Korlus, znany jako cmentarzysko statków kosmicznych jest obecnie siedzibą wielu grup najemników, między innymi Błękitnych Słońc, którzy ponoć wykorzystują wraki statków do badań nad nowoczesnym uzbrojeniem. Planeta nie posiada biosfery (efekt cieplarniany trwa od dawna przez aktywność wulkanów).
LOKALIZACJA: [Mgławica Orła > Imir]

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12557
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Hirano Tower

20 mar 2023, o 23:06

Pomimo dwóch silnych charakterów, w odpowiedziach Cassiana nigdy nie pojawiała się złośliwość, czy próba wykorzystania swojej pozycji, która w miejscu, w którym się znalazła, potrafiła być argumentem kończącym wszelką dyskusję. W jego irytacji, napiętej sylwetce i pociemniałym, zimnym spojrzeniu chowały się emocje trudne, choć nadal ludzkie. Zmęczenie, które trzymało w swoich ryzach wiecznie spięte mięśnie, rozczarowanie, którego ognie podsycała benzyna bezsilności. Choć po Ilos, na statku, jego podejście sugerowało, że jest jedynie zwykłym trepem, kolejnym żołnierzem, dla którego nie było wielkiej różnicy w służbie Przymierzu, czy wojskom Sojuszu, jego chęci pomocy wydawały się szczere. I to one oddzielały go grubą kreską od niechęci czy ironii Artonisa, któremu żywcem obojętne było, czy jej praca przyniesie efekty, ale rozkazano mu być w tym miejscu i umożliwić jej pracę.
Bez względu na to, czy kierowały nim jakieś zakorzenione w nim pobudki, filozofie życiowe, czy zwykła niechęć do patrzenia na cierpienie niewinnych istot, Cassiana wściekłość wydawała się w równej mierze skupiona na ich sytuacji, na jej ryzykownych propozycjach, co na nim samym.
- Z tym też może być problem przez... położenie stacji - uśmiechnął się krzywo, uświadamiając jej, że nawet stabilnego połączenia nie był w stanie jej zapewnić. - Cokolwiek uda nam się stamtąd ściągnąć, przynajmniej jedno z nas będzie musiało polecieć promem, żeby dostarczyć informacje do jakiejś działającej boi komunikacyjnej. Umiesz latać?
Zakładając scenariusz, w którym tylko jej udaje się przeżyć, pomimo tego, że dostarcza jej odpowiednie materiały badawcze - żywe lub martwe - Cassian nie nakreślił ich planów zbyt optymistycznie, ale pewnie gdyby go spytała, zarzekłby się, że jest tylko realistą.
Bębnienie deszczu o szybę na moment zniknęło w buczeniu pracującego urządzenia. Gdy ekspres skończył pracę, mężczyzna chwycił filiżankę i wysunął się z aneksu kuchennego, by odłożyć ją na stolik przy kanapie, na której usiadła. Pianka miała lekko niebieskawe zabarwienie, sugerując, że najwyraźniej upodobania Cassiana do specyficznych kaw nie kończyły się na zamawianiu konkretnych ziaren w kawiarni. Wrócił z powrotem do kuchni, podstawiając kolejne naczynie pod dyszę i obrócił się, plecami opierając o blat. Przyglądał jej się z daleka, lecz gdy wspomniała o jego obrażeniach, jego wzrok powędrował bezwiednie w stronę okna, a ręce skrzyżowały się na klatce piersiowej.
- Jeśli umrę z zakażenia, uznam to za zabawną ironię - odrzucił pół żartem, pół serio, czekając, aż ekspres zakończy pracę. - Mam wszystko, czego potrzebuję. Nie potrzebuję pomocy.
Urządzenie ucichło, a mężczyzna sięgnął po swoją kawę, ale nie ruszył się z miejsca, zachowując bezpieczny dystans jakby obawiał się, że znów wyjmie skaner medyczny i wyceluje go w jego stronę. Teraz, lekko wilgotna u kołnierza koszulka, któr≥ą wciągnął na siebie i mokre włosy nadawały mu wrażenia, jakby wyszedł prosto z deszczu stukającego w okna.
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2188
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: here we go again
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: Hirano Tower

21 mar 2023, o 08:37

Zastanawiała się nad jego rolą w Sojuszu. Jaką miał wartość dla Termiusa, czy faktycznie miał tutaj, a przynajmniej w sprawie stacji i uratowanych z niej dzieci decydujący głos. Nie pasował do jej wyobrażeń o organizacji, która przedstawiła się galaktyce aktem terroru. Dochodziły ją słuchy, jakby Sojusz nie był zero jedynkowy, miał wiele ugrupowań, momentami skrajnie różnych w poglądach i ambicjach, a także celach, lecz nadal był w jej oczach puzzlem niepasującym do układanki.
Z jednej strony przerażające było to, że coraz więcej i śmielej rozmyślała o Terminusie. Z drugiej, już stare, ludowe porzekadło mówiło, aby przyjaciół trzymać blisko, a wrogów jeszcze bliżej.
Tylko czy faktycznie byli wrogami?
- To znaczy? - podniosła spojrzenie na Cassiana. Musiał pamiętać, że nie była stąd. Nie znała historii, nie widziała tego miejsca na własne oczy. I mimo jego odpowiedzi, optymizm Fel nie zrzedł podobnie jak jej mina.
- Jeżeli prom ma automatycznego pilota, poradzę sobie - odpowiedziała zgodnie z prawdą. Nie umiała pilotować, znała jednak podstawy i to, jak działał komputer pokładowy, WI. Musiała. Była Radną, protokoły, które towarzyszyły jej poza bezpieczną - względnie, przynajmniej z założenia - Cytadelą, zakładały tak, jak on teraz, wiele możliwych scenariuszy. Także te, w których nikt inny nie jest żywy poza nią. Musiała mieć szansę uciec z piekła. Venus była dostosowana do najgorszego bagna, nie wiedziała, jakimi statkami dysponuje Sojusz, nie mogły jednak obsługą różnić się jakoś rażąco od standardowych na wyposażeniu Przymierza, a teraz i Rady.
- Kiedy i komu mam przekazać listę sprzętu, który musi znaleźć się w ambulatorium na statku? Nie widzę problemu, aby osobiście spakować urządzenia po zakończeniu dzisiejszego dyżuru - dodała, nie wiedząc, czy wolał powierzyć ten obowiązek komuś innemu, czy polegać na Iris. Ich wypracowanego porozumienie było kruche. Jednozadaniowe. Mogła za swoją postawę domagać się dodatkowych profitów, zmian w swoim położeniu i choć byłoby to rozsądne, a już na pewno uzasadnione, Iris nie wyrywała się, aby tu i teraz zaczynać kolejne negocjacje.
Prawdę mówiąc, nawet nie poświęciła im specjalnie wiele myśli.
Uśmiechnęła się do Cassiana oraz filiżanki kawy, którą ją wręczył. Aromat wydał się jej znajomy, podobnie jak kolor mlecznej pianki. Zapamiętał, jaką kawę preferowała pić, choć równie dobrze mógł to być nic nie znaczący detal.
Jednego była absolutnie pewna. Te ziarna. Musiała je mieć. W ilościach hurtowych. Normalnie, powierzyłaby tę prośbę Bassett... Zagryzła od środka policzki. Wspomnienie sekretarki wciąż nieprzyjemnie kuło.
Nie pogodziła się z jej stratą, tak samo jak Widma i innych członków załogi.
Upiła łyk, rozkoszując się wrażeniami. Miała także nienajgorszy widok, choć o dziwo jej oczy uciekały do stojącego, opartego o wyspę kuchenną mężczyznę, a nie w stronę strzelistego okna.
- Nie jesteś z tych, którzy zakładając, że dożyją spokojnej starości i odejdą pogodzeni z tą myślą, wiedząc, że i tak pozostawią po sobie spuściznę dla swoich dzieci, wnuków i nie tylko? - spytała, tylko pozornie odbiegając od głównego tematu, który zaprowadził ją na kanapę w apartamencie Cassiusa. Dopije kawę i wraca do pracy. Nie mogła i nie chciała zostawiać doktor Maketarii na całe południe samej.
- Rozumiem. Nalegam jednak, abyś odebrał tabletki na radiacje i przestrzegał godzin ich przyjmowania. Inni, którzy wrócili z tej stacji, też powinni odebrać swój przydział. Jak wrócimy... Jeśli wrócimy, nalegam, aby ściągnąć tu te wino z restauracji z rocznika Wojny Pierwszego Kontaktu. Zawsze zastanawiałam się jak wy, żołnierze, robicie to, że idziecie do piekła tak spokojni i zdeterminowani. Ja na Waszym miejscu chyba musiałabym wypić więcej, niż jedną butelkę - dodała pod nosem, ale na tyle głośno, że mógł rozróżnić słowa.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12557
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Hirano Tower

