Skrzywiła się. Nie pomyślała o tym, nie w pierwszej chwili. Otrzeźwiła ją jednak sugestia Shany. Każda decyzja niosła z sobą konsekwencje, te bliższy, ale i dalsze. Nie ufała w swoje szczęście, ich obecne położenie dobitnie świadczyło o wyczerpaniu pomyślnej fortuny. A mimo to nie zamierzała się poddać. Chciała walczyć, o nich. Dla nich. Dlatego tylko odważyła się zaryzykować, przekazując doktor Maketarii sugestię, do czego potrzebowała jej pomocy.
Siła płuc Kelly przeszła jej najśmielsze oczekiwania. Jeżeli ktokolwiek miał wątpliwość, słysząc komunikaty i rozkazy, wrzask na pewno potwierdził ich słowa. Oczekiwała w napięciu, tak naprawdę do końca nie wiedząc, czego się teraz spodziewać. Co nastąpi. Zerkała w stronę korytarza, wyłapując, kiedy ostrzał zaczął się kończyć. Od czasu do czasu, oglądała się za siebie, jakby w obawie, że ktoś mógł nadbiec z dołu. Może powinna zasugerować Septimusowi rozstawienie wieżyczek strażniczych?
Wyprostowała się automatycznie, kiedy czyjś ciężki but rozgniótł szkło. Ktoś się zbliżał, jego kroki wydawały się dudnić w tej przejmującej, nienaturalnej ciszy. Zmarszczyła czoło, w oka mgnieniu przyłożyła palec do ust, posyłając porucznikowi dwie, niewerbalne prośby - aby to jej pozwolił mówić, a także, aby zaufał jej, ponieważ to, co powie, może mu się zwyczajnie nie spodobać.
- A jednak mają serce. Mówiłam - rzuciła nonszalancko, na tyle głośno, aby echo w niespodziewanie cichym korytarzu porwało jej słowa i pozwoliło im wybrzmieć bliżej zajętych zarówno przez Przymierze, ale także i przez Sojusz pozycjach.
- Niestety musze odmówić. To moi pacjenci, moja odpowiedzialność, nie po to uratowałam im życie po raz drugi, aby teraz przekazywać przerażone dzieci w ręce kogoś, kogo nawet nie znam - pewność w jej głosie była szczera. Wystarczyło zamknąć oczy, pozwolić, aby wyobraźnia przeniosła ją gdzieś indziej, niż na Korlus, gdzie siadała właśnie do stołu i rozpoczynała negocjacje. Nie ważne, czy ogarnięta wojną ziemia, czy jednak elegancka sala bankietowa - to był jej żywioł. Jej życie. Mogli zawiesić jej prawa, odebrać przywileje, ale nie wydrą z niej tego, co robiła przez całe życie.
- Znam tylko jednego z Was, jeżeli Cassian Daharis chce odzyskać swoich pacjentów, oczekuje, że zjawi się tu z kompetentnym lekarzem, który zapewni im odpowiednią pomoc oraz opiekę. Proszę mu to przekazać słowo w słowo.
Rzucała wszystko na jedną szalę. Gdyby jednak miało się za moment rozpętać piekło, ufała, że przewaga nadal była po ich stronie.
@Mistrz Gry