W galaktyce istnieje około 400 miliardów gwiazd. Zbadano lub chociaż odwiedzono dotąd mniej niż 1% z nich. Pozostałe światy oraz bogactwa, które zawierają, wciąż czekają na odnalezienie przez korporacje lub niezależnych poszukiwaczy.

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Attyka Beta -> Roanoke

31 lip 2012, o 14:11

Najmniejszy mięsień na twarzy Kapitan McMillan nie drgnął. Nie zamierzał się wykłócać, skoro Widmo Rady życzył sobie inaczej. Machnął na to ręką, uznał, że nie ma w tym najmniejszego celu, aby postawić za wszelką cenę na swoim. Skoro woleli przydzielić obcych ludzi do ewakuacji, zgoda. Jego ludzie zajmą się likwidacją zombie.
- Będziemy w kontakcie. Zlikwidujemy możliwie jak najwięcej obiektów zombie oraz zabezpieczymy kolonię, aby dać wam czas na ewakuację. Powodzenia.
Bez ckliwych pożegnań podzielił swoich ludzi na kilkuosobowe drużyny oraz każdej przyporządkował obiekty na terenie kolonii. Rozbiegali się, rozpoczynając cholerną walkę z czasem. Nim sam dopadł najbliższy pal, pozwolił sobie na rzucenie spojrzenia w stronę kolonii, którą zostawił już za swoimi plecami. Słońce leniwie chowało się za horyzontem, rzucając czerwone promienie na okolice. Musiał zasłonić oczy, gdyż światło dnia ustępującego nocy cholernie raziło po oczach.


Drużyna Lilian znalazła zespół naukowców doktor Johnson, którzy pakowali preparaty i wyciągnięte dane do toreb. Działali sprawnie, w milczeniu, podając sobie kolejne datapady oraz probówki. Wszystko spakowane i ułożone równiutko, następnie zabezpieczone, raz jeszcze sprawdzone, odłożone do kontenerów. Ich zdenerwowanie zdradzało się wyłącznie w drżeniu rąk, choć każdy starał się ukryć to, jak bardzo przejmuje się nagłą ewakuacją. Musieli rozejść się, aby ustąpić miejscu dwóm pojemnikom, które właśnie wciągano do namiotu. Cała drużyna usłyszała w słuchawce meldunek.
- Pierwsza grupa znajduje się już na pokładzie. Wystartują jak tylko pociski obronne utorują drogę. Druga grupa naukowców właśnie wpuszczana jest na kolejny prom. Trzeci poleci w mniejszym składzie, lecz z doktor Johnson oraz dwoma obiektami.
Panią doktor Lilian znalazła na tyłach namiotów. Szarpała zawzięcie zombie za rękę, chcąc uwolnić jego ciało, nawet w kawałkach. Prychała, wszak ręka nie zamierzała się tak łatwo odrywać od przeźroczystego ciała. Niezadowolona próbowała po raz kolejny, widząc jednak panią sierżant, pomachała do niej jedną ręką.
- Pomóż mi proszę moja droga. Musimy zabrać ze sobą chociaż jedno zombie do badania. Mogą być także jego kawałki, choć cenniejszym okazem będzie w całości.


Widmo w asyście wydelegowanych żołnierzy Norada w ekspresowym tempie znaleźli się na pokładzie jednego statku. Dołączyła się do nich szóstka ochotników z zaopatrzenia kolonii. Dwóch z nich było biotykami, lecz nie posiadali żadnego przeszkolenia wojskowego. Nie mniej chcieli pomóc. Zdezorientowani zbrojni nie zadawali wiele pytań, zadowolili się wyjaśnieniami, które usłyszeli już w drodze do wieżyczek strażniczych. Wylądowali na niewielkiej, zarośniętej płycie lotniskowej. Dziesięciu zbrojnych mniej więcej w tej samej chwili dobiegali właśnie do wieżyczek. Były to dwie, pionowe, wysokie wieżyczki, na szczycie których umieszczono działka przeciwlotnicze. Połączone podziemnym kompleksem były jedyną linią obrony, zdecydowanie staromodną, która została tutaj postawiona wiele lat temu. Żołnierze na widok Widma zasalutowali.
- Jestem Porucznik Grey. Dowódca marines. Oddajemy się pod Wasze rozkazy, sir.
Po ich wyposażeniu rozpoznał wśród dziesięciu zbrojnych snajpera, dwóch inżynierów oraz pięciu szturmowców z czego jedna o dziwo była Asari. W pewnym momencie omni-klucz komandora Cole odezwał się, nawiązując połączenie z Noradem.
- Halo? Halo!? SSV Norad... Odnieśliśmy ciężkie szkody. Ten promień jebnął tak, że myśleliśmy, iż przepołowił nas na pół. Połowa załogi jest w stanie krytycznym. Potrzebujemy pomocy. Powtarzam, potrzebujemy pomocy! Jeżeli ktokolwiek jest na tym kanale... Halo? Pieprzone zasilanie... Ha...
Nikt nic nie powiedział, żołnierze, którzy stali obok Wilsona popatrzyli w milczeniu po sobie, nieśmiało także jednym okiem obserwowali reakcję mężczyzny. Nie udało się nawiązać ponownego połączenia, uszkodzone systemu pozwalały tylko na nadawanie sygnału SOS.


Statek Zbieraczy wylądował.
Wilson Cole
Awatar użytkownika
Posty: 185
Rejestracja: 10 cze 2012, o 17:41
Miano: Wilson Cole
Wiek: 39
Klasa: żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Emeryt
Postać główna: Konrad Strauss
Lokalizacja: Cytadela
Status: ex-Przymierze
Kredyty: 16.905
Medals:

Re: Attyka Beta -> Roanoke

3 sie 2012, o 10:23

Na pokład ich transportowca, prócz jednej drużyny żołnierzy, dostało się również sześcioro ochotników. Może jako główne siły uderzeniowe się nie przydadzą, ale co nieco mogliby pomóc. W końcu jednak desantowiec wylądował i wszyscy zaczęli go szybko opuszczać. Na miejscu przywitali ich porucznik Grey i jego ludzie.
- Spocznij - zwrócił się do żołnierza Przymierza - Migiem uruchomić mi te działka, a reszta szykować się do ustawienia obrony, wokół terenu i zająć dogodne pozycje strzeleckie. Wykonać.
Rozejrzał się po terenie i próbował wszystko przeliczyć obecnie. Mieli na miejscu dwa desantowce, piętnastu Marines z Norada, dziesięciu McMilliana i sześcioro ochotników. Tych sześcioro jak na razie, nie potrafiło sobie znaleźć miejsca dla siebie.
- Hej wy! - zwrócił się do tamtej szóstki - Chcieliście pomóc, to mówcie, na czym się znacie.
Zerknął na moment na porucznika Nikeona, co on sam będzie robił. Cole obecnie wykonywał rozkaz salarianina, czyli zajmował się obroną, a że jego ludzie byli tutaj to rozmieszczał obronę w najbliższym plenerze. Wtedy też, odezwał się jego omni-klucz i słychać było tam, prawdopodobnie ten sam głos, który słyszał wcześniej. Nabrał powietrza do ust i rozejrzał się po ludziach z Norada.
- Poradzą sobie na razie. Będą musieli. - oznajmił żołnierzom i myślał nad słowami, które mogłyby ich podnieść na duchu, ale żadnych nie znalazł. Żadnych, prócz jednych. - Wywalmy w to paskudztwo, co tylko tu mają.
Co zrobił potem? Udał się do wnętrza podziemnego bunkra i szukał jakiegoś centrum operacyjnego. Potrzebował dokładne plany okolicy, by mógł dobrze rozmieścić obronę i na bieżąco przesuwać ludzi w najbardziej gorące punkty.
Lillian Porter
Awatar użytkownika
Posty: 164
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:10
Wiek: 24
Klasa: szturmowiec
Rasa: człowiek
Zawód: żołnierz Przymierza
Kredyty: 45.000

