Korlus, znany jako cmentarzysko statków kosmicznych jest obecnie siedzibą wielu grup najemników, między innymi Błękitnych Słońc, którzy ponoć wykorzystują wraki statków do badań nad nowoczesnym uzbrojeniem. Planeta nie posiada biosfery (efekt cieplarniany trwa od dawna przez aktywność wulkanów).
LOKALIZACJA: [Mgławica Orła > Imir]

Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2199
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: here we go again
Kredyty: 106.760
Medals:

Hirano Tower

26 kwie 2024, o 22:40

Skrzywiła się. Nie pomyślała o tym, nie w pierwszej chwili. Otrzeźwiła ją jednak sugestia Shany. Każda decyzja niosła z sobą konsekwencje, te bliższy, ale i dalsze. Nie ufała w swoje szczęście, ich obecne położenie dobitnie świadczyło o wyczerpaniu pomyślnej fortuny. A mimo to nie zamierzała się poddać. Chciała walczyć, o nich. Dla nich. Dlatego tylko odważyła się zaryzykować, przekazując doktor Maketarii sugestię, do czego potrzebowała jej pomocy.
Siła płuc Kelly przeszła jej najśmielsze oczekiwania. Jeżeli ktokolwiek miał wątpliwość, słysząc komunikaty i rozkazy, wrzask na pewno potwierdził ich słowa. Oczekiwała w napięciu, tak naprawdę do końca nie wiedząc, czego się teraz spodziewać. Co nastąpi. Zerkała w stronę korytarza, wyłapując, kiedy ostrzał zaczął się kończyć. Od czasu do czasu, oglądała się za siebie, jakby w obawie, że ktoś mógł nadbiec z dołu. Może powinna zasugerować Septimusowi rozstawienie wieżyczek strażniczych?
Wyprostowała się automatycznie, kiedy czyjś ciężki but rozgniótł szkło. Ktoś się zbliżał, jego kroki wydawały się dudnić w tej przejmującej, nienaturalnej ciszy. Zmarszczyła czoło, w oka mgnieniu przyłożyła palec do ust, posyłając porucznikowi dwie, niewerbalne prośby - aby to jej pozwolił mówić, a także, aby zaufał jej, ponieważ to, co powie, może mu się zwyczajnie nie spodobać.
- A jednak mają serce. Mówiłam - rzuciła nonszalancko, na tyle głośno, aby echo w niespodziewanie cichym korytarzu porwało jej słowa i pozwoliło im wybrzmieć bliżej zajętych zarówno przez Przymierze, ale także i przez Sojusz pozycjach.
- Niestety musze odmówić. To moi pacjenci, moja odpowiedzialność, nie po to uratowałam im życie po raz drugi, aby teraz przekazywać przerażone dzieci w ręce kogoś, kogo nawet nie znam - pewność w jej głosie była szczera. Wystarczyło zamknąć oczy, pozwolić, aby wyobraźnia przeniosła ją gdzieś indziej, niż na Korlus, gdzie siadała właśnie do stołu i rozpoczynała negocjacje. Nie ważne, czy ogarnięta wojną ziemia, czy jednak elegancka sala bankietowa - to był jej żywioł. Jej życie. Mogli zawiesić jej prawa, odebrać przywileje, ale nie wydrą z niej tego, co robiła przez całe życie.
- Znam tylko jednego z Was, jeżeli Cassian Daharis chce odzyskać swoich pacjentów, oczekuje, że zjawi się tu z kompetentnym lekarzem, który zapewni im odpowiednią pomoc oraz opiekę. Proszę mu to przekazać słowo w słowo.
Rzucała wszystko na jedną szalę. Gdyby jednak miało się za moment rozpętać piekło, ufała, że przewaga nadal była po ich stronie.

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12606
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Hirano Tower

26 kwie 2024, o 22:53

Płuca Kelly okazały się mocne. Blady Finn nawet nie próbował krzyczeć i być może gdyby nie ona, nie mieliby dziecka zdolnego do błagania o pomoc w przekonujący sposób. Maketari w szoku obserwowała, jak dziewczynka krzyczy aż jej głos stawał się coraz słabszy, coraz bardziej chrapliwy. Żołnierze Przymierza zerknęli w stronę klatki schodowej, na wpół równie zszokowani jak lekarka, na wpół wdzięczni za chwilę oddechu. Fel dostrzegła, jak dwójka z nich pobudziła swoje generatory do działania, a jeden nałożył omni-żel na dziurę w pancerzu. Siły Sojuszu zdecydowanie przeważały.
- Cśś. Już wystarczy. - Aleena zbliżyła się do dziewczynki, zamykając ją w swoich ramionach gdy odgłosy walki ustały. Teraz, w tej ciszy, głos niósł się równie mocno jak odgłos wystrzału. - Jesteś bardzo dzielna. Dobrze się sprawiłaś.
Jenner pokręcił głową, wyraźnie nie zgadzając się z głośnym stwierdzeniem Fel, którego nikt nie skomentował głośno. Mężczyzna przysunął się do wyjścia, ostrożnie stawiając kroki. Przylgnął plecami do ściany, z bronią gotową do strzału nasłuchując odgłosów z zewnątrz.
Słowom Fel odpowiedział chrzęst szkła. Ktoś się przesuwał, ale nie wyglądając na zewnątrz, nie wiedziała kto. Widziała tylko żołnierzy Przymierza, nadal stojących za swoimi kolumnami. Mężczyzna, który do niej mówił, milczał przez chwilę, ważąc jej słowa. Czuła, że intensywnie myśli.
- Nie jesteś w pozycji do stawiania żądań. U góry są nasi ludzie. Na dole są nasi ludzie. Jesteście w potrzasku - odpowiedział szorstko. Chrzęst szkła ustał.
Shana oderwała się od ściany. Dłonią wskazała Septimusowi by sprawdził tyły - turianin zrozumiał ją bez słów i powoli, ostrożnie i cicho, wycofał się do załomu klatki schodowej by sprawdzić jak wygląda sytuacja niżej.
- Przekaż nam dzieci polubownie a upewnię się, że trafią do Daharisa - zaoferował. Usłyszała w jego głosie nutę irytacji. - W innym wypadku chyba powiem mu, że wpadły w ogień krzyżowy gdy już wystrzelam was jak psy.

@Iris Fel
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2199
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: here we go again
Kredyty: 106.760
Medals:

Re: Hirano Tower

26 kwie 2024, o 23:15

Musiała zdać się na słuch, zaufać swoim zmysłom. Intuicji. Nie widziała, z kim rozmawia. Z oficerem, szeregowym żołnierzem? Mógł być każdym i nikim zarazem. Nie zaryzykowała, wychylając się za ścianę, aby przekonać się o tym na własnej skórze. Zaciekłe walki, które tu miały miejsce, były wizytówka samą w sobie. Nie prowadziła negocjacji w cywilizowanych warunkach, teraz miała na celu wyłącznie kupienie im czasu. Wyciągnięcie potrzebnych informacji. Pamiętała do bólu wyraźnie słowa doktor Maketarii, rzeczywistość jednak, którą zastała w Hiranu Tower wydawała się być inna. Przewodził ludziom na górze? Miał tutaj faktyczną władze, choć rzekomo jeszcze dwa dni temu trzymali do skrępowanego i zamkniętego? Kimkolwiek nie był ten, kto ośmielił się odpowiedzieć na ich niewielką mistyfikacje, najprawdopodobniej wiedział, o kim mówiła i mógł mieć z nim kontakt.
Wniosek był więc jeden. Potrzebowała jego omni-klucza.
- Jaką dajesz mi gwarancje? Słowo honoru? Wybacz, ale po tym, co doświadczyłam w tym miejscu, to za mało - ciągnęła, nie zważając na wyraźne, zirytowane nuty, z którymi się nie krył. Nie był politykiem. Nie panował nad sobą tak, jak potrafiła być niewzruszona ona. Jego groźby spłynęły po niej, jakby były czcze. Niemożliwe do zrealizowana.
Obejrzała się na Shanę. Jej palce, bezszelestnie, obrysowały drzwi na brudnej ścianie. Mogła przeprowadzić ją na drugą stronę, pozwolić, aby komandoska wyskoczyła zza pleców tego, kto był tam, na otwartej przestrzeni, jednocześnie kończąc tę farsę. Nie mogła przeciągać tej dyskusji w nieskończoność, zbyt dużo ryzykowali dając Sojuszowi szansę na reakcje i wysłanie swoich ludzi także z dołu. Wiedzieli już, że jest tu ona i dwójka dzieci, najprawdopodobniej przeliczyli także siły Przymierza. Shana i Septimus nadal byli jednak ich asem w rękawie, podobnie jak doktor Maketari. Dyskretnie dała jej znać, aby broniła dzieci i podobnie - jak wcześniej - co by się nie działo, oni mają przeżyć.
I nie oglądać się na nich, ani na nic innego.