21 mar 2023, o 12:01

Automatyczny pilot zakładał nie tylko jej dostarczenie danych, a możliwie i całego huska, tutaj, z powrotem na Korlus. Zakładał również jej potencjalną ucieczkę - obranie innego kierunku po wejściu do tunelu Przekaźnika, wyrzucenie ciała w przestrzeń i wreszcie odzyskanie swojej wolności. Coś, na co nie mogła już liczyć załoga jej statku, ale co dla niej wciąż było osiągalne i wydostanie się z Hirano, jakkolwiek ryzykowne, przybliżało ją nieco do uzyskania tego celu.
Cassian o tym wiedział. Dostrzegła podejrzliwość malującą się na jego twarzy. Nie zwerbalizował jednak tego, o czym oboje musieli pomyśleć, pozwalając tej świadomości zalegać w kątach pomieszczenia, jak rzucanym przez popołudniowe słońce cieniom. Ich kruchy sojusz polegał na przyjęciu założenia, że Iris również zależało na uratowaniu dzieci - jeśli nie bardziej, to choćby w równym stopniu jak na ucieczce.
- Będzie miał - odrzekł, nie odpowiadając nic na temat lokalizacji stacji. Może uznał, że lepiej, jeśli nie wiedziała gdzie leci, na wypadek, gdyby miało to jej pomóc w planowaniu. Lub w jakiś sposób zyskała formę komunikacji z resztą świata i Rada tylko czekała, by posłać w dogodne miejsce ratunek dla Fel. Atakowanie Korlusu, w samym sercu zalegającego na nim Sojuszu, byłoby nierozważne i ryzykowne, ale przechwycenie jej gdzieś w pustce przestrzeni było już znacznie bardziej wykonalne. - Przekaż ją mi, a ja przekażę to dalej.
Uniósł swoją filiżankę do ust, upijając łyk gorącej, czarnej kawy. Pamiętał o tym, jaką ona piła, samemu robiąc inną. Kawa miała specyficzny posmak, charakterystyczny dla ziaren obcych, tak drastycznie różniących się od ziemskich, że niektóre jedynie z nazwy mogły być kawą - oraz zawartością kofeiny.
Z początku milczał, gdy zadała to dość proste w wydźwięku, lecz trudne do przetrawienia pytanie. Odpowiedź na nie była osobista - dla każdego żołnierza, bojownika, czy jakkolwiek chciałaby nazywać się osoba, która porusza się po galaktyce z bronią w ręku i zawsze zerka do tyłu za ramię, niepewny następnego dnia. W podejściu Cassiana do walki było pewne zimne wyrachowanie, gracja wręcz, którą nabyć można było dopiero po latach doświadczenia. Nawet, gdy świat rozdzierały wrzaski banshee, mężczyzna pozwalał sobie jedynie na siarczyste przekleństwo, reagując odruchowo, poszukując schronienia i ciągnąc ją za sobą, nie dając jej chwili na zastanowienie. Działał automatycznie, jakby to pozbycie się ludzkiej cząstki umożliwiało mu okiełznanie strachu, ale też odrywało spory kawałek zwykłych emocji ze sobą.
- Nie wiedziałem, że życie polityka jest na tyle spokojniejsze od mojego - odrzucił żartobliwie, odbijając jej pytanie jak tarcza odbija nadlatujący pocisk, jak refleks, nad którym nie musiał się zastanowić zbyt mocno. - To robisz? Planujesz swoje spokojne życie i to, co zostawisz swoim dzieciom?
Upił łyk kawy, nim z zawahaniem przytaknął, zgadzając się z jej zaleceniami, choć jego wzrok spochmurniał lekko gdy wspomniała o jego ludziach. Dwa emblematy, które służyły Sojuszowi za nieśmiertelniki, spoczęły gdzieś w jego sypialni, a jednak powiódł ku drzwiom wzrokiem, jakby dostrzegając je przez ścianę.
- Powiedziałbym, że zdecydowana większość żołnierzy nie idzie do piekła ze spokojem. Boją się, jak wszyscy inni - odrzucił oszczędnie. - Ale gdy mają cel, w który wierzą, łatwiej jest im zapłacić tę cenę.
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2188
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: here we go again
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: Hirano Tower

21 mar 2023, o 13:24

Pomyślała o tym. Przemknęło jej przez myśl, że sama, na promie, mogłaby bez większego problemu zmienić kierunek lotu, skontaktować się z Przymierzem, a nawet samą Cytadelą wykorzystując odpowiednią, znaną tylko nielicznym częstotliwość. Chciała wierzyć, że ktoś nieustannie wyczekuje na jakikolwiek znak jej życia wsłuchując się w cisze w eterze.
Była to jednak wyłącznie pojedyncza myśl. Nie zryw, twarde postanowienie, inny plan doszyty do postępowania, które omówili i względnie poskładali do kupy. Absolutnie nie mogła być gotowa na jutrzejszy dzień. Nie wiedziała, dokąd leci, czy podróż wymagać będzie skoku przez przekaźnik masy, ile potencjalnie musiałaby lecieć w samotności. Gdyby ziścił się najczarniejszy scenariusz. W końcu jak zachowa się, kiedy stanie nad stołem, na którym leżeć będzie nieprzytomny husk. Czy obudzenie go, nie pociągnie za sobą serii niefortunnych zdarzeń. W oczach Cassiana widziała podobne wątpliwości. Zaufał jej jednak.
A już na pewno, zdobył się na kredyt zaufania.
Dlatego też, wyłącznie na niekorzyść jej samej, bo przecież on i Sojusz płacili inną cenę niż Fel we własnej osobie, wygrała we wewnętrznych rozterkach i dylematach uczciwość.
To był jej atut. Rzecz, którą nie odebrały jej ani zmieniające się czasy, ani nieuczciwe zagrania na arenie politycznej. Nie łamała raz danego słowa. Zawsze doprowadzała sprawy do końca. Nie wycofywała się, choć statek z kapitanem niebezpiecznie chylili się ku zatonięciu. Skoro obiecała mu, że zrobi wszystko, aby pomóc tym dzieciom, nie odwróci się od nich nawet w momencie, gdy odzyskanie wolności znajdowałoby się tak blisko. Na wyciągnięcie ręki.
Ten kredyt był obopólny.
- Mam ją stworzyć już teraz, czy wystarczy, jak będzie na Ciebie czekać popołudniu? - był środek dnia, Cassian jak lecieć jutro o bliżej, niesprecyzowanej godzinie. Musiała założyć, że wiązać się to mogło z wyciągnięciem ją z łóżka grubo przed świtem. Domyślała się, jak podobną operacje organizuje się w Przymierzu, jeżeli mechanizmy były podobne, wieczorem statek powinien być w gotowości, aby zaadaptować ambulatorium.
Myślała zadaniowo. Nie dawała sobie przestrzeni na inne kwestie, nie dopuszczała do siebie głosów, które chciałyby zaprotestować. Uwierzyła doktor Maketarii, potrzebowały wyłącznie brakującego elementu.
Parsknęła, odsuwając od siebie filiżankę. Popatrzyła się na Cassiana spokojniejsza, z bladym uśmiechem, który błąkał się po jej ustach.
- Zależy którego. Może, gdyby dali mi pod opiekę kolonie, najlepiej taką z plantacją kawy, mogłabym pozwolić sobie na luksus patrzenia się w przyszłość rozmyślania o emeryturze, ale normalnie... Szczerze? Czasami czuje się jak na polu walki, bądź jakbym tańczyła na polu minowym - drugie określenie spodobało się jej bardziej. Pozostawiało sporo przestrzeni dla wyobraźni. Naturalnie, mówiła ogólnikami. Praca Radnego była... specyficzna. Od dawna nie spała spokojnie, ostatnie, o czym rozmyślała, to o własnych dzieciach.
- Nie spodziewałam się tego - zaczęła niepewnie, obracając filiżankę w dłoni. Uszko, znalazło się z drugiej strony, a Fel zebrała się w sobie, gdyż mówili o rzeczach trudnych.
- Właściwie to ciężko powiedzieć, że mogłam oczekiwać cokolwiek, bo poznaliśmy się tylko od tej jednej strony, ale na pewno nie zakładałam, że jesteście tak dobrze zorganizowani i oddani sprawie. Znajdziesz jeszcze takich, którzy mocno wierzą, że dla tych dzieci jest jeszcze ratunek? - musiał. Nie było innej opcji. Nie mógł zejść na stacje sam, a ją zostawić na statku, karząc czekać i godzić się na każde zakończenie.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12557
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Hirano Tower

22 mar 2023, o 11:44

[h3]spostrzegawczość[/h3]
A<33<B<66<C
0
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12557
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Hirano Tower

22 mar 2023, o 11:49

Jego machnięcie ręką musiało służyć jej za odpowiedź. Potrzebował pewnego wyprzedzenia, by pracownicy mogli spakować sprzęt i zabezpieczyć go na czas podróży, ale od dawna wiedziała, że praca w Hirano nie trzymała się standardowych ramach czasowych. Nikt nie odmówiłby wykonania rozkazu ponieważ ten nadszedł pięć minut po piątej. Pod tym względem ta pozornie pół-cywilna placówka spełniała w pełni wojskowe standardy.
Podobnie jak ona, bezmyślnie obracał w dłoniach filiżankę z kawą, sporadycznie unosząc ją do ust by upić małego łyka. Tematy, na które wstąpili, były w istocie trudne - zarówno dla niej, jak i dla niego. Dotykały tego ogromnego słonia, który odkąd tylko trafiła na Crucis tkwił w rogu każdego pomieszczenia, w którym się znajdowali. Mogli skrzętnie ignorować go konwersując na luźne tematy, popijając wino czy kawę i goszcząc w bogatych restauracjach, ale prawda zawsze tliła się gdzieś pod powierzchnią. Czasem objawiała się w postaci rzucanych chyłkiem spojrzeń czy nagłego spochmurnienia wymalowanego na twarzy, a czasem pozostawała zaledwie szmerem w spojrzeniu, ciemną plamką na ich naturalnie jasnych oczach.
- Nie wyobrażam sobie takiej odpowiedzialności - odrzekł, może nieco dyplomatycznie, ale na dźwięk jej porównania polityki do spaceru po polu minowym, kąciki jego ust uniosły się mimowolnie w górę. - Ani siedzenia całymi dniami w jednej wieży na Cytadeli, co zakładam, że jest drugą stroną tego medalu.
Wieża znacznie różniła się od tej, w której gościła teraz. Na Cytadeli, jej wieża była niczym zamkowa budowla, w której każdy kąt był jej znany, a każdy mieszkaniec, pracownik czy przypadkowy turysta uchylali się przed jej spojrzeniem, kiwając jej głową z szacunkiem. Na Korlusie, jej uprawnienia były minimalne, o ile nie zerowe, a większość osób unikała jej jak ognia, czyniąc korytarze, którymi się poruszała, opustoszałymi.
Oderwał się od blatu, o który ciągle się opierał, podchodząc do małej, kuchennej wysepki - ostatniej granicy, która oddzielała aneks od salonu, w którym przebywała radna. Przystanął obok blatu, opierając się o niego swobodnie. Wciąż czuł opór przed podejściem do kanapy, na której siedziała, lecz nie komentował tego w żaden sposób. Przyglądał jej się z oddali, przekrzywiając lekko głowę gdy jej słowa go zaintrygowały, choć jego wyraz twarzy pozostał dla niej nieodgadniony.
- Mindoir był przykładem oddania sprawie, jaki by nie był - odrzekł cicho, nie wspominając nazwy pechowej kolonii ani z optymizmem, ani z pesymizmem. Jeśli miał swoje zdanie na ten temat, skutecznie chował je za zasłoną obojętności, zza której niczego nie dostrzegała. - Wielu żołnierzy z Sojuszu zostało w układzie tylko po to, by upewnić się, że misja zostanie wykonana do końca.
Niektóre statki terrorystów do dziś pokazywały się w extranecie, zatrzymując przed ewakuacją wojskowe i rządowe okręty Przymierza. Ich celem nigdy nie była ucieczka, a jedynie doprowadzenie do tego, by drugiej stronie też nie udało się ewakuować.
- Zgaduję, że to nie jest dobry temat do rozmowy - uśmiechnął się krzywo, dopijając swoją kawę i ze stukotem odkładając naczynie na blat. - Jakie masz plany na dziś? Wracasz do kliniki?
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2188
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: here we go again
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: Hirano Tower

22 mar 2023, o 12:21

Nie umknęło jej uwadze, że zarówno w klinice, jak i w tych okrojonych częściach Wieży, w których miała okazje znaleźć się czystym zrządzeniem losu, wszystko pracowało jak w dobrze naoliwionej maszynie. Wnioski nasuwały się same, nawet, jeżeli wcale o nie nie pytała, nie chciała się na nich skupiać, bądź analizować, na własne oczy widziała, jak dobrze zorganizowani są ludzie oddani Sojuszu. Ciekawość wręcz pchała ją do tego, aby przekonać się, czy to przypadek, czy jednak pewna prawidłowość. Paradoksalnie, im więcej czasu spędzała na Korlusie, tym lepszą okazje miała odpowiedzieć sobie na zadane pytanie.
Ściągnęła usta w węższą kreskę, rezygnując w ostatnim momencie z pociągnięcia kolejnego łyku kawy. Odpowiedzialność była jej cieniem. Zaprzyjaźniła się z nim, poniekąd polubili się i być może ze względu na nieśmiałą sympatię, cios, który wymierzał jej wraz z przewrotnością, bolał dwukrotnie mocniej.
- Nie mogę Ci powiedzieć, że jest to coś, do czego człowiek się przyzwyczaja - skomentowała jego szczerą odpowiedź, nie oczekując, że rozwinie ją, bądź cokolwiek dopowie. Dla wygody, ale także spokoju własne sumienia, temat tego, kim była i dlaczego znalazła się akurat w tym momencie w jego apartamencie, w stolicy Korlusa, w sercu Układach Terminusa, pomijali. Mogła, naturalnie, nadal grać swoją rolę oraz brnąć w obłudę. Szanowała go jednak, oszczędziła więc mężczyźnie kłamstw, choć wiązało się to ze spojrzeniem brutalnej prawdzie prosto w oczy.
Nie powinno jej tu być.
A ta rozmowa nie powinna nigdy się wydarzyć.
Cytadela istotnie była złotą klatką. Nie doskwierała jej ona jednak tak długo, jak długo sprawy w galaktyce toczyły się swoim zwyczajnym, spokojnym torem. Jednakże, wraz z ich Sojuszem, nadszedł huragan, który wstrząsnął filarami, wypracowanymi procedurami, czy schematami, w obrębie których działała i które defacto sprawdzały się nawet na szerokiej skali. Wojna rządziła się jednak swoimi sprawami, bardzo szybko zdała sobie sprawę, że jej rola w tym konflikcie sprowadzać się będzie do niewzruszonego reprezentowania siły Ras Rady. Brakowało jej sprawczości, podejmowała wraz z innymi bardzo ważne i niezwykle istotne decyzję, lecz po złożeniu podpisu, mogła zamknąć okienko w terminalu i nie martwić się tym, jak rozkazy zostaną wcielone w życie.
A przecież mogli zdziałać tak wiele. Niekoniecznie w pierwszych szeregach, bądź lecąc w okrętach flagowych.
Potrząsnęła głową, dopijając kawę. Słodycz, miała wyjątkowo cierpki posmak. Wstała, podchodząc do blatu, przy którym stał Cassian, ale od drugiej strony. Okrążyła go tak, aby mebel wciąż dzielił ich i stał im na drodze.
Metafora wniosków, które nasuwały się same.
I odzwierciedlały rzeczywistość.
- To, co teraz powiem, może Ci się wydać absurdalne, ale... Szczerze wierze, że kiedyś nadejdzie taki czas, kiedy będziemy mogli się spotkać w cztery oczy i porozmawiać o tym - spotkać. Wszyscy. Cała Rada, władze Sojuszu. Jedna osoba przemówiła otarcie w ich imieniu, musiał być jednak ktoś więcej. Operacja była tak dobrze zaplanowana, a konsekwencje przemyślane, że na pewno opracowywał go cały sztab mówiący jednym głosem. Na ten moment, konfrontacja była absolutnie nie wykonana. Ale kiedyś? Kto wie. Fel najwyraźniej optymistycznie zakładała pewien bieg wydarzeń.
W jakim stopniu, był to także jego głos?
Odstawiła bezszelestnie filiżankę oraz spodek, podnosząc spojrzenie na Cassiana.
- A jakie mogę mieć plany, Cassian? - odparła wprost. Bez pretensjonalnego tonu, aczkolwiek zestaw słów podburzał spokojny ton. Kąciki jej ust drgnęły, a sama Iris westchnęła.
- Gdyby to ode mnie zależało, chętnie w końcu wyszłabym z tej Wieży, nawet, jeżeli Korlus miałby mnie rozczarować. Poszłabym na spacer, tak po prostu. Oczywiście najpierw wracam do kliniki, mam niedokończone sprawy, zaplanowane badania i chcę tez to, co jest możliwe, aby jutro Aileena nie musiała martwić się o wszystko sama. Później pewnie wrócę do siebie i przejrzę od nowa całą dokumentacje. Nie znam jej jeszcze na pamięć, wciąż też może kryć się tam cud, na który wielu tak bardzo liczy - dodała, dyskretnie zaciskając dłoń na poczerniałym ramieniu.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12557
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Hirano Tower

