Korlus, znany jako cmentarzysko statków kosmicznych jest obecnie siedzibą wielu grup najemników, między innymi Błękitnych Słońc, którzy ponoć wykorzystują wraki statków do badań nad nowoczesnym uzbrojeniem. Planeta nie posiada biosfery (efekt cieplarniany trwa od dawna przez aktywność wulkanów).
LOKALIZACJA: [Mgławica Orła > Imir]

Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2223
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: here we go again
Kredyty: 116.810
Medals:

Caelum

24 lip 2024, o 04:34

Wyświetl wiadomość pozafabularną


Potrafiła kłamać. Manipulować. Robiła to wielokrotnie dla idei, interesów. Wiarygodnie grała swoją rolę oraz dyrygowała otoczeniem tak, aby spełniało standardy jej wydzimisię. Pasowało do utkanej historii, uwiarygodniało ją w obłudzie. W tamtej konkretnej chwili, na kilka bądź kilkanaście minut, chciała patrzeć wyłącznie na Cassiana, ignorując wszystko dookoła. Miejsce, gdzie siedzieli przy jednym stole w prywatnej części restauracji. Planety, na która została sprowadzona siłą. Przestrzeni SST, w której nigdy nie powinna się znaleźć. Nie było podziałów, konfliktów, wyłacznie oni i parująca kawa. Butelka horrendalnie drogiego wina. Stała się ślepa na wszystko inne. Liczył się tylko on.
To był dokładnie ten moment.
Dopuszczenie do siebie pewnych myśli. Spojrzenie na niego inaczej. Brnięcie w słowne gierki, parsknięcie w odpowiedzi na opowiedziany żart sytuacyjny. Zadrwienie z ich irracjonalnego położenia. Wzajemnej relacji, do której na przekór wszystkim i wszystkiego nie mieli prawa.
Początek jej zguby.
Potrząsnęła głową. Odsunął się, ale jej długie pukle i tak musnęły materiał jego przesiąkniętego krwią kombinezonu.
- Czyżby? - po samym nacisku oraz akcencie, wiedział już, że Iris absolutnie się z nim nie zgadzała.
- Byłam pewna, że wina leży po stronie mojego uporu. Byłam zbyt uparta, aby siedzieć obojętna i zdystansowana na Cytadeli po wydarzeniach na Mindoirze, dlatego też Rada postanowiła n a g r o d z i ć moje wyjątkowe zaangażowanie poleceniem odwiedzeniem w naszym imieniu kilku miejsc, gdzie przebywają uchodźcy. Między innymi Ilos. Przypisujesz sobie zbyt wiele zasług - mruknęła. Nie byłoby jej tam, ani okazji, gdyby nie przejaw niesubordynacji. Gdyby zagryzła zęby i zgodnie z protokołem, odwróciła wzrok. Zamknęła się w Wieży, nie próbowała zrobić niczego ponad to, co od niej oczekiwano.
Wyczuł, że drgnęła, zaskoczona jego dotykiem. Brzdęk kajdan powinien ją ostrzec, ale ostatnie słowa, które wypowiedziała, osiadły jej ciężko na ramionach. Wbiły ją bardziej w materac, zmuszając do konfrontacji ze wspomnieniami, do których tak naprawdę wolałaby nie wracać. Z ociągnięciem, ale posłusznie z jego wolą, podniosła oczy na Daharisa. Zauważył zapewne, jak w pierwszej odpowiedzi, jej źrenice rozszerzają się w panice.
Skłam. Usłyszała stanowcze polecenie w swojej głowie.
Ne mów mu. Nie dobijaj go. Rzadko widział niepewność w jej spojrzeniu. Zawahanie. Dylemat. Przyzwyczajenia nakazywały się jej pilnować na każdym kroku. Teraz, dostrzegał całe spektrum. Echo toczonych się jak w nim, wewnętrznych konfliktów. Potrzebę chronienia nie siebie, tylko jego przed brutalną prawdą. Nie było tarczy, ani pancerza, który zatrzymałby ją jak pocisk. Nie. Słowa trafiały prosto w wymierzony cel. Zapadały głęboko w pamięć, pozostawiając po sobie blizny, które nie blakły z czasem i nie stapiały się ze skórą.
- Zgodnie z tym, co wypisywali na ścianach stacji, dało mi boskie moce - jej głos był cichy. Niepewny. Obcy. Przepadał w głośniej pracujących systemach podtrzymujących życie. Z trudem zapanowała nad jego drżeniem.
- Energia Cicero wżarła się w moją biotykę i połączyła z nią nieodwracalnie. W Przymierzu na takie osoby mówimy furia. Zdolne do kontrolowania czarnej materii oraz posługiwania się nią zgodnie ze swoją wolą przez jakiś czas - pod wpływem chwili, nie mając żadnej pewności, czy po raz drugi znalazłaby w sobie na tyle odwagi, oderwała dłoń od kolana, w które dotychczas wbijała bezwiednie swoje palce i położyła dłoń na jego dłoni, upewniając się, że jego ręka zostanie tam, gdzie być powinna; na jej podbródku. Czule go obejmując, dosięgając rozcapierzonymi palcami do świeżego śladu po omni-ostrzu.
- Moje więzy piezo mnożą się jak u dzieci, ale nie mam ciała siedmio czy trzynastolatki. Nie ma zbyt wiele furii w moim wieku, a żyjące wyjątki tylko potwierdzają regułę. Do pewnego momentu jesteś w stanie rzucić wszechświat na kolana, potem ta czarna biotyka Cię zabija - zmusiła się do prawdy, choć ta nie była skłonna od tak przecisnąć się przez jej gardło. Łatwiej byłoby kłamać, nawet w żywe oczy, nawet jemu, tak jak łatwiej byłoby Daharisowi zapomnieć o niej i iść dalej w swoją stronę. Najwyraźniej oboje mieli niezdrową tendencje do pomijania drogi na skróty i wybieranie przeprawy tym trudniejszym szlakiem. Jej spojrzenie nie oderwało się od jego twarzy nawet na moment. Cała Fel sprawiała wrażenie niezdolnej do najmniejszego ruchu. To, co nie sposób było wyrazić słowami, co nie miało słów zdolnych je dobrze oddać, widział zapisane na iskrzącej się tafli w dwóch, przygasłych odcieniach.
- Nie wiedzą, ile zostało mi czasu. Nie mogą tego wiedzieć. Nie mają dla mnie nic poza całą listą zaleceń. Trening wydolnościowy, trening siłowy, medytacja, dwie tabletki od razu po obudzeniu się, kolejne na wieczór. Co miesięczne kontrole, wyspecjalizowany lekarz zawsze pod ręką. Najlepiej zrezygnować ze wszystkiego, ograniczyć życia i aktywności do minimum, zamknąć się w Wieży, albo na jakiejś odległej kolonii i.... czekać - prychnęła, jasno dając do zrozumienia co myśli o bezczynnym siedzeniu w miejscu, do którego ją nakłaniano. - Gdybym była wyszkolonym żołnierzem mogłabym zginąć w chwale na polu walki jak wybierają to inni zamiast wyczekiwać na powolny rozpad, ale po tym, co tu widziałam, chwała Przymierza jest moim dalekim priorytetem o ile w ogóle można mówić, że jest jeszcze jakimkolwiek - zacisnęła mocniej palce na jego dłoni, nie mając już pewności, czy bardziej potrzebowała tego ona, czy jednak Daharis.
Czy to jej ręce zaczęły drzeć, czy jego.
A może obie.
- Ale nie to jest w tym wszystkim najgorsze - wymamrotał niespodziewanie, nie pozwalając mu skupić się na obwinianiu samego siebie. - Nie pamiętam, kiedy ostatnio poczułam coś ciepłego. Odkąd się obudziłam na Cytadeli, towarzyszy mi tylko ten wszechobecny, przenikający do szpiku kości chłód jakbym zaraz miała zamarznąć...

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12683
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Caelum