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12606
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Hirano Tower

26 kwie 2024, o 23:42

inicjatywa
Shana +37, P1 +51, P2 +43
Rzut kością 3d100:
1, 3, 51

iris -> p2 -> p1 -> shana tura 1 Wyświetl wiadomość pozafabularną
tura 2 AKCJA I
Wyświetl wiadomość pozafabularną

AKCJA II
Iris [ODKSZTAŁCENIE] [4PA] w P1
90% - 7% [szkolenie] + 20% [podniesiony] = 90%
Rzut kością 1d100:
11

OBRAŻENIA (ODKSZTAŁCENIE)
325 * 1.15 [bonusy] = 373

OBRAŻENIA (DETONACJA ODKSZTAŁCENIA)
400

P1
Tarcze: 467 - 773 = 0
Pancerz: 750 - 306 = 444

P2 [ATAK SPECJALNY: Wakizashi] [5+4 PA] w Septimus
Szansa na trafienie: 50% + 15% [Kamuflaż] + 20% [PA] = 85%
Rzut kością 1d100:
2

OBRAŻENIA (ATAK SPECJALNY)
600 * 1.55 [bonusy] = 930

Septimus
Pancerz: 0
[*]
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12606
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Hirano Tower

27 kwie 2024, o 00:36

Wyświetl wiadomość pozafabularną W ciszy, która zaległa na ich poziomie, dobiegło do niej parsknięcie śmiechem mężczyzny - jego jedyna reakcja na to, co powiedziała. Dla niektórych, doszukiwanie się honoru w Hirano Tower było w najlepszym wypadku dobrym żartem, w najgorszym - skrajną naiwnością. Człowiek, z którym rozmawiała, stanowił uosobienie Sojuszu, o którym trąbiły media. To ludzie tacy jak Maketari pokazali jej inne oblicze.
Takie jak Daharis, którego nazwisko przecinało powietrze, choć właściciela nigdzie nie było widać.
Znajoma moc namalowała pręgi gęsiej skórki na jej ciele gdy zaczerpnęła do jej źródła. Tysiące ćwiczeń z Ashfordem nie mogły przygotować ją na ten moment - na napięcie unoszące się w powietrzu, na pośpiech i zagrożenie, które jej towarzyszyły. Nie było tu miejsca na błąd. Nie było komfortu ciszy sali treningowej, w której mogła powierzyć tej mocy swoje zaufanie.
Pozostały tylko wyrobione odruchy.
Shana uniosła brwi wysoko w górę gdy czarne ognie przylgnęły do ściany, do której przyłożyła dłoń. Spomiędzy jej palców wystrzeliły iskry, błękit zmieszał się z mrokiem, rozdzierając ścianę jak jątrząca się rana, powiększająca z każdą sekundą. Portal wirował, syczał wściekle, jak drzwi do innego świata, dziura w rzeczywistości stworzona jej dłońmi. Atrius przełknęła ślinę, przyglądając mu się gdy Fel wysunęła się zza drzwi.
Potrzebowała tylko dostrzec swój cel. Ułamek sekundy, który tchnął wyjście z portalu we wskazane w nią miejsce. Gdy pchnęła do przodu swoją moc, poczuła, jakby ta wyrwała się radośnie z jej uwięzi, a nie została z niej wyciągnięta.
Cytadela nie mogła za to przygotować ją na wojnę, w środku której się znalazła. Nie wiedziała, kto krzyknął jako pierwszy. Kto pierwszy nacisnął na spust, kto wychylił się zza swojej osłony. Choć przed chwilą w powietrzu zastygła cisza, nagle jej bębenki uszne rozrywały się pod hukiem bitwy, w której wcisnęła przycisk przerwy - ale nie stopu.
Przymierze rozpoczęło ostrzał. Wychylając się, widziała dwójkę żołnierzy Sojuszu, których uwaga skupiła się na wejściu do klatki schodowej, zamiast na reszcie oddziału przeciwników. Jeden z nich, ze spojrzeniem utkwionym w drzwiach, aktywował program w omni-kluczu, znikając z jej pola widzenia.
Atrius przeskoczyła z nogi na nogę, jakby szykując się do biegu i, wstrzymując oddech, wskoczyła prosto w objęcia ciemnego portalu. Komandoska wylądowała po drugiej stronie i, potrzebując tylko chwili na otrząśnięcie się, zaczęła ostrzał.
Walka była krwawa, krótka. Fel czuła potęgę drzemiącą w swoim wnętrzu - potęgę, która tylko czekała by móc wysunąć swoje szpony na zewnątrz. Gdy Shana uniosła jednego z dwójki w powietrze, nie zważając na jej przeciążone tarcze, biotyka Fel implodowała, raniąc przeciwnika do głębi. Gdy biotyka niosła ją biotycznym szałem, usłyszała odległy krzyk, jakby dobiegający spod wody.
Dopiero po sekundzie zorientowała się, że dobiegał z tyłu.
Że należał do doktor Maketari.
Gdy odwróciła się w tył, dostrzegła, że lekarka wcisnęła się w jedną ze ścian, trzymając dwójkę dzieci za swoimi plecami. Obok niej stał Septimus. Był nienaturalnie wyprostowany jak struna, jego pełne szoku spojrzenie utkwione było w Fel.
W jego klatce piersiowej tkwiło ostrze.
Stojący za nim mężczyzna kopniakiem odepchnął ciało turianina, wyszarpując klingę broni z jego wnętrza i pozwalając mu opaść głucho na ziemię. Był odziany w smukły pancerz Sojuszu. Widziała nieśmiertelnik na jego ramieniu. Był niski, przeraźliwie chudy. Jego zakrwawione błękitem otrze zwróciło się w stronę Maketari i dzieci. Było tak długie, że niemal drasnęło lekarkę w policzek.
- Tylko się rusz, a będą następne - powiedział zimno, nie spuszczając wzroku z Fel.

@Iris Fel
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2199
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: here we go again
Kredyty: 106.760
Medals:

Re: Hirano Tower

27 kwie 2024, o 01:06

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wdech. To był impuls. Doskonale wiedziała co ma zrobić, jakby przychodziło jej to naturalnie. Jakby miała we krwi walkę, a czarna materia była od zawsze jej nierozerwalną częścią. Zaczerpnęła u źródła, tym razem głębiej, nabierając więcej z tylko pozornie spokojnej czarnej tafli. Czuła, jak biotyka pędzi po jej rękach ku ujściu. Nakierowała ją na wrota, wyrywając w czasoprzestrzeni fragment, który pozwoliłby Shany przeskoczyć i wypaść prosto za plecami wroga.
Na pierwszy rzut oka, ich plan nie miał skazy. Wykorzystywali element zaskoczenia, brutalne zagranie, które nie przystoi dyplomacie. Zerwała pertraktacje - bądź uprzedził ją w tym Sojusz, teraz niemiało to większego znaczenia - bez zbędnego już słowa, w huku wystrzałów i na nowo roznieconej walki, skupiła się początkowo tylko na tym, aby utrzymać portal.
Ale furia w jej ciele, obecna w krwioobiegu wraz z płynącą krwią, domagała się ofiar. Miała wrażenie, że to nie do końca ona obraca się w oka mgnieniu na palcach, wypuszcza czarne płomienie, które żywcem zaczęły nadpalać zawieszonego w powietrzu skutecznym atakiem komandoski żołnierza wrogiego oddziału Sojuszu. Granica zacierała się, miała tego świadomość. Czuła swąd roztapianych stopów pancerza, odór palonych tkanek. Słyszała pełen przerażenia wrzask, który dochodził zza jej pleców.
Jednocześnie spod wody.
Ale świadomość szybko połączyła fakty i nakazała się jej obrócić. Myśl, że krzyk ten najprawdopodobniej należał do doktor Maketarii podziałał na nią trzeźwiąco. Ze świstem ulatującym zza zaciśniętych zębów, zrobiła krok w stronę asari i dwójki chowających się za jej plecami dzieci, lecz zamarła w jego połowie.
Usłyszała chrzęst pękający kości, narządów wewnętrznych. Zobaczyła przerażenie w oczach turianina, z którego ulatywało życie oraz czarną postać za jego plecami. Była pewna, że sama zaraz zacznie krzyczeć, ale nagle, niespodziewanie, głos ugrzązł jej w gardle.
Nic i nikt nie stał już pomiędzy nią, a zabójcą z Sojuszu, a także doktor Maketarii i dwójką dzieci. Wyłącznie ostry, jak brzytwa miecz, z którego pojedynczymi kroplami skapywała krew Septimusa na brudną posadzkę w wieży.
Oddał życie za nią.
Nie musiałby, gdyby posłuchała głosu rozsądku. Gdyby postąpiła tak, jak oczekiwała od niej Rada. Może i miała wielkie serce, jak niespodziewanie stwierdziła Aleena, lecz jednocześnie jej empatia przynosiła śmierć. Nie jej, a osobom w jej najbliższym towarzystwie, raniąc przy tym Iris bardziej, niż gdyby to ostrze zatopiło się w jej piersi.
Przeskakiwała spojrzeniem od doktor Maketarii do mężczyzny w czarnym pancerzu. Nie pozwoliła, aby Aileena, bądź dzieci dostrzegły w jej oczach przerażenie, mimo iż strach obejmował ją teraz ciasno odbierając swobodny oddech.
- Powiedział mi, że zadbał o to, aby w Hirano Tower nie spadł mi nigdy włos z głowy - odparła, nie dając zabójcy cienia szansy na to, aby mógł sparować jej słowa, wytknąć kłamstwo, bądź naiwność. Nie była pewna, czy usłyszałaby rubaszny śmiech, czy wyłącznie pełne pogardy prychnięcie. Rzuciła się do przodu, aby całą swoją wątła osobę zasłonić Aileene. Tym razem nie powiedziała dość.
Była furią.
Pragnęła zemsty.
Za Septimusa. Alice. Każdego pracownika w klinice, który leżał teraz martwy. Który mógł żyć, gdyby Daharis nie zapłacił ceny jej wolności. Gdyby mógł, od początku, pomóc Maketarii i dzieciom uciec stąd przed atakiem.
Ale ty przeżyjesz.
Tylko, jeżeli odbierze je temu mężczyźnie.

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12606
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Hirano Tower

27 kwie 2024, o 01:18

reakcja na zobaczenie radnej
A<20<B<80<C
Rzut kością 1d100:
90


atak cienia
A<10<B<30<C<70<D
Rzut kością 1d100:
17
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12606
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Hirano Tower

27 kwie 2024, o 02:12

Wyświetl wiadomość pozafabularną Nie miała na sobie cywilnych, eleganckich ubrań, które wplotłyby ją w pejzaż Prezydium. Nie miała ciasno upiętego koka czy okalających jej twarz, złocistych fal, które były jej elementem charakterystycznym. Nie miała trzech datapadów w jednej dłoni i filiżanki z kawą w drugiej, swoich akcesoriów, bez których nigdy nie rozpoczynała pracy.
Nie była radną Cytadeli w swoim żywiole.
Założony przez nią pancerz nasiąknął smrodem krwi, płynącej strumieniami w Hirano. Pomimo chłodu panującego w wieży, czuła jak rozrzucone kosmyki włosów lepią się do jej skroni i czoła. Cienie zagościły nie na, a pod jej powiekami, zdradzając ilość nieprzespanych nocy.
Nie była radną Cytadeli.
Właśnie to dostrzegł napastnik. Dostrzegł jej bojowy pancerz, skupienie w spojrzeniu. Dostrzegł czarne iskry tańczącej między jej palcami biotyki i gotowość do rzucenia się naprzód. Nie odpowiadał. Nie skomentował jej słów - po jego twarzy, równie napiętej jak jej własna, dostrzegła, że nawet nie próbował ich analizować. Były tylko szumem. Zasłoną dymną, rzuconą pod nogi w walce o to, które z nich zareaguje jako pierwsze.
Adrenalina wypełniła jej żyły, paliwo, które w tej chwili zdawało się nieskończone. Poczuła pomruk biotyki pod skórą gdy wystrzeliła do przodu - w stronę Maketari, w stronę dzieci, które zasłaniała własnym ciałem. Nawet z oddali widziała ich panikę. Widziała jak kurczowo zacisnęły dłonie na materiale ubrania lekarki, jak pozwoliły jej wcisnąć się w samą ścianę, jak najdalej od mężczyzny, który właśnie zamordował ich obrońcę.
Przestąpiła nad ciałem Septimusa. Jego martwe oczy wpatrywały się w sufit, ale wyobraźnia płatała jej figle. Sprawiała, że jego wzrok skierowany był prosto na nią. Na osobę, której zawierzył swoje bezpieczeństwo, za którą podążył prosto w piekło dla osobistych pobudek. Osobę, przez którą zmarł równie gwałtownie, równie bezsensownie jak Anna, która nigdy nie dostrzegła Hirano Tower. Nigdy nie dotarła do źródła desperacji i potrzeb Fel, które teraz pogrzebało ich oboje.
Zdążyła. Jej pierwsza myśl napawała satysfakcją, optymizmem. Poczuła ciepło doktor Maketari za swoimi plecami. Znalazła się pomiędzy nią, a atakującym. Stanęła tak blisko niego, że dostrzegła małe, drobne blizny pokrywające jego twarz. Jego oczy były czarne, jak dym parujący z jej ciała.
- Ruszyłaś się. - słowa mężczyzny były ciche, lecz odbijały się w umyśle zagłuszając odgłosy walki. Niosły za sobą znajome wrażenie, znajomy zapach, który wzbudzał w niej trwogę.
Niosły ze sobą śmierć.
Ale nie czuła bólu. Jej ciało było napięte, zmęczenie odkładało się w jej mięśniach z każdą chwilę. Ale pomimo bliskości mężczyzny, nie poczuła uderzenia. Nie poczuła ciosu. Gdy obróciła głowę w bok, dostrzegła zastygłą w szoku twarz Maketari. Ona również nie była właściwa. Nie było w jej oczach tej pustki, która zagościła w spojrzeniu turianina. Nie było bólu, który wykrzywiłby jej rysy nie do poznania.
- I tak potrzebuję tylko jednego.
I wtedy to dostrzegła.
Ostrze wbite w ludzką tkankę z takim impetem, że jego końcówka zagłębiła się w ścianie. Było nisko - zdecydowanie poniżej serca jej czy Aleeny, poniżej witalnych miejsc, w które zabójca mógłby uderzyć. Jego zagięta powierzchnia zbrukana była krwią. Błękit mieszał się z czerwienią w jeden, brunatny odcień.
Klinga zagłębiła się w delikatnej szyi dziecka, przebijając je na wskroś, przybijając do ściany, w której Kelly usiłowała się schować. Ciało dziewczynki zawisło na ostrzu, bezwładne, umorusane krwią. Jej śmierć była szybka. Krótka. Panika nie zdążyła opuścić jej wielkich oczu. Czerwona krew rozbryzgła się dookoła, brocząc jasny kitel Maketari, plamiąc pancerz stojącej obok Fel.
Wzrok lekarki podążył za jej wzrokiem. Świadomość tego, co się stało, dotarła do niej o pół sekundy później.
Bitwa ucichła, jakby oddzielono ich od niej grubą szybą. Strzały docierały do Fel stłumione, pozbawione echa. Nie słyszała już niczego.
Tylko pełen rozpaczy krzyk lekarki.
Zabójca Sojuszu wyszarpnął ostrze z gardła dziewczynki. Nim jej małe ciało opadło ku ziemi, wyminął Fel, chwytając za ramię Finna. Dostrzegła łzy w jego oczach gdy mężczyzna rzucił się do biegu, do wyjścia, przyciskając go do swojej piersi. Wystrzelił z klatki schodowej, wprost w stronę bitwy, w stronę swoich, nie zważając na kule.
Maketari opadła na ziemię, chwytając bezwładne, małe ciało. Jej krzyk dźwięczał w głowie. Odbijał się od ścian czaszki, głośniej niż wszelkie strzały.

@Iris Fel
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2199
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: here we go again
Kredyty: 106.760
Medals:

Re: Hirano Tower

27 kwie 2024, o 02:57

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Nie była Radną Cytadeli.
Już nie.
Czas spędzony w Prezydium w obliczu lawiny wydarzeń, które miały miejsce odkąd wysiadła z promu na balkonie Hirano Tower wydawał się mieć miejsce w ubiegłym stuleciu. Wszystko to, co znane i znajome, nagle stało się dla Iris niewyobrażalnie odległe. Abstrakcyjne. Jeszcze wczoraj siedziała na piknikowym kocu w niewielki muzeum na księżycu w towarzystwie wpatrzonego w nią Ashforda, dziś była tutaj. Jako zupełnie inna osoba. Pozbawiona skrupułów i zahamowań, wsadzona w pancerz, idąca po trupach do celu. Dosłownie.
Rzuciła się do przodu niewiele myśląc. Napędzała ją biotyka bulgocząca w jej żyłach. Pchała do działania adrenalina, potrzeba rozpaczliwego ochronienia tej trójki nawet własnym, kruchym ciałem. Dała słowo. Obiecała. Miała ich stąd wyciągnąć, wyprowadzić z walącej się Wieży, przyniosła nadzieję.
Ale także i śmierć.
Patrzyła się na zabójcy hardym, niezachwianym spojrzeniem. Wysoko zadzierała głowę, jakby nie był kimś, kto fizycznie mógł jej zrobić krzywdę, tylko toczył z nią najpiękniejszy, najbardziej wymyślny mecz szachowy. Przyglądając mu się, próbowała przewidzieć kolejny jego ruch. Być gotową na kontrę, na odwet. Była drobna, ale i tak stała mu na drodze. Nie bała się śmierci. Już nie.
Dlatego, kiedy się odezwał, wstrzymała oddech. Była gotowa na cios, na fale bólu, które zaleją jej ciało, dotrą do najdalszych zakończeń nerwowych. A jednak zdechnie tu, pogrzebana pod gruzami na wieki. Tylko tak mogła dać szansę doktor Maketarii na ucieczkę z dziećmi. Nie przewidziała jednak wszystkiego. Wiedziała, że ma do czynienia z Sojuszem, że ma przed sobą kogoś, kto idealnie ucieleśnia ideały objawione na Mindoirze. Zrozumiała to w toku tej krótkiej wymiany zdań. A mimo to, w swej naiwności, nie podejrzewała go o podsunięcie się do tego, że swój miecz wbije nie w nią, nie w asari, tylko w bezbronne dziecko. W kilkuletnią dziewczynkę.
Ostrze weszło gładko w miękkie tkanki. Nie napotkało najmniejszego oporu.
Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie!
Otworzyła szeroko oczy. Obróciła się cała, krzyk wyrwał się z jej gardła, chciała zaprotestować, zakląć rzeczywistość. Albo i ją przeklnac. To nie mogła być prawda. Jej ciało szarpnęło nią do przodu, ale Kelly i tak wyślizgnęła się jej z rąk, osuwając się w kałużę własnej krwi. Jej oczy spojrzały na nią oskarżycielski, wlepiała w nią pełne wyrzutu spojrzenie podobnie jak Septimus. Zawiodła ją. Zawiodła ich.
Wrzask doktor Maketarii był jak prawy sierpowy. Rozejrzała się, ledwo rejestrując ruch tak blisko siebie. Niemalże pod nosem. Nagle czuła, że cała treść żołądkowa podchodzi jej do gardła. A mimo to jej oczy nie mogły się oderwać od poruszającego się nienaturalnie szybko i w określonym kierunku zabójcę z Finnem w rękach. Potrząsnęła głową. To nie mogło się tak skończyć. Śmierć Anny, poświęcenie Septimusa, ofiara Kelly. Los śmiał się jej w twarz. Szydził z niej, boleśnie przypominać, gdzie jej miejsce. Dlaczego nie ma nawet prawa do prób zmienienia czegokolwiek. Wyszła na przeciw odwiecznemu porządkowi. Uwierzyła, że ona jedna, mała i marna w obliczu całego wszechświata, mogła cokolwiek oczekiwać. Kogokolwiek ratować. Wejść pomiędzy Sojusz, a Przymierze.
Mimo to, zagryzła zęby. Z metalicznym posmakiem na języku, puściła się biegiem za oddalającym się zabójcom, wykorzystując wciąż otwarty portal, aby skrócić choć odrobinę drogi. Biegła za nim, chwilowo niewiele myśląc. Uczepiona nadziei, mimo iż ta dotąd przyniosła jej tylko cierpienie. Zabrała dwójkę jej ludzi, jedno niewinne dziecko. Od samej myśli, skręcały się jej wnętrzności, a mimo to Fel nie potrafiła tak po prostu odpuścić. Poddać się. Tak wiele rzeczy mogła zrobić inaczej, być bardziej zachowawcza, nie zatrzymywać się i nie przejmować Przymierzem. Porzucić Daharisa. Nie dbać o jego bezpieczeństwo, skupić się wyłącznie na sobie i doktor Maketarii.
Pozwoliła, aby wyszarpali z jej rąk to, co najcienniejsze.
Biegła, licząc że uda się jej dopaść jeszcze zabójcę, wydrzeć mu Finna, zatopić to ostrze, którym przeszył Septimusa oraz Kelly w jego własnych trzewiach tu na korytarzach Hirano Tower. W innym wypadku pozostało jej tylko wrócić do Aleeny, której nie potrafiłaby teraz spojrzeć w oczy i dowiedzieć się, gdzie jest Daharis. Ten zabójca nie był od niego. Reprezentował inną frakcję, innych odłam. Tak bardzo chciała teraz wierzyć w ten fakt, iż gotowa była zawierzyć mu na ślepo.
Inaczej od początku do końca najwyraźniej była skazana na porażkę.

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12606
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Hirano Tower

15 maja 2024, o 22:19

powodzenie pościgu
A<20<B<80<C
Rzut kością 1d100:
64


finn - obrażenia
A<40<B<80<C
Rzut kością 1d100:
14


iris - obrażenia
A<10<B<50<C
Rzut kością 1d100:
67
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12606
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Hirano Tower

15 maja 2024, o 22:48

To wszystko zmieniło się tak szybko. Zbyt szybko. Krzyk doktor Maketari rozdarł rzeczywistość, w której znalazła się Fel. Zniszczył świat wewnątrz Hirano Tower niczym pęknięcie na tafli szkła, rodzące kolejne pajęczynki uszkodzeń. Wrzawa bitwy, huk karabinów szturmowych, okrzyki bitewne żołnierzy - wszystko to zniknęło w jednej chwili, pochłonięte ciemnością.
Fel nie była żołnierzem. Jej odruchem nie było dobycie ostrza i zatopienie go w gardle przeciwnika. Kimkolwiek był wróg, jego ruchy wydawały się błyskawiczne, wyćwiczone. Był zbyt szybki dla otępiałych, cywilnych ciał. Był urodzonym wojownikiem, wyszkolonym mordercą. Ciało biotyczki zesztywniało pod impulsem szoku, pod szybkością tego, co się stało. Dopiero jej żelazna determinacja i pracujący na najwyższych obrotach umysł zmusił ją do działania. Napędził, nakazał jej ruszyć się.
Pozostawiła Aleenę za sobą. Słyszała protest Shany gdy rzuciła się do otwartych drzwi. Septimus pozostał cichy - cichy i martwy, podobnie jak Kelly.
Fel ruszyła w pogoń, pozostawiając po sobie mały stos trzech trupów. Trzech osób, które zginęły w Hirano Tower, podczas gdy ona parła naprzód.
Widziała zalaną łzami twarz Finneasa, szarpiącego się w uwięzi. Widziała plecy zabójcy, mknącego przed siebie bez oglądania się na ścigającą. Widziała błysk z luf karabinów po obu swoich stronach. Jej zmysły zalał huk, gorąc, ból, smród palonego plastiku gdy wtargnęła w pole bitwy.
Pociski mknęły przed nią, za nią - nie potrafiła określić, czy dobiegały tylko z jednej strony, czy z dwóch. Zaskoczeni żołnierze Przymierza nie pojmowali tego, co się działo - nie od razu. Kule odbijały się od jej tarcz i od tarcz uciekającego mężczyzny, co uświadomiło jej, że Finn nie miał żadnej ochrony. Trzymający go mężczyzna nie dbał o to, czy chłopak dotrze na drugi koniec sali cały, czy też pokiereszowany. Nie dbał o jego zdrowie tak długo, jak ten żył.
Był tak blisko, niemal na wyciągnięcie ręki - ale nawet adrenalina, przez którą jej nogi mknęły do przodu w zawrotnej prędkości, nawet biotyka i czarne płomienie otaczające jej sylwetkę, nie były wystarczające. Mężczyzna był szybszy.
Strach nie przebił się przez jej furię gdy zorientowała się, że znalazła się na samym środku pola walki. Dopiero gdy jej generator tarcz zawiódł z żałosnym piskiem, dotarł do niej krzyk Aleeny zza pleców. Dopiero gdy Finn znikał w korytarzu, jej instynkt przetrwania nakazał jej powrót. Schowanie się.
Odwróciła uwagę strzelających od dziecka, skupiła na sobie ich ogień. Być może gdyby nie jej szalony bieg, któryś z pocisków dorwałby niechronione niczym dziecko. Ale gdy wracała, czując, jak pociski drapią ceramikę jej pancerza, miała przynajmniej pewność, że był cały. Nie widziała ani kropli czerwonej krwi upuszczonej na szlaku biegnącego.
Widziała za to własną. Ognisko bólu rozgorzało w jej barku gdy jeden z pocisków dosięgnął celu. W palcach poczuła mrowienie, w tyle głowy instynkt nakazał jej biec. Do przodu. Teraz. Szybciej. Szybciej.
Wpadła do klatki schodowej niemal przewracając się w progu. Jej ramię obficie krwawiło, czucie w prawej dłoni było nietypowe. Ale klatka schodowa wyglądała gorzej, niż Fel mogłaby się czuć. Na schodach dostrzegła błękitną krew Septimusa i martwe ciało turianina. Na ich szczycie, na ziemi, Aleena klęczała, łkając. Jej biały kitel był przesiąknięty szkarłatną krwią. W ramionach ściskała bezwładne ciało dziewczynki. Kelly zastygła, z oczami wpatrzonymi prosto w asari.
Atrius chwyciła radną za łokieć. Pozostała na straży, nie rzuciła się za Fel gdy ta ruszyła w pogoń. Jej wzrok był pusty od straty, głos twardy.
- Jesteśmy w potrzasku. Musimy biegnąć. Teraz - warknęła. Być może nie chciała brzmieć tak wściekle, ale szok również u niej objawił się żelazną determinacją. - Ale lekarka...
- Nie mogę - sapnęła Aleena. Jej głos był ochrypły. Kołysała się, trzymając w ramionach dziecko. Jej wzrok nie opuszczał zastyglej już na zawsze twarzy Kelly. - Nie mogę jej tu zostawić.
- Moja bariera ochroni lekarkę, ale nie wezmę ich dwójki - dodała Atrius, szukając spojrzenia Fel. Chciała, by radna zrobiła coś w tej sprawie.
Aleena zapłakała głośniej.
- To przeze mnie. Przeze mnie! - ochryple zaprotestowała, podnosząc wzrok na Fel. Jej twarz była mokra od łez. - Nie zostawię jej. Biegnijcie. Biegnijcie same, po Finna. Uratujcie Finna.

@Iris Fel
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2199
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: here we go again
Kredyty: 106.760
Medals:

Re: Hirano Tower

16 maja 2024, o 06:45

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Nie była żołnierzem. Brakowało jej podstawowych odruchów, wprawy oraz pewności siebie, a mimo to biegła na złamanie karku, wiedząc, że jeżeli pozwoli zabójcy uciec z chłopcem, być może już go nigdy nie odzyska.
Nie dbała o siebie. Tak naprawdę niewiele myślała tu i teraz. Miała przed sobą jasno wytyczony cel, choć ostrzał momentami oślepiał ją, jak i ogłuszał. Gdzieś umknął jej moment, kiedy generator tarcz odmówił współpracy, a biotyczna bariera wyczerpała się. Mimo to uparcie parła na przód, wyciągając rękę, łudząc się jeszcze, że zdoła złapać mężczyznę za ramię, lecz jej palce nie były w stanie nawet podrapać jego pleców. Był szybszy. Uciekł ze swoją zdobyczą, zniknął jej razem z Finnem sprzed oczu, pozostawiając samą w tumanach kurzu, gruzu, na otwartym polu, gdzie świszczały pociski, a jedna jak i druga strona nie zaprzestała zaciekle atakować.
Przepadli. Zniknęli za zakrętem, na wyższych poziomach wieży. Momentalnie poczuła, iż walące się Hirano Tower jest idealną metaforą jej obecnego położenia. Wszystko - dosłownie - sypało się na jej oczach, jak domek z kart, któremu wytrącono bez ckliwości jeden fundament. Po raz pierwszy dopuściła do świadomości głos, iż być może źle oszacowała sytuację, a także swoją własną osobę. Mogła popełnić błąd, decydując o nie wracaniu na Cytadelę. Mogła od samego początku okłamywać samą siebie, iż zdoła kogokolwiek stąd uratować.
Nie zdechniemy pod tymi gruzami.
Ale przecież każdy kiedyś umrze.
Umysł - ten sam, który wcześniej pozwolił jej wyrwać się i rzucić do przodu, umknąć wszelkim logicznym myślom - pomimo zaciekłej dyskusji, która w rzeczywistości trwała raptem ułamek sekund, pojedyncze uderzenie szaleńczo bijącego serca, bezdyskusyjnie nakazał jej odwrót. Niczym na autopilocie, obróciła się napięcie na palcach, bardziej skulona i pochylona, biegnąc gdzieś w samym sercu ostrzału i jakimś cudem w jednym kawałku wpadając z powrotem do klatki schodowej. Siła impetu rzuciła ją do przodu, błękitna krew na stopniach sprawiła, że musiała ratować się przytrzymaniem ściany przed poślizgnięciem się.
Na moment przymknęła oczy, czując wewnętrzny opór przed spojrzeniem na ciało martwego turianina, a także Kelly, z której wydarto życie. Gdzieś jak przez mgłę, z oddali, do jej skotłowanych oraz chaotycznych myśli, przebijał się promieniujący ból. Dopiero teraz, gdy stała naprzeciwko Shany, oparta ciężko o skrawek brudnej ściany, zdała sobie sprawę, iż nieprzyjemne, mrowiejące odczucie nie jest wynikiem wyładować czarnej biotyki, tylko efektem cieknącej po całej ręce, nieprzerwanej, czerwonej strużki. Jej krew, mieszała się z gęściejszym błękitem. Ten widok był tak magnetyczny, iż przez dłuższą chwilę nie była w stanie oderwać oczu od obrazu dance macabre na stromych stopniach.
Skinęła głową. Dochodził do niej sens słów komandoski, ale po dawnej determinacji nie pozostał nawet cień. Fel rozerwała tubkę medi-żelu, pospiesznie rozsmarowując medykament na poharatanej skórze pod przerwanymi ogniwami pancerza i powstrzymać krwawienie. Nie miała czasu, aby poświęcić własnym obrażeniom więcej uwagi. Polowa pierwsza pomoc musiała na jakiś czas wystarczyć. Zrobiła krok w stronę doktor Maketarii, następny. Położyła dłoń na jej ramieniu i jeżeli była zmuszona - siłą, podniosła jej głowę, aby spojrzała na nią. Wytrzymała cały ten ból promieniujący z jej spojrzenia, choć czuła dotkliwie, jak skręcają się jej własne wnętrzności.
- Nie możesz tu zostać. Finn też Cię potrzebuje. Nie mniej, tylko właśnie Ciebie. Wiesz o tym, dlatego naprawdę musimy już iść. Nie za moment, teraz. Jeszcze chwila i nikt nie będzie w stanie mu pomóc. Musimy znaleźć Daharisa, wiedział kim jest Cassian. On też powinien wiedzieć kto zabrał Finneasa - szorstkie słowa pozbawione były ciepła, zrozumienia. Później będą opłakiwać zmarłych, najpierw jednak musiały zadbać, aby to później w ogóle nastąpiło.
Delikatnie, acz stanowczo, wsunęła ręce pod dłonie doktor Maketarii, aby wyplątać z jej objęć Kelly i przytrzymać dziewczynkę tak długo, aż Shana nie zabierze stąd Aleeny.

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12606
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Hirano Tower

22 cze 2024, o 23:35

tajny rzut mg
A<33<B<66<C
Rzut kością 1d100:
96
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12606
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Hirano Tower

