Ojczysta planeta ludzi wkracza w złoty wiek - rozwojowi ulega przemysł, handel i sztuka. Postawiono na ekologię i lepiej zagospodarowano teren, dzięki czemu wszystkim, teoretycznie, żyje się lepiej, choć prawdę mówiąc stale rośnie przepaść między biednymi i bogatymi mieszkańcami.
LOKALIZACJA: [Gromada Lokalna > Układ Słoneczny]

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

[LUNA] Couloir City

4 lut 2024, o 01:44

Trzy godziny i sześć minut to było tylko tyle, i aż tyle. Couloir City wydawało się ogromnym miejscem i pewnie nawet, gdyby Fel miała całe trzy dni, nie zwiedziłaby wszystkich, najciekawszych punktów na jego mapie. Ale dla kogoś, kto spędził ostatni tydzień w szczelnie zamkniętym ośrodku, trzy godziny w słońcu i wolności były ogromnym kawałkiem czasu. Nawet okno na świat, które miała w swojej kajucie, wychodziło wyłącznie na szarość Księżyca. Tutaj, w zieleni, można było zapomnieć, że nadal go nie opuściła. Kopuła oddawała niebo równie realistycznie - o ile nie bardziej - jak wizualizacje na Cytadeli, przy jednoczesnym dodaniu warunków atmosferycznych, których na stacji niekiedy brakowało.
- Mam to we krwi - odparł bez zawahania, gdy pośpiesznie opuszczali kawiarnię. Baristka wydawała się zbyt znudzona, bądź pochłonięta tanim romansidłem, które czytała na swoim omni-kluczu pod ladą, by zwrócić uwagę na ich skandaliczne zachowanie, a innych gości w kawiarni nie było.
Ogród Ziemski był wielki, choć wyselekcjonowane w nim gatunki wydawały się pochodzić z klimatu umiarkowanego. Na próżno było tutaj szukać kaktusów czy tropikalnych roślin wymagających odpowiednich warunków, ale rabat kwiatów i krzewów było na pęczki. Ashford powiódł spojrzeniem w stronę, w którą wskazała i mruknął coś pod nosem, niezadowolony.
- Choinka - rzucił zadowolony, wskazując ręką coś odległego. Musiała wspiąć się na palce, by dojrzeć za linią krzewów odległy świerk tkwiący po drugiej stronie parku, a który mężczyzna dostrzegł z łatwością mając nad nią przewagę wysokości. - Jeden-jeden. - dodał, unosząc dłonie w górę na wypadek, gdyby zamierzała podważyć jego nazewnictwo.
Zatrzymał się obok niej pod jabłonią, zadzierając głowę. Parsknął śmiechem na dźwięk jej pytania, a w jego oczach dostrzegła sceptycyzm. Jabłka były małe, zielone i niedojrzałe, nie wyglądały zachęcająco.
- Przyznaj się, że chcesz wypatrzyć resztę roślin z wysoka - zarzucił, przenosząc swój wzrok na nieme wyzwanie, chowające się w jej spojrzeniu.
Granica między tym, co zrobiłby porucznik Ashford, a czego mógł dokonać jej nienazwany mąż, była mglista. Dostrzegła kontemplację, która przemknęła w głębi jego zielonych tęczówek. Trwała zaledwie ułamek sekundy, zbyt krótka, by ktokolwiek inny mógł ją dostrzec.
- Zrywanie jabłek w tym parku jest nielegalne - zauważył elokwentnie, ale jego głos zabrzmiał blisko, tuż przy jej uchu. Nim zdążyła obrócić się w jego stronę, poczuła dotyk męskich dłoni na swoich plecach. Ruch był szybki, jakby wcale nie wymagał żadnego zastanowienia, jakby podjęcie rękawicy było czymś naturalnym i automatycznym. Oplótł ramiona wokół jej talii, łapiąc ją w lekkim, lecz stanowczym uścisku i unosząc ją w górę. W następnej chwili znalazła się pomiędzy gałęziami, zielonymi liśćmi i równie zielonymi jabłkami.
Pośród zieleni udało jej się znaleźć tylko jeden owoc, który był choć trochę zaróżowiony z jednej strony. Zerwanie go wymagało mocniejszego szarpnięcia, ale gdy udało jej się pozyskać zdobycz, mężczyzna opuścił ją lekko na ziemię. W tym zamieszaniu, jej sukienka podsunęła się lekko w górę.
- Twoja pierwsza granda - zauważył konspiracyjnie, wskazując na jabłko w jej dłoni. - Teraz musisz je zjeść, żeby się liczyło.

@Iris Fel
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2095
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: [LUNA] Couloir City

4 lut 2024, o 02:22

Mieszkała na Cytadeli, którą nie można było uznać za naturalne środowisko. Znajdujące się w sercu stacji Prezydium powstało jako owoc czyiś prac. Nie znajdowało się tam od zawsze, ktoś musiał zapragnąć zieleni i dobrał ją na etapie prac wykonawczych pod kryterium, które równie dobrze mogło być czyimś widzimisię. A mimo to dawało pewne poczucie wolności. Była przyzwyczajona do otwartych przestrzeni. Brakowało jej tej przeświadczenia, że w każdej chwili może wyjść i pełnymi płucami zaczerpnąć powietrza podczas pobytu w ośrodku. Nie narzekała. Znajdowała się w bezpiecznych, ograniczonych, czterech ścianach. Nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo brakowało jej tej swobody ruchu, słońca ogrzewającego policzki, wiatru czeszącego włosy, dopóki James nie wyciągnął ją podstępem do Couloir City.
Jeżeli kiedyś jeszcze zapragnie wyjść z ośrodka i zobaczyć to, co dzisiaj nie uda się jej doświadczyć, odpowiedzialny będzie za jej pragnienia tylko i wyłącznie pan porucznik.
Wyjątkowo nie zaprotestowała, ani też nie wtrąciła swoich trzech groszy, kiedy mężczyzna podsumował jej dociekania. Była już zbyt zaangażowania w wypatrywaniu znajomych roślin, dopasowywanie krzewów do nazw, z którymi kiedyś miała do czynienia i teraz umykały jej pamięci pod postacią mglistych śladów nie dających się pochwycić oraz podejrzeć. Żadna choinka nie rzuciła się jej w oczy, ale kiedy pokazał jej palcem kierunek, a następnie wspięła się na palce, w oddali, gdzieś na horyzoncie, zobaczyła czubek, który dla jej amatorskiego oka, mógł być równie dobrze świerkiem, co jodłą, bądź też inną sosną. Dobrze, że Ashford nie miał tupetu policzyć sobie tego trafienia razy trzy.
Skrzyżowała ręce, mierząc go pewnym siebie, nieco zadziornym spojrzeniem. Absolutnie nie przeszkadzał jej fakt, iż był od niej wyższy i gdyby podszedł, musiałby się nad Iris nachylić, aby ich wzrok zrównał się ze sobą i znalazł na podobnej chociaż linii.
- Nie przypominam sobie, aby nasze niepisane zasady miały wyszczególnione, które chwyty są dozwolone, a które nie - wzruszyła więc ramionami, nie wyprowadzając go z błędu, ale też nie potwierdzając. Teraz jednak, kiedy o tym wspomniał, Fel musiała przyznać, że to naprawdę byłaby warta grzechu przewaga...
Pochyliła głowę w stronę źródła dźwięku, czując, jak odrywa ją z ziemi i bez większego trudu podnosi do góry, w pierwszym odruchu spięła wszystkie mięśnie. Do końca wręcz była pewna, że James nie odważy się i w momencie, w którym prowokowała go do przekroczenia ostatecznej granicy, napotka mur, nie pozwalający mu przekuć słowa w czyny.
- W takim razie lepiej pilnuj, abyśmy nie zostali nakryci - rzuciła do niego z góry, odchylając sobie co większe liście i wzrokiem szukając jabłek, które choć trochę musnęło słońce. Chciała znaleźć dwa, lecz tym razem nie dopisało jej szczęście. Mając jedne i marne szansę na znalezienie kolejnego, musiała odpuścić. - Kiepską porę sobie wybrałeś za szabry, musimy tutaj wrócić latem, ale... Coś mam.
Odruchowo przytrzymała się jego ramienia, kiedy odstawiał ją na ziemię i wypuszczał z rąk. Dumna z siebie, wyciągnęła przed siebie jabłko, pokazując go Jamesowi.
- Jesteś moim partnerem w zbrodni, powinniśmy się podzielić i sprawiedliwie przyznać sobie po jednym punkcie za jabłoń - nie było szans, aby przepołowić jabłko w ręku, ugryzła więc z jednej strony, krzywiąc się, kiedy smak niedojrzałego owocu zdominował jej zmysły. - Nie. Nie jedz tego. Oszczędzę Ci tej przyjemności, ale... Oddajesz mi punkt za bez! To na pewno krzak bzu, choć wiadomo, że o tej porze nie będzie kwitł.

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [LUNA] Couloir City

4 lut 2024, o 02:55

tajny rzut mg
20%
Rzut kością 1d100:
31
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [LUNA] Couloir City

4 lut 2024, o 12:52

W okolicach ogrodu Ziemskiego nie było ani jednej duszy, która mogłaby przyskrzynić ich na tych nielegalnych działaniach. Całkiem możliwe, że park posiadał swój monitoring, ale wzywanie ochrony dla jednego, zerwanego jabłka wydawałoby się przesadą. Ashford nie wyglądał na przejętego. Odstawił ją na ziemię, zerkając na jej mizerną zdobycz i zaśmiał się głośno, kręcąc głową.
- Wygląda pysznie - skomentował z ironią, gdy jej twarz wykrzywił grymas. Jabłko było cierpkie, twarde, miało złą konsystencję i zły smak. W niczym nie przypominało tych, które dobrze znała z Ziemi. Pomimo tego, mężczyzna wyciągnął w jej stronę rękę, wyciągając jej jabłoń z dłoni, jakby i to było wyzwaniem. - Zrobię wszystko dla punktów.
Odgryzł kawałek, krzywiąc się niemal od razu, gdy tylko jabłko dotknęło jego ust. Mozolnie przeżuwał kawałek owocu, z pewnością żałując swojej decyzji. Powiódł wzrokiem za palcem Fel, wycelowanym w krzak... bzu.
Krzew mógł równie dobrze być czymkolwiek innym. Nie miał ani owoców, ani kwiatów, które mogły go wyróżniać, a jego kształt liści był dość standardowy.
- Ta, jasne. To w takim razie to jest krzew agrestu, tu rosną borówki, a tam porzeczki - wymienił, wskazując trzy różne krzewy, z których żaden nie miał ani kwiatów, ani owoców - i równie dobrze mogły być wszystkim. Nachyliła się do Fel, oddając jej jabłko, jakby dalej była zainteresowana jego konsumpcją. Uśmiechnął się tryumfalnie. - Trzy punkty. Wygrałem.
Pod jabłonią leżało kilka, zgniłych jabłek do których mogło dołączyć to trzymane przez Fel. Dopiero kiedy odeszli od drzewka i ruszyli wgłąb ogrodów, kobieta dostrzegła, że do dużej części owoców Ashford mógł sięgnąć samemu i wcale nie musiał jej podsadzać.
- Nie brakuje ci tego, na stacji kosmicznej? - westchnął, gdy jakiś ptak przeleciał im nad głową, nawołując. Wiatr muskał ich twarze a słońce ogrzewało skórę. W powietrzu unosił się zapach kwiatów, które akurat o tej porze kwitły w ogrodzie. - Jak znosisz życie na Cytadeli?

@Iris Fel
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2095
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: [LUNA] Couloir City

4 lut 2024, o 14:15

Zaskoczona, przyglądała się Jamesowi, kiedy ten wgryzł się w niedojrzały, twardy i okropnie smakujący owoc. Jego reakcja, w tym przede wszystkim skrzywiona mimika, mówiła sama za siebie - a mimo to, Fel parsknęła, choć sama przed momentem żuła jak za karę kawałek zdobycznego jabłka.
- Powinnam uważać, bo kiedy następnym razem wspomnę coś o mysiej dziurze, Ty jeszcze będziesz próbować zmieścić tam coś więcej, niż swoją rękę, aby mi udowodnić, że racja jest po Twojej stronie - pokręciła głową z rozbawieniem, ale też pełnym podziwem dla uporu oraz waleczności Ashforda. Przy nim, nie czuła się jak wysokiej rangi polityk, ktoś, na kogo otoczenie dmuchało i chuchało, jakby z obawy, że wystarczy tylko porywisty wiatr, a pęknie pod naporem tego zdradzieckiego podmuchu, wytrącając im z rąk kluczową, cenną figurę szachową. Tak bardzo nie pasował do jej codzienności, a jednak miał w sobie pewne zrozumienie. Swoje ambiwalentne myśli postanowiła odłożyć na później, tym bardziej, że wystarczył moment jej nieuwagi, a porucznik zaczął wyciągać z rękawa kolejne nazwy owocowych krzewów.
Z wątpliwością, obejrzała się na krzak, który wskazał, następne przeskakując oczyma na koleje dwa mrużąc jeszcze bardziej swoje oczy. Nawet w zakrzywionym obrazie, nie potrafiła tego zobaczyć.
- Widziałeś kiedyś krzak borówek? - zapytała, gotowa zaprotestować, ale był szybszy, oznajmiając całemu parku swoje zwycięstwo. Westchnęła ostentacyjnie, ważąc w ręku nadgryzione jabłko.
- W porządku. Zaufam Ci w kwestii obiadu, ostrzegam jednak, że jeżeli zamówisz racuchy z jabłkiem, zjesz sam podwójną porcję - po tej otwartej i bezdyskusyjnie poważnej groźbie, rzuciła trzymane jabłko pod drzewo, zakładając, że jakiś mieszkaniec parku, wiewiórka, czy inny gryzoń, docenią smak niedojrzałego owocu i jej szabry nie pójdą na marne. Dyskretnie poprawiła podwinięty materiał sukienki, doganiając Ashforda przy ogrodzeniu wydzielonej na ziemskie skarby części.
Kontynuując spacer, asekurowała się ramieniem mężczyzny, kiedy ścieżka stała się bardziej żwirowa. Obcas miała płaski, a jednak uparcie utykał pomiędzy drobnymi kamykami. Ani Duval, ani Fel nie zakładały, że dzisiejsze popołudnie spędzi w parku. Starała się nie myśleć, dlaczego James brnął bez zawahania w ich małe, słowne przepychanki, choć mógł to zrobić prościej. Mniejszym nakładem wysiłku. Jego kolejne pytanie, nie ułatwiło jej analizy. Wręcz przeciwnie - dołożyły kolejne niewiadome.
Spojrzała na niego, doszukując się w profilu mężczyzny zapewnień, że mogła być z nim szczera. I choć jego oczy wydawały się ciepłe, a uśmiech nieustannie zadarte w wilczym uśmiechu, Iris nie miała pewności.
Nigdy nie będzie jej mieć tak długo, jak długo była Radną mierzącą świat przez pryzmat polityki.
- Cholernie mi tego brakuje - przyznała więc bez dyplomatycznego manewru, bezwiednie - bądź wręcz przeciwnie - zaciskając mocniej palce na materiale jego skórzanej kurtki. Była Radną, która odbywała najwięcej podróży dyplomatycznych. Odwiedzała ziemskie planety oraz prowincje, ale także miejsca i ich przywódcą należące do innych Ras Rady. Podczas kiedy pozostali woleli pracować na miejscu, w bezpiecznej Cytadeli, Fel nie miała oporów, aby wylatywać i spełniać swoje obowiązki także poza centrum międzygalaktycznych rozgrywek. Dawało jej to namiastkę tego, czego nie miała ani w Prezydium, ani w jakimkolwiek innym okręgu stacji. Ale też końcem końców było jej zgubą. To właśnie gotowość do angażowania się na linii frontu pchnęło ją na Ilos, a tam prosto w sidła Sojuszu. Gdyby była tak zdystansowana i niedostępna jak inni Radni, nie doszłoby do tego wszystkiego.
Ale tez nigdy nie znalazłaby się na Korlusie, na Aeris, a teraz w parku w Coulori City z Ashfordem.
Gdyby tylko na nią spojrzał, dostrzegłby, jak wiele naprawdę chciała mu jeszcze powiedzieć. Mimo tej gotowości, większa część cisnących się na jej usta słów nigdy nie wybrzmiała. Odsłaniała przed nim więcej, niż przed kimkolwiek innym, nadal jednak zbyt mało, aby mógł przejrzeć ją na wylot.
- Mam jednak swoją służbę. Wybraną i zaakceptowaną przeze mnie, ani nie narzuconą, ani nie wciśniętą. Mam świadomość, że praktycznie każdy bez zawahania zamieniłby się ze mną i nie rozumiał, jakim prawem mogę nie być wdzięczna za życie, jakie prowadzę i obowiązki, jakie pełnie. A jednak... Kiedy zetknęłam się z czarną materią i pierwszy szok oraz niedowierzanie minęły, pomyślałam... Że może to i dobrze - kontynuowała ściszonym głosem, nakierowanym do niego i tylko do uszu porucznika.
- Dostałam czas, aby zastanowić się oraz pomyśleć, co dalej, kiedy wojna kiedyś się skończy.

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [LUNA] Couloir City

6 lut 2024, o 01:54

Spacerując mniej uczęszczanymi alejkami szybko dotarli do dzikszej części parku, w której chodniki sporadycznie przekształcały się w ścieżki ubite w ziemi. Gdy stąpali po żwirze, lub soczyście zielonej trawie, mężczyzna chętnie wyciągał ku niej rękę, pozwalając jej wesprzeć się na jego ramieniu. Unosząc ku niemu wzrok, zauważyłaby, że rozgląda się po otoczeniu, czy też podziwiając naturę, czy też śledząc każdy krzew, za którym mogło chować się zagrożenie. Choć przypominali parę spędzającą przyjemny dzień w Couloir City, Ashford najwyraźniej nie zapominał ani na moment o tym, kim byli naprawdę.
Opuszczając Ziemski park, wyszli na nierówną, choć kamienną ścieżkę prowadzącą do dziko zalesionych obrzeży parku. W powietrzu unosił się uporczywy odgłos cykad - z początku niezauważalny, stawał się niemożliwy do zignorowania gdy już raz zwróciło się na niego uwagę. Zerkając na oznaczenia sporadycznie wystające spomiędzy wysokich gąszczy zauważyłaby, że mężczyzna prowadził ich do źródełka szczęścia.
Kamienista droga była wyboista. Gdy natrafili na schodki prowadzące metr w dół, mężczyzna wyszedł naprzeciw, schodząc pierwszy. Zatrzymał się w po dwóch schodkach na nierównych kamieniach, wyciągając do niej rękę w ofercie pomocy w zejściu na dół. Milczał, gdy mówiła, ale gdy w tym momencie mogła przyjrzeć się jego twarzy na wprost, dostrzegła pewną ponurość w jego oczach - a także zrozumienie.
- Czasem mam wrażenie, że służba to najlepsze i najgorsze, co mnie spotkało - odpowiedział, równie cicho jak ona, choć nie było wokół nikogo. Ich słowa ginęły w bzyczeniu cykad, gdy schodzili niżej. Choć droga wyrównała się gdy zeszli po schodach, znów wyciągnął ku niej ramię, nie chcąc najwyraźniej ryzykować. - Wszyscy jesteśmy niewolnikami naszych wyborów.
Uśmiechnął się do niej lekko, jakby chciał ubarwić swoje słowa żartem, ale pobrzmiała w nich pewna gorycz, której nie sposób było zignorować.
Dzika droga nie przypominała już w ogóle alejek parku. Teraz wyglądała jak wnętrze lasu, w którym ktoś setki lat wcześniej położył kamienie by ułatwić sobie drogę do strumienia.
- Jak to... jak ona wyglądała? - spytał cicho, zaintrygowany ciemną materią, o której wspomniała. - Nie znam szczegółów. Tylko ogólniki. Nie potrafię sobie tego wyobrazić.

@Iris Fel
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2095
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: [LUNA] Couloir City

6 lut 2024, o 10:54

Czuła się w jego towarzyskie zaskakująco bezpiecznie. Nie chcąc psuć tego wrażenia, w obawie, że mogło być ono tylko ulotne, niczym więcej, jak wytworem jej wyobraźni, nie dociekała, dlaczego tak łatwo zawierzyła mężczyźnie i nieco odpuściła pilnowaniu siebie oraz otoczenia, zwracanie uwagi na okolice, innych, których zostawili w bardziej uporządkowanych, jak i zorganizowanych częściach parku. Przyjęła wytłumaczenie, że najprawdopodobniej musiało mieć to związek, iż Ashford był odpowiedzialny za jej treningi w posługiwaniu się biotyką, widziała na własne oczy, że sam włada nią bez trudu, a w sytuacji, w której znalazła się o krok od tragedii, zareagował od razu. Obrócił w żart nieduże poparzenia na swoich dłoniach, a mimo to Fel wyrzucała sobie pierwszego dnia, że musiało do tego dojść.
Idąc obok niego, pod rękę, dyskretnie zlustrowała sylwetkę mężczyzny, zastanawiając się w duchu, w której kieszeni będąc w jego skórze ukryłaby broń.
Zatrzymała się przed kamiennymi schodami, nie mając nic przeciwko, aby zachował się jak dżentelmen. Chwyciła jego rękę, idąc ostrożnie. Ufała, że nie pozwoliłby jej spaść, bądź skręcić nogę, co w konsekwencji opóźniłoby ich plan ćwiczeń na najbliższe dni, nie znaczy to jednak, że czuła potrzebę igrania z ogniem.
Rozejrzała się po wyższej trawie, ciekawa, czy słyszała jedną, czy może cały chór cykad. Choć jej myśli uciekały do natury, słyszała głośno i wyraźnie odpowiedź Jamesa. Z ociąganiem, wróciła do niego spojrzeniem.
- A mimo to, nie mam wątpliwości, że podjęłabym drugi raz tę samą decyzję. Nawet, gdybym wtedy wiedziała to wszystko, co wiem teraz. Nie odrzuciłabym propozycji, nie została w Huercie, czy też szukała przydziału we flocie. A Ty? - urwała, przytrzymując na sobie jego wzrok oraz uwagę nieco dłużej. Miała nieodparte wrażenie, że poza słowami, toczyli dyskusje na jeszcze innym poziomie. I to, co chcieli, aby zobaczyli, co pozwalali sobie dostrzec, nie wymagało żadnych, większych komentarzy.
- Umiałbyś sobie wyobrazić, że jesteś teraz kimś zupełnie innym, w innym miejscu? - musnęła opuszkiem śliski materiał na jego rękawie. Pytanie, które zadał... Nie była gotowa, aby mówić o tym otwarcie. Przeżywać na nowo. Z drugiej strony, istniało spore prawdopodobieństwo, że nigdy nie będzie i dusząc to w sobie, prędzej zwariuje, niż spopieli ją moc furii.
Zaczerpnęła powietrza.
- Na stacji był to wielki komputer. Kiedy padły radioaktywne osłony, czułam i ja, i nie biotycy, że energia gromadzi się tam i jest jej tak dużo, że będzie zdolna wysadzić to miejsce w powietrze. Nie było czasu wracać na lądowisko, chciałabym Ci powiedzieć, że zrobiłam to pod wpływem chwili, ale prawda jest nieco inna. Nacisnęłam przycisk. Włączyłam awaryjne odcięcie - czuła w zakończeniach nerwowych, jak jej palce szarpią za kabel. Zmrużyła oczy, widziała wyraźnie wajchę, którą Daharis polecił jej przesunąć w dół - Obudziłam się w kapsule medycznej. Byłam nieprzytomna dobę, może trochę dłużej. Przez cały ten czas, te kilkanaście godzin, miałam wrażenie, że przyglądam się kosmosowi, którego oplata, bądź przecina promieniowanie Czerenkowa. Nie umiem tego wiernie opisać, ale kiedy zamykam oczy... Znowu stoję nad brzegiem jeziora i mam je na wyciągnięcie ręki. Są wyraźne, jakby prawdziwe - stojąc teraz, przed nim, na płaskiej powierzchni, przymknęła lekko powieki, opisując Ashfordowi to, co zobaczyła. I mimo mistrzowskiego posługiwania się słowem, nie potrafiła do końca, wiernie, oddać obrazu, który wracał do niej każdej nocy. Niekiedy w zmienionej formie, ale wciąż w podobnych barwach.
- Nie jest wykluczone, że wszystko to, co widzę, to próby ogarnięcia tego, co doświadczyłam przez mój umysł i racjonalnego wytłumaczenia zjawisk, na które nie ma sztywnych definicji - dodała, nie oczekując prawdę mówiąc, że porucznik zechce to skomentować.