31 lip 2024, o 14:17

Wyświetl wiadomość pozafabularną Wyczuła jego niezgodę, nawet jeśli nie odpowiedział ani słowem. Nawet gdy siedzieli w Hirano Tower wcześniej, gdy wciąż pracowała w niej jako lekarka, zanim wieża runęła wraz z jej statusem radnej, w ich układzie wina zawsze leżała po jego stronie. Nieistotne były czyny, które doprowadziły ją do tego miejsca, ani słowa, których wypowiedziała zbyt mało lub zbyt dużo w sali posiedzeń Rady.
Istotne było tylko to, kto zrzucił sufit świątyni na jej głowę, kto dał przyzwolenie na wysłany do Venus oddział, kto zwabił ją pod pretekstem ucieczki prosto w sidła Korlusa. Widziała to w jego spojrzeniu od pierwszej chwili, w której poznała prawdę - w której drzwi zatrzasnęły się pomiędzy nimi, zamykając ją w przeszklonej celi korwety. Świadomość czynów, których dokonywał, wagi, jakie ze sobą niosły.
Ta świadomość nie powstrzymała go przed każdą, zamordowaną przez niego po drodze osobą. Zrobiła to dopiero po złożeniu jej rannego ciała we wnętrzu kapsuły medycznej gdy wysłał ją z na Cytadelę, w stronę wolności zamiast do zamknięcia Hirano.
Cisza, która zapadła po jego pytaniu, była gęsta, lepka. Oblepiała płuca gdy próbowała zaczerpnąć oddechu, wypełniała gardło gdy prawda próbowała się z niego wydostać. Tak wiele zmieniło się odkąd widzieli się ostatni raz - odkąd dłoń, która teraz uniosła jej podbródek, uścisnęła jej własną przed zamknięciem kopuły. Miała rację - to nie był moment na takie rozmowy. Nie po tym, co stało się na szczycie Hirano Tower, nie po obrażeniach, które niemal rozdarły jego trzewia i uczyniły jego skórę bladą, a oczy podkrążonymi.
Pomimo zmęczenia i blizn pozostawionych na duszy, i ciele, dostrzegła jak jego ciało naprężyło się, jak skupienie pojawiło w spojrzeniu gdy tylko zaczęła mówić. Widziała zawirowania w jego niemal szarych tęczówkach gdy myślał, gdy analizował, z początku nie pozwalając dopuścić do siebie emocji, które wywoływały jej słowa. Usiłując przyjąć je jako informację, którą mógłby obrócić w głowie wystarczającą ilość razy by znaleźć rozwiązanie z sytuacji, w której się znalazła.
Ale zobaczyła też kiedy ta bariera logiki i racjonalizmu zaczęła opadać. Gdy jego szczęka napięła się, mięśnie poruszyły pod bladą od utraty krwi skórą. Dostrzegła gdy jego spojrzenie pociemniało, brwi zmarszczyły się, gdy złość, smutek i wymalowana w ich wnętrzu wina wysunęły się na przód, nie pozwalając chłodnej, kalkulującej części umysłu na dalsze rozważania.
- Wiem, czym są furie - odpowiedział cicho, nie prosząc jej, by wyjaśniała. Zastygł, jakby jego dłonie przyspawano do jej podbródka, jakby poruszenie się nie wchodziło w tej chwili w grę. Spoglądał w jej różnokolorowe tęczówki w napięciu, dostrzegając w jej zmęczonym spojrzeniu ślady wszystkiego, o czym mówiła. - Nie powinienem był zabierać cię na tę stację. Nie powinienem był pozwolić ci na wejście do tego cholernego miejsca.
Choć w jego głosie przebrzmiały stalowe nuty, do jego słów zakradło się drżenie. Gdy tylko jej palce zacisnęły się na jego dłoni, poczuła, jak odwzajemniał uścisk, odruchowo.
Wiedziała, jakie myśli przetaczały się teraz przez jego głowę.
Wiedziała o poczuciu winy, które musiało paraliżować go od środka, które uzmysławiało mu, że wszystko to - nawet jej obecny stan - jest wyłącznie jego winą - począwszy od Ilos, aż przez zabranie ją na stację Aeris. Każdy punkt, w którym maczał palce, doprowadził ją do Cicero - Cicero, które zagnieździło w jej ciele czarną materię, wyżerając ją od środka.
Wiedziała o strachu, który na chwilę przemknął po jego pełnej emocji mimice. Nie wiedział, jak poważny był jej stan, ale samo wspomnienie o terapii wyraźnie pokazywało, że nie powinno jej tutaj być. Powinna być właśnie tam - zamknięta w wieży, pod okiem specjalistów, najlepszych lekarzy na jakich stać Radę Cytadeli, których jedynym zadaniem byłoby uratowanie Radnej przed katastrofalnymi efektami ciemnej energii.
Wiedziała też, że najchętniej poddałby się odczuwanym emocjom. Wpadł w pętlę zadręczania się o rzeczy, na które nie miał wpływu i obwiniania o te, które spowodował. Ale w jego napięciu, w ciemniejącym spojrzeniu, zauważyła, jak złość wygrywa walkę z resztą emocji. Jak pojawia się w nim determinacja.
A później, gdy wspomniała o chłodzie, jego rysy złagodniały lekko. Przypominając sobie, że poza tysiącem problemów, które wypełniały pomieszczenie niczym bębnienie deszczu, siedziała obok niego zwykła kobieta. Poczuła, jak jego dłoń wymsknęła się z uścisku. Usłyszała, jak omni-tworzywo zabębniło o metal ramy łóżka, gdy pochylił się do przodu. Obejmując jej drżące ciało ramieniem, przysunął ją do siebie w szybkim, zdecydowanym ruchu.
- Naprawię to - szepnął, tak cicho, że szum deszczu mógłby ten głos wytłumić, ale doskonale go usłyszała. Znajomy zapach bergamotek otoczył ją wraz z ciepłem, które mogła wyczuć pod czarnym kombinezonem. Przytulił ją mocno do siebie, opierając policzek o jej blond głowę. - Opowiedz mi o wszystkim, co było później.

@Iris Fel
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2223
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: here we go again
Kredyty: 116.810
Medals:

Re: Caelum

31 lip 2024, o 15:41

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Wystarczy.
Nie kończ zdania. Nie rozwijaj. Nie dopowiadaj.
Powiedziałaś dość. Spójrz na niego. Kopiesz leżącego.
Myśl, że powinna skłamać, zataić przed nim prawdę, nie przyznać się, pojawiła się po raptem kilku pierwszych słowach. Gdy tylko jego spojrzenie spochmurniało, nieumiejętnie i nie do końca dusząc emocje, jakich nie chciał okazywać. Na które zwyczajnie nie był gotów. Z którymi myślał, że rozstał się na dobre, odsyłając Fel na Cytadelę. Teraz wróciły ze zdwoją siłą, uderzając w niego niemalże tak samo silnie, jak prawda, z której się przed nim obnażała.
Mogła tego nie zrobić. Przemilczeć, zmienić temat. Odbić pytanie, skierować jego uwagę na inne tory, samej drążyć, zamiast odpowiadać na pytania. Uciec pod pretekstem znalezienia zapasowej pościeli, czy zaparzenia obiecanej kawy. Na pewno wśród walających się śmieci, znalazłaby butelkę whisky. Słoń nie mieścił się w rogu korwety, mimo to czuła, że gdyby tak właśnie postanowiła, z łatwością odwracałaby od niego wzrok, kołysząc w ręku kubek z alkoholem.
Nie powinna mieszać leków z alkoholem, z drugiej strony, czy mogło ją spotkać w życiu coś jeszcze gorszego, niż czarna materia zżerająca jej układ nerwowy od środka?
Dotknęła drżącą dłonią do jego policzka, tylko minimalnie wysuwając ją z uścisku, który automatycznie odwzajemnił. Miała ochotę chwycić go i porządnie nim potrząsnąć. Wybić mężczyźnie z głowy pełne wyrzutów i oskarżeń myśli. Szedł w zaparte, nie słuchał logiki. Nie analizował trzeźwo. Poczucie winy przesłaniało mu pełen obraz. Patrzył wybiórczo, przez pryzmat własnego sumienia. Odzywało się na każdym kroku. Atakowało, nie pozostawiając przestrzeni na unik, bądź ripostę. Brał na sobie całą, nie zostawił dla niej nawet grama.
A przecież jej upór był porównywalny do jego zacietrzewienia.
Tak, jak on zmusił ją przed momentem do odwzajemnienia spojrzenia i podniesienia oczu prosto na niego, tak teraz Iris przebijała się przez skorupę Daharisa, trącając te nadpęknięte fragmenty opuszkami, pieszczotliwie głaszcząc szorstki polik. Nie pozwoliła, aby wściekłość wydarła go jej z objęć.
- Nie prosiłam Cię wtedy o pozwolenie - przypomniała mu, przeciwstawiając się jego własnym oskarżeniom, których echa pulsowały w jego tęczówkach.
- Zgodziłeś się, ponieważ dobrze wiedziałeś, że tak czy inaczej, znalazłabym sposób, aby wejść na ten statek, a następnie na stacje.... Przestań, Cassian - ucięła, mrużąc oczy. - Drugi raz zrobiłabym dokładnie tak samo. Nawet, gdybym wiedziała, jak to się skończy, i tak poleciałabym tam oraz wyłączyła Cicero. Przeżyłeś Aeris. I tylko to się liczy - mruknęła, kończąc niewyraźnie.
Oślepiający blask słońca. Piasek pod palcami. Jego ciepło, gdy przyciągał ją na siebie, leżąc nad brzegiem jeziora. Pełne... Ciepła i czegoś jeszcze nienazwanego spojrzenie, kiedy wyznał jej, splatając ich palce ze sobą Każdy kiedyś umrze.
Zamrugała.
Strach w jego spojrzeniu wydawał się odzwierciedlać jej obawy. Podczas kiedy on martwił się o nią, Fel nie mogła przestać odczuwać lęku na myśl o Daharisie. Być może powinna nazwać to, przyznać się na głos, aby przestać odpychać niezaprzeczalną prawdę od siebie. Nim jednak zdrowy rozsądek przebił się przez dziesiątki myśli szarpiących jej świadomość, poczuła, jak sięga ku niej i przyciąga ją do siebie.
Znajomy zapach oraz irracjonalne poczucie bezpieczeństwa otoczyło ją nie mniej ciasno, co objęcia Daharisa. Spięte mięśnie puściły, wtuliła się w jego ciało, chowając nos w kombinezonie na wysokości jego klatki piersiowej. Odetchnęła, czując, jak lodowate okowy ustępują. Poczuła, jakby po raz pierwszy od bardzo dawna mogła odetchnąć pełną piersią, a jej palce nie szczypały od mrozu.
Naprawię to.
Gdyby to tylko było możliwe.
Chciała mu wierzyć. Potraktować jego słowa jak obietnicę. Była jednak zbyt świadoma prawdy, aby dopuścić do siebie myśl, że jest to w ogóle możliwe. Nauka nie znała rozwiązania na jej przypadłość, wymuszała na Fel pogodzenie się z nieuchronnym i jak najlepsze wykorzystanie czasu, który jej pozostał. Mimo to, nie miała serca, aby zaprzeczyć. Nie zgodzić się z nim, odebrać Cassianowi siłę oraz determinacje, którą usłyszała w jego głosie, a wcześniej zobaczyła w skupionym na niej spojrzeniu. Mocniej zacisnęła powieki, ciche westchnięciem rozbiło się o materiał jego kombinezonu, kiedy pozwoliła sobie przez kilka uderzeń ich serc nic nie mówić. Nie wykonać żadnego ruchu. Wyłącznie chłonąc ciepło, którym się z nią dzielił.
A potem zakopała się mocniej w jego ramionach, układając rozbiegane słowa w logiczne zdania. To nie była krótka opowieści, a Iris czuła potrzebę, aby powiedzieć mu wszystko. Od początku, do tego, gdzie są teraz.
- Obudziłam się na Cytadeli. Nie pamiętam podróży. Spędziłam sześć dni w Huercie. Często odwiedzała mnie Radna Irissa, była bardzo ciekawa Twojej osoby. Znaleźli przy mnie Twój nieśmiertelnik. Po raz pierwszy z premedytacją skłamałam Radzie, mówiąc, że Cię nie znam. Że musiałeś być jednym z żołnierzy, którzy byli na Aeris i mi tam pomogli. Otrzymałam bogaty raport na temat Twojej służby w Przymierzu, który miał mi jak zgaduje poprawić pamięć - prychnęła. Sięgnęła do kieszeni w swoim kombinezonie, wsuwając na oślep, gdyż nie chciała odrywać nawet skrawka policzka od jego torsu, metalową płytkę w dłoń Daharisa. Jego nieśmiertelnik miała przy sobie przez te wszystkie dni.
- Otrzymałam całą listę specjalistów, ale zdecydowałam się na współpracę z ośrodkiem Przymierza, który zajmuje się furiami. Byłam w ich tajnej placówce ostatnie trzy tygodnie. Badania przeplatały się z treningami, a także posiedzeniami Rady Cytadeli. Radzie bardzo zależało na utrzymaniu pozorów. Teoretycznie, spotykałam się z dyplomatami i admiralicją na Ziemi. Nawet odsłoniłam jakiś pomnik ku czci poległych na Mindoirze - skrzywiła się, dając wymowny wyraz swojej oceny obłudy, w jaką musiała brnąć. Nie była to jednak wygórowana cena, jaką płaciła za nadzieję. Nawet, jak z dnia na dzień ona gasła, widząc kolejne wyniki i doskonale zdając sobie sprawę, skąd to wymowne milczenie po następnych badaniach.
- Początkowo nie byłam w stanie zapanować nad piłka. Podniesienie jej wydawało się karkołomnym zadaniem. Poparzyłam dotkliwie mojego trenera - obdarcie Ashforda z imienia i nazwiska wydawało się jej w tym konkretnym momencie rozsądne. Zdusiła ucisk w piersi, skupiając się na rytmie, w jakim biło jego serce. - Ale z czasem zaczęłam panować nad zupełnie nową i obcą biotyką. Mogę... Cóż. Nie wiem czy potrafię to opisać słowami, najlepiej będzie jak Ci pokaże później. Okazało się też, że jestem całkiem dobra w bieganiu dookoła bazy w pancerzu i z plecakiem - zadarła głowę, aby rzucić Cassianowi przelotne spojrzenie i utwierdzić się w tym, iż dobrze ją usłyszał. A Fel nie żartowała.
- Trzy dni temu odwiedził mnie admirał. Pytał o Hirano Tower. Miał Wasze dokładnie plany, był zainteresowany zabezpieczeniami. Oraz piętrem oficerskim. Balansowałam na cienkiej granicy, dawkując jak najmniej informacji. O to, o co pytał, przekazałam Maketarii - urwała, w porę nie pozwalając innym słowom wybrzmieć, choć potrzeba zapytania, czy wiedzieli o ataku, czy dopiero jej próba kontaktu uświadomiła im obecność Przymierza i do czego się szykują, była w Fel silna. Zdusiła ją jednak, kiedy trąciła nosem zagłębienie w jego szyi.
- Zignorowałam rozkazy Rady, aby wrócić. Dolecieliśmy tu w mniej, niż dobę. Na orbicie prawie oberwaliśmy akceleratorem masy ze statku Przymierza, kiedy nie posłuchaliśmy uprzejmego rozkazu wycofania się ze strefy działań wojennych.. Jeden mój człowiek zginął, zanim w ogóle posadził nas transportowiec na balkonie Hirano. Nie wiem, czy oberwaliśmy od Was, czy od Przymierza. W obliczu tego całego chaosu nie miało to znaczenia... Byłam w tamtym mieszkaniu. Na trzydziestym trzecim poziomie. Moim - uściśliła, choć widziała w oczach Cassiana, iż nie musiała, że ten doskonale wie jakie miejsce w wieży miał na myśli.
A mimo to chciała, aby usłyszał, jak o nim myślała. Absolutnie nie więzienie, choć wydawałoby się to oczywiste.
- Ono... - urwała, nie odnajdując odpowiednich słów pod ręką. - Wyglądało dokładnie tak, jak je zapamiętałam. Nic się tam nie zmieniło. Nie przetoczyła się przez nie żadna walka, wszystko było na swoim miejscu, jakby żywcem wyjęte z innego Hirano Tower. Otworzyłam zamknięte drzwi swoim omni-kluczem. Chyba nikt tam dawno nie wchodził. Dlaczego?