23 cze 2024, o 00:01

Wyświetl wiadomość pozafabularną Medi-żel przylgnął do rany w jej ramieniu, lecz jej odurzony adrenaliną umysł nie miał szans dostrzec ulgi, którą przyniósł specyfik. Zatamowanie krwawienia miało niemal mechaniczny wyraz pośród chaosu i bólu, w którego tańcu utknęła radna. Niczym załatanie dziury, przez którą do wnętrza wpadał deszcz. Prosta, robotyczna czynność, niekierowana potrzebą ulżenia cierpienia.
Bo cierpienie nie miało końca ani początku. Okrążało Hirano w nieskończonym cyklu przemocy i straty.
Aleena natychmiast zaprzeczyła, ale choć jej usta pozostały otwarte, nie wydobył się zza nich głos. Odpowiadała niemo, kręcąc głową - jak ktoś, kto upadł, doświadczając chwilowo tak mocnego bólu, że nie był w stanie sformułować odpowiedzi. Szarpnęła, gdy Fel pochwyciła Kelly. Zaczepiła swoje palce wokół bezwładnego ciała dziewczynki.
Gdy krtań dziecka została przebita, jej głowa opadła bezwładnie do tyłu. Szklistymi oczami wpatrywała się w Iris z tą samą mieszanką zaskoczenia i niepokoju, którą widziała po raz ostatni. W jej oczach, dalej żyła. W jej oczach dalej wpatrywała się w radną nieświadoma nadciągającego do jej skóry ostrza.
Maketari wydała z siebie gardłowy, żałosny dźwięk, gdy Shana złapała ją w żelaznym uścisku. Asari skinęła głową do Fel, nim ruszyła przed siebie. W jej tęczówkach radna dostrzegła żal - żal o to, że Septimus podzielił los Anny. Żal za to, że znaleźli się w tej chorej, pozbawionej wyjścia sytuacji. Anna, nasza torpeda, Septimus, złota rączka. Dwie osoby, które z dumą przystąpiły do służby Radnej, a których koniec spotkał na pierwszej misji odbytej wspólnie. Ale Atrius nie zawahała się. Nie zamierzała tego roztrząsać - nie teraz. Biotyczna bariera spowiła je obie, gdy wkroczyły na pole walki - jak pociski przecinające powietrze, napędzane desperacją i żądzą zemsty.
Fel wyczuwała, jak naboje ocierają się o jej barierę, jakby biotyka była jej drugą skórą. Wyczuwała, jak blisko znalazły się gdy przedarły się na drugą stronę. Bitwa za ich plecami trwała dalej gdy dotarły do korytarza, w którym zniknął zabójca.
Maketari łkała cały czas. Gdy Shana wreszcie ją puściła, zatrzymała się, choć tylko na chwilę. Ruszyła za kobietami drogą, która doprowadziła ich do klatki schodowej.
Nie mieli innej możliwości jak tylko iść naprzód. Do góry. Wspinając się po schodach, butami trącały pochłaniacze ciepła, które spadły z poziomu wyżej. Docierając niemal na ich szczyt, usłyszały, jak odgłosy strzałów z poziomu niżej mieszają się z tymi z poziomu wyżej. Nad nimi również ktoś walczył.
Krzyki, odgłosy wystrzałów, wzmagały, to gasły. Z każdą chwilą było ich coraz mniej, a u góry robiło się coraz ciszej, gdy zabójca przedzierał się przez oddział żołnierzy. Gdy powoli wysunęły się z klatki schodowej na długi, czarny korytarz, w jego wnętrzu dostrzegły ciała żołnierzy Przymierza.
Oraz sylwetkę uciekiniera.
- Ali! - ryknął Finn, trzymany w ramieniu przez zakrwawionego mężczyznę. Zabójca był dwadzieścia metrów przed nimi, mknął do przodu, do kolejnego przejścia, za którym miał zniknąć. Zbyt daleko, by Fel sięgnęła go swoją biotyką, zbyt szybki na pustej już drodze, którą sobie utorował.
Błysk był nagły.
Omiótł sylwetkę uciekającego gdy biotyczne pole pojawiło się tuż przed nim. Iris potrzebowała chwili, by zorientować się, że tym polem był portal - biotyczne wrota, które tak znała. Ale zauważyła to dopiero po fakcie.
Biotyczne wrota pojawiły się i zniknęły w zaledwie ułamku sekundy. Zbyt szybko, by zabójca zdołał się zatrzymać, zbyt nagle, by mógł się ich spodziewać. Wpadł do ich wnętrza, a rozbłysk na suficie niedaleko nich wskazał im jego lokalizację. Gdy wyjściowy portal się otworzył, dwie sylwetki wypadły z jego wnętrza.
Jedna z nich, mniejsza sylwetka Finna, otoczona została biotycznym kokonem. Błękit był niczym miękki kocyk, otulający ciało dziecko, spowalniający jego lot i ochraniający przed zagrożeniem.
Sylwetka zabójcy płonęła. Jego smukłe ciało trawiły czarne płomienie, kończyny wyginały się, usiłując opanować pożogę, usiłując się zatrzymać. Ale siła biotyki wcisnęła go w ziemię, a z przejścia w korytarzu wysunęła się postać żołnierza. Gdy zabójca znalazł się u jego stóp, mężczyzna pochylił się, przystawiając pistolet do jego głowy.
Huk rozdarł korytarz na pół.
- Finn! - wrzasnęła Maketari, gdy dziecko ostrożnie opadło na ziemię koło dymiących zwłok. Widząc nagły ruch, stojący przy nim żołnierz uniósł dłoń z pistoletem, kierując jego lufę na Maketari. Asari zatrzymała się, widząc, jak położył dłoń na ramieniu Finna, wyrywającego się, by do niej ruszyć.
Dłoń mężczyzny zadrgała, gdy omiótł spojrzeniem ich trójkę. Przekrzywił głowę, nim opuścił broń.
- Iris? - znajomy głos wydostał się z hełmu, dostrzegając ją w mroku. Porucznik całkiem opuścił broń i, z wahaniem, puścił chłopaka, choć ten ze strachu nie ważył się ruszyć z miejsca.
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2199
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: here we go again
Kredyty: 106.760
Medals:

Re: Hirano Tower

23 cze 2024, o 01:13

Wyświetl wiadomość pozafabularną Ten koszmar miał się już w końcu skończyć.
Zamiast tego, trwał dalej i w najlepsze trwonił Hirano Tower do nagich kości.
Zagryzała od środka policzki, przegryzając się przed nabłonek do krwi, gdy wysuwała martwe ciało kilkuletniej dziewczynki z rąk doktor Maketarii. Zgodnie z obietnicą, którą złożyła lekarce bez słowa, trzymała Kelly w ramionach tak długo, aż Shany nie odciągnęła Aleene i nie wymusiła na niej współpracy. Czuła wewnętrzny opór, gdy układała kruszynę na ziemi obok Septimusa. Zerwała nieśmiertelnik, o ile jakiś posiadał turianin, następnie sięgnęła po zamknięte w skrzyni działko. Zamrugała, ale nie pomogło to specjalnie na zaszklone oczy. Gdy komandoska dała znak, po prostu biegła przed sobą otulona biotyczną barierą, choć nie miała pewności, czy tak ciasno obejmuje ją czarna biotyka, czy może ramiona śmierci.
Oddała jej Kelly, Septimusa, Annę. Wielu innych, do śmierci których przyczyniła się w mniejszym, czy większym stopniu. Lista nazwisk wydłużała się, pozostawiając w Fel bolesną ranę, która nigdy się nie zasklepi. Pociski śmigały przed jej oczyma, muskały pancerz, odbijały się od bariery, ścian, pomiędzy którymi kluczyła. Z duszą na ramieniu, zatrzymała się po drugiej stronie. Nie dowierzała, że to już. Obejrzała się na dwie asari, widząc po twarzy Shany, że to nie czas i miejsce na trwonienie zbędnych słów. Pospiesznie, pchnęła działko w stronę dowódcy oddziału Przymierza. Im się już nie przyda, ale żołnierzom być może pozwoli ocalić choć jedno życie.
Położyła dłoń na ramieniu Aileeny, pchając ją do przodu i wymuszając ten pierwszy krok na schodach, jeżeli tego potrzebowała. Choć miała wielką ochotę tak, jak ona, zwyczajnie usiąść na tych stopniach i dać za wygraną, myśl, że poświęcenie dwójki członków jej oddziału poszłoby na marne, podobnie jak Kelly oraz Finna, narzucała w jej głowie równy marsz. Stopa za stopą. Ręce w pogotowiu na broni. Gotowe w każdym momencie zaczerpnąć z biotycznej studni. Ich plan zakładał ewakuację dwójki dzieci oraz lekarki z wierzy. Teraz, gdy straciła oboje, a także Septimusa, pospiesznie szukała nici, za które mogła pociągnąć i podążyć, mając choć połowę wcześniejszej pewności siebie, iż to ma sens. Że może im się udać.
Nie była nigdy wcześniej na tych poziomach Wieży, a mimo to rozglądała się na boki, wypatrując znajomych schematów. Podobnych oznaczeń do tych, z którymi miała wcześniej do czynienia. Domyślała się, że Shana prowadzi ich w stronę pokoju, z balkonu którego mógłby odebrać ich prom. Wzdrygnęła się, słysząc jęk mordowanego. Ucęte w połowie taktu odgłosy walk, wystrzał, na który nikt nie odpowiedział. Popatrzyła na Shanę, zmuszając biotykę, aby otoczyła ją na nowo czarną barierą. Zatrzymała za ramię doktor Maketarii, asekurując ją od potknięcia się o ciało martwego żołnierza. Nie patrzyła na ich twarze w obawie, iż dostrzeże wśród nich kogoś znajomego.
Jednego porucznika.
Ciało samo wyrwało się do przodu, gdy zauważyła na końcu korytarza trzymającego Finna zabójcę. Padło krótkie tam jest. Wypuszczona biotyka, uderzyła o ścianę. Kolejna, zatrzymała się na wyłomie, za którym zniknęła sylwetka mężczyzny. Prychnęła pełna frustracji. Nie zwolniła biegu, teraz, gdy miała drugą szansę, nie mogła pozwolić mu uciec. Jeszcze nie wiedziała do końca jak, ale wydrze z jego rąk chłopca, a następnie... Zadziałała podświadomość, która zatrzymała ją w miejscu. Błysk na moment oślepił Fel, mrużąc oczy, odruchowo zasłoniła Aleenę. Dostrzegła wrota i wypadającego z nich Finna szybciej, niż umysł połączył fakty i uzmysłowiła sobie, komu zawdzięcza ratunek.
Kto stał te kilka metrów przed nią, trzymając Finna i strzelając w głowę jego porywaczowi.
- Nie strzelaj! - krzyknęła, zbyt późno próbując zatrzymać Aileenę. Nie zważając na konsekwencje, na fakt, iż być może lepiej byłoby dla niej i dla niego, aby nie wiedział, że jest tutaj, wyszła z cienia, zrównując krok z asari. Z każdym kolejnym miała wrażenie, iż nogi same się pod nią uginają.
- James... - wyrwało się z jej ust pełne czułości, rozrzewnienia i ogromnej ulgi. Wiedział, że tu będzie. A jednak nie spodziewała się, że wpadnie na porucznika na polu walki, być może podświadomie łudząc się, że czeka na pokładzie statku, który strzelał do nich po wyjściu z przekaźnika masy zamiast szukać śmierci w Hirano Tower.
Zrobiła kolejny krok w jego stronę. Wyciągnęła rękę, aby chwycić chłopca i przekazać go w objęcia Aileeny. Spojrzała na Ashforda, lecz jej oczy szybko uciekły za plecy mężczyzny, wiedziona nagłą potrzebą, aby osłonić go, gdyby przez moment nieuwagi, za który była odpowiedzialna, nagle ktoś zaczął ich ostrzeliwać.
- Pominąłeś na treningu tę część z podpalaniem ciała spadającego z wrót - pozwoliła sobie zauważyć, robiąc unik przed odsłonięciem się jeszcze bardziej. Poznał ją przez te trzy tygodnie lepiej, niż powinien. Shanę oraz doktor Maketarii mogła okłamywać w żywe oczy, iż trzyma się, nadal w jednej kupie, ale jego...
- To Finn. Jeden z szesnaściorga dzieci, które przeżyło wybuch na Aeris. Jeden z dwójki, który nadal żyje i u którego udało się zatrzymać niszczące oddziaływanie na organizm furii dzięki doktor Maketarii. Zaatakowali nas poziom niżej, myślałam, że my... Że on... - urwała, nie odnajdując słów, w których mogła zamknąć i przekazać te wszystkie szalejące w niej, jak niespokojne emocje biotyka. Wypuściła powietrze z płuc, darując sobie i skupiając się na nim. Przez moment lustrowała porucznika bez słowa, szukając ran i innych obrażeń w jego obliczu.
A także zawodu w niebieskich, pochmurnych oczach.

