Atmosfera na mostku rozluźniła się nieco, gdy przekroczyli próg tunelu Przekaźnika. Obciążenie personelu mostka zmalało, gdy większość z nich nie musiała już martwić się parametrami spływającymi na ich stanowiska, monitorowaniem danych, ani parowaniem informacji z innymi sekcjami okrętu; nie licząc paru techników, których zadaniem było czuwanie nad stabilnością lotu w efekcie masy, większość z nich teraz odwróciła się w swoich fotelach, patrząc na nią z ciekawością lub po prostu wsłuchując się w informacje, które im przekazywała, gdy zaczęła przemawiać. Wiedziała, że jeżeli nie powie inaczej, to wieści na ten temat szybko rozniosą się na resztę okrętu, ale była to naturalna kolej rzeczy - Wraith mógł być dawna jednostką Przymierza, ale chociaż u części załogi wciąż można było dostrzec zakorzenione podstawy wpajanej dyscypliny, tak pirackie macki już zbyt głęboko zapuściły się w ich charaktery, by mogły łatwo puścić. Niewielu na okręcie było takich, którzy z łatwością zaakceptowaliby lecenie na misję w pełnej niewiedzy, ale większości od dawna wystarczały nawet szczątkowe informacje - i teraz nie było inaczej. Chociaż mogła być pewna, że wszyscy na statku wiedzą już, że wykonują zlecenia dla Kestrel, to mogła być również pewna, że dla części z nich kobieta była po prostu kolejnym zleceniodawcą. Niewiadomą było jednak jak duża była to część. Nawet przed pojawieniem się informacji o tym, że Kestrel przyczyniła się do upadku Wraitha, Sojusz Systemów Terminusa stanowił punkt zwrotny w pirackiej obojętności półświatka zamieszkującego wnętrze fregaty oraz generalnie tą część galaktyki. Niektórzy wciąż postrzegali go jako ciekawostkę, która pojawiła się i zaraz miała zniknąć albo dołączyć do barwnego tła Terminusa jak reszta gangów i podejrzanych organizacji mających leża pośród okolicznych systemów, ale niektórzy mieli na ten temat inne zdanie.
Przez następne szesnaście godzin, które Hawk poświęciła na odpoczynek i sen, w chwilach w których przechadzała się po swoim okręcie, potrafiła dostrzec ten cień, który położył się na mieszkańcach Terminusa - oraz co ważniejsze, jej załodze. Było to jednak coś o wiele bardziej ulotnego niż jawne zamyślenie na twarzach załogi czy otwarte, filozoficzne dyskusje - pod tym względem Wraith nic się nie zmienił. Po pokładzie wciąż co jakiś czas niosły się wybuchy śmiechu lub przekleństwa, gdy akurat ktoś opowiadał jakiś dowcip lub przegrywał w karty rozłożone na stole mesy, podłodze korytarza czy skrzyni w maszynowni; w zakamarkach statku nadal dochodziło do sekretnych popijaw w trakcie swoich zmian, ludzie nadal wymykali się ze swoich stanowisk żeby zapalić fajka, zdrzemnąć się w lukach technicznych czy spotkać z kimś z innego działu; okazjonalnie wciąż dochodziło do bójek, podbitych oczu i rozciętych warg, które kończyły się wizytą w skrzydle medycznym u Vinnet. Ale rozważanie nad ich obecną sytuacją też czaiło się w tych codziennych sytuacjach, które miały miejsce więcej niż raz w trakcie tych szesnastu godzin: czy to pod postacią niewinnego, rzuconego pytania w trakcie karcianej rozgrywki, alkoholowych dywagacji bełkotliwym głosem kogoś kto stracił kogoś na Mindoir, a komu promile tymczasowo podniosły mentalną tamę, czy też zwykłych plotek pod adresem towarzyszącego im, drugiego okrętu, których rozstrzał znajdował się gdzieś między bitewnym wsparciem, a poszerzaniem pirackiej floty Wraitha.
Sayia wzięła od Hawk chip z planami Anathemy, rzucając się na niego od razu jak tylko wszyscy rozeszli się, by cieszyć się swoim czasem wolnym, ale po pięciu godzinach wysłała jej informację, że wciąga do tematu Freda, bo nie rozumie części z nich, po kolejnych trzech dorzuciła do ich grona Sykesa, bo architektura drugiego okrętu najwyraźniej nie należała do standardowych, a po następnych czterech Nephiett poinformował ją, że zabronił techniczce pracować przez następne kilka godzin, bo znalazł ją śpiącą na siedząco przy mikrofalówce w mesie, z omni-kluczem wciąż wyświetlającym dookoła elektroniczne schematy, zimnym posiłkiem wewnątrz urządzenia oraz wyschniętą, Bóg wie którą yerbą, a chce ją mieć sprawną na moment konfrontacji w docelowym układzie.
Dron Kestrel milczał przez cały ten czas, tkwiąc w posłusznym bezruchu tam gdzie zostawiła. Rhys również nie kontaktował się z nią przez całą podróż, najwyraźniej wybierając swój własny, prywatny bąbelek rzeczywistości, by przygotować się do nieznanego.
Aż nieznane w końcu nadeszło.
Pół godziny przed opuszczeniem tunelu Przekaźnika, Centrum Informacji Bojowych ponownie wypełniło się ludźmi. Systemy odżyły, procedury powrotu w galaktyczne objęcia zostały rozpoczęte, podobnie jak weryfikacja uśpionych systemów, które pracowały na najniższych obrotach w trakcie spokojnego lotu.


- Sykes przygotował drona. Jest gotowy do wystrzelenia od razu jak wyjdziemy z Przekaźnika - poinformował ją Scott, jednym ruchem dłoni po swoim terminalu oddając jej kontrolę nad głównymi systemami Wraitha. - Wszystkie stanowiska bojowe są już obstawione.
- Wraith też jest gotowy żeby przywdziać nowe ciuszki. - Sayia uniosła kciuk do góry ze swojego fotela, obracając na chwilę głowę. Jeżeli wciąż była zmęczona, to nie było tego po niej widać - adrenalina, która powolutku wypełniała żyły wszystkich obecnych, musiała wypłukać całą resztę.
- Trzymamy się planu? - Scott spojrzał na Hawk, dzieląc uwagę między swoją kapitan, a odliczanie na monitorze. Gdy czerwonowłosa potwierdziła, skinął tylko głową i stuknął coś na swoim terminalu, rozsyłając potwierdzenie do pozostałych stanowisk. - Przygotować się do wyjścia z tunelu Przekaźnika.
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Wraz z jego słowami, pulpity odżyły na nowo, a przez okręt przemknęło znajome drżenie. Kilkadziesiąt sekund później odliczanie dobiegło końca i statek gwałtownie wrócił w objęcia galaktyki; błękitne lśnienie promieniowania Czernkova ścisnęło się i zniknęło, zastąpione czernią kosmosu oraz widokiem siostrzanego Przekaźnika Masy, który niemal od razu zostawili za rufą. Przez CIB natychmiast przetoczyła się fala komunikatów z różnych stanowisk - w tym tych znajdujących się poza ścianami pomieszczenia.
- Poziom mocy napędów w normie. Przekierowanie do systemów symulacji sygnatury cieplnej rozpoczęte.
- Poziom tarcz kinetycznych w normie. Przekierowanie do systemów symulacji sygnatury cieplnej rozpoczęte.
- Poziom zasilania akceleratorów masy optymalny. Przekierowanie do systemów symulacji sygnatury cieplnej rozpoczęte.
- Praca generatora optymalna. Zwiększanie obrotów do poziomów maksymalnych rozpoczęte.
- System Rozpraszania Cieplnego aktywny. Symulacja sygnatury cieplnej Quebui rozpoczęta.
- Dok Roju #T3-7 otwarty. Wyrzut drona rozpoczęty.
Wraz z każdą kolejną wiadomością, Hawk mogła obserwować na swoim wyświetlaczu przebiegający, zgłoszony proces. Udawanie ogromnego frachtowca wymagało ogromnej ilości energii - wskaźniki pokazujące poziom mocy większości systemów zaczęły drastycznie spadać, gdy całe to zasilanie zostało przekierowane na stworzenie iluzji wielkiego statku. Hawk nie mogła tego widzieć, ale wiedziała, że wymienniki ciepła na zewnątrz fregaty lśnią teraz niczym miniaturowe słońca, rozgrzane do białości.
Nie wszystkie systemy jednak były częścią tej procedury. Sensory Wraitha wciąż pracowały w pełni obrotów, wypatrując czujnie zagrożenia. Linia radaru przesuwała się systematycznie, gdy piracka fregata drobiazgowo badała swoje otoczenie, przyglądając się każdemu metrowi sześciennemu w zasięgu najbliższych minut świetlnych, gdy wiązki czujników mknęły przez przestrzeń kosmiczną niczym stado wypuszczonych psów gończych.
Przestrzeń dookoła Przekaźnika Masy była pusta. Nie czekał na nich żaden okręt ani mała armia, nie pojawiła się salwa torped dysrupcyjnych ani zbliżających się smug wystrzelonej z akceleratorów masy materii. Upływały kolejne długie sekundy, odsłaniając coraz to większy obszar, ale ten pozostawał ciemny i pozbawiony wrogiej obecności. Pierwsze piknięcie, które ujawniło najbliższy obiekt, należało do jednej z wielu boi komunikacyjnych, ale potem na długi okres nastała cisza.
A przynajmniej do czasu.
- Okręt na radarze. - Nephiett przerwał milczenie w tej samej chwili, w której również i Hawk dostrzegła na wyświetlaczu nową kropkę - oddaloną od nich o kilkanaście minut świetlnych, w połowie drogi między Przekaźnikiem Masy, a najdalszym od gwiazdy stanowiącej centrum Maskim Xul, gazowym gigantem. Sensory Wraitha niemal natychmiast zaczęły badać to co napotkały, aktualizując spływające na bieżąco dane obiektu: rozmiar, poziomy cieplne, sygnaturę radiową. - Klasa... krążownik.
Sygnał z transponderów obydwu okręt wymienił się informacjami i na radarze obok kropki pojawiła się również i jej nazwa.
Shield of Valor.
- Przymierze.
Okręt tkwił w bezruchu, ale jego systemy wyglądały na aktywne. Kolejny impuls radaru ujawnił następne sylwetki obiektów, które znajdowały się w otoczeniu statku, ale te, chociaż z pozoru odpowiadały rozmiarem i masą dwóm mniejszym okrętom, to były zimne i nieaktywne, a ich sygnatura radarowa rozproszona, ujawniając brzydką prawdę. Krążownik stał pomiędzy dwoma wrakami fregat.
Następne piknięcie radaru poinformowało Hawk, że za ich plecami z Przekaźnika wyleciała Anathema.