Chłód utrzymujący się w kajucie pozostawiał po sobie pręgi gęsiej skórki. Wnętrze zaparowanego prysznica otuliło marznące ciało, a strumienie ciepłej wody przyniosły ukojenie - nawet, jeśli nie mogły uczynić tego samego dla nawiedzonego chaotycznymi myślami umysłu. Gdy wysunął się z łazienki kilkanaście minut później, po niebieskowłosej nie pozostał już żaden ślad - nawet zapach kosmetyków, których używała, a który skrzętnie wciągnęły systemy podtrzymywania życia.
Mesa o tej porze była pusta. Gdy wszedł do środka, zauważył leżące pod ścianą siedzisko Ugarra. Dopiero w połowie przyrządzania sobie kawy przez turianina drzwi otworzyły się, wpuszczając kroganina do środka.
- Dobry - przywitał się rześko. Nie wyglądało na to, by niedawno się obudził. Zakłopotany, zerknął na swojego bimbaka stojącego pod ścianą i podrapał się po głowie. - Właśnie miałem go stąd zabrać.
Wbrew swoim słowom, podszedł do samej ściany i usadził się na miękkim siedzisku, które wyglądało, jakby zaraz miało pęknąć w szwach od jego masy.
- Ale skoro już tu jest... - mruknął, aktywując omni-klucz. Wkrótce karykaturalnie wielki, holograficzny obraz najnowszych wiadomości przysłonił jego facjatę, gdy kroganin oddał się rutynowemu, porannemu przeglądowi prasy.
Następne pół godziny, Ugarr spędził w ciszy - nawet, jeśli Viyo zagadywał, lub próbował się czegoś od niego dowiedzieć, kroganin odpowiadał mu pochrząkiwaniem. Prawdopodobnie gdyby to ktokolwiek inny przerywał mu w pochłanianiu wiadomości, nie byłby na tyle uprzejmy, ale dla turianina przynajmniej sprawiał pozory.
Minęła godzina odkąd Maya opuściła jego kwaterę, gdy do mesy wsunął się Isaac. Chłopak miał na sobie szarą, rozciągniętą koszulkę, jego włosy sterczały każdy w innym kierunku, wyraźnie wskazując na to, że dopiero się obudził. Przywitał się krótko z Viyo, od razu ruszając do chłodziarki. Zamiast jednak wybierając sobie jedzenie, pochylił się, grzebiąc w niej dłuższą chwilę za - jak się okazało - puszkę energetyku.
- Grace się obudziła - poinformowała ich Etsy, odzywając się w mesie. - Ale na twoim miejscu zaczekałabym jeszcze... kilkanaście minut.
Isