Atak na Arae za pośrednictwem Volyovej rozpoczął się na krótko po tym, jak statek opuścił przystań Hebe kierując się na przekaźnik masy. Nie mogli wiedzieć ile było w tym przypadku, a ile celowego działania - Etsy jednak miała kontakt z Kavinskym i gdyby coś działo się na stacji, z pewnością poinformowałaby o tym Widmo od razu. Póki co mężczyzna pracował ze Sztuczną Inteligencją bez przeszkód, ani śladu łowcy w systemie.
Niebieskowłosa odwzajemniła jego spojrzenie. Obrazy tego, co działo się przed Wieżą, nie były czymś zakopanym głęboko w jej podświadomości - jeszcze do niedawna były transmitowane w extranecie na każdym kanale wiadomości, nim nie zostały pogrzebane przez wiadomości z frontu. Z ociąganiem skinęła głową, rozumiejąc.
Grace zakręciła się w ich okolicy. Najpierw sięgnęła do szafki po kubek - na półce ostały się już tylko trzy i Viyo mógł podejrzewać, że w stacji medycznej tkwiło ich co najmniej pięć brudnych. Podstawiła go pod dyspozytor kawy i odwróciła się w ich kierunku, podchodząc do stołu.
- Moglibyśmy do niej wrócić na chwilę - podsunęła Myers, stając za siedzącą przy stole Volyovą. - Jest kilka testów, które chciałabym przeprowadzić w warunkach pozbawionych ciążenia. Tu jest za mało na nie miejsca.
Ekspres zakończył pracę. Zwabiona odgłosem, odwróciła się w jego stronę. Ani Viyo, ani niebieskowłosa nie dostrzegli, jak ukradkiem chwyciła kubek stojący przed Mayą i zabrała jej kawę. Podchodząc do urządzenia, niedbale wylała zawartość kubka do zlewu mniej więcej w chwili, w której Volyova sięgnęła dłonią do miejsca, gdzie powinien stać - a gdzie go nie znalazła.
- Piłam to - fuknęła oburzona, ze zgrzytem odsuwając się w krześle do kobiety, która nawet nie drgnęła. Odwrócona do niej plecami wyjęła swój kubek z ekspresu i sięgnęła do szafki z cukrem.
- Kofeina ci szkodzi - odpowiedziała lekko, jakby nie dostrzegając tego, że powietrze zgęstniało. Wściekłość mignęła na twarzy Volyovej. - Vex może zamówić bezkofeinową. Nie powinnaś...
Niebieskowłosa prychnęła. Wszelkie jej próby pogodzenia się z czekającym ją na Arae losem prysnęły jak mydlana bańka gdy Myers przekroczyła pewną wytyczoną w piasku granicę.
- Gówno mnie to obchodzi - warknęła, gwałtownie skracając dystans między nimi. Choć wyglądała, jakby kierowała się do lekarki, zatrzymała się przy zlewie i wyjęła z niego swój kubek. Myers łyżeczką zamieszała w swojej kawie, nie podnosząc na nią nawet wzroku. - Nie będziesz mi mówić co mam...
Syk otwieranych drzwi znów urwał zdanie w połowie. Ogromna, materiałowa kula w fioletowym kolorze wypełniła przejście i jedynie spod niej, Viyo dostrzegł wystające, krogańskie nogi. Kula naparła na wąskie przejście ku wściekłemu przekleństwu stojącego gdzieś w tyle Isaaca.
- Musisz to kurwa ze sobą wszędzie brać? - prychnął haker, gdy Ugarr naparł całym swoim ciężarem, przeciskając ogromnego bean baga do środka mesy. Zadowolony z siebie, podniósł go z powrotem i przeniósł koło skonsternowanych kobiet na drugą stronę mesy.
- Moja dupa już nigdy na tych krzesłach nie spocznie - oznajmił, zwalając się całym swoim ciężarem na miękką pufę, która zapadła się i rozlała na boki, otulając jego ciało.
Wyraźnie zirytowany haker podszedł do stołu i zajął miejsce po drugiej stronie, krzyżując ręce na klatce piersiowej. Gdy drzwi się zamknęły, na panelu przy nich rozbłysła wizualizacja Etsy. SI spojrzała na turianina wyczekująco.
- Wszyscy jesteśmy.
Vex skinął głową na słowa Grace, odprowadzając ją spojrzeniem.
- Rozważam to jako jedną z opcji. Ale i tak musimy omówić pozostałe - odpowiedział, obracając w dłoniach własny kubek. Powrót na Hebe uspokoiłby go tymczasowo oraz pozwolił Viktorowi swoją analizę kodu źródłowego Etsy, ale wciąż mieli jeden trop do podążenia, który najpewniej nie prowadził w tamtą stronę. Pozostawała tylko kwestia tego czy ten trop był tego warty, biorąc pod uwagę, że był już zimny od wielu miesięcy i najprawdopodobniej prowadził w nowy ślepy zaułek.
Nagłe poruszenie ze strony Mayi sprawiło, że wrócił myślami do teraźniejszości. Szybko składając w jedno to co zrobiła lekarka po reakcji biotyczki, skrzywił się lekko i pokręcił nieznacznie głową, dostrzegając ogromną minę leżącą na ziemi między nimi.
- W taki sam sposób jak tobie szkodzą papierosy, Grace? Czy faktycznie związany z jej stanem? - zapytał z westchnięciem, ale bez większego nacisku. Z jednej strony nie zamierzał wtrącać się w metody leczenia doktor Myers, bo medycyna oraz choroba Mayi była jej działką, a nie jego, ale z drugiej musiał trzymać rękę na pulsie i rozróżniać co było faktycznie pokierowane lekarskim dobrem, a co naturalną nadopiekuńczością kobiety w stosunku do niebieskowłosej. Jedno było konieczne, drugie mogło stanowić iskrę zapalną do rozdmuchania furii Mayi i kolejnego poszukiwania jej po dachach budynków obcego miasta.
- Znajdźcie jakiś kompromis. Po obydwu stronach - rzucił, chcąc dodać coś jeszcze, ale wtargnięcie do środka Raika oraz hakera skutecznie mu przerwało. Głośne stęknięcie, poprzedzone przeciskaniem pufy przez wąskie drzwi mesy, ogłosiło sukces kroganina oraz jego oczywiste zamiary, które uświadomiły Vexowi, że być może trzy bean bagi były jednak nieznaczną przesadą z jego strony. Poirytowane mamrotanie hakera, który wszedł do pomieszczenia za swoim towarzyszem, dopełniło całego obrazka, gdy Isaac dołączył do ich grona, siadając z prychnięciem przy stole. Jakże Arae była teraz odmienna od tego cichego, pustego okrętu, który nazywał swoim domem rok temu.
Milczał jeszcze przez chwilę po słowach Etsy, kontemplując z cieniem nostalgii tą myśl, która pojawiła się niespodziewanie w jego umyśle, nim w końcu skinął głową w podziękowaniu i opuścił kubek z kawą, odstawiając go na blat.
- Świetnie. W takim razie możemy zacząć - rzucił, prostując się w krześle. - Chciałem z wami porozmawiać na temat tego co wydarzyło się na Islandii oraz tego co będziemy robić dalej.
Przesunął wzrokiem po wszystkich zebranych, zatrzymując go o ciut dłużej na niebieskowłosej. Jako jedyna posiadała braki również w tym, co działo się wcześniej oraz w powodach, które ściągnęły ich z powrotem na Ziemię - braki które wypadało zaadresować.
- Ojciec Reeda nie był zbyt skory do rozmowy oraz dzielenia się informacjami o swoim synu. Z tego co udało mi się z niego wyciągnąć, to między nim, a Donovanem nie ma niczego poza pogardą i nienawiścią. Jego córka i siostra młodszego Reeda, Sonya, która jest teraz u nas na pokładzie zamknięta w jednej z kajut, w jakiś sposób przyczyniła się do jakiejś tragedii, która zaszła wiele lat temu między Donovanem, a nią. Według Abrahama, Donovan jej nienawidzi, ale nie wiem ile z tego jest prawdą, a ile kłamstwami wpajanymi Sonii przez jej ojca, który jest sadystyczną, toksyczną i rasistowską gnidą, ale przynajmniej część z tego musi być warta odkrycia. Problem w tym, że dziewczyna była latami przez niego psychicznie maltretowana i wciąż jest pod jego wpływem nawet bez jego obecności tutaj, więc wyciągnięcie z niej czegokolwiek zapewne trochę potrwa.
Aktywował na chwilę omni-klucz, po czym krótkim ruchem przesłał Mayi paczkę danych, którą otrzymał wcześniej od Isaaca - tą, która opisywała jego znaleziska na temat Abrahama - żeby mogła uzupełnić jego słowa tą wiedzą.
- Gdy opuszczaliśmy Islandię, tamtejsze siły specjalne próbowały nas zatrzymać. Nie wiem kto ich wezwał oraz czy są w kieszeni Abarahama lub resztek Castora, ale ostatecznie puścili nas bez walki. Dostali ode mnie tą samą paczkę danych, trochę uszczuploną o rzeczy, które mogłyby nam przysporzyć problemów, więc do pewnego stopnia musimy założyć, że te informacje również trafią do Reeda. Co i tak ostatecznie może nie mieć znaczenia, bo dopóki Sonya nie zacznie dzielić się z nami tym co wie, kwestia Abrahama oraz przeszłości Reeda to ślepa uliczka - dokończył, podnosząc się z krzesła i zaczynając przechadzać po mesie, gdy jego pracujące myśli zmusiły ciało do ruchu, próbując przeprocesować to co wiedzieli.
- A to nam pozostawia dwie potencjalne drogi. Pierwszą z nich jest Radny Quentius - kontynuował zdawkowo, marszcząc lekko łuki brwiowe. - Gdy Reed zaatakował Wieżę Cytadeli, udało mu się dostać do plików Rady i szukał w nich raportów na temat misji Widma Octavii Corvalis - dodał na użytek Mayi. - Nie wiemy co dokładnie znalazł oraz czego szukał, bo jak się okazuje, dostęp do jej archiwów jest zablokowany osobiście przez Quentiusa. Corvalis była jego protegowaną. Złote dziecko Widm, które ostatecznie stało się czarną owcą, gdy jej problematyczność oraz wątpliwy dobór załogi w końcu przerósł jej skuteczność i cierpliwość Radnych. - Odbite zwierciadło nie po raz pierwszy wywołało u niego delikatne mrowienie na karku, którego nie do końca potrafił zidentyfikować, ilekroć rozmyślał na temat zaginionego Widma, a także podobieństw miedzy nimi. - Octavia podobno intensywnie szukała czegoś po całej galaktyce, nim ostatecznie została uznana za zabitą, po tym jak próbowała przeskoczyć przez Przekaźnik Avernus 1. Nie wiemy czego chce od jej misji Reed, ale niezależnie od naszych następnych kroków, planuję skontaktować się z Quentiusem i spróbować uzyskać dostęp do tych plików. Biorąc jednak pod uwagę pewną... niechęć, która jest między nami, nie wróżę zbytniego sukcesu - dodał mruknięciem, zatrzymując się na chwilę z powrotem przy stole.
Pozwolił im przyswoić te informacje przez kilka sekund, nim jego wzrok wrócił ku niebieskowłosej, tym razem się na niej zatrzymując.
- Niewykluczone, że mamy też drugą drogę. Maya, nim dostała się pod wpływ Reeda, potajemnie transmitowała swoją lokalizację do ukrytego chipu informacyjnego. Jest szansa, że gdy Isaac go przebada pod kątem potencjalnych pułapek zastawionych przez Donovana, będziemy mieli zapis współrzędnych, pod którymi Maya i Reed przebywali przez ostatnie cztery miesiące. Nie wiemy czy łowca wie, że udało nam się uratować Mayę, ale prawdopodobnie nie wypuściłby jej ze swoich rąk, gdyby podejrzewał, że będzie mogła naprowadzić nas na jego trop, więc nie spodziewam się tam znaleźć wszystkich odpowiedzi po takim czasie, ale kto wie. Jeżeli uciekasz od miesięcy, zaczynasz się męczyć i coraz łatwiej o błąd - dokończył, opierając dłonie na oparciu swojego krzesła.
- Trzecia droga to po prostu czekanie. Wrócimy na Hebe i będziemy czekać aż Sonya się przed nami otworzy, Quentius da dostęp do archwium albo Reed po raz kolejny da o sobie znać. Czy coś pominąłem? Uwagi, własne propozycje?
Pancerz technologiczny: -30% otrzymanych obrażeń
PANCERZ: 735
TARCZE: 1500
Automatyczna naprawa pancerza do 75% wartości za pomocą 1 omni-żelu bez ponoszenia kosztu akcji i punktów akcji, gdy pancerz spadnie poniżej 25% wartości (184) - raz w ciągu walki. N7 Tajfun Obrażenia: 792 (Bazowe 720, rękawice 5%, przedłużona lufa 5%)
Celność: 22 (Bazowe 20, celownik termiczny 2)
Odrzut: 15
Szybkostrzelność: 5 PA
Pojemność: 100 / 4 pochłaniacze (seria 10 pocisków)
Spalenie
Obrażenia głównego celu: 300 (bazowe), 100 (od podpalenia)
Szansa na podpalenie: 100% (wszyscy w zasięgu 2m od celu)
Podpalenie uniemożliwia regenerację tarcz
Spalenie eksploduje na końcu tury, zadając 1000 obrażeń w zasięgu 3m i nakładając ponownie efekt Podpalenia na przeciwników.
Koszt: 4.5 PA
Aktywacja: 90%
Sabotaż
Efekt obejmuje wrogów w odległości 1.5m od celu.
Czas działania: 2 tury
Koszt: 4.5 PA
Aktywacja: 90%
Wyssanie Energii
Obrażenia: 225
Koszt: 4.5 PA
Regeneracja tarcz: 110
Aktywacja: 90%
Skan Taktyczny
Czas działania: 1 tura
Koszt: 4.5 PA
Osłabienie: 20%
Modyfikator do trafienia celu: +5
Granaty Łukowe
Obrażenia: 275 (na początku akcji, za każdy obszar)
Średnica obszaru: 3m
Koszt: 6.5 PA
Aktywne obszary: 2
Rozpoczęcie akcji w obszarze wyładowań łukowych nakłada efekt Spowolnienie(akcja ruchu kosztuje dodatkowe 2PA).
