Pomimo dwóch silnych charakterów, w odpowiedziach Cassiana nigdy nie pojawiała się złośliwość, czy próba wykorzystania swojej pozycji, która w miejscu, w którym się znalazła, potrafiła być argumentem kończącym wszelką dyskusję. W jego irytacji, napiętej sylwetce i pociemniałym, zimnym spojrzeniu chowały się emocje trudne, choć nadal ludzkie. Zmęczenie, które trzymało w swoich ryzach wiecznie spięte mięśnie, rozczarowanie, którego ognie podsycała benzyna bezsilności. Choć po Ilos, na statku, jego podejście sugerowało, że jest jedynie zwykłym trepem, kolejnym żołnierzem, dla którego nie było wielkiej różnicy w służbie Przymierzu, czy wojskom Sojuszu, jego chęci pomocy wydawały się szczere. I to one oddzielały go grubą kreską od niechęci czy ironii Artonisa, któremu żywcem obojętne było, czy jej praca przyniesie efekty, ale rozkazano mu być w tym miejscu i umożliwić jej pracę.
Bez względu na to, czy kierowały nim jakieś zakorzenione w nim pobudki, filozofie życiowe, czy zwykła niechęć do patrzenia na cierpienie niewinnych istot, Cassiana wściekłość wydawała się w równej mierze skupiona na ich sytuacji, na jej ryzykownych propozycjach, co na nim samym.
- Z tym też może być problem przez... położenie stacji - uśmiechnął się krzywo, uświadamiając jej, że nawet stabilnego połączenia nie był w stanie jej zapewnić. - Cokolwiek uda nam się stamtąd ściągnąć, przynajmniej jedno z nas będzie musiało polecieć promem, żeby dostarczyć informacje do jakiejś działającej boi komunikacyjnej. Umiesz latać?
Zakładając scenariusz, w którym tylko jej udaje się przeżyć, pomimo tego, że dostarcza jej odpowiednie materiały badawcze - żywe lub martwe - Cassian nie nakreślił ich planów zbyt optymistycznie, ale pewnie gdyby go spytała, zarzekłby się, że jest tylko realistą.
Bębnienie deszczu o szybę na moment zniknęło w buczeniu pracującego urządzenia. Gdy ekspres skończył pracę, mężczyzna chwycił filiżankę i wysunął się z aneksu kuchennego, by odłożyć ją na stolik przy kanapie, na której usiadła. Pianka miała lekko niebieskawe zabarwienie, sugerując, że najwyraźniej upodobania Cassiana do specyficznych kaw nie kończyły się na zamawianiu konkretnych ziaren w kawiarni. Wrócił z powrotem do kuchni, podstawiając kolejne naczynie pod dyszę i obrócił się, plecami opierając o blat. Przyglądał jej się z daleka, lecz gdy wspomniała o jego obrażeniach, jego wzrok powędrował bezwiednie w stronę okna, a ręce skrzyżowały się na klatce piersiowej.
- Jeśli umrę z zakażenia, uznam to za zabawną ironię - odrzucił pół żartem, pół serio, czekając, aż ekspres zakończy pracę. - Mam wszystko, czego potrzebuję. Nie potrzebuję pomocy.
Urządzenie ucichło, a mężczyzna sięgnął po swoją kawę, ale nie ruszył się z miejsca, zachowując bezpieczny dystans jakby obawiał się, że znów wyjmie skaner medyczny i wyceluje go w jego stronę. Teraz, lekko wilgotna u kołnierza koszulka, któr≥ą wciągnął na siebie i mokre włosy nadawały mu wrażenia, jakby wyszedł prosto z deszczu stukającego w okna.