Re: Attyka Beta -> Roanoke

3 sie 2012, o 20:32

Lillian rozejrzała się za panią doktor, ale nie mogła jej wypatrzeć wśród naukowców. Poszła na tyły namiotów i rzeczywiście właśnie tam znalazła kobietę, która właśnie szarpała się z jednym z zombiech. Lily podeszła do niej z zatroskaną miną. Wiedziała, że to coś trzeba zbadać, ale jej zadaniem była ewakuacja pani doktor i to jak najszybsza, nie było czasu na zabawy.
- Proszę się odsunąć - poprosiła poważnym tonem, a gdy Johnson odeszła, Lil' wycelowała strzelbę i strzeliła tak, aby ręka zombiego odpadła.
Podniosła ją, nie kryjąc obrzydzenia, i zwróciła się do doktor:
- Przepraszam, ale nie damy rady zabrać całego ciała. Musimy iść, w tej chwili.
Upewniwszy się, że ręka nie wykazuje własnej, hm, inteligencji i nie ma planu zawładnięcia nad światem, podała ją kobiecie, a sama niedelikatnie złapała ją za ramię i poprowadziła do reszty drużyny, w prawej ręce trzymając broń. Na "pocieszenie" dodała:
- Coś mi się zdaje, że będzie pani miała jeszcze szansę zbadać te potworności w całości.
Skinęła na Blacksmitha. Niech prowadzi, skoro tu dowodzi.
Flash
Awatar użytkownika
Posty: 42
Rejestracja: 18 cze 2012, o 11:03
Miano: Brassus Nikeon
Wiek: 27
Klasa: Szpieg
Rasa: Salarianin
Zawód: Widmo
Postać główna: Lewis "Boom" McMillan
Kredyty: 30.000

Re: Attyka Beta -> Roanoke

4 sie 2012, o 13:10

Po podróży promem Widmo opuściło pokład tuż za komandorem. Rozejrzał się szybko w około. Zatem te dwie wieżyczki były ich jedyną szansą. Cóż, zdecydowanie lepsze to niż puste pole. Pokiwał głową aprobując rozkaz Cole’a.
- Działka muszą być w 100% sprawne. – oznajmił robiąc szybki obchód dopiero co umacnianych pozycji. Niedługo dotrze do nich wsparcie i ciężki sprzęt. Może dzięki temu dotrwają do przybycia floty. Może. Mało tego, Norad został zestrzelony, wiele ofiar. Salarianin obserwował reakcję i słowa Cole’a. Na pewno ciężko swoich ludzi zostawić w takiej sytuacji, jednak nie było wyboru.
- Słuszna decyzja, komandorze. Jak tylko będziemy w stanie, udzielimy pomocy Noradowi. - Zerknął w dal na molocha Zbieraczy. Przymknął oczy i wciągnął głośno powietrze. To będzie ciężka walka.
- Dalej! Potrzebujemy porządnie umocnionych pozycji, zanim przybędą Zbieracze! Mają się o nas rozbić. Pokażmy tym… Dupkom, że istoty po tej stronie przekaźnika Omega-4 też potrafią dokopać. I to tak, jak nikt inny! – krzyknął do żołnierzy. Znał trochę kulturę ludzi i wiedział, że parę przekleństw i obietnica rozwałki z wroga podbuduje morale. Ruszył wraz z komandorem do wnętrza. Jako dowódcy, musieli opracowywać dokładny plan.
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Attyka Beta -> Roanoke

4 sie 2012, o 22:00

Lilian
Oczy pani doktor ze zdziwieniem, ale i niejakim strachem, rejestrowały wszystko. Odsunęła się, niedługo potem padł strzał, a ręka odpadła od ciała. Dość... niekonwencjonalny sposób, ale liczyło się, że skuteczny.
- Tak. Niewątpliwie ma Pani rację.
Chwyciła kończynę, którą podała jej Lilian oraz owinęła ją w kawałek materiału. Nie oglądając się już za siebie, Johnson dała się prowadzić kobiecie, zaciskając wolną rękę na jej ramieniu. Narzucony, szybki krok, zaprowadził ich na statek. Schodząc w stronę zapasowych pasów mijali żołnierzy, którzy likwidowali zombie. Na pokład wjeżdżały właśnie zabezpieczone ciała. Naukowcy ostrożnie eskortowali okazy, wydając krótkie polecenia. Kiedy oba znalazły się na pokładzie, zameldowano, że także trzeci prom jest gotowy do odlotu. Johnson odetchnęła. Pozostało im czekać na zgodę do odlotu... Ziemia zachwiała się pod nogami. W mgnieniu oka lądowisko wypełniło się uzbrojonymi w karabiny Zbieraczami. Wychodzili zewsząd, okrążając ich jak jakieś sępy, które dorwały swoją ofiarę. Pierwsze strzały trafiły w kontenery bądź bezpośrednio w statek. Jeden z naukowców, który próbował zbiec na pokład, osunął się zastrzelony na ziemię.
- Przejmuję kontrolę.
Jeden ze Zbieraczy, którego objęła jasnopomarańczona poświata, uniósł się kilka stóp nad ziemią. Kiedy opadł, jego skóra jarzyła się nadal dodatkową warstwą, która przypominała zastygłą lawę.


Wilson, Flash
Żołnierze rozbiegli się. Ci ze snajperkami zajmowali dokładne pozycje. Pozostali, zgodnie z przyjętymi zasadami działania również rozstawiali się, oczekując wroga. Wymieniano pochłaniacze ciepła, uruchamiano amunicję specjalną. Każdy sprawdzał łączność na kanale, dowódcy poszczególnych grup meldowali, sprawdzali swoich podwładnych. Standardowe procedury. W powietrzu dało się wyczuć napięcie. Ochotnicy spojrzeli po sobie.
- Biotycy są w stanie na tyłach robić za wsparcie. Wzmocnić bariery, zatrzymać przeciwnika, odrzucić go falą uderzeniową... Jeden zna się na sabotażu. Jeśli mają mechy, jesteśmy w stanie je przeprogramować. Reszta... Reszta to zaopatrzeniowcy. Ale dajcie nam broń, a strzelać będziemy. Wroga rozróżnimy, wycelować i strzelić to już nie duże filozofia.
Meldował. Nie wyglądał na takiego, którego zjada strach. Wręcz przeciwnie, panował nad swoimi emocjami, a także niekomfortową sytuacją, w której się znalazł. Ludzie, których mijał Widmo i do których się zwracał, zawtórowali mu okrzykami entuzjazmu. Miał słuszność z tym jak do nich trafić. Znajdowali się na otwartym terenie. Jedyną osłoną w okolicy były właśnie te dwie wieżyczki, na których znajdowały się działkach. Droga z kolonii zbiegała tutaj po stromym wzgórzu. Żadnych drzew, wycięto je już dawno. Za ich plecami znajdowała się droga do terenów zajmowanych przez kopalnie. W podziemiach znaleźli konsolę odpowiedzialną za nakierowanie działek, a także kontrolę nad nimi. Słabe światło co chwile migało, raz oświetlając a raz obejmując ich twarze ciemnością. Usterki, które uniemożliwiały użycie działek trzeba było usunąć ręcznie. Po chwili na kanale odezwał się inżynier.
- Sir, jesteśmy na miejscu. Potrzebujemy jednak czasu, aby je uruchomić. Na oko dziesięć minut. Musicie wytrzymać sir.
Coś zawyło. Był to nieludzi, wręcz zwierzęcy ryk. Z terenów kolonii zbiegała do nich horda zombie. Obleśne stworzenia, identyczne jak te nabite na pal tyle że w całości, z nadludzką szybkością pędziła w ich kierunku.
Lillian Porter
Awatar użytkownika
Posty: 164
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:10
Wiek: 24
Klasa: szturmowiec
Rasa: człowiek
Zawód: żołnierz Przymierza
Kredyty: 45.000