25 mar 2023, o 18:41

Jego brew drgnęła lekko, unosząc się w górę na dźwięk jej dość absurdalnego, jak sama go nazwała, stwierdzenia. Spotkanie się Rady i Sojuszu na jakimkolwiek, względnie neutralnym gruncie wydawało się absolutnie nierealnie z obecnego punktu widzenia. Mindoir nie tylko spustoszył calutki układ, ale i pokazał kaliber, którym operowali terroryści. Wzniósł poziom walki ponad ten konwencjonalny. W czasach, w których można było zwyczajnie wymazywać całe układy z mapy, bitwy kosmiczne zdawały się śmiesznie przestarzałe a Sojusz pokazał, że jest w stanie to osiągnąć. Może sięgnąć po więcej. Nie wiedzieli wszakże, jak długo planowano to przedsięwzięcie i co dokładnie umożliwiło im taką operację. Może powtórzenie tego było kwestią dziesięcioleci, a może jeden, opatentowany sposób umożliwi im zrobienie tego znacznie szybciej.
Na razie nikt nie mógł pozwolić sobie na takie ryzyko, a SST nie pokazało żadnej innej strony, którą mogłoby się pochwalić. Może poza mężczyzną stojącym teraz kilka metrów dalej od niej, opartym o blat i przyglądającym jej się ze zdrową dozą ciekawości, oraz w miarę dobrze zamaskowanym brakiem wiary, jakby z uprzejmości chciał dostrzec tę wizję, którą posiadała, a której nie dzielił. Cassian może pasował do bitew, czy pośród gładkich budynków wieży Hirano i starych, pełnych kurzu budowli na Ilos, ale jego poglądy zdawały się być dość utemperowane.
A przynajmniej na razie nie pokazał jej, by było inaczej.
- Naiwne, bardziej niż absurdalne - odparł, ale westchnął ciężko, jakby z trudem przyznając coś jeszcze - Ale w idealnym świecie może kiedyś tak się stanie.
Jeśli ten idealny świat miał prawo zaistnieć, mężczyzna dość wyraźnie pokazał, że brakowało mu w tę wersję wiary. Rzeczywistość nie była idealistyczna, ani nawet neutralna czy sprawiedliwa. Była brudna i pełna odcieni szarości, w której nikt tak właściwie nie miał racji, ale każdy mylił się na swój inny sposób, ponosząc za to winę.
- Dobrze - odparł oszczędnie, kiwając na potwierdzenie jej słów głową, choć właściwie nie powiedziała niczego szczególnego, co brzmiałoby jak propozycja czy pytanie, na które mógłby odpowiedzieć. - Dokończ co musisz i zabiorę cię na spacer.
Uśmiechnął się pod nosem, odwracając i ruszając do kuchni, by odstawić do zlewu pusty kubek po kawie. Jeśli nie potraktowała tego jako sugestii, zerknął ku jej pustej filiżance, która mogła być do tego sygnałem. Im szybciej uwinie się w klinice, tym szybciej nadejdzie pora do wyjścia na zewnątrz.
- Przyda ci się parasol - dodał kwaśno, pośród bębnienia deszczu w szybę.
Nie, żeby mieli odkryci wyjść na powietrze Korlusu tak czy inaczej.
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2188
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: here we go again
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: Hirano Tower

25 mar 2023, o 20:06

Gdzieś, zawsze istniał ten idealny świat, do którego powinno się dążyć, lecz faktycznie, na chwile obecną, biorąc pod uwagę bieżące wydarzenia, ich konsekwencje, jakże ponurą przyszłość odmalowaną w barwach zniszczonego przekaźnika masy oraz śmierci setek istnień na kolonii oraz w bezkresnej, kosmicznej przestrzeni, jej życzenie było bardziej, niż pobożne.
Może, gdyby była niepoprawną optymistką, miałaby w sobie siłę, aby nadać jemu większej mocy. Lecz Fel twardo stąpała po ziemi. Miała w sobie jednak otwartość bardziej skorą do współpracy, niż pozostali Radni.
Jeżeli kiedykolwiek tak się stanie, będzie przy tym wspólnym stole.
Uniosła brew, przyglądając się Cassianowi niepewna. Dobrze usłyszała? Jej bujna wyobraźnia nie próbowała sobie z niej zadrwić, prawda? W mgnieniu oka, poważny wyraz twarzy Iris rozjaśnił najszczerszy uśmiech, a ona, gdyby tylko mogła, rzuciłaby się w stronę mężczyzny, aby chwycić go za dłoń i dość ekspresyjnie podziękować.
Ale dzieliła ich wyspa kuchenna. Zdała sobie o tym sprawę, gdy drgnęła, niemalże wpadając na mebel. Parsknęła pod nosem bardziej rozbawiona, niż zniesmaczona swoim wybuchem radości, który po chwili zawahania, postanowiła niczym nie maskować.
- Naprawdę? - musiała to usłyszeć. Z jego ust. A skoro dał jej słowo, nie mógł go wycofać, ani się z niego nie wywiązać.
Skinęła głową, po czym podsunęła mężczyźnie pustą filiżankę stając za nim i zmywarką. Nie chciała nadużywać jego gościnności, ani też kazać pacjentom czekać na siebie w klinice. Zanim wyjdą na spacer chciała dokończyć wszystkie, zaplanowane na dzisiaj badania, przygotować próbki i aparaturę na jutro, zdecydować, co zabrać ze sobą na pokład statku, zastanowić się wspólnie z doktor Maketarii, czego szukać, gdy husky faktycznie znajdą się na stole operacyjnym, ale najpierw musiała poważnie zastanowić się jak przekazać ich zamia Aileenie...
- Jeżeli nie znajdziesz żadnych parasoli, może być płaszcz przeciwdeszczowy. W kapturze, nie będę się nikomu rzucać specjalnie w oczy - stwierdziła wspaniałomyślnie, będąc już jedną nogą w korytarzu. Szybkim, marszowym krokiem przeszła niemalże pod drzwi wyjściowe po drodze zgarniając swój datapad i kubek w kosmiczne kotki, tym samym zaprzepaszczają wszelkie nadzieję, że mogłaby go mu zostawić i tu zatrzymała się w połowie kroku, zdając sobie sprawę z czegoś tak oczywistego, że rozkojarzenie można było tłumaczyć wyłącznie perspektywą wieczoru, która choć na moment, odciągnęła jej myśli od tego, co miało mieć miejsce jutro.
Po ponurych, ostatnich kilku dniach i będąc przed wielkim wyzwaniem, potrzebowała oczyścić głowę. Cassian również.
- No tak. Nigdy nie przywyknę do tego braku swobody... Mogę wyjść? - obróciła się napięcie, odszukując spojrzenie Cassiana i delikatnie wzruszając ramionami.
Dokąd miałaby uciec w Hirano Tower? Z jednej strony, powinna potraktować takie dmuchanie na zimno oraz ograniczone zaufanie jak komplement dla jej przebiegłości, z drugiej, skoro nie opierała się i faktycznie działała dla dobra dzieci, pewne mankamenty zaczynały być jak potknięcia na prostej drodze.
Irytujące.
I niepotrzebne.
Naturalnie, myśli zachowała dla siebie, uznając, że nie ma sensu dyskutować o procedurach i jeżeli faktycznie chciałaby czegoś sobie życzyć, Cassian już wyszedł na przeciw jej prośbie.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12557
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Hirano Tower

8 kwie 2023, o 15:39

Gdy ruszyła w jego stronę, nagle, chcąc w ekspresyjny sposób podziękować mu za tę propozycję, po jego twarzy przemknął nieodgadniony wyraz, a w oczach zatliły się emocje, jakby chciał się odsunąć, odruchowo, unieść obronnie dłonie i zaprzeczyć, choć przecież wiedział, że mu nie groziła. Jakby bał się bliskości, nawet tej zupełnie niewinnej, niegroźnej i pozbawionej podtekstów czy złych, lub dobrych zamiarów. Gdy jednak wpadła na wyspę kuchenną, która ich dzieliła, parsknął śmiechem, a echo tej niewypowiedzianej emocji zniknęło natychmiast, pozostawiając po sobie jedynie zwyczajowe rozluźnienie, które towarzyszyło jego zwykle obojętnemu spojrzeniu.
- Postaram się nie zmienić zdania, jeśli się pośpieszysz - odrzucił, uśmiechając się szelmowsko, z wzruszeniem ramion podkreślając, że jego słowa nie były na poważnie. - Maketari poradzi sobie na kilka godzin.
Jakby na potwierdzenie tego, na omni-klucz Iris spłynęły jakieś nowe wyniki badań, które Aleena odebrała przy okazji. Najwyraźniej skończyła już pomagać przy operacji, na którą wyciągnął ją jakiś inny lekarz. Cokolwiek działo się z ludźmi Cassiana, jeszcze nie otrzymał informacji na ten temat, a jego urządzenie milczało.
- Idź prosto do windy - polecił jej, z wahaniem przytakując, gdy o to spytała. Być może odebrała jego słowa jako ostrzeżenie, jakby znów podejrzewał, że może chcieć uciec z Hirano, ale gdy wyszła na zatłoczony korytarz, dostrzegła, że mogło chodzić o coś z goła innego.
Każdy łypał na nią podejrzliwie, gdy kierowała się w stronę wyjścia. Ochroniarze chwytali za broń, gdy spoglądała na nich, a jeśli chciałaby nawiązać jakikolwiek kontakt z kimkolwiek, odpowiadały jej tylko warknięcia. Póki kierowała się prosto do windy, nie rozglądając zbyt mocno i nie rzucając w oczy, pozwalali jej przejść, lecz wyglądało na to, że pod byle pretekstem pierwsza, lepsza uzbrojona osoba będzie skłonna ją skuć i doprowadzić do jej mieszkania pozbawiając namiastki swobody, którą podarował jej teraz mężczyzna.
Maketari była w klinice. Jej dłonie były suche, świeżo wyszorowane po przeprowadzonym zabiegu, a na ciele miała inne ubrania. Jej spojrzenie było przygaszone, co zasugerowało Fel, że nie udało im się uratować wszystkich, którzy powrócili ze stacji. Aleena zdawała się zainteresowana powodem, dla którego Iris miała wyjść, lecz nie dopytywała zbyt mocno. Zamiast tego posłusznie przygotowała to, co jej polecono i obiecała zająć się wszystkim do czasu jej powrotu.
Kobieta miała kilka chwil na odświeżenie się w swoim mieszkaniu nim rozległo się w nim stukanie - krótkie, kurtuazyjne, po którym drzwi otworzyły się, wpuszczając do środka znajomego mężczyznę.
Cassian miał na sobie długi, czarny płaszcz przeciwdeszczowy o nieco wyświechtanych krawędziach, zdradzających warunki, którym musiał już niegdyś sprostać. Odzienie miało dość elegancki i nowoczesny krój jak na wojskowy oraz minimalistyczny styl ubioru mężczyzny.
- Dla ciebie - poinformował ją, wyciągając w jej stronę drugi, brązowy tym razem płaszcz o kobiecym kroju. Nie miał co prawda kaptura, ale wysoki kołnierz, który, gdy postawiła w górze, zasłaniał ponad połowę jej twarzy. Razem z płaszczem, wręczył jej maskę, podobną do tej, którą również trzymał pod pachą dla siebie. Uroki spacerów na Korlusie. - Dziś coś z moich rejonów - dodał, uśmiechając się pod nosem, gdy mignęła jej trzymana przez niego butelka. Nazwa alkoholu była napisana po persku i zupełnie jej obca.
- Mam nadzieję, że wody też się nie boisz. - dodał, gdy ruszyli w stronę wind, by znowu skierować się na lądowisko.
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2188
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: here we go again
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: Hirano Tower