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12683
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Caelum

31 lip 2024, o 17:22

Przerzucanie winy było w tej chwili ostatnią, co powinni robić. Do pewnego stopnia, wydawałoby się, że to sam los kierował jej następnymi krokami, wepchnął ją na Ilos, a później na Korlus. Powinni właśnie los obwiniać o to, w jaki sposób to wszystko się skończyło - mimo tego, z jego gardła wydobyło się ciche westchnienie.
- Nie musiałem pytać cię o zdanie. I może nie powinienem - mruknął w sprzeciwie nim zdążył ugryźć się w język. Daharis od samego początku mógł zamknąć jej pokój, jej mieszkanie, na cztery spusty i nigdy nie otwierać drzwi własnoręcznie. Po Ilos, ich kontakt między sobą mógł zostać zerwany całkowicie, lub co najmniej ograniczony, a jednak wyciągnął ją do Lavoisier i później wyznał prawdę o Aeris.
Może było to coś, czego teraz żałował.
Nie drążył tego tematu. Pozwolił jej mówić, owijając ramię wokół niej, trzymając ją blisko swojej klatki piersiowej pomimo bandaży, które zdobiły jego tułów. Pod ciepłym policzkiem czuła uderzenia bijącego serca. Gdy opowiadała, nie wchodził w jej słowo. Nie poruszał się, nawet jeśli siedzenie przy takiej ilości szwów musiało w pewnym momencie przekształcać się w dyskomfort. Drgnął gdy odsunęła się, wyciągając z kieszonki znajomą blaszkę.
Jego brew uniosła się w górę, zaskoczona tym widokiem - tym, że zachowała nieśmiertelnik. Przyjął go od niej w ciszy, obracając w dłoniach. Utkwił w nim swoje spojrzenie gdy wspomniała o służbie w Przymierzu - służbie, na temat której otrzymała bogaty raport.
Służbie, o której nie wspomniał ani słowem wcześniej i najwyraźniej nie zamierzał wspominać teraz.
- Przynajmniej tym razem zadbali o twoje bezpieczeństwo. Lub własne pozory - mruknął, bezwiednie muskając dłonią jej jasne włosy gdy znów oparła policzek o jego klatkę piersiową. Po przerwach, jakich potrzebował między kolejnymi zdaniami, zorientowała się, że i on łączył posiadane przez siebie fakty. - Widziałem cię.
Kącik jego ust drgnął w górę na wspomnienie o bieganiu w pancerzu, ale ten prozaiczny fakt nie wystarczył by przedrzeć się przez zmartwienie, które dominowało na jego twarzy odkąd zaczęła swoją opowieść.
- Porozmawiamy o Hirano później - mruknął cicho, nie chcąc przenosić tematu rozmowy na to, co wydarzyło się zaledwie godzinę, dwie godziny temu. Jeśli wiedział o dysku, który znalazła na pościeli swojego łóżka, nie dał tego po sobie poznać. Odsunął się lekko by zerknąć na nią z góry.
- Byłaś na Księżycu? - spytał, powracając do meritum ich konwersacji.- Czy ich leczenie pomogło? Jak się czujesz teraz?

@Iris Fel
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2223
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: here we go again
Kredyty: 116.810
Medals:

Re: Caelum

31 lip 2024, o 18:55

Wszystko mogło i powinno wyglądać inaczej. Od decyzji Fel, aby jednak unieść się dumą, kazać Vincenzo wypierdalać, nawet nie kiwnąć palcem, siedząc przez cały spędzony w Terminusie na kanapie i obojętnym spojrzeniem omiatać swoje otoczenie, nawet, gdyby faktycznie spełnił swoje groźby i zaczął jej rzucac u stóp ciała martwych dzieci. Byłaby do tego zdolna, kolejna maska, jaką zakładała będąc politykiem i Radną. Kończąc na postępowaniu Cassiana, który nie widział w niej więźnia. Zbyt wiele razy dal jej do zrozumienia, iż są partnerami w toczonych, wspolnych rozmowach. Wychodził poza schematy. Pokazal jej Korlus od zupełnie innej strony. Zobaczyła coś - i kogoś - czego się zupełnie nie spodziewała.
Gdyby do końca kierowała nimi logika, gdyby rozsądek nie dopuszczał innych do głosu, najprawdopodobniej nie siedzieliby tu teraz.
Byliby dla siebie obcy.
A problemy toczonej wojny i ich własne tragedie nie nakładałyby się na siebie, zazebione kilkoma podjętymi decyzjami. Splatając ich ze sobą we wzajemnej, tak samo uciekającej definicji relacji. W uczuciach, rosnących do rozmiaru kolejnego, ignorowanego słonia.
Wtuliła się w niego cala, uważając na szwy ukryte pod ciasnymi bandazami, jakie zajmowały trzy czwarte powierzchni jego ciała. Targały nią sprzeczne pragnienia - z jednej strony, nie chciała, aby dzielił ich nawet minimetry dystansu. Z drugiej, sama zszywala jego rozległe rany. Dylemat rozwiązał za nią Cassian, nie pozwalając się od siebie odsunąć.
Nawet przez myśl jej to nie przeszło.
W biciu jego serca tuż przy jej uchu, w ciepłym oddechu muskającym czubek jej głowy, w ciepłe, którym cały emanował było coś uspokajające.
Od dawna nie udzielał się jej taki spokój.
Obserwowała go kątem oka. Być może nie wziął na poważnie jej obietnicy, albo uznał, że to tylko symbol potrzebny tu i teraz. Coś, co miało być chwilowe, towarzyszyło Fel przez ostatni miesiąc. Zamknęła nieśmiertelnik w jego dłoni, delikatnie wysuwając rękę spomiędzy jego palców i opierając ją na mostku Cassiana.
- Jeśli nie chcesz, mogę go jeszcze trochę przetrzymać. Ale tylko trochę - nie mówiła o rzeczach łatwych nawet z jego wsparciem, słowa z nie małym trudem przeciskały się przez jej gardło. Odrobina humoru, mała dygresja, dawała jej chwilę na zapanowanie nad drżeniem głosu. Słyszała je, mimo iż Fel w większości mamrotała w jego klatkę piersiową.
Podniosła głowę, posyłając mu pytające spojrzenie. Nie kryła zaskoczenia.
- Widziałes mnie, czy fikcje, którą podsycała Rada? - wracała do wspomnień z ośrodka. Nie mógł tam być. Chyba.
Niechętnie skinęła głową. Była skłonna zgodzić się na ten kompromis, pod warunkiem, że nie ucieknie od odpowiedzi kiedy nadejdzie na nie pora. Potrzebę rozwiania kilku gryzących ją wątpliwości odbiła się w jej oczach, ale pękła od razu, kiedy wkradła się w nie panika. Nie wspomniała o Księżycu. Nie zajaknela się słowem na temat bazy, Ashforda, a mimo to...
- ... Skąd wiesz, że byłam na Księżycu? - zlokalizowali jej sygnał, kiedy nawiązała połączenie z doktor Maketarii? Nie mówił jej wszystkiego, czuła to, choć jej uwagę pochłaniała w całości jego bliskość i znajoma won bergamotki. Uchwyciła jego spojrzenie, nie pozwalajac mu odwrócić oczu.

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12683
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Caelum

31 lip 2024, o 19:51

Być może każdy inny żołnierz Sojuszu mógł być przydzielony do jej sprawy. Ktoś inny mógł podłożyć ładunek w świątyni, ktoś inny mógł zabrać ją na Korlus i spytać, czy czegoś jej nie było trzeba, po czym załatwić ekspres do kawy - lub odmówić. Nic nie łączyło dwójkę osób siedzących teraz na jednym, wąskim łóżku wewnątrz antycznej korwety. Wręcz przeciwnie - wydawali się tak odmienni, jak tylko mogli być, charakterem, przynależnością, stroną, którą obrali w tej wojnie.
A jednak byli tutaj, oboje. Spleceni w uścisku, którego żadne nie chciało przerwać, choć przecież każde miało świadomość, że cokolwiek to było, czymkolwiek była ta chwila, nie mogła do niczego prowadzić.
Ponieważ zbyt wiele ich dzieliło. Ponieważ jego kombinezon, dłonie, pancerz wciśnięty pod łóżko, przykryte były szkarłatem ludzi, których ona obiecała ochronić.
- Weź go - mruknął, wypuszczając nieśmiertelnik z dłoni. Pozwalając, by go odebrała, by znów schowała go do kieszeni kombinezonu jeśli tego chciała. Jego wzrok przemknął po jego powierzchni ale nie zatrzymał się na nim na dłużej.
Deszcz bębnił o metalową powierzchnię Caelum, wypełniając każdą dziurę pomiędzy słowami.
- Widziałem, jak przyjmujesz kwiaty od dyplomatów i wygłaszasz piękne przemowy - parsknął, choć w jego głosie zabrakło prawdziwego rozbawienia. - Fikcja była przekonująca. Na początku myślałem, że to naprawdę ty.
Zawahał się, jakby chciał coś dodać, ale to samo, co powstrzymywało go przed dodaniem o jednego słowa za dużo, zatrzymało go znów w miejscu.
Jego klatka piersiowa uniosła się i opadła w cichym westchnieniu. Odpowiedział jej spojrzeniem własnym, ale w jego pociemniałych tęczówkach nie malowały się jasne odpowiedzi.
- Twoje połączenie z Maketari - odrzekł, odwzajemniając jej zapalczywy wzrok. - Wyszło z Księżyca.

@Iris Fel
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2223
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: here we go again
Kredyty: 116.810
Medals:

Re: Caelum

31 lip 2024, o 20:23

W obliczu decyzji, które zmuszona została podjąć w ostatnim czasie, wyborów, jakich dokonała z całą kolekcją konsekwencji w pakiecie, fakt, że siedziała obok niego, wtulona w ramiona mężczyzny, który zabijał dla Sojuszu i nigdy nie powinien spojrzeć na nią w ten sposób, w jaki zwykł patrzeć świadomie lub nie do końca kiedy nikt inny im nie towarzyszył, wydawał się Fel najmniej inieprawdopdobny. Absolutnie nie niewłaściwy.
Jakby tkwiła na pograniczu rzeczywistości, a fikcje odmalowanej w odbiciu wody nad brzegiem jeziora, gdzie często przesiadywała sama i gdzie sporadycznie pojawiał się Daharis. W kryzysie, w momencie jei zawahania.
Kiedy naprawdę go potrzebowała.
Bez słowa wyciągnęła do niego rękę, a kiedy podał jej nieśmiertelnik, zacisnęła na nim palce jakby trzymała co naprawdę cennego i wsuneła z powrotem do kieszeni. Właśnie tam, wydawal się jej być na właściwym miejscu, nie zaś kiedy tkwiłby przymocony do pancerzu przesiaknietego krwią, miejscami podziurawionego, gdzie większość łączeń rozerwały być może pazury, a pozostałości spaliła jej biotyka.
Deszcz wydawał się dochodzić gdzieś z daleka. Z polikiem schowanym w jego ramieniu, w miękkim choć zakrawaionym materiale ciemnego kombinezonu, słyszała przede wszystkim bicie jego serca kompatybilne z tym, jak wybrzmiewało jej własne.
Parsknęła, cichy, perlisty śmiech wybrzmiał w pomieszczu, na krótki moment zagłuszając pracujące wentylatory.
- Przemowa była faktycznie moja. Napisałam ich tyle, że z powodzeniem mogą udawać, że nadal tam jestem... - urwała, nagle uświadamiając sobie, że jej żart wcale nie był odległy od prawdy. Rada nie mogła dać świadectwa słabości. Chrząknęła, jej palce zacisnęły się na kombinezonie Cassiana.
Aby po chwili odetchnąć. Rozluźniła uścisku, jej spojrzenie złagodniało, uspokojona odpowiedzią. Ten najczarniejszy scenariusz, o którym pomyślała, nagle wydał się jej abstrakcyjny.
Widziała, jak walczył. Nie mógł być furią.
- No tak. Nie wystarczyło nam sześćdziesiąt sekund. Nie po tym, co usłyszałam... - mruknęła, na nowo opierając głowę o jego ramię. Chowając się przed całym wszechświatem za jego ramieniem.
- W tym momencie czuje się dobrze. Lepiej. Ich leczenie na pewno kupiło mi nieco czasu, a korzystanie z biotyki nie przynosi groźnych skutków ubocznych. Nie dla mnie. Czarna materia zabija, bez względu na to, czy chce kogoś odetchnąć, czy zamknąć w osobliwości... Najgorsze są noce - przemogła się, aby dodać, świadoma, że powinna go ostrzec.

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12683
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Caelum

31 lip 2024, o 21:08

Gdy znajdowali się na dwóch różnych końcach wszechświata, przepaść między sekretami, których znaczenia nie udało jej się poznać, wydawała się nieskończona. Ale teraz, choć dzieląca ich odległość wydawała się drobna, nieistotna, odpowiedzi nie nadchodziły łatwo ani szybko. Wciąż chowały się w głębi jego umysłu, falowały na powierzchni jego niebieskiego spojrzenia.
Powody, argumenty, historie. Wszystko to, co obiecał jej powiedzieć - wtedy, gdy obietnicę składał myśląc, że już nigdy więcej się nie spotkają.
Niektóre nitki prowadziły do kłębków będących znacznie bardziej na wyciągnięcie ręki. Do rozmowy z doktor Maketari. Do odpowiedzi odnośnie tego, czy to ona sprowadziła klęskę na Przymierze, ostrzegając lekarkę i prosząc ją o skontaktowanie się z Daharisem.
Widziała w jego oczach odpowiedzi. Niechęć do udzielenia ich. Być może odpowiedziałby, gdyby spytała. A może znów uniknąłby odpowiedzi, skupiając się na tym, co było w tej chwili ważniejsze - jej stanie.
Jego wzrok ześlizgnął się w dół, na własną klatkę piersiową. Pokrywający ją wcześniej napierśnik stanowił najlepsze potwierdzenie jej słów wraz z wydrążonymi w ceramice kanałami, którymi pomknęła jej czarna materia.
- Mogę spać na kanapie - odpowiedział kwaśno, siląc się na półuśmiech. - Powinnaś odpocząć.
Caeleum wydawało się ostatnim miejscem na ziemi, w którym mogłaby zaznać odpoczynku. Otoczone cmentarzyskiem wraków, otulone grubymi chmurami rodzącymi kwaśny deszcz, nie wyglądało na przyjemne. Ale dla zmęczonego ciała i umysłu, jego ciepłe, suche wnętrze oświetlone działającymi lampami mogło uchodzić niemal za przytulne.
- Wciąż trudno mi uwierzyć, że przedarłaś się przez zaporę Przymierza i wylądowałaś w Hirano - westchnął, kręcąc lekko głową. Odsunął się, spoglądając na nią z góry. - Oraz że w ogóle się w nią wpakowałaś. Masz więcej szczęścia niż rozumu.

@Iris Fel
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2223
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: here we go again
Kredyty: 116.810
Medals:

Re: Caelum

31 lip 2024, o 21:39

Mieli się więcej nie zobaczyć. Nie dane im było ponowne spotkanie, odebrano im możliwość konfrontacji oraz poznania odpowiedzi na pytania, które wracały echem w najmniej odpowiednim momencie. To była rozsądna decyzja. Rozwiązanie, choć nie satysfakcjonujące, to jednak względnie nie zaburzające porządku we wszechświecie.
Podczas pobytu w ośrodku, nieśmiało przemknęło jej przez myśl stwierdzenie, iż będzie w stanie pójść dalej. Zostawić choć część wydarzeń za sobą, nie wracać do nich. Nie rozpamiętywać. Z czasem noszony w kieszeni nieśmiertelnik przestałby jej ciążyć, podobnie jak porzuciłaby chęć skontaktowania się z doktor Maketarii i poznania efektów jej pomysłu na wdrożenie leczenia.
Tyle że w tym samym miejscu, stanęła twarzą w twarz z admirałem oraz wiadomością o planach ataku Przymierza.
To właśnie tam, usłyszała od Radnej Irissy o odnalezieniu pilotki z Venus.
Jakby sama rzeczywistość nie pozwala jej zapomnieć.
Nawet ten moment, musiał mieć swój początek i koniec. Nie mogli zostać w korwecie na cmentarzysku statku na zawsze, choć akurat ta perspektywa w tej konkretnej chwili wydawała się jej niezwykle kusząca. Póki na horyzoncie nie widziała zbliżającego się, nieuchronnego zakończenia, rozkoszowała się bliskością, za którą tęskniła, choć tak naprawdę nigdy jej wcześniej nie doświadczyła.
A mimo to, jego dotyk był znajomy. Muśnięcie podobne do tego, kiedy złapał ją, jak skoczyła z dachu statku, z którego oglądali zorze, kiedy dotknął do jej szyi, zbyt długo poświęcając czasu na dopięcie pancerza przed wylotem na Aeris, kiedy pochwycił Fel, nie pozwalając uratować żołnierza otoczonego przez husky.
Spojrzała w miejsce, na którym zawiesił swoje oczy Cassian i cicho westchnęła. Całkiem nieźle usypiał jej czujność, podchodząc Fel z gracją drapieżnika. Zaatakował jednak zbyt szybko.
- Chyba sobie żartujesz - padło z jej ust szybciej, niż powstrzymała pokusę oraz szczerość.
- Spójrz na siebie, Cassian. Zabraknie naszych czterech dłoni, aby policzyć, ile masz założonych szwów, a mimo to to właśnie Ty pouczasz mnie o odpoczynku... Widzisz tutaj jakąś sprzeczność? - cmoknęła, dość łaskawie obracając jego słowa przeciwko mężczyźnie. Zapewne pamiętał, iż potrafiła być mniej delikatna.
- Nie ruszysz się z tego łóżka dalej, niż do łazienki. Zapomniałeś już, że masz reżim łóżkowy? Ja nie - nie była to kwestia podlegająca dyskusji. Jeżeli chciał się wykłócać, na własne życzenie zmusił Iris, aby przytknęła palec do jest ust, uciszając tym samym Daharisa niczym krnąbrnego chłopca.
- Kanapa dzisiaj jest moja. Co najwyżej możemy podzielić się sprawiedliwie łóżkiem, każdy na swojej połowie, ale nie licz, że odstąpię Ci kołdrę - dodała z przekąsem, pod pretekstem żartów i w jego stylu, radząc sobie z bądź co bądź kluczowym dla ich obecnego położenia problemem.
Napotkawszy jego wzrok, nieco odpuściła. Z tonu, nie zaś z postanowień, wobec których była wyjątkowo roszczeniowa. Jak na polityka przystało.
- Nie wiem, czy będę w stanie tu zamknąć oczy i zasnąć - przyznała, nagle perspektywa zimnej kanapy czy pustego łózka, wydała się Iris nieprzyjemna. Wolała zostać tu, gdzie była teraz. Trzymając wszystko i wszystkich za jego ramieniem.
Powstrzymała odruch przewrócenia oczyma.
- Niewiele myślałam w tamtym momencie. Wiedziała, że muszę wyciągnąć stąd Ciebie oraz doktor Maketarii, reszta nie miała znaczenia... Nie wiedzieli, do kogo strzelają. Przynajmniej tak sobie powtarzam. Napotkanym w Hirano Tower żołnierzom najprawdopodobniej i tak nikt nie uwierzy - dodała, nie chcąc brnąc dalej za myślą, które zdusiła, nim w ogóle wybrzmiały w jej głowie.
Był bezpieczny na statku. On, Shani, Aileena oraz Finn. Zrobiła wszystko, co mogła, nim nie rzuciła się prosto w paszcze lwa, czy inny krąg piekielny.
Dla niego.
Przecież tu od początku chodziło właśnie o niego.

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12683
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Caelum

31 lip 2024, o 22:54

Subtelna zmiana tematu wydawała się naturalna - i zarazem przebiegła. Ale nie zadziałała na czujną lekarkę, która zważała na jego obrażenia pomimo własnych problemów, które były trudne do zignorowania. Pomimo planu skazanego na porażkę, mężczyzna cmoknął z niezadowoleniem, jakby jej kategoryczny ton był niepotrzebny, a rozkaz nieracjonalny.
- Jedno z drugim się nie wyklucza - mruknął. Dostrzegła, jak jego wzrok prześlizgnął się po bliźnie na jej policzku. - Nie wyglądasz najlepiej.
Jego brew uniosła się lekko w górę na samo wspomnienie łóżka, na którym siedzieli teraz. Odsunął się, po to, by móc zmierzyć je krytycznym wzrokiem. Łóżko było wąskie, dzielenie się więc połową byłoby pobożnym życzeniem w chwili, w której zajmowałaby na nim dwa razy mniej miejsca od niego.
- Powinniśmy być tutaj bezpieczni, przynajmniej póki Yasmin nie wróci i nie powie, że coś się zmieniło - westchnął, biorąc jej niechęć do zaśnięcia w tym miejscu za obawę o swoje bezpieczeństwo. - Ale...
Odwrócił głowę, zerkając na omni-kajdanki przykute do jego jednej ręki. Jego brwi zmarszczyły się lekko - niemal widziała, jak szwy napinają się, ale nie poddają, trzymając tkankę w jednym miejscu.
Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, uścisk, którą trzymał ją blisko siebie, zelżał lekko. Podbródkiem wskazał na kajdanki.
- Mówiłaś, że zostawiła ci klucze - zauważył, z nutą prośby wkradającą się do głosu. - Rozkuj mnie.
Jego słowa, choć zabarwione prośbą, zabrzmiały bardziej jak polecenie gdy przebrzmiały w ciszy.

@Iris Fel
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2223
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: here we go again
Kredyty: 116.810
Medals:

Re: Caelum

1 sie 2024, o 05:24

Testował jej cierpliwość, co w innych okolicznościach potraktowałaby jako preludium kolejnej gierki słownej, ale tu i teraz, zbyt bardzo przejmowała się jego stanem, aby odpuścić. Zignorować świeże opatrunkiem, ból, który starał się do pewnego stopnia nawet wiarygodnie zamaskować w wyrazie swojej twarzy. Zabebnila palcami na jego klatce piersiowej.
- Nienajlepiej wyglądałam dwa tygodnie temu - odparła, równie lekko traktując troskę, jakiej starał się dać wyraz i tym samym zachowując się dokładnie tak, jak Daharis.
Gdyby jeszcze tylko nie zadawał sobie z tego sprawy.
Zacisnęła usta, jej obawy nie wynikały z obecności na cmentarzysku tylko z faktu, iż nie mogła ufać samej sobie. Nie, kiedy śniła. Choć na korwecie brakowało rzeczy do rozrzucenia, nadal był tu on.
- Nie rozumiesz - weszła mu w słowo. - Nie chodzi o te miejsce. Myślę, że zachowujemy wiarygodne pozory opuszczonego wraku. Ja... Najczęściej w snach wracam do Cicero. Nieustannie stoję nad brzegiem tamtego jeziora. Nie zawsze są to sny mile, a wtedy nie kontroluje się - zamrugała oczyma, w ostatniej chwili zatrzymując potok bądź co bądź zbędnych słów. Powiedziała dość, nie musiała go dodatkowo straszyć.
- Nie chciałabym zostawać dzisiaj sama. Proszę - choć nie patrzyła mu w oczy, domyślała się ich intensywności i kolejnego dylematu, z którym negocjował. Niczego mu nie ułatwiała, zwłaszcza tembr jej glosu, za ktorym nie kryło się nic wiecej. Czysta, ludzka potrzeba.
Drgnęła, zaskoczona prośbą mieszającą się z rozkazem jaką do niej wystosował. Zadarła głowę, chwilę mierzyła Daharisa wzrokiem, odgłos bębniącego deszczu powracał do niej echem.
- Rozkuje Cię, jeżeli obiecasz mi dwie rzeczy - sięgnęła do jego dłoni przykutej do metalowej ramy omni- kajdankami.
- Nie znikniesz, jak tylko wyczujesz moment mojej nieuwagi. Będziesz tu nadal rano. Obiecałam Ci kawę, a Ty mi rozmowę na temat chipa oraz Hirano - nie zostawisz mnie samej zamknietej na pokładzie kryło się w jej oczach, jeszcze niepewne, czy nadal była to prośba, czy już przyszły wyrzut. Determinacja, jaką dostrzegła w jego osobie, kazała jej spodziewać się po Cassianie wszystkiego .
Także desperacji.
- Nie będziesz też niczego dźwigał. Myślę, że jesteś w stanie przetłumaczyć sobie w swojej głowie, iż robisz to z myślą o mnie, abym nie musiała Cię zszywać drugi raz. Doceniam, jak bardzo się mną przejmujesz, ale to nie ja zmuszona byłam do tego... - urwała, wierząc, iż nie oczekuje od niej, że dokończy.