Re: Attyka Beta -> Roanoke

6 sie 2012, o 21:25

Lillian ulokowała panią doktor na pokładzie trzeciego promu i z jej serca spadł mały kamyczek. Może nie uśmiechała się jej walka z przerażającymi dziwadłami, ale odlecenie wraz z Johnson godziło mocno w jej dumę. Nie miała tutaj co prawda znajomych, za których oddała by życie bez mgnienia okiem (przy Andym musiałaby jednak mrugnąć), ale żołnierze to żołnierze. Bracia w armii.
Nie miała jednak czasu na dłuższe rozmyślania czy na bohaterskie oznajmienie, że zostanie pomóc. Zachwiała się i szybkim spojrzeniem ogarnęła sytuację, w jakiej się znaleźli, po czym krzyknęła w eter:
- PADNIJ! - ale zanim zdążyła pozwolić pani doktor zareagować, rzuciła się na kobietę, przygwożdżając ją do podłogi. Ironicznie ochraniały je podobno kuloodporne kontenery ze Zbieraczami. - Niech się pani stąd nie rusza!
Nie było ciekawie. Teraz nie chodziło tutaj o to, żeby pomóc innym żołnierzom. Teraz przede wszystkim trzeba było chronić personel naukowy i okazy, te cholerne okazy. Załadowała Amunicję drążącą
- Możemy startować?! - wrzasnęła, wychylając się zza osłony i oddając strzał ubarwiony Rzezią. Nie była pewna, czy start w ostrzale to dobry pomysł. Nie wiedziała też, czy pozostanie tu na śmierć, to lepsza idea. Na szczęście nie do niej należał wybór.
- Naukowiec nie żyje?! - pytanie skierowała do osoby najbliżej zastrzelonego mężczyzny. Jeśli jest martwy, to po ptokach. Jeśli nie, trzeba go wciągnąć i się nim zająć.
W całym tym chaosie, który zapanował, nieco zapomniała o Blacksmithie, ale jeśli usłyszy od niego rozkazy, natychmiast przestawi się na tryb podwładnego. Strzał zza osłony.
Poświęciła teraz chwilę na dokładne przeanalizowanie terenu. Czy może opuścić prom, czy w terenie są jakieś osłony, jak daleko ma do Zbieraczy i ilu ich jest. Nie szła jej walka na odległość, w końcu była szturmowcem. Ale bez pewności, że ma to jakikolwiek sens i bez wsparcia dobrze jej znanej i zgranej ekipy, nie miała zamiaru szarżować na nieznanego jej dotąd wroga. Tak, to był strach. Ale ten jeden raz w życiu mógł on uratować jej skórę. Strzał.
Jeśli dalej plutonowy nie przejął inicjatywy, wrzasnęła:
- Charles, rozkazy, kurwa! - strzał.
Wilson Cole
Awatar użytkownika
Posty: 185
Rejestracja: 10 cze 2012, o 17:41
Miano: Wilson Cole
Wiek: 39
Klasa: żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Emeryt
Postać główna: Konrad Strauss
Lokalizacja: Cytadela
Status: ex-Przymierze
Kredyty: 16.905
Medals:

Re: Attyka Beta -> Roanoke

7 sie 2012, o 20:36

Lilian

Wszystko szło dobrze, do momentu, aż nie zaczęła się strzelanina. Wszyscy członkowie drużyny, wnet się rozpierzchli, szukając osłon przed gradem pocisków Zbieraczy. Lądowisko, stało się polem bitwy.
- Otworzyć ogień! - odezwał się Charlie, wyciągając Predatora i strzelając do nadciągających wrogów. - Braveheart, nie obijaj się i rzuć czymś tam w nich! A ty Liberty, ściągnij kogoś. Tamten po prawej się wychylił. Na pewno trafisz, bo świeci się jak pieprzona żarówa!
Tak, Braveheart ze swoim Mścicielem i amunicją dysrupcyjną, pakował kolejno pochłaniacze, w podchodzących przeciwników, ale na rozkaz dowódcy, rzucił granat odłamkowy, jeżeli zobaczyłby w kupie dwóch lub więcej Zbieraczy.
Liberty natomiast, jako snajper z Modliszką i magazynkiem czekającym na opróżnienie, wziął na cel najbardziej wyróżniającego się zbieracza. Cisnął w niego jeszcze Przeciążeniem i zaczął strzelać.
- Frank! - krzyknął raz jeszcze Blacksmith, kierując swoją wypowiedź, tym razem do biotyka - Wszyscy mają być na pokładzie, jak tylko to będzie możliwe! Porter! Chronisz panią doktor! Możesz nawet zarobić kulkę, ale tylko wtedy jak będzie wymierzona w nią!
Kowalski w międzyczasie włączył Sondę bojową i pozwolił, by skutecznie odwracała uwagę od innych i niego, kiedy sprawdzał stan zdrowia postrzelonego.
- Sztywny! - odpowiedział, wracając w pobliże grenediera i szturmował szturmujących, Sabotażem. Powinno to odrobinę pomóc.
Frank Thompson, biotyczny adept, w międzyczasie sprawdzał, czy jacyś naukowcy się nie pochowali, po kątach, zamiast grzecznie wejść na pokład, któregoś ze statków. Bariera biotyczna, jaką się osłonił, miała mu zapewnić co nieco wsparcia w tym, a gdyby jakieś cztero-okie paskudy się pojawiły w jego zasięgu, to Rzut powinien na nie chyba wystarczyć.
- Kapitanie McMillian, mówi plutonowy Blacksmith. Jesteśmy pod ostrzałem, silnego zgrupowania wroga, prosimy o wsparcie. - mówił do komunikatora, a czekając na odpowiedź posłał kilka strzałów w najbliższego ze zbieraczy i użył na nim Spalenia - Na płycie lądowiska, robi się gorąco! Trzeba stąd zabrać te ptaszki!

Flash

Tak więc ochotnicy opowiedzieli, do czego się mogą przydać i skinął tylko głową na poparcie. Co innego, to było z tymi zaopatrzeniowcami, bo broni to nie miał zamiaru dawać im do ręki.
- Bardziej potrzebuję osób, do obsługi wieżyczek. Zluzujecie kilku zabójców, którzy to robią zawodowo i mają na sobie pancerze bojowe. Jednym słowem, trzymacie się moich pleców, do póki nie powiem inaczej. - oznajmił, nie siląc się na uprzejmy ton i razem z Brasussem wszedł po schodkach do podziemnej budowli. Wewnątrz, zatrzymał się moment i rzucił polecenie ochotnikom, którzy szli za nim - Szukać krzesła i grzać mi jedno. Zaraz przyjdę.
Poczekał, aż przejdą i potem odezwał się do salarianina.
- Decyzję Rady, była pomyłką. Powinienem zostać na Noradzie! - powiedział z wyrzutem, mając przy tym złowrogą minę - Jeżeli jednak zginiemy, to nie z powodu ich decyzji, tylko tego, że się jej trzymałeś. I tego, że twojego i ich zdania, nie miałem głęboko w dupie.
Dyszał przez moment, wciągając i wypuszczając nosem powietrze.
- Gdybym tam został, to okręt udzielałby nam wsparcia, a nie odwrotnie. - oznajmił, będąc o tym święcie przekonany. Gdyby był tylko tam, gdzie jego miejsce, czyli na mostku, podczas swojej wachty. Wachty, która właśnie mijała - Rada nie jest nieomylna, zapamiętaj to sobie. Poruczniku.
Nie mógł sobie pozwolić na tą rozmowę, przy swoich ludziach, bo obecnie musieli się martwić innymi rzeczami. Wszyscy mieli bronić tego miejsca. Wewnątrz spojrzał na monitory pokazujące obraz z kamer, umieszczonych na wieżyczkach. Głównie tych, które pokazywały obraz koloni.
- Kto dowodzi trzecią drużyną? - zapytał na kanale dowódczym i zaraz otrzymał odpowiedź
- Plutonowa Swallow, sir. - odezwała się kobieta, będąc ze swoją drużyną gdzieś u góry, na pozycjach strzeleckich - Oczekuję na rozkazy.
- Weźmiesz swoją drużynę i pakujesz się do desantowca. Będziesz prowadzić patrol ze swoimi strzelcami, w powietrzu. Poinformuj pilota.
- Zrozumiałam - powiedziała wyłączając się. Wilson natomiast patrzał, jak kilkoro żołnierzy opuszcza stanowiska, za betonowymi osłonami, wokół instalacji i biegnie do pojazdu. Usłyszał też informację, od jednego z ludzi, których posłał do obsługi dział.
- Postaraj się szybciej, a jak wyjdziemy z tego, to masz przepustkę na trzy dni. - odezwał się, kiedy zobaczył na monitorach obraz biegnących od strony koloni, zombie.
- Stanowiska bojowe! - krzyknął do komunikatora - Snajperzy, zielone światło. Reszta czekać, aż podejdą bliżej. I gdzie do cholery jest ten Maruder?
Flash
Awatar użytkownika
Posty: 42
Rejestracja: 18 cze 2012, o 11:03
Miano: Brassus Nikeon
Wiek: 27
Klasa: Szpieg
Rasa: Salarianin
Zawód: Widmo
Postać główna: Lewis "Boom" McMillan
Kredyty: 30.000

Re: Attyka Beta -> Roanoke

8 sie 2012, o 15:18

Myśli Flasha zaprzątała tylko jedna sprawa. Doprowadzić misję do końca i sprawić, żeby Ci ludzie którzy tu zostali, przeżyli. Cole na szczęście zajął się odpowiednio nowymi ochotnikami. Potrzeba ciężkich środków ogniowych od strony kolonii. Wieżyczki.
- Dziesięć minut to za dużo. Macie pięć. – rzucił twardym, jak na salarianina, tonem. Wszedł tuż za komandorem do podziemi. O dziwo, w tym momencie Wilson naskoczył na płaza. Flash wysłuchał go w spokoju, mrugając jedynie oczyma. Niestety, zagotowało się w nich trochę. Taki człowiek został żołnierzem? Do tego oficerem? To źle świadczy o Przymierzu.
- Posłuchajcie mnie, komandorze. Nie obchodzi mnie, że mogliście zostać na Noradzie. Kim Ty jesteś? Mała dziewczynką? Czy żołnierzem? Chwila! Oficerem. Pan powinien najlepiej wiedzieć, że rozkazy trzeba wykonywać. Wydała mi je wasza ludzka radna. Będę wykonywał rozkazy, taka jest moja praca. A jak się panu nie podoba, to proszę przejść na emeryturę, bo chyba się nie nadaje pan do wojska, komandorze. Proszę to sobie zapamiętać. A teraz przepraszam, mam kolonię do obronienia.– po wszystkim wciągnął głęboko powietrze i ruszył, by dopilnować wszystkiego osobiście.
Przeklęty ignorant. Jakim cudem on stał się komandorem?!
Niestety, sytuacja się pogorszyła. Bynajmniej, to nie byli Zbieracze, ale zombie. Wyciągnął swój pistolet maszynowy, sprawdził chłodziwo.
- Komandorze, dowodzicie stąd. – rozkazał i ruszył na zewnątrz by wspomóc żołnierzy Przymierza. Obecność Widma na pewno polepszy morale. A Cole? Niech sobie robi, co chce.
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Attyka Beta -> Roanoke

9 sie 2012, o 16:44

Lilian
Pani Johnson z piskiem padła na ziemię, przygnieciona dodatkowo niewielkim ciężarem Lilian. Odruchowo zasłoniła twarz rękoma, kompletnie nie wiedząc co teraz ma zrobić. Już biegł w ich stronę już jeden ze Zbieraczy, lecz oberwał od strzału Lilian, dodatkowe pociski wystrzelili w niego żołnierze. Pani Doktor odeskortowana przez Franka Thompson na pokład była ostatnim, brakującym pasażerem. Statek odpalił silniki, wzniósł się do góry jak pozostałe trzy. Teraz nastąpiła długa chwila oczekiwania na pozwolenie do startu. Zbieracze, choć padali trafieni przez pociski, wciąż napierali na nich. Grupka, która oberwała od granatu odłamkowego, rozleciała się na kawałeczki, zdobiąc swoimi odnóżami i korpusem kilkunastu żołnierzy. Breja cuchnęła przeraźliwie. Liberty z przerażeniem mógł stwierdzić, że chociaż wystrzelił w Zwiastune cały magazynek, ten nawet nie został draśnięty.
- Jestem Zwiastunem waszej doskonałości...
To... to mówiło! Głos pełen powagi i trwogi odbijał się w uszach każdego. Wystrzelona przez dziwadło rakieta trafiła w ścianę. Gdyby nie szybka reakcja Lilian, zostałaby cała przygnieciona, a tak to tylko utknęła jej lewa noga, uniemożliwiając jakikolwiek ruch oraz wystawiając panią sierżant na ostrzał Zbieraczy.
- Tu McMillan. Jesteśmy pod ostrzałem. Próbujemy się do was przedrzeć, jednak oni się mnożą!
Słyszał w odpowiedzi nie tylko głos kapitana, ale i strzały. Zwiastu był coraz bliżej. Z niezadowoleniem należało odnotować straty nie tylko po stronie Żniwiarzy. Zdawało się, że minęły wieki nim usłyszeli w komunikatorze:
- Zgoda na ewakuacje potwierdzona. Prom pierwszy gotowy do startu. Proszę wydać polecenie odlotu.