10 kwie 2023, o 14:28

Rzuciła Cassianowi przez ramię pytające spojrzenie. Naprawdę? Nie oczekiwała, że w odpowiedzi na jej komentarz wpleciony pomiędzy ich zwyczajowe, słowne pstryczki w nos, faktycznie zrezygnuje z eskortowania jej do windy. Nie do końca wiedziała, jak interpretować tę niespodziewaną swobodę. Testował ją? Zdobył się na kolejny, minimalny kredyt zaufania, wierząc, ze ten zaprocentuje w perspektywie dalszej współpracy?
A może zwyczajnie był zmęczony?
Potrząsnęła głową, postanawiając dłużej nie roztrząsać tego faktu. Poszła prosto do windy, przelotnym spojrzeniem obdarzając tych, których siłą rzeczy mijała po drodze. Nie zagadywała, aczkolwiek pozwoliła sobie na delikatny, choć całkiem szczery uśmiech w stosunku do znajomej twarzy; mijała go kilkakrotnie, gdy szła do kliniki, bądź z niej wracała. Nie zraziła ją beznamiętna maska, ani też brak jakiejkolwiek reakcji na zwykły, ludzki gest. Wybrała piętro, na którym znajdowała się klinika. Na moment przymknęła oczy, otwierając badania, które przesłała jej asari jeszcze w drodze do niej.
Postawiła na szczerość. Wręczyła doktor Maketarii kubek parującej kawy, po czym prosto z mostu, bez wstępu, poinformowała ją go zamierzała zrobić z Cassianem. Nie dała sobie przerwać, przedstawiając lekarce ich plany dokładnie tak, jak ustalała to wcześniej z mężczyzną. Nie potrzebowała jej aprobaty, nie mniej zależało Iris na doszukaniu się choć cienia zrozumienia w spojrzeniu asari. Znała ryzyko, gotowa jednak była je podjąć, aby przerwać impas.
Z pomocą Aileeny, stworzyła listę sprzętu, który chciała mieć na statku. Odhaczała kolejne pozycje na liście wgranej na datapad, starając się przewidzieć każdy, możliwy scenariusz. Na swój tymczasowy omni-klucz zgrała całą dokumentacje medyczną, która miała nadzieje towarzyszyć jej podczas wiwisekcji. Pokładowa WI powinna móc porównywać wyniki i z marszu zaznaczać zmienne parametry, różnice w odczytach. Wychodząc, rzuciła okiem na kolejne przebrane probówki, zostawiając Aileenie instrukcje w podłączeniu do maszyn na kolejne badania. Ustaliły plan działania na jutro uwzględniając jej nieobecność. O ile usłyszała od niej powodzenia, pozwoliła sobie na lekkie uściśnięcie obu dłoni lekarki.
Dosłownie wbiegła do mieszkania, zrzucając w przedpokoju buty i kitel na krzesło. Wzięła szybki prysznic, nie miała czasu porządnie wysuszyć włosów, dlatego też związała je w ciasny kłos, który przerzuciła przez ramię. Cassian miał niesamowite wyczucie czasu, ledwo zapięła górę od codziennego uniforu, a usłyszała pukanie do drzwi. Nie zdążyła otworzyć, wyciągnęła dłoń, kiedy zamek sam przeskoczył. Cofnęła się więc o krok, witając mężczyznę uśmiechem.
- Zapraszam - płaszcz, który jej wręczył, narzuciła na siebie. Opatuliła się nim ciasno, maskę tymczasem biorąc do ręki.
- Nie śmiej się, bo pytanie, które Ci zadam, jest absolutnie poważne... Jak w tych maskach pije się cokolwiek? - wbiła spojrzenie w Cassiana z lekko uniesionymi brwiami. Nie, nie drwiła sobie z niego. Iris nie była żołnierzem, nie miała doświadczenia ze sprzętem. Obejrzała sobie dokładnie maskę, gdyby ktoś jednak ja spytał, gdzie tutaj wtyka się słomkę... Cmoknęła, nie kryjąc się z rozbawieniem.
Stając obok niego w windzie, objęła sylwetkę mężczyzny uważnym, badawczym spojrzeniem. Poświęcił chociaż kwadrans na regeneracje, czy od jej wyjścia, był na pełnych obrotach, wprowadzając ich plan w czyny?
- Nie mam zwady z wodą... Dokąd właściwie idziemy? I co ważniejsze - urodziłeś się Bliskim Wschodzie? - gestem, wskazała na butelkę, która kojarzyła się jej nie wiedzieć dlaczego ze starymi, arabskimi opowieściami. A sam Cassian, nawet pasowałby do roli Alibaby.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12557
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Hirano Tower

20 kwie 2023, o 19:47

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12557
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Hirano Tower

2 kwie 2024, o 21:17

zagrożenie - lot do hirano
A<33<B<66<C
Rzut kością 1d100:
90


obrażenia
Iris, Shana, Anna, Septimus
A<20<B<60<C
Rzut kością 4d100:
1, 44, 84, 58


Shana, Septimus
1 rana, 400 obrażeń
Ostatnio zmieniony 2 kwie 2024, o 23:15 przez Mistrz Gry, łącznie zmieniany 1 raz.
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12557
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Hirano Tower

