Wyświetl wiadomość pozafabularną
To, że będą musieli zmierzyć się z Harcrow, było oczywiste już wtedy, gdy postanowili wybrać się do tej placówki w charakterze wrogów. Okoliczności były kwestią do ustalenia, ale sama walka musiała się wydarzyć. To, czy będzie miała miejsce "z zaskoczenia", czy może zmierzą się w bardziej otwarty sposób, było już inną sprawą. Ostatecznie padło na otwartą walkę wyprzedzoną przez chwilę przerwy na specyficzne negocjacje, czy też serię gróźb, obraz i wylewanie żalu na to, że cała sytuacja mogła być zgoła inna. Lecz nie mogła. To musiało się tak skończyć.
Oddział, z którym walczyli, był nienajgorszy, a sama Harcrow naprawdę szybka. Pierwszy strzał, który padł, należał do liderki Zaćmienia, i od razu spenetrował tarcze "nieudanego Widma" i docierając do kawałka pancerza. Emilia była jednak gotowa na takie straty - czasem w walce trzeba było godzić się na to, że trzeba przyjąć co nieco na przysłowiową klatę. Zauważyła i odczuła obrażenia, lecz adrenalina pozwoliła jej działać zgodnie z tym, na czym się skupiła - na dobiciu żołnierza. Wiedziała, że będzie musiała to zrobić - nie, żeby nie wierzyła w Deriusa - wręcz przeciwnie. Była w stanie stwierdzić, że będą wymagane dwa ataki, by zmieść kolosa z nóg i pozbyć się go na dobre. Kryik go podpalił, a Emilia dobiła, powalając go już na dobre.
Poszło tak, jak chciała. Wraz ze śmiercią żołnierza, mogła przystąpić do dalszych części swojego planu. Miała zamiar przewrócić się na bok pod impetem swojego strzału i przedostać się szybko za dalsze skały, skąd mogłaby zaplanować swoje dalsze zamiary.
Problem był jednak taki, że
mogła to zrobić, ale nie dała rady. Albo Harcrow była za szybka, albo Östberg za wolna. Ta druga chyba po prostu założyła, że ta skupi się albo na Deriusie, albo po prostu zdąży uniknąć ewentualnego strzału. Nie zdążyła. Seria wylądowała w jej brzuchu, gdy kobieta zaczęła od razu dusić się swoją krwią. Lewa ręka szybko aktywowała dyspenser medi i omniżelu jeszcze w trakcie padania na plecy, lecz ten wykonał swoją robotę dopiero po chwili, którą ta spędziła na przechylaniu się na bok, by nie zadławić się własną krwią. Potrzebowała chwili, by się zregenerować, to było oczywiste. Słyszała strzały i czuła dym od Spaleń. Walka trwała, lecz ta mogła wrócić do obserwowania jej dopiero po chwili, gdy Kryik podłączył ją na nowo do swoich sensorów.
I wtedy wiedziała, co należało zrobić. Częściowo kierowana potrzebą natychmiastowego zemszczenia się, a częściowo wracając do swoich poprzednich planów, wykonała jeden, solidny zryw, podnosząc się na nogi. Lekko się zakołysała, gdy jej tarcze częściowo się odnowiły. Wiedziała, że funkcjonuje teraz na pożyczonym czasie, ale nie zamierzała się nad tym rozwodzić. Jej myśli były skupione, bardzo robotyczne i proste.
Podpierając szybko karabin o pobliską skałę, spojrzała przez celownik w kierunku Rayny. Jej tarcze były uszkodzone i była lekko przysmażona, a więc stanowiła idealny cel. Wystarczył tylko jeden strzał. Wzięła głęboki wdech, pociągnęła za spust, a powietrze wypuściła dopiero wtedy, gdy widziała, jak ta pada na ziemię. Co prawda jeszcze chwilę coś majaczyła, nie mogąc pojąć, że jej czas na tym świecie się skończył, lecz Emilia wiedziała już, że oponentka była wyłączona z gry.