Skok rakietowy
Możliwość błyskawicznego dostania się do celów oddalonych do 10 metrów (darmowa akcja).
Darmowa akcja, zastępuje zwykłą akcję ruchu. Nie generuje kar do trafienia/aktywacji umiejętności.
Atak Dewastatora
Koszt: 4.5PA/darmowa akcja przy ataku wręcz.
Obrażenia: 200 obrażeń oraz powalenie przeciwnika. Szarżę można wykonać z odległości 4m. Obrażenia traktowane jak obrażenia walki wręcz.
Lekarka zwykle nie czuła potrzeby tłumaczenia się ze swoich decyzji i dokładnie w ten sposób, co zwykle, zbyła pytanie Viyo. Korzystając z tego, że nie prowadzili konwersacji sam na sam, a raczej zaproszeniem do konwersacji było jej przyłapanie na bezwzględnym traktowaniu pacjenta, odwróciła się tyłem do turianina. Maya prychnęła pod nosem, dobrze wiedząc, że Myers usłyszała pytanie, nawet jeśli nie dała tego po sobie poznać. Do mesy wkroczyli jednak pozostali, skutecznie odwracając uwagę z niebieskowłosej, jej nawyków żywieniowych i lekarskich nawyków Grace.
Gdy Viyo zaczął mówić, pozostali natychmiast umilkli. Przerwę między słowami turianina wypełniał szum bean baga, na którym kroganin usiłował się umościć w najbardziej optymalny sposób. Dopiero gdy haker posłał mu piorunujące spojrzenie, Raik przestał się wiercić w miejscu, pod wpływem chłopaka bądź też czystym przypadkiem w tym samym momencie odnajdując najbardziej wygodną pozycję.
Kilka sekund po tym, gdy mężczyzna skończył nakreślać ich sytuację oraz możliwe opcje, które tkwiły przed nimi na stole, w mesie znów zapadła cisza. Haker odchrząknął, jako pierwszy odnajdując potencjalne rozwiązanie - lub też jako pierwszy odnajdując w sobie chęć do podzielenia się swoim pomysłem głośno.
- Sprawdzę ten sygnał. Ale mógłbym też włamać się do omni-klucza Quentiusa. Zakładam, że nie będzie to zbyt trudne - zaproponował. Bujał się na tylnych nogach krzesła, opierając głowę o splecione za nią dłonie. - Musiałbyś spotkać go na żywo. Robak schowany w sygnale bliskiego zasięgu między waszymi omni-kluczami załatwi sprawę.
Etsy zafalowała w powietrzu. Ograniczona swoim holograficznym wyświetlaczem na ścianie, nie mogła zająć miejsca przy stole ani podejść do Skinnera. Zamiast tego, obróciła się w jego stronę z daleka.
- Jeśli radny Quentius wykryje próbę zhakowania jego urządzenia, może to postawić nas w złej sytuacji. Radna Irissa nie ochroni swojego Widma przed próbą szpiegostwa innego Radnego. Rozmowa z nim niesie ze sobą mniejsze ryzyko.
Haker mruknął coś pod nosem, wyraźnie osobiście przekonany o tym, że nie zostaną wykryci - ale nie na tyle, by wchodzić w dyskusję. Szczególnie, gdy bean bag Ugarra zaszeleścił gdy kroganin pochylił się do przodu, szukając wzrokiem Viyo.
- Ta stacja jest praktycznie pusta. Bezwartościowa. Dużo zamkniętej przestrzeni, w której kontrolujemy wejście i wyjście - zauważył trzeźwo. Myers jako pierwsza zmarszczyła brwi. Coś błysło w oczach kroganina. - Zaminujmy Hebe i wyślijmy mu zaproszenie. Na naszym terytorium, będziemy dyktować warunki. To my możemy stworzyć pułapkę.
Grace od razu uniosła rękę, zanim ktokolwiek inny zdążył zaaprobować ten pomysł.
- Zapominasz, że Hebe ma lokatora. Wątpię, żeby spodobała mu się idea zamiany jego domu w pole bitwy - zaprotestowała. - Zresztą, mi też się nie podoba. Ta stacja ma potencjał, który można wykorzystać lepiej.
Ugarr mlasnął. Gdyby ktokolwiek inny mu zaprzeczył w ten sposób, z pewnością odpowiedziałby bez zawahania, ale lekarka miała na niego pewien wpływ.
Volyova odchrząknęła, wypełniając pustkę, która powstała po krogańskiej propozycji. Uniosła spojrzenie czarnych oczu na turianina. Ręce miała skrzyżowane na klatce piersiowej.
- Porozmawiam z nią - zaproponowała i choć nie wymieniła nazwiska, nie musiała tłumaczyć tego, o kim mówi. Gdy pozostali obrócili ku niej głowę, wzruszyła ramionami pod wpływem nagłej presji, jaką niosły ze sobą ich spojrzenia. - Z takim ojcem pewnie nie zna niczego poza Ziemią. Nawet, gdyby znała, niemało jest ludzi pałających nienawiścią do turian. Powinien porozmawiać z nią człowiek. Taki, którzy nie wydrze na nią mordy - łypnęła złowrogo na Grace, której brwi zmarszczyły się odruchowo. - I taki, który...
- Ja się nie zgłaszam na ochotnika - haker natychmiast wszedł w jej zdanie. Kobieta urwała z westchnieniem, gdy jego szybkie wycofanie się potwierdziło tylko jej słowa.
Cisza, która zapadła po jego opowieści, niemal namacalnie pozwalała wyczuć jak wszyscy zebrani w tym miejscu również zastanawiają się nad sytuacją, w jakiej teraz się znajdowali. Gdy Isaac przerwał milczenie jako pierwszy, Vex skierował na niego swoje spojrzenie, słuchając jego propozycji - nie zdążył jednak odpowiedzieć, bo Etsy wyraziła na głos jego myśli jako pierwsza.
- Istnieją pewne granice poza którymi Radna Irissa nie będzie mogła już przymknąć na moje wybryki. Włamanie się do omni-klucza drugiego Radnego i zostanie na tym przyłapanym, jest jedną z nich - odpowiedział po chwili, obracając w głowie słowa chłopaka. Sięgnął po swój kubek, zgarniając go z blatu i wyprostował się, unosząc naczynie do ust. - Po ostatnim ataku hakerskim na Cytadelę oraz po tym jak odkryliśmy, że Castor miał swoich szpiegów w najbliższym otoczeniu Radnych, zabezpieczenia elektroniczne zostaną objęte specjalną uwagą i pieczołowitością. Wcześniej może by się to udało, ale teraz to zbyt duże ryzyko - mruknął z zamyśleniem, upijając łyk kawy, żeby przepłukać wyschnięte gardło po długim wstępie do odprawy. Przełknął napój, który zdążył już nieco ochłodnieć podczas jego wcześniejszej rozmowy z Mayą, po czym odstawił naczynie z powrotem na stół. - Szczególnie, że o ile dobrze pamiętam, to Reed wykorzystał twoje dostępy do zakupu dostępów oraz środków do ataku na Wieżę - przypomniał lekko, spoglądając na hakera. - Jeżeli ktoś powiąże twoje elektroniczne odciski z jego sabotażu z tymi, którymi byśmy zaatakowali omni-klucz Quentiusa, sprawiłoby nam to niewyobrażalną skalę problemów.
Chociaż rozwiązanie Isaaca kusiło go bardziej niż chciałby przyznać, ryzyko z tym związane wydawało się być zbyt duże - nawet jak na nich. Nie byli jeszcze aż tak zdesperowani, by postawić na szali swoje publiczne życie, by spróbować odkryć coś, co być może mogło nie mieć ostatecznie zbytniej wartości.
Jego wzrok przeniósł się na kroganina, gdy ten poruszył się na swojej nieszczęsnej poduszcce, a następnie zabrał głos. Turianin zmarszczył lekko łuki brwiowe na jego propozycję i przekrzywił nieznacznie głowę.
- Mam szczerą nadzieję, że mówisz o zwabieniu na zaminowaną stację Reeda, a nie Quentiusa - zauważył, uśmiechając się półgębkiem, nim pokręcił nieznacznie głową. - Grace ma rację. Hebe to dom Victora i nie zamierzam świadomie sprowadzić na niego zagrożenia ani wykorzystywać go jako przynęty. Poza tym jest jeszcze jedna kwestia - dodał, zaplatając dłonie za plecami i wznawiając powolne przechadzanie się w pobliżu stołu. Umilkł na kilka chwil, zbierając swoje myśli w odpowiednie słowa.
- Pomimo wszystkiego co Reed nam zrobił... nie wydaje mi się, żebyśmy byli jego głównym celem. Ani nawet zmartwieniem - odezwał się w końcu, przyznając coś, co wywoływało w nim jątrzącą się niechęć. - Donovan czegoś szuka. Ucieka przed połową galaktyki, ale ma jakiś cel, do którego dąży. Wieża Cytadeli, Corvallis, Maya, atak na wasz dom w Szanghaju, atak na Etsy - zaczął wymieniać, wskazując delikatnie podbródkiem na niebieskowłosą oraz hakera. - Jasne, atakuje nas nam gdzie boli i mści się za to co zrobiliśmy, ale im dłużej nad tym myślę, tym bardziej dochodzę do wniosku, że robi to przy okazji. Zaatakował Arae, żeby spełnić swoją obietnicę, ale też żeby mnie spowolnić. Zaatakował Isaaca i Ugarra w Szanghaju, żeby zemścić się za pomoc przy ataku na placówkę Castora, ale też żeby zdobyć dostępy do ataku na Cytadelę. Porwał Mayę, żeby wykorzystać ją przeciwko mnie, ale też żeby zapewnić sobie drogę ucieczki z Wieży - kontynuował, odginając po kolei następne palce, aż te mu się skończyły (poza tym i tak nie miał ich zbyt dużo). Wtedy zatrzymał się z powrotem przy stole i ponownie zaplótł ręce za plecami.
- Dążę do tego, że nie wydaje mi się, żeby odpowiedział na nasze zaproszenie. Nawet jeżeli wykorzystamy Sonyę jako przynętę - podsumował wprost, patrząc po kolei na wszystkich przy stole. Ta propozycja nie padła głośno, ale była to jedna z opcji na to, żeby ściągnąć Reeda gdzieś gdzie by go chcieli. - Na jego miejscu transmitowałbym wtedy lokalizację Hebe w najbardziej obleganym przez piratów systemie albo posłał w nią jakieś napchane ładunkami wybuchowymi drony, jeżeli akurat byłbym w pobliżu i miał to z głowy.
Ucichł, pozwalając swoim słowom przebrzmieć w mesie i żeby obecni w niej przyswoili sobie ich znaczenie. Propozycja Mayi była jedyną, co do której nie miał uwag; obrócił twarz w jej stronę, przyglądając się jej przez chwilę w milczeniu, nim skinął głową twierdząco i w podziękowaniu. Jakaś jego malutka część sądziła, że biotyczka będzie skłonna wyładować swoje frustracje Reedowe na kobiecie, ale była bardzo drobna i cicha, a on cieszył się, że nie miała racji.
- Dobrze. Może tobie uda się do niej dotrzeć albo chociaż ją uspokoić - zgodził się, patrząc również po pozostałych. Chociaż świadomie torpedował ich pomysły, wyłapując słabe punkty, dały mu one do myślenia.
- Włamanie do omni-klucza Quentiusa odpada, ale pozyskanie informacji już nie. Sprawdź sygnał Mayi, ale jeżeli znajdziesz czas, to myślisz, że dałbyś radę wyszukać na niego jakieś brudy? Albo jakieś punkty, które moglibyśmy wykorzystać - również w ten bardziej pozytywny sposób, żeby przekonać go do siebie? - zaproponował, patrząc na Isaaca pytająco, nim przeniósł wzrok na Raika. - Zaminowanie Hebe w celach wykorzystania stacji na przynętę również nie wchodzi w grę, ale nie oznacza to, że nie możemy się przygotować na atak. Zwiedzałeś ją przez wiele dni, Raik. Możesz przygotować jakiś plan jak ją zabezpieczyć, żeby zwiększyć jej bezpieczeństwo? Zarówno na wtedy jak będziemy w środku, jak gdy Viktor będzie sam?
Pancerz technologiczny: -30% otrzymanych obrażeń
PANCERZ: 735
TARCZE: 1500
Automatyczna naprawa pancerza do 75% wartości za pomocą 1 omni-żelu bez ponoszenia kosztu akcji i punktów akcji, gdy pancerz spadnie poniżej 25% wartości (184) - raz w ciągu walki. N7 Tajfun Obrażenia: 792 (Bazowe 720, rękawice 5%, przedłużona lufa 5%)
Celność: 22 (Bazowe 20, celownik termiczny 2)
Odrzut: 15
Szybkostrzelność: 5 PA
Pojemność: 100 / 4 pochłaniacze (seria 10 pocisków)
Spalenie
Obrażenia głównego celu: 300 (bazowe), 100 (od podpalenia)
Szansa na podpalenie: 100% (wszyscy w zasięgu 2m od celu)
Podpalenie uniemożliwia regenerację tarcz
Spalenie eksploduje na końcu tury, zadając 1000 obrażeń w zasięgu 3m i nakładając ponownie efekt Podpalenia na przeciwników.
Koszt: 4.5 PA
Aktywacja: 90%
Sabotaż
Efekt obejmuje wrogów w odległości 1.5m od celu.
Czas działania: 2 tury
Koszt: 4.5 PA
Aktywacja: 90%
Wyssanie Energii
Obrażenia: 225
Koszt: 4.5 PA
Regeneracja tarcz: 110
Aktywacja: 90%
Skan Taktyczny
Czas działania: 1 tura
Koszt: 4.5 PA
Osłabienie: 20%
Modyfikator do trafienia celu: +5
Granaty Łukowe
Obrażenia: 275 (na początku akcji, za każdy obszar)
Średnica obszaru: 3m
Koszt: 6.5 PA
Aktywne obszary: 2
Rozpoczęcie akcji w obszarze wyładowań łukowych nakłada efekt Spowolnienie(akcja ruchu kosztuje dodatkowe 2PA).
Skok rakietowy
Możliwość błyskawicznego dostania się do celów oddalonych do 10 metrów (darmowa akcja).
Darmowa akcja, zastępuje zwykłą akcję ruchu. Nie generuje kar do trafienia/aktywacji umiejętności.
Atak Dewastatora
Koszt: 4.5PA/darmowa akcja przy ataku wręcz.
Obrażenia: 200 obrażeń oraz powalenie przeciwnika. Szarżę można wykonać z odległości 4m. Obrażenia traktowane jak obrażenia walki wręcz.
Odpowiedź Etsy, jednocześnie wzmocniona i rozwinięta przez Widmo, sprawiła, że haker przewrócił wzrokiem po suficie. Skrzyżował ręce na piersi, bujając się w swoim krześle, pozwalając turianinowi skończyć - choć ten dostrzegał w jego oczach potrzebę przerwania, wejścia mu w słowo, którą chłopak w sobie stłamsił.
- To nie tak, że wszystko, co robię, podpisuję - prychnął najpierw, ale nim Etsy zdążyła odpowiedzieć, kontynuował - jakby nie było to sednem jej odpowiedzi, ale i tak musiał to zaznaczyć. - Mamy Etsy. Z jej mocą obliczeniową i moimi umiejętnościami, moglibyśmy tyle rzeczy na Cytadeli zrobić, że Rada z miłością wspominałaby wyczyny exile.
SI poruszyła się w swoim hologramie. Skrzyżowała ręce na piersi w odbiciu pozy hakera, przyglądając mu się, podczas gdy dyskusja przeniosła się na inne koncepcje.
- Teraz, jak o tym mówisz... - westchnął kroganin, obracając w głowie imię Quentiusa. - Jakby tak nabić dwa varreny na jeden szpa...
- Na litość boską, Ugarr - warknęła Grace, urywając jego pełne marzeń rozważania. - Nie będziemy ani wysadzać domu Viktora, ani porywać turiańskiego radnego.
- Kto powiedział o porywaniu? To wy jesteście od przebiegłych planów - żachnął się Raik, starając wyjść z tego obronną ręką. - Może mu podrzucimy coś produkcji pani doktor. A na Hebe zostawimy odtrutkę... - Żebym ja ci nie podrzuciła czegoś do tej herbaty, którą lubisz - syknęła kobieta, tonem, którym ucisza się osobę gdy ktoś inny próbuje dojść do głosu.
W pomieszczeniu znów zapadła cisza gdy turianin skończył mówić. Cokolwiek planował Reed, każdy z obecnych miał nieco więcej lub mniej styczności z mężczyzną - oraz mniejszą lub większą świadomość tego, jak operował. Z nich wszystkich to niebieskowłosa spędziła z nim najwięcej czasu, ale barierą przed odpowiedziami stał się jej umysł - pozbawiony wspomnień, pozbawiony odpowiedzi. Maya obserwowała go przez dłuższą chwilę. W ciszy przytaknęła, przyjmując do wiadomości ten pierwszy, faktyczny krok, który mogli wykonać.
- Pewnie. Dowiem się, do jakiego burdelu chodzi - odpowiedział pół żartem, pół serio haker.
- Najwięcej brudów na innych radnych na pewno ma zgromadzone Irissa.
Bimbak Raika zaszeleścił kuleczkami gdy kroganin poprawił się nieco w miejscu.
- Czyli lekarka dosypuje coś Irissie, zabieramy Irissę na Hebe, tam w zamian za odtrutkę daje nam informację o...
- Zaraz ci...
- A co do zabezpieczeń... - Ugarr wszedł w słowo Myers, która zaczęła czerwienieć na twarzy. Choć krogańskie oblicze zwykle nie zdradzało wiele emocji, wyglądał, jakby dobrze się bawił. - To zależy. Mogę zaplanować potencjalną obronę i zabezpieczenia wnętrza stacji. Ale to będzie zakładało, że w środku będzie coś na tyle wartościowego, żeby ktoś zechciał pofatygować się do środka. W innym wypadku byle salwa z okrętu bojowego nas załatwi. Poza słabymi tarczami kinetycznymi, nic tam nie ma do obrony z zewnątrz.
- Reed pojawił się w tamtym systemie. Musimy przyjąć założenie, że może znać jej lokalizację. Tak samo jak Handlarz Cieni.
- To jeśli ktoś przyleci z odpowiednio dużą giwerą, i tak jesteśmy w dupie.
Hebe, podobnie jak wiele innych miejsc, głównie polegało na swoim ukryciu - na czeluści kosmosu, tak ogromnej i pustej, że nie wiedząc, gdzie patrzeć, nie sposób było ją znaleźć.
Ale niektórzy wiedzieli. Może nie mieli konkretnego miejsca na mapie, ale mieli kierunek.
- A jakby ją przenieść? - zagadnęła Volyova, wpatrując się we wnętrze swojego kubka. - Przykleić jej jeden, dwa silniki wystarczająco mocne, żeby wprawiły ją w ruch. Nie musi przecież poruszać się szybko. Po kilku dniach odnalezienie jej będzie praktycznie niemożliwe.
Vex przysłuchiwał się wymianie zdań między Grace, a Raikiem, w milczeniu, nie wtrącając się w ich sprzeczkę. Jego myśli na krótką chwilę odbiegły ku niespełnionej przyszłości, sprowokowane nieco przez słowa hakera oraz pomysły kroganina, które ten radośnie podrzucał, prawdopodobnie doskonale zdając sobie sprawę z tego, że ze znacznej części nie mogli skorzystać i robiąc to wyłącznie, żeby podrażnić się z lekarką.
Los Corvalis był swojego rodzaju przestrogą i ostrzeżeniem ukrytym w lustrzanym odbiciu tego kim sam był teraz. Turianka znajdowała się na szczycie popularności Radnych, ale każdy kolejny krok przybliżał ją do granicy za którą w końcu zaczęła być dla nich większym problemem niż źródłem sukcesów. Zbierała załogę o wątpliwej reputacji oraz poglądach, aż w końcu przekroczyła jakiś niebezpieczny próg i Rada nie mogła dłużej przymykać na to oka - dokładnie to co on robił przez ostatnie miesiące. Patrząc w ciszy po swoich własnych załogantach, po ich na poły poważnych sprzeczkach oraz snutych planach, z których każdy mógłby zamienić ich w jednych z najbardziej poszukiwanych ludzi w tej części galaktyki, gdyby w końcu zrobili krok za daleko, nie mógł po raz kolejny nie dostrzec podobieństw. Jakaś jego część była świadoma tego, że w pewien sposób zaczyna przypisywać Corvalis wiele cech, o których nie ma pojęcia, bazując wyłącznie na urywkach historii oraz słów Teli, tkając jej obraz w odbiciu własnych myśli; inna natomiast zastanawiała się jak blisko tej granicy się znajduje i jak często to samo pytanie zadawała sobie Radna Irissa. Czy pierwsza myśl na ten temat pojawiła się u niej, gdy przedstawił ją Etsy, wciąż jeszcze pełen nadziei, zaślepionego poczucia prawości oraz o wiele bardziej szlachetnego obrazu asari? Czy może gdy niespodziewanie zerwał kontakt, by po miesiącu wypłynąć na powierzchnię na Noverii, wracając na fali potencjalnego polityczno-korporacyjnego skandalu? A może dopiero, gdy relacjonował jej swoją współpracę z Szanghajskim hakerem, walki w Chinach z Reedem oraz samowolkę, która doprowadziła do ujawnienia oraz upadku Castora? Nie miał wątpliwości, że pytanie o to czy turiańskie Widmo z własną Sztuczną Inteligencją wciąż jest bardziej przydatne niż ryzykowne pojawiło się w jej głowie, ale do tej pory zawsze nieco zbywał tą ideę, traktując to jako filozoficzną ciekawostkę lub coś oczywistego, co jednak nie miało zbytniego przełożenia na ich rzeczywistość.
Ale Isaac miał rację. Bardzo niebezpieczną rację.
W pewien sposób przestali być naładowaną bronią, którą Irissa mogła wymierzyć we właściwą stronę, a stali się niestabilną bombą atomową, którą kierowało wyłącznie sumienie i własne pojęcie rozróżnienia między tym co właściwe, a co nie. Taką, która rozmyślała nad porwaniem lub otruciem Radnego jako czymś naturalnym, czymś co chociaż było mówione w formie żartu, to jednak w pewien absurdalny sposób rzeczywiście znajdowało się w zasięgu ich możliwości. Taką, która dywagowała nad szantażowaniem najpotężniejszych polityków w galaktyce, nad włamaniem się do ich omni-kluczy i popełnieniem przestępstw za które można było dostać wielokrotne dożywocie, rozmawiając o tym nad kubkami kawy takim samym tonem, w jakim snuje się plany na następny dzień przy obiedzie.
Przeszedł daleką drogę od porucznika, który zmierzając na turiańską fregatę na Palavenie, żeby spotkać się z czekającym na niego Widmem, niespokojnie stresował się jak powinien się do niej zwracać.
- Jeśli uzyskanie odpowiedzi będzie kosztowało mnie wyłącznie opłacenie jego ulubionej dziewczyny z burdelu i dostarczenie mu jej pod drzwi owiniętą czerwoną wstążką, to masz moje wsparcie, Isaac - odparł z westchnięciem po długiej chwili milczenia, gdy słowa hakera przywróciły go do rzeczywistości. Przeniósł wzrok na kroganina, skupiając się na jego uwadze.
- Jest - odparł wprost, gdy wojownik wspomniał o wartościowych rzeczach we wnętrzu Hebe. - Viktor. Wiem, że stacja sama w sobie nie ma szansy przetrwać, jeżeli ktoś zdecyduje się ją zniszczyć, ale chcę zminimalizować ryzyko tam gdzie możemy coś z tym zrobić - w tych pozostałych przypadkach, w których ktoś zdecyduje się wejść do środka bez zgody jej mieszkańca.
Chciał dodać coś jeszcze, ale słowa Mayi sprawiły, że zamilkł i spojrzał w jej stronę. Przekrzywił lekko głowę na bok, zastanawiając się przez chwilę czy niebieskowłosa żartuje, ale równie szybko dotarło do niego, że jej pomysł jest faktycznie w pewien sposób sensowny.
- To rozwiązałoby nasze problemy - zauważył powoli, obracając w głowie jej słowa. W końcu skinął głową. - Etsy, porusz ten temat z Viktorem. Zna swoją stację sto razy lepiej niż my i zapewne dysponuje potrzebnymi danymi na temat jej masy oraz wymiarów, żebyśmy w ogóle mogli zacząć rozważać czy to możliwe. I pewnie sam będzie miał lepszy pomysł jak to zrobić.
Sięgnął po swój kubek, podnosząc go z blatu i unosząc do ust, żeby dopić jego zawartość, ale zorientował się, że tej już dawno nie ma, więc tylko opuścił go bez słowa.
- Dobra, w takim razie wszyscy mamy co robić - podsumował, przesuwając wzrokiem po swoich towarzyszach podróży. - Isaac, daj znać od razu jak uda ci się sprawdzić zawartość dysku Mayi. Do tego czasu pozostaniemy na orbicie. Potem, w zależności od tego gdzie będą prowadziły koordynaty, podejmiemy decyzję czy lecimy najpierw na Hebe, czy zrobimy po drodze przystanek gdzieś indziej. Czy wszystkim to pasuje?
Pancerz technologiczny: -30% otrzymanych obrażeń
PANCERZ: 735
TARCZE: 1500
Automatyczna naprawa pancerza do 75% wartości za pomocą 1 omni-żelu bez ponoszenia kosztu akcji i punktów akcji, gdy pancerz spadnie poniżej 25% wartości (184) - raz w ciągu walki. N7 Tajfun Obrażenia: 792 (Bazowe 720, rękawice 5%, przedłużona lufa 5%)
Celność: 22 (Bazowe 20, celownik termiczny 2)
Odrzut: 15
Szybkostrzelność: 5 PA
Pojemność: 100 / 4 pochłaniacze (seria 10 pocisków)
Spalenie
Obrażenia głównego celu: 300 (bazowe), 100 (od podpalenia)
Szansa na podpalenie: 100% (wszyscy w zasięgu 2m od celu)
Podpalenie uniemożliwia regenerację tarcz
Spalenie eksploduje na końcu tury, zadając 1000 obrażeń w zasięgu 3m i nakładając ponownie efekt Podpalenia na przeciwników.
Koszt: 4.5 PA
Aktywacja: 90%
Sabotaż
Efekt obejmuje wrogów w odległości 1.5m od celu.
Czas działania: 2 tury
Koszt: 4.5 PA
Aktywacja: 90%
Wyssanie Energii
Obrażenia: 225
Koszt: 4.5 PA
Regeneracja tarcz: 110
Aktywacja: 90%
Skan Taktyczny
Czas działania: 1 tura
Koszt: 4.5 PA
Osłabienie: 20%
Modyfikator do trafienia celu: +5
Granaty Łukowe
Obrażenia: 275 (na początku akcji, za każdy obszar)
Średnica obszaru: 3m
Koszt: 6.5 PA
Aktywne obszary: 2
Rozpoczęcie akcji w obszarze wyładowań łukowych nakłada efekt Spowolnienie(akcja ruchu kosztuje dodatkowe 2PA).
Skok rakietowy
Możliwość błyskawicznego dostania się do celów oddalonych do 10 metrów (darmowa akcja).
Darmowa akcja, zastępuje zwykłą akcję ruchu. Nie generuje kar do trafienia/aktywacji umiejętności.
Atak Dewastatora
Koszt: 4.5PA/darmowa akcja przy ataku wręcz.
Obrażenia: 200 obrażeń oraz powalenie przeciwnika. Szarżę można wykonać z odległości 4m. Obrażenia traktowane jak obrażenia walki wręcz.
Każdy z siedzących w mesie załogantów miał kompletnie inną osobowość, inne spojrzenie na ich mniej lub bardziej typowe problemy, jak i inne sposoby ich rozwiązania. Ale choć każde chętnie sprzeczało się z drugim na temat metod, które powinni zastosować, każde z nich z własnej woli znalazło się teraz w tym miejscu. Być może nieoficjalnie - nie było inauguracji Arae, nie było oficjalnego przyjęcia barw cywilnej korwety, uderzenia szampana o jej kadłub. Ale w tej chwili, w tym momencie, każde z nich stanowiło załogę, która wypełniła niegdyś pusty okręt życiem.