Wilson i Flesh
- Najlepsi inżynierowie zajmują się już działkami, sir.
Usłyszał w odpowiedzi Wilson. Tak jak sobie liczył, na górze wieżyczek rozstawił się specjalny oddział strzelców, który siał spustoszenie w szeregach zombie. Za wsparcie ogniowe z góry służyły także działka z promu oraz strzelcy na jego pokładzie. Niestety, większa ich część dzięki nadludzkiej szybkości oraz zwinności, docierała do żołnierzy broniących wieżyczki. Rzucali się na nich, próbując powali i rozszarpać. Przypominali ohydne, łaknące krwi bestie. Nie wystarczył jeden pocisk, aby powstrzymać zombie. Należało ich wystrzelić co najmniej trzy, a jeszcze skuteczne było rozłupanie głowy o ziemię, co czynili niektórzy żołnierze. Obecność Widma jak słusznie stwierdził wpłynęła mobilizująco na całość. Widzieli, że Flash walczy razem z nimi, powalając zombie.
- Nie odzywa się, sir. Brak łączności.
Uzyskał w odpowiedzi na temat obecnego położenia Marudera. W pewnej chwili Wilson, który doczekał się nawet składanego krzesełka, dostrzegł jak plansza przed nim zapala się jasnym światłem. Przed jego oczyma ukazała się hologramowa mapka okolicy oraz nieba. Poszczególne sygnatury lokalizowały promy ewakuacyjne oraz działka. Były także naniesione na mapy okolice, w których znajdowali się zombie i zbieracze oraz nieznana nikomu plama, w której rozpoznał położenie Norada. On także otoczony był przez zombie.
- Uwaga! Ewakuacja potwierdzona. Promy gotowe do startu. Proszę aktywować działka oraz wyznaczyć cel.
Nie trzeba było być technologicznym geniuszem, aby zauważyć, jak należy obchodzić się z planszą. Wystarczyło wskazać cel, a pociski zmiotą wszystko na swojej drodze bądź przestrzelą dziurę w przestrzeni, umożliwiającą ewakuacje promów. Pytanie co wybierze Wilson?
Flash w pewnym momencie musiał przyznać, że kolejną zastrzeloną istotą nie był zombie a zbieracz. Ni stąd ni zowąd, wśród zombie pojawiły się przedstawiciele rasy zza przekaźnika Omega 4.
Wilson Cole
Awatar użytkownika
Posty: 185
Rejestracja: 10 cze 2012, o 17:41
Miano: Wilson Cole
Wiek: 39
Klasa: żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Emeryt
Postać główna: Konrad Strauss
Lokalizacja: Cytadela
Status: ex-Przymierze
Kredyty: 16.905
Medals:

Re: Attyka Beta -> Roanoke

12 sie 2012, o 19:08

Cole nie zdziwił się reakcji Widma i teraz był pewien, że salarianina jest pozbawiony wyobraźni. Niestety Wilson, gdyby sztywno trzymał się wszelkich wytycznych poleceń, to już dawno byłby martwy. Był tym oficerem pozbawionym pokory, który z kilka razy okazał niesubordynację. Dlaczego więc wciąż służył, zamiast zostać zwolnionym dyscyplinarnie? Bo robił to w sytuacjach kryzysowych, które trafnie ocenił, a dowództwo nie. Dlatego go nie wyrzucono, ale też nie pochwalono. Ośmieszył Flotę, ale uratował ludzi i dzięki temu dalej był oficerem, ale go zdegradowano.
- Dowódcy drużyn, osłaniać siebie wzajemnie. Ściągać te paskudy, kiedy jeszcze się wspinają po rusztowaniach - kierował żołnierzami Cole, patrząc na obrazy z kamer. Wiadomość o braku łączności z pojazdem, była niezbyt budująca.
- Jak jest brak łączności, to ją ustal - odpowiedział i spojrzał na holograficzną planszę, która się przed nim pokazała na stole. Obraz pokazywał teren, na którym uwzględniono jednocześnie kolonię, ich obecne położenie i miejsce, gdzie rozbił się Norad. Dobrze to świadczyło, o ich możliwościach taktycznych, ale kiepsko ze względu na ilość czerwonych punktów na planszy. Kiedy pojawiła się taka możliwość, to wybrał jedno z działek i dotknął palcem obraz okrętu Zbieraczy, a zwłaszcza szczelin miedzy czymś, co miało robić za grubszą warstwę ochronną. Z drugim działkiem już sytuacja nie była taka prosta, bo tutaj już próbował wejść w dodatkowe opcje. Starał się wejść w system kontroli ognia i ustalić drogę, jaką miały przebyć wystrzeliwane pociski. Na czerwonej plamie przed bunkrem przejechał palcem, robiąc niepełny, półokrąg i potem skierował ogień na pancernik wroga.
- Do startujących promów, mówi komandor Cole. Nakazuję natychmiastowy start.
To był prosty wybór dla Wilsona, odrobinę przerzedzić szeregi wroga tutaj, a potem ciągły ogień na Pancernik, w słabe miejsca konstrukcji. Norad miał na pokładzie mnóstwo rannych, ale to byli dobrze wyszkoleni ludzie i znajdowali się tam wszyscy oficerowie dowódczy, mający pod komendą 3/4 kompanii Marines i do tego personel ochrony, oraz jeżeli dobrze słyszał z nowych plotek, to też żandarmeria leciała z nimi w tą podróż. Mnóstwo personelu bojowego, a on miał tu ledwie trzy własne drużyny, dwie drużyny od McMilliana i garstkę ochotników.
- Wy dwaj - wskazał na tych ochotników, którym nie wyznaczył żadnej roli - Poszukajcie sobie karabiny i pochłaniacze. Jesteście teraz strażą bunkra i pilnujecie, by drzwi od niego nie przekroczyła żadna paskuda. Uważajcie jednak na naszych.
On sam ściągnął karabin z pleców, odbezpieczył i położył na krześle, na którym jeszcze nie zdążył usiąść. Stał cały czas przed mapą i wgapiał się w nią, obserwując jak promy będą lecieć. Promy z tym cennym ładunkiem i jedną z jego drużyn.
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Attyka Beta -> Roanoke

12 sie 2012, o 20:54

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Flash
Awatar użytkownika
Posty: 42
Rejestracja: 18 cze 2012, o 11:03
Miano: Brassus Nikeon
Wiek: 27
Klasa: Szpieg
Rasa: Salarianin
Zawód: Widmo
Postać główna: Lewis "Boom" McMillan
Kredyty: 30.000

Re: Attyka Beta -> Roanoke

13 sie 2012, o 10:00

Sytuacja nie jest za dobra. – pomyślał Flash, stojąc w środku walki. Zombie nie były zbyt przyjemnymi przeciwnikami. Zaczynając od faktu ich pochodzenia, przecież to w końcu byli ludzie, po ich ataki. Gryzienie, powalanie, atak łapami. Ogarnij się! – przemknęło mu przez myśl, gdy odskoczył właśnie od jednego, pociągając mu na do widzenia serię po głowie. Nie był sam, na szczęście.
- Uważajcie na swoje perymetry! Postarajcie się, by do was niedoszli! – zakomenderował, samemu zajmując miejsce przy jakiejś grupce żołnierzy. Ustawił sondę obronną – na pewno nie zaszkodzi. Jak zawsze w takiej sytuacji, nie wiadomo jak płynął czas. Czy walczyli już chwilę? A może godziny. To nie ważne.
- Niedługo pojawi się tu flota Przymierza! Musimy trochę jeszcze wytrzymać! – zakrzyknął głośno. Nie wiedział, czy tak faktycznie się stanie. Jednak w ich sytuacji każdy przypływ morale mógł być zbawienny. Po dłuższym czasie Widmo dostrzegł wśród atakujących już nie tylko zombie, a Zbieraczy! Zatem zaczął się główny szturm.
- Zbieracze głównym celem! – rozkazał krótko i sam obrał taki cel. Oczywiście, co chwilę miotał w nich przeciążeniem aby ich po prostu porazić i zatrzymać na tą chwilę. Ta chwila wystarcza, by dostali postrzał w głowę. Jeśli zaszła potrzeba, użył też kamuflażu taktycznego, żeby wyeliminować bezpośrednie zagrożenie.
Wilson Cole
Awatar użytkownika
Posty: 185
Rejestracja: 10 cze 2012, o 17:41
Miano: Wilson Cole
Wiek: 39
Klasa: żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Emeryt
Postać główna: Konrad Strauss
Lokalizacja: Cytadela
Status: ex-Przymierze
Kredyty: 16.905
Medals:

Re: Attyka Beta -> Roanoke

13 sie 2012, o 15:37

Lillian

Zaraz, kiedy ostatnia eskortowana osoba znalazła się na promie, Frank wskoczył również do środka i przez otwarte wrota ładowni, ciskał Rzutami biotycznymi w Zbieraczy. Biotyk przekazał też, że to już wszyscy.
Słysząc to, plutonowy zaczął wydawać polecenia odwrotu dla inżyniera i snajpera, który ze swoim karabinem niewiele zdziałał, przeciwko wytrzymalszemu Zbieraczowi.
- Ma silne tarcze ochronne, albo bariery. Ostrzelaj go Brave! - polecił biegnący do promu Liberty. Kowalski podbiegł do Lillian i klęcząc zaczął odgarniać kamienie, by wyswobodzić nogę kobiety.
- Minutka i uciekamy do promu.
Chroniący odwrót pozostali więc Braveheart, który strzelał do świecącego Zbieracza i dowódca Blacksmith, który na przemian podpalał przeciwników i celnymi strzałami zabijał ich, kiedy płonęli.
- A chrzanić to! - mruknął Braveheart, kiedy wystrzelał cały pochłaniacz. Schował karabin za plecy i wyciągnął Granatnik. Wycelował w Zbieracza i zaczął w niego strzelać ogniem ciągłym, patrząc jak na przeciwnika lecą granaty.
Na tyłach Thompson i Liberty również nie próżnowali, bo z promu atakowali nacierających wrogów.
Pozostało jedynie zająć się unieruchomioną sierżant Porter i wtedy wszyscy mogliby się stąd wynieść.
- Porter, Kowalski. Ja was nie popędzam - powiedział plutonowy, nie przerywając ostrzału.
Lillian Porter
Awatar użytkownika
Posty: 164
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:10
Wiek: 24
Klasa: szturmowiec
Rasa: człowiek
Zawód: żołnierz Przymierza
Kredyty: 45.000

Re: Attyka Beta -> Roanoke

13 sie 2012, o 16:11

Zauważyła Zbieracza, który wyglądem różnił się od pozostałych. Nie było pocieszające ani to, że wydawał się odporny na ich ataki, ani to, że wydał z siebie przerażający głos, nazywając się Zwiastunem. Nie było czasu na zastanawianie się nad tym wszystkim, choć Lillian na chwilę zamurowało, gdy była świadkiem tego wszystkiego. Pewnie przez tę sekundę nieuwagi nie zdążyła do końca uskoczyć przed zwalającą się na nią ścianą. To zaskoczyło ją chyba jeszcze bardziej, niż gadające, świecące dziwadło. Było… zbyt normalne.
Padła na ziemię, a kiedy próbowała się ruszyć, zauważyła, że jej noga utknęła. Nic nie chroniło jej dostatecznie dobrze przed atakami, ale starała się nie panikować. Podążyła za swoją pierwszą myślą i szybko uruchomiła Umocnienie, które chyba jako jedyne mogło teraz uchować jej skórę w jako takim porządku.
Strzelanie w takim momencie nieco mijało się z celem, wpierw musiała uwolnić nogę. Rękami starała zrzucać gruz, ale pozycja, w której się znajdowała, jej tego nie ułatwiała. Nieco zrozpaczonym tonem odezwała się:
- Um, jacyś chętni do pomocy?
Na szczęście szybko pojawił się Kowalski, który użyczył swoich rąk do pracy. Lil’ starała się zasłonić go, by nie narazić na ostrzał tylko dlatego, że jej się nie poszczęściło. Może Umocnienie da radę. W dwójkę szło im znacznie lepiej, przy czym blondynka starała się mieć szeroko otwarte oczy i w razie zagrożenia reagować oddawaniem strzału w kierunku atakujących.
Jeśli udało im się oswobodzić dziewczynę, wstała i poklepawszy inżyniera po ramieniu, ruszyła w stronę promu, puszczając Kowalskiego przodem. Sprawnie cofając się i strzelając, od czasu do czasu przy użyciu Rzezi, do wrogów. Braveheart zdawał się radzić sobie z tak zwanym „Zwiastunem”. Rzuciła jeszcze trochę radośniejszym głosem do Blacksmitha:
- Skoro zapraszasz, to idziemy.
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Attyka Beta -> Roanoke

14 sie 2012, o 18:36

Wyświetl wiadomość pozafabularną

- Przejmuję kontrolę...
Zwiastun ni stąd ni zowąd wyrósł przed Flashem. Skóra Zbieracza zaczęła świecić, przypominając lawę lejącą się po skałach. Zaatakował, a Widmu zabrakło pochłaniaczy ciepła aby rozstrzelić to coś. Z pomocą musieli przyjść stojący w bliskiej odległości marines, osłaniając go i dając czas na przeładowanie. Wspólnie wykończyli Zwiastuna. Jeden, mimo zmiażdżonej ręki uśmiechał się z triumfem, na który i tak było za wszędzie, gdyż zombie napierały zaciekle, wspierane przez kolejnych Zbieraczy. Ciężko było oszacować ilu ich zginęło w tej potyczce. Widmo otaczały odgłosy wystrzałów, widział krew oraz flaki, którego ciężko było zidentyfikować czy ludzkie czy też tego czegoś. Mimo to walczyli. Ludzie byli zbyt uparci, aby się poddać. Zbyt zafascynowali dokonaniami pierwszego ludzkiego widma, aby być od niego gorszymi.

Wilson widział jak pierwszy prom podrywa się do góry i bezpieczne wznosi coraz wyżej. Sygnatura uważnie rejestrowała lot. Widział także oraz słyszał wystrzały działek, obserwując na mapie uderzenia w wielki pancernik Zbieraczy. Niestety, tego czy zadał jakiekolwiek obrażenia, szkody pozostało tylko domysłem. Dwójka cywili spojrzała po sobie ze zdumieniem. Mimo to, w przypływie adrenaliny a także tej całej chwili, dorwali się do dwóch karabinów szturmowych, obejmując wartę przy drzwiach. Drżały im ręce, nogi, pot lał się po skroniach, lecz stali tam i czekali w ich odczuciu na śmierci. W duszy zdążyli pożegnać się z bliskimi.

