- Nie pochlebiaj sobie. Jesteś zbyt sprawny na egzoszkielet. Nie ma uszkodzeń kręgosłupa, układ nerwowy daje dobre odpowiedzi w każdym mięśniu potrzebnym do tego, aby wstał i poszedł, był samodzielny - odparł, kiedy nacierał dłonie ciepłą oliwą.
Nerwy były całe, sprawne i nieuszkodzone. Zdawał sobie z tego dobitnie sprawę z każdym pociągnięciem, rozpracowywaniem zbitych tkanek oraz zabliźnionych śladów na skórze. Fizjoterapeuta był do bólu skrupulatny w swoich działaniach, jednocześnie ignorował, a już na pewno nie dawał po sobie poznać tego, jak zmieniał się wyraz jego twarzy, jak zagryzał i spinał szczękę i podświadomie chciał przeciwdziałać jego sile, kiedy ciągnął całą powięź.
Kwadrans upłynął nieznośnie wolno. Najpierw jedna, następnie druga noga. Obie potraktowana tak samo. Wyszły z niego dni spędzone w łóżku, pokłosie operacji i konieczności usztywnienia. Kiedy mężczyzna odstawił lewą stopę na wózek, był spocony jak po maratonie, czerwony na twarzy. Drżały mu ręce, dlatego najpierw przytrzymał butelkę z wodą, którą mu podał. Puścił naczynie dopiero, kiedy miał pewność, że Stevenson nie wypuści jej z rąk.
-
Koniec przyjemności. Czas wywiązać się ze słów, które tu padły - polecił, zdejmując przyjemnie mokry ręcznik, który Charles zarzucił sobie na kark. Skan omni-klucza zmierzył dokładnie jego kończyny, widząc wynik na podręcznym wyświetlaczu, dobrał odpowiednie ortezy. Ubranie ich zajęło niespełna minutę. Były ciężkie, jak buty od pancerza, mocno usztywniały kostkę oraz kolana. Domyślał się, że mają odwalić lwią robotę za jego mięśnie, przynajmniej dopóki nie wrócą do pełnej sprawności. Zatrzaskując kolejne zaczepy, wyjaśniał mu, jak należało ubierać je samemu. Wbrew pozorom, nie było to skomplikowane, wymagało tak naprawdę wprawy oraz cierpliwości. Ogniwa były drobne, a ich złe połączenie mogłoby skończyć się rozpłaszczeniem na posadce.
-
Wstań, kiedy będziesz gotowy - nie wymuszał na nim tu i teraz. Sprawczość, leżała po stronie Charlesa. To on dał impuls i sygnał do mięśni, aby dźwignąć go z miejsca. Posłuchały, poczuł, jak podnosi się z wózka, stając na swoich - nie swoich nogach. Ortezy zabębniły o posadzkę, oderwał jedną nogę od ziemi, robiąc pierwszy krok. Nie zdążył jej postawić, nagle stracił równowagę i jak długi runął na wózek. Upadł, obijając być może kość ogonową. Rehabilitant zerwał się, aby go asekurować, lecz odpuścił na ostatnim odcinku, najprawdopodobniej oceniając, że szkód nie było żadnych. Wyłącznie niezadowolona duma.
-
Jeszcze raz - polecił ponownie, obchodząc Charlesa i tym razem stając po jego prawej stronie. Kiedy pionizował się, czuł, jak popycha asymetrycznie wypchnięta łopatkę do pełnego wyprostu.
-
Jiyeon Shin - rzucił, jakby dopiero teraz Charles zapytał go o imię.
@Charles Striker