Rozdzielili się szybko na dwie grupy - Skaxa i Strikera oraz Mola i Alexandra. Po jednym hakerze na duet. Choć Quarianin postanowił nie hakować, tak dalej pozostał koło goryla, by przypilnować go, w czasie gdy on podjął się procederu otwierania siłą szybu. Mając dostęp do swojego implantu, mógł dziarsko otworzyć szyb przy jego użyciu. Nie było to co prawda najcichsze rozwiązanie, ale byli na tyle nisko, że nikt nie powinien był ich usłyszeć. W dodatku, zaoszczędzili na czasie i mogli spędzić chwilę na niezobowiązującej pogawędce na temat języczka uwagi wszystkich istot na ziemi.
W międzyczasie, duet Klawisza i Przymierza wparował do stróżówki. Już gdy zbliżyli się do szyby, ujrzeli krew, a gdy weszli do środka, bez problemu zobaczyli jej źródło. Pod ścianą leżał zmasakrowany ochroniarz - nieco szerszy jegomość rasy człowiek, który jedyne, co miał, to leżący parę metrów dalej pistolet. Patrząc po jego stanie i smudze krwi ciągnącej się przez całe pomieszczenie, został po prostu zmasakrowany Biotyką i umarł od pękniętych kręgów szyjnych. Niestety, jego karta dostępu została mu odebrana, ale dłuższe przeszukiwania pozwoliły im odnaleźć zapasową, wydawaną na wypadek zaginięć. Alex dobrze wiedział, że mogli użyć jej raz, nim ochrona zacznie pingować każde dodatkowe użycia i stanie się to zbyt podejrzane. Do tego czasu pewnie znajdą lepsze środki otwierania drzwi, lub po prostu przerzucą się na swój najwyższy dostęp, który mieli od Vortexa. Subtelność bywała przereklamowana.
Dalsze przeszukiwania doprowadziły ich oczywiście do tutejszych kamer. Większość nagrań została rozerwana na strzępki i dane były zbyt szczątkowe, by dało się coś z nich wyciągnąć, ale po chwili pracy i dłubania, Alex dokopał się do ostatniego z nagrań. Przedstawiało ono Quarianina grzebiącego nad tym samym terminalem, którego używał właśnie Gauthier. Był raczej niski i skrzywiony, ale od jego postawy nie wybrzmiewał jakiś strach czy niepewność, nawet, jeśli jego ekwipunek prezentował się raczej słabo, jakby został zebrany na kolanie na tę jedną operację. Koło niego, przy ścianie, stała zaś kobieta w porządnej jakości pancerzu, trzymająca w rękach strzelbę. Biotyczne cząsteczki wokół zwłok ochroniarza sugerowały, że ktoś z tej dwójki (raczej ona, chyba, że był to Quarianin-Haker-Biotyk) był odpowiedzialny za jego niedawną śmierć.
-
Szybciej. Jesteśmy na zegarze - pogoniła go, na co ten tylko prychnął.
-
Tak, bo kilka sekund w tę czy w tamtą zrobi różnicę całej operacji. Mam pewien proces. - Głos miał raczej młody, w wieku typowo Pielgrzymkowym, ale emanował dziwnym miksem pewności siebie, frustracji i chaotyczności. Ta miała coś jeszcze powiedzieć, lecz wtem nagranie urwało się, a kamery najpewniej zostały wyłączone.
Gdy grupa już się zjednoczyła, mogli zacząć wspinaczkę. Wchodzili po kolei do ciemnego szybu, w którym mieli wsparcie tylko i wyłącznie latarek. Na szczęście, nie musieli iść kilku pięter, a jedynie jedno, tak więc dali radę, wspierając się w razie czego omniostrzami lub omnilassem Strikera.
Gdy wyszli z szybu na parterze, znaleźli się w dużym, przyciemnionym holu. Także i tutaj mieli dostęp tylko do awaryjnych świateł z zapasowych generatorów - frontowe wejście do siedziby było zamknięte balistycznie i zablokowane metalową, oblana krwią płytą, tak więc nie mieli na co liczyć pod tym względem. Koło odciętej drogi ucieczki leżało ciało jakiegoś cywila. Brak karty dostępu, pewnie odebrana po zabiciu.
Przeszli przez wyłączone bramki bezpieczeństwa, omijając przy tym recepcję. Niestety, tamtejsze terminale były dla nich bezużyteczne i nie wyciągnęli z nich nic wartościowego, nawet, jeśli chcieli je sprawdzić. Bez problemu przeszli przez kolejną serię wyłączonych bramek, dostrzegając zwłoki kolejnej dwójki ochroniarzy - o wiele lepiej opancerzonych i uzbrojonych. Jeden postrzelony ze strzelby, drugi ewidentnie dotknięty biotyką.
Pierwsze Piętro, na które bez problemu dostali się ciasnymi, niegodnymi middle managementu schodami było klasyczną, biurowa, otwartą przestrzenią. Sporo biurek, terminali i niewiele wolnego miejsca czyniło ze sporej hali dziwnie klaustrofobiczne miejsce. Zwłaszcza, gdy było tu tyle ciał, a klasyczny zapach synthpapieru i korposzczurów zastąpiony został zapachem krwi.
Winda na następne piętro, jak i pobliskie przejście do schodów, okupowane były przez duet. Kobieta ze zdjętym hełmem, Asari, akurat paląca papierosa, oraz jej o wiele wyższy kolega rasy człowiek. Nie zauważyli ich przy tym świetle, ale na pewno spostrzegą ich, jeśli spróbują się zbliżyć.
-
Jebany freelancer już mnie wkurwia. - powiedziała Asari -
Jeszcze raz powie, że wpierdalam mu się w styl, to coś mu złamię, przysięgam.
-
To jest to, co dostajesz za zatrudnianie ludzi z zewnątrz. - mruknął jej ewidentnie spokojniejszy i mniej temperamentny rozmówca. Oczywiście to nie ta Asari była odpowiedzialna za zatrudnienie, ale implikacja była jasna, i on i ona nieszczególnie to popierali, kimkolwiek byli. -
Ale hej, daj dzieciakowi trochę luzu, bez niego pewnie byśmy tego nie zrobili.
Mieli przewagę - i zaskoczenia i liczebną. Ich sprzęt prezentował się jednak nieźle, a oni ewidentnie nie byli byle zakapiorami - przeżyliby chwilę. Może się wycofali, a może zaalarmowali wszystkich.
Dróg było kilka. Mogli po prostu ich zaatakować, wykorzystać kartę-pułapkę-bombę-Strikera, albo...jeśli ktoś był na tyle odważny, to szybkie przejście wzrokiem po planach Diamond Tower wskazywało, że blisko środka open space'u była wieżyczka strażnicza. Gdyby ktoś, najlepiej jakiś haker, przekradłby się do niej i manualnie obszedł systemy i ją aktywował, mogłoby to wyjść na durny wypadek, awarię, lub przynajmniej zdjąć ich na tyle szybko, by nie zdążyli nikogo zawiadomić.
Oczywiście do tego też przydałaby się dywersja...
Wyświetl wiadomość pozafabularnąDeadline: 13.06 EOD
@Alexander Gauthier @Skax @Mol @Charles Striker