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12683
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Caelum

1 sie 2024, o 19:46

spostrzegawczość
50%
Rzut kością 1d100:
44
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12683
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Caelum

1 sie 2024, o 20:00

Caelum było właśnie tym - pozorem. Pomimo słonia schowanego w rogu pomieszczenia, wewnątrz było dość przytulne, a świadomość tego jak źle było na zewnątrz jedynie wzmacniała to wrażenie. Gdyby zgasić w niej światła, wyłączyć systemy podtrzymywania życia, korweta nie zachęcałaby do spędzania w niej czasu. Ale przy stukocie deszczu, wnętrze wydawało się ciepłe, czyste, a światło malowało je miękkimi cieniami.
Jego brwi zmarszczyły się lekko gdy wspomniała o swoich snach. Zauważyła to - krótki przebłysk, który pojawił się w jego spojrzeniu, a który natychmiast zgasł pod naporem maski powracającej na jego oblicze. Cokolwiek zrozumiał poprzez jej słowa, cokolwiek chciałby dodać od siebie lub skomentować, zachował to dla siebie - nie chcąc poruszać teraz tego tematu.
- Nie opuszczę korwety - westchnął, choć na samo wspomnienie obietnic napiął się lekko, nie wiedząc czego mógł się po niej spodziewać. - W tym stanie i tak nie byłoby to mądre. Musimy zaczekać na powrót Yasmin.
Uśmiechnął się pod nosem słysząc drugą z jej próśb. Jego wzrok podążył za dłonią, która zatrzymała się przy jego przykutym do ramy nadgarstku.
- A co miałbym tutaj dźwigać? Myślisz, że od razu sięgnę po hantle? - odrzucił, przekrzywiając lekko głowę. - Dziękuję, że mnie zszyłaś.
Utkwił w niej spojrzenie gdy sięgała do zapięcia - lub też odwzajemnila je, jeszcze niepewna. Jego zachowanie wyglądało na normalne - takie, jakim je zapamiętała sprzed miesiąca. Nie takim, jakie widziała na szczycie Hirano Tower, pośród słaniających się wokół trupów żołnierzy Przymierza. Jego twarz nie przypominała martwej mimiki, ruchy nie były wymuszone, robotyczne. Wyglądał na kogoś zmęczonego, ale posiadającego kontrolę. Przynajmniej na razie.
- Na razie nie działa. Jestem sobą - powiedział cicho, wyciągając do niej rękę. - Mogę sam się rozkuć, jeśli wolisz się odsunąć.

@Iris Fel
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2223
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: here we go again
Kredyty: 116.810
Medals:

Re: Caelum

1 sie 2024, o 21:08

To było raptem preludium. Naprawdę chciała powiedzieć mu o rozmowach, które odbyli wyłącznie w jej głowie, aczkolwiek przyznanie się do tego tu i teraz, uświadamianie Daharisa, iż śniła o nim, a także o ich spotkaniach wielokrotnie, wydawało się Fel niewłaściwie. Już i tak czuła się naga, obdarta z najgorszych obaw i lęków. Odsłoniła się przed nim tak bardzo, jak przed nikim wcześniej. Niewiele zostało z rzeczy, o których nie wiedział. Ciężar śmierci, za które czuła się odpowiedzialna i których była świadkiem, czaił się w kącikach jej oczu. Być może domyślał się, ile kosztowało ją przedarcie się przez kolejne poziomy Hirano, aż nie stanęła w atrium. Uszanowała prośbę Cassiana i nie rozdrapywała dopiero co odkażonych ran, łudząc się, że jutro będzie łatwiej mówić o doktor Maketarii, zabójcy z Sojuszu, poniesionej przez niego ceny jej wolności.
Jutro. Później. Nie teraz. Brzmiało znajomo.
Pozwalało upchać kolejnego słonia w kąt, nawet, jeżeli jeden zaczynał przysłaniać drugiego. Niespecjalnie przeszkadzała jej drwina z zasad feng shui.
Nie była to odpowiedź, którą chciałaby usłyszeć, lecz musiała ona Iris wystarczyć. Skinęła więc głową, kontynuując stawianie warunków. Raptem dwa. Nie wymagała od niego niczego nadludzkiego. Odrobina dobrej woli, aby oboje mogli spróbować odpocząć. Zregenerować siły.
Prychnęła.
- Naprawdę o to pytasz? - uniosła brew poniekąd w wyrazie świętego oburzenia. - Pancerz, który leży rzucony pod łóżko, skotłowana pościel, kilka innych skrzyń i drobiazgów w pozostałych pomieszczeniach... - zaczęła wymieniać, na jego oczach ostentacyjnie odginając po jednym palcu z zaciśniętej w pieść dłoni, aż nie zabrakło jej ich u obu rąk.
- Nie musisz mi dziękować. Dzisiaj sprzątam ja. Jutro będzie Twoja kolej - postanowiła, nie dając mu innej możliwości, niż zgodzić się z jej życzeniem. Podobnie jak on, Fel także przekrzywiła głowę w lustrzanym odbiciu jego ruchów, oczekując, iż doszuka się w jego odbijających światło tęczówkach pogodzenie się z już i tak okrojonymi zaleceniami medycznymi. Nie powinien siadać, a co dopiero wstawać. Widok napinających się szwów budził w niej wewnętrzny sprzeciw. Potrzebę doskoczenia do mężczyzny i ułożenia do z powrotem na łóżku.
- Nie boje się Ciebie, Cassian - odparła, podnosząc na Daharisa łagodne, choć pewne swojej racji spojrzenie. Takie, z którym się nie dyskutowało. - Wiem, ze nie skrzywdziłbyś mnie celowo - pokręciła głową, odmawiając. Nie czuła potrzeby, aby musiał ją wyręczać. Ufała mu. Gdyby nie posłuchał i nadal uparcie wyciągał do niej rękę, zdecydowanym ruchem odłożyłaby ją na jego kolana.
Myśl, że w ciągu ostatniego miesiąca zapewne nauczył się już rozpoznawać sygnały i wiedział, kiedy traci kontrole nad sobą, podobnie jak jego sugestia, iż mógłby wzbudzać w niej strach, była uwierająca.
- Nie chciałabym musieć się od Ciebie odsuwać... - urwała, nagle uświadamiając sobie, że to, o czym jeszcze pomyślała, wybrzmiało na głos i jak po złości nie zostało zagłuszone ani przez deszcz, ani przez wentylację. Zamrugała, uciekając spojrzeniem, nim dostrzegłby cokolwiek więcej, na omni-kajdanki. Choć siedziała obok niego zwykła, ludzka kobieta, z wprawą polityka robiła kolejny unik. Może i nie wycofywała się tak, jak on, za wysokie mury, lecz potrafiła być podobnie do niego nieuchwytna.
Dotknęła do dłoni Cassiana, wykrzywiając usta w niezadowolonym grymasie, kiedy zauważyła otarcia na naskórku od omni-tworzywa. Wyciągniętym wcześniej kluczem, odpięła krępujący mu nadgarstek kawałek metalu, który ze zgrzytem, zsunął się na materac.

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12683
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Caelum

10 sie 2024, o 15:05

Gdy zaczęła wymieniać, brwi mężczyzny z wolna poruszały się coraz wyżej i wyżej - aż wreszcie dotarły do granicy możliwości szwów, które nie pozwalały im na dalszą wędrówkę w kierunku linii włosów.
- Pancerz mogę przenosić częściami. Pościel to też ciężar do dźwigania? - spytał, przekrzywiając głowę. Rozbawienie zatańczyło na jego ustach wbrew sytuacji, w której się znaleźli - i obawy o zdrowie drugiej osoby, która błyszczała zarówno w różnokolorowych tęczówkach, jak i w tych bladoniebieskich. - Bo jeśli tak, to musimy poważnie porozmawiać nad konkretnym gabarytem, którego nie wolno mi dotykać.
Wbrew zaprzeczeniu do poważnej rozmowy, kącik jego ust uniósł się w górę w śmiechu, który wyraźnie pokazywał, że nie mówił tego w pełni poważnie. W środku nocy, po tym, co się stało, sprzeczki o ciężar pościeli wydawały się najmniej istotną rzeczą, o której powinni w tej chwili rozmawiać - a zarazem taką, która przychodziła im w pełni naturalnie.
Celowo wisiało w powietrzu jak odgłos kropel deszczu bębniących o dach ich korwety.
Oboje wiedzieli, że choć to implant w jego głowie nakazywał mu to, co miał zrobić, Daharis zachował jakąś formę świadomości. Widziała tę rozpacz i strach w jego oczach, gdy walczył z działaniem urządzenia, uparcie stojąc w miejscu - uparcie każąc jej, by odsunęła się, odwróciła, uciekła. Mimo tego, broń pozostała w jego rękach. Omni-ostrze przeszyło powietrze, jego końcówka zagłębiła się w delikatnej skórze, pozostawiając po sobie rozpaloną szramę. Szramę, ku której nieustannie uciekał jego wzrok - jakby w formie przypomnienia tego, co, celowo lub nie, zrobił jej na szczycie Hirano.
Przypomnienia tego, co mógłby zrobić, gdyby nie było tam Yasmin. Gdyby nie wbiła strzykawki w jego szyję, pozbawiając go przytomności i morderczych zapędów ciała, którego jedyną funkcją była walka.
Zamarł gdy zbliżyła się do niego, a może pod wpływem słów, które opuściły jej usta. Gdy sięgnęła do kajdanek, z wahaniem dobywając kluczyka, ważąc wszystkie potencjalne za i przeciw w swojej głowie. Siedząc tak blisko, pochylona w jego stronę, mogła oczekiwać, że to on się odsunie - choćby by stworzyć dystans, którego zawsze łaknął gdy znajdowała się zbyt blisko. Ale nie zrobił tego. Nie drgnął, zerkając na dłoń, która odszukała kajdanki, a później na twarz skupionej na tej czynności kobiety.
Zapach antyseptyków mieszał się z wonią bergamotki, która towarzyszyła mu od samego początku. Wydawała się nutą, posmakiem pozostającym na języku pośród dławiących, przytłaczających doznań środków do dezynfekcji.
Nawet siedząc, górował nad nią gdy zbliżyła się do ramy łóżka, a kluczyk znalazł w jej dłoni. Ciepły oddech musnął jej skórę gdy przysunęła się, uwalniając jego rękę z uwięzi.
- W tej chwili, czy ogólnie? - zapytał niewinnie, choć gdy spojrzała w jego kierunku, dostrzegła szelmowski uśmiech, który wymalował się na jego ustach.
Przysunął się, wbrew temu, co mówiła, wbrew zachowawczości, która zawsze trzymała go w ryzach. Jego twarz nagle znalazła się tak blisko, że stłumiła świat wokół, przysłoniła ostre światła jarzeniówek, odłożone na stolik, zakrwawione bandaże. Uśmiech tańczył na jego ustach gdy pochylił się nad nią, niemal tak blisko, że jego nos musnąłby jej gdyby drgnął w jej kierunku. Gdy jego ręka została uwolniona, niemal odruchowo sięgnął od jej dłoni - splótł ich palce ze sobą, muskając gładką, chłodną skórę.
- Bo wydaje mi się, że i jedno, i drugie. - w cichym głosie rozbrzmiała odrobina rozbawienia, jakby słowa, które wypowiedział, były jedynie żartem - ale jego ciało pozostało napięte, wzrok skupiony.
Nim zdążyła odpowiedzieć, poczuła chłód omni-tworzywa oplatający jej nadgarstek.
Omni-kajdanki zamknęły się na jej nadgarstku, gdy mężczyzna wysunął kluczyk z jej dłoni - tej samej, z której palcami splótł własne przed chwilą.
- Niestety, jestem gospodarzem. I nie będziesz robiła wszystkiego za mnie, ani tym bardziej mówiła mi, co mogę, a co nie - rzucił, odsuwając się od niej gwałtownie, na wypadek, gdyby zamierzała przeszkodzić mu w jego planie. Uwolniony, parsknął śmiechem, maskując tym samym powolność, z jaką podniósł się na równe nogi, wstając z łóżka. - Teraz ty odpocznij. Ja posprzątam, zrobię herbatę, przyniosę pościel - rozkazał, odsuwając się od przykutej do łóżka kobiety, mówiąc tak niewinnym tonem, jakby nie spodziewał się sprzeciwu z jej strony - ale w jego oczach dobrze wiedziała, że przygotowany był na wojnę.

@Iris Fel
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2223
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: here we go again
Kredyty: 116.810
Medals:

Re: Caelum

10 sie 2024, o 16:04

W ciężkim westchnięciu, który wyrwał się jej ściągniętym ustom, zawarła niemą prośbę do opatrzności o cierpliwość do tego mężczyzny.
- Dobrze wiesz, że nie chodzi o to, co chcesz przenosić, czy dźwigać. Nie powinieneś się w ogóle schylać. Szwy są świeże, Cassian - przypomniała mu. Pomimo całego absurdu tej sytuacji, z którego doskonale zdawała sobie sprawę i który kuł w oczy, brnęła w niego dalej, będąc świadoma, że każda przerwa, chwila oddechu, była zaproszeniem dla konsekwencji działań w Hirano Tower.
Nie bała się Daharisa, ale perspektywa odpoczynku, który zbliżał się nieubłaganie, budziła w niej irracjonalny strach. W ogóle nie była gotowa na to, aby mierzyć się ze wspomnieniem ostrza, które zatopiło się w gardle Kelly, wykrwawiającym się na schodach Septimusem, wrzaskiem Ashforda błagającego go, aby wróciła na pokład, ciałami żołnierzy Przymierza, po których wspinała się do atrium na najwyższym poziomie Wieży.
Zamrugała, rozpraszając myśli, które podstępem próbowały wkraść się do jej świadomości. Coś, co dla niego mogło być zawahaniem, czy powinna uwalniać go z omni-kajdan, dla Fel było momentem nieuwagi. Obejrzeniem się za siebie, choć podświadomie wiedziała, aby za żadne skarby nie powinna odwracać wzroku. Patrzeć wyłącznie przed siebie. Na niego.
Najchętniej nie zmrużyłaby dzisiaj oczu, podobnie jak przez najbliższe kilkanaście dni, choć nie było to możliwe.
Jego ciepły oddech na skórze jej szyi sprawił, że drgnęła. Zaskoczył ją tym, że zamiast odsunąć się i cieszyć ze zwróconej wolności, nadal tu był, a nawet pochylił się nad nią, być może tak jak ona, potrzebując namacalnego potwierdzenia, że wśród wraków na cmentarzysku statków, nie był jedyny w nierównej walce o przetrwanie. Nie dostrzegła postępu w tej bliskości. Zamaskował ją intensywną wonią bergamotek, pieszczotliwym muśnięciem opuszków palców wnętrza jej dłoni, czymś, co w jego intensywnych tęczówkach wydawało się prawdziwe.
Ale tak naprawdę było tylko obłudą, jakiej wiele na Korlusie.
Brzdęk zapinanych na jej nadgarstku omni-kajdan był jak kubeł zimnej wody, a nawet policzek. Zamknął jej usta, które układała w najprawdopodobniej ciętą ripostę.
Straciła czujność.
A on to wykorzystał.
Wyprostowała się gwałtownie, aż zadzwonił metal ocierający się o metal. Rozczarowanie walczyło w jej spojrzeniu o dominacje z obietnicą nigdy Ci tego nie zapomnę. Powiedzieć, że nadszarpnął jej zaufania i sprawił, że poczuła się perfidnie wykorzystana, byłoby grubym niedopowiedzeniem. Podstęp, którego się dopuścił był cwany, zmyślny, aczkolwiek okoliczności dyskwalifikowały mężczyznę w jakichkolwiek słowach uznania.
- Jesteś okropnym gospodarzem. Dobrze wiesz, że nie pijam herbaty. Spróbuj mi tylko podać b i a ł ą, a całą wypluję na Ciebie - rzuciła bez zahamowań, mrużąc oczy i wbijając spojrzenie w Cassiana. Przygląda mu się absolutnie nie jak ofiara złapana w sidła. Trzymała - jeszcze - całą swoją złość na wodzy, aczkolwiek kipiała ona z Iris jak pojedyncze, czarne iskierki biotycznego wyładowania.
- Rozkuj. Te. Kajdanki - poleciła. Mógł się domyślać, gdzie miała jego własne rozkaz. Śledziła każdy, nawet najmniejszy ruch Daharisa. Wędrowała za nim krok w krok, domagając się przestania tej szopki, czy innej gierki jaką zainicjował. Szarpnęła ręką, dławiąc krzyk, kiedy poczuła jak jej własne szwy na prawym ramieniu rozciągają się w wysiłku.

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12683
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Caelum

10 sie 2024, o 17:20

Choć stabilność warunków środowiska zapewniały systemy podtrzymywania życia, temperatura w pomieszczeniu natychmiast podniosła się o kilka stopni. Uśmiech, który wyginał usta mężczyzny w górę, jedynie pogłębił się na widok furii goszczącej w jej tęczówkach. Wyprostował się, poruszając lekko obolałym barkiem ręki, która wcześniej była skuta.
- Czyli zielona wchodzi w grę? - spytał niewinnie, podchodząc do kupki zakrwawionych opatrunków, otwartych opakowań, oraz pozostałych jej leków. - Obiecuję, że dodam miodu.
Mrugnął do niej porozumiewawczo, zbierając wszystkie śmieci w garść. Sprzątając, ruszył w stronę wyjścia, ale nie przeszedł przez próg - kopniakiem uderzył w jakiś panel na naprzeciwległej ścianie, który otworzył się, ukazując zsyp śmieci prowadzący gdzieś do schowanej w głębi korwety niszczarki.
- Nie szarp, zrobisz sobie krzywdę - odpowiedział, ignorując jej władczy ton i rozkaz w słowach. Zebrał całość śmieci, które pozostały po jej lekarskim obowiązku i wszystko wrzucił do zsypu, zamykając go z powrotem szczelnie. - A wtedy podam ci białą.
Jego wzrok ześlizgnął się na podłogę, do wciśniętego pod łóżko pancerza. Przez chwilę wpatrywał się w swój cel, zastanawiając, czy ryzykować podejście do miejsca, w którym przebywała - oraz w zasięg jej ręki oraz nóg. Zmrużył oczy, wpatrując się w Fel podejrzliwie i wreszcie podszedł bliżej, z wyraźną chęcią zabrania stąd swojego pancerza.
- Jeśli kopniesz, będziesz musiała znowu zszywać - ostrzegł, zginając się w pół. Opadł na jedno kolano z lekką ociężałością, charakterystyczną dla obolałych mięśni i rannych osób. Jego głowa znalazła się niebezpiecznie blisko siedzącej na łóżku biotyczki gdy z pośpiechem wyciągał brudne, zniszczone części pancerza spod łóżka. Szwy na jego łuku brwiowym nadal trzymały się dobrze. - Jesteś głodna? - spytał, jakby dla odwrócenia uwagi, wyciągając resztę części pancerza i składając je w jedną, łatwą do przeniesienia kupkę.

