Liria jest stolicą Thessii, przy tym jednym z największych "dzieł" asari. Jej pięknu jest w stanie dorównać jedynie Nos Astra, czyli kolonia asari na Illium. Wysokie budowle o eleganckich kształtach podkreślają urodziwość planety i, pomimo tego, że jest ona pokryta budynkami, widząc taki krajobraz wcale nie tęskni się do obrazu żywej natury.

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 11764
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Katakumby pod miastem

31 paź 2023, o 15:57

Wyświetl wiadomość pozafabularną Hełm nie tłumił świata zewnętrznego tak, jak mogła tego oczekiwać. Co prawda nie czuła porywistego wiatru, tnącego jej policzki i napełniającego oczy łzami, lecz jego wycia, warkot silników speedera i szum zbliżających się dronów zbijały się w jeden, głośny zgiełk, z którego z trudem rozpoznawała konkretne odgłosy. Wzmocnione słowa Meery czy nieznajomego wybijały się z tego szumu, wzmacniane systemami komunikatora, ale wszystko inne budziło co najwyżej dezorientację.
Speeder przyśpieszał. Przy pewnym pułapie prędkości dla jej ciała przestało robić różnicę kilkanaście, kilkadziesiąt kilometrów na godzinę więcej czy mniej. Długa, czteropasmowa droga przed nimi wznosiła się powoli w górę, gdy wjeżdżali na oświetlony neonowym blaskiem wiadukt. Noc przykryła całunem Lirię i jedynie pomiędzy budynkami po ich prawej stronie, w oddali połyskiwała jakaś wątła łuna - pozostałość po słońcu, które schowało się za horyzontem i nie wyściubiało z niego już nosa.
- Do kogo się tak drzesz? - odkrzyknął siedzący przed nią mężczyzna, odwracając nawet w jej kierunku głowę - zaledwie na chwilę, póki przemierzali prosty odcinek trasy, nie ryzykując tym samym wpakowania ich w barierkę wiaduktu. - Załatwiasz sobie jakieś wsparcie, o którym powinienem wiedzieć?
Meera, nieświadoma jego obecności na innym kanale, odezwała się na własnym, zagłuszając to, co miał do dodania później.
- O kurde, o matko, to co mam zrobić? - żachnęła się, biorąc głęboki wdech i wydech, jakby miało jej to pomóc w uspokojeniu się. - Mam zostawić tam Widmo Kryika? Oddalacie się od jego pozycji, Widmie Östberg.
Speederem szarpnęło, gdy niespodziewanie na ich pasie znalazł się inny, porzucony pojazd naziemny. Ktokolwiek nim jechał, najwyraźniej słysząc alarm o zamknięciu strefy uznał, że ma większe szanse dostać się do schronu pieszo - lub z pomocą czegoś, co mogło unieść się nad ziemię.
Dopiero odwracając się do tyłu, dostrzegła przemykające budynki, które zostawiali za sobą. Neonowe morze falowało, zlewało się w kalejdoskop plam światła i kolorowych cieni, przyprawiając o chwilowe mdłości, wymuszając mocniejsze zaciśnięcie chwytu na jedynym gwarancie tego, że nie spadnie ku śmierci w dole - ramieniu prowadzącego mężczyzny.