2 kwie 2024, o 22:03

Wyświetl wiadomość pozafabularną Gdy drzwi zamknęły się za Iris, wnętrze promu nagle okazało się klaustrofobiczne, ciasne. Towarzyszący jej załoganci przyglądali jej się gdy zajmowała miejsce. Anna uśmiechnęła się blado, skinieniem głowy przyjmując jej słowa do wiadomości. Nikt nie wymagał od niej inspirującej przemowy czy czegoś ważnego. Shana zaśmiała się pod nosem, nakładając na swoją głowę hełm.
- Nie zdechniemy na tej przeklętej planecie - odpowiedziała głośno, z trzaskiem zamykanych zaczepów. - Wyręczyłam panią.
Posadzka zadrżała gdy Lewis aktywował systemy promu. Iris wyczuwała zbierającą się w nim energię - narastała, gromadząc się w jego napędzie z tyłu. Mężczyzna przełączał jakieś elementy na tablicy rozdzielczej, otoczony holograficznymi ekranami.
- Wysokość trzynaście tysięcy kilometrów - w głębi ich hełmów odezwał się głos kapitan. - Jedenaście tysięcy kilometrów.
- Lewis, otwieraj hangar i podnoś tego ociężałego vir'laka! - krzyknęła Shana, zagłuszając informacje docierające z zewnątrz. Pilot przytaknął krótko, omni-kluczem łącząc się z systemami korwety. Ich prom uniósł się lekko, separując od ziemi. Blondynka nie czuła więc drżenia, gdy poruszyły się ogromne wrota hangarowe. Widziała tylko błysk światła dziennego, sączący się przez powiększający otwór w ścianie.
- Dziewięć tysięcy kilometrów. Pilot, przygotuj się do wylotu. Silny ostrzał. W powietrzu trwa bitwa - kapitan Avesara brzmiała głośno w ich komunikatorach. Skrzydła hangaru odsuwały się coraz szerzej, zalewając wnętrze bladym światłem i intensywnym deszczem. - Powodzenia, oddziale naziemny. Widzimy się w domu.
Prom wysunął się z pędzącego przez atmosferę statku w ciszy, która wydawała się błoga. Nie słyszeli atakującego ich szaleńcze wiatru. Nie odczuwali ogromnej prędkości, z jaką opadała ku ziemi korweta. Nie widzieli języków ognia pod jej kadłubem, gdzie rozgrzane masy powietrza usiłowały pochłonąć ją w całości. Wylecieli w stronę nieba.
Na Korlusie panował dzień, lecz powietrze przecinały gęste, szare chmury. Deszcz mocno zacinał w kadłub pancerza gdy przedzierali się przez ich ostatnią warstwę. Z początku nie widziała niczego poza szarością, kroplami deszczu na szybie.
A później ją zobaczyła.
Hirano Tower piętrzyła się ponad innymi budynkami niczym masywna góra. Wieża płonęła. Konstrukcja wciąż trzymała się w pionie, lecz niektóre piętra były rozerwane eksplozjami, jak gdyby ktoś potraktował je rakietami z bliska. Ściany budynku były osmolone, na niektórych poziomach szyby były wybite. W powietrzu latały bojowe śmigłowce, ścierając się z promami bojowymi.
- Niższe poziomy w dużej mierze zniszczone. Wyższe mają się lepiej. Klinika miała być na trzydziestym siódmym, prawda? - spytał Lewis, kierując swoje pytanie do Fel. - Widzę balkon na trzydziestym trzecim. To jedyne sensowne miejsce, gdzie możemy wylądować.
- Zabierz nas tam - zarządziła. Nie był to szczyt budynku i choć Fel wolała zacząć od góry i klinikę odwiedzić najpóźniej, byli ograniczeni dostępnymi lądowiskami. - Spróbuj nas...
Huk wydarł z wnętrza promu końcówkę jej zdania.
Promem wstrząsnęło, gdy potężne uderzenie przeszyło go na wskroś. Do wnętrza wdarł się huk wiatru i deszcz, lampki pojazdu zawyły czerwienią. Ktoś krzyknął coś głośno, niezrozumiale, gdy Lewis próbował odzyskać panowanie nad pojazdem.
Gdy Iris spojrzała w swoją prawą stronę, w miejscu, w którym siedziała Anna, nie było niczego. Przez wyrwę w kadłubie widziała ogrom miasta, ku któremu się zniżali. Strużki dymu unoszące się z uszkodzonych jednostek. Dziury w okolicznych budynkach, które oberwały rykoszetem.
Ale nie było tam już Anny.
- Lądujemy! - ryknął pilot, ledwo zdolny przekrzyczeć huk, który wypełnił wnętrze promu. Widziała na twarzy siedzącego naprzeciw Septimusa szok. Ściskał swoje ramię, z którego obficie wylewała się niebieska krew. Twarz Shany nie miała wyrazu.
Gdy prom z impetem wylądował na balkonie, Fel znów szarpnęło i poczuła, jak napięcie ściska jej klatkę piersiową. Atrius jako pierwsza wyskoczyła ze swoich pasów i rzuciła się, by odpiąć ją, zanim zrobiła to samo z zapięciem Septimusa.
- Nic pani nie jest? - spytała zimno, jakby to, co wydarzyło się przed chwilą, nie zasługiwało na komentarz.
Pocisk przeszył prom na wskroś, wpadając niedaleko Septimusa i wypadając dokładnie w miejscu, w którym siedziała Anna. Jej, ani nawet jej siedzenia, już nie było. Wystarczyłby metr w bok, by to Fel podzieliła jej los, tymczasem radna nie czuła nawet zbliżających się siniaków.
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2188
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: here we go again
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: Hirano Tower

2 kwie 2024, o 22:51

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wdech. I wydech.
Siedziała wbita w fotel, nie zdolna poruszyć się o minimetr. Promienie słońca sączyły się przez otwartą śluzę, oślepiając ją pomimo wyposażonego w filtry hełmu. Podniosła dłoń, jakby chciała osłonić oczy przed światłem, a jej palce okute pancerzem stworzyły refleksy. Było w tym coś pięknego. Każącego jej zatrzymać się w miejscu oraz w czasie, podziwiać rozproszoną barwę przez moment z taką samą fascynacją, co oglądała fotografie w muzeum na Księżycu. W tle słyszała głos kapitan, chwiała wierzyć, że ta mówiąc o domu ma zdecydowanie na myśli korwetę a nie świątynie swojej bogini, w której na Thessi grzebią zmarłych.
Kiedy prom transportowy wyleciał, a oczy przyzwyczaiły się do środka dnia w ten absolutnie nie spokojny, ulewny dzień, zadarła wyżej głowę, wypatrując na horyzoncie Hirano Tower. Widok płonącej, atakowanej zewsząd wieży, sprawił, że wstrzymała oddech nie dowierzając temu, co widzi. Jej wspomnienia nachodziły na rzeczywisty obraz, dostrzegała każdy mankament, nie pasujący element. Niestety, nie wystarczyło zamrugać, aby widok rozmył się i wszystko wróciło na swoje miejsce. Trwała regularna walka, a Hirano Towar obdarta z dumy, części konstrukcji, trzymała się już w pionie najprawdopodobniej wyłącznie cudem.
Wdech. I wydech.
Mieli lecieć prosto do środka.
Samobójcza misja stawała się nią nie tylko w przenośni, ale jak najbardziej i dosłownie.
Zarejestrowała pytanie z wyraźnym opóźnieniem, wciąż nie mogąc oderwać oczu od Hirano Tower.
- Tak. Trzydzieste siódme - potwierdziła, gniotąc w rękach apteczkę. Co, jeśli przybili za późno? Jeśli jej działania, ciągnące się sznurem konsekwencje, to wszystko na nic? Odepchnęła od siebie wątpliwości, utopiła je w czarnym źródle biotyki, aż przestały wierzgać, szarpać się, próbować krzyczeć.
W jej głowie znowu była tylko cisza. Bicie serca. Szmer własnego oddechu.
I niewyobrażany huk.
Być może krzyknęła, albo tylko się jej to wydawało. Szarpnięciem boleśnie pociągnęła ją do przodu, w miejscu zatrzymały ją tylko pasy bezpieczeństwa, a kiedy opadła na fotel, czuła, jak uderza hełmem o miękki wezgłówek. Otworzyła oczy jak szeroko, rozglądając się dookoła siebie. W pierwszej kolejności, szukała członków oddziału. W drugie, ich obrażeń. Obróciła głowę to w jedną, to w drugą stronę. Obok niej, powstała dziura. Powietrze oraz deszcz wpadały do środka, po Annie i jej fotelu nie było śladu. Zabrał ich pocisk.
Jak
To
Było
Możliwe
Przyciągnęła do siebie apteczkę, tuląc ją jak coś cennego, coś namacalnego, co dawało jej poczucie bezpieczeństwa. Gwarancje, że żyje, że jest w jednym kawałku, że inni też tu byli i razem nie zacznie spadać promem na ulice, czy niższy poziom Wieży.
Wdech. I wydech.
Wszystko w niej krzyczało. Czarna materia unosiła się nad taflą źródła, wprawiając ją w ruch, jakby chciała falami uderzyć o brzeg. Pochyliła się, zatrzymując ją mentalnie, jak i fizycznie. Nie mogła ulec panice, pozwolić sobie na utratę kontroli, inaczej to nie pocisk zabije ich w tym transportowcu, tylko rozszalała, wściekła furia.
Skupiła się na oddechu. Pozwalała przelatywać myślom, nie zatrzymując żadnej. Czuła, gdzieś obok siebie, jak transportowiec ląduje. O tym, że powinna odpiąć pasy oraz ruszyć się z miejsca zdała sobie sprawę dopiero, kiedy stanęła nad nią Shany i sylwetka asari przysłoniła jej cały świat. Iris oprzytomniała, wcisnęła Atrius w ręce apteczkę, a sama niezdarnie rozpięła pasy, szarpiąc je i plątając, ale końcem końców wyskoczyła z promu nie potykając się ani o własne nogi, ani o próg.
- Czy my....? - słowa wychodziły z jej ust z trudem. Odchrząknęła, próbując przełknąć gule, którą czuła w gardle.
- Co się właściwie stało? - namierzyły ich systemy obronne Wieży? Ostrzeliwał ich statek Przymierza, helikopter Sojuszu? Zaniechała pytania o Annę, jakiekolwiek słowa nie zmieniłby tego, że nie ma jej tu.
- Lewis może poderwać transportowiec i odlecieć, czy idzie z nami? - utrata jedynego środka transportu, który mógł ich zabrać z Hirano Tower na samym początku był bolesny i rzucał pesymistyczny cień na powodzenie całej misji, mimo to Fel wolała wiedzieć. Mieć świadomość, że opuścić będą musieli ją na własnych nogach, bądź drogą, którą znać mógł tylko Daharis, czy za pomocą innego cudu. Przeżyła dziś już tyle, iż zacznie w nie wierzyć bez dwóch zdań. Stała tu w końcu na własnych podczas, podczas kiedy Shana i Septimus...
Gwałtownie obróciła się do turianina, widziała krew lejącą się z jego ramienia błękitną strużką. Zapewne nie mogli tu długo zostać, w pośpiechu więc zajęła się zatamowaniem rany oraz opatrzeniem jej. Skanem z omni-klucza, zlokalizowała inne obrażenia - o ile takie były - poświęcając im niezbędne minimum.
Została ich tylko trójka. Nie mogła stracić kolejnej osoby. Widział to w jej oczach, nie kryła się z tą myślą także przed Shany.
- Nie przypominam sobie, abym kiedykolwiek była poniżej kliniki. Na jednym z tych pięter, z tego co mówił admirał tuż pod kliniką, Sojusz pracował nad bronią - przypomniała im, przewieszając apteczkę przez ramię. Czyżby mieli szczęście w nieszczęściu trafić do miejsca najbardziej pożądanego przez Przymierze? Jeżeli tak, czy powinna spodziewać się także na tych korytarzach regularnej walki, a może śladów splądrowania?
Wdech i wydech.
Wróciła do domu. Problem w tym, że ten dom właśnie walił się do fundamentów.

