Pierwsze spotkanie zbieraniny gnatów do wynajęcia, która miała zostać sklecona w jednolitą drużynę zawsze były jak to. Wzajemna obserwacja, ocena profesjonalizmu, poznanie umiejętności albo jedzenie kaczki. Curio nie był wyjątkiem i z ciekawością wpatrywał się w ekipę, która zebrała się tego pamiętnego wieczoru w Astarte. Karajev wyglądał na porządnego chłopa. Mila mówiła, że to domena jakichś tam ‘Słowian’, o których też padło z ust Strikera. Nie miałby problemu napić się z typem ale, no właśnie. Nie picie a robota na nich czekała. Po pochwałach i odznaczeniach, o których Curio słyszał z wiadomości, nie wątpił w odpowiednie nastawienie i umiejętności żołnierza. Raczej co robił żołdak Przymierza na tego typu robocie? Nie wspominając już o miejscu spotkania. Od kiedy to Przymierze Systemów wysyła swoich na dodatkowe robótki? A może jest na urlopie? I jak bardzo… Regulaminowym był? Crassusowi nie widziało się ustalanie żadnych łańcuchów dowodzenia i doktryn wyjętych z… Właśnie stamtąd.
Isha była tutaj najbardziej wygrzana, tu nie było wątpliwości. Niekulturalnym było pytanie o wiek ale na tyle, na ile Curio znał asari to D’Veve musiała być względnie młoda. Buzującą energię podpisywał pod to oraz naturalna biotykę. Za cholerę nie wiedział ile żrą asari ale jego chorwacka przyjaciółka wchłaniała jedzenia za dwoje. To może i Isha waliła ciągle jakieś energetyki? Nieco chaotyczna w swoim zachowaniu ale nie przeszkadzało to turianinowi za bardzo. Przynajmniej na razie, dopóki w powietrzu nie świstały pociski.
Striker był największą zagadką z trójki czekającej już w barze. Jego nonszalancja i pewność siebie była albo wynikiem doświadczenia i znajomości, albo skrajna głupotą. Curio spotykał na swojej drodze podobnych do Charlesa i zawsze okazywali się jednym z dwóch. Odwalali swoją robotę koncertowo lub spierdalali wszystko jak tylko sytuacja zacznie się sypać i nie ma miejsca na pozory. Tak jak w przypadku pozostałej dwójki czas pokaże, z jakiej gliny został ulepiony.
Widząc, że Isha zmierza ku niemu w celu wykonania obiecanego selfie, Crassus zrobił kobiecie nieco miejsca. Objęty i wciągnięty w kadr, wskazał palcem wskazującym swojej trójpalczastej dłoni na logo firmy widniejące na pancerzu i wyszczerzył się do zdjęcia, rozsuwając nieco żuwaczki. Może Isha będzie wrzucać focię na jakieś media społecznościowe to darmowa reklama nie zaszkodzi.
Słysząc swoje imię wspomniane przez Milę i to w kontekście nerda zestawione z Exilem - Piwniczakiem, turianin przewrócił oczyma i westchnąwszy ciężko dorzucił do historii:
- Piwniczak czy nie, przejął kontrolę nad Cytadelą na parę ładnych godzin. Znam tylko dwa przypadki, kiedy takie coś miało miejsce. I jednym z nich był on. - Crassus mówił zupełnie poważnie. Cieszył się z sukcesu, który tam odnieśli i choć to on pociągnął spust, czuł pewną dozę respektu do hakera. - Pewnie wiele można byłoby się od typa dowiedzieć, gdyby nie był szaleńcem. Nie było opcji, podłączony kablami do kontroli stacji stanowił za duże zagrożenie. - dodał a propos ‘skończenia tej farsy’.
- No ale! Co było to było, dobrze, że się skończyło…O kurwa. - Curio zesztywniał kiedy jego wzrok napotkał nadchodzącą, masywną sylwetkę. Prawa dłoń w pierwszym odruchu sięgnęła do tyłu, po broń, ale Crassus powstrzymał się w pół ruchu. Szansa przypadkowe pojawienie się yahga w tym miejscu o tym czasie było wręcz nierealne. Turianin lubił spędzać czas grzebiąc w Extranecie i poczytał sobie to i owo o tej prymitywnej, jego zdaniem, rasie. Kiedy yahg podszedł i przedstawił się, Curio momentalnie pobiegł wzrokiem po reszcie. Widząc kompletny brak reakcji ze strony ludzi i asari, najemnik nieco zgłupiał. Co jest, w ryj volusa? Czy wszyscy wiedzieli o yahgu tylko nie on? Ukryta kamera czy co? A może miał halucynacje? W końcu zeżarł taco nieznanego pochodzenia, Duchy tylko wiedzą co tam było.
Wtem Lyssa jak gdyby nigdy nic przeszła do odprawy, co tylko bardziej utrwaliło Curio, że coś tu było nie tak. Mimo to, skoro temat wszedł na ich zadanie, turianin skupił się w pełni na mówiącej asari. Był profesjonalistą w swoim zawodzie i skoro przybył tu wykonać robotę to była ona priorytetem. Wielki obcy nieco to utrudniał ale najemnik starał się jak mógłby wyglądać zupełnie naturalnie i nie przejmować się tym zjawiskiem.
- A dziękuję serdecznie. - odparł Karajevowi, przyjmując chętnie kawkę. Skoro ten również nie przejmował się Kiru, Curio postanowił do końca utrzymać pozory. Zamieszał ciemny płyn dokładnie i rozejrzał się po stole. Gdzie był cukier?! Mało profesjonalnym byłoby wtrącenie się w słowo Lyssie w takiej sprawie, a więc Crassus na razie pozostał cicho. Po prostu mieszkał tą kawę przez cały czas, aż do momentu, gdy mogli zadawać pytania. Przysłuchiwał się co mieli do powiedzenia jego przyszli kamraci, już w międzyczasie podnosząc się ze swojego miejsca. Oczekująca go wyprawa po cukier zaczęła się wraz ze słownym potwierdzeniem Viktora, że zapomniał o tak istotnym składniku. Curio westchnął po prostu i skinął głową. Złapał swój kubek z kawą i ruszył w kierunku baru. Wyciągnąwszy od barmana cukiernice z dekstro-odpowiednikiem popularnego na Ziemi słodziwa, Crassus wbił łyżkę i zaczął wiosłować, wrzucając horrendalne ilości dekstro-cukru do swojej kawy.
- Większość kwestii została poruszonych, to nie ma co się powtarzać. Ja tylko chciałbym zapytać, czy mamy jakiekolwiek informacje o strukturze tego całego kultu? - Curio miał już zacząć mieszać swój napój ale po krótkiej chwili refleksji dorzucił jeszcze jedną łyżkę. Teraz było dobrze. - Octavia trzyma wszystkich twardo za mordy czy istnieje szansa, że z samą Matką możemy mieć sztamę a przeszkadzać nam mogą jej wewnętrzni przeciwnicy? O ile nic ich tam wszystkich nie zeżarło.
Zadawszy swoje pytanie, turianin ruszył w drogę powrotną, popijając nieco swoją przesłodzoną kawę.
- Mmm, smoła. Zupełnie jak w wojsku. - mruknął do siebie, zadowolony z otrzymanej mikstury.