Trzy drony zbliżały się nieubłaganie, niczym ogary, podchwytujące trop. Tłumiciel w jej dłoniach był lekki, mały i wygodny w obsłudze. Nawet przy takiej prędkości, przy chaotycznych ruchach okrągłych maszyn, gdy nacisnęła na spust, pocisk trafił w swój cel. Dostrzegła snop iskier padający z przodownika formacji, który zatoczył się lekko, nim runął w dół, roztrzaskując się o ziemię. Z czegokolwiek zrobione były drony, nie były zbyt wytrzymałe.
Ale były nieugięte.
Pozostałe dwa przyśpieszyły, gwałtownie dorównując im tempa i znajdując się tuż obok. Jeden z nich, jakby ucząc się na błędach sojusznika, umknął Östberg gdy ta posłała w jego kierunku pocisk. Zaszarżował, przyśpieszając w ten gwałtowny, chaotyczny sposób, który podpowiedział jej, że w środku nie mógł siedzieć żaden pilot.
A chwilę później, jego powierzchnia rozjarzyła się błyskawicą. Łańcuch przeciążeniowy przeciął powietrze, musnął jej pistolet, wspiął się po jej organicznym ramieniu i wdarł prosto do serca, wydzierając dech z jej piersi, nim nie pochłonęła ją ciemność.
W ułamek sekundy zniknął wiatr, zniknęło drżenie speedera pod jej nogami, warkot silników wypełniający głuchą ciszę. Na chwilę, jej ciało rozluźniło się lekko w swoim miejscu, na granicy między świadomością a słodkim odpływem. W tej rozmytej granicy wytyczonej gdzieś w możliwościach jej organizmu, dotarł do niej ból drugiego, żywego ramienia. Ból tak intensywny i mocny, że ocknęła się, może syknęła nawet, orientując się w przestrzeni i w tym, co działo się wokół niej.
Kierujący mężczyzna siedział wygięty w nienaturalny sposób, jedną dłonią prowadząc mknący po coraz bardziej zatłoczonej ulicy speeder, palce drugiej zaciskając na jej ramieniu w żelazny, bolesny sposób. Obcy przytrzymał ją w miejscu, gdy straciła przytomność, ale jego uścisk miał dwojakie przeznaczenie - ocucił ją szarpnięciem i bólem, w jedyny sposób, który wydawał się skuteczny w tak krótkim czasie.
- Chujowy moment sobie wybrałaś, śpiąca królewno - warknął pod nosem, częściowo w jej kierunku, częściowo śledząc wzrokiem drony, które zrównały się z nimi z lewej i prawej strony. Gdy jeden z nich rozjarzył się, tym razem nie celował w Östberg, tylko w siedzącego przed nią mężczyznę.
A zamiast ładunku obezwładniającego, z jego działa wydostała się wiązka lasera. Mężczyzna uchylił się w ostatniej chwili, a speeder skręcił gwałtownie, gdy cudem uniknął zderzenia z morderczym laserem. Zaklął tak głośno, że i bez komunikacji między nimi mogłaby to usłyszeć.
- Przynajmniej wiemy, które z nas chcą żywe - prychnął, przyśpieszając jeszcze bardziej, choć silnik ich speedera zaczął wydawać z siebie nieprzyjemne odgłosy. - Mamy kolejnych na plecach. Zamieńmy się.
Wyprostował się, nie będąc w stanie się ku niej obrócić, ale wskazując jej, by przeszła do przodu.
- Zdejmę ich szybciej.