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [LUNA] Couloir City

7 lut 2024, o 11:42

Fel była pewna swoich decyzji, nawet mimo tego, do czego ją doprowadziły. Kopuła skrywała ciemną, gorzką prawdę o tym, co czekało ich na zewnątrz - o ośrodku, który starał się przywrócić jej życie do normalności, o szarej powierzchni Księżyca, na którym utknęła nie do końca z własnej woli. Nie przechadzali się teraz po pięknym parku, ponieważ tak wyglądało ich życie. Ten moment, ta chwila, była tylko iluzją sielankowej codzienności, tak samo jak zieleń wokół nich była iluzją prawdziwego, dzikiego lasu.
A mimo tego, mężczyzna jej nie burzył. Spacerowali powoli i choć zastanowił się przez chwilę nad odpowiedzią, nie psuł jej punktu widzenia.
- Ja nie miałem wiele wyboru - odrzucił zdawkowo, bez niechęci czy smutku - ot, dzielił się obserwacją, która z perspektywy czasu wydawała mu się obojętna. - Ale gdybym mocno się skupił, może potrafiłbym wyobrazić sobie siebie w innej roli.
Uśmiechnął się lekko, nie przywiązując wagi do swoich słów. Pod jego powierzchownością z pewnością chowały się jakieś przemyślenia, ale Ashford w ich rozmowie nie skupiał się na sobie. Szczególnie, gdy jej wspomnienia ruszyły w kierunku tej feralnej stacji, tego urządzenia, które odmieniło jej los w taki sposób.
Milczał, pozwalając jej mówić. Gdy powoli zbliżali się do strumienia, niektóre kamienie robiły się śliskie. Mocno przycisnął jej oplecioną wokół jego ramienia rękę do siebie, nie pozwalając, by się poślizgnęła lub upadła. Ale gdy mówiła, gdy pochłaniały ją chaotyczne wspomnienia, ten uścisk nie zelżał, jakby na krótką chwilę mężczyzna chciał stać się kotwicą do teraźniejszości, gdyby takiej potrzebowała.
Zwolnił, gdy skończyła. Szum strumienia dobiegał ich już zza pokrywy drzew. Nie wydawał się zaskoczony jej słowami. W jego oczach pojawił się ponury wyraz, a w ustach schowało się westchnienie.
- Ja też to widzę - przyznał z ociąganiem, obracając ku niej głowę. - Nie widzę żadnego jeziora. Ale kosmos. Taki sam, jaki widać za oknem w korytarzach Przekaźników Masy. Znam kilka furii, które mają to samo.
Daszek czapki rzucał cień na jego twarz gdy pochylił ku niej głowę.
- Ale nigdy nie słyszałem o urządzeniu, które mogłoby to wywołać.

@Iris Fel
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2095
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: [LUNA] Couloir City

7 lut 2024, o 12:51

Była wdzięczna Ashforodi za tę chwile normalności. Nawet, jeżeli stanowiła ona wyłącznie iluzje, potrzebowała poczuć i przekonać się, że nadal potrafi cieszyć się z drobnych, prozaicznych przyjemności jak właśnie spacer alejką w parku, czy uczucie wiatru czeszącego jej włosy, że pomimo ostatnich, słodko - gorzkich doświadczeń, nie złamały one ją do końca, nie zachwiały jej pewnością siebie, nie odebrały całej radości i co ważniejsze - nadziei. Była tutaj, na Księżycu, głównie po to. Aby mieć do czego wracać. Naturalnie, chwila oddechu potrzeba było jej również po to, aby w pełni zapanować nad nową, dzikszą i obcą biotyką, którą dostała we władanie nie do końca na własne życzenie. Był to prezent wepchnięty w jej ręce, którego na dodatek nie mogła odtrącić, bądź zwrócić.
Zadarła nieco głowę, przyglądając się Jamesowi z większego dystansu i rozważając, czy ona także umiałaby dopasować go do innej, życiowej roli. Był dobrym nauczycielem, ale uniwersytet oraz praca naukowa raczej stłamsiłaby te chochliki w jego oczach. Nie była pewna, czy miał wystarczająco dużo cierpliwości do oprowadzania turystów po atrakcjach kolonii w liczbie większej, niż jedna jednostka. Służby porządkowe? Też gryzł się jej ten obraz.
Kątem oka zerknęła na źródło intensywnego szumu, lecz bardzo szybko powrociła i uwagą, i spojrzeniem do mężczyzny, którego postawa i niewypowiedziane słowa, po raz kolejny utwierdziły ją w przekonaniu, iż rozumie ją lepiej, niż mogłaby śmiać tego oczekiwać.
- Czy ten kosmos, który widzisz, jest zawsze taki sam? - dopytywała, przenosząc ciężar ciała z jednej nogi na drugą. Nie wypuściła jego ręki, teraz była ona cenniejsza niż wszystkie skarby i kredyty zgromadzone na lokatach bankowych. Zacisnęła mocniej palce na jego ramieniu, kurczowo wczepiając je w materiał kurtki.
- To... normalne, że widzimy go i my, i kilka innych furii? To nie jest znak, że dzieje się z nami lub dziać się będzie coś... dziwnego, prawda? - doprecyzowała, dokąd zmierzała, a w jej intensywnym, wbitym w oczy porucznika spojrzeniu znajdowało się niemalże błaganie, aby był z nią szczery. Musiała wiedzieć. Jeżeli miała zacząć tracić zmysły, nie mogła dalej pełnić swojej roli i być odpowiedzialna za galaktykę.
Zawahała się. Otoczenie wydawało się puste, spokojne, cisze. A mimo to, Iris wciąż miała z tyłu głowy, że mogliby nawet tutaj, w sekretnym, schowanym za kurtyną drzew źródełko, nie koniecznie byli sami. Dlatego też podeszła bliżej, tak, jakby chciała wtulić się w ramiona Ashforda i schować w jego bezpiecznych objęciach; zrobiła to. Ale nie do końca. Tylko on, nikt postronny, czuł te kilka minimetrów dystansu, których nie chciała i nie odważyła się przekroczyć. Dla postronnego obserwatora nawet z lunetą snajperską nie robiło to różnicy, lecz dla propriocepcji już tak. Oparła policzek o jego szczękę, odszukała ustami ucho mężczyzny i tam, tylko tam, trafiały każde jej słowa.
- To urządzenie... Ten komputer..., był projektem, któremu nadano rangę mistyczną. Na stacji było pełno haseł zakrawających o fanatyzm religijny. Wszyscy ci, którzy zostali zakwalifikowany i brali w nim udział, czuli, że dostąpili wielkiego zaszczytu. Nie znam szczegółów. Dane przepadły, kiedy opadły bariery i promieniowanie magnetyczne spaliło urządzenia, w tym omni-klucze - nie była to prawda, ale tez nie kłamstwo. Iris zwyczajnie przemilczała fakt, że Daharis miał kopie wraz z innymi, zabranymi przez nią rzeczami w niewielkiej apteczce.
- Kiedy doszło do awarii na stacji i uwolniono moc tego urządzenie, przeżyły tylko dzieci. Nie został przy życiu nikt po dwudziestym roku życia. A mimo to, dzieci i nastolatkowie umierali jeden po drugim. Widziałam ich dokumentacje medyczną. Ich węzły piezo mnożyły się tak szybko, że nie sposób było tego zatrzymać. Nie wiem, jaką jestem anomalią, że przeżyłam akurat styczność z projektem, lecz... Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że to wszystko było zaplanowane - mogła być tykającą bombą, którą z łatwością podrzuciliby do Cytadeli, Prezydium, Wieży Rady. Czy przewieli, że Iris znajdzie się w ośrodku na Lunie? Czy wiedzieli o nim? Tego nie potrafiła jeszcze ustalić. Admirał zapewniał ją, że jest tutaj bezpieczna, lecz ten sam admirał od dwóch tygodni wysyłał wyłącznie enigmatyczne wiadomości i nigdy nie pojawił się osobiście. Zaczynała podejrzewać, że i w tej sprawie był jakiś zgrzyt.