Haker zarechotał pod nosem na samą myśl dostarczania ulubionej partii z burdelu we wstążce. Przytaknął, od razu aktywując swój omni-klucz, lecz dopiero gdy przednie nogi jego krzesła uderzyły o podłogę, chłopak w pełni skupienia oddał się jakiemuś zadaniu - być może już zaczął pracę nad tym, co mu zlecono.
- To ten dziadek jest kimś ważnym? - mruknął kroganin, skonfundowany odpowiedzią Viyo. - Był beznadziejny w grę, którą mi pokazał.
Etsy jako jedyna powstrzymywała się przed komentarzami, które nie wnosiły niczego do konwersacji. Było to wbrew jej naturze, skupionej na efektywnym przekazywaniu informacji. Obserwowała ich jednak ze swojego stanowiska - na razie niemobilnego, przyspawanego do ściany, przy której unosiło się jej holograficzne popiersie.
- Viktor śpi, ale poruszę z nim tę kwestię gdy tylko się obudzi - przytaknęła. Choć jej postać nie wykonała żadnego ruchu, SI natychmiast sięgnęła po potrzebną sobie informację przez pustkę kosmosu.
Z wolna, każde z nich przytaknęło na słowa Vexariusa. Grace jako pierwsza, z kubkiem kawy w dłoni, ruszyła do wyjścia, choć nie bez obrzucenia Volyovej przeciągłym spojrzeniem. Isaac odsunął ze zgrzytem swoje krzesło i wyszedł z mesy przed Raikiem, który, przepraszając, przecisnął się koło turianina ze swoim bimbakiem.
Maya stanęła obok Widma, przypatrując się jak kroganin walczy z przeciśnięciem wielkiej pufy przez drzwi. Przekrzywiła lekko głowę, jej włosy zafalowały, opadając na ramiona. Dopiero gdy Ugarr wygrał batalię z prawami fizyki i ruszył do niegdysiejszego Centrum Informacji Bojowych, westchnęła cicho.
- Robi się późno. Nie będę zachodzić do niej w nocy, przyjdę z samego rana - zaproponowała, zerkając na ekrany zawieszone nad stołem mesy. Na Ziemi, której czas obowiązywał na pokładzie póki znajdowali się w Gromadzie Lokalnej, dochodziła dziewiąta.
Wzrok niebieskowłosej zsunął się z zegarka, przemykając po obliczu turianina nim utkwił w drzwiach, za którymi zniknął kroganin.
- Będę w swojej kajucie do tego czasu - dodała cicho, ruszając do wyjścia śladem pozostałych.
Vex westchnął cicho, ale mimowolnie zrobił mentalną notatkę na temat mentalnych możliwości Raika dotyczących gry w szachy, na wypadek gdyby w przyszłości miał popełnić ten sam błąd co Viktor. Krogański wojownik po raz kolejny udowadniał, że stanowił coś więcej niż tylko górę agresywnych mięśni jak zdecydowana większość jego pobratymców.
I wciąż był mu winien historię, przemknęło mu przez głowę, gdy obserwował jak Raik zaczyna zabierać z podłogi swój przerośnięty, szeleszczący fotel.
- Jest. Dla Etsy, a tym samym dla mnie - odpowiedział z roztargnieniem na jego pytanie. Bez słowa przyglądał się przez chwilę jak wszyscy zbierają się do wyjścia, po czym wziął swój kubek i podszedł do kuchennego blatu, żeby wrzucić go do zmywarki. Mesa powoli pustoszała, aż w końcu na krótką chwilę została w niej wyłącznie Maya oraz on.
- Dobrze. Odpoczynek dobrze jej zrobi - zgodził się z jej propozycją, obracając się plecami do zlewu i opierając krzyżem o krawędź blatu. - To był długi dzień.
Nie tylko dla ich przymusowej pasażerki. Jego wzrok zawisł na profilu niebieskowłosej, otwarcie przyglądając się jej, gdy sama spoglądała w stronę drzwi. Dla niego ostatnie dwadzieścia cztery godziny otworzyły jakiś nowy rozdział, brutalnie kończąc wielomiesięczne pasmo złości, frustracji, niepewności, pogardy do samego siebie i powolnej spirali prowadzącej w dół ciemności, gasząc żarzące się węgle na rzecz czegoś, co ostatecznie mógł zdefiniować tylko upływ czasu - tworząc coś nowego pośród popiołów lub zostawiając je na dobre do ostygnięcia. I to wszystko nie wspominając nawet o wydarzeniach z czarnej plaży, która otaczała domostwo ojca Reeda i wspomnienia adrenaliny, której echo wciąż przepływało przez jego ciało. Dla niej natomiast stanowiły furtkę, przekroczenie której kosztowało ją cztery miesiące życia i przejście z jednej rzeczywistości w zupełnie nową, nieznaną i o wiele bardziej gorzką.
To był długi dzień.
Przyglądał sie Mayi, ale jej nie zatrzymał. Skinął tylko nieznacznie głową, odprowadzając ją wzrokiem aż drzwi zasunęły się za jej plecami; dopiero wtedy potarł powieki palcami, pocierając przez chwilę zmęczone oczy, jakby ten gest mógł w czymkolwiek pomóc. Nie wiedzieli ile czasu zajmie Isaacowi odkrycie koordynatów ani znalezienie czegoś co pomoże mu w rozmowie z Quentiusem. Mógł nawiązać połączenie z turiańskim Radnym już teraz, ale nawet jeżeli ostatecznie miałby nie wykorzystać kart znalezionych przez hakera, wolał nie odbywać tej rozmowy z pustą ręką. Dlatego tkwił jeszcze przez kilkanaście sekund w miejscu, pozwalając by jego myśli swobodnie dryfowały i przyswoiły sobie ostatnie kilkadziesiąt minut rozmowy, podjętych decyzji oraz wysnutych planów, po czym w końcu wyprostował się i również ruszył do wyjścia z mesy, kierując się do swojej własnej kajuty - z zamiarem wzięcia prysznica, padnięcia na łóżko i pozwoleniu zmęczeniu wziąć górę.
Pancerz technologiczny: -30% otrzymanych obrażeń
PANCERZ: 735
TARCZE: 1500
Automatyczna naprawa pancerza do 75% wartości za pomocą 1 omni-żelu bez ponoszenia kosztu akcji i punktów akcji, gdy pancerz spadnie poniżej 25% wartości (184) - raz w ciągu walki. N7 Tajfun Obrażenia: 792 (Bazowe 720, rękawice 5%, przedłużona lufa 5%)
Celność: 22 (Bazowe 20, celownik termiczny 2)
Odrzut: 15
Szybkostrzelność: 5 PA
Pojemność: 100 / 4 pochłaniacze (seria 10 pocisków)
Spalenie
Obrażenia głównego celu: 300 (bazowe), 100 (od podpalenia)
Szansa na podpalenie: 100% (wszyscy w zasięgu 2m od celu)
Podpalenie uniemożliwia regenerację tarcz
Spalenie eksploduje na końcu tury, zadając 1000 obrażeń w zasięgu 3m i nakładając ponownie efekt Podpalenia na przeciwników.
Koszt: 4.5 PA
Aktywacja: 90%
Sabotaż
Efekt obejmuje wrogów w odległości 1.5m od celu.
Czas działania: 2 tury
Koszt: 4.5 PA
Aktywacja: 90%
Wyssanie Energii
Obrażenia: 225
Koszt: 4.5 PA
Regeneracja tarcz: 110
Aktywacja: 90%
Skan Taktyczny
Czas działania: 1 tura
Koszt: 4.5 PA
Osłabienie: 20%
Modyfikator do trafienia celu: +5
Granaty Łukowe
Obrażenia: 275 (na początku akcji, za każdy obszar)
Średnica obszaru: 3m
Koszt: 6.5 PA
Aktywne obszary: 2
Rozpoczęcie akcji w obszarze wyładowań łukowych nakłada efekt Spowolnienie(akcja ruchu kosztuje dodatkowe 2PA).
Skok rakietowy
Możliwość błyskawicznego dostania się do celów oddalonych do 10 metrów (darmowa akcja).
Darmowa akcja, zastępuje zwykłą akcję ruchu. Nie generuje kar do trafienia/aktywacji umiejętności.
Atak Dewastatora
Koszt: 4.5PA/darmowa akcja przy ataku wręcz.
Obrażenia: 200 obrażeń oraz powalenie przeciwnika. Szarżę można wykonać z odległości 4m. Obrażenia traktowane jak obrażenia walki wręcz.
W ciszy, która zapadła po wyjściu Volyovej, brzęczał wyłącznie system podtrzymywania życia. Holograficzna sylwetka Etsy zniknęła już znad projektora na ścianie i choć obecność SI mógł odczuwać wszędzie, jej zniknięcie było jednoznaczne z wyjściem. Nie kontynuowała ich rozmowy, zamiast temu pozwalając, by umysł turianian błądził wokół wszystkiego, czego dziś się dowiedział, póki nogi nie pokierowały go w stronę kajuty.
Prysznic w niczym nie przypominał drobnego śniegu, który pozostawił mokre ślady na jego i Volyovej skórze. Gorący, wypełnił łazienkę parą, zarówno zmywając z ciała osad pozostawiony przez wydarzenia tego dnia, jak i napełniając je zmęczeniem. Odrętwiałe kończyny z trudem niosły Widmo do łóżka, którego objęcia, ciepłe, suche, szybko zmorzyły jego umysł snem.
Miękkie, pomarańczowe światło wsunęło się pod jego powieki. Z początku subtelne, z każdą chwilą stawało się intensywniejsze, coraz trudniejsze do zignorowania, aż wreszcie wymusiło na nim otworzenie oczu. Ciepły powiew powietrza musnął jego twarz, wsunął się pod luźne, cywilne ubrania, które miał na sobie.
Korytarz, w którym stał, wydawał mu się dziwnie znajomy. Zaginał się w lekkim łuku, a z jego gładkich ścian upstrzonych długimi oknami do środka wlewał się pulsujący, piekielny blask. Podchodząc bliżej, dostrzegł jego źródło - ogrom gasnącej gwiazdy, wypełniający całe pole widzenia. Błyski, będące jedynie podrygami umierającej gwiazdy, malowały podłogę jego cieniem. W ich rytmie, cień tańczył, jakby żył własnym życiem.
Rozpoznał wokół siebie Hebe. Znajome objęcia stacji, którą pozostawili za sobą. Jej wnętrze było puste i wyłącznie umierająca gwiazda była mu towarzyszem gdy ruszył przed siebie. Główny korytarz stacji był pierścieniem naznaczonym drzwiami, lecz wszystkie były zamknięte. Ich panele były nieaktywne, dłonie nie potrafiły odnaleźć łączeń między skrzydłami by wymusić na nich otwarcie.
Skazany na poszukiwania wyjścia, szedł przed siebie - korytarz wydawał się nieskończenie długi, lecz jakaś cząstka jego umysłu podejrzewała, że krążył nim w kółko. Sekundy, minuty, godziny mknął w zamkniętej pętli spowitej pomarańczowym blaskiem, nie mogąc uciec przed czujnym okiem Solveig, przyglądającym mu się przez przeszklone ściany.
Nie potrafił stwierdzić, ile okrążeń musiał wykonać. Jego bose stopy natrafiły na coś śliskiego, coś mokrego - gdy spojrzał w dół, dostrzegł brud posadzki przed sobą. Smród krwi wypełnił jego nozdrza gdy pochylił się, spoglądając na plamę.
Wiele plam.
Ślady turiańskich stóp odbite w brązowej krwi prowadziły wgłąb korytarza.
Były dni, gdy jego ciało i umysł były tak zmęczone, że koszmary nawiedzające go przez większość nocy, stanowiły zaledwie blade wspomnienie, gdy budził się następnego ranka. Kiedy skakali z Etsy między jednym układem, a drugim, goniąc stygnące ślady lub wymykające się nitki tej czy innej intrygi, jego myśli rzadko kiedy miały czas i siłę, żeby rozmyślać w nocy nad tym co się wydarzyło lub mogło wydarzyć. I po części było to swojego rodzaju błogosławieństwo. Żelazny uścisk kłódki zamykającej stalowe kraty nad bezdenną, czarną jamą skrywającą na dnie jego osobowości wszystkie problemy oraz wątpliwości czasami był słabszy, a czasami mocniejszy, w zależności od tego jak bardzo ta pustka domagała się jego uwagi - wymęczenie ciała, pracowanie do późna i zajmowanie myśli każdą sprawą tak długą, aż nie miały energii by rozmyślać o czymkolwiek innym, przeważnie wystarczyło.
Przeważnie.
Momenty spokoju były pod tym względem najgorsze. Te krótkie odcinki między jednym problemem, a drugim, które tworzyły złudne poczucie przerwy i relaksu - czas, w których umysł, który powinien wiedzieć lepiej, za każdym razem pozwalał sobie na rozluźnienie, na zdradziecką myśl: "doprowadziłem sprawę do końca, teraz wszystko będzie wyglądało inaczej i wreszcie mogę odpocząć". Czas, w których na krótką chwilę spuszczał wzrok z kłódki.
Wnętrze Hebe było ciche i martwe, stanowiąc odbicie spoglądającej na nią umierającej gwiazdy. Puste, skąpane w szkarłatnym blasku, korytarze wypełnione były jednak niepokojem, który wkradał się w jego ciało z każdym powolnym krokiem, który owijał się dookoła jego kręgosłupa zimnym dreszczem niczym wąż zacieśniający swoje objęcia, który tkwił w tyle w jego głowy na podobieństwo migreny, ściskającej mięśnie karku. Na jawie ukrywał się w cieniu innych problemów, od czasu do czasu dając o sobie znać pozbawionym konkretnego źródła napięciem, ale w snach ujawniał swoje prawdziwe oblicze.