@Iris Fel
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2223
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: here we go again
Kredyty: 116.810
Medals:

Re: Caelum

10 sie 2024, o 17:45

Czuła ból, zignorowała jednak promieniujące, nieprzyjemne uczucie rozchodzące się po jej całej obręczy barkowej pulsowanie, podobnie jak Cassian z łatwością ignorował jej słowa i szarpnęła ręką ponownie.
Po chwili po raz drugi. Jakby groźba o białej herbacie nigdy nie padła z ust mężczyzny. Być może w jej wyobraźni, nie potrząsała swoją unieruchomioną ręką, tylko czymś - kimś - innym.
Dłuższą chwilę nie zaszczyciła go nawet krótkim, przelotnym spojrzeniem. Była świadoma, co robił. Usłyszała zamykany zsyp na śmieci. Oczyma wyobraźni widziała jak szwy naciągają się do granic możliwości pod podziurawionym materiałem jego kombinezonu. Gryząc od środka policzki, palcami drugiej ręki wędrowała po kajdankach, szacując w myślach swoje szansę na stopienie omni-tworzyła biotyką.
Bez ostrzeżenia, kiedy padł na kolanach, gwałtownie odwróciła głowę i jej tęczówki przypominające nadciągającą burzę spotkały się z jego nie mniej irytującym odcieniem spokojnego morza czy też tafli jeziora w bezwietrzny dzień.
- Rozkuj. Te. Kajdanki - powtórzyła, cedząc każde słowo.
Prychnęła. Nie ugryzła, ani też nie kopnęła Daharisa kiedy ten znalazł się w zasięgu, ale nad jego głową śmignął pocisk czarnej materii, która uderzyła o przeciwległa ścianę wgryzając się w pierwszą warstwę poszycia. Po ścianie rozeszły się czarne pajączki przypominające plamę atramentu na kartce papieru, bądź krople krwi, która skapała na posadzkę z zignorowanej rany. Przypalony fragment pancerza ablacyjnego odsłonił nagi szkielet. Zioną pustką, podobną do spojrzenia, który wbiła w mężczyznę klęczącego przy łóżku. Nie była zła, tylko wściekła, ale pomimo tego, biotyka celowo chybiła. Nie planowała zrobić mu krzywdę.
Jeszcze.
Upłynęło kilka długich minut, a Iris nadal siedziała na łóżku sztywno wyprostowana. Nie była to najwygodniejsza pozycja, lecz duma zabraniała jej nawet drgnąć. Choć do metalowej ramy przykuwały ją omni-kajdany, usadowiła się na materacu z wyższością.
Nie odpowiedziała od razu, co zdradzało, że najprawdopodobniej rozważała, czy w ogóle wart był jej usłyszenia. Jakikolwiek nie był ostateczny rozrachunek, w końcu padło z jej tak samo uparcie zaciśniętych ust: - Nie.
Ciężar jej idealnie kontrolowanego i beznamiętnego spojrzenia towarzyszył mu na każdym kroku. Nie miał podstaw, aby łudzić się, że nie widziała co robi, oceniając go surowo i absolutnie obiektywnie.

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12683
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Caelum

10 sie 2024, o 18:52

Gdy pocisk biotyczny przeciął powietrze, pozostawiając po sobie charakterystyczne, wyczuwalne w nim napięcie i zapach ozonu, mężczyzna natychmiast poderwał głowę. Lampki alarmowe świeciły się w jego niebieskich tęczówkach gdy obrzucił ją badawczym spojrzeniem, po czym odwrócił głowę do tyłu - ku ścianie, po której czerń biotyki spływała niczym gąszcz pajęczynek.
- Czy to groźba? - parsknął, nie przejmując się niszczejącą powłoką wewnętrznego pancerza, zza której wyzierały kolejne. Zebrał części pancerza i podniósł się - wysiłek, w jaki to włożył, zdradzało tylko drżenie szczęki, które pojawiło się równie szybko, jak zniknęło. - Myślałam, że lekarze są od tego, by łatać dziury, a nie tworzyć nowe.
Wydostając swój zniszczony pancerz spod łóżka, wyniósł go na korytarz - nie na tyle daleko, by zniknąć jej na długo z oczu, ale by pozbyć się zakrwawionej ceramiki z tej małej, ciasnej sypialni okrętowej.
Ceramiki, której krew należała do wielu - nie tylko do niego.
- Wyglądasz uroczo - mruknął, jakby jej sztywna sylwetka, zmrożona wściekłością mina i iskierki ciskające z oczu jakkolwiek pasowały do słów, których użył. - Nie musiałbym tego robić, gdybyś była w stanie wytrzymać dziesięć minut w miejscu i posłuchać tego, co mówię.
Skrzyżował ręce na klatce piersiowej, stając w przejściu do sypialni. Przyglądał jej się przez chwilę, jakby kontemplował uczynienie tego, co mu kazała - rozkucie jej i pozwolenie na opuszczenie łóżka, do którego chwilę wcześniej sam był przypięty.
Wystarczyło zaledwie kilka sekund rozmyśleń, by natychmiast powrócił do początkowego planu działania.
- Idę do kuchni na pięć minut, ale będę tuż obok - ostrzegł ją, groźba przebrzmiała w jego głosie. W połowie kroku odwrócił się, wycelowując w nią oskarżycielski palec. - Jeśli usłyszę choćby pisk, zablokuję te drzwi zanim zdążysz do nich dobiec - dodał, wskazując na śluzę odgradzającą kajutę od reszty korwety.
Dopiero, gdy dostrzegł na jej twarzy jakiekolwiek zrozumienie - bądź złość, czy wszystko inne poza podejrzanymi chęciami wydostania się, ruszył do wyjścia, znikając w korytarzu.

@Iris Fel
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2223
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: here we go again
Kredyty: 116.810
Medals:

Re: Caelum

10 sie 2024, o 19:30

Wyświetl wiadomość pozafabularną Jej oczy były puste. Zniknęły przebłyski złości, nie doczekał się także śladu po skrusze. Umiała budować wokół siebie mur wyższy i grubszy, niż ten, za którym krył się on sam. I choć nigdy nie miała powodu, aby trzymać go na tak horrendalny dystans, w chwili obecnej dzieliła ich nie tylko przepaść, ale całe, głębokie jezioro.
Chciała odpowiedź. Zdradził ją ruch mięśni, lecz nim jakiekolwiek słowo zostało wyartykułowane, Iris ugryzła się w język i wyłącznie pokręciła głową. Upięte w niedbałą kitkę, z której sukcesywnie zsuwała się gumka podczas pracy nad jego obrażeniami, w większości kosmyki wysunęły się i teraz swobodnie, łaskotały jej policzki, chowając ślad po omni-ostrzu za jasną kurtyną. Opuściła poderwaną do góry, skrępowaną rękę na swoje kolana. Nie patrzyła ani na Daharisa, ani na ślad, który na trwale został na ścianie. Jej spojrzenie zatrzymało się na szafie, nie oderwało się od mebla nawet, kiedy ten wysunął się za drzwi, wynosząc z pomieszczenia ostatni element pancerza. Bez większego trudu, pozostała także niewzruszona, kiedy skomentował jej pozę. Rysa na marmurowej postawie pojawiła się z kolejnymi, skierowanymi do niej słowami. Powietrze w sypialni wydawało się naelektryzowane od otulającą ją w coraz mocniejszym uścisku biotykę, aczkolwiek już żadna iskra nie świsnęła mu nad głową, nie uderzyła o ścianę, którą miał za plecami, czy w posadzkę pod nogami.
Choć w kolejnej chwili, być może zauważył, jak zacisnęła palce w pięć, najprawdopodobniej powstrzymując ruch, którego potem mogłaby gdzieś w środku pożałować.
- Nawet nie próbuj się usprawiedliwiać i twierdzić, że robisz to dla mojego dobra - przerwała mu władczo, wykrzywiając usta w grymasie.
- Posłuchać co mówisz!? Przecież z Tobą nie da się porozmawiać, Cassian. Odzywasz się tylko, kiedy jest to dla Ciebie wygodne. Wszystko inne, każde pytanie czy prośbę, zbijasz jak generator tarczy pociski! - echo emocji wybrzmiało w jej podniesionym głosem, lecz nim zdołałaby ją zidentyfikować, Fel zrobiła kolejny unik.
- Jeśli ujdziemy stąd życiem, obiecuję, że ci o tym opowiem. Już wtedy wiedziałeś, że nie będziesz musiał, dlatego mnie okłamałeś, prawda? Jutro porozmawiamy o Hirano Tower i o moim implandzie w głowie. Jutro już Cię tu nie będzie, zrozumiałam jak to działa - nie dała mu szans na odpowiedź, na ewentualne zaprzeczenie, bądź też obronę. Wydała już wyrok. Spokojnym, stonowanym tonem. Cokolwiek by teraz nie powiedział, nic by to nie zmieniło.
- Nie wiem, co sobie myślałam. Pewnie przez to, że zbyt wiele razy rozmawiałam z Twoim podobieństwem w swojej głowie nad jeziorem, łudziłam się, że zachowasz się w stosunku do mnie inaczej. Ale kim ja jestem, abyś miał mnie traktować inaczej i nie zbywać półsłówkami - nie miała prawa złościć się na Daharisa. Źródłem rozczarowania, a także żalu, mogła być tylko ona sama.
W odpowiedzi na jego lojalne ostrzeżenie rzucone w progu parsknęła urwanym, gorzkim śmiechem. Zabrakło w nim perlistej, charakterystycznej dla tembru jej głosu nuty.
- Jak dobrze, że Cicero dało mi możliwość przechodzenia przez ścianę - przekrzywiła głowę, mierząc Cassiana uparcie beznamiętnym spojrzeniem. Wymierzony w niej palec nie zrobił na niej najmniejszego wrażenia, podobnie jak obietnica skryta pomiędzy słowami.
- Idź już. Chce zostać sama - odprawiła go niedbałym ruchem ręki, wyraźnie dając do zrozumienia, iż audiencja dobiegła końca.
Jeżeli kiedykolwiek zastanawiał się jakby to było, gdyby Fel odmówiła im pomocy po tym, jak została wrzucona do jednego z mieszkań w Hirano Tower, dostał tego przedsmak. Na swoje wyraźne życzenie.

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Korlus”