-
Tyle mogę zorganizować - odpowiedział, siląc się na krzywy uśmiech, gdy Charles poprosił o zaminowanie automatycznego transportowca.
Detonator dostaniesz w pakiecie. - rzucił, by rozwiać wątpliwości co do tego, czy chciał kontrolować ewentualny wybuch. Zdawał się nie być jakoś bardzo przejętym sugestią, że miałby albo zostać wywalony, albo zabity. Może był dobry w ukrywaniu swoich emocji, a może skupił się na zadaniu, albo był idealistą, który chciał zrobić swoje i potem wziąć konsekwencje na siebie. Ewentualnie był bardzo pewny swojej pozycji.
-
W porządku. Możecie wyjść, transport zaraz po was podleci - pożegnał ich w taki sposób, szybko jeszcze podając im częstotliwość, na której będą się w przyszłości porozumiewać.
Śmigłowiec
Mantis już na nich czekał. Pilot wyjaśnił im dość szybko, że będzie w razie czego stanowił opcję ekstrakcji. Choć Alexander również był zdolny do pełnienia tej roli, jego ekspertyza będzie potrzebna na ziemi, tak więc co najwyżej zmieni go, jak ten się zmęczy.
Lot nie zajął im długo - przelot z jednej części Okręgu do drugiej nie należał do najdłuższych, ale zależnie od tego jak bardzo (lub pewnie w przypadku Strikera, jak mało) się stresowali, mógł tylko się dłużyć.
Zostali zrzuceni kawałek od wieży, by nie wzbudzać podejrzeń. Z oczywistych powodów nie mogli podlecieć tuż pod - przestrzeń powietrzna wokół została zamknięta, i choć pojedynczy transportowiec na Cytadeli nie robiłby pewnie wrażenia, lepiej było chuchać na zimne.
SOC faktycznie otoczyło budynek - czekające wozy, statki i funkcjonariusze nie pomagali atmosferze paniki. Cywile zostali co prawda usunięci, a służby skutecznie odcięły nawet najbardziej irytujących z dziennikarzy...przynajmniej na tyle, by nie byli męczeni. Najemnicy nie wchodzili w interakcje z SOC - choć wiedzieli dobrze, że ich obecność została zaplanowana, tak mieli do wykonania robotę.
Podeszli szybko od strony garażu - stalowa, według planów budynku potrójnie warstwowana brama blokowała im wejście. Nie była to jednak przeszkoda, którą trzeba było rozwiązać ciężarówką pełną ładunków wybuchowych, a awaryjnie nadanym dostępem i pewną ilością
kreatywnego kombinowania od strony Skaxa, który był w stanie lekko podnieść blokadę tak, by
raczej nie wzbudzić wszystkich alarmów i podejrzeń na świecie.
Przeszli więc pod bramą, musząc delikatnie się nadwyrężyć i poschylać. Światło było tu znikome - czerwone pasy i awaryjne lampy były jedynym źródłem wizji innym, niż ich latarki (jeśli postanowili je włączyć). Usłyszeli szybko stalowy huk tuż za sobą - garaż zamknął się chwilę po tym, jak ostatnia osoba oddaliła się od detektorów ruchu.
-
Dostawa dotrze za dwie minuty. - usłyszeli zimny głos Caelmusa w słuchawkach. Charles faktycznie dostał detonator i mógł użyć swojej karty-pułapki w momencie, gdy uzna to za słuszne.
Gdy przebijali się przez garaże, faktycznie widzieli ślady walk. Zniszczony ATLAS, zwłoki jednego ochroniarza, pozostałości po Lokich...rozlany olej, przewrócona ciężarówka...nic się nie paliło, o dziwo, ale nie wyglądało to dobrze.
Zbliżali się już do drzwi pozwalających im przejść w kierunku windy. Mogli zastanawiać się, czy chcą się wspinać i nie ryzykować, czy może ściągnąć windę i po prostu pojechać, lecz wtem...
Striker nie spostrzegł jednej rzeczy tak szybko, jak by mógł. Tak, jak kamery były wyłączone, a większość systemów została dezaktywowana dla konserwacji energii, tak wtem usłyszał
bipnięcie. Między miejscami parkingowymi, przy słupach i kanistrze z benzyną. położony na brzuchu był LOKI. Czerwona dioda, która normalnie byłaby łatwa do zauważenia zlała się ze światłem awaryjnym. Został wykryty i wszyscy o tym wiedzieli, lecz
chyba mieli jeszcze chwilę, nim sygnał pójdzie dalej. Teoretycznie mieli dostępy awaryjne, ale cała sieć i tak czy siak zostałaby pewnie poinformowana. Musieli coś zrobić. Uciekać, zestrzelić go, rozbiec się i przygotować,
cokolwiek.
Wyświetl wiadomość pozafabularnąDeadline: 23.05 EOD
@Charles Striker @Mila Račan @Skax @Mol