Vex szedł korytarzem w milczeniu, niemal odruchowo sprawdzając co drugie, co trzecie drzwi, ale każde były równie niedostępne i martwe co płonące oko za wysokimi oknami. Długie, nienaturalne cienie pełgały po ścianach oraz po jego profilu, nie mącąc sobą jednak zimnej ciszy. Nie wiedział dlaczego Hebe zaczęła być dla niego tak ważna i kiedy dokładnie to się stało, ale potrafił dostrzec skąd ciągną się te nitki przyciągające jego umysł. Viktor dostarczył mu jego nowy pancerz oraz parę odpowiedzi odnośnie przeszłości SI, ale stanowiło to zaledwie okruch całości, bo przyczyna leżała o wiele głębiej. Było dokładnie tak jak powiedział Raikowi - Viktor był ważny dla Etsy. Nawet jeżeli jego elektroniczna towarzyszka nie miała wspomnień o doktorze, które mogłaby przywołać, stanowił on najbliższy element rodziny jaką by miała, będąc ostatnią ścieżką do jej ukrytej przeszłości. Kavinsky był najbliżej definicji ojca w odniesieniu do SI zamieszkującej wnętrze Arae - o ile miało to jakieś znaczenie. Nie wiedział czy przemawiało przez niego turiańskie wychowanie i podświadomie tworzył powiązania tam gdzie ich nie było, czy kierowała nim potrzeba udowodnienia Viktorowi, że Etsy już nie jest tym, kto zniszczył mu życie, czy irracjonalna potrzeba naprawiania wszystkiego co widział, że zostało zepsute przez los lub działania innych. Być może stała nawet za tym najzwyklejsza potrzeba, by Etsy wreszcie doświadczyła czegoś dobrego, która w końcu urosła na tyle, by móc podsycać niepokój trawiący jego myśli i przywołujący koszmary, a być może powód był jeszcze inny.
Odbicie tych powodów prowadziło jednak do wnętrza opustoszałej stacji skąpanej w czerwonym świetle obserwującej jej gwiazdy.
Krew na posadzce sprawiła, że zasnuty mgłą myśli Widma, odruchowo skierował jego dłoń na plecy w poszukiwaniu karabinu. Chłód niepokoju pogłębił się, wbijając w jego całe ciało igiełki pazurów, zaciskając się na mięśniach, wpychając lód w żyły. Chociaż poruszenie jego nóg przypominało przedzieranie się przez jezioro smoły, zmusił się do zrobienia kolejnego kroku, a potem następnego, podążając za krwawymi śladami.
Pancerz technologiczny: -30% otrzymanych obrażeń
PANCERZ: 735
TARCZE: 1500
Automatyczna naprawa pancerza do 75% wartości za pomocą 1 omni-żelu bez ponoszenia kosztu akcji i punktów akcji, gdy pancerz spadnie poniżej 25% wartości (184) - raz w ciągu walki. N7 Tajfun Obrażenia: 792 (Bazowe 720, rękawice 5%, przedłużona lufa 5%)
Celność: 22 (Bazowe 20, celownik termiczny 2)
Odrzut: 15
Szybkostrzelność: 5 PA
Pojemność: 100 / 4 pochłaniacze (seria 10 pocisków)
Spalenie
Obrażenia głównego celu: 300 (bazowe), 100 (od podpalenia)
Szansa na podpalenie: 100% (wszyscy w zasięgu 2m od celu)
Podpalenie uniemożliwia regenerację tarcz
Spalenie eksploduje na końcu tury, zadając 1000 obrażeń w zasięgu 3m i nakładając ponownie efekt Podpalenia na przeciwników.
Koszt: 4.5 PA
Aktywacja: 90%
Sabotaż
Efekt obejmuje wrogów w odległości 1.5m od celu.
Czas działania: 2 tury
Koszt: 4.5 PA
Aktywacja: 90%
Wyssanie Energii
Obrażenia: 225
Koszt: 4.5 PA
Regeneracja tarcz: 110
Aktywacja: 90%
Skan Taktyczny
Czas działania: 1 tura
Koszt: 4.5 PA
Osłabienie: 20%
Modyfikator do trafienia celu: +5
Granaty Łukowe
Obrażenia: 275 (na początku akcji, za każdy obszar)
Średnica obszaru: 3m
Koszt: 6.5 PA
Aktywne obszary: 2
Rozpoczęcie akcji w obszarze wyładowań łukowych nakłada efekt Spowolnienie(akcja ruchu kosztuje dodatkowe 2PA).
Skok rakietowy
Możliwość błyskawicznego dostania się do celów oddalonych do 10 metrów (darmowa akcja).
Darmowa akcja, zastępuje zwykłą akcję ruchu. Nie generuje kar do trafienia/aktywacji umiejętności.
Atak Dewastatora
Koszt: 4.5PA/darmowa akcja przy ataku wręcz.
Obrażenia: 200 obrażeń oraz powalenie przeciwnika. Szarżę można wykonać z odległości 4m. Obrażenia traktowane jak obrażenia walki wręcz.
Hebe była domem dla Viktora, pełniącego niewdzięczną rolę ojca Sztucznej Inteligencji, która zarazem nadała sens jego istnieniu jak i odebrała mu wszystko, co najcenniejsze. Ale teraz, Hebe była pustą skorupą, w której wnętrzu nie dostrzegał niczego ani nikogo poza własnym cieniem. Solveig z uwagą przyglądała się jego wędrówce - mógłby przysiąc, że gwiazda degenerowała się na jego oczach. Gdy kierował swój wzrok w stronę okien, zawsze jej blask wydawał się nieco ciemniejszy, bardziej przesunięty ku czerwieni, a zarazem gwałtowniejszy. Z bliska dostrzegał, jak jej niegdyś gładka powierzchnia przypomina powierzchnię magmy, pulsującą, rozdzieraną wyrzutami masy, wznoszącymi się nad olbrzymem jak cierniste, świetlne korony. Jakby czas funkcjonował w tym miejscu w inny sposób, jakby z każdym krokiem mijały dekady, podczas których gwiazda nieuchronnie zbliżała się do swojego końca.
W jej blasku krew, w której odbite były ślady, wydawała się brunatna, niegdyś czerwona. Ale gdy padał na nią jego cień, dostrzegał, że jej prawdziwym kolorem był błękit. Podążając za śladami, wkrótce dostrzegł, jak dołączyły do nich następne - kolejne pary stóp odbite w podłodze, ślady wędrówki, którą odbywał.
Duże, dwuskrzydłowe drzwi wyrosły z podłogi w krótkiej chwili, w której jego powieki zamknęły się w mrugnięciu. Choć wcześniej był pewien, że ich tu nie było, ślady znikały za przejściem, prowadząc go w jego stronę. W przeciwieństwie do innych, były otwarte, choć odsunięcie jednego ze skrzydeł wydawało się dziwnie trudne i męczące dla dobrze zbudowanego turianina.
Wnętrze kulistego pomieszczenia, do którego wszedł, zalewało ogniste światło gwiazdy. Krwiste ślady niosły się od drzwi do kilku schodków prowadzących na podest, zwieńczony szklaną ścianą. Tutaj, śladów było znacznie więcej - plątały się, zmieniając kierunku, podążając w lewo lub prawo, lecz wszystkie, nieważne jak okrężnymi drogami, kończyły się przy przeszklonej ścianie.
Ścianie, przy której z sufitu zwisały bezwładnie ciała. Figury skrywał mrok, jak gdyby padające zza ich pleców światło Solveig malowało je czernią w kontraście. Widział tylko zarysy ich sylwetek. Głowy pochylone w dół. Kończyny wygięte w nienaturalnych kierunkach, z linkami obwiązującymi kostki i nadgarstki. Żebra, precyzyjne odcięte od kręgosłupa, wyrwane z uwięzi mięsa i tkanki, wygięte na boki na wzór karykaturalnych skrzydeł.
Choć wcześniej pomieszczenie wydawało się mieć początek i koniec, gdy obracał głowę w lewo lub prawo, rząd okaleczonych ciał ciągnął się do nieskończoności.
- Nareszcie wróciłeś - męski, znajomy głos przeciął ciszę, zmuszając jego wzrok do skupienia się.
Donovan Reed odsunął się od figury, której ułożenie ręki poprawiał. Dostrzegł, że choć ciało było turiańskie, figura była kobieca. Wysoko ponad nią, na przeszklonej szybie wymalowany był krwisty napis Corvalis.
- Zrobiłem dla ciebie miejsce.
Zamachnął ręką, wskazując na puste miejsce obok ciała Widma. Miejsce na kolejną figurę.
Nawet, gdy znajdowali się poza sennymi marami, Hebe zawsze wydawała mu się wyrwana poza zwyczajny bieg czasu. Opustoszała, ukryta na krańcu galaktyki, tkwiąca na granicy grawitacyjnego oddziaływania umierającej gwiazdy, niosła za sobą obietnicę spokoju i ciszy niezmąconej szumem galaktyki oraz toczących ją ran. Szkarłatny blask, który otulał ją niczym narzuconym, cienkim całunem, pogłębiał tylko to wrażenie; ta najbardziej zmęczona cząstka turianina rozumiała dlaczego Viktor wybrał to miejsce, by spędzić w nim swoje ostatnie lata. Pobyt w tym miejscu pozwalał nabrać dystansu i odciąć się od reszty świata, od problemów własnych i innych, od obowiązków, konsekwencji, nieudanych planów oraz tych, których realizacja wisiała na włosku. Wybuchy na powierzchni gwiazdy, które wypluwały w kosmos krwiste macki plazmy i rozgrzanej magmy, poruszały się w tańcu, które przyciągało oczy i odsuwało na bok myśli, ale jej ciemniejący blask zwiastował zbliżający się koniec - będąc widmem nieuchronnego. Zwiastunem goryczy, która mieszała się z napięciem, gdy świadomość tego, że nic nie trwa wiecznie, przeplatała się przez ostatnie tchnienia płonącej kuli, niszcząc nawet tą jedną oazę spokoju i przekształcając ją ze szkarłatnego piekła, w którym Vex również podświadomie chciałby się zamknąć, w takie wypełnione chłodem i czernią pustki.
Krew, błękitna krew, która zdobiła posadzkę, byłą jednak niczym otwarta szrama na tle cichej stacji. Brunatne, zakrzepnięte ślady stóp przypominały narośle toczące zimne ciało porzucone na skraju drogi, a im bliżej turinian zbliżał się do ich źródła, tym silniej imadło zaciskało się na jego klatce piersiowej i karku.
Pchnięcie ciężkich drzwi stanowiło wyzwanie, ale gdy odsuwał ich skrzydła na bok, to nie ból mięśni był najgorszy. Wnętrze sali spowijały cienie, ale jego serce zaczęło bić szybciej jeszcze nim dostrzegł zarysy sylwetek podwieszonych pod ścianą. Jednostajne uderzenia we wnętrzu klatki piersiowej nadawały podwójny rytm, który rozbrzmiewał w jego uszach na podobieństwo uderzeń dzwonów, a każdy krok do wnętrza pomieszczenia przyspieszał ich tempo. Chociaż chłód zasnuł jego żyły, a ciało walczyło z adrenaliną, która próbowała zmusić jego kończyny do ruchu i przebić się przez nienaturalny bezwład, ruszył do przodu, wchodząc po schodach ku makabrycznej wystawie.
Tyle ciał, ale też i tyle śladów.
Czy każde z nich należało do niego?
Jego wzrok przesunął się po zakrwawionych odbiciach stóp na posadzce, krążących pozornie bez ładu i celu, uosabiających to jak czasami się czuł - podążając za tropem łowcy, ale nigdy nie mogąc ani go dogonić, ani wyprzedzić. Zawsze pozostając z tyłu, zawsze kierując się jakimś szczątkiem planu i pomysłu, ale tak naprawdę - wiedząc to w głębi duszy - kręcąc się na ślepo, desperacko licząc na łut szczęścia, ale zachowując przed innymi maskę determinacji, która mogłaby zmienić tą rzeczywistość.
- To się tak nie zakończy - odpowiedział wbrew sobie na słowa Reeda, gdy jego sylwetka wynurzyła się z ciemności, zmuszając swój zachrypnięty głos do przebicia się przez ściśnięte gardło. - To się nigdy nie zakończy. Żaden z nas nie może przestać.
Chociaż jego serce biło jak oszalałe, zmusił się by przebić wzrokiem ciemność skrywającą ciała. Nawet jeżeli ich nie widział, wiedział co tam zobaczy. Kogo. Zwłoki ciągnęły się przez nieskończoność, ale każda była sumą jego decyzji. Makabrycznym, nieuniknionym wynikiem jego działań. Mógł spojrzeć w jednym kierunku sali, wiedząc że na skraju nieskończoności dostrzeże ciała z przeszłości niezwiązanej nawet z Reedem, ale wciąż tkwiące na dnie bezdennej dziury w której upychał swoje najczarniejsze myśli; Tanyę, Olgę, Dianę, Virię, Bryanta, Steigera... Wszystkich tych, których los z nim zetknął, tych którzy zasłużyli na swój koniec oraz tych, którzy po prostu mieli pecha znaleźć się niewłaściwym czasie, na niewłaściwym miejscu. A także tych, którzy nieuchronnie do nich dołączą, czy to z ręki jego, czy też Reeda. Jego siostrę, Mayę, Grace, Raika, Isaaca, Telę, Viktora, Volyovych, Etsy, Irissę, Sonyę.
- Czy zrobiłeś też miejsce dla siebie?
Czy makabryczna wystawa była też sumą działań bezdusznego łowcy?
Wzrok turiniana przesunął się po twarzy wiszącej Corvalis, której wygięte, krwawe skrzydła przesłaniały część szkarłatnego blasku.
Czy była jakaś różnica?
Czy krwawe ślady na posadzce należały nie tylko do niego, ale również do niej?
Pancerz technologiczny: -30% otrzymanych obrażeń
PANCERZ: 735
TARCZE: 1500
Automatyczna naprawa pancerza do 75% wartości za pomocą 1 omni-żelu bez ponoszenia kosztu akcji i punktów akcji, gdy pancerz spadnie poniżej 25% wartości (184) - raz w ciągu walki. N7 Tajfun Obrażenia: 792 (Bazowe 720, rękawice 5%, przedłużona lufa 5%)
Celność: 22 (Bazowe 20, celownik termiczny 2)
Odrzut: 15
Szybkostrzelność: 5 PA
Pojemność: 100 / 4 pochłaniacze (seria 10 pocisków)
Spalenie
Obrażenia głównego celu: 300 (bazowe), 100 (od podpalenia)
Szansa na podpalenie: 100% (wszyscy w zasięgu 2m od celu)
Podpalenie uniemożliwia regenerację tarcz
Spalenie eksploduje na końcu tury, zadając 1000 obrażeń w zasięgu 3m i nakładając ponownie efekt Podpalenia na przeciwników.
