W galaktyce istnieje około 400 miliardów gwiazd. Zbadano lub chociaż odwiedzono dotąd mniej niż 1% z nich. Pozostałe światy oraz bogactwa, które zawierają, wciąż czekają na odnalezienie przez korporacje lub niezależnych poszukiwaczy.

Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2780
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 142.987
Medals:

[Gromada Ninmah -> Maskim Xul] Przestrzeń kosmiczna

3 lip 2024, o 20:36

Irytacja, której cień przemknął po jego twarzy była dla niej wystarczająca. Wskazywała na jego stosunek do Przymierza, co do którego nie ogłosił swojej niegdysiejszej przynależności. Świadomość tego, że mężczyźnie nie podobało się mordowanie błękitnych, w pewien irracjonalny sposób dawała jej odrobinę satysfakcji za każdym razem, gdy któryś z nich padał pod jego ostrzałem.
Widok znajomych korytarzy budził wspomnienia, które dusiła głęboko w sobie niemalże z przyzwyczajenia, odruchowo. Wielokrotnie robiła w życiu niekomfortowe dla siebie rzeczy, których reperkusje zagrzebały się głęboko na dnie jej podświadomości, okazjonalnie wychylając ku światłu. To, że musiał przechodzić przez coś podobnego, że przebywanie w Valorze jest dla niego trudne, wydawało jej się sprawiedliwe, choćby podłoże tego chowało się w złośliwości.
Mknąc w stronę skrzyżowania nie odrywała spojrzenia od mechanicznego wilka. Jego skuteczność w walce powinna ją cieszyć, ale doskonale wiedziała, że ich stanie po jednej stronie barykady było tymczasowe. Widząc z jaką łatwością przegryza szyję opancerzonego przeciwnika przygryzła wargi od środka, lustrując zwierzę wzrokiem w poszukiwaniu słabych stron, które mogłoby ujawnić światło latarki.
W przyszłości będzie musiała zająć się nim w pierwszej kolejności.
Walka nie była uczciwa, ani nawet satysfakcjonująca. Była przebraną w rzeź formalnością, która nie zajęła im zbyt wiele czasu. Zignorowała unoszące się w powietrzu trupy, nieustannie wciskające się w jej pole widzenia. Jak makabryczne ozdoby korytarza, w których nie zamierzała doszukiwać się śladów życia, które przed chwilą z nich wydarli.
Skupiła się na jedynej, pozostałej przy życiu kobiecie. Nie sądziła, by mogła zdradzić im wartościowe informacje - w sytuacji takiej jak ta, człowiekowi nie pozostawała nawet nadzieja na potencjalny ratunek. Nie z lufą przystawioną do głowy, nie pośród trupów swoich towarzyszy, zaciekle broniących siebie nawzajem do samego końca. Ale nie oznaczało to, że nie zamierzała próbować.
- Porucznik Davis, znaleźliście się w niefortunnej sytuacji - westchnęła, zerkając na plakietkę na jej napierśniku. Podeszła do Reda, dłoń mocniej zaciskając na uchwycie Błotniaka. Nie musiała spoglądać na mężczyznę by wiedzieć, że nie zrobi niczego, póki nie da na to przyzwolenia - a to, czy kobieta nie straci powietrza wcześniej, zależało już od rozległości uszkodzeń jej pancerza.
Kucnęła obok, z bliska przyglądając się bladej twarzy schowanej po drugiej stronie wizjera. Przez myśl przeszło jej, jak w innym, alternatywnym świecie, równie dobrze to ona mogłaby być na jej miejscu. Ranna, przyciśnięta butem do podłogi przez nieznanych najeźdźców.
Gdyby była na jej miejscu, żadna ilość personalnych gróźb czy obietnic ratunku nie przedarłaby się przez jej otumaniony adrenaliną i poczuciem beznadziei umysł. Pogodziłaby się z tym, że tutaj umrze. Nie dałaby satysfakcji przesłuchującej ją osobie. Musiała użyć czegoś innego.
- Shield of Valor wypuścił piętnaście kapsuł ratunkowych przed zniszczeniem okrętu. Dziesięć z nich ocalało i znajduje się obecnie w systemie - skłamała, pozwalając, by dystans, którego z łatwością nabierała, owładnął jej mimiką. - Mój okręt namierzył każdą z nich i znajduje się w zasięgu strzału.
Uruchomiła omni-klucz, zerkając na niego ze znużeniem. Przejrzała komunikaty wysyłane z Wraitha wiedząc, że kobieta nie jest w stanie dowiedzieć się, co na nich było.
- Zadam wam kilka pytań, poruczniku - dodała lekko. - A za każdą sekundę zwłoki przed waszą odpowiedzią wysadzę jedną z nich razem z wszystkimi żołnierzami na pokładzie.
Każdy żołnierz na tym okręcie musiał przyswoić myśl o własnej śmierci. Ale ci w kapsułach ratunkowych nie mieli umierać. Mieli ocalić swoje życia, umknąć z systemu i utrzymywać pamięć o swoich poległych kompanach żywą. Patrząc na stan Valora, zakładała, że nie wiedzieli co stało się z wszystkimi kapsułami - musiała założyć, że domyślają się o zniszczeniu choćby kilku, dlatego nie zamierzała twierdzić, że wszystkie pozostały nietknięte.
- Jaki był cel waszej misji w tym systemie? Czy wysłaliście oddział na pokład jednej ze zniszczonych fregat? Co stało się z trzecim okrętem, który tu przebywał? Gdzie zgromadziliście pozostałe wam siły na pokładzie Valora? - pytała, wiedząc, że zwykła porucznik może nie mieć dla niej tak konkretnych odpowiedzi, ale liczyła choćby na szczątkowe.
Obrzuciła kobietę spojrzeniem, nim wróciła wzrokiem do swojego omni-klucza. Uruchomiła komunikator, udając, że wybiera łącze ze swoim systemem.
- Aktywuj systemy uzbrojenia - poleciła krótko, pozostawiając otwarte łącze. Odliczając pierwszą sekundę w głowie.

@Mistrz Gry
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12500
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Gromada Ninmah -> Maskim Xul] Przestrzeń kosmiczna

4 lip 2024, o 17:52

Perswazja/blef
<30
Rzut kością 1d100:
15


Uzyskane informacje
A < 20 < B < 70 < C
Rzut kością 1d100:
7


Takie tam
<50
Rzut kością 1d100:
18
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12500
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Gromada Ninmah -> Maskim Xul] Przestrzeń kosmiczna

6 lip 2024, o 14:25

Spojrzenie schwytanej załogantki Valora było mieszaniną strachu, złości i rozpaczy. Jej klatka piersiowa unosiła się ciężko, gdy płuca próbowały wydobyć chociaż odrobinę tlenu z uszkodzonego pancerza, a blada skóra jej twarzy iskrzyła się od potu za przesłoną wizjera, gdy organizm walczył z upływem krwi, zakradającym się zimnem pustki oraz niewygodną pozycją ciała przyciśniętego do ziemi i lufą strzelby przytkniętą do skroni. Nie zareagowała po pierwszych słowach wypowiedzianych przez Hawk - być może wciąż walczyła ze swoim honorem oraz rozsądkiem, które podpowiadały jej, że bez względu na to co powie, nie uratuje swojego życia, być może ból odniesionych ran oraz szok po tym co się stało zaćmiewał jej umysł, a być może potrzebowała po prostu więcej czasu niż pojedyncza sekunda, żeby zrozumieć swoją sytuację oraz ofertę piratki. Hawk zdążyła odliczyć pięć kolejnych sekund, nim kobieta niespodziewanie wierzgnęła, gdy w końcu dotarły do niej reperkusje tego co piratka robi.
- Nie, przestań! Błagam! - wydyszała głosem przesiąkniętym desperacją. Stadtford docisnął strzelbę, przyciskając jej potylicę do ziemi aż jej hełm zazgrzytał o okratowaną posadzkę. - Powiem wam co chcecie wiedzieć! Ale daj im odlecieć!
W spojrzeniu kobiety przebijał się strach i cierpienie - ale nie o siebie. Musiała wiedzieć, że życie ucieka z niej z każdą minutą i że nie otrzyma od piratów pomocy medycznej, tak samo jak musiała wiedzieć, że załoga Wraitha nie musi spełniać swojej obietnicy, która tak naprawdę nigdy nie padła. Każdy żołnierz Przymierza uczony był jak postępować w chwili schwytania i chociaż zasady różniły się w zależności od przeciwnika, piraci Terminusa nie należeli do tych grup, które przestrzegałyby międzygalaktycznego prawa jeńców lub traktowaliby ich jak ludzi. Musiała to wiedzieć, musiała wiedzieć, że nadzieja na ocalenie jej towarzyszy jest bliska zeru.
Ale nadzieja potrafi być niezwykle trudna do wyplenienia.
- Patrol! Byliśmy na misji patrolowej! - wykrzyczała z trudem, gdy palec Hawk zawisł nad omni-kluczem, grożąc upłynięciem kolejnej sekundy.
- Kłamie. Gromada Ninmah nie należy do Przestrzeni Rady - zauważyła Telvos, opierając karabin na ramieniu. Nie patrzyła na przyciśniętą do ziemi kobietę, a w głąb korytarza, pilnując czy nie nadchodzą kolejni żołnierze Przymierza; Remy natomiast przeszukiwał bez pośpiechu unoszące się w próżni ciała, zaglądając do ich ładownic oraz pozbawiając ich wszelkich rzeczy, które mogłyby okazać się chociaż trochę wartościowe.
Pomimo jej słów, Hawk wiedziała, że asari się myli. Oficjalnie, Trawers Attykański wciąż należał do Rady Cytadeli, ale rzeczywistość wyglądała tak, że był niczym niechciane dziecko, które zeszło na złą drogę i o którym się nie mówiło. Stanowiąc strefę niczyją między Systemami Terminusa, pełen niebezpieczeństw i bezprawia, bardziej przypominał tą drugą część kosmicznej mapy niż dobrze chronione kolonie wewnątrz bardziej bezpośrednich wpływów rządu galaktyki, nawet jeżeli na papierze wciąż do nich należał.
- Nie kłamię! - zaprotestowała ze strachem porucznik Davis, jeszcze nim Hawk mogłaby zniszczyć kolejną kapsułę. - Jesteśmy częścią inicjatywy Krucjata! Naszym zadaniem jest bronić ludność układów Trawersu przed wszelkim zagrożeniem! Przed piratami, łowcami niewolników... - Przed ludźmi takimi jak wy. Ostatnie zdanie nie wyszło z jej ust, ale Hawk potrafiła je dostrzec w odbiciu rozbieganych tęczówek.
- Słyszałem o tym pomyśle. - Rhys przerwał swoje milczenie, podnosząc wzrok znad urządzenia przy którym pracował. Jego nieodgadnione spojrzenie prześlizgnęło się po leżącej załogantce. - Ale to projekt sprzed wielu lat, w dodatku zawieszony. Podobno był zbyt nieopłacalny, by Rada była skłonna go utrzymywać. Jeden z wielu, który zniknął, gdy zdecydowano pozostawić Trawers strefą buforową między Systemami Terminusa.
- Mindoir. Odwiesili go po Mindoir - wyszeptała kobieta, zaciskając dłonie w pięści.
Wszyscy obecni w korytarzu zerknęli po sobie, a Stadtford parsknął pogardliwie pod nosem, gdy po kilku sekundach jedna myśl wysunęła się ponad inne.
- Obrona ludności, co?
- Zabezpieczają drogę między systemami Rady, a systemami Terminusa - mruknął Rhys, wypowiadając na głos to, co przemilczał rudowłosy towarzyszysz Hawk. Podniósł się powoli na nogi, opuścił wzrok na trzymany w dłoni omni-klucz, po czym rzucił go w bok, pozwalając dryfować w pustce. - Wewnętrzna sieć statku jest martwa. Jeżeli istnieje jeszcze jakaś komórka oporu na Valorze, to mieliśmy szczęście. Nie mają ze sobą kontaktu - rzucił, odsuwając ich małe odkrycie na bok.
- Czyli co? Conflagration po prostu miał pecha? - stwierdził Stadtford, unosząc z powątpiewaniem brwi. - Znaleźli się w niewłaściwym miejscu, w niewłaściwym czasie? - Lufa jego karabinu stuknęła mocno hełm leżącej. - Gdzie oni są? Co się stało z trzecim okrętem? - przypomniał jedno z pytań Hawk.
Kobieta pokręciła słabo głową, ale jej protest był tylko ułudą.
- Nasze oddziały weszły na pokład Severance - powiedziała z trudem, wymieniając nazwę jednego z dwóch statków, które wciąż unosiły się zniszczone nieopodal Valora. - Schwytać tych którzy przeżyli. Jeńcy... W karcerze. Do przedstawienia przed sądem. - Jej głos słabł z każdą kolejną sekundą, gdy zmuszała się do walki z ogarniającą ją ciemnością i zimnem. - Wrakiem głównego statku zajmował się Crusader. Nasz okręt flagowy.
Słowo wrak zawisło w próżni, unosząc się między nimi na podobieństwo pozostałych, oderwanych elementów pokładu.
- W układzie są tylko zgliszcza dwóch statków - przypomniała Telvos.
- Charon. - Głos porucznik Davis był nie głośniejszy od szeptu. Jej rozszerzone, pełne strachu tęczówki wpatrywały się w Hawk oraz w jej palce nad omni-kluczem, ale coś podpowiedziało czerwonowłosej, że kobieta już ich nie widzi. Wskaźnik jej hełmu wskazywał niemal zerową wartość pozostałego tlenu, będąc tylko jednym z wielu szkarłatnych komunikatów, które zabarwiały jej wizjer. - Zabrał go Charon.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2780
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 142.987
Medals:

Re: [Gromada Ninmah -> Maskim Xul] Przestrzeń kosmiczna

8 lip 2024, o 13:07

Ranna, znajdująca się u schyłku życia porucznik Przymierza wewnątrz niesprawnego krążownika nie miała możliwości sprawdzenia, czy kapsuły Shield of Valor faktycznie znajdowały się dalej w systemie. Mogła tylko spojrzeć w oczy kucającej obok Hawkins i spróbować podjąć decyzję - utrudnienia życia najeźdźcom, którzy wywołali jej tragedię, czy też próby pomocy tym, którym tak naprawdę pomóc się nie dało.
- Cel: pierwsza kapsuła ratunkowa Shield of Valor w zasięgu naszych dział - rzuciła do komunikatora, gdy pierwsza sekunda upłynęła w ciszy. - Strzał.
Nie musiała udawać obojętności, ani zmuszać swój głos do pozostania zimnym. Nie dbała o to, co działo się z kapsułami i nie czuła wagi, z którą podejmowała w tej chwili decyzję o ich losie. Bo żadnej z tych kapsuł już nie było. Wszystkie poza jedną zostały zniszczone przez Rój w rozkazie, który wydała jakiś czas temu - odruchowo, bez zastanowienia nad emocjonalnymi reperkusjami swojej decyzji. W ogniu walki emocje nigdy się nie liczyły. Nie zamierzała zostawiać świadków.
Przypadkowe natrafienie krążownika na trzy okręty Terminusa wydawało się mało prawdopodobne. Jej umysł, wiecznie poszukujący powiązań i logicznego ciągu zdarzeń, niemal odrzucił jej wyjaśnienie, dostrzegając w nim kłamstwo. Oczami wyobraźni sięgała do błyszczącej sali na szczycie wieży w Mindoir, z którego umknęła zanim na miejscu rozpętało się prawdziwe piekło. Wojna zasiała ziarno irracjonalności po obu stronach konfliktu i choć przypadkowe spotkanie nadal mierzwiło ją jak drzazga w palcu, nie zamierzała tracić czasu na kwestionowanie kaprysów losu.
- Gdzie teraz jest Crusader? Jaką klasą statku jest? Ile statków liczyła wasza grupa? - zapytała, dostrzegając ulatujące z oczy kobiety życie, które chciała jeszcze wykorzystać. - Czy wrócił do Przekaźnika Charon?
Nazwa budziła w niej jednoznaczne skojarzenia - wyłącznie dlatego, że była człowiekiem. Jeśli ich potencjalne informacje znajdowały się na pokładzie okrętu flagowego, który powrócił do Gromady Lokalnej, w głowie już podliczała koszty operacji w Gromadzie Ninmah, które zamierzała wysłać Kestrel w raz z powodzenia. Czym innym było ścierać się z okrętami Terminusa i potencjalnie szykować do operacji przeciwko odległej placówce Hierarchii Turian, czym innym ścieranie w kosmosie z okrętami Przymierza.
Westchnęła, prostując się gdy kobieta wydała z siebie ostatni dech. Uniosła wzrok, zerkając na pozostałych i na grzebiącą przy panelu zwiadowczynię.
- Jeńcy z Severence są w karcerze, o ile przeżyli bitwę. Myślę, że w Anger nic wartościowego nie ma, w innym wypadku Valor zająłby się też drugim wrakiem - mruknęła, bardziej do siebie, niż do reszty. - Droga do karceru to ryzyko, które może nie przynieść nam żadnych innych odpowiedzi. Proponuję iść na mostek.
Sięgnęła po omni-klucz, tym bardziej naprawdę otwierając komunikację z CIB.
- Rozpoczęliście komunikację z przechwyconą kapsułą ratunkową? - spytała oględnie, nie wchodząc w szczegóły tego, w jaki sposób zdecydowali się to zrobić. - Spytaj ich o klasę i położenie okrętu o nazwie Crusader. I o to co przychodzi im na myśl, gdy słyszą słowo Charon.

@Mistrz Gry
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12500
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Gromada Ninmah -> Maskim Xul] Przestrzeń kosmiczna

8 lip 2024, o 21:57

Tajny rzut
<30
Rzut kością 1d100:
30
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12500
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Gromada Ninmah -> Maskim Xul] Przestrzeń kosmiczna

8 lip 2024, o 22:47

Jeżeli kobieta słyszała ostatnie pytania Hawkins, to znajdowała się już zbyt daleko poza granicą życia, a śmierci, by móc na nie odpowiedzieć. Przez chwilę poruszała jeszcze bezgłośnie ustami, wpatrując się pusto w omni-narzędzie czerwonowłosej piratki, aż w końcu wskaźnik zawartości tlenu we wnętrzu jej pancerza wskazał czerwone zero; ciałem kobiety wstrząsnęły drgawki, gdy jej organizm po raz ostatni próbował złapać oddech, ale ostatecznie i te zamarły. Wnętrze wizjera hełmu zaparowało po raz ostatni, po czym zaczęło pokrywać się szronem i tak już zostało. Oczy załogantki Valora pozostały otwarte, chociaż uleciało z niej całe życie.
Do samego końca nie przestała wpatrywać się w komunikator Hawk, mając nadzieję, że zrobiła różnicę - nie wiedząc, że sprzedała honor i ostatnie minuty swojego życia na coś, co było fałszem i czego prawdziwe wydarzenia miały miejsce prawie godzinę temu.
- Przekaźnik Charon jest w układzie Sol, prawda? W waszej ludzkiej stolicy? - zainteresowała się Telvos, opuszczając lekko karabin. - To niezbyt dobra wiadomość.
- O ile faktycznie to miała na myśli - mruknął Rhys, wpatrując się w martwą żołnierz Przymierza. - Sol jest ćwierć galaktyki dalej. Skoro ich misją jest patrolowanie Trawersu, to po co mieliby wracać taki kawał?
Asari wzruszyła ramionami, nie mając na to żadnej odpowiedzi. Stadtford szturchnął lufą strzelby ciało leżącej kobiety, upewniając się, że naprawdę jest martwa, po czym uniósł broń i oparł ją o swoje ramię.
- Teraz się tego nie dowiemy. Równie dobrze mogła majaczyć i mieć na myśli, że ciało Conflagrationa zostało zabrane przed rzecznego przewoźnika do krainy umarłych - sarknął bez wesołości i przesunął wzrokiem po korytarzu niknącym w mroku, tam gdzie kończyły się światła ich latarek.
- Co? - Telvos spojrzała na niego bez zrozumienia, marszcząc brwi. Red otworzył usta, po czym machnął lekceważąco ręką, gdy doszedł do wniosku, że nie chce mu się tłumaczyć zawiłości ludzkiej mitologii.
- Zgadzam się, że mostek to pewniejsza opcja - odezwał się Rhys, chociaż w jego głos wdały się niechętne nuty. Jego spojrzenie przesunęło się po zwiadowczyni; azjatka, chociaż wciąż znajdowała się do nich odwrócona plecami, przestała pracować i tkwiła w bezruchu, słuchając ich rozmowy. - Ale załoga Severance to porządni ludzie, którzy długo z nami współpracowali. Wolę się upewnić, że wciąż żyją, zanim spiszę ich na straty.
- Jak honorowo - zakpił Stadtford, ale urwał ostatnie słowa i odruchowo poprawił uchwyt na strzelbie, gdy mechaniczny pies Rhysa obrócił niespodziewanie głowę, wpatrując się w niego parą błękitnych ślepi.
- Przymierzaki mają rację. Jebać Severance. Jesteśmy tu po... yyyy... po cokolwiek tu jesteśmy, a nie po to, by kogokolwiek ratować - wtrącił się Remy, kręcąc dwa kółka pistoletem, nim schował go do kabury. - Valor się rozpada. Karcer albo już trafił szlag, albo trafi lada moment. Nawet jeżeli więźniowie przetrwali ostrzał, to wątpliwe, żeby przetrwali dehermetyzację - chyba, że Przymierze łaskawie pozwoliło im zostać w swoich pancerzach.
- Na jedno z tych pytań mogę ci odpowiedzieć od razu. - Głos Nephietta przebił się do komunikatora Hawk, gdy ta aktywowała łączność między nimi, a oddalonym Wraithem. Transmisja była przerywana przez okazjonalne trzaski, gdy wszechobecne promieniowanie tworzyła dodatkowe zakłócenia, ale głos jej zastępcy był wyraźny. - Drugiej załodze udało się dostać do zapisów radiolokacyjnych jednego z okrętów, ale nie spodoba ci się to co usłyszysz. Jeżeli zapisy są prawidłowe, Crusader to pancernik.
Słowa Nephietta przebrzmiały we wnętrzu jej hełmu, gdy mężczyzna zrobił przerwę, jednocześnie coś sprawdzając.
- Wciąż próbujemy to rozkodować, ale wygląda na to, że Conflagration napotkał na swojej drodze trzy okręty. Shield of Valor to jeden z dwóch krążowników obstawy Crusadera. Nie natrafiliśmy jeszcze na żadną wzmiankę o Charonie, ale mamy nazwę drugiego statku - Sword of Kurinth. Cała bitwa najwyraźniej miała miejsce ponad dwadzieścia siedem godzin temu.
Przez wnętrze Valora przeszło kolejne drżenie, gdy uszkodzone poziomy okrętu tarły o siebie, łamiąc te elementy architektury, które nie wytrzymywały nienaturalnego stanu statku. Gdzieś w oddali rozległa się kolejna eksplozja, której nie słyszeli, ale którą wyczuli pod magnetycznymi butami i pod dotykiem ścian.
- Ale jest też lepsza wiadomość. Odzyskaliśmy jeńca z jednej kapsuły i wrzuciliśmy go do celi. Jeszcze niewiele powiedział poza powtarzaniem swojej rangi oraz imienia i nazwiska, ale poruszę z nim temat tego Charona. A wam jak idzie?
- Ja pójdę.
Wszyscy w korytarzu spojrzeli w stronę Kimiye, gdy ta przerwała swoje milczenie. Zwiadowczyni szarpnęła ręką wewnątrz panelu i coś w układzie hydraulicznym windy zazgrzytało, a następnie syknęło, gdy jakiś gaz ulotnił się w próżnię. Stalowe drzwi poruszyły się nieznacznie, ujawniając wąską szczelinę, gdy trzymające je blokady puściły. Kobieta wyprostowała się i odwróciła, patrząc beznamiętnie na Rhysa. Kapitan Anathemy przyglądał się jej długo w milczeniu, ale ostatecznie po dłuższej chwili skinął powoli głową.
- Ekstra. Będziemy mieli więcej wolnego miejsca w promie powrotnym, gdy Valor pierdolnie jej w twarz - rzucił obojętnie Stadtford. Zarówno Rhys jak i Kimiye go zignorowali; kobieta bez słowa złapała palcami za krawędź drzwi do windy, po czym odsunęła je powoli na bok, odsłaniając przestronne i nieoświetlone wnętrze szybu. Nie czekając na dalsze komentarze, wsunęła się do środka, znikając im z oczu.

