Wyświetl wiadomość pozafabularną
Hełm nie tłumił świata zewnętrznego tak, jak mogła tego oczekiwać. Co prawda nie czuła porywistego wiatru, tnącego jej policzki i napełniającego oczy łzami, lecz jego wycia, warkot silników speedera i szum zbliżających się dronów zbijały się w jeden, głośny zgiełk, z którego z trudem rozpoznawała konkretne odgłosy. Wzmocnione słowa Meery czy nieznajomego wybijały się z tego szumu, wzmacniane systemami komunikatora, ale wszystko inne budziło co najwyżej dezorientację.
Speeder przyśpieszał. Przy pewnym pułapie prędkości dla jej ciała przestało robić różnicę kilkanaście, kilkadziesiąt kilometrów na godzinę więcej czy mniej. Długa, czteropasmowa droga przed nimi wznosiła się powoli w górę, gdy wjeżdżali na oświetlony neonowym blaskiem wiadukt. Noc przykryła całunem Lirię i jedynie pomiędzy budynkami po ich prawej stronie, w oddali połyskiwała jakaś wątła łuna - pozostałość po słońcu, które schowało się za horyzontem i nie wyściubiało z niego już nosa.
- Do kogo się tak drzesz? - odkrzyknął siedzący przed nią mężczyzna, odwracając nawet w jej kierunku głowę - zaledwie na chwilę, póki przemierzali prosty odcinek trasy, nie ryzykując tym samym wpakowania ich w barierkę wiaduktu. - Załatwiasz sobie jakieś wsparcie, o którym powinienem wiedzieć?
Meera, nieświadoma jego obecności na innym kanale, odezwała się na własnym, zagłuszając to, co miał do dodania później.
- O kurde, o matko, to co mam zrobić? - żachnęła się, biorąc głęboki wdech i wydech, jakby miało jej to pomóc w uspokojeniu się. - Mam zostawić tam Widmo Kryika? Oddalacie się od jego pozycji, Widmie Östberg.
Speederem szarpnęło, gdy niespodziewanie na ich pasie znalazł się inny, porzucony pojazd naziemny. Ktokolwiek nim jechał, najwyraźniej słysząc alarm o zamknięciu strefy uznał, że ma większe szanse dostać się do schronu pieszo - lub z pomocą czegoś, co mogło unieść się nad ziemię.
Dopiero odwracając się do tyłu, dostrzegła przemykające budynki, które zostawiali za sobą. Neonowe morze falowało, zlewało się w kalejdoskop plam światła i kolorowych cieni, przyprawiając o chwilowe mdłości, wymuszając mocniejsze zaciśnięcie chwytu na jedynym gwarancie tego, że nie spadnie ku śmierci w dole - ramieniu prowadzącego mężczyzny.
Trzy drony zbliżały się nieubłaganie, niczym ogary, podchwytujące trop. Tłumiciel w jej dłoniach był lekki, mały i wygodny w obsłudze. Nawet przy takiej prędkości, przy chaotycznych ruchach okrągłych maszyn, gdy nacisnęła na spust, pocisk trafił w swój cel. Dostrzegła snop iskier padający z przodownika formacji, który zatoczył się lekko, nim runął w dół, roztrzaskując się o ziemię. Z czegokolwiek zrobione były drony, nie były zbyt wytrzymałe.
Ale były nieugięte.
Pozostałe dwa przyśpieszyły, gwałtownie dorównując im tempa i znajdując się tuż obok. Jeden z nich, jakby ucząc się na błędach sojusznika, umknął Östberg gdy ta posłała w jego kierunku pocisk. Zaszarżował, przyśpieszając w ten gwałtowny, chaotyczny sposób, który podpowiedział jej, że w środku nie mógł siedzieć żaden pilot.
A chwilę później, jego powierzchnia rozjarzyła się błyskawicą. Łańcuch przeciążeniowy przeciął powietrze, musnął jej pistolet, wspiął się po jej organicznym ramieniu i wdarł prosto do serca, wydzierając dech z jej piersi, nim nie pochłonęła ją ciemność.
W ułamek sekundy zniknął wiatr, zniknęło drżenie speedera pod jej nogami, warkot silników wypełniający głuchą ciszę. Na chwilę, jej ciało rozluźniło się lekko w swoim miejscu, na granicy między świadomością a słodkim odpływem. W tej rozmytej granicy wytyczonej gdzieś w możliwościach jej organizmu, dotarł do niej ból drugiego, żywego ramienia. Ból tak intensywny i mocny, że ocknęła się, może syknęła nawet, orientując się w przestrzeni i w tym, co działo się wokół niej.
Kierujący mężczyzna siedział wygięty w nienaturalny sposób, jedną dłonią prowadząc mknący po coraz bardziej zatłoczonej ulicy speeder, palce drugiej zaciskając na jej ramieniu w żelazny, bolesny sposób. Obcy przytrzymał ją w miejscu, gdy straciła przytomność, ale jego uścisk miał dwojakie przeznaczenie - ocucił ją szarpnięciem i bólem, w jedyny sposób, który wydawał się skuteczny w tak krótkim czasie.
- Chujowy moment sobie wybrałaś, śpiąca królewno - warknął pod nosem, częściowo w jej kierunku, częściowo śledząc wzrokiem drony, które zrównały się z nimi z lewej i prawej strony. Gdy jeden z nich rozjarzył się, tym razem nie celował w Östberg, tylko w siedzącego przed nią mężczyznę.
A zamiast ładunku obezwładniającego, z jego działa wydostała się wiązka lasera. Mężczyzna uchylił się w ostatniej chwili, a speeder skręcił gwałtownie, gdy cudem uniknął zderzenia z morderczym laserem. Zaklął tak głośno, że i bez komunikacji między nimi mogłaby to usłyszeć.
- Przynajmniej wiemy, które z nas chcą żywe - prychnął, przyśpieszając jeszcze bardziej, choć silnik ich speedera zaczął wydawać z siebie nieprzyjemne odgłosy. - Mamy kolejnych na plecach. Zamieńmy się.
Wyprostował się, nie będąc w stanie się ku niej obrócić, ale wskazując jej, by przeszła do przodu.
- Zdejmę ich szybciej.
@Emilia Östberg