Gdy padły ich pierwsze słowa, usłyszeli pewne odetchnięcie z ulgą. Bardzo pierwotne, nie do podrobienia odetchnięcie. Poczuł się zwolniony z obowiązku, ocalony i usłyszany na raz...ale tylko przez parę sekund, bo potem pojawiły się naturalne wątpliwości. Potwierdzili co prawda jego wersję, ale chyba nie zapewnili szczegółów, na które by liczył. Jakiś kapitan, jakaś executive, czy ogólnie coś więcej poza minimalnym "no w sumie to tak".
-
Ta? Kto was dokładnie wysłał? Co wam powiedzieli? Kto dowodzi waszą jednostką? - wypalił serię podejrzliwych pytań, które najpewniej mogłyby rozwalić każde ich próby podejścia do tego z zachowaniem anonimowości. Mimo wszystko byli złodziejami - nawet, jeśli znajdą w tych korporacyjnych oddziałach sojuszników, to będą to sojusznicy raczej tymczasowi. Jeśli nie byli bowiem wysłani przez Lyrę, to pewnie będą chcieli zapobiec potencjalnej kradzieży - a jeśli to ona ich tu przysłała, to znaczy, że była z nimi nieszczera, co było chyba jeszcze gorszym scenariuszem.
Przez komunikator usłyszeli jakieś stęknięcie, gdy on spojrzał się gdzieś dalej, nie analizując ich przez chwilę wzrokiem. Nie zdążyli nawet na dobre mu odpowiedzieć.
-
Słuchajcie, mam tu rannych. Trucizna się do nich dorwała, mediżelu ledwo starcza, a i tak trzeba go dozować. To cholerstwo... - zatrzymał się na chwilę myślami -
Kurwa, nie wiem jak to opisać, nie jestem lekarzem. Atakuje organizm na tyle mocno, że pojedyncze dawki mediżelu pomagają tylko trochę. Zamknęliśmy się w magazynie na czwartym piętrze, prześlę wam lokalizację. Widzieliście gdzieś Kapitana Fal'gera? Oddzielił się z K-7, gdzieś go zgubiliśmy. Miał się tu dostać, ale skoro nie widzę go tu z wami, to chyba nie dotarł? - jeśli ufać odnalezionemu datapadowi, K-7 leżał martwy na ziemi, a Kapitan gdzieś zniknął. Może nie mógł wejść do środka i się ewakuował, a może przegoniły go mechy. Alternatywnie, to nie to miejsce było jego celem.
Na ich szczęście, kiepski stan kogokolwiek, kto był po drugiej stronie ekranu zadziałał na ich korzyść. Koordynaty faktycznie szybko znalazły się na ich urządzeniu.
-
Jeśli możecie, zahaczcie o medbay. Przynieście mediżel. Omni też. Potem się przegrupujemy i...nie wiem, kurwa. Macie statek? - zapytał krótko, szybko jednak przechodząc do innego tematu. Mówił szybko, jakby każda sekunda tlenu była warta setki tysięcy kredytów. -
A, i nie używajcie p̵̧̺̾́ù̷̘̚n̷̨̓ͅ-̸̮̕-̸̧̹͉̤̗̱̻̪͔̯̙̖̫̰̪̰̋͗͘ - głos szybko zrobił się niezrozumiały. Zakłócenia były gigantyczne.
Ō̶̢̺͝N̷̢͗́Á̷̘ ̸̡̾W̶̰̬͠Ä̷̧̞́̇S̴̙̄ ̷͕͑̀P̵̮͉̒͊R̴͙̣̔Z̷͙̑E̷͓͙̓͠Ẑ̸̯ ̶̮̮͂̉N̶̠͇͐͌I̸̫͛Ë̶̼́͝ ̸̻̇Ş̴͙́̚͝L̵̩̯͊E̷̤͂D̸̖̘̾Z̶̧̺͒̆Ì̵̯̈́
Obraz na terminalu szybko się zakłócił, lecz zamiast sylwetki żołnierza, ujrzeli...w zasadzie, to nic. Mogli przysiąc, że widzieli obraz jakiejś kobiecej postaci, ale była tak zaglitchowana i ucięta, że wydobycie czegoś więcej poza prostymi kształtami było tu bardzo ciężkie. Hologram szybko się zniekształcił, lecz głos usłyszeli perfekcyjnie czysto.
-
Już sobie porozmawialiście. - ton matki, która dozowała dziecku czas na komputerze aż zbyt dobrze pasował do tej sytuacji, by nie został użyty. -
Macie nowy cel. Ale wy chyba nie przyszliście tu po to, by cokolwiek ratować, prawda? - czy byli
krytykowani? Oskarżani? Atakowani? Ciężko było im to stwierdzić. Mogli jednak odpowiedzieć - tak jak zawsze, lub po prostu ruszyć. Czy to dalej w kierunku mostka, czy do nowo-odkrytych potencjalnych sprzymierzeńców, czy może do skrzydła medycznego. Droga i tak im trochę zajmie. Mogli też oczywiście próbować zawrócić się i iść w kierunku swojego celu, do maszynowni, ale to była równie trudna zabawa. W tym momencie dobrze wiedzieli już, że to nie będzie tak proste jak
po prostu tam pójście.
Jakby nie było im mało, gdy tylko odpowiedzieli (lub nie), ujrzeli to...
Czerwone światło. Dźwięk jakby pary i przegrzewania się procesorów, aż w końcu...podnoszące się mechy. Musieli szykować się do walki. Lub ucieczki.
Wyświetl wiadomość pozafabularnąDedlajn: 28.10 EOD