Koszt: 4.5 PA
Aktywacja: 90%
Sabotaż
Efekt obejmuje wrogów w odległości 1.5m od celu.
Czas działania: 2 tury
Koszt: 4.5 PA
Aktywacja: 90%
Wyssanie Energii
Obrażenia: 225
Koszt: 4.5 PA
Regeneracja tarcz: 110
Aktywacja: 90%
Skan Taktyczny
Czas działania: 1 tura
Koszt: 4.5 PA
Osłabienie: 20%
Modyfikator do trafienia celu: +5
Granaty Łukowe
Obrażenia: 275 (na początku akcji, za każdy obszar)
Średnica obszaru: 3m
Koszt: 6.5 PA
Aktywne obszary: 2
Rozpoczęcie akcji w obszarze wyładowań łukowych nakłada efekt Spowolnienie(akcja ruchu kosztuje dodatkowe 2PA).
Skok rakietowy
Możliwość błyskawicznego dostania się do celów oddalonych do 10 metrów (darmowa akcja).
Darmowa akcja, zastępuje zwykłą akcję ruchu. Nie generuje kar do trafienia/aktywacji umiejętności.
Atak Dewastatora
Koszt: 4.5PA/darmowa akcja przy ataku wręcz.
Obrażenia: 200 obrażeń oraz powalenie przeciwnika. Szarżę można wykonać z odległości 4m. Obrażenia traktowane jak obrażenia walki wręcz.
Wnętrze ogromnej sali upodabniało się do obrazu piekła, gdy czerwony blask padał na zawieszone z sufitu postacie. Nie dostrzegał ich twarzy - nawet, gdy stopy powiodły go na podwyższenie, nawet gdy stanął naprzeciw mężczyzny poprawiającego więzy, nie widział nic poza cieniem w miejscu, w którym powinny być oczy, nos, usta. Corvalis była tylko sylwetką, pustą skorupą, z której dusza uleciała już ku płomieniom Solveig, uwolniona od niekończącej się agonii, jaką musiała odczuwać.
- Tak uważasz? - odpowiedział krótko, lekko, jakby napięcie towarzyszące mu w tym miejscu nie odbiło się śladem na jego głosie.
Odsunął się od sylwetki. W rogu swojego pola widzenia, Viyo mógłby przysiąc, że Corvalis drgnęła, szamocząc się na uwięzi, ale gdy skoncentrował na niej swój wzrok, figura była bezwładna, statyczna. Reed obserwował go z uwagą, podchodząc do pustego miejsca obok niej. Miejsca stworzonego dla innego Widma, innej zdobyczy, która miała przyozdobić to miejsce.
- Ludzie mówią, że prawdziwą wartość mężczyzna odkrywa w sobie gdy otrze się o śmierć i wyjdzie z tego spotkania zwycięsko - westchnął, stając na miejscu, które nie należało do niego.- Zawsze uważałem to za kłamstwo.
Odwrócił się, sięgając po liny zwisające z sufitu. Jeszcze przed chwilą ich tam nie było. Schował nóż za pas swoich spodni by zwolnić ręce, przygotować więzy.
- Walczysz, krwawisz, rozpadasz się na kawałki, umierasz i budzisz w kapsule medycznej nie wiedząc, jak się z niej znalazłeś. Składasz się do kupy, zaszywasz swoje rany i ruszasz z powrotem do tego pieprzonego tańca nie ucząc się ani jednej, pożytecznej rzeczy przy okazji.
Westchnął. Liny zawirowały w powietrzu, jakby muśnięte wiatrem, który nie miał prawa wedrzeć się do wnętrza tej stacji kosmicznej.
A następnie zacisnęły na jego nadgarstkach.
Wbrew sobie, wbrew szaleńczo bijącemu sercu, wbrew instynktowi, który nakazywał walkę, zaledwie jedno mrugnięcie powiek przeniosło turianina na miejsce, które było mu przeznaczone. Lina boleśnie wpijała się w jego nadgarstki, nieosłonięte ceramicznym pancerzem, pozbawione omni-ostrza, którego mógłby użyć, by się wydostać. Znajomy mężczyzna stanął naprzeciw. W jego dłoniach spoczywał rzeźniczy nóż, którego ostrze przykryte było błękitem.
- Jesteś żołnierzem. Strzelasz, tniesz, dusisz i przypalasz w imię dobra, które ci wpojono. - Zawiesił wzrok na końcówce noża, muskając ją swoim palcem. - Co czujesz, zabijając kolejną osobę?
Turianin milczał, wpatrując się w ciała zawieszone w makabrycznej wystawie. Słowa łowcy docierały do niego jak przez mgłę, jednocześnie odbijając się echem we wnętrzu jego głowy i wypalając litery, z których były złożone, na jego szarej materii.
- Nie. Nie prawdziwą wartość - odezwał się mimowolnie, czując jak jego palce wbijają się we wnętrza jego dłoni, gdy zacisnął pięści. - Prawdziwą twarz.
Drgnięcie ciała Corvalis sprawiło, że spojrzał w jej stronę, ale niewidzące, puste spojrzenie nie odwzajemniło jego wzroku. Oddech wydostawał się z jego własnej piersi z trudem, jakby to jego własne ciało walczyło z postępującym, pośmiertnym stężeniem i rozciętymi żebrami. W jego myślach napięcie walczyło z wściekłością, która narastała w jego głębi po każdym zdaniu wypowiadanym przez Reeda, po każdym słowie wypowiedzianym cichym, obojętnym tonem, który tak nie pasował do piekielnej atmosfery skąpanego szkarłatem pomieszczenia wypełnionego zwłokami pozbawionymi twarzy i osobowości.
- Czego miałbym się nauczyć? Że honor i dobro, które mi wpojono to bzdury? Kajdany założone na szyję i łańcuchy ciągnące do tyłu? - warknął, pragnąc ruszyć w stronę Reeda, ale nie potrafiąc się poruszyć. - Że ograniczają mnie w tym co robię i że sam sobie utrudniam ścieżkę, którą wybieram? Czy może, że pożyteczną nauczką byłoby, że każdy taki taniec nie ma sensu, bo nie ważne ile krwi przeleję i ile razy obudzę się w kapsule medycznej, tak nic to nie zmieni, bo zawsze po każdej walce pojawi się ktoś nowy kogo trzeba powstrzymać? Bo galaktyka zawsze będzie się jątrzyć i krwawić?
Lód wypełniający jego żyły współgrał z zimnem posadzki pod stopami i chłodnym światłem umierającej gwiazdy, która wydłużała każdy z cieni rzucanych przez wiszące ciała, tworząc ich niewyraźne odbicia w makabrycznym teatrze. Ruch lin, tak nienaturalny jak nagły, sprawił, że próbował się wyrwać, ale z jego gardła wyrwało się tylko bolesne westchnięcie, gdy zorientował się, że nie stoi w pomieszczeniu, a wisi pośród ciał. Kolejne z trofeum, kolejne zwłoki na końcu nieskończonej linii ginącej w ciemności.
- Każda niepowstrzymana siła potrzebuje nieporuszalnego obiektu - wydyszał z trudem, próbując ignorować końcówkę rzeźniczego noża. - Co oczekujesz, że odpowiem? Że czuję satysfakcję? Spełnienie obowiązku? Że nie czuję nic? - Uderzenia serca niemal zagłuszały jego własne myśli. - Nie przestanę. Bo to jedyny sposób, żeby cię zatrzymać. Jeżeli walczenie, krwawienie, rozpadanie się na kawałki, umieranie i budzenie w kapsule medycznej nie wiedząc, jak się z niej znalazłem, tylko po to, żeby powtórzyć ten cały taniec od początku, sprawi, że ty również będziesz w nim ze mną tkwił, to będę to robił w nieskończoność.
Pancerz technologiczny: -30% otrzymanych obrażeń
PANCERZ: 735
TARCZE: 1500
Automatyczna naprawa pancerza do 75% wartości za pomocą 1 omni-żelu bez ponoszenia kosztu akcji i punktów akcji, gdy pancerz spadnie poniżej 25% wartości (184) - raz w ciągu walki. N7 Tajfun Obrażenia: 792 (Bazowe 720, rękawice 5%, przedłużona lufa 5%)
Celność: 22 (Bazowe 20, celownik termiczny 2)
Odrzut: 15
Szybkostrzelność: 5 PA
Pojemność: 100 / 4 pochłaniacze (seria 10 pocisków)
Spalenie
Obrażenia głównego celu: 300 (bazowe), 100 (od podpalenia)
Szansa na podpalenie: 100% (wszyscy w zasięgu 2m od celu)
Podpalenie uniemożliwia regenerację tarcz
Spalenie eksploduje na końcu tury, zadając 1000 obrażeń w zasięgu 3m i nakładając ponownie efekt Podpalenia na przeciwników.
Koszt: 4.5 PA
Aktywacja: 90%
Sabotaż
Efekt obejmuje wrogów w odległości 1.5m od celu.
Czas działania: 2 tury
Koszt: 4.5 PA
Aktywacja: 90%
Wyssanie Energii
Obrażenia: 225
Koszt: 4.5 PA
Regeneracja tarcz: 110
Aktywacja: 90%
Skan Taktyczny
Czas działania: 1 tura
Koszt: 4.5 PA
Osłabienie: 20%
Modyfikator do trafienia celu: +5
Granaty Łukowe
Obrażenia: 275 (na początku akcji, za każdy obszar)
Średnica obszaru: 3m
Koszt: 6.5 PA
Aktywne obszary: 2
Rozpoczęcie akcji w obszarze wyładowań łukowych nakłada efekt Spowolnienie(akcja ruchu kosztuje dodatkowe 2PA).
Skok rakietowy
Możliwość błyskawicznego dostania się do celów oddalonych do 10 metrów (darmowa akcja).
Darmowa akcja, zastępuje zwykłą akcję ruchu. Nie generuje kar do trafienia/aktywacji umiejętności.
Atak Dewastatora
Koszt: 4.5PA/darmowa akcja przy ataku wręcz.
Obrażenia: 200 obrażeń oraz powalenie przeciwnika. Szarżę można wykonać z odległości 4m. Obrażenia traktowane jak obrażenia walki wręcz.
Czerwień światła wypełniającego pomieszczenie narastała, pulsując w rytm bicia turiańskiego serca. Świat z każdym uderzeniem tracił część swoich kolorów, zmieniając się w festiwal czerwonych świateł i czarnych jak sadza cieni. Promienie Solveig padające na jego ciało, z początku ciepłe, z wolna stawały się coraz gorętsze. Jakby Hebe nieustannie opadała, zbliżając się coraz bardziej w stronę swojej zagłady, w stronę umierającej gwiazdy wysuwającej ku stacji koronalne objęcia.
- Czy wilk rozumie sens tańca, jeśli poluje na zająca? - odbił piłeczkę, a w głosie mężczyzny zabrzmiała nuta rozbawienia. - Czy wiesz ilu żołnierzy spotkałem, których jedynym życzeniem było przerwać ten cykl przemocy? Sprawić, by ich mały świat przestał jątrzyć się i krwawić?
Znów to drżenie. Ciałem Corvalis przemknął spazm, gdy zielone tęczówki Viyo zatrzymały się na stojącym przed nim łowcy. Dostrzegał oznaki schowanego w niej życia tak długo, jak spoglądał na nie kątem oka. Zupełnie tak, jakby pełna uwaga płoszyła duszę próbującą oderwać się od własnego ciała.
- Galaktyka żyje przemocą. Dobrzy zabijają złych, źli zabijają dobrych. Aż granice zaczynają się rozmywać, aktorzy gubią kartki scenariusza, kontynuują spektakl własną improwizacją. - mężczyzna oderwał palec od koniuszka ostrza, nie brudząc go własną krwią. W blasku gwiazdy, nawet turiańska wydawała się czerwona. - Cykl nie ma początku ani końca. Nie można go przerwać. Odgrywasz swoją rolę póki już nie możesz.
Wściekłość i gorycz w głosie turianina wydawały się nie odbijać na spokojnej twarzy Reeda. Donovan przekrzywił głowę. Gdy wykonał krok w jego stronę, obijający się o posadzkę but zabrzmiał niczym uderzenie gromu.
- Możliwe, że miałeś rację. Nie różnimy się wcale tak wiele od siebie - przyznał, powoli zbliżając się do turianina, którego nadgarstki pozostały związane. Lina wpijała się w jego skórę tym mocniej, im mocniej szarpał, widząc zbliżającego się łowcę. - Ty walczysz przeze mnie. Ja walczę przez ciebie.
Mężczyzna wyminął go. Blask gwiazdy zaczynał parzyć jego plecy gdy łowca stanął za nim, przykładając nóż do jego żeber.
- A może oboje walczymy, bo nie nadajemy się już do niczego innego.
Płomienie Solveig wdarły się do pomieszczenia gdy łowca pchnął nóż, przebijając jego skórę.
Gorąco.
Gorąco wydarło go z okowów sennego koszmaru. Gorąco pościeli, w którą zaplątało się jego ciało, która wydawała się szczelnym więzieniem. Z trudem był w stanie wyplątać z niego kończyny. Wewnątrz jego kajuty panował półmrok, lecz światła wykryły jego ruchu, powoli zwiększając swoje natężenie.
Dotarł do niego szum. Odległy szum wody, niemal nieodróżnialny od pracy systemów podtrzymywania życia.
Panel na drzwiach do jego łazienki płonął pomarańczową barwą, informując o blokadzie od środka.
Turianin oddychał ciężko, śledząc łowcę spojrzeniem tak długo, aż ten pozostawał w jego polu widzenia. Wierzganie Corvalis na krawędzi jego percepcji odciągało jednak od niego jego uwagę, tak jakby umysł nie do końca potrafił się zdecydować co jest ważniejsze - horror przed jego oczami czy niewyjaśniony koszmar skrywający się tam, gdzie wzrok nie mógł podążyć. Czy to właśnie łączyło zaginioną turiankę z Reedem podążającym jej tropem? Czy ona również była jego ofiarą z przeszłości, czy być może niedokończonym wątkiem, który mężczyzna mógł teraz wreszcie domknąć, gdy uwolnił się spod wpływu Steigera? Jedną z ofiar wiszących na linach we wnętrzu spadającej stacji, wciąż żywą pomimo krwawych skrzydeł rozkładających się do lotu?