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [LUNA] Couloir City

8 lut 2024, o 23:55

Temat, na który zeszła ich rozmowa, był grząski. Jej pytania były celne, ale na twarzy mężczyzny zawitało zmieszanie. Wyraźnie wskazywało, że choć chciałby udzielić jej pewnych i jednoznacznych odpowiedzi, to zwyczajnie nie był w stanie. Nie wiedzieli nawet, jak bardzo furie różniły się od innych adeptów i nieznane były wszystkie tego niuanse, nie mówiąc już o tym, że Fel nie przebyła tej samej drogi by stanąć w tym samym miejscu, w którym stał on. Nawet między nimi mogły być różnice niedostrzegalne na pierwszy rzut oka.
- Mniej więcej - przyznał, nie stawiając nacisku ani na mniej, ani na więcej. - Ciężko mi odpowiedzieć na którekolwiek z twoich pytań. Po zakończonym szkoleniu rzadko kiedy widujemy się nawzajem - uśmiechnął się lekko. Dostrzegła w jego oczach nutkę smutku wywołaną tym faktem. - A jeśli już, to nie rozmawiamy na te tematy. A przynajmniej nie na trzeźwo.
Miejsce, w którym spacerowali było puste i ciche. Drzewa stały gęsto, ale ich pienie były cienkie, zbyt cienkie by ktoś mógł się za nimi ukrywać. Jedynie ich gruba pokrywa liści oddzielała ich od świata, przysłaniając niebieskie, sztuczne niebo.
- Młody organizm. Na szkoleniu, dzieci znacznie inaczej znoszą rozrost węzłów piezo niż dorośli. To mogłoby to tłumaczyć - zamyślił się, analizując z uwagą ich słowa. Szum strumienia wzbierał na sile. - Zaplanowane? Przez kogo? Przez Sojusz?
Zerknął na nią spod daszku swojej czapki. Jego wzrok prześlizgnął się po jej twarzy, być może doszukując w niej kłamstwa, fałszu, który nie pobrzmiewał w jej głosie. Historia, którą opowiadała, była w końcu nieprawdopodobna.
- Przykro mi, że musiałaś to przeżyć - wyznał cicho, jakby reflektując się, że na naukowe analizy będzie jeszcze czas, a to, co wydarzyło się na stacji, musiało odbić się na jej zdrowiu i psychice. - Zawsze musi być ta osoba jedna na milion - dodał, szturchając ją lekko, z uśmiechem.
Źródełko szczęścia, które wreszcie im się ukazało, było niepozorne. Krystalicznie czysta woda spływała ze skał prosto do małej niszy wyrytej w skale, z której dalej dołączała do strumienia. Wokół roiło się od tabliczek zakazujących picie wody oraz wchodzenie do niej. Na skale, z której wydobywała się woda, zamieszczono metalową plakietkę - Wrzuć kwiat i pomyśl życzenie. Na powierzchni wody roiło się od płatków najrozmaitszych kwiatów, które można było znaleźć w parku.
Ashford odwrócił się, rozglądając. Miejsce wokół strumyka nie było tak bogato usiane krzewami, ale wokół rosło kilka polnych kwiatów. Pochylił się, zrywając stokrotkę.
- Jakie masz życzenie? - zagadnął, prostując się ze zdobyczą w dłoni, by zaraz potem unieść dłoń w obronnym geście. - Albo nie mów, bo się nie spełni.

@Iris Fel
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2095
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: [LUNA] Couloir City

9 lut 2024, o 07:37

Wyświetl wiadomość pozafabularną Brak jednoznacznych odpowiedzi frustrował ją. Nie miała pretensji do Ashforda, iż nie potrafił podzielić się z nią faktami, czymś pewnym, niezaprzeczalnym, czego mogła się spodziewać i na co być gotowa. Nie była nauczona poruszać się po grząskim, niepewnym gruncie, jedynym pocieszeniem w tej trudnej sytuacji był fakt, iż przynajmniej tutaj - na Księżycu - nie musiała tego robić w pojedynkę.
Kąciki jej ust drgnęły, układając się w lekki uśmiech. Doceniła gest, podobnie jak i szczere słowa. Nie szukała jednak otuchy, ponieważ drugi raz postawiona przed decyzją, dokonałaby takiego samego wyboru. Miał racje. Była tylko jedną z miliona osób, kimś, kogo życie nie powinno być ważniejsze oraz cenniejsze od innych. Obowiązki, które pełniła, funkcje, jaką sprawowała bynajmniej nie dodała jej cech boskich. Mogła więcej, niż inni, optymistycznie zakładając mogłaby wszystko, ale nie była niezastąpiona.
Podążyła wzrokiem za Ashfordem, na trawę i polne kwiaty, które chowały się w źdźbłach. Nie odpowiedziała na jego pytanie, nie w sposób werbalny, nie chcąc obarczać porucznika wagą swoich przypuszczeń, być może - oby - tylko paranoi. Nie powinien martwić się o nią.
- Właśnie. Ty też się przypadkiem nie wygadaj - odparła, po czym cofnęła się, dając mu do zrozumienia gestem, aby pierwszy podszedł do źródła i powierzył mu swoje życzenie. Tymczasem Iris przykucnęła, ogarniając dłonią trawę. Ostrożnie, zerwała lichą, małą niezapominajkę, która miała kilka, pojedynczych płatków w intensywnie niebieskim kolorze. Zaczekała, aż James rozmówi się ze źródłem, a następnie sama stanęła nad brzegiem wody, na tafli której unosiły się inne kwiaty. Drobna niezapominajka, utonie w fali kolorowych, dorodnych, pięknych kwiatów, lecz chodziło w tym wszystkim o gest. Symbol.
Życzyłaby sobie przede wszystkim pomyślnego zakończenia spraw, które ściągnęły ją na Lunę. Odzyskanie dawnego życia, spokoju, pozbycia się zmartwień oraz strachu o siebie, o to czy powinna dalej reprezentować ludzkość, czy będzie w stanie okiełznać biotykę na tyle, aby ta nie zagrażała innym w jej otoczeniu.
Byłoby to jednak egoistycznego życzenie.
Powinna poprosić o zakończenie krwawej wojny pomiędzy Radą, a Sojuszem. Błagać, aby więcej nie wydarzyło się to, co miało miejsce na Mindoirze, aby ludzie i inne istoty przestały wyżynać się dla idei, a znalazły porozumienie.
Brzmiało idealistycznie. Doskonale pasowało do przywódcy, lecz prawdą było, że myśli Fel uciekły dalej.
Najbardziej, ze wszystkiego, co mogłaby sobie życzyć, chciała ponownie zobaczyć Daharisa. Stanąć przed nim, spojrzeć mu prosto w oczy i dostrzec w nich, czy decyzję, którą podjął na stacji, kiedy siedział przy niej w kapsule medycznej, przyszła mu z łatwością, czy jednak zawahał się mając świadomość, jak wiele ważnych obietnic złożył jej tam, w samym środku koszmaru, a których nie mógł teraz dotrzymać, kiedy z własnej, nieprzymuszonej woli, wybierał kurs na Cytadelę.
Zamrugała, uświadamiając sobie nagle, iż stoi nad źródłem zdecydowanie dłużej, niż powinna, aby wyszeptać wodzie jedno życzenie. Wypuściła delikatnie kwiat, oglądając się przez ramię na Ashforda.
- Dokąd teraz? Wracamy głównym wejściem, czy wychodzimy jednym z bocznych? - nie dopytywała, które miejsce w Couloirs City uznawane za swoje ulubione chciał jej pokazać, decyzja więc była po stronie mężczyzny.