@Emilia Östberg
Emilia Östberg
Awatar użytkownika
Posty: 191
Rejestracja: 21 sty 2022, o 00:39
Miano: Emilia Östberg
Wiek: 31
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Widmo
Postać główna: Isha D'veve
Lokalizacja: -
Status: Status Widma w pełni przywrócony przez Radę
Kredyty: 29.750
Medals:

Re: Katakumby pod miastem

9 lis 2023, o 06:07

Wyświetl wiadomość pozafabularną Posiadanie ogona działało na nią pobudzająco i motywująco. To jest, nie żeby potrzebowała więcej pobudzenia po ostatnich wydarzeniach, ale nie było niczego, co wpędzałoby mózg na wyższe obroty, niż perspektywa tego, że jeśli jej kierowca źle skręci, lub ona źle strzeli, to wybuchną w spektakularnej (i spektakularnie bolesnej) eksplozji.
Nocna Liria może byłaby piękna z tej perspektywy, gdyby nie nadchodzące zagrożenia. Niestety dla niej, zwiedzania, radości i przyjemnych zakończeń doświadczyła poprzedniej nocy, a teraz zbierała tego konsekwencje. Na motorze z jakimś nieznajomym, goniona przez drony nieznanego (choć raczej łatwego w domyśle) pochodzenia.
- Do sprzymierzeńca - odrzekła krótko, nie zdradzając póki co tożsamości Meery - Nie liczę na zbyt dużo wsparcia w tym momencie, nie mamy komu ufać. Jesteśmy na siebie skazani przez następne kilkanaście minut - nawet, gdyby mogła zaufać siłom Cytadeli, to sprowadzanie ich tu stanowiło ryzyko. Ryzyko dyplomatyczne, ale też ryzyko tego, że Gemma spróbuje ich przechwycić i tylko nakarmi złowieszczy plan kolejnym Widmem. Zresztą, to był jej burdel.
Żachnięcie się i stres Meery byłby może nawet zabawny i uroczy przez to, jak durna była jej reakcja, gdyby nie to, że za chwilę miały paść pierwsze strzały. Z jej perspektywy, ta sytuacja zasłużyła na solidne "o boże, o kurwa".
- Najpewniej nie żyje, zostaw go! - odparła w końcu, choć te słowa nie przeszły jej wcale najłatwiej przez gardło. Nie widziała jednak wariantu, w którym wysłanie kogoś po Deriusa kończy się dobrze. Jeśli żył, nie odzyskają go. Jeśli nie żył, przechwycą ich. - Skup się na udzielaniu mi informacji o tym co nadchodzi, i poinformowaniu rządu Thessii o jebanych TERRORYSTACH, którzy ścigają mnie W TYM MOMENCIE!
Trzy drony. Potencjalnie, sześć strzałów. Mogła to zrobić, tylko musiała mieć stabilną linię strzału. Wahania w strzelaniu pistoletem, który średnio znała nie były zbyt przyjemne, ale dałaby radę.
Leciały za nią nieustępliwie, tak, jakby była uciekinierką z więzienia, ściganą przez psy myśliwskie, lub ostatnią wojowniczką dobra w cybernetycznym piekle, którą za wszelką cenę muszą dopaść. Ich niedoczekanie.
Pierwszy padł. Wystarczył jeden strzał - nie doceniła Tłumiciela, który okazał się jej nie zawieść. Nawet przy takich warunkach. Już celowała do drugiego, gdy ten nagle dziko zaszarżował, jakby jego pilot był samobójcą, lub komputerem (raczej tym drugim) i wtem wystrzelił do niej z...czegoś. Paralizatora? Może zanalizowałaby to, gdyby nie to, że padła.
Była blisko stracenia totalnie przytomności, gdy nagle poczuła dotyk - a ten zmysł, teraz oczywiście skrajnie wrażliwy, wystarczył, by ją przebudzić. Nim zdążyła zostać nazwana śpiącą królewną, przemówiła praktycznie w tym samym czasie, co on:
- To był moment, w którym rozsądny pilot by wykręcił - warknęła pod nosem, częściowo w jego kierunku, a częściowo patrząc na drony. Ręka była jeszcze sparaliżowana, gdy ona zorientowała się, że nie, teraz nie wystrzeli. Nim cokolwiek dopowiedziała, po jego stronie poleciała wiązka laserowa. Spodziewała się tego.
- Zależy im na Widmach - odpowiedziała obojętnie. Nie chciała zdradzać tej informacji, bo to nie mogło się dla niej za dobrze skończyć, ale mleko zostało już rozlane, był za sprytny i by się domyślił. - Ta maszyna potrzebuje kierowcy z nieco lepszym refleksem. Zamieńmy si- - oh, żesz kurwa, czy on musiał mieć te same pomysły i ten sam sukowaty sposób komunikowania ich?
Spróbowała szybko przesunąć się obok niego, jeśli było miejsce. Jeśli nie, przeskoczy po boku wozu, gdy on przesunie się do tyłu.
- Mów, czego potrzebujesz - rozkazała mu, przejmując kierownicę. Metalowa ręka powinna ułatwić jej zarządzanie kierownicą. - Ułożę ci grunt pod celne strzały. - komunikacja to podstawa, ale stała za tym pewna pasywno-agresywna chęć powiedzenia mu "hej, gdybyś się do mnie odzywał, to pewnie już bym to zrobiła trzy razy".
ObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 11764
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Katakumby pod miastem

29 lis 2023, o 14:40

AKCJA I
Wyświetl wiadomość pozafabularną

AKCJA II
Bogaty nieznajomy [SPALENIE] [6PA]
80% - 20% [ruch] = 60%
Rzut kością 1d100:
49

OBRAŻENIA (SPALENIE)
400

Dron [2]
Pancerz: 300 - 400 = 0

Dron [3] [ŁADUNEK TNĄCY] w Bogaty nieznajomy
50% - 20% [w ruchu] - 10% [pełne tarcze] = 20%
Rzut kością 1d100:
55

Wróć do „Liria”