Wciśnięcie się w pancerz wymagało lekkiej wprawy - jej własny, szyty na miarę, wchodził na nią jak bułka w masło, a do tego lata wprawy sprawiały, że łączenie kolejnych elementów oraz przepinanie ich szło jej niemal automatycznie, jak ubieranie zwykłych ubrań. I właściwie tak też było, zważywszy ile czasu średnio spędzała w nim. Tutaj jednak, próbując dopasować zapięcia między pachwiną a udem, klęła co i rusz pod nosem, próbując dopasować to tak, by nie latało luzem; jedna sprawa to, czy będzie wyglądać wiarygodnie, bo miała to absolutnie w dupie, jak już wcześniej wspomniała, ale jeśli dojdzie do walki, to jej komfort ma być najważniejszy, bo głupie przesunięcie nagolenników, czy źle dopięta rękawica i może się to źle dla niej skończyć.
Układając swoją broń i pancerz na noszach, wzięła karabin cerberusowski, mamrocząc coś pod nosem o absolutnie obrzydliwej broni. Potem akurat dla rozruchu wszyscy przeszli się do windy towarowej, gdzie miała okazję jeszcze jakieś elementy poprawić i nauczyć się maszerować w nim - doświadczenie w czysto żołnierskim kroku miała, więc nie powinno być problemu. Wzięła też ze sobą Skaxa na muszkę, mrucząc tylko: — Mam nadzieję, że twoje quariańskie żebra wytrzymają w razie czego jakiś siniak.
Wychodząc z windy, ruszyła przodem, dla podkreślenia efektu raz czy dwa szarpiąc quarianinem i dźgając go lufą w plecy, jakby miał iść szybciej. Dostosowała swoje tempo tak, by być kawałek przed wózkiem, do tego wyprostowała się, jakby była faktycznie pewna swojego celu. Ruch raźny, synchroniczny, do tego niezbyt delikatne traktowanie swojego więźnia i mało kto powinien zwrócić na nich uwagę... no, oprócz jednego typa.
Spoglądając krótko za jego ramię, pomyślała, że prawdopodobnie trzeba będzie zneutralizować parę osób w samej łodzi, ale nie zastanawiała się nad tym aż tak długo. Zamiast tego obliczyła, ile metrów mają do łodzi w razie czego, spojrzała najpierw z zaskoczeniem na żołnierza, który ich pilnował, a później przybrała minę zirytowania, jakby to, że ich zatrzymał, właśnie przeszkodziło w czymś bardzo ważnym.
— Eskortujemy pozostałą jednostkę uprzywilejowaną do dalszych badań — rzuciła sucho i szybko, przypominając sobie ledwie coś, co któryś z chirurgów do niej mówił. DOPIERO jeśli żołnierz zainteresował się ich "więźniami", Mila mogła dorzucić tylko w takim jednym wypadku: — Jeńcy posiadają informacje związane z prowadzonymi badaniami i muszą być przesłuchani w kontrolowanych warunkach.
Cały czas trzymała profesjonalny fason, starając się nie wyglądać na zestresowaną, a bardziej czujną, jak gdyby coś mogło zaraz stać się eskortowanemu celowi, bądź któryś z więźniów mógł uciec. Poza tym wyglądała ewidentnie gotową do dalszego marszu, jakby była najbardziej pewną osobą na świecie swojego celu i tego, że ma wszelkie możliwe uprawnienia do tego. — Jeśli to wszystko, to idziemy dalej, musimy jeszcze zabezpieczyć obiekt — dorzuciła, wskazując lekko na skrytą Ishę. A jeśli jakimś cudem żołnierz będzie chciał odkryć płachtę, Mila wyda Lunie rozkaz, by pokazała jednostkę - max do szyi.