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12557
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Hirano Tower

2 kwie 2024, o 23:13

Wdech. I wydech.
Trudno było powrócić do teraźniejszości, która nadal przesuwała się do przodu. Czas urwał się w miejscu dla jednej z czwórki pasażerów promu, ale nieugięcie parł do przodu dla pozostałych. Wyrwanie się z szoku, z odrętwienia, w jakie wpadał umysł na widok tak nagłej, tak niezapowiedzianej śmierci przypominało wynurzanie z głębokiej wody.
Jeszcze pięć minut temu Anna siedziała obok, podobnie jak oni trzymając się pasów bezpieczeństwa i wypatrując jutra. Tak samo jak Fel miała nadzieję, że los im się poszczęści, że wynagrodzi ich trud. Tak samo, jak Septimus, wierzyła w umiejętności Lewisa i w to, że dotrą bezpiecznie do wieżowca niezależnie od tego, co się stanie.
W końcu jeśli już, umierać mieli później. Wspólnie walcząc i krwawiąc w zniszczonych korytarzach Hirano Tower. Nie teraz. Nie tak nagle. Tak bezsensownie.
Piętnaście minut temu Anna salutowała z nadzieją w oczach spoglądając w oczy byłej radnej, a teraz jej zwyczajnie nie było. Jej historia dobiegła końca i tylko ci, którzy przeżyli, musieli się z tego faktu otrząsnąć. Musieli kontynuować własną.
- Pocisk przeciwpancerny małego kalibru. Przeszedł na wskroś - wyjaśniła, choć użycie przez nią słowa mały wydawało się dziwnie nie pasować do dziur, które powstały w promie. - Nie wiem, która ze stron. Jak dla mnie żadna różnica.
Była bezpośrednia, a jej głos brzmiał twardo, ale widziała w głębi jej spojrzenia, że i ona jest wstrząśnięta nagłą śmiercią. Nie dała tego jednak po sobie poznać.
- Lewis?
- Wylecę. Przyczaję się i zobaczę, ile uda mi się naprawić - odsapnął mężczyzna, zachowując zimną krew. - Ale muszę lecieć. Wychodźcie. Szybko.
Prom zwracał na siebie uwagę na balkonie. Atrius nie czekała, aż Fel opatrzy Septimusa. Ruszyła do wyjścia i siłą otworzyła drzwi, których mechanizm został uszkodzony przez pocisk. Wyleciała na zewnątrz i pośpieszyła resztę, by zrobili to samo. Pojazd ze zgrzytem wygiętej, metalowej płyty szorującej o powierzchnię balkonu, ruszył przed siebie, znikając za krawędzią i dołączając w gęstwinę latających pojazdów.
Deszcz zacinał w wizjer jej hełmu. Gdy pojazd zniknął, odsłonił jej widok. Barierka balkonu była wyłamana - zaledwie cztery metry dzieliły ją od krawędzi i niechybnej śmierci. Z tak wysoka, widziała wyraźnie całe, otaczające ją miasto. Był to ten sam widok, który towarzyszył jej w jej przydzielonym mieszkaniu, ale teraz nie dzieliła jej od niego żadna szyba.
- Septimus, żyjesz? - upewniła się, gdy Iris opatrywała turianina. Jego obrażenia wymagały poświęcenia części żeli, które zabrali do dodatkowych apteczek. Bez Anny, ich ilość spadła do trzech. - Czas na opłakiwanie jej będzie gdy wrócimy. Sprawmy, by jej śmierć nie poszła na marne.
Spojrzała im w oczy szukając w nich zrozumienia. Septimus kiwnął głową, przybierając ten sam, neutralny wyraz, który miała i ona choć wtedy, w powietrzu, Iris widziała jego przerażenie.
- Dziękuję - odpowiedział Fel, gdy ta skończyła go opatrywać i ruszył do drzwi balkonowych. Były zablokowane.
- Czego możemy się spodziewać na tym poziomie? - spytała Shana, dołączając do mężczyzny gdy ten zajął się włamywaniem do środka.

@Iris Fel

Wyświetl uwagę Mistrza Gry
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2188
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: here we go again
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: Hirano Tower

3 kwie 2024, o 08:00

Jej życie było związane z Przymierze od zawsze. Mając ojca admirała, ścieżka jej kariery była jasno wytyczone od samego początku. Do pewnego momentu, podążała nią bez zawahania, czy refleksji. Kiedy jednak oznajmiła, iż nie zamierza pobierać wojskowego przydziału jako lekarz na jednym z okrętów należących do wojskowej floty, tylko przyjąć ofertę ze szpitala Huerty na Cytadeli, ojciec zmierzył ją gorzkim spojrzeniem, ostrzegając, że prędzej, czy później Przymierze upomni się o nią. Mimo iż wtedy zboczyła z kursu wydrążonego przez ojca, przedzierając się własnym, nowym szlakiem, nominacja na Radną kilka lat później na nowo splotła jej losy z Przymierzem. Była lojalna wobec nich, stawała w ich obronie także w sytuacjach, w których sama dostrzegała winę po ich stronie. Rzadko czegokolwiek odmawiała, zawsze jednak wysłuchiwała zarówno polityków, jak i admiralicję, choć ci wydawali się niekiedy nie odnosić się z szacunkiem.
Teraz, gdy Przymierze stało na jej drodze, gdy oddało strzał, pomimo ostrzeżenia, kim są, gdy prawdopodobnie ich pocisk pozbawił Annę życie, czy poczuła się zdradzona?
Poniekąd tak. Musiała jednak uciskać tę krwawiącą ranę, nie pozwolić, aby trzymała ją dłużej w fotelu, wystawioną na ostrzał i na doskonałą, kolejną okazję dla nich oraz dla Sojuszu, aby posłać jeszcze jeden, bądź dwa pociski, tak dla pewności. Kręciło się jej w głowie, był to jednak spodziewany objaw wychodzenia z szoku. Pomogła - z Shaną, bądź bez - odpiąć pasy turianinowi oraz opuścić transportowiec. Ściskała mocno dłonie na pasku od apteczki, ich zapasy nie były ograniczone, być może przy odrobienie szczęścia uda im się zdobyć jeszcze kilka leków, sterydów czy medi-żeli w klinice.
- Uważaj na siebie, Lewis - rzuciła w stronę pilota bardziej w formie prośby, niż rozkazu. Wyszła ostatnia, z lękiem oglądając się na odlatujący prom. Nie wiedziała komu mogła powierzyć w opiece mężczyznę, życzyła mu jednak oraz im, aby wkrótce był w stanie zabrać ich z płonącej Wieży.
Nie miała lęku wysokości, szybko jednak pożałowała, iż podniosła głowę i rozejrzała się po balkonie. Nagle, świadomość jak wysoko są i jak bardzo nic by z nich nie zostało w momencie upadku, stała się wręcz namacalnie prawdziwa, bliska. Pokręciła głową, skupiając się na rannym turianinie. Istotne, wraz z nimi spadł krwawy deszcz, niestety miał on barwę krwi Septimusa, gdy rzewne krople, bębniły o ich pancerze i rozmywały strużki wciąż krwawiącej rany.
- Rana opatrzona i zabezpieczona. Tymczasowe szwy wystarczą, lepiej, aby nie otworzyła się ponownie. Wtedy trzeba będzie użyć niezwłocznie opaski uciskowej - zameldowała Shane rzeczowo, wyrzucając puste opakowanie po medi-żelu. Tubką omni, skleiła dziury w jego pancerzu, pilnując łączeń oraz szczelności. Nie mieli czasu, aby naprawiać mechanicznie pancerz, musiało to wystarczyć. Robiła to w pośpiechu, ale jej ruchy były pewne oraz dokładne. Pamięć mięśniowa wyprzedzała zamiary Fel.
- Nie ma za co - posłała Septimusowi całkiem szczery, choć blady uśmiech. Puściła go, kiedy skan nie wykrył już żadnego zagrożenia. Na słowa komandoski, odpowiedziała zdecydowanym skinięciem. Strach nie przysłonił w jej oczach uporu. Nie odsunął od niej celu, dla którego tu byli. Stanęła obok hackującego drzwi turianina, po drugiej stronie niż Shana, mając broń w gotowości oraz biotyczne źródło do zaczerpnięcia na wyciągnięcie ręki.
- Nie wiem. Winda powinna być pośrodku poziomu, nie jestem jednak pewna, czy to bezpieczna droga podróży. Jeżeli faktycznie tworzyli poniżej kliniki broń, najpewniej trafimy na jakieś laboratoria, magazyny, open space. Czy mam spróbować nawiązać kontakt z doktor Maketarii? - zapisała jej numer, a teraz, gdy była na Korlusie, nie zaś Cytadeli, wykonanie połączenia z osobistego omni-klucza niczego nie zmieniało.

