Ciężko było odmówić sobie przyjemności patrzenia, jak mechy są niszczone. Zresztą, była pewna logika w pozbyciu się wroga teraz, na swoich warunkach, gdy mieli ładny punkt do przymknięcia ich, aniżeli walczeniu gdzieś później, dalej, w panice i na o wiele szerszym polu, niż po prostu otwierające się drzwi. Gorzej co prawda, że siły wroga były dosyć nieustępliwe. Tam, gdzie wrogi najemnik po prostu zauważyłby swoją pozycję i się wycofał, tam mech po prostu szedł do przodu, przysłaniając resztę mechanicznej braci swoim cielskiem, jednocześnie cały czas odpowiadając własnym ogniem, dopóki było to jeszcze fizycznie możliwe. Mimo to, ich taktyka pod względem pozycji pozwalała im nie ustanawiać taktyki żadnej innej. Ot, sonda na miejscu między drzwiami i jazda z kurw...ekhm.
Wystrzelali się z paru pochłaniaczy, postawili sondę Skaxa i położyli przy tym mechy. Dwójkami szło łatwiej, niż gdyby miały iść w całym mechanicznym składzie. Mimo to jednak, nie obyło się bez skaz na diamencie - tarcze padały, pancerze pękły, a rany, wraz z charakterystycznym bólem i pieczeniem wołającym nie o pomstę do nieba, a o medi i omniżel nagromadziły się dość ładnie. Gdy jednak adrenalina opadła, byli bogatsi o kilku wrogów na karku mniej.
Oraz o coś jeszcze. Gdy położyli mechy, do ich głów wpadł pomysł. Może i dostali zakaz hakowania terminali, ale co, gdyby wzięli chipy kontrolne od drzwi z któregoś z mechów? To pozwoliłoby im przynajmniej otwierać drzwi bez wyglądania jak najbardziej oczywisty intruz. Mogli to zrobić bez większych problemów - wystarczyły dwa chipy, po jednym dla każdego, ale jeśli chcieli, to mogli wziąć extra. Oskalpowanie LOKIch z części nie było trudnym zadaniem dla Skaxa, którego nawykiem rasowym było szabrowanie każdego kawałka metalu, jaki się dało.
Gdy zaczęli już iść w kierunku medbaya, mieli chwilę na kontemplację, i jeśli chcieli, dłuższy dialog. Mieli już trzech "graczy" na stole, nie wliczając siebie. Tajemniczego nieznajomego, który kazał im olać wszystko i udać się na krucjatę przeciwko WI, wyżej wspomnianą WI, oraz oddział korporacyjny. Tak, jak w maszynie sojusznika w okradaniu się samej nie znajdą, tak pozostałe dwa tropy mogły przydać im się w ich misji, zależnie od tego jak się przedstawią.
Stanąwszy przed drzwiami do ich pierwszego celu, musieli wyczekać chwilę, aż kolejny patrol mechów przejdzie koło nich. Na szczęście, nie zdawały się ich bezpośrednio szukać, bo nie sprawdzały potencjalnych kryjówek, a po prostu przechodziły. Widocznie nie-hakowanie faktycznie czyniło WI ślepą, zwłaszcza, że tajemniczy nieznajomy nie oszukał ich i kamery faktycznie były dezaktywowane.
Chip z LOKIEGO (jeśli je wzięli) pozwolił im faktycznie wejść do środka. Gdy otworzyli drzwi i zamknęli się w medbayu, zyskali dostęp do tutejszego sprzętu medycznego. Mogli zająć się sobą w pełni, choć to trochę zajmie, lub napakować się omni i medi-żeli po kurek (to jest, tyle, ile mogli fizycznie unieść) i się wynosić.
Jedyną walutą, jaka ich ograniczała, był czas.
Ważniejsze jednak było to, że pośród pustych szpitalnych łóżek odnaleźli jedne zwłoki "ukryte" między nimi. Kolejny członek oddziału korporacyjnego - tym razem jednak człowiek. Mocno ranny, ale choć był pełen krwi, nie zostawił za sobą śladu wcześniej, a dopiero teraz. Gdyby byli lekarzami, może stwierdziliby coś więcej, ale ich "fachowa" ekspertyza mogła im powiedzieć tylko tyle, że mimo bycia w lekarstwowym raju, jego rany były na tyle poważne, że gdy umarł, żele by mu nie pomogły.
Przy sobie miał wyładowany pistolet, zaszyfrowany omniklucz, oraz poharatany pancerz.
@Skax @Thescia Diro
Wyświetl wiadomość pozafabularnąDedlajn: 20. 12 EOD chyba że święta to tam jak potrzebujecie