Słowa Reeda wypalały się we wnętrzu jego głowy, walcząc z jego wściekłością, logiką, desperacją i świadomością tego, że na jakimś najbardziej podstawowym poziomie, zgadza się z jego poglądem. Uderzenia serca oraz coraz ostrzejsze błyski czerwieni zalewającej wnętrze pomieszczenia odsłaniały przed nim zdradzieckie myśli, niczym kolejne klatki wybrakowanego filmu. Bo wiedział, że cykl rzeczywiście nie ma początku i końca - świadomość tego musiała znajdować się prawdopodobnie we wnętrzu każdego człowieka i każdej istoty, która postanowiła na dłużej zastanowić się nad tym co robi oraz dlaczego. Wiedziała to Vasir, gdy rekrutowała go do oddziałów Widm, wiedział to on, gdy rzeczywistość po raz pierwszy zdzieliła go po twarzy, obdzierając ze złudzeń - galaktyka zawsze pełna była ran, a oni mogli tylko próbować je łatać i liczyć, że kolejne nie pojawią się zbyt szybko. Ale tak naprawdę świat kręcił się i bez ich pomocy, zarówno przed tym gdy pojawili się na jego powierzchni, jak i będzie kręcił się na długo po tym jak z niego znikną.
Ale nawet pomimo tego odgrywali swoje role.
Parzący blask gwiazdy zmusił go do zaciśnięcia zębów. Jego klatka piersiowa pracowała niczym miech, gdy napięcie ciała stało się zbyt wielkie, a bicie serca zbyt szybkie; gdy Reed zniknął za jego plecami, warknął gardłowo w połączeniu desperacji i wściekłości, czując zbliżający się koniec noża nawet gdy go nie widział. Solveig rosła w oczach, wypełniając już całkowicie widok poza pomieszczeniem; szkarłat stał się tak głęboki, że wszystko inne zostało przez niego przesłonięte.
Gwiazda umierała, ale stacja umierała szybciej. Tak jak i on.
W chwili, gdy czubek ostrza przebił jego skórę, a jego ciało ogarnęły płomienie, z jego gardła wyrwał się w końcu zduszony wrzask. Pełny bólu i złości krzyk, który urwał się jednak równie nagle co pojawił, gdy jego świadomość brutalnie została wrzucona z powrotem w ciało znajdujące się nie na opustoszałej stacji, a we wnętrzu jego kajuty. Szarpnął się w pościeli, siadając gwałtownie i odpychając od siebie gorący, przepocony materiał; jego klatka piersiowa unosiła się i opadała pospiesznie jeszcze przez kilkanaście sekund, których potrzebował, by zorientować się gdzie się znajduje i że wszystko czego doświadczyło było tylko zwykłym koszmarem.
Chłód posadzki pod stopami był kojący, gdy opuścił nogi z łózka, pochylając się do przodu i na chwilę chowając głowę w dłoniach, dociskając dłonie do skroni. Potrzebował dłuższej chwili, by uspokoić kołatające się serce i ciało napędzone adrenaliną, która nie chciała ustąpić - a także jeszcze dłuższej, żeby zorientować się, że nie jest w swojej kajucie sam. Gdy podniósł w końcu wzrok i ten padł na świecący się na pomarańczowo panel od łazienki, przez chwilę nie wiedział na co patrzy; jego umysł z trudem wydostawał się z ciągnących się za nim sennych macek i nie potrafił sobie poradzić z umiejscowieniem się w czasie. Przez tą boleśnie krótką chwilę tkwił w tym dziwnym limbo, wiedząc, że wyrwał się z jednego koszmaru, ale niespodziewanie wrócił z powrotem do czasów, gdy nie był we wnętrzu własnej kajuty sam i gdy zajęta przez Mayę łazienka była częstym widokiem - tak jakby obudził się z jednego snu zbyt dużo. Z drugiej strony powoli docierała do niego świadomość tego, że coś jest nie tak, że przecież rzeczywistość wyglądała inaczej i że przecież ostatnie miesiące, gdy budził się w łóżku sam, a miejsce obok niego było zimne i puste, były prawdziwe.
Potarł twarz dłonią i przełknął ślinę, próbując się pozbyć się smaku popiołu i krwi z ust - metalicznego posmaku zdartego gardła, nadgryzionego wnętrza policzka i wspomnienia słonecznego ognia wypełniającego wnętrze Hebe. Zrozumienie, że Etsy najpewniej wpuściła do środka jego kajuty Mayę, gdy spał, pozwalając skorzystać jej z jego łazienki, nadeszło powoli, ale w końcu przebiło się do jego myśli, gdy rozbudził się na tyle, żeby sięgnąć po swój omni-klucz i sprawdzić godzinę.
Pancerz technologiczny: -30% otrzymanych obrażeń
PANCERZ: 735
TARCZE: 1500
Automatyczna naprawa pancerza do 75% wartości za pomocą 1 omni-żelu bez ponoszenia kosztu akcji i punktów akcji, gdy pancerz spadnie poniżej 25% wartości (184) - raz w ciągu walki. N7 Tajfun Obrażenia: 792 (Bazowe 720, rękawice 5%, przedłużona lufa 5%)
Celność: 22 (Bazowe 20, celownik termiczny 2)
Odrzut: 15
Szybkostrzelność: 5 PA
Pojemność: 100 / 4 pochłaniacze (seria 10 pocisków)
Spalenie
Obrażenia głównego celu: 300 (bazowe), 100 (od podpalenia)
Szansa na podpalenie: 100% (wszyscy w zasięgu 2m od celu)
Podpalenie uniemożliwia regenerację tarcz
Spalenie eksploduje na końcu tury, zadając 1000 obrażeń w zasięgu 3m i nakładając ponownie efekt Podpalenia na przeciwników.
Koszt: 4.5 PA
Aktywacja: 90%
Sabotaż
Efekt obejmuje wrogów w odległości 1.5m od celu.
Czas działania: 2 tury
Koszt: 4.5 PA
Aktywacja: 90%
Wyssanie Energii
Obrażenia: 225
Koszt: 4.5 PA
Regeneracja tarcz: 110
Aktywacja: 90%
Skan Taktyczny
Czas działania: 1 tura
Koszt: 4.5 PA
Osłabienie: 20%
Modyfikator do trafienia celu: +5
Granaty Łukowe
Obrażenia: 275 (na początku akcji, za każdy obszar)
Średnica obszaru: 3m
Koszt: 6.5 PA
Aktywne obszary: 2
Rozpoczęcie akcji w obszarze wyładowań łukowych nakłada efekt Spowolnienie(akcja ruchu kosztuje dodatkowe 2PA).
Skok rakietowy
Możliwość błyskawicznego dostania się do celów oddalonych do 10 metrów (darmowa akcja).
Darmowa akcja, zastępuje zwykłą akcję ruchu. Nie generuje kar do trafienia/aktywacji umiejętności.
Atak Dewastatora
Koszt: 4.5PA/darmowa akcja przy ataku wręcz.
Obrażenia: 200 obrażeń oraz powalenie przeciwnika. Szarżę można wykonać z odległości 4m. Obrażenia traktowane jak obrażenia walki wręcz.
Podczas gdy walące serce z wolna, niechętnie uspokajało swój bieg, szary omni-klucz rozjaśnił pogrążoną w półmroku kajutę kapitańską. Dochodziła szósta rano Ziemskiego czasu, który zegar pokładowy przyjął na czas francuski z powodu ich ostatniego lądowania w Paryżu.
Na jego skrzynce odbiorczej pojawiło się parę nowych wiadomości odkąd położył się ponad osiem godzin wcześniej, ale żadna z nich nie wyróżniała się wyższym priorytetem od pozostałych. Jedna wiadomość od radnej Irissy prosząca o aktualizację statusu. Pozdrowienia od jakiejś kobiety, która dziękowała mu za jego wyczyn - nie określając do końca, czym ten wyczyn był ani kiedy miał miejsce. Przecena na odżywki białkowe z rosłym kroganinem na etykiecie.
Szum ustał we wnętrzu łazienki, ale musiało minąć kilka kolejnych minut nim panel zmienił kolor na zielony, a drzwi uchyliły się lekko.
Przez moment, nikt nie wyszedł z drugiej strony. Jakby stojąca w środku osoba dostrzegła, że światła w kajucie zdążyły się zapalić, co musiało oznaczać, że jej właściciel zdążył już wstać i zawahała się przed wyjściem. Zza drzwi dobiegło go ciche, kobiece westchnienie, nim z wnętrza powoli wysunęła się znajoma postać.
Niebieskie włosy jak zwykle przybrały granatową barwę, gdy nasączone były wodą. Volyova stanęła w przejściu, blisko wyjścia z kajuty, w dłoniach trzymając mokry ręcznik. Czarna koszulka bez rękawów odsłaniała wciąż wilgotne ramiona, świadczące o osuszeniu się i ubraniu w pośpiechu.
- Nie wiedziałam, że nie śpisz - wypowiedziała po chwili wahania. Choć wcześniej taki poranek był codziennością dla ich obojga, konsternacja na jej twarzy wyraźnie świadczyła o tym, że nie planowała zostać na tym przyłapana. Miała świadomość tego, że dla niej upłynęło znacznie mniej czasu, niż dla niego. - Przepraszam. To wszystko przez...
Westchnęła sfrustrowana, wycofując się w stronę wyjścia, choć twarzą została zwrócona w jego kierunku. Jej wzrok błąkał się po znajomych ścianach, które nigdy do niej nie należały, ale zawsze wydawały się, na swój sposób, jej.
- Etsy ustawiła temperaturę wody w moim prysznicu na pięćdziesiąt stopni Celsjusza. Kazała mi przyzwyczajać się do piekła, w którym wyląduję za łamanie obietnic - wyjaśniła pośpiesznie, z irytacją wkradającą się do jej słów, a skierowaną do Sztucznej Inteligencji. - We wspólnej łazience Raik siedzi od pieprzonych dwóch godzin. Myers śpi i, szczerze mówiąc, nie zamierzam się do niej zbliżać, a gdy chciałam skorzystać z prysznica Isaaca to rzucił się do wejścia i zasłonił je całym swoim ciałem, więc nie chcę nawet wiedzieć, co tam jest.
Znów przestąpiła z nogi na nogę. Choć jej wzrok błądził po pokoju, podczas gdy usta wypluwały kolejne, racjonalne argumenty za przybyciem do jego kajuty, jej spojrzenie mimowolnie zatrzymało się na jego sylwetce. Brwi niebieskowłosej zmarszczyły się lekko na jego widok.
- Wszystko w porządku?
Blask omni-klucza ranił jego oczy przez pierwsza kilkanaście sekund, ale znajdujące się na nim wiadomości pozwoliły mu z powrotem zakotwiczyć się w rzeczywistości i odsunąć na bok senne majaki. Fragmenty koszmaru rozpadały się powoli w jego głowie, ale niektóre sceny nadal pozostawały wyraźne, jakby monolog Reeda wypalił się na jego siatkówkach i na dobre zakorzenił w szarej materii mózgu. Łowca nie był prawdziwy, ale przemyślenia otumanionego umysłu nie brały się znikąd; w tym wypadku podświadomość turniana przybrała formę znienawidzonego przez niego żołnierza, jakby cząstka Reeda żyła w nim samym. Była nim samym.
Potarł powieki i wygasił omni-narzędzie, zapisując sobie przypomnienie, żeby odpisać Irissie, gdy już dojdzie do siebie. Od czasu ich ostatniej rozmowy niewiele uległo zmianie, ale domyślał się, że Radna będzie chciała usłyszeć nawet i tą informację. Jej cierpliwość do jego znikania z radaru też miała swoje granice, a po jednej z ich ostatnich rozmów, wziął sobie do serca jej słowa, żeby traktować ją jak sojusznika, a nie brać spraw w swoje ręce, gdy chodziło o decyzje dotyczące politycznej sceny.
Kiedy szum wody ucichł, podniósł wzrok i wpatrywał się w drzwi łazienki tak długo, aż te się otworzyły. Nie skomentował cichego westchnięcia, które się rozległo po drugiej stronie, gdy oboje zorientowali się, że i jedno, i drugie wie o sobie, ale gdy niebieskowłosa kobieta w końcu wysunęła się niepewnie z mniejszego pomieszczenia, zawiesił na niej wzrok.
- Przecież wiem, że nie zakradłaś się do mnie, żeby mnie skrytobójczo zabić - odezwał się po chwili ze zmęczonym westchnięciem, które kontrastowało z faktem, że właśnie przed chwilą się obudził. Podniósł nieznacznie dłoń, próbując powstrzymać jej wyjaśnienia. - Maya. Nic się nie stało. Możesz korzystać z mojej łazienki - powiedział łagodnie, kręcąc lekko głową.
Jej powody natomiast niezbyt go zaskoczyły, ale powstrzymał się przed cichym zaśmianiem się, gdy dotarło do niego drugie znaczenie jej słów. Potarł twarz w roztargnieniu, decydując się jednak przemilczeć fakt, że niejako był odpowiedzialny za to co zrobiła Etsy. W końcu sam dał SI swoje błogosławieństwo na wyrzucenie z siebie swojej frustracji sytuacją, poprzez uprzykrzanie życia biotyczce. Drobne nieprzyjemności były o wiele lepszą alternatywą, niż wyssanie z kajuty całego powietrza lub torturowanie nagraniami z przeszłości.
- Zaczęła z tobą rozmawiać. Uważam to za postęp - powiedział zamiast tego, podnosząc na nią wzrok. Widok błękitnych, a teraz niemal czarnych z powodu wilgoci, kosmyków przyklejonych do jej twarzy oraz nieznacznej gęsiej skórki na odsłoniętych ramionach, był boleśnie znajomy, ale zarazem uspokajający; objęcia koszmaru osłabły nieco, gdy umysł pochwycił się czegoś znajomego, czegoś co wiele miesięcy temu pozwalało przeganiać senne mary, gdy nie zasypiał w pościeli w pojedynkę. Przyglądał się jej otwarcie i w milczeniu, pozwalając by widok jej twarzy odsunął na bok wspomnienie makabrycznych figur Reeda, na pewien sposób ciesząc się z jej obecności tutaj. Dopiero gdy zadała ostatnie pytanie, odwrócił wzrok.
- Tak - odpowiedział mechanicznie, odruchowo chcąc pogrzebać ten problem bez wdawania się w szczegóły. Splątana pościel i tępe pulsowanie starych blizn i obolałych mięśni, które przez pół nocy próbowały walczyć z wyimaginowanym wrogiem, wciąż jednak trzymały obrazy ze snu zbyt blisko i turianin po chwili westchnął, opuszczając mentalną gardę, gdy jakaś część jego umysłu natarczywie przypomniała o propozycji złożonej na szczycie francuskiego wieżowca. Propozycji, która wymagała odejścia od przyzwyczajeń nabytych przez ostatnie miesiące. Przymknął oczy i uniósł dłoń do twarzy, pocierając nasadę nosa.
- Nie - poprawił się cicho, decydując się na szczerość. - Ale to tylko koszmary.
Pancerz technologiczny: -30% otrzymanych obrażeń
PANCERZ: 735
TARCZE: 1500
Automatyczna naprawa pancerza do 75% wartości za pomocą 1 omni-żelu bez ponoszenia kosztu akcji i punktów akcji, gdy pancerz spadnie poniżej 25% wartości (184) - raz w ciągu walki. N7 Tajfun Obrażenia: 792 (Bazowe 720, rękawice 5%, przedłużona lufa 5%)
Celność: 22 (Bazowe 20, celownik termiczny 2)
Odrzut: 15
Szybkostrzelność: 5 PA
Pojemność: 100 / 4 pochłaniacze (seria 10 pocisków)
Spalenie
Obrażenia głównego celu: 300 (bazowe), 100 (od podpalenia)
Szansa na podpalenie: 100% (wszyscy w zasięgu 2m od celu)
Podpalenie uniemożliwia regenerację tarcz
Spalenie eksploduje na końcu tury, zadając 1000 obrażeń w zasięgu 3m i nakładając ponownie efekt Podpalenia na przeciwników.
Koszt: 4.5 PA
Aktywacja: 90%
Sabotaż
Efekt obejmuje wrogów w odległości 1.5m od celu.
Czas działania: 2 tury
Koszt: 4.5 PA
Aktywacja: 90%
Wyssanie Energii
Obrażenia: 225
Koszt: 4.5 PA
Regeneracja tarcz: 110
Aktywacja: 90%
Skan Taktyczny
Czas działania: 1 tura
Koszt: 4.5 PA
Osłabienie: 20%
Modyfikator do trafienia celu: +5
Granaty Łukowe
Obrażenia: 275 (na początku akcji, za każdy obszar)
Średnica obszaru: 3m
Koszt: 6.5 PA
Aktywne obszary: 2
Rozpoczęcie akcji w obszarze wyładowań łukowych nakłada efekt Spowolnienie(akcja ruchu kosztuje dodatkowe 2PA).
Skok rakietowy
Możliwość błyskawicznego dostania się do celów oddalonych do 10 metrów (darmowa akcja).
Darmowa akcja, zastępuje zwykłą akcję ruchu. Nie generuje kar do trafienia/aktywacji umiejętności.
Atak Dewastatora
Koszt: 4.5PA/darmowa akcja przy ataku wręcz.
Obrażenia: 200 obrażeń oraz powalenie przeciwnika. Szarżę można wykonać z odległości 4m. Obrażenia traktowane jak obrażenia walki wręcz.
Zmęczone westchnienie turianina odbiło się bladym, nerwowym uśmiechem na twarzy niebieskowłosej. Zupełnie tak, jakby skrytobójce morderstwo nie było tak nieprawdopodobnym założeniem, na jakie je przedstawiał - nie po tym, co wydarzyło się w układzie Solveig. Atak biotyczki na Arae był niczym zasklepiona już rana i choć Volyova nie pamiętała tego, w jaki sposób ją otrzymała, czuła zgrubienie pod palcami w miejscu, w którym niegdyś była gładka, zdrowa tkanka.
Pozwoliła dłoniom opaść, dzierżąc w jednej z nich wilgotny ręcznik. Jej klatka piersiowa unosiła się szybciej, niż powinna, pomimo tego jak komfortowo zwykle czuła się w jego towarzystwie. Znajome przeplatało się z niewiadomymi. Ich relacja w niektórych aspektach była niczym odłożona na bok, bolesna książka, czekająca, aż któreś otworzy ją na stronie, na której przerwało. Ale w innych, usłana była drzazgami, wpijającymi się w palce gdy tylko zbliżały się do okładki.
- Przestała puszczać z głośników elkorskie ballady - przytaknęła cicho, a jej kąciki ust uniosły się nieznacznie w górę. - Patrząc na ten postęp, za trzy miesiące może odzyskam prysznic.
Mógł czuć na sobie uważne spojrzenie ciemnych tęczówek. Nocny koszmar pozostawił ślady na jego zgarbionej sylwetce i pełnej zmęczenia twarzy, które musiała dostrzegać pomimo dzielącej ich odległości. Volyova nadal tkwiła pod drzwiami, niemal opierając się o nie plecami, stojąc najbliżej wyjścia jak tylko była w stanie. Pomimo tego, coś nie pozwalało jej odwrócić się do niego tyłem, wyjść na zewnątrz i kontynuować swój dzień po skorzystaniu z funkcjonującego prysznica.
Ból zamigotał w jej oczach, jak miękkie, ciepłe światło jego kajuty odbijające się w ich głębi. Jej brwi zmarszczyły się lekko, dłoń mocniej zacisnęła na jasnym materiale ręcznika w reakcji na jego odpowiedź. Na szczerość, na którą się zdobył, choć kłamstwo przychodziło niemal automatycznie. Dostrzegł, jak jej usta uchylają się lekko w chęci odpowiedzi, jak jej but wysuwa się naprzód w półkroku wgłąb kapitańskiej kajuty.
Ale walka, która rozdzierała ją na pół, była z góry skazana na przegraną.
Świadomość tego, na jak odległych od siebie stronach książki się zatrzymali nie pozwoliła jej podejść bliżej. Na jej twarzy migotała paląca potrzeba powiedzenia czegoś, podejścia bliżej, wsunięcia w jego objęcia w rozgrzanej, znajomej pościeli. Potrzeba, którą zdusiła w sobie, świadoma tego jak wielka różnica stała między sto czternastoma dniami a niespełna tygodniem.
- Jeśli będziesz mnie potrzebował, będę... - wydusiła z siebie, urywając w połowie. Jakby nie miała przemyślanego całego zdania gdy zaczęła je wypowiadać, jakby nie wiedziała w jaki sposób je skończyć. Pokręciła głową - bardziej do siebie, do własnych, skonfliktowanych emocji, niż do siedzącego w łóżku kilka metrów dalej turianina. - Pójdę do niej. Przyniosę jej śniadanie i zobaczę, czy uda mi się z niej coś wyciągnąć.
Kiwnęła głową, chwytając się konkretnego, następnego działania z łatwością. Być może taki był jej plan od początku, gdy wkradła się w ciemności do jego łazienki chcąc przygotować się na kolejny dzień i przejść do tego, co ustalili, że powinna zrobić.
Na jedno uderzenie serca zawahała się, w połowie obrotu do drzwi. Jej wzrok prześlizgnął się po znajomej kajucie, zatrzymał na turianine schowanym w jej wnętrzu, nim odwróciła się, muskając dłonią zielony panel. Gdy drzwi uchyliły się, wypuszczając ją na zewnątrz w akompaniamencie stukotu butów o posadzkę, z korytarza do wnętrza kajuty wdarł się panujący tam chłód.
Niepewność i nerwowość, która pojawiała się w powietrzu między nimi, była niemal wyczuwalna. To co kiedyś było wypełnione swobodą i naturalnością, teraz zostało wypaczone przez czas oraz podjęte decyzje, stanowiąc żywe świadectwo bolesnych zmian, które zabarwiły ich znajomość ciemnymi plamami. Vex widział to w każdym geście kobiety, gdy półświadomie przesuwała się w stronę drzwi w odruchowej potrzebie ucieczki, w jej niepewnym uśmiechu i wzroku, który skrywał zarówno ból, obawę jak i mieszaninę walczącymi z nimi cieplejszych wspomnień. Nie musiał przebijać się przez nieprzenikniony onyks jej czarnych tęczówek, by to dostrzec.
Bo sam czuł się podobnie.
Droga, na której się znaleźli, była wypełniona zarówno znajomymi obrazami i emocjami, jak i jednocześnie pełna zadziorów i mgły, która przesłaniała jej fragmenty, skrywając w sobie niewiadome i wilcze doły - lub sam potencjał na ich istnienie, nawet jeżeli w rzeczywistości ich tam nie było. Vex, patrząc na niebieskowłosą, czuł jak jedna jego część pragnie tego samego - wyciągnąć rękę, pozwolić jej usiąść obok siebie i skorzystać z jej bliskości, która odsunęłaby na bok wspomnienia koszmaru. Druga jednak patrzyła na to z dystansem, nie wiedząc co z tym zrobić i nie potrafiąc znaleźć naturalnego komfortu i swobody, która powinna temu towarzyszyć - tak jakby jakaś część tej przeszłości zniknęła, zapomniana, porzucona lub zagubiona. Jakby wydawało się to być wręcz niestosowne, żeby zapomnieć o ostatnich miesiącach i traktować je tak jakby nigdy ich nie było, bez względu na to jak bolesne by nie były.
Otworzył usta, żeby jej odpowiedzieć, ale również nie znalazł właściwych słów, które mogłyby zamknąć dzielącą ich przepaść lub chociażby określić jej kierunek. Gdy umilkła, nie kończąc wypowiedzianego zdania, on również zamknął usta i milczał przez dłużą chwilę, pozwalając ciszy wypełnić brakujące zdania, konfliktujące emocje i ambiwalentne pragnienia.
- Maya... - odezwał się cicho, ale również nie dokończył. To jedno słowo przebrzmiało we wnętrzu kajuty, po czym rozpłynęło się bezradnie, podobnie jak jej własne słowa nie wiedząc dokąd podążyć. W końcu turianin skinął tylko z ociąganiem głową, odpowiadając na jej własne i nie powiedział nic więcej.
Gdy wyszła z pokoju i drzwi zasunęły się za jej plecami, całe ciepło zostało zabrane razem z nią. Wspomnienie gorąca, które obudziło go z koszmaru spalanej gwiazdy, teraz zastąpił przeszywający chłód, który tylko częściowo miał źródło w stygnącym, rozgrzanym po nocy ciele. Uścisk na gardle, który wcześniej był wywołany pazurami koszmarów, teraz zamienił się w ten trzymany przez zupełnie inne palce - żalu i nieokreślonego smutku.
Wnętrze kabiny prysznicowej wciąż było zaparowane, gdy parę minut później wszedł do łazienki, żeby zmyć z siebie ostatnie wspomnienia snu i zimno zdradziecko wypełniające organizm. Gdy z powrotem wrócił do swojej sypialni i ubrał się w zwykłe spodnie oraz ciemny podkoszulek, jego myśli zmusiły się do skupienia się na tym co czekało go dzisiejszego dnia, również decydując się na wybranie łatwiejszej drogi.
- Ets, daj mi znać, gdy Grace się obudzi i zacznie pracować. Chciałbym z nią porozmawiać - poprosił SI, wychodząc ze swojej kajuty i nie podnosząc wzroku znad omni-klucza. - A także jeżeli Isaac coś znajdzie.
Jego palce przesuwały się po klawiaturze, gdy ruszył do mesy, po drodze rozpoczynając sporządzanie krótkiego raportu dla Radnej Irissy.
Pancerz technologiczny: -30% otrzymanych obrażeń
PANCERZ: 735
TARCZE: 1500
Automatyczna naprawa pancerza do 75% wartości za pomocą 1 omni-żelu bez ponoszenia kosztu akcji i punktów akcji, gdy pancerz spadnie poniżej 25% wartości (184) - raz w ciągu walki. N7 Tajfun Obrażenia: 792 (Bazowe 720, rękawice 5%, przedłużona lufa 5%)
Celność: 22 (Bazowe 20, celownik termiczny 2)
Odrzut: 15
Szybkostrzelność: 5 PA
Pojemność: 100 / 4 pochłaniacze (seria 10 pocisków)
Spalenie
Obrażenia głównego celu: 300 (bazowe), 100 (od podpalenia)
Szansa na podpalenie: 100% (wszyscy w zasięgu 2m od celu)
Podpalenie uniemożliwia regenerację tarcz
Spalenie eksploduje na końcu tury, zadając 1000 obrażeń w zasięgu 3m i nakładając ponownie efekt Podpalenia na przeciwników.
Koszt: 4.5 PA
Aktywacja: 90%
Sabotaż
Efekt obejmuje wrogów w odległości 1.5m od celu.
Czas działania: 2 tury
Koszt: 4.5 PA
Aktywacja: 90%
Wyssanie Energii
Obrażenia: 225
Koszt: 4.5 PA
Regeneracja tarcz: 110
Aktywacja: 90%
Skan Taktyczny
Czas działania: 1 tura
Koszt: 4.5 PA
Osłabienie: 20%
Modyfikator do trafienia celu: +5
Granaty Łukowe
Obrażenia: 275 (na początku akcji, za każdy obszar)
Średnica obszaru: 3m
Koszt: 6.5 PA
Aktywne obszary: 2
Rozpoczęcie akcji w obszarze wyładowań łukowych nakłada efekt Spowolnienie(akcja ruchu kosztuje dodatkowe 2PA).
Skok rakietowy
Możliwość błyskawicznego dostania się do celów oddalonych do 10 metrów (darmowa akcja).
Darmowa akcja, zastępuje zwykłą akcję ruchu. Nie generuje kar do trafienia/aktywacji umiejętności.
Atak Dewastatora
Koszt: 4.5PA/darmowa akcja przy ataku wręcz.
Obrażenia: 200 obrażeń oraz powalenie przeciwnika. Szarżę można wykonać z odległości 4m. Obrażenia traktowane jak obrażenia walki wręcz.