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [LUNA] Couloir City

9 lut 2024, o 18:36

W tym cichym miejscu, każde wypowiadane przez nich słowo wydawało się za głośne, jakby przerywało porządek, który trwał od stuleci - choć przecież nic w otaczającej ich naturze nie tkwiło tutaj tak długo. Gdy poleciła mu nie wygadywać się, mężczyzna uniósł rękę do ust, zasuwając je jak zamek. Odwrócił się przodem do źródełka i złożył na jego powierzchni stokrotkę, nie zdradzając nawet miną tego, co mogło być jego życzeniem.
Niezapominajka spoczęła obok białych płatków, wraz z życzeniami Fel. Tymi ludzkimi, które pragnęły zdrowia i spokoju, zażegnania tej szalonej i niebezpiecznej sytuacji. Tymi oficjalnymi, które chciały zakończenia wojny i wszystkiego innego, czego powinna chcieć radna Cytadeli. I tymi, które mogłyby uchodzić za samolubne, egoistyczne - jeszcze jedną chwilą, jeszcze jedną rozmową z osobą, która pozostawiła tak wiele pytań w jej głowie.
- Mam nadzieję, że życzyłaś sobie pokoju na świecie i żeby żadne dzieci nie głodowały - skomentował, gdy odwróciła się do niego przodem, kończąc swój wewnętrzny monolog skierowany w stronę źródełka. - Inaczej podkabluję Radzie.
Skrzyżował ręce na piersi, uśmieszek błądził na jego ustach. Gdy dostrzegł w oczach blondynki gotowość, zrobił jej miejsce na ścieżce, puszczając ją przodem w stronę powrotną, z której przyszli.
- Bliżej będzie do bocznego - zadecydował. - Jak bardzo musimy się śpieszyć?
Gdy wyszli z parku, wciąż pozostało im sporo czasu, który mogli przeznaczyć na zwiedzanie miasta. Ashford wezwał taksówkę, która skierowała się w kolejny punkt na ich mapie - jego ulubione miejsce w mieście. Okazała się nim mała, angielska knajpka, która wyglądała dość niepozornie z ulicy. Wnętrze okazało się bardzo ziemskie, przesycone starymi fotografiami i pamiątkami dwójki starszych właścicieli prowadzących ten przybytek. Jedzenie, które serwowali, przypominało domowe, prosto z ich ojczyzny, a ceny były zaskakująco niskie. Zjedli obiad, którego jakość okazała się wyśmienita, a mężczyzna wypił mały kufel jasnego piwa.
Pomimo tego, ile czasu zarezerwowali na zakupy, lista Clarissy okazała się obszerna. James zasugerował jej, by odhaczyła alkohol i najdroższe pozycje z listy, bo, jego zdaniem, pewnie z nich Duval ucieszy się najbardziej. Tak czy inaczej, zdążyli załatwić tylko jedną trzecią wszystkich pozycji, a i tak mężczyzna ledwo przeszedł przez drzwi prowadzące do garażu od ilości obszernych toreb dzierżonych w dłoniach. Clarissa potrzebowała kosmetyków, ubrań, nawet nowych czasopism wydawanych na specjalnych nośnikach.
Z odrobiną zapasu, pomknęli z powrotem w stronę ośrodka, opuszczając piękną kopułę Couloir City.
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [LUNA] Couloir City

29 mar 2024, o 00:14

Spotkanie z doktor Shaw było krótkie. Po zmęczeniu widocznym na twarzy Adrienne poznała, że kobieta miała pewną świadomość tego, co działo się w Przymierzu. Jako pierwsza podjęła temat porucznika Ashforda, od którego zwrotna wiadomość jeszcze nie nadeszła - najwyraźniej znajdował się w tunelu Przekaźnika lub przygotowywał się do misji. Przeprosiła radną za zniknięcie jej trenera oraz obiecała znalezienie innego, jeśli tylko ta pragnęłaby kontynuować szkolenie.
Shaw rozumiała chęć powrotu na Cytadelę. Przyznała, że dotarli do pewnego punktu, który mogli uznać za ustabilizowanie się jej przypadłości i nie wymagała tak pilnej opieki lekarzy. Zespół, który zajmował się jej przypadkiem, nadal miał kontynuować swą pracę lecz wraz z jej powrotem do stolicy, miał przenieść się na Ziemię. Poprosiła, by Iris zjawiała się co najmniej raz w miesiącu na Ziemi by wykonać kontrolne badania i obiecała, że pomimo tego, że ich drogi się rozchodzą to prace nadal będą trwały - i gdy tylko uda im się zdobyć więcej informacji, natychmiast podzielą się nimi z Iris.
Clarissa i doktor Evans czekały w garażu wraz z nowym, obcym jej żołnierzem. Młodszy szeregowy wyprężył się jak struna, salutując kobiecie gdy ta weszła do środka. Przyjął ich bagaże, spakował je do bagażnika znajomego pojazdu i wkrótce byli na znajomej, wulkanicznej drodze prowadzącej do Couloir City.
Podróż dłużyła się pomimo widocznego entuzjazmu jej asystentki. Duval nawet nie ukrywała jak cieszy się z powrotu na Cytadelę - szczebiotała przez czterdzieści minut o wszystkich udogodnieniach, które czekały na nie na stacji, a których na próżno było szukać na I.L.R.C. Droga, która przy Ashfordzie trwała zaledwie chwilę, przy niej zdawała się trwać co najmniej dwie godziny.
Gdy wreszcie znalazły się w porcie, szeregowy zajął się przepakowaniem bagaży na oczekujący ją statek. Kadłub jej nowego okrętu nadal połyskiwał nowością, nie przeszedłszy jeszcze chrztu kosmicznej bitwy. Duval zniknęła na chwilę, ulatniając się w jednym z korytarzy. Dopiero gdy Fel stanęła w drzwiach śluzy, zdyszana kobieta dobiegła do niej.
- Udało mi się - szepnęła, wsuwając przedmiot w dłoń radnej. - Niepowiązany z niczym ani nikim omni-klucz. W pełni anonimowy.
Wyprostowała się, łapiąc oddech.
- Jeśli chce pani zadzwonić przed wlotem do Przekaźnika, to będzie ostatni moment.

@Iris Fel
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2095
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: [LUNA] Couloir City

29 mar 2024, o 00:42

To był dopiero przedsmak, zapowiedź długich, wyczerpujących dni, kolejnych nieprzespanych nocy. Wojna toczyła się dalej, nieprzerwanie, choć sama ostatni miesiąc spędziła z dala od jej centrum. Wszechświat szybko jednak upomniał się o swoje, wyrywając ją z bezpiecznej przystani i na nowo wrzucając na wzburzną wody. Mogła się tylko domyślać, co czekało na nią na Cytadeli. Lawiny jakich wydarzeń zapoczątkuje, kiedy przekaże na posiedzeniu decyzję admiralicji Przymierza.
Tymczasem, odpowiednio dobranym podkładem, kosmetykami i dzięki drobnym sztuczkom, którymi podzieliła się z nią niezawodna Duval, potrafiła nadal wyglądać tak, jak powinna - jak uosobienie władzy, przywództwa, ktoś potężny, którego nie sposób dosięgnąć i zranić.
Nie mogła oprzeć się wrażeniu, iż sztukę kłamania w żywe oczy opanowała ostatnio do perfekcji.
Usiadła z Clarrissą w stołówce, wmuszając w siebie śniadanie oraz kubek kawy. Wysłuchała wiadomości ze stacji, dyktując odpowiedzi i wspólnie z kobietą decyzją o kolejnych krokach. Jeszcze nikogo nie informowała o swoim powrocie, pierwsza miała dowiedzieć się Rada na moment po tym, jak przeskoczą przez przekaźnik masy do Mgławicy Węzy. Miała wątpliwości, czy admirał dotrzymał danego jej słowa, lecz Fel i tak postanowiła wywiązać się z niepisanej obietnicy. Dwadzieścia cztery godziny od ich rozmowy, nie mniej, nie więcej.
Szczerze podziękowała doktor Shaw. Ona, a także cały zespół ośrodka, zrobiły dla niej tak wiele, iż czuła wobec nich ogromny dług wdzięczności, który wbrew protestom lekarki, nigdy nie zdoła spłacić. Nie wdawała się w szczegóły, o ile Adrianne zapytała o powód, podała ten sam, który wczoraj wezwał porucznika do Vancouver. Obiecała przestrzegać zaleceń, stosować leki, znaleźć czas, a także przestrzeń na trening nad panowaniem nad biotyką. Nie mogła dać jej słowa, że stawi się każdego miesiąca na Ziemi na kontroli, ale na pewno chciała pozostać z doktor Shaw w stałym kontakcie. Nim udały się w trójkę do hangaru, poprosiła jeszcze kobietę o możliwość osobistego pożegnania się z lekarzami, którzy najprawdopodobniej, szykowali się do rozpoczęcia dnia jakby był on kolejnym, standardowym.
Czuła, jak wilgotne robią się jej oczy, kiedy pojazd prowadzony przez obcego jej żołnierza, wyjechał z ośrodka. Zostawiała za sobą coś... Cennego. Ważnego. A powrót do domu jakim powinna być dla niej Cytadela, absolutnie jej nie cieszył.
Oficjalnie, Radna Fel zakończyła swój pobyt na Ziemi. Bez obaw więc, stanęła w porcie kosmicznym w Colours City, wodząc spojrzeniem po zadokowanym statku. Kiedy pakowano ich skromne bagaże, a wiatr targał włosami, wyrywając pojedyncze, smukłe kosmyki z upięcia, do końca nie wiedziała, co robić. Wiadomość od Ashforda, odwiedziny Daharisa we śnie. Na moment przymknęła oczy, a wiązka oczyszczającego pola, objęła jej niezdrowo smukłą sylwetkę. Słysząc za sobą głos Clarissy, spojrzała na nią. Bez słowa wyciągnęła dłoń, odbierając od niej omni-klucz.
- Nie powinnaś być świadkiem tej rozmowy, a później płacić za moje decyzje - uśmiechnęła się do niej blado, nie zdradzając tu i teraz, czy nawiąże kontakt. W spojrzeniu, który jej posłała, kryła się niema prośba o pięć minut. Z zegarkiem w ręku. Kiedy więc drzwi śluzy zamknęły się za kobietą, a Iris została sama - ponownie - w wąskim pomieszczeniu, dezaktywowała swój omni-klucz, po czym dotknęła kolczyki, które dała jej Clarissa przed wizytą w mieście z Ashfordem.
Być może niepotrzebnie czuła się rozdarta, a ta rozmowa niczego nie zmieni.
Uruchomiła omni-klucz, wprowadzając wcześniej zdobyty przez Duval kontakt do doktor Maketarii. Być może problem rozwiąże się sam, lekarz nie odbierze. Tymczasem, spojrzała na hologram, w rogu ekranu ustawiając odliczanie od momentu nawiązania połączenia. Pięćdziesiąt dziewięć sekund. Tyle -rzekomo - wystarczyło, aby nie dać się namierzyć, nie pozostawić po sobie śladu. Nie mogła ryzykować więcej.

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [LUNA] Couloir City

29 mar 2024, o 00:56

tajny rzut mg
30%
Rzut kością 1d100:
30
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [LUNA] Couloir City

29 mar 2024, o 03:48

Korytarze jej nowego statku były niemal puste. Widziała je przez otwarte drzwi śluzy, w których stanęła Clarissa. Nie mogła wątpić w to, że załoga czekała na jej następny rozkaz - wszak ostatnie dwa tygodnie były co najmniej mało obfitujące w wydarzenia. Po tak długim czasie w suchym doku, wciąż świeża załoga wydawała się łaknąć przygody i choć wyczekiwała radnej na swoim pokładzie, nikt nie wyszedł by jej pośpieszać.
Jej asystentka znów przestąpiła z nogi na nogę. Zaskoczona tym, jak szybko odebrano jej urządzenie, przez chwilę wpatrywała się w omni-klucz w rękach Fel nim przytaknęła opieszale.
- Nie zamierza pani... - zaczęła nagle, równie szybko odnajdując swój rezon. Umilkła, grzebiąc to, co planowała powiedzieć, w głębi siebie. - Dobrze. Zaczekam na statku.
Pokłoniła jej się lekko, choć z wyraźnym trudem. Fel chciała zdjąć z niej obciążenie reperkusji podejmowanych przez siebie decyzji, ale widziała wyraźnie, że Duval tak czy siak je czuła. Asystentka niechętnie przeszła przez drzwi śluzy, pozostawiając ją w wąskim korytarzu.
Drzwi do obu stron się zamknęły, odcinając zarówno pokład fregaty, jak i wnętrze hangaru Couloir City.
Łącze, które znalazła Clarissa, nie było powszechnie dostępne. Próba wyszukania go w extranecie spełzła na niczym i gdy radna wreszcie nawiązała połączenie, z początku opowiedziała jej tylko głucha cisza. Sekundy mijały jedna za drugą, odgłos sygnału wypełniał wnętrze zamkniętej śluzy, pozbawiając złudzeń oczekującą radną. Gdy jednak minęło dziesięć sekund, nagle z jej komunikatora wydobył się odgłos otworzenia linii komunikacyjnej.
- Uhm... Tak? - niepewny, acz znajomy głos rozbrzmiał w jej komunikatorze. - Tak, słucham? - poprawił się po krótkim odchrząknięciu, zyskując na typowemu dla doktor Maketari profesjonalizmowi.

@Iris Fel
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2095
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: [LUNA] Couloir City

29 mar 2024, o 08:44

Zatrzymała uważne spojrzenie na twarzy asystentki, przez moment zastanawiając się, jak interpretuje jej decyzje i czego - słusznie, bądź nie do końca - się obawiała. Posłała Clarissie lekki, uspokajający uśmiech.
- Nie. Nie zamierzam. Ustaliłyśmy to już wcześniej i nic się od tego czasu nie zmieniło - zapewniła ją, nie chcąc, aby wyrzucała sobie, że być może dostarczyła Fel narzędzie zbrodni lub właśnie staje się częścią spisku. Jej zamiary, balansował na granicy. Był w tej wszechobecnej, szarej strefie. Nie był to wybór dobry, ani tym bardziej zły. Cokolwiek by się nie wydarzyło, co nie miało by nadejść, nie chciała stawać na drodze Przymierzu, narażać Ashforda. Była lojalna roli, jaką pełniła, oddana sprawom Rady, choć te nie zawsze zgadzały się z jej osobistym zdaniem.
Ten kontakt nie miał być ostrzeżeniem.
Nie w pełni tego słowa znaczeniu.
Zaczekała, aż śluza zatrzaśnie się za kobietą, a w przestrzeni nie będzie słyszeć już nic więcej, niż pracujące systemy. Wprowadziła ciąg znaków, starając się nie myśleć, skąd ta skomplikowana struktura i jakie właśnie teraz łamie zabezpieczenia. Być może fakt, że ktoś zupełnie obcy, jest w stanie skontaktować się z mieszkanką Hirano Tower budził nadzieję, iż doktor Maketarii juz dawno nie ma Korlusie. Upewni się co do tego, po czym zagryzie zęby.
A ten koszmar wkrótce się skończy.
Upłynęło raptem kilka, pojedynczych uderzeń serca, lecz dla Fel trwało to całą wieczność. Zastygła w bezruchu, gdy asari odezwała się w komunikatorze. Dała sobie ułamki sekund, aby upewnić się, że to na pewno jej głos nim weszła jej w słowo.
- To połączenie nie może trwać dłużej, niż pięćdziesiąt dziewięć sekund. Nie używaj imion. Znajdź odosobnione miejsce - upomniała doktor Maketarii na wstępie, nie trwoniąc cennego czasu na ceregiele oraz zwroty grzecznościowe. Obraz był załamany, lecz głosu nie zamierzała maskować. Dla kogoś, kto spędził ze sobą długie dni, a także noce, oczywistym było z kim rozmawia.
- Dostałaś dane? Załoga wróciła ze stacji? Udało się? - padły najważniejsze pytanie, a Iris wbiła paznokcie w dłonie, nagle zwątpiła, czy jest gotowa na szczere odpowiedzi.

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [LUNA] Couloir City

29 mar 2024, o 19:03

Głos doktor Maketari z pewnością należał do niej. Kontakt, który znalazła Clarissa, okazał się trafny i choć asari nie do końca rozumiała z kim rozmawia, nie odrzuciła połączenia od razu, zamiast tego usiłując się tego dowiedzieć.
- Ja... Co? Jak to? - zaskoczona odrzuciła z wahaniem, zatrzymując się jednak nim powiedziała coś jeszcze. Przez krótką chwilę zapadła cisza - cenne kilka sekund, których potrzebowała by zrozumieć oraz podjąć decyzję. Być może odebranie tego połączenia również dla niej wiązało się z jakimś ryzykiem, które musiała rozważyć. - Dobrze.
Zgrzyt w omni-kluczu zabrzmiał tak, jakby lekarka odsunęła swoje krzesło od biurka. Nie dobiegły Fel kroki - urządzenie nie było tak czułe, by je przekazać dalej, ale po krótkiej chwili głos asari odezwał się ponownie.
- To naprawdę pani? - szepnęła z nutką ekscytacji w głosie. Fel słyszała, że zbliżyła komunikator praktycznie do samych ust. - Udało się pani dotrzeć na Cytadelę? Jak się pani czuje?
Tak samo, jak Iris posiadała swoje tysiąc pytań, na które chciała poznać szybką odpowiedź, tak samo wyglądało to po stronie Aleeny. Asari odchrząknęła lekko, hamując swój zapęd i myśląc nad odpowiedzią na kwestie, które trapiły radną.
- Otrzymaliśmy dane, tak. Och, powinna je pani zobaczyć. To wszystko jest niesamowite! - rzuciła z fascynacją, mówiąc szybko, świadoma tego, jak niewiele czasu miały. - Nigdy w życiu nie widziałam czegoś takiego! Z panią tutaj byłoby, oczywiście, prościej. Brakuje mi czasem naszych wieczorów w klinice... Ale udało nam się je przetworzyć. To urządzenie, ta gwiazda...
Sekundy mijały jedna za drugą, podczas gdy asari wpadła w ciąg słów, nieświadomie ignorując resztę jej pytań w ekscytacji odpowiadając na to pierwsze.

@Iris Fel
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2095
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: [LUNA] Couloir City

29 mar 2024, o 19:27

Na moment, uległa złudzeniu, iż wcale nie znajduje się na statku odlatującym lada moment z Księżyca na Cytadele. Ściany, w które wpatrywała się, zaczynały do złudzenia przypominać te, na korytarzu Hirano Tower. Wieczorem, usiądą z kawą i z kolejnymi wynikami, aby omóić je, zestawić z poprzednimi, przyjrzeć się dobrze, czy niczego nie pominęły, czy nie istnieje gdzieś aby jakaś luka, dająca im nadzieję.
Kąciki jej ust drgnęły, kiedy usłyszała, że dotarły do nich wygrzebane z Aeris dane. W tamtym momencie, nie liczyło się nic więcej i choć teraz być może potrzebowała ich bardziej, niż pacjenci doktor Maketarii, nie przeszło jej nawet przez myśl, aby narażać asari i prosić o dostęp do nich. Poradzisz sobie powiedział Daharis w jej głowie. I nawet, jeżeli było to wierutne kłamstwo, rzucone jego głosem, nabierało dla Fel sensu.
- Pomogą w Twoich założeniach? Uda się wcielić w życie plan terapii? - bardzo chciałaby móc usłyszeć wszystko, co doktor Maketarii ma do powiedzenia, niestety sekundy upływały bezlitośnie, czas nie był dla niej ponownie łaskawy i musiała skupić się na konkretach. Rzeczach priorytetowych, a reszta... Westchnęła w duchu, świadoma, że tak jak Aleena nie odpowiedziała na zadane przez nią wszystkie pytania, tak teraz i ona wzbrania się przed wyznaniem prawdy.
Wolałaby, aby o nic się nie obwiniała.
- Nie martw się o mnie. Żyję, jak słyszysz. Czy dane przekazał Ci Daharis? - zapytała wprost, przywołując uwagę Aleeny i idąc za ciosem, kontynuowała bez względu na jej odpowiedź.
- Posłuchaj mnie teraz bardzo uważnie. O nic nie pytaj, przytaknij tylko, że to zrobisz. Musisz zabrać stamtąd dzieci w inne, bezpieczne miejsce. Zrób to dyskretnie, aby nikt z zewnątrz i na zewnątrz się nie zorientował. Rozumiesz, co mówię? Nie możecie tu dłużej zostać. Jeżeli opuścicie Korlus, będę mogła Wam pomóc, ale dopóki jesteście w Terminusie, nic nie mogę dla Was zrobić - wojna nie dzieliła ludzi na lepszych, czy gorszych, bardziej uprzywilejowanych. W ataku Przymierza zginą wszyscy - cywile, pacjenci, żołnierze i agenci SST. Tak, jak za wszelką cenę nie chciała dowiedzieć się o śmierci Ashforda, tak samo wolałaby nigdy nie usłyszeć, że gruzy Hirano Tower pogrzebały ją, Cassiana... Zagryzła od środka policzki, w napięciu wyczekując na potwierdzenie, iż zrozumiała oraz nie będzie zwlekać, a jej sugestię potraktuje poważnie, nie pytając dlaczego tylko szukając zaufanego, bezpiecznego i anonimowego transportu. Najlepiej nie do innej części planety, tylko z dala od Korlusa, a najlepiej całego Systemu.

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [LUNA] Couloir City

29 mar 2024, o 23:25

Zamknięte wnętrze śluzy jej nowego statku równie dobrze mogło być miejscem w Hirano Tower. Jednym z jego ciasnych przejść lub krętych korytarzy, zwykle rozświetlanych białym światłem lamp. Korlus wydawał się tak odległym miejscem, zarówno w czasie jak i przestrzeni, ale z doktor Maketari w słuchawce, nagle stał się bliski. Jakby nie dzieliło ich pół galaktyki oraz miesiąc czasu, jakby Fel znów mogła się tam znaleźć, kontynuować pracę, która pomimo jej braku wolności, nigdy nie przypominała prawdziwego, brutalnego więzienia.
Takiego jak to, które sprawiono jej załogantom, zmuszając ich do pracy w morderczych warunkach na asteroidach zapomnianych przez świat.
- Już to zrobiły - szepnęła konspiracyjnie, z wyraźną nutką ekscytacji utrzymującą się w jej głosie. - Hm? Ach. Tak, on.
Lekko zbita z tropu, z oporem odpowiedziała, nie wiedząc najwyraźniej dlaczego było to w tej chwili istotne. Im dalej jednak Fel mówiła, tym mogła wyczuć zmieniającą się na ich łączu atmosferę. Doktor Maketari milczała gdy blondynka powiedziała wszystko, co chciała. Sekundy mijały, dotarły już za granicę połowy minuty, którą, bez jednej sekundy, wyznaczyła im Fel.
- Nie mogę tego zrobić - odpowiedziała cicho. Ekscytacja zniknęła, ustępując niepokojowi. - Nie pozwolą mi ich zabrać.
Jej oddech stał się cięższy, szybszy, jakby słowa blondynki nałożyły ciężar na jej ramiona a świadomość tego, że nie mogła zrobić tego, o co ją prosiła, przygniotła jej duszę.
- Co się dzieje? Dlaczego tutaj nie jest bezpiecznie? - spytała ciszej, choć szybko, nie będąc w stanie usłuchać prośby Iris o niezadawanie żadnych pytań. - Czy coś pani wie?

@Iris Fel

Wróć do „Ziemia”