Cyrus być może znał drogę do tego miejsca, ale o podziemiach świątyni wiedział niewiele więcej od niej. Rozglądał się z uwagą po pomieszczeniu, zbliżając latarkę do każdego kąta, do którego normalnie nie docierało światło. Jego sylwetka zdradzała napięcie, a spojrzenie było czujne. Ostrożnie stawiał kroki, nawet tutaj, gdzie wydawałoby się, że mają nieco więcej swobody. Jedną dłonią trzymając karabin, drugą otwierał szafki jedna po drugiej, sprawdzając ich zawartość.
- Nie sądzę, żebym musiał o kogokolwiek walczyć - odrzucił po krótkiej chwili, w której zbierał myśli by sformułować dobrą odpowiedź. Mówił zdawkowo, nie zdradzając zbyt wiele, jakby był to temat, którego nie do końca chciał poruszać, ale też nie ucinał go twardo gdy zadawała mu pytania, które miała prawo zadać. - Osoba, której szukam, potrafi o siebie zadbać, choć robi to w wybuchowy sposób.
Uchylił jedną z szafek, z której wypadło kilka egzemplarzy broni. Wszystkie były stare, lub podniszczone i Fel szybko odkryła, że pistolet, który zabrał jednemu z jej ochroniarzy, był znacznie lepszej jakości niż cokolwiek, co mogła tutaj dla siebie zabrać. Skorzystała tylko z zapasowych pochłaniaczy ciepła, lecz nie znaleźli żadnych żeli.
- Nie mają tu przeciwników, więc może po prostu tego nie potrzebują - odrzucił, głównie przez to, jakim spojrzeniem go obdarzyła. Uśmiechnął się krzywo, nie wierząc we własne słowa i wiedząc, że pewnie nie uzna ich za przekonujące.
Kiwnął głową w reakcji na jej prośbę, odwracając się tyłem i z zaciekawieniem zerkając na modele broni, które zgromadzili tutaj kultyści. W świetle, który dawała jej latarka, Fel w tym czasie znalazła dla siebie części pochodzące z trzech różnych zestawów. Wsunięcie na nogi butów i nagolenników okazało się dość łatwe, a jej ranna noga dobrze zareagowała na ścisk pancerza. Dopiero gdy nałożyła na siebie napierśnik i zerknęła w świetle na znamię, dostrzegła, że zdążyło się zmienić. Wydawało się żywe na swój specyficzny, chory sposób - czerń wyciągała swoje macki do połowy jej przedramienia i mogłaby przysiąc, że było znacznie większe niż w chwili, w której je otrzymała. Gdy naciągała na nie rękawicę, musiała aż syknąć z bólu - dotyk znamienia skutkował palącym wrażeniem, jakby czarne płomienie parzyły ją na nowo.
Dopinała drugą rękawicę, gdy mrożący krew w żyłach wrzask dobiegł do nich z oddali. Rezonując ścianami tunelu, dotarł do nich zniekształcony echem, które wytworzyła odległość. Cyrus zaklął pod nosem i wyprostował się gwałtownie, wyłączając latarkę, zmuszając jej oczy do przyzwyczajenia się na powrót do półmroku. Gdy obrócił się do niej, przysunął palec do swoich ust, pokazując jej, żeby była cicho.
Po chwili, dotarły do nich odległe kroki. Nie były stukotem butów obijających się o kamienną podłogę, ani wybijanym rytmem energetycznie poruszającej się osoby. Kroki były ciężkie, powolne, jakby coś nie szło, a człapało korytarzem po drugiej stronie ich drzwi. W powietrzu uniósł się obcy, stęchły zapach, od którego gęsia skórka przykryła skórę na karku blondynki.
Cyrus poruszył się odrobinę, bezszelestnie, stając naprzeciw drzwi, za którymi, w szczelinie, mignęła im wydłużona sylwetka. Nieludzko wyginające się kończyny przecięły powietrze, gdy bestia zatrzymała się, jakby doskonale wiedziała, że znajdują się w pobliżu.