Granatnik był dobrym rozwiązaniem. Dwie serie wystarczyło, aby zlikwidować Zwiastuna. Odsunął się on niemalże na Lilian. Leżał obok niej, jego ciało wciąż tliło się złotawą poświatą. Kobieta dałaby sobie rękę uciąć, że słyszy jak jeszcze mówi
- Opuszczam ciało...
Kowalski pomógł jej wyswobodzić się z gruzu. Osłaniany przez jej dość celne strzały, raz dwa wyciągnął panią sierżant. Niestety, miała dość paskudnie złamaną nogę i choć mogła iść o własnych siłach, to każdy krok powodował niewyobrażalny ból oraz najczęściej kończył się zaciskaniem zębów. Poganiano Lilian, gdyż trzeci prom czekał na nich wciąż na lądowisku.
- Zmiana planów! Niech trzeci startuje zaraz po pierwszym, drugi ma się cofnąć i ich stąd zabrać wraz z obecnym na pokładzie personelem naukowym. Nie będę ryzykować tych obiektów i pani doktor dla oddziału Przymierza
Głos kapitana McMillan przerywany strzałami odezwał się w komunikatorze drużyny Lilian. Chcąc nie chcąc, został on wysłuchany. Zaraz po pierwszym promie w górę wzbił się trzeci, zwalniając miejsce na lądowisku dla drugiego. Ten osiadł, a Lilian wraz z kompanią mogła spokojnie wejść na jego pokład. Kilku naukowców doskoczyło do pani sierżant, aplikując medi-żel oraz nastawiając kość. Widziała pobojowisko, na którym walały się szczątki zombie a także ludzie.

Ledwo w górę wzniósł się trzeci prom, idąc w ślad za pierwszym z zamiarem opuszczenia orbity, a potężny huk słyszalny był w każdym zakątku Roanoke. Pancernik wystrzelił, strącając na ziemię zarówno pierwszy, jak i drugi prom. Oba próbowały jeszcze walczyć, lecz nie utrzymały się w powietrzu. Rozbiły się, pozostał po nich ledwie unoszący się w powietrzu dym. Dziwne było to uczucie, że sierżant Porter a także jej kompania zawdzięczają życie kapitanowi McMillanowi.
Wilson widział na konsoli jak miast drugiego, do lotu podrywa się trzeci prom. On i pierwszy lecą dość szybko, bezpiecznie, do chwili aż nie zamigotała ostrzegawczo sygnatura pancernika Zbieraczy oraz nie poleciały pociski w ich stronę. Oba promy zostały odstrzelone. Drugi nie wystartował.

- Wstrzymać ewakuacje! WSTRZYMAĆ!
Darł się McMillan. Zagłuszały go strzały, wybuchy, krzyki towarzyszy broni. Biegł on mimo naporu zombie w środku kolonii ku lotnisku. Personel obecny na pokładzie drugiego promu zaczął się niepokoić. Szeptał coś między sobą. Pilot odskoczył od sterów i zaczął pośpiesznie rozdawać naukowcom broń. Nie patrzył czy ktoś umie się nią posługiwać czy nie, wciskał na siłę w rękę pistolet, karabin, strzelbę. Nie zamierzał tutaj umierać, miał żonę i malutką córeczkę. Chciał wychować ją, przekazać wartości, w przyszłości być dumnym jak wstąpi ona do Przymierza Układów. Zombie jednak zaatakować prom, który z banalną łatwością otoczyły, zaczęły się wycofywać.

Drzwi do bunkra wyleciały z zawiasów. Wpadło do środka kilku Zbieraczy, zmuszając zarówno dwóch cywili jak i Wilsona do strzału. Flash nie wiele mógł pomóc, choć widział jak Zbieracze pomału przedzierają się do bunkra. Sam był otoczony, spychany coraz bardziej. Rozwalone czoło, pęknięta para żeber, liczne stłuczenia to jeszcze było nic, wszak Widmo spodziewało się, że może skończyć o wiele gorzej. Wilson z trudem dawał sobie radę z utrzymaniem się. Zajęty walką o przeżycie, nie zauważył jak mapę zapełniło kilkanaście punktów sygnalizujących pojawienie się nowych statków. Na moment stracił oddech po kolejnym, silnym odepchnięciu biotycznym.

Pancernik Zbieraczy poderwał się naglę z ziemi. Bez przeszkód, a także z zaskakującą szybkością opuścił on Roanoke. W powietrzu, ostrzeliwać próbowało go kilku myśliwców Przymierza, lecz z marnym skutkiem. Zniknął on im sprzed nosa, a Ci, którzy próbowali go jeszcze dogonić, marnie kończyli. Jednostki Przymierza Układów wylądowały. Wyskoczyli z nich żołnierze, inżynierowie, szturmowcy. Zajęli się tępieniem ostatnich, wciąż jeszcze żyjących zombie, przechylając na ich stronę szalę zwycięstwa choć było ono dość marne - stracili okazy, stracili panią doktor Johnson, a pancernik Zbieraczy jak widać nie odniósł żadnych strat po potyczce. Zostawieni Zbieracze nie opierali się długo.
- Do wszystkich ocalałych! Mówi major Beckett. Podajcie swoje położenie. Wsparcie oraz personel medyczny w drodze.
Zarówno Wilson, Flash, jak i Lilian zobaczyli w końcu twarze ludzi, żołnierzy z Przymierza, a nie Zbieracze bądź zombie.

Grupy inżynierów oraz kilku medyków zajęło się Noradem. Pobieżna pomoc oraz naprawa umożliwi mu dotarcie do Cytadeli, gdzie jednak zmuszony stacjonować do najmniej dwa tygodnie w celu usunięcia wszystkich usterek.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Lillian Porter
Awatar użytkownika
Posty: 164
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:10
Wiek: 24
Klasa: szturmowiec
Rasa: człowiek
Zawód: żołnierz Przymierza
Kredyty: 45.000

Re: Attyka Beta -> Roanoke

16 sie 2012, o 12:38

Szok widocznie chwilowo osłabił jej zmysły, bo dopiero, gdy wstała spod gruzu, odezwał się potworny ból w nodze. Z każdym krokiem się pogarszał, ale adrenalina podpowiadała, że nie czas na mazgajstwo, tylko ratowanie życia. Szczególnie, że jej kolegom nie widziało się oczekiwanie na nią zbyt długo.
Tak samo zresztą myślał McMillan i nie mogła go winić za to, że ważniejsze od blond żołnierki były dla niego okazy i pani doktor. Choć… właściwie to odrobinę go winiła. Nie wiedziała, że zaraz jej złość wyparuje, a ją samą niemal znokautuje to, co się stanie i myśl o tym, jak człowieka może spotkać szczęście w nieszczęściu.
Doszła do promu. Gdyby nie miała na sobie hełmu, zgromadzeni żołnierze zauważyliby jej przepraszającą minę. Nie chciała, aby ktokolwiek nadstawiał za nią karku, ale taka to była robota i była w sumie pewna, że jej kajanie się jest trochę na wyrost, bo nikt nie będzie miał do niej pretensji. Tym bardziej po tym, co się zaraz stanie.
Zdjęła hełm i dała się obskoczyć przez naukowców chcących ulżyć jej w cierpieniu. Miała mocno zaciśnięte zęby i powieki, ból nie był przyjemny. Choć to było zadziwiające w przypadku szturmowca, rzadko zdarzało jej się obrywać, więc zwyczajnie nie była przyzwyczajona do złamanych kończyn. Dopiero, gdy zaaplikowano jej medi-żel, trochę odetchnęła. Nie na długo, bo komuś przyszło do głowy, żeby nastawić jej kość. W szoku wydobył się z niej tylko warkliwy ryk, zaciśnięta pięścią uderzyła w ławkę, na której siedziała, na szczęście naukowca – nie w niego.
Obróciła twarz i nagle jej ból zszedł na drugi plan. Widok był porażający. Przez szybę widziała martwych żołnierzy, naukowców i wstrętne truchła zombie, czyli tak naprawdę… cywilów. Kim byli ci, którzy zamieniali niewinne osoby w potwory, które następnie bezmyślnie atakowały ludzi, jakimi kiedyś sami byli?
I wtedy stało się TO. Dwa promy, które wystartowały przed tym obecnie zajętym przez drużynę Lillian, zostały trafione i rozbiły się, nie dając raczej szans na przetrwanie ich pasażerom… Lil’ przykleiła się rękoma do szyby, nie mogąc uwierzyć w to, co zobaczyła. Nie mogąc zrozumieć, że doktor Johnson, którą przed kilkoma? kilkunastoma? minutami ochraniała, zginęła tak bezsensownie. Że to, dla czego ludzie tracili tu życie, przepadło. Że ją i drużynę uratowała jej złamana noga. Jej palce powoli zaczęły się zsuwać po szybie, w głowie huczało. Jej sarnie, przerażone oczy i z niedowierzaniem otwarta buzia doskonale wyrażały to, jak się teraz czuła, choć sama nie była w stanie tego nazwać. Nie wypowiedziała nawet słowa.
Ale tak naprawdę trwało to chwilę. Zombie zaatakowały prom i trzeba było się bronić. Dość szybko pojawiły się posiłki Przymierza… choć „szybko” było w tej sytuacji bardzo raniące. Dla wielu było za późno, a dla niej za wcześnie, by mogła się cieszyć, że jej się udało.
Siedziała na ziemi, z wyprostowaną złamaną nogą i odchyloną do tyłu głową, kiedy dotarła do nich pomoc. Nie miała nic nikomu do powiedzenia, była po prostu cholernie zmęczona. Czasem tylko błyskała w jej umyśle krótka, smutna myśl: „Ciekawe, czy Andy przeżył.”
Wilson Cole
Awatar użytkownika
Posty: 185
Rejestracja: 10 cze 2012, o 17:41
Miano: Wilson Cole
Wiek: 39
Klasa: żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Emeryt
Postać główna: Konrad Strauss
Lokalizacja: Cytadela
Status: ex-Przymierze
Kredyty: 16.905
Medals:

Re: Attyka Beta -> Roanoke

16 sie 2012, o 21:12

Wszystko, co się działo, to był jeden wielki chaos. W jednym momencie oblegani byli przez przeważające siły wroga, a w drugim Zbieracze się wycofali. No może nie było to do końca adekwatne, bo wycofał się jedynie ich pancernik, a ich siły naziemne dalej walczyły. Wilson to widział na holograficznej mapie, a kiedy wpakował się do bunkra robale, to musiał pomagać w dezynfekcji. Był też świadkiem, jak przez wszechobecną głupotę, stracili wszystko. Wszystko! Zarówno doktor, która badała te stwory, jak i same okazy.
Wszystko poszło na marne. Po zaciętej walce, pozostały im jedynie resztki do zbadania. Resztki, a nie nienaruszone humanoidy!
To była klapa. Kompletna, na całej linii.
Pierwszą rzeczą, którą zrobił kiedy skończyły się walki, to zaczął przeliczać straty w ludziach. Siedział przed holograficzną planszą w bunkrze, tuż obok swojego M-8 i podpierając głowę pięścią, myślał tylko o jednym: kto jest za to wszystko odpowiedzialny? To była jego wina, bo za mało zrobił. Powinien zabrać wszystkich na Norada, zamiast spędzać na planecie dodatkowe godziny. Powinien wyjaśnić wszystko, dlaczego nie powinni tutaj zostawać, ale czy ktokolwiek go słuchał? Był tylko oficerem, któremu w nagrodę podcięto skrzydła i na dodatek wywleczono siłą z środowiska, gdzie potrafił sprawować lepszą kontrolę nad wszystkim. Wywleczono go z okrętu wojennego.

Trzeba przyznać, że kanał pierwszej drużyny w mig zapełnił się wyzwiskami i obelgami. Wszyscy, jak jeden mąż, zaczęli złorzeczyć i mówić, że rozkazy ich były inne. Został im jednak inny prom i to właśnie jego zaczęli bronić, bo to właśnie on był ich biletem z tej planety. Potem jednak wszystko się zmieniło, kiedy oba promy zostały zestrzelone. To była masakra. Masakryczna. Musieli bronić lądowiska, co ułatwiali im nieco naukowcy. Co prawda chyba pierwszy raz w życiu mieli broń w rękach, ale dali sobie radę. Potem pojawiły się siły Przymierza, a Zbieracze się wynieśli. Pozostawało więc policzyć straty i wynosić się z planety.
Do Lillian, która była opatrywana, podeszli po kolei chyba wszyscy członkowie drużyny, po kolei ściskając ją, szturchając w napierśnik, czy poklepując po ramieniu.
- Jak tam noga, co nas uratowała? - zapytał Frank, a zaraz po tych słowach, został odepchnięty na bok, prze Bravehearta.
- Dziewczyna na spółkę z tym burakiem McMillianem skórę nam uratowała.
- Panowie, panowie! - wszedł im w słowo Liberty, robiąc uspokajający gest rękoma - Proponuję libację na Noradzie, jak tylko zaholują go na orbitę. Co wy na to?
Nie trzeba było wiele mówić, bo wszyscy byli za i okazali to dosyć żywiołowo i energicznie.
- Dobra ludzie. Poszli wszyscy won, bo tlen jej zabieracie - odezwał się Blacksmith, stając przed panią sierżant - Teraz już ciebie nie wypuścimy. Jesteś naszym talizmanem.
Flash
Awatar użytkownika
Posty: 42
Rejestracja: 18 cze 2012, o 11:03
Miano: Brassus Nikeon
Wiek: 27
Klasa: Szpieg
Rasa: Salarianin
Zawód: Widmo
Postać główna: Lewis "Boom" McMillan
Kredyty: 30.000

Re: Attyka Beta -> Roanoke

18 sie 2012, o 11:29

Całe to piekło dobiegło wreszcie końca. Szczęśliwego? Jedni powiedzieliby, że tak. W końcu żyją. Przetrwali atak Zbieraczy… Jako pierwsi? Sam Flash jednak nie postrzegał tak. No dobra, kłamstwem byłoby stwierdzenie, że nie czuł radości. Przemknęła przez niego ta iskierka, dla faktu, że żyje. Po chwili jednak zdał sobie sprawę, że to fatalne zakończenie. Stracili wszystko, o co walczyli. Nie udało mu się wykonać misji. Mówiąc krótko – poniósł porażkę. Schował powoli swoją broń, wodząc wzrokiem po całym pobojowisku. On, Sur’Kesh Maras Tarth Joulus Brassus Nikeon, były członek OZS, ten, który przeżył Virmir, obecnie Widmo! Przegrał. Żołnierze cieszyli się. Nic dziwnego, na pewno nie miał im tego za złe. Zrobili wszystko co w ich mocy. Jednak… Zawiódł. Ta myśl cały czas dręczyła jego płazią głowę. Gdzie popełniłem błąd? Może gdybym podjął inne decyzje?
Dotarł powoli do wejścia do bunkra i usiadł obok ciężko, jak na salarianina. Obrażenia po walce dawały znać o sobie, także kilka jęknięć i stęknięć wydobyło się z porucznika. O dziwo, zdecydowanie wolałby bieg wydarzeń, gdzie doktor i jej badania docierają do Przymierza, a on sam by zginął. Może i nie egzystowałby już na tym świecie, jednak swoje zadanie dociągnąłby do końca, a teraz? Westchnął głęboko i przymknął oczy. Powinienem zbierać muszelki.
Zaczekał tak aż nadejdzie medi-żel i pomoc. Nie mówił już za dużo, nie mógł pogodzić się z faktem, że zawiódł.

Wróć do „Galaktyka”