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12606
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Hirano Tower

23 cze 2024, o 01:57

Korytarz, na którym się znaleźli, nosił ślady bitwy - zarówno tej niesprawiedliwej, gwałtownej, która przetoczyła się przez niego niczym fala przed chwilą, jak i innej, poprzedzającej. Na ścianach po lewej i prawej stronie Fel dostrzegała wiele par drzwi, niektórych otwartych, innych zamkniętych. W przejściach leżały ciała żołnierzy Sojuszu, lecz środek korytarza głównie zasnuty był ciałami żołnierzy Przymierza. Zauważała ich błękitne barwy na ceramice, splamione brunatną już krwią. To nie była tajna operacja - nie teraz, na miejscu. Choć ukrywano ją przed radą, przed całym światem, Przymierze chciało by Sojusz wiedział, kto zawitał do jego domu.
Chcieli, by wróg miał świadomość, że to odwet.
Finn, otrzymując niejako pozwolenie od mężczyzny, ruszył natychmiast przed siebie. Jego twarz była mokra od łez - mignęła przed Fel, nim za jej sprawą chłopiec wpadł w objęcia Maketari. Lekarka drżała, przyciskając go mocno do siebie. Jej ciałem targnął szloch, ale był cichy, niemal bezgłośny. To, co stało się z Kelly, straumatyzowało ich oboje. Być może straumatyzowało ich wszystkich - ale Atrius, podobnie jak Fel, parła naprzód, nie pozwalając emocjom wpłynąć na swoją efektywność w walce. Miały cel do wykonania.
Ashford wsunął pistolet do kabury dopiero po upewnieniu się, że nikt nie przyjdzie ich śladem. Jego pancerz nosił kilka śladów po zreperowanych obrażeniach omni-żelem, ale wszelkie rany, które odniósł, wyglądały na powierzchowne i niewiele groźniejsze od jej postrzału w ramię. Uniósł opancerzone dłonie do hełmu. Zaczepy kliknęły głośno pośród ciszy, która zapadła w tej krótkiej chwili. Gdy zdjął osłonę, odsłonięty wizjer ukazał Fel zmęczoną, napiętą twarz żołnierza.
- Iris - odpowiedział, przez chwilę, w szoku, po prostu jej się przyglądając. - Miałaś być na Cytadeli - Jego ciało zamarło w miejscu, choć przed sekundą poruszało się błyskawicznie - zatrzymując uciekającego napastnika, kończąc jego żywot jednocześnie rozpoznając w drugiej osobie dziecko, które ochronił. - Co tutaj robisz?
- Zboczyłyśmy z kursu, żeby polecieć na wczasy - odparła z przekąsem asari, wymijając Maketari i stając obok Fel. - Na tym poziomie znajdują się balkony, z których możemy skorzystać. Powinniśmy ruszać.
Mężczyzna pokręcił głową, niemal odruchowo, na dźwięk słów asari. Znów sięgnął do swojego pistoletu - choć nie potrzebował go w tej chwili, w ich towarzystwie, musiał czuć potrzebę posiadania go pod ręką.
- Nic z tych balkonów nie zostało. Moi ludzie próbowali się z nich ewakuować - odpowiedział chłodno. Chłód nie był skierowany do dwójki kobiet stojących naprzeciw - powstał zrodzony ze strat, których musiało doznać tu Przymierze i jego towarzysze walki. - Wybrałyście sobie najgorsze możliwe wakacje.

@Iris Fel
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2199
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: here we go again
Kredyty: 106.760
Medals:

Re: Hirano Tower

23 cze 2024, o 08:31

Rozejrzała się po korytarzu oczyma wyobraźni widząc zaciekłą walkę, która się nim przetoczyła. Trupy ścieliły się gęsto. Przeskakiwała spojrzeniem po martwych, powyginanych ciałach żołnierzy Przymierza. Po tych wszystkich, posłusznie wykonujących rozkazy jednostkach. Mających zemstę, tak jak admiralicja w sercu, ale też tych ufających swoim dowódcom, którzy oddali życie za symbol, jakim stał się Mindoir, bo tego od nich oczekiwano.
Miała ogromne obawy, czy aby słusznie.
Kilkanaście poziom niżej, szli korytarzem kliniki, gdzie także potykali się o trupy. Lekarze, laboranci, pracownicy techniczni. Cywile, którzy w większości najprawdopodobniej nigdy nie trzymali broni w ręku. Którzy uciekali, chcąc się ratować, prosto w objęcia śmierci. Wszyscy wymordowani bez najmniejszego zawahania.
To nie była sprawiedliwość.
Widziała Ashforda wyraźnie, lecz to jej nie wystarczało. Również zdjęła hełm, krzywiąc się lekko, gdy zmusiła lewą, ranną rękę do sięgnięcia do zaczepów. Podobnie jak on, miała nieodpartą potrzebę przyjrzenia mu się własnymi oczyma, nie przez wizjer, aby mieć bezdyskusyjną pewność, iż żadna, namacalne obrażenia nie szpecą jego oblicze, na którą mogłaby poradzić swoją wiedzą, umiejętnościami, bądź wyposażeniem apteczki.
Był tu. Żył. Nie straciła go.
Głos krzyczał w jej głowie. Nakazywał jej ruszyć się, nie wahać i nie zważać na obecność innych. Posłuchała go, ale zatrzymała się nie na wyciągnięcie ręki przed mężczyzną, tylko przy ciele zabójcy. Kucnęła, przyglądając się stopionemu pancerzu, z zawahaniem, czy aby powinna, czy to właściwe, przeszukała skorupę wypatrując rzeczy wartościowych - nieśmiertelnika, działającego omni-klucza, cokolwiek, co mogłoby jej powiedzieć kim był. Czego chciał. Jakie miał rozkazy.
- Zamordował drugie dzieci, po które tu przyleciałam, rzucając, że potrzebują tylko jednego - mruknęła cicho, być może na tyle, aby te słowa nie dosięgnęły uszu Finna oraz doktor Maketarii. Popatrzyła na napiętą twarz Ashforda z dołu. Czuła ten cały ciężar jego spojrzenia, emocji, które nieudolnie przed nią chował. Wahała się tylko przez moment. Wyciągnęła w jego stronę rękę, aby chwycił ją i pomógł jej wstać. Nie stała przed nim dumnie. Nie zadzierała głowy z pewnością siebie. Nie omotała go, a także okolicy władczym spojrzeniem. Mógł dostrzec w niej każde poświęcenie, na które się zdecydowała i za które słono zapłaciła odkąd nakazała kapitan statku zmienić kurs na Korlus.
- Miałam. To prawda. Rano, chwilę po Tobie, opuściłam ośrodek. Rada oczekiwała mojej obecności na Cytadeli, wiedząc, co Przymierza zamierza. Kiedy stanęłam na mostku i miałam potwierdzić koordynaty, zwyczajnie nie mogłam tego zrobić. Tak samo jak nie mogłam ich tu zostawić. Pozwolić, aby... - stali się jednym z kolejnych ciał porzuconych w drzwiach, czy na stopniach spustoszonej klatki schodowej. Nie oczekiwała, że ktokolwiek zrozumie jej motywacje - ani Rada, czy też admiralicja, lecz Ashford był furią. Kimś, kto żył z datą ważności. Kto nieustannie, z tyłu głowy, miał świadomość, że przyjdzie taki moment, a jeśli wszechświat będzie dla niego łaskawy, zginie w walce i w chwale nim biotyka strawi go od środka. Dla niego, podobnie jak dla niej oraz każdego innego biotyka, Finn był nadzieją.
Nadzieją, której nie mógł ten koszmar pogrzebać razem z Hirano Tower.
Skinęła głową, zgadzając się z rozkazem Shany. Każda, dodatkowa minuta, narażała doktor Maketarii, Fina, a także Ashforda. Nie ruszyła się jednak z miejsca, słysząc, jak porucznik odpowiada komandosce. Byli tak blisko. Zaczęła nieśmiało dostrzegać na horyzoncie nadzieję i właśnie wtedy rzeczywistość ponownie musiała dać im w twarz.
- Nie powinieneś ewakuować się ze swoimi ludźmi? - pożałowała niemalże od razu zadanego mu pytania. Jeżeli otrzymał inne rozkazy, jeżeli miał się upewnić, że nikt tutaj nie przeżył... Pokręciła głową, odpychając od siebie wszystkie te, namolne myśli, jednocześnie wprowadzając w ruch jasne, skołtunione pukle.
- Na dachu jest lądowisko. Nie możemy wrócić, nie możemy wydostać się tym poziomem, pozostaje nam iść dalej do góry - przez piętra oficerskie, jeżeli nadal dobrze liczyła i ne straciła po drodze rachuby.

