W bezgłosie, który dotychczas wypełniał wnętrze promu, uderzenia sprawiały wrażenie wystrzałów z karabinu snajperskiego. Ogłuszające, rezonowały w metalowych płytach pancerza, wracały do niej ze zdwojoną siłą, wypełniając umysł urywanym, ciągłym hukiem. Nagle samotność, którą odczuwała wcześniej we wnętrzu okrętu, przestała wydawać się taka zła i niepożądana. Ktokolwiek znajdował się po drugiej stronie, cokolwiek czyhało na nią ze stacji, usiłując wedrzeć się do środka, węsząc wciąż żywą siłę skrytą w jego wnętrzu, nie ustępowało.
Aż do pewnego momentu.
Ostatni cios był głośniejszy od pozostałych. Niemalże wyczuła przez metalowe płyty frustrację stworzenia, które chowało się po drugiej stronie. Prom był wojskowej klasy, a śluza stanowiła wysoce mocny element, nie będąc słabością kadłuba, w którym się chowała. Nawet banshee nie mogłaby przedrzeć się przez taką osłonę z pomocą swoich pazurów - choć może mogłaby przenieść się do środka, gdyby tylko nakazał jej tak instynkt.
Błysk w pomieszczeniu wzmógł krążenie adrenaliny w jej żyłach. Nie pojawiła się jednak błękitna łuna, ani iskierki czarnych płomieni. Chwili nie rozdarł nieskończony wrzask Banshee, mknącej do swojej ofiary. Piknął panel, zmieniając swoją barwę, jakby ktoś połączył się z nim z zewnątrz.
A potem drzwi się otworzyły z sykiem.
- Cholerna śluza - syknął kobiecy głos z wnętrza śluzy, po którym po chwili nastąpiło głuche uderzenie ciała o ziemię. Śmierdzące, nieco osmolone ciało huska spadło na podłogę promu prosto u stóp stojącej obok Fel. Husk był martwy, a jego twarz zastygła w tępym wyrazie, nie wskazującym na pozostałości świadomości tego, co do końca się z nim stało. Miał urwaną nogę w stawie skokowym, lecz poza tym był zupełnie cały. - Nie słyszałaś, jak waliłam w te drzwi?
Kobieta, której napis Echo na napierśniku dostrzegła wcześniej, weszła do środka w ślad za huskiem. Jej twarz nosiła kropelki potu, do których lepiły się kosmyki ciemnych włosów, które wymknęły się z upięcia. W dłoniach trzymała karabin szturmowy, a jej twarz była pełna napięcia i zmęczenia.
Odwróciła się, by zablokować za nimi śluzę. Nikt poza nią nie przeszedł przez nią do środka.
- Wylatujemy - rzuciła pod nosem, przechodząc obok Fel i ruszając w stronę wydzielonego kokpitu. - To rozkaz.