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12557
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Hirano Tower

3 kwie 2024, o 10:49

intuicja - iris
50%
Rzut kością 1d100:
73
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12557
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Hirano Tower

3 kwie 2024, o 11:00

Dawka żeli natychmiast postawiła Septimusa na nogi pomimo doznanych przez niego obrażeń. Pocisk przeszedł na wskroś przez prom i drasnął jego ramię, ale było to nieporównywalne z tym, co zrobił z Anną. Turianin nie zamierzał narzekać. Na jego oczach jego towarzyszka została usunięta z transportowca i wiedział, że z ich dwójki to on był szczęśliwcem.
Shana pośpiesznie załatała swój pancerz, nie prosząc o pomoc Fel bo jej rany nie były tak poważne. Wyglądało na to, że jedyną osobą, której absolutnie nic nie stało się w drodze do Hirano, była niegdysiejsza radna.
- Otwarte - zakomunikował turianin. Panel drzwi niemal od razu odblokował się pod jego dotykiem, najwyraźniej zabezpieczenia w tym miejscu nie były tak mocne, a umiejętności Septimusa je znacznie przewyższały.
- Idę przodem. Septimus, ubezpieczaj tyły - zadecydowała asari, dobywając karabinu szturmowego. Przełączyła coś przy broni, ruszając w stronę wejścia. - Pani, proszę trzymać się w środku. Tak będzie najbezpieczniej.
Miała rację w jednym - gdy tylko wyszli z balkonu do wnętrza małej śluzy, a z niej przeszli do środka pomieszczenia, trafili do wielkiego open space'a. Pomieszczenie było rozległe, zastawione biurkami oraz stołkami. Pod ścianami stały projektory holograficznych tablic interaktywnych, a nawet wnęka kuchenna, w której wnętrzu chował się ekspres do kawy i lodówka.
Ale wszystko było...
- Puste - sapnęła Atrius, rozglądając się wokół.
Pozostały meble, ale nie został żaden sprzęt. Komputery, datapady, suche notatki zniknęły. Pozostawiono jedynie okablowanie, na niektórych blatach leżały kubki czy zapomniane, porzucone śniadanie. Śmieci walały się na podłodze. Gdy zerknęły z bliska, tablice interaktywne były zniszczone, a ich dyski wydarte z wnętrz urządzenia.
- Niech pani dzwoni - zarekomendowała asari gdy przechadzały się pomiędzy biurkami do wyjścia z pomieszczenia. - Winda może nie działać. Znajdźmy klatkę schodową.
Wybierając numer doktor Maketari usłyszała, jak sygnał odbijał się we wnętrzu jej hełmu. Jeden, drugi, trzeci. Próba połączenia trwała minutę nim zakończyła się niepowodzeniem, bo lekarka nie odebrała.
Shana uniosła pięść, nakazując im zatrzymanie się przed wejściem. Uchyliła drzwi - hermetyczne zamknięcie rozszczelniło się, a z wnętrza korytarza dobiegł ich odległy odgłos strzałów. Fel nie potrafiła wyczuć, czy strzały niosły się echem z daleka, czy pochodziły z tego poziomu, z innego - nie wiedziała nawet, czy dochodzą z lewej, czy z prawej. Hirano było niczym pusta bańka, wzmacniająca każdy odgłos i posyłająca go w każdym kierunku.
- Lewo, prawo? - spytała Fel gdy stanęły przy przejściu. Nie było oznaczeń na ścianach, które mogłyby im pomóc. Po prawej stronie na załamaniu korytarza Iris dostrzegła leżące na ziemi ciało, ale po lewej ten zaginał się i znikał z jej pola widzenia.

@Iris Fel
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2188
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: here we go again
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: Hirano Tower

3 kwie 2024, o 11:22

Denerwowała się. Stała obok rozbrajającego zamek turianina, blisko komandoski wypatrujacej zagrożenie i nie mogła oprzeć się wrażeniu, jak bardzo tutaj nie pasuje. Była politykiem, cywilem, kim, kto powinien siedzieć na szczycie, z bezpiecznej odległości koordynować działania i przewodzić, zarządzać, podejmować decyzje mając wyłącznie obraz sytuacji nadawany przez komunikaty oraz jednostki na froncie. Przez tyle lat wychodziło jej to przecież całkiem dobrze. Dopiero jednak teraz, gdy czuła oddech śmierci na policzku, gdy świadomość, że na własne życzenie pchała się do piekła krzyczała jej prosto w twarz, uświadomiło jej to jedno. Jak bardzo miała za każdym razem zakrzywiony obraz. Decydowała, nie będąc nigdy tam i nie czujac cała sobą tego, co się tam działo. Jak bardzo brakowało jej kluczowych danych, a przecież lekka ręką wydawała polecenia, przesuwając znaczniki i rozkazy na holograficzne mapie to w jedną, to w drugą stronę decyzja Rady.
Będąc więc teraz tutaj, we wlasnej osobie, widzac, slyszach oraz czujac, była zdecydowanie we właściwym miejscu oraz o właściwym czasie.
Jej krok był niepewny. Wchodziła do ogromnej, otwartej przestrzeni biurowej zaraz za Shane, a o krok, czy dwa przed Septimuse. Cudem, nie potknęła się o pierwszy, lepszy, przewrócony stołek. Jej wzrok przeskakiwał po zniszczonym sprzecznie, nieaktywnych terminalach. Przymierze, czy Sojusz? Admirał nie pozostawiał złudzeń po swoich słowach. Nie będzie narażać życia żołnierzy, aby zdobyć dane, czy dać szansę cywilom na ewakuację. Chciał zniszczyć Wieże, patrzeć, jak Hirano Tower płonie i spada z piedestału, roztrzaskując pod swoimi gruzaki kawałek otaczającej ja stolicy Korlusa. Lekkie pchniecie turianina, który wyczuć, jak daleko musiała być teraz myślami, przywołał Iris do tego, co tu i teraz. Przyspieszyła kroku, nie chcąc zostawać z tyłu.
- Wewnętrzna sieć jest pewnie nieaktywna? A co z kamerami? Jest szansa na podłączenie się do ich monitoringu i tak znaleźć drogę dalej? - zapytała ściszonym głosem. Cisza budziła trwoga, pustka była niepokojąca. To miejsce musiało niegdyś być pelne życia, patrząc po ilości stanowisk. Teraz byli tu jedynymi, żywymi duchami. Cokolwiek się nie stało... Wypuściła ze światem powietrze z płuc. Niezwłocznie wybrała kontakt do doktor Maketarii, odsuwając na bok zdecydowanym ruchem powiadomienia o setek nieodebranych połączeń i niewyswietlonych wiadomości. Wciąż jej urządzenie informowało ją o odłączeniu od wewnętrznej sieci Rady. Gryzła od środka policzki, szybko nie oswoi się z tym widokiem, podobnie jak myślą.
- Nie odbiera - poinformowała resztę, a w głowie pospieszała doktor Maketarii. Sygnał połączenia, dudniła echem w jej myślach. Nie poddała się po pierwszej, nieudanej próbie. Ponownie wybrała kontakt i zamierzała tak dzwonić aż do skutku. Jednoczenie starała się nie myśleć dlaczego kobieta nie odpowiada. Naiwnie chciała wierzyć, że być może ukrywa się gdzieś, biegnie osłaniajac dzieci, walczy o siebie oraz o swoich pacjentów.
Zatrzymała się na znak komandoski, na moment zastygając w bezruchu. Rozejrzała sie, lecz ten poziom oraz ten korytarz był dla niej obcy.
- Lewa strona należy do ciemnosci - mruknęła pod nosem zapamiętana sprzed laty frazę. Nie miała wielkiego znaczenia w kontekście ich obecnego, beznadziejnego położenia, ale z jakiegoś powodu nagle przyszła jej na myśl.
- Może powinniśmy iść po ciałach? Uciekali dokądś - zaproponowała, wskazując na prawa odnogę i skupiając wzrok na martwych. Cywile, zolnierze Sojuszu, a może Przymierza? Nim wyszła zza bezpiecznej osłony, jaką dawała ścianą rozwidlajacego się korytarza, aktywowała barierę, pozwalając, aby czarna biotyka odlaniala ja od zagrożenia, które wydawało się jej, iż czaiło się tu na każdym kroku.

@Mistrz Gry
Ostatnio zmieniony 3 kwie 2024, o 11:36 przez Iris Fel, łącznie zmieniany 1 raz.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Korlus”