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12606
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Hirano Tower

23 cze 2024, o 11:44

przeszukanie
20%
Rzut kością 1d100:
44
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12606
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Hirano Tower

23 cze 2024, o 11:55

Emocje błysnęły w jego oczach gdy zdjęła z głowy hełm, ukazując mu swoje oblicze. W tym ciemnym korytarzu, we wnętrzu rozpadającej się wieży na burzowym Korlusie, oboje przypominali cienie siebie - cienie, które walka i strata odarła z barw, pozostawiając żelazną determinację, popychającą ich do przodu.
Uważnie ją obserwował gdy pochyliła się nad ciałem zabójcy. Jego strawione biotycznymi płomieniami ciało wydawało się jeszcze mniejsze niż wcześniej. Nieliczne kieszenie, które posiadał jego pancerz, przywarły zniszczone do ceramicznych powłok. Jego omni-klucz był strzaskany - czy stało się to teraz, czy wcześniej, nie miała tego pojęcia. Ale mężczyzna nie posiadał niczego wartościowego, co mogłaby zabrać, a wszystkie odpowiedzi zostały pogrzebane razem z nim.
Ashford wyciągnął ku niej rękę. Mocno zacisnął dłoń na jej gdy skorzystała z jego pomocy i podniosła się w górę. W jego spojrzeniu widziała odbicie własnych emocji - chęć skrócenia dystansu między nimi, chęć oplecenia jej ramionami tu i teraz, przy wszystkich oglądających, ale zieleń jego tęczówek była chłodna. Chłód trzymał go w okowach, nakazując wypuścić jej dłoń gdy stanęła na nogi.
- To był błąd. Nie powinnaś tu przylatywać - powiedział cicho. W jego głosie zabrzmiał smutek. Shana napięła się lekko, w oczekiwaniu na kolejne słowa, ale mężczyzna patrzył wyłącznie na Fel. - Moi ludzie są rozproszeni. Wciąż walczą.
Kilka, boleśnie długich sekund upłynęło im w ciszy. Upłynęło na jego odnajdywaniu właściwych słów, ale też godzeniu się z rzeczywistością, w której się znalazł.
- To była pułapka, Iris - dodał po chwili. Jego głos stał się ochrypły, jakby zaschło mu w gardle od słów, które miały przez nie przejść. - Przenieśli wszystko. Nie wiemy kiedy dokładnie, ale nie mogło to być dawno temu. Broń, projekty, wszystkie wartościowe informacje. Wywieźli to poza planetę. Zostawili tylko złudzenie, że to wszystko tu jest, odpowiednią ilość ochroniarzy na górnych i dolnych poziomach. Pułapkę. Zanim zauważyliśmy, w co się wpakowaliśmy, odcięli nasze oddziały od siebie i próbują wybić je jeden po drugim.
Atrius zaklęła, mocniej zaciskając dłonie na karabinie.
- Dlatego zostawili tak mało statków na orbicie - mruknęła do Fel, a może sama do siebie. - Nie było co bronić.
Maketari z trudem wyswobodziła Finna ze swoich objęć, chwytając go za rękę. Jej własna drżała, gdy przeniosła wzrok na porucznika.
Ashford nie odwracał wzroku od Fel.
- Wiedzieli - dodał twardo, z gniewem, przetaczającym się przez jego głos niczym pomruk. - Ktoś ich ostrzegł.
Pośród ciemności korytarza, Iris wyczuła, jak paniczny wzrok Maketari przenosi się na nią, nie wytrzymując napięcia.

@Iris Fel
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2199
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: here we go again
Kredyty: 106.760
Medals:

Re: Hirano Tower

23 cze 2024, o 12:42

Wyświetl wiadomość pozafabularną Trzydzieści sześć godzin wcześniej chwycił jej dłoń kiedy siedzieli na piknikowym kocu na tym konkretnym skrawku księżyca, wyznając, że Przymierze zamierza wziąć odwet za Mindoir i dostał rozkaz natychmiastowego stawienia się w Vancouver. Teraz również zaciskał swoje palce na jej i choć dostrzegała w spojrzeniu Ashforda wszystko to, co zobaczyła pod amerykańską flagą, przysłaniał je mrok bieżących wydarzeń, walk, które musiał stoczyć, strat, jakie poniósł on i całe Przymierze. Do ostatniego ułamka sekund walczyła z pokusą, aby nie pozwolić mu wyrwać rąk, lecz zdrowy rozsądek nie pozwolił sercu wyjść przed szereg. W przelocie, musnęła tylko ich wierzch, dając mu tym samym namacalny znak, iż jest tutaj prawdziwa. Materialna. Że nie była żadnym wytworem zmęczonego umysłu, perfidną sztuczką wroga.
Nawet, jeżeli byłoby dla nich obojga lepiej, gdyby nigdy na siebie nie trafili na korytarzach rozpadającego się Hirano Tower.
Gdyby zachowali gorycz tamtego rozstania i nie musieli skazywać siebie na ponowne rozdzielenie w jeszcze mniej optymistycznych okolicznościach.
Wyczuła napięcie, nim to wkradło się w tembr głosu porucznika. Tym razem była gotowa na kolejny cios, a przynajmniej tak sobie powtarzała, nie odrywając od niego oczu nawet na sekundę. Była winna komandosce wyjaśnienia, tyle że nie tu i nie teraz.
- Błędem było odebranie połączenia od Duval - weszła mu w słowo, cicho mruknąwszy, ten jeden raz.
Następnie zamilkła na cholernie długą chwilę.
Pułapka. To wszystko było pułapką.
Wiedzieli o planach Przymierza.
Przygotowali się na atak, który nadciągał.
Przeprowadzili ewakuację, być może powinna zadać sobie pytanie, dlaczego wobec tego doktor Maketarii oraz dzieci nadal byli w wieży, czy Cassian faktycznie był tutaj więźniem, czy cokolwiek z tego, co powiedziała jej podczas nawiązanego połączenia Aileena odzwierciedlało rzeczywistość, ale rozbiegane myśli i podchodzące do jej gardła emocje, zagłuszały logiczne myślenie.
To wszystko jej wina. Dziesiątki martwych cywilów, setki zabitych żołnierzy. Śmierć Anny, Septimusa i Kelly.
Jej wina.
A to wszystko na nic.
Czuła na sobie dobijający ciężar spojrzenia Ashforda. Czuła wwiercające się w nią oczy Aileeny. Czuła łaskotanie biotyki, kiedy języki ognia ochoczo zaczepiały jej dłoń zawieszoną w nieustannej gotowości nad źródłem. Gdyby wciąż byli w ośrodku, właśnie teraz do jej drzwi dobijałaby się lekarka, zaalarmowana odczytami urządzenia monitorującego jej funkcję życiowe.
Tyle że Księżyc znajdował się trzy przekaźniki masy stąd.
A ona nie miała prawa nawet myśleć o powrocie po zdradzie, jakiej się dopuściła.
Odnosiła wrażenie, że od dłuższego czasu zapomniała o oddychaniu, cho c tak naprawdę trwało to niewielki moment. Nic, w porównaniu z upływającym czasem w rzeczywistości. Przetrzymała to. Zdusiła rosnącą paniką, nie obejrzała się na Aileenę, choć domyślała się, co powiedziałby jej oczy, gdyby uchwyciła ich spojrzenie. Nie zdradziła doktor Maketarii, ani siebie.
Nie mogła wbić mu noża prosto w serce.
- Nie możemy tu zostać - padło z jej ust. Wypowiedziała te słowa, ale nie brzmiały jak jej. Wyprane z emocji, mechaniczne. Nerwowo wbiła palce w ceramiczne blaszki rękawicy, aż nie pobielały jej schowane pod pancerzem kłykcie. Tak bardzo pragnęła, aby jednak przestał się powstrzymywać i zamknął ją w bezpiecznych objęciach, powtarzając, że wszystko się jeszcze poukłada. Problem w tym, że byłoby to wierutne kłamstwo.
- Musimy zabrać stąd Finna oraz doktor Maketarii, z kolei Ty musisz się dostać do swojego oddziału. Walczą na górze? - czuła, jak traci grunt pod nogami, ale w panice próbowała jeszcze utrzymać się na powierzchni podejmując racjonalnego decyzję.
Nawet, jeżeli traciła zaufanie do samej siebie.

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Korlus”