-
Żałosne. - nawet tak nie uważała. Nie gardziła nią tak, jak mogła. Chciała jedynie, by jej ostatnie myśli były o tym, że
przegrała i nie miała jej szacunku. Był w tym pewien sadyzm i może nawet jakaś wyższość, czy może nawet
złośliwość na ekstremalną skalę. Emilia była mściwą bestią, i nawet jeśli Rayna była dobrym przeciwnikiem, tak jej wcześniejsza zniewaga automatycznie skazywała ją na swój los. I nie chodziło tu o śmierć, a o
pogardę.
Musiała przyznać, że liczyła na to, że jej wrogowie się wycofają. Ci byli jednak ewidentnie lepszym sortem Zaćmienia - nie tylko bardziej kompetentni, ale też i o wiele bardziej zdeterminowani. Jeden od razu wziął ją na cel, raniąc ją nawet dość dotkliwie. Ból oczywiście występował, ale tym razem nawet to doceniała - utrzymywało ją to na nogach, choć z każdą chwilą stawało się to o wiele trudniejsze. Przesunęła się szybko za wysokie skały, zmieniając pozycje tak, by było im ciężej wziąć ją na cel. Derius za to wyskoczył do przodu, chcąc zwrócić ich uwagę, co było oczywiście sukcesem.
I w ten sposób ich wystrzelali. Osłabiała ich skanami, przebijała im tarcze snajperką, i starała się jak najbardziej i najdotkliwiej ranić, aż w końcu, pojedynczo, mieli swoje momenty słabości, które wykorzystywał Derius. Śmierć przez zwęglenie programem omniklucza czekała ich obu, a na polu walki zostało tylko to słuszne, zwycięskie stronnictwo.
Powolnym krokiem wyszła zza skał. Gdy Kryik wziął omniklucz Harcrow, skinęła do niego głową, potwierdzając w ten sposób, że żyje, po czym po prostu postrzeliła zwłoki rywalki, chcąc trafić w głowę. Tak, żeby
to na pewno był koniec. Skoro i Emilia wróciła z martwych, tak wolałaby, by jej potencjalny rywal nie miał takiej opcji. Ot, gdyby też miała plan użycia mediżelu.
-
Dobra robota, to było naprawdę...imponujące. Chyba zapobiegliśmy czemukolwiek, co sobie planowała.- powiedziała dość spokojnie, lecz przerywając co chwilę, by wziąć serię głębokich wdechów. I wtedy też zaczął się kaszel - rana, której doznała, i która wyłączyła ją z gry, spowodowała, że ciężko jej się oddychało, a więc kaszlała czasem zbierającą się, "nadmiarową" krwią, uciekającą powoli z jej ciała. -
Ta, spierdalajmy. Czuję, że w przeciągu godziny stracę przytomność. - "w przeciągu" oznaczało tu, że godzina to maksimum, a i pewnie wytrzyma krócej. Mogło to być pięć, dziesięć, piętnaście, czy trzydzieści minut, ale wiedziała, że pożyczony czas wkrótce się skończy, a natura odbierze swoje, powalając ją na dłużej. Traciła krew - mediżel pomagał, ale tymczasowo. Zdawała sobie sprawę ze swoich limitów, musiała. Mimo tego, że starała się zachować swój w miarę normalny ton, tak była to walka z wiatrakami. Głos nieco się podwyższał, kaszel przerywał jej mowę, a oczy powoli się mroczyły. To, że starała się zachowywać pokerową twarz i ton, było kwestią adrenaliny i dumy.
Była gotowa rzucić się do biegu z bazy, lecz pierwotnie wolałaby, by to był raczej trucht. Faktycznie obawiała się, że za chwilę się przeciąży. Wolała, by jej przymuszona "drzemka" miała miejsce na terenach sprzymierzonych, a nie tutaj. Zresztą, może jeśli otrzyma szybko opiekę medyczną, to nawet nie będzie to konieczne.