W sytuacji takiej jak ta, wiele osób czuło się bezsilnych. Wielu nie pozostało nic poza pomodleniem się, lub cofnięciem do miłych wspomnień z życia, które za chwilę mieli utracić. Widziała to w zaciśniętych szczękach Shany, która, choć rzucała dowcipnymi komentarzami, zacisnęła mocno dłonie na oparciach fotela wpatrując się w ekran i nie puściła ich, póki pocisk nie wyminął ich w znacznej odległości.
-
Możemy spodziewać się podobnych problemów na orbicie - odpowiedziała kapitan zgodnie z prawdą, nie słodząc, ale też jej pozornie neutralny głos nie oddawał impetu kołatającego w piersi serca. Avesara wyglądała na kobietę, która przeżyła niejedną, niebezpieczną chwilę w życiu.
-
Element zaskoczenia jest po naszej stronie - zauważyła Atrius i, nieświadoma tego, jak jej komentarz mógł zabrzmieć dodała: -
Nikt normalny w tę stronę nie leci.
Avesara przetoczyła wzrokiem po suficie, nie odbierając jej słów poważnie - podobnie zresztą jak sama Shana, choć niektórzy oficerowie spojrzeli po sobie z nutką rozbawienia. Atrius dziarsko wstała z fotela i gdy zwróciła się do Iris, dostrzegła uśmiech na twarzy asari - być może nieco zbyt radosny by w obecnej sytuacji nie było to niepokojące.
-
To ostatni moment na przebranie się, pani - potwierdziła, ruszając do wyjścia razem z Fel gdy ta wstała ze swojego miejsca. -
Gdy zlecimy na nich jak ognisty deszcz bogini, nie dadzą nam czasu na przebranie fatałaszków.
Czerwone światło trybu bojowego towarzyszyło im w drodze do kajut. Atrius zaoferowała pomoc w ubraniu opancerzenia, jeśli Fel jej chciała, ale w innym wypadku poleciła jej stawić się w hangarze i pośpieszyć. Zamknięcie wszystkich zaczepów było czasochłonne, szczególnie w niesprzyjającym oświetleniu, które Iris musiała manualnie wyłączyć w swojej kajucie. Gdy kilka minut później stanęła w drzwiach w pancerzu, lampki na podłodze wyznaczyły jej drogę do hangaru.
-
Zbliżamy się do celu - głos kapitan Avesary odbił się od ścian korytarza gdy mknęła przed siebie. Teraz zorientowała się, że wszystkie jej komunikaty były transmitowane na cały statek by wszyscy wiedzieli co się dzieje. -
Oddział desantowy, przygotować się do wylotu.
Prom wypełniał większość drobnego hangaru, na jaki mogli sobie pozwolić budowniczy korwety. Shana machnęła ręką, przywołując Iris do siebie.
-
Kontakt z nieprzyjacielem. Jednostka Sojuszu trzy minuty świetle od nas. Jednostka Przymierza na orbicie Korlusu. Namierzają nasz statek.
Statkiem zatrzęsło.
-
To jest Anna, nasza mała torpeda. - gdy Iris weszła do wnętrza promu, w przestrzeni pasażerskiej siedziała już cała trójka członków jej oddziału. Shana wskazała jej niską, drobną kobietę odzianą w zielony pancerz. Miała krótkie włosy w mysim kolorze i przenikliwe, zielone oczy. Zasalutowała na widok Fel.
-
Wróg rozpoczął ostrzał. Dwa pociski z akceleratora masy lecą w naszym kierunku. Wykonujemy manewry wymijające.
Wnętrze hangaru zadrżało, zmuszając Iris do chwycenia się poręczy. Atrius zdawała się nie słyszeć komunikatów, wydobywających teraz z wnętrza głośników promu. Jak gdyby nigdy nic, wskazała jej drugiego członka oddziału - turianina o ciemnofioletowym pancerzu.
-
A to Septimus, nasza złota rączka - dodała. Turianin skinął głową z szacunkiem, choć nie zasalutował tak, jak robili to żołnierze Przymierza. -
Lewis, gotowy do lotu? - krzyknęła do siedzenia pilota, za którym siedział człowiek, którego poznała wcześniej.
-
Uniknęliśmy ostrzału. Wchodzimy na niższą orbitę. Oddział desantowy, przygotować się do wylotu. Zbliżymy się do Hirano tak, jak tylko się da.
@Iris Fel