@Hawk
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2780
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 142.987
Medals:

Re: [Gromada Ninmah -> Maskim Xul] Przestrzeń kosmiczna

9 lip 2024, o 13:10

Czymkolwiek był Charon - przekaźnikiem, mitycznym przewoźnikiem zmarłych czy zwykłą nazwą kolejnego okrętu, stacji badawczej, pieprzonej wróżki zębuszki, w tej chwili nie mogli nic z tą nazwą zrobić. Odwróciła wzrok od gasnącego spojrzenia porucznik leżącej na ziemi. Nie chciała dostrzegać tej naiwnej, fałszywej nadziei, która znikała wraz z ulatującym życiem.
Głupcy.
Wzmocniła uchwyt na swoim karabinie. Shield of Valor nadal był niebezpiecznym, gwałtownym miejscem. Świadomość pochłanianego przez nich promieniowania i możliwości eksplozji któregoś z otaczających ich podzespołów w każdej chwili, którą marnowali stojąc w tym skrzyżowaniu, tylko napędzała ją do działania. Przesłuchanie kobiety dało im jakieś poszlaki, ale gdy już źródełko ich informacji się wyczerpało, chciała ruszać dalej. Do mostku.
- Ratowanie ludzi nie jest naszym celem w tym systemie. Upewnijmy się, że wyciągniemy z Valora wszystkie informacje, jakie ma nam do zaoferowania. Po tym możesz zabawić się w bohatera - mruknęła, nie mając żadnego zamiaru ruszać do karceru. Wręcz przeciwnie - kilka niedobitków z Severence, nawet, jeśli wciąż było przy życiu, nie było warte ryzyka jej i dwójki jej członków załogi.
Rhys mógł poświęcać własne zasoby gdy cel ich misji zostanie wypełniony, choćby po części.
Wsłuchała się w komunikaty Nephietta, wzrokiem śledząc przy tym poczynania zwiadowczyni przy windzie.
- Posuwamy się do przodu. Napotkaliśmy oddział Przymierza, przesłuchaliśmy jednego rannego. Valor jest częścią inicjatywy Krucjata. Odwiesili go po Mindoirze. Wygląda na to, że Conflagration wpadł na nich przypadkiem. - westchnęła, zerkając na psa, który łypnął na rudego mężczyznę jakby rozumiał jego słowa. - Zabrali jeńców z Severence i przetrzymywali ich w karcerze. Podobno wrakiem Conflatrationa zajął się Crusader. Porucznik powiedziała, że zabrał go Charon, cokolwiek to, kurwa, znaczy. Potrzebujemy wiedzieć, gdzie zabrali główną jednostkę. Spróbuj wyciągnąć coś z jeńca - mruknęła i, po chwili zastanowienia, dodała. - Jak się nazywa i jaką ma rangę?
Wyłączyła radio, podnosząc wzrok na kapitana Anathemy.
- Crusader to pancernik. Valor wchodził w część grupy trzech statków, na które natknął się Conflagration. Trzeci, też krążownik, nazywał się Sword of Kurinth. Bitwa miała miejsce ponad dwadzieścia siedem godzin temu - zakomunikowała, skrótowo przekazując informacje.
Zmarszczyła brwi, spojrzeniem podążając za Kimye. Zwiadowca przydałby się jej grupie badziej niż potencjalnym niedobitkom z Severence. Szczególnie takim, którzy już udowodnili swoją bezwartościowość, dając pojmać się przeciwnikowi.
- Mało ci w Terminusie mięsa armatniego, żebyśmy tracili zwiadowcę potrzebnego nam do wykonania naszego zadania? - warknęła, patrząc, jak kobieta znika w szybie windy. - Prowadź.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12500
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Gromada Ninmah -> Maskim Xul] Przestrzeń kosmiczna

13 lip 2024, o 13:35

Spojrzenie kapitana Anathemy było nieprzeniknione, gdy skierował na nią swój wzrok. Nie zatrzymał Kimiye, która zniknęła między uchylonymi drzwiami windy; ostatnie mignięcie jej pancerza w szczelinie poinformowało ich tylko, że azjatka odbiła się od krawędzi i poleciała w dół, ku niższym pokładom, pozwalając brakowi grawitacji zrobić resztę.
- Tak samo zachowałabyś się w stosunku do własnej załogi? Ratowanie ich byłoby "zabawianiem się w bohatera"? - odrzucił zdawkowo, również ruszając w stronę szybu. - Conflagration oraz jego obstawa były częścią załogi Kestrel. Większa skala, ale zasada ta sama.
Martwa żołnierz Przymierza wpatrywała się pusto w sufit Valora, który stał się jej grobem. Stadtford i Telvos przysłuchiwali się wymianie ich zdań w milczeniu, podchodząc do krawędzi. Rudowłosy schował na plecy swoją strzelbę i przytrzymał się jedną ręką krawędzi drzwi, odsuwając je bardziej oraz spoglądając w górę, a potem w dół szybu. Brak przyciągania częściowo pozbawiał tunel windy wrażenia zawrotów głowy, które często towarzyszyły spoglądaniu w odległą przepaść lub w górę ogromnej przestrzeni, ale nawet pomimo tego, że w braku grawitacji szyb nie różnił się niemal niczym od zwykłego, poziomego korytarza, jakaś część umysłu wciąż miała problemy by w to uwierzyć.
- Ale jeżeli tak trudno ci to zaakceptować, to uwierz w praktyczność. Kestrel nie zbudowałaby swojej opinii w oparciu o zaufanie, jeżeli zostawiałaby na pastwę losu każdego swojego wykonawcę, który stracił dla niej swoją użyteczność, popełnił błąd lub po prostu miał pecha - dodał chłodno Rhys, po czym odbił się od krawędzi szybu i pozwolił by jego pęd poniósł go ku wyższym poziomom. Jego wilk przeskoczył pięciometrową dziurę i ze stuknięciem wylądował na prostopadłej, przeciwległej ścianie, po czym zaczął dreptać w górę za swoim panem, korzystając z magnetycznych łap.
Nephiett milczał przez chwilę w jej komunikatorze, nim ponownie się odezwał.
- Zobaczę co da się zrobić - potwierdził krótko. - Starszy chorąży Anthony Moore, numer identyfikacyjny 53719K.
Ryana i Red dołączyli do niej, również wskakując do środka szybu. Remy podążył na końcu.
- Ciekawe - odezwała się po chwili asari, zrównując się z Hawk, gdy leciały w górę. Korytarz windy był we względnie dobrym stanie; elementy elektroniki wisiały w strzępach na powyrywanych panelach na ścianach, a w powietrzu unosiły się odłamki metalu, ale poza tym wyglądało na to, że przejściu udało się uniknąć większych strat. Ciemność co jakiś czas rozświetlały rozbłyski iskier. - Kurinth jest częścią panteonu Athame.
Po kilkunastu metrach minęły podobne drzwi do tych, którymi tu weszły - te były jednak uszkodzone i wgniecione do wnętrza. Jakaś siła wyrwała jedno ze skrzydeł, które teraz unosiło się przed nimi, pogniecione i osmalone; czarna sadza pokrywała krawędzie przejścia na poziom, obok którego przelatywali, a także przeciwległą ścianę, tam gdzie płomienie rozbiły się na jej powierzchni zanim zostały wyssane później przez próżnię. Rhys, unoszący się przed nimi, odsunął je lekko na bok, sprawiając, że zaczęły obracać się powoli dookoła własnej osi.
Przebycie dwóch kolejnych poziomów zajęło im niecałą minutę. Kapitan Anathemy jako pierwszy zatrzymał się przy zablokowanych drzwiach, które ich interesowały i zaczął oglądać ich okolicę, szukając panelu dostępowego. Szczęśliwie, dostanie się do mechanizmów blokujących przejście, okazało się o wiele łatwiejsze, gdy robiło się to od środka - mężczyzna dłubał w przewodach tylko przez kilkanaście sekund, po których odnalazł ten sam zawór, który pozwolił niżej Kimiye obejść fizyczne zabezpieczenia blokady. Dwie minuty później cała grupa wydostała się z szybu, wchodząc do nowego korytarza.
Wyższy poziom Valora był w o wiele gorszym stanie niż te, które przechodziły niżej. Będąc bliżej zewnętrznej powłoki, miały mniejszą szansę na przetrwanie ostrzału dronów, które poszatkowały zewnętrzną część krążownika względnie niewielkimi eksplozjami, ale wystarczającymi, żeby dokonać poważnych zniszczeń. Mijając kolejne pomieszczenia oraz skrzyżowania, podążając za ledwo widoczną białą linią, co chwilę musieli przekraczać załamane podłogi, które teraz unosiły się w próżni na podobieństwo stalowych, powykręcanych zębów oraz odsuwać na bok wiszące okablowanie, które sprawiało, że przejścia wyglądały niczym gęsto zarośnięta dzicz. W pewnym momencie napotkali na swojej drodze obszar zapadnięty tak głęboko, że w mierzącej sobie dziesiątki metrów średnicy dziurze, mogli dostrzec fragmenty podłogi jakiegoś pomieszczenia znajdującego się trzy poziomy niżej; lecąc nad nią, odczyty pancerza Hawk na krótką chwilę rozżarzyły się ostrzegawczą czerwienią nadmiernego promieniowania piezo, tak bardzo że aż poczuła na ustach miedziany posmak, który zniknął jednak, gdy dotarli na drugą stronę.
Były też ciała. Mnóstwo ciał.
Jedne w pancerzach, inne bez. Na przestrzeni dwóch kwadransów napotkali ich ponad dwa tuziny - unoszące się bezwładnie w próżni. Czasami w bezkrwawych, zamarzniętych kawałkach, gdy ich ofiarę sięgnął laser przeznaczony dla okrętu, pocisk akceleratora masy lub bliska eksplozja, a czasami pozornie bez żadnych ran, a jedynie pogrążone w nieskończonym, bladym śnie. Za każdym razem, gdy światło ich latarki padało na jakiś kształt przed nimi, umysł podsuwał wątpliwość czy patrzy na odłamek Valora, czy na kolejne zwłoki tych, którym nie dane było przeżyć ataku Wraitha i Anathemy; z każdym krokiem towarzyszyły im jęki metalu i drżenie pokładu, które przypominały o dogorywającym statku.
W końcu dotarli do końca szlaku oznaczeń, którymi podążali. Długi korytarz kończył się szerokim na cztery metry przejściem, a pokryta szronem plakietka wisząca na ścianie, informowała: MOSTEK KAPITAŃSKI. Konsola dostępu, która znajdowała się na prawo od wejścia, była ciemna i pozbawiona prądu.
- No dobra. To co teraz? - jako pierwszy przerwał milczenie Remy.
Wejście było zagrodzone przez masywną, ciężką grodź, opuszczoną w ostatnich chwilach statku, a teraz głuchą i nieustępliwą, stojącą im na drodze na mostek.

@Hawk
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2780
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 142.987
Medals:

Re: [Gromada Ninmah -> Maskim Xul] Przestrzeń kosmiczna

13 lip 2024, o 20:08

Nie miała dla niego odpowiedzi, której mógłby się spodziewać. Dla niej jej załoga była określoną grupą, a wszystko inne - nieważne jak wielką sympatią by mogła dzielić pozostałych - wpadało do grupy kolegów, zleceniodawców czy współpracowników. Z pewnością dla wielu z nich zaryzykowałaby własne życie, ale w żaden sposób nie widziała ich na równi z osobami takimi jak Ryana czy Red.
Jednak to jego druga uwaga sprawiła, że pokręciła głową.
- Znam Conflagrationa i jego załogę. To piracka łajba o reputacji nawet gorszej niż nasza - odrzuciła. Uśmiechnęła się lekko, przyglądając się mu gdy zmierzał w stronę szybu windy. - Czy gdybym ja popełniła błąd, pośpieszyłbyś mi z pomocą, Rhys?
Ironia w jej głosie rozbrzmiewała wewnątrz korytarza, do którego wsunęła się zaraz po nim i jego mechanicznym psie. Brak ciążenia zawsze czynił abordaż innym - w wielu przypadkach, takich jak ten, łatwiejszym.
Cisza przebrzmiewała w poziomach, które mijali, ale to z ich docelowego zdawała się sączyć. Ciała pozbawione uwięzi grawitacji przypominały posągi w dawno opuszczonym mauzoleum, w którym byli jedynie zwiedzającymi. Omiatała latarką każde z nich, ale nie doszukiwała się w ciemności ich zamrożonych twarzy i wciąż uchylonych oczu. Szukała zagrożeń, zwracała uwagę na swoje otoczenie i posuwała się do przodu.
Bitwa mogła skończyć się tylko w jeden sposób. Nie odczuwała dla nich współczucia, ani litości. Powstrzymywała ją przed tym świadomość, że równie dobrze to mogli być jej ludzie. Gdyby wykonali zły ruch, gdyby podążyli za zachętą Anathemy prosto w oblicza śmierci, to Red i Ryana mogli unosić się teraz w korytarzu, na zawsze pozbawieni tchu.
Gdy stanęli przed zamkniętymi drzwiami, westchnęła lekko. Nie mogła powiedzieć, by się tego nie spodziewała - tam, gdzie zawodziły procedury, pojawiały się automatyczne systemy. Niemniej, blokada na drodze nie była łatwa do ominięcia.
- Z martwym panelem moglibyśmy spróbować wysadzić je przy pomocy drona - mruknęła, wiedząc, że dziura, którą stworzą, wcale nie będzie punktowa. - Albo możemy zapukać - dodała krótko, pół żartem, pół serio, niemniej podeszła do drzwi i uniosła dłoń, uderzając rękawicą kilka razy o metalową powierzchnię. Jeśli ktoś pozostał w środku, mógł pomyśleć, że są uciekającym oddziałem Przymierza szukającym ratunku.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12500
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Gromada Ninmah -> Maskim Xul] Przestrzeń kosmiczna

21 lip 2024, o 13:39

Rhys nie odwrócił się w jej stronę, gdy zadała swoje pytanie jeszcze w szybie windy i nie przerwał dłubania przy panelu, który blokował im dalsze przejście.
- Gdybyś ty i Hitler znajdowali się na płonącej stacji, a ja miałbym prom kosmiczny z dwoma wolnymi miejscami i musiałbym kogoś uratować, to uratowałbym Hitlera dwa razy, Jean - odrzucił bez zająknięcia się, nie patrząc w jej stronę.
Drzwi, które stanęły na ich drodze kilkanaście minut później, gdy znaleźli się przed wejściem na kapitański mostek, stanowiły zupełnie inny rodzaj blokady niż te, które pokonywali wcześniej. Ogromne, wzmocnione i zamknięte na głucho, stanowiły hermetyczną blokadę, której nie mogły podołać omni-ostrza czy wystrzały ze zwyczajnej broni. Martwy, pozbawiony prądu panel nie oferował możliwości hakowania, a brak znajomości infrastruktury tego konkretnego zabezpieczenia, nie ułatwiał obejścia tego konkretnego problemu bardziej fizycznymi metodami.
- Mogę spróbować znaleźć hydraulikę odpowiedzialną za blokadę tej grodzi - powiedział pomimo tego Rhys, ale widziała przez wizjer jego hełmu, że jego oczy spoglądają z powątpiewaniem na ogromne wrota. - Ale nie wiem ile mi to zajmie oraz czy damy radę je podnieść nawet wtedy.
- Ja jestem za dronem - rzucił Stadtford, opierając strzelbę na ramieniu. Patrzył na zablokowane przejście bez zainteresowania. - Statek i tak się rozpada. Przebicie się nim do nas nie powinno trwać dłużej niż kilkanaście minut.
Rhys założył karabin na plecy i przyklęknął przy panelu, oglądając go na razie powierzchownie i szukając w nim chociaż odrobiny elektryczności, która mogłaby jeszcze płynąć przez żyły Valora, ale nic takiego nie znalazł. Gdy Hawk stanęła obok niego i zapukała rękawicą o stalową powierzchnię, uniósł tylko brwi.
Rytmiczne dudnienie poniosło się po metalowej konstrukcji statku, gdy piratka zapukała silnie o gródź. Wszyscy piraci umilkli, wpatrując się w drzwi wyczekująco, ale przez długą chwilę nic się nie wydarzyło.
- No, to mamy swoją odp... - zaczął mówić Remy, ale w tej samej takie samo rytmiczne dudnienie rozległo się po drugiej stronie wrót. Ktoś zapukał od drugiej strony.
Grodź pozostała jednak zamknięta.
- Tośmy sobie pogadali - stwierdził żołnierz Maelstromu, gdy upłynęły kolejne sekundy podczas których nic się nie wydarzyło.
- Może oni też nie są w stanie podnieść tej blokady - mruknął Rhys, podnosząc się na nogi i ponownie dobywając karabinu. - Ale dzięki temu wiemy przynajmniej, że mostek nie jest pusty.

@Hawk
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2780
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 142.987
Medals:

Re: [Gromada Ninmah -> Maskim Xul] Przestrzeń kosmiczna

22 lip 2024, o 23:46

Uwaga mężczyzny sprawiła, że mimowolnie parsknęła śmiechem. Znajome nazwisko przywołało szkolne wspomnienia historii ubiegłego wieku, która wydawała się tak odległa do obecnych czasów - a zarazem taka sama, zataczając koło raz za razem.
- Jestem pewna, że dogadalibyście się znakomicie - cmoknęła, również nie patrząc w jego kierunku. - Spodobałyby mu się twoje piękne oczka.
Valor był specyficznym miejscem. Z jednej strony, niestabilność wraku, rosnące promieniowanie i potencjał wejścia w śmiertelną pułapkę wymagały pośpiech. Z drugiej, zdecydowana większość żołnierzy Przymierza, jakich napotykali, była zimna i wyzbyta życia, które mogło sprawiać zagrożenie. Ta świadomość, na swój sposób, ją uspokajała, jakkolwiek irracjonalne nie byłoby to w miejscu takim jak to. Wiedziała, że jeśli pisane jej będzie umrzeć w przypadkowej eksplozji na statku, który pokonała w kosmicznej bitwie, będzie to zabawny kaprys losu. Ale człowieka mogła unieszkodliwić zanim ten odbierze jej życie. Nie było w tym zrzędzenia losu - a przynajmniej go w nim nie widziała.
Dron byłby szybszy. Marnowanie czasu na rozwiązanie, które potencjalnie mogło nie działać, nie wchodziło w grę. To bardziej bezpośredniej możliwości się przychylała z początku, ale gdy drżenie odpowiedziało jej z drugiej strony mostka, zamyśliła się na chwilę. Obecność ludzi w środku utrudniała im zadanie, ale nie spodziewała się, by to było łatwe.
Na swój sposób, zasiało to też ziarenko nadziei w jej sercu. Jeśli ktoś pozostał na mostku, może miał powód, żeby go bronić. A może gródź zwyczajnie zatrzasnęła się, więżąc ludzi w środku.
Sięgnęła do komunikatora, nawiązując połączenie z Nephiettem.
- Możliwe, że będziemy potrzebowali wsparcia jednego z dronów. Gródź mostka jest zablokowana. Spróbujemy otworzyć ją innym sposobem, ale wyślij jednego w naszą okolicę - poprosiła, zanim odwróciła się do pozostałych. - Stulcie pysk - poprosiła, omiatając spojrzeniem Rhysa i Remy'ego, wiedząc, że jej ludzie nie utrudnią jej tego, co zamierzała zrobić.
Uniosła pięść do grodzi. Westchnienie wydobyło się z jej ust, ale było bezgłośne. Kod Morse'a*, który wypalił się w jej głowie, nie opuścił jej pomimo lat spędzonych w Terminusie. Był jak rodzimy język, gdy od lat posługiwano się innym. Albo jazda na rowerze. Nie, żeby próbowała w ciągu ostatnich dwudziestu lat.
- Porucznik Davis - wystukała, posługując się kodem. Nie należało to do najszybszych zadań, ale nie miała innego pomysłu. - Mamy rannych.
Zatrzymała się, zerkając na gródź, jakby mogła przejrzeć ją na wylot i zobaczyć ludzi po drugiej stronie.
- Wasz status?

Wyświetl wiadomość pozafabularną
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12500
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Gromada Ninmah -> Maskim Xul] Przestrzeń kosmiczna

24 lip 2024, o 11:02

Odpowiedź Nephietta przyszła niemal od razu.
- Przyjąłem, dam znać Sykesowi. Druga grupa już wraca z Severance. Zgrali co mogli, ale statek jest w dość kiepskim stanie i ledwo się trzyma w jednym kawałku. - Głos jej zastępcy był ledwo słyszalny z powodu trzasków i zakłóceń, które wydawały się coraz bardziej wypełniać komunikację między nimi. Promieniowanie szalejące we wnętrzu okrętu oraz ilość metalowych odłamków, która otaczała go chmurą, musiały stanowić nie lada wyzwanie dla sygnału łączności. - Sayia mówi, że wy również nie powinniście zbyt długo siedzieć na Valorze. Jest z nim coraz gorzej.
Jej omni-klucz piknął cicho, a na jednym z okien wyświetlił się status oraz odległość od drona T3#A_06. Sterowanie wciąż było ustawione na AUTO, ale Hawk dostrzegła, że na jej narzędziu pojawiła się opcja przełączenia na kontrolę manualną, chociaż na razie była wyszarzona. Czas do przybycia wynosił zaledwie 53 sekundy.
Wszyscy obecni w korytarzu zamilkli po jej grzecznej prośbie, włączając w to Rhysa. Wyglądało na to, że każde z nich rozumie co próbuje zrobić. Telvos oparła luźno karabin na ramieniu i skierowała go za ich plecy, poświęcając ten czas na pilnowanie, żeby nikt nie zakradł się do nich od tyłu; Stadtford zajął miejsce kapitana Anathemy, kontemplując martwy panel i podważając go lekko końcówką omni-ostrza; Remy kręcił kółka pistoletem, co widać sprawiało mu wyjątkową przyjemność, biorąc pod uwagę to jak brak grawitacji wpływał na ruch broni na jego palcu; Rhys krążył natomiast za plecami Hawk od jednej ściany korytarza, do drugiej, niecierpliwie przysłuchując się jej rozmowie z ludźmi po drugiej stronie grodzi. Jego mechaniczny wilk podzielał jego nastrój, również kręcąc się w pobliżu wrót i omiatając błękitnymi ślepiami stojącą im na drodze barykadę.

Kod: Zaznacz cały

Porucznik Lewitt. Mostek zablokowany.
Odpowiedź, wystukana w tym samym archaicznym kodzie, którego użyła Hawk, przyszła niemal od razu, chociaż upłynęło nieco więcej czasu nim ostatnie uderzenia przebrzmiały przez metalową konstrukcję. Piratka musiała trzymać dłoń na powierzchni wrót, żeby wyłapać wszystkie sygnały. Morse nigdy nie wyszedł z mody, gdy chodziło o ostatnią możliwą metodę komunikacji w sytuacji kryzysowej - bo nie musiał. Był prosty i analogowy, coś co stanowiło zaledwie ciekawostkę w dzisiejszych czasach, ale co było koniecznością, gdy komunikacja elektroniczna mogła zostać zakłócona lub przechwycona. Wraz z rozwinięciem technologii oraz postępu czasów w jego słowniku pojawiło się co prawda o wiele więcej popularnych kodów Q, ale niemal wszyscy żołnierze z Przymierza byli w tym odpowiednio przeszkoleni, co ułatwiało o wiele szybszą komunikację niż tą przy tworzeniu pełnych zdań.

Kod: Zaznacz cały

Zająć się rannymi. Utrzymać się do powrotu Charona. Rozkazy kapitana. Pełna inicjatywa dowódcza.
Ostatnie zdanie praktycznie przerzucało całą inicjatywę na dowódców poszczególnych oddziałów, co wydawało się być zrozumiałe ze względu na niemal całkowity brak komunikacji między poszczególnymi jednostkami.
Mogło to być również uprzejme, wojskowe określenie na "radźcie sobie sami".

@Hawk
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2780
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 142.987
Medals:

Re: [Gromada Ninmah -> Maskim Xul] Przestrzeń kosmiczna

31 lip 2024, o 14:29

Nie spodziewała się, że załoga mostku otworzy przed nimi śluzę i rozciągnie czerwony dywan. Pomimo tego, poczuła ukłucie rozczarowania krótkim, lakonicznym komunikatem. Nie mieli żadnej możliwości udowodnienia, że faktycznie była tym kim była - a jeśli posiadali wartościowe informacje na mostku, to nawet, jeśli naprawdę byłaby członkiem załogi, ryzyko otwarcia śluzy byłoby zbyt wielkie.
O ile w ogóle mogli ją otworzyć od środka w jakiś sposób. Istniało realne prawdopodobieństwo w końcu, że byli w podobnej sytuacji co oni - tylko po innej stronie.
Powrót Charona sprawił, że przygryzła wargę. Niepokój wtargnął do jej serca na myśl o okręcie, który miałby wrócić do systemu. Na myśl o Wraithcie, który teraz znajdował się blisko, a zarazem nieskończenie daleko gdyby miała rozpocząć się kolejna bitwa. Dali radę krążownikowi - to nie znaczyło, że zamierzała próbować walki z czymś innym teraz, gdy byli jak kaczki do zestrzelenia po środku układu.
Pochyliła się, by wystukać ostatnią wiadomość.
ETA?
Odwróciła się, szybko obrzucając pozostałych wzrokiem. Uruchomiła jednocześnie komunikator, żeby nie musieć powtarzać wiadomości i by Nephiett usłyszał to samo, co pozostali.
- Mostek zablokowany. Kazali nam utrzymać się do powrotu Charona. Rozkaz kapitana - przekazała krótko. - Scott, potrzebuję informacji o Charonie. Jakiejkolwiek.
Odsunęła się od włazu, patrząc na swoim omni-kluczu na lokalizację drona. Nie widziała innej możliwości na wejście do środka - takiej, która byłaby szybka i możliwie efektywna.
- Czymkolwiek jest, nie zamierzam być w Valorze kiedy się tutaj pojawi - westchnęła. - Jeśli nikt nie ma lepszych pomysłów, spróbujmy wysadzić dronem śluzę.
Jeśli w istocie nikt nie miał informacji, pomysłów czy czegoś wartościowego do dodania, co zmieniłoby jej zdanie, zamierzała odsunąć się na stosowną odległość i spróbować wykorzystać drona do otworzenia im drogi na mostek.

@Mistrz Gry
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12500
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Gromada Ninmah -> Maskim Xul] Przestrzeń kosmiczna

5 sie 2024, o 19:14

gracja drona przeciskającego się przez Valora
A < 30 < B < 70 < C
Rzut kością 1d100:
62


zagrożenie
A < 30 < B < 70 < C
Rzut kością 1d100:
34


ofiary
Hawk, Rhys, Ryana, Stadtford, Romy
Rzut kością 2d5:
1, 1


kurwens
ofiary 2
Rhys, Ryana, Stadtford, Romy
Rzut kością 1d4:
3
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12500
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Gromada Ninmah -> Maskim Xul] Przestrzeń kosmiczna

5 sie 2024, o 20:38

Odpowiedź na jej zapytanie, które wystukała na powierzchni grodzi, tym razem nadeszła z opóźnieniem po niemal pełnej minucie. Być może ludzie po drugiej stronie musieli się naradzić nim jej udzielą, a być może pierwsze podejrzenia zaczęły wkradać się do ich głów, zastanawiając się czy osoba po drugiej stronie drzwi jest tą, za którą się podała. A być może powód był też jeszcze inny.


Trzy litery wojskowego żargonu przebrzmiały echem, rozchodząc się przez metal pod palcami rękawicy Hawk. Nieznane. Nie dawało im to odpowiedzi, której potrzebowali, ukrywając piasek przesypujący się w metaforycznej klepsydrze za zasłoną cieni. Czymkolwiek był Charon, jego powrót stanowił coś, czym załoga mostka nie mogła - lub nie chciała- się podzielić.
- Wrzuciliśmy Moore'a do sali przesłuchań, ale na razie powtarza tylko tą samą formułkę. - Odpowiedź Scotta nadeszła niemal od razu, ale zrobił krótką pauzę nim kontynuował. Przerywający, trzaskający od zakłóceń nadajnik nie pozwalał w stu procentach na wyłapanie emocji w głosie jej zastępcy - których przeważnie i tak nie było zbyt dużo. Miała jednak przeczucie, że ostrożnie zbiera słowa do swojego następnego pytania. - Możemy spróbować bardziej brutalnego przesłuchania. Czy mam wysłać do niego kogoś kto mu otworzy usta?
Wiedziała co Scott ma na myśli. Latali po Terminusie wystarczająco długo, by ich zwyczajne przesłuchania od jakiegoś czasu odbiegały już bardzo od tych ogólnie przyjętych po przechwyceniu jeńców - bicie i pastwienie się nad przesłuchiwanymi było standardem, który sprawił, że sala w której się to odbywało, nie bez powodu miała ciemniejsze zacieki na ścianach oraz podłodze. Hawk nie musiała pytać, by wiedzieć, że oficer z Przymierza otrzymał już to traktowanie. To, o co pytał Scott, stanowiło jednak o wiele bardziej ciemną stronę tej samej monety.
Taką, po której nie wychodziło się z tą samą ilością paznokci lub palców.
- Nie ma co zwlekać - stwierdził Stadtford, kontemplując zamkniętą grodź. Rhys przez chwilę przyglądał się panelowi zabezpieczającemu, nim w końcu przeniósł wzrok na Hawk i skinął z ociąganiem głową.
- Nawet jeżeli bym odłączył blokady i pozbawił układ siłowników ciśnienia, musielibyśmy ręcznie podnieść wrota. Ludzie po drugiej stronie grodzi pewnie mieliby w tym czasie wiele do powiedzenia na ten temat - mruknął, nim również zaczął powoli odsuwać się od przejścia. - Ale niech twój operator drona postara się być delikatny. Nie chcielibyśmy, żeby ostrzał uszkodził urządzenia do których chcemy się dostać - dodał ostrzegawczo.
Gdy tylko wydała zgodę, otrzymała potwierdzenie na swój omni-klucz od Sykesa, który najwyraźniej otrzymał bezpośredni rozkaz od Nephietta, by przejąć sterowanie nad jednym z dronów. Kontrolka sterowania manualnego zapaliła się, gdy jej załogant przejął stery, a wartości oznaczające odległość T3#A_06 od ich położenia, zaczęły się gwałtownie zmniejszać. Dron był na tyle blisko od wraku Valora, że mógł rozpocząć próby dotarcia do nich niemal od razu.
I niemal od razu poczuli wstrząsy wywołane jego działaniami.
Maszyny składające się na rój Wraitha, były o wiele mniejsze niż okręty kosmiczne, z którymi walczyły. Stanowiły może jedną setną ich rozmiaru i masy, zapracowując sobie na swoją nazwę, bo gdyby patrzyło się na ich z odległości, gdy atakowały swoich przeciwników, to przypominałyby rój szarańczy kąsającej o wiele większego zwierza. Ale w porównaniu do skali, w której operowali ludzie, wciąż były ogromne. Hawk wielokrotnie przechadzała się po ich stacji dokowania, gdy odwiedzała domenę Voodoo i widziała górujące nad nią urządzenia, każde drzemiące potulnie w swoich dokach. W przestrzeni kosmicznej drony T3 były szybkie, śmiertelnie zwinne i śmiertelnie niebezpieczne.
Natomiast we wraku krążownika przypominały robaka przegryzającego się powoli przez martwe truchło.
Wstrząsy towarzyszące zbliżającemu się dronowi wyczuli niemal dwie minuty przed jego przybyciem. Sykes nie próbował wcisnąć maszyny w żaden z przestronnych korytarzy, w których ledwie się mieściły - po prostu znalazł największą dziurę w kadłubie Valora, która była najbliżej ich lokalizacji, po czym zaczął przebijać się przez resztę statku przy pomocy kontrolowanych wystrzałów, poszerzając sobie przejścia i niwelując przeszkody. Krążownik drżał i jęczał w proteście, a dźwięki giętego metalu nasiliły się dziesięciokrotnie, gdy praca Sykesa niszczyła resztki integralności, którą statek posiadał.
Hawk usłyszała przekleństwo Rhysa, a także westchnięcie Ryany, gdy podłoga pod ich butami nieznacznie się przesunęła i pękła; okratowana posadzka wygięła się, ale wytrzymała, gdy część poziomu na którym się znajdowali, osunęła się nieznacznie o kilka stopni. Kilkanaście sekund później jedna z bocznych ścian eksplodowała w odległości dwudziestu metrów od nich i w ryku giętego metalu oraz zgrzytu wyginanych paneli, całą szerokość korytarza przesłoniła masywna, smukła sylwetka drona. Maszyna była porysowana i nieco powyginana, ale jej szkarłatne ślepie zatrzymało się na grodzi oraz odsuniętej kawałek grupie.
- Lepiej się odsuńcie - poinstruował ich Sykes uprzejmym tonem, chociaż nie musiał tego robić. Wszyscy zajęli miejsca oddalone od grodzi, a przynajmniej na tyle, na ile było to możliwe. Korytarz nie oferował żadnej osłony, ale Voodoo zaparkował drona w wystarczającej odległości, by zapewnić ich grupie kilkanaście metrów bezpiecznego dystansu.
- Chcesz czynić honory, Haw... - zaczęła mówić Ryana, ale nie zdążyła dokończyć myśli. Sykes nie czekał.
Pojedynczy wystrzał przemknął bezgłośnie przez próżnię korytarza, po czym trafił w sam środek grodzi, tam gdzie jej oba skrzydła łączyły się ze sobą.
I wtedy kilka rzeczy wydarzyło się jednocześnie.
Eksplozja drzwi poniosła się hukiem po wnętrzu korytarza, gdy w ich sercu pojawiła się wygięta do środka, poszarpana wyrwa. Hawk poczuła napierające na nią ciśnienie detonacji, spotęgowane wąskim korytarzem - zanim jednak zdążyłaby się przyjrzeć ostrzegawczym komunikatom na wyświetlaczu, do wnętrza przejścia wtargnęło gwałtownie całe powietrze, które wypełniało odcięty od reszty okrętu mostek. Próżnia wypełniająca korytarze okrętu łapczywie wyssała cały tlen z pomieszczenia wraz każdym nieprzymocowanym przedmiotem oraz odłamkami stalowego przejścia, które pozostały po wybuchu, ciskając nimi w jedynym kierunku, w którym mogła - w głąb korytarza. Ku nim.
Stojący nieco za nią Stadtford stęknął z bólu, gdy jeden z paneli, wirując w powietrzu, zwalił go z nóg i odrzucił do tyłu. Sama nie zdążyła się jednak nad tym zastanowić, bo czarny, powykręcany odłamek grodzi, większy od całej reszty, która zasypała ich niczym deszcz miniaturowych meteorytów, uderzył ją w żebra, wgniatając pancerz i zwiastując nadejście wielokolorowych sińców. Kawałek dalej Ryana w ostatniej chwili zasłoniła się barierą biotyczną, która wyłapała większość mknącego ku nich śmiecia, a Rhys padł na jedno kolano i skrył się za swoim mechem, który wskoczył przed niego niczym żywa osłona, przyjmując na siebie wirujące odłamki.
Ryk wysysanego powietrza skończył się równie gwałtownie co się zaczął. Wszyscy powoli zaczęli się podnosić lub wyglądać zza swoich prowizorycznych osłon, spoglądając w stronę wyrwanej grodzi. Przejście na mostek stało przed nimi otworem.
A po jego drugiej stronie wielu skołowanych i nie mniej zaskoczonych żołnierzy Przymierza właśnie również powoli wstawało na nogi.

Wyświetl wiadomość pozafabularną

@Hawk
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2780
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 142.987
Medals:

Re: [Gromada Ninmah -> Maskim Xul] Przestrzeń kosmiczna

22 sie 2024, o 00:39

Jeszcze piętnaście minut temu zastanowiłaby się przed udzieleniem odpowiedzi na pytanie Nephietta. Może ta resztka moralności, która czasem psuła jej nastrój bez żadnego ostrzeżenia, resztka poczucia obowiązku względem wiernych żołnierzy o niebieskich barwach, przynajmniej nadałaby goryczy jej decyzji. Sprawiłaby, że ta stanęłaby w jej gardle na chwilę, nim przepiłaby ją haustem zobojętnienia.
Ale nie teraz.
Teraz, gdy Charon miał się tu zjawić - czymkolwiek był, kimkolwiek był, choć to drugie nie sprawiało jej takiego problemu jak pierwsze. Teraz, gdy Wraith znajdował się tak blisko, a zarazem tak daleko. Gdy głos Nephietta w słuchawce i komunikacja ze statkiem było jak łącząca ją z domem pępowina, której potencjał zerwania przepełnił jej ciało paniką. Nie bała się Charona jeśli miałby okazać się człowiekiem, oddziałem - czymś, z czym była sobie w stanie poradzić tutaj, na pokładzie Valora. Ale wizja utknięcia na krążowniku podczas gdy jej wszystko dom pozostał na zewnątrz napędzała ją skuteczniej niż adrenalina krążąca w żyłach.
- Chcę wiedzieć, czym jest Charon i kiedy tu będzie - warknęła, wiedząc, że nie musi udzielać odpowiedzi twierdzącej by Nephiett ją wychwycił. - Nie obchodzi mnie, czy będziecie musieli wsadzić mu rękę w dupę tak głęboko, że zacznie śpiewać jak pacynka.
Odsunęła się, wpierw dostrzegając, a później wyczuwając nadejście drona. Niecierpliwość zaciskała jej dłonie na karabinie gdy podłoga pod nimi drgnęła, a magnetyczne buty utrzymały ją w miejscu. Rój może był drobny w skali kosmicznych bitew, ale nie mogła tego powiedzieć w odniesieniu do ludzi - lub zwierząt. Obrzuciła spojrzeniem jego obłą budowę gdy dron przemykał obok nich. Uzbrojenie, które było do niego przytroczone, skutecznie niszczyło jakikolwiek potencjał spojrzenia na nie jak na przyjazne, mechaniczne zwierzątka - choć nie wątpiła, że byli członkowie załogi Wraitha, którzy właśnie tak do nich podchodzili.
- Tylko nas nie wysadź przy okazji, Syke- - eksplozja wyrwała ostatnie słowo z jej płuc, gdy powietrze wymknęło się z wnętrza mostka, posyłając ku niej czarny odłamek grodzi.
Wszystko potoczyło się tak szybko, że niemal nie zorientowała się w tym, co się stało. Gdy magnetycze buty utrzymywały ją w miejscu, a pośród półmroku wirowały szczątki, jeden odłamek więcej wydawał się nieistotny. W ferworze eksplozji, potrzebowała sekundy na nabranie powietrza w płuca gdy uderzenie wyrwało je z nich równie skutecznie, jak opróżniło z nich mostek.
W następnej, czując, jak jej mięśnie napinają się pod wpływem bólu, ruszyła naprzód, naciskając na spust Błotniaka gdy tylko dostrzegła pierwszy cel.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12500
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Gromada Ninmah -> Maskim Xul] Przestrzeń kosmiczna

24 sie 2024, o 11:47

Inicjatywa
Hawk +72, Rhys+60, Ryana +36, Red +36, Romy +34, Przeciwnik 1 +31, Przeciwnik 2 +31, Przeciwnik 3 +31, Przeciwnik 4 +31, Przeciwnik 5 +31, Przeciwnik 6 +31, Przeciwnik 7 +31
Rzut kością 12d100:
9, 22, 85, 77, 69, 95, 55, 99, 22, 65, 56, 62


Hawk, Przeciwnik 1, Przeciwnik 2, Przeciwnik 3, Przeciwnik 4: przerzut kości Inicjatywy ze szkolenia wojskowego 4B i wybór lepszego wyniku
Rzut kością 5d100:
33, 96, 1, 2, 58


Atakujący: +30 do inicjatywy (zaskoczenie)

Kolejność:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
TURA 1 AKCJA 1
Wyświetl wiadomość pozafabularną

AKCJA 2
Wyświetl wiadomość pozafabularną

Nowa kolejność do czasu dezaktywacji miny/zmiany położenia:
Wyświetl wiadomość pozafabularną

AKCJA 3
Wyświetl wiadomość pozafabularną

RZECZY DZIEJĄCE SIĘ NA KONIEC TURY
Wyświetl wiadomość pozafabularną

PODSUMOWANIE
Wyświetl wiadomość pozafabularną
TURA 2 Aktualna kolejność do czasu dezaktywacji miny/zmiany położenia:
Wyświetl wiadomość pozafabularną

Mapkens:
Wyświetl wiadomość pozafabularną

AKCJA 1
Wyświetl wiadomość pozafabularną

AKCJA 2
Wyświetl wiadomość pozafabularną

AKCJA 3
Wyświetl wiadomość pozafabularną

PODSUMOWANIE
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12500
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Gromada Ninmah -> Maskim Xul] Przestrzeń kosmiczna

25 sie 2024, o 00:20

Między chaosem, który zapanował po wysadzeniu grodzi, a pierwszym wystrzałem, upłynęły sekundy bezruchu i ciszy przerywanej dźwiękami rozpadającego się metalu oraz odłamków wirujących w pozbawionej grawitacji próżni, podczas których obie strony oswajały się z tym co się właśnie wydarzyło. Ryana była tą, która zareagowała jako pierwsza - jeszcze nim cząsteczki pyłu na dobre popłynęły wzdłuż korytarza, ruszyła do przodu biegiem, przeskakując nad Rhysem i jego wilkiem, unosząc karabin do ramienia i obierając cel. Zignorowała jednego z żołnierzy, który został wessany do ich korytarza razem z odłamkami i który teraz oszołomiony podnosił się na nogi, zamiast tego celując w głąb przejścia, w jednego z tych przeciwników, który klęczał obok głównego stołu kapitańskiego, podpierając się o niego ręką; potężny wystrzał jej nowej broni utonął w wytłumionych dźwiękach próżni, ale po tym jak tarcze mężczyzny rozbłysły i niemal się rozpadły, Hawk rozpoznała bezpośrednie trafienie.
Sekundę później kolejne wystrzały podążyły za biegnącą asari, gdy reszta atakujących dołączyła do walki. Strzelba Reda powaliła podnoszącego się mężczyznę z powrotem na ziemię, a celna seria Hawk przeorała mu napierśnik, przebijając się przez jego ochronne prądy wirowe, rozbijając resztę tarcz, która mu pozostała i znacząc ciało pierwszymi trafieniami - sprawiając również, że niemal w tej samej chwili jego generator zapulsował w znajomym gromadzeniu energii, którą rozładował chwilę później, zatrzymując Telvos w pół kroku i rzucając nią o ścianę, a także zmuszając Stadtforda do odruchowego osłonięcia się ramieniem, gdy i jego dosięgnęła awaryjna fala uderzeniowa.
Za ich plecami Remy wyciągnął rękę w stronę grodzi, a po jego palcach zatańczyły niebieskie ogniki biotyki. W powietrzu, na samym środku przejścia, pojawiła się drobna, czarna kulka, która zaczęła pulsować i drżeć... po czym gwałtownie zgasła.
- Kurwa, jebany złom - wymamrotał z frustracją mężczyzna, uderzając się parę razy dłonią w skroń, podczas gdy po korytarzu poniosła się kolejna seria z Błotniaka - tym razem jednak nie tego, który należał do Hawk. Rhys dołączył do bitwy, również obierając na cel pechowego żołnierza, który znalazł się z nimi w przejściu, ale niewystarczająco szybko, by ten nie zdążył wystrzelić i trafić Stadtforda, nadwyrężając jego tarcze kinetyczne.
Żołnierze Przymierza stanowili jednak zupełnie inną kategorię niż najemnicza ochrona, z którą przyszło się im mierzyć nie tak dawno temu. Gdy tylko pierwsze zaskoczenie minęło, zaczęli podnosić się na nogi i zajmować pozycję. Chociaż z głębi korytarza nie było widać wszystkiego, Hawk widziała jak mężczyźni i kobiety zaczynają się komunikować; wszyscy zorientowali się w tym samym, co Ryana dostrzegła jako pierwsza, decydując się na swoją pozornie nierozważną szarżę - korytarz stanowił wąskie gardło pozbawione wszelkiej osłony, co działało na niekorzyść lepiej ufortyfikowanych obrońców. Dyscyplina i taktyka, których brakowało najemników z Quebui, dały o sobie znać, gdy żołnierze zaczęli rozkładać wieżyczki strażnicze oraz obierać na cel jedyne wejście na mostek, które było dostępne.
Asari wystrzeliła w rozbłysku biotyki, dobijając pechowego żołnierza uderzeniem własnej szarży, która wbiła go podłogę i zmniejszając jeszcze bardziej dystans do wejścia, ale zapłaciła za to trafieniem ładunku wyładowania łukowego, które zatrzęsło jej ciałem oraz serią z wieżyczki strażniczej, która rozorała jej naramiennik i nadgryzła napierśnik. Reszta żołnierzy również zaczęła obierać ją na cel, ale błysk sabotażu Stadtforda, który przegrzał karabin pierwszego z nich uniemożliwił mu strzał, celna seria Błotniaka Hawk zabiła drugiego, który wychylał się zza grodzi, żeby nacisnąć spust własnej broni, a alabastrowy pocisk kriogenicznych cząsteczek z omni-klucza Rhysa wypłoszył trzeciego, gdy kapitan Anathemy, również biegnąc, wysforował się przed Ryanę, robiąc przy okazji za jej osłonę.
Jednak chociaż zaczynali ginąć, to żołnierze Przymierza nie zamierzali odpuścić. Wnętrze korytarza niespodziewanie wypełniły wibracje tak silne, że zarówno Rhys jak i Ryana otwarcie się przygarbili; otoczenie w przejściu aż falowało od nacierających na nich drgań, w których Hawk rozpoznała od razu jedno z urządzeń Przymierza do pacyfikacji tłumów. Asari zachwiała się i zaczęła wycofywać, a w przejściu pojawił się kolejny żołnierz, celując w Rhysa.
Wtedy obok niego ponownie pojawiła się ta sama, drobna, czarna kulka... która tym razem niespodziewanie rozrosła się, tworząc pulsującą, strzelającą biotycznym ogniem osobliwość. Mężczyzna został poderwany w górę wraz z ciałem swojego towarzysza, któremu Hawk przestrzeliła na wylot hełm oraz drugim żołnierzem, który obracał się bezradnie - pokryty kryształami lodu i z przepalonym karabinem. Ładunek łukowy, który miał pomknąć w stronę kapitana Anathemy, zakręcił w powietrzu, przyciągany siłą nienaturalnej grawitacji i trafił w jego towarzysza.
- Wreszcie! - zaklął Remy, biegnąc za nimi korytarzem.
Rhys, w przeciwieństwie do Telvos, ruszył do przodu, przedzierając się przez wykrzywiany falami wibracji korytarz i wbiegając prosto w pulsującą osobliwość, a także przekraczając w końcu próg mostka. Na jego pancerz niemal od razu spadły kolejne wystrzały - zarówno z karabinów pozostałych żołnierzy Przymierza, jak i z obydwu wieżyczek strażniczych. Jego mechaniczny wilk biegł cały czas przy jego nodze, ale gdy znaleźli się w końcu w pomieszczeniu, niemal od razu wystrzelił w stronę jednego z przycupniętych za terminalem przeciwników.
Kapitan Anathemy ignorował spadające na jego tarcze pociski, ale gdy obrócił głowę w prawo, jego oczy zapłonęły biotycznym ogniem - identycznym, nienaturalnym blaskiem, który wydobywał się ze ślepi jego mechanicznego towarzysza i wił w powietrzu niczym błękitny dym. Niemal w tej samej chwili ciało jego wilka rozbłysło - stalowa bestia skoczyła w bezgłośnym ataku na żołnierza z Przymierza i eksplodowała. Biotyczna, niebieska fala uderzeniowa wgniotła mężczyznę w terminal za którym się ukrywał, powaliła dwóch pobliskich na ziemię oraz zniszczyła jedną z wieżyczek, posyłając jej fragmenty w powietrze.
Hawk dopadła do progu pomieszczenia chwilę za nim, również przedzierając się przez pole wibracji miny pacyfikującej. Drgania, które wydobywały się z urządzenia, sprawiały, że wizjer jej hełmu migotał zakłóceniami, pancerz zgrzytał niemiłosiernie, całym ciałem targały dreszcze, a w głowie pulsował nieprzyjemny wizg grożący migreną. Bez większych problemów udało jej się jednak rozstawić barierę, tworząc niespodziewaną osłonę dla siebie oraz pozostałych w pozbawionym osłon korytarzu. Kątem oka dostrzegła ładunek przeciążeniowy i uchyliła się przed nim w ostatniej chwili, sprawiając, że ten tylko osmolił lekko jej napierśnik i rozbił się niegroźnie o ścianę obok niej, strzelając oślepiającymi iskrami i wypalając metal. Jej własna seria z karabinu, którą odpowiedziała, rozorała za to jej przeciwnikowi pancerz i rozbiła wizjer, znacząc próżnię okrągłymi drobinkami jego krwi.
Żołnierze Przymierza, chociaż zdążyli się otrząsnąć z nagłego ataku i prowizorycznie okopać, to nie zdołali odeprzeć ich natarcia. Chociaż bronili się i oddawali własnym ostrzałem, to przegrywali - i ginęli. Jeden za drugim. Kolejny padł martwy, ciśnięty na terminal w jednym z rozbłysków biotyki, gdy wilk kapitana Anathemy przemykał przez pole walki niczym milcząca, stalowa błyskawica; następny zginął rozstrzelany przez celną serię czerwonowłosej dowódczyni Wraitha, która wpakowała mu trzy pociski prosto w środek wizjera, gdy wychylał się zza innego z komputerów, chcąc strzelić w ich stronę; trzeci padł krzycząc, gdy płomienie rozgrzanej plazmy wystrzelonej przez Stadtforda rozlały się po jego napierśniku, przegryzając do środka. Gdzieś w trakcie tego wszystkiego niepodziewanie wibracje miny pacyfikującej ustały, gdy Ryana, trzymająca się z tyłu, znalazła napastujące ich urządzenie i zmiażdżyła je w dłoni w rozbłysku biotycznej energii.
Żołnierze bronili się i ginęli. Aż w końcu zginął ostatni.
W pomieszczeniu zapadła cisza po tym jak ostatni z żołnierzy zginął w eksplozji biotyki, zainicjowanej przez Remy'ego i zdetonowanej przez Rhysa. Nikt nie spoczął jednak na laurach; Stadtford wszedł do pomieszczenia, omiatając lufą strzelby pozostałe kąty, a po chwili dołączyła do niego Ryana, zabezpieczając drugą stronę sali. Rhys podszedł do stołu kapitańskiego, nie opuszczając karabinu i upewnił się, że za podwyższeniem również nikt na nich nie czeka. Potrzebowali dobrych kilkunastu sekund, żeby upewnić się, że rzeczywiście główne zagrożenie już zostało zneutralizowane.
Mostek różnił się nieco od tego, który był na Wraithu, ale również nosił w sobie elementy klasycznej architektury okrętów Przymierza. Główna część dowodzenia znajdowała się na środku sali i znajdowały się na niej cztery terminale najwyższej rangi oficerów oraz stół kapitański, niewiele inny niż ten przy którym zwykła stawać Hawk. Reszta pomieszczenia znajdowała się niżej - schodziło się do niej po schodach i otaczała centralne wzniesienie mostka. To tam pracowali wszyscy technicy oraz cały personel Valora - liczne terminale stały pod ścianami, doskonale widoczne z centralnego miejsca dowodzenia.
Podobnie jak ciała ludzi, którzy przy nich zwykle siedzieli.
Rozglądając się po pomieszczeniu, Hawk niemal od razu dostrzegła, że zanim mostek został odcięty przez automatyczne systemy, musiała mieć w nim miejsce jakaś eksplozja. Być może któryś z laserowych pocisków dronów przebił się przez ścianę lub któryś z wirusów Sayi przeciążył jakiś istotny system, ale cokolwiek by to nie było, zabrało za sobą krwawe żniwo. Mostek okrętu tej wielkości przeważnie mieścił w sobie trzydzieści-czterdzieści osób i niemal połowa tej liczby leżała teraz martwa przy swoich terminalach; część komputerów była poczerniała i pogięta, a fragment jednej ze ścian był poszarpany, tworząc ostre stalowe zęby oraz naturalną przeszkodę, która dzieliła salę w jednej trzeciej długości. Opancerzeni i uzbrojeni żołnierze, których piraci zabili, nie byli jedynymi, którzy znajdowali się na mostku - ale byli ostatnimi, którzy wciąż żyli.
- Mieli pecha - mruknął Red, wypowiadając na głos to co dostrzegła Hawk. - Albo my szczęście.
Szturchnął strzelbą jedno z ciał, które leżało przy centralnym stole i obrócił je ostrożnie lufą na plecy. Hawk nie widziała nigdy twarzy mężczyzny z którym rozmawiała będąc na Wraithu, gdy próbowali podkraść się do Valora, ale potrafiła rozpoznać kapitańskie oznaczenia, które zdobiły jego naramiennik.
W jego piersi tkwił stalowy, czarny odłamek ściany - niewiele różny od tego, który trafił ją w żebra zaledwie minutę wcześniej.

@Hawk
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2780
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 142.987
Medals:

Re: [Gromada Ninmah -> Maskim Xul] Przestrzeń kosmiczna

28 sie 2024, o 13:25

Lubiła to.
Nie jakąś cząstką siebie, którą ukrywała przed spojrzeniem z lustra. Nie w niewygodnej świadomości, którą upychała do wnętrza najniższej szuflady i zamykała z trzaskiem. Lubiła to całą sobą, nawet jeśli jej usta nie wyginały się w uśmiechu, nawet jeśli ból czy strach przemykały przez jej umysł.
Lubiła to, jak adrenalina zabierała jej ciało we władanie. Jak napinało się, reagując odruchowo, instynktownie. W ferworze walki ból w jej żebrach przekształcał się w odległy, tępy uścisk, który z łatwością ignorowała. Wrażenia powracały dopiero, gdy adrenalina ustąpiła im miejsca, a mięśnie rozluźniały się.
Lubiła pustkę, którą czuła w głowie gdy tylko jej tętno gwałtownie się podnosiło. W półmroku korytarza pozbawionego grawitacji, na krótką chwilę nie liczyło się nic poza zwycięstwem lub przetrwaniem. Opancerzone sylwetki żołnierzy Przymierza stawały się dla niej kukłami, pustymi skorupami pozbawionymi duszy, osobowości i własnych marzeń. Stawały się celem do wyeliminowania, ciałem do posłania w stronę podłogi lub bezwładnego dryfu. Przeszkodą na drodze, a przede wszystkim niebezpieczeństwem dla siebie, któremu musiała zażegnać. W sytuacjach takich jak ta, jej umysł wyciszał się na wszystko inne, pozostawiając jedynie najbardziej prymitywne, podstawowe funkcje.
Planuj, przemieszczaj się, schowaj za osłoną, strzel, zabij.
Wąski korytarz był długi i jego wylot był niebezpiecznym punktem, ale jego głębia oferowała osłonę przed częścią przeciwników. Pozostała z tyłu tak długo, jak w polu widzenia widziała sylwetki poruszające się po mostku. Błotniak bezgłośnie terkotał w jej dłoni - znajome wrażenie jego lekkiego odrzutu było dla niej już tak znajome, że niekiedy czuła je we śnie, nie potrafiąc odróżnić go od prawdy. Upadający na ziemię pancerz nie chował w sobie człowieka - nie dla niej.
Posuwając się do przodu, kątem oka obserwowała mechaniczne stworzenie kapitana Anathemy. Nawet teraz, gdy walczyli jako sojusznicy przeciwko załodze Shield of Valor, świadomość potencjalnego starcia z Rysem jej nie odpuszczała. Gdy tylko miała chwilę, potrzebną na rzucenie barykady, zmianę pozycji czy przeładowanie, analizowała jego ruchy, tworząc zalążki strategii.
Gdy ostatnia osoba padła na ziemię w błyskach wystrzału i niespokojnym pulsowaniu osobliwości, wypuściła powietrze z ust. Weszła do środka, wymijając mężczyznę oraz członków swojej załogi. Obrzuciła ich spojrzeniem, upewniając się, że wszyscy są cali i dopiero wtedy podeszła do ciała leżącego na ziemi.
Kapitańskiego ciała.
Starcie pozostawiło ją znieczuloną. Przykucnęła przy ciele, przyglądając się ranie tak podobnej do tej, która mogła przydarzyć się jej. Ironiczne wspomnienie naszyjnika koniczynki na drobnym łańcuszku zawieszonym na jej szyi w tej chwili przemknęło jej przez myśl, ale go nie zwerbalizowała. Na pokładzie Valora nie było szczęśliwców - tylko ci z mniejszym, lub większym pechem.
- Weszliśmy na mostek. Kapitan nie żyje. Jaki status? - poinformowała Scotta przez komunikator, jednocześnie przeszukując ciało kapitana i zdejmując z jego nadgarstka omni-klucz, jeśli go miał. Uniosła głowę, zerkając z dołu na Rhysa.- Wasza dotarła do jeńców? Macie z nią kontakt?
Wciąż nie wiedzieli czym był Charon.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12500
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Gromada Ninmah -> Maskim Xul] Przestrzeń kosmiczna

30 sie 2024, o 16:49

Nikt nie przeżył po stronie Przymierza - ani starcia, które zaskoczyło ich w eksplozji grodzi bezpieczeństwa, ani wcześniejszego ataku, gdy okręty ostrzeliwały się wzajemnie, gnając na złamanie karku. Jak tylko okazało się, że pomieszczenie jest bezpieczne, wszyscy piraci rozeszli się po nim, sprawdzając ciała oraz szukając czegoś wartościowego - lub tego po co tu przyszli.
- Sprawdźcie czy któreś terminale jeszcze działają - rzucił Rhys w stronę ogółu, samemu odkładając karabin na plecy i pochodząc do swojego leżącego mecha. - Potrzebuję jakiś w jak najbardziej nienaruszonym stanie.
- Nie mamy zbyt wiele czasu - zauważył Remy, rozglądając się po suficie. Metalowe płyty, które zwykle przylegały do siebie ściśle, były wygięte i poskręcane - jakby okręt próbował poruszyć się w stronę, w którą nie był zaprojektowany. Jakby na potwierdzenie słowa biotyka, wzdłuż sali przeszło potężne drżenie i rozległ się przeciągły, cierpiętniczy jęk osiadającej stali i pękającego kompozytu.
- Więc lepiej nie trać go na zwiedzanie i oglądanie architektury, Remy - odwarknął kapitan Anathemy nieco ostrzej. Przyklęknął przy swoim robocie, spoglądając na niego w milczeniu; metalowa bestia leżała w bezruchu, a jej ciało zdobiły poszarpane otwory po pociskach oraz rozległe rany, tam gdzie siła uderzeń rozerwała konstrukcję i wyszarpała z niej przewody. Błękitny blask, który wcześniej parował ze ślepi mecha, teraz zniknął - syntetyczne oczy były czarne i wygaszone - a pod czworonożnym ciałem poszerzała się plama ciemnego oleju.
- Szkoda twojego zwierzaka - odezwała się Ryana po chwili ciszy. W jej głosie nie było współczucia, ale asari również przez chwilę przyglądała się leżącemu ciału, nim ruszyła dalej, żeby poszukać jakiegoś sprawnego terminala.
- Hati - odmruknął Rhys, sprawiając, że kobieta zatrzymała się i spojrzała na niego bez zrozumienia. Mężczyzna nie kontynuował, ale jego oczy ponownie rozjaśniły się błękitnym światłem, a z ich kącików zaczął unosić się lazurowy dym. Ciało mecha zadrżało. Gdzieś w głębi stalowej konstrukcji rozświetlił się niebieski blask, który zaczął przesączać się przez szczeliny w kompozytowych płytach, stopniowo nabierając na sile i pełznąc wzdłuż całego ciała zwierzęcia, aż w końcu docierając do jego pyska. Czarne oczodoły zapłonęły na nowo błękitnym ogniem.
- Wabi się Hati. I wychodził już z gorszym opresji. - Kapitan Anathemy podniósł się na nogi, a za nim to samo zrobił mech. Dziury w jego ciele wciąż były takie same, niebieska poświata była silniejsza tam gdzie odsłaniał ją poszarpany metal, a z niektórych pęknięć nadal wyciekały powoli strużki oleju, ale robot ewidentnie nic sobie z tego nie robił. Przesunął pyskiem po pomieszczeniu, po czym usiadł przy nodze swojego pana.
- A może się wabić "Ruszmy Kurwa Dupy"? - rzucił oschle Stadtford, mocując się z panelem dostępowym jednego z terminali w dolnej części sali. Podłoga pod ich butami drżała wyraźnie i nie chciała przestać. Coś w sali zmieniło się nieznacznie i Hawk potrzebowała kilku sekund, żeby zorientować się co. Brak grawitacji utrudniał orientację, a ruch był minimalny, ale w końcu dostrzegła, że odkąd zakończyła się walka, pomieszczenie przekrzywiło się nieznacznie o kilka stopni.
- Pracujemy nad tym. - Oszczędna odpowiedź Nephietta na pytanie czerwonowłosej padła po kilkunastu sekundach. I chociaż jej zastępca nie powiedział nic więcej, to zanim się rozłączył, usłyszała w tle przeciągły krzyk cierpienia, który urwał się w tej samej chwili, w której mężczyzna wygłuszył transmisję.
Rhys również znalazł jakiś terminal, który przetrwał zarówno ostrzał okrętu, nagłą dekompresję jak i ich ostrzał, i zaczął przy nim dłubać. Pytanie Hawk sprawiło, że pokręcił głową, nie podnosząc wzroku.
- Nie mam. Za duże zakłócenia jak na komunikację krótkiego zasięgu - odparł tylko. - Promieniowanie uszkodzonego generatora piezo zalewa wszystko z coraz większą mocą. To, że jesteś w stanie połączyć się ze swoim okrętem, zawdzięczasz tylko temu, że mają mocniejsze nadajniki i mogą oczyścić sygnał.
- Ale pewnie dzięki temu nie mamy na karku reszty tych którzy przeżyli i wciąż kręcą się po okręcie - zauważyła Telvos. Sama nie zabrała się do grzebania w terminalach, zapewne nie poczuwając się do tej roli jako ktoś, kogo umiejętności techniczne sprowadzały się do kontroli nagłośnienia mesy oraz wybierania utworów lecących z głośników. Zamiast tego stanęła przy wejściu i obserwowała korytarz, pilnując ich tyłów. Dron Sykesa wycofał się jakiś czas temu, nie chcąc zostać zgniecionym przez nagłe tąpnięcie okrętu lub utknąć na stałe.
- Charon to frachtowiec. Zmodyfikowana barka transportowa. - Głos Nephietta rozległ się w słuchawce Hawk ponownie po niecałej minucie. Towarzyszące mu trzaski nasiliły się znacząco od tego czasu, nie pozwalając na wychwycenie emocji w głosie jej zastępcy i sprawiając, że jego głos brzmiał mechanicznie, ale piratka mogła przysiądź, że wyczuwa w nim zamyślenie. - Stanowi część floty Crusadera i najwyraźniej podąża za nim, zbierając to co udało się im upolować. Nasz więzień nie wiedział jednak kiedy wróci do tego systemu i nie bardzo potrafił to estymować. To jest dobra wiadomość.
Kawałek dalej Rhys przypiął kilka przewodów z wnętrza terminala i podłączył je do swojego omni-klucza, śledząc jakieś parametry, które zaczęły wyświetlać się na jego ekranie.
- Niestety jest też zła wiadomość. Byli już w tym układzie i zabrali pierwszy z wraków, a Valor czekał na ich powrót, pilnując pozostałych. Zgadnij który okręt zabrali w pierwszej kolejności.
- Coś mam - rzucił Rhys, nieświadomy konwersacji w uchu Hawk, ale na tyle głośno, żeby znajdujący się w jego najbliższym otoczeniu, go usłyszeli. - Spora część systemów została wypalona lub nie można się z nimi podłączyć ze względu na brak zasilania, ale myślę, że dam radę coś z tego poskładać. Ostatnie transmisje, może jakieś fragmenty danych nawigacyjnych.
- Teraz? - zapytała ostrożnie Telvos.
- Potrzebuję paru minut.
Jego słowa przerwał głośny zgrzyt, który sprawił, że cała sala zadrżała tak silnie, że część luźnych elementów poderwało się w górę i zaczęło dryfować w różnych kierunkach. Gdzieś w głębi korytarza rozległo się jakiś huk, którego fala uderzeniowa dotarła aż do nich, uderzając lekko w ich pancerze i przemieszczając nieznacznie panele pod ich nogami.
Nie mieli paru minut.

@Hawk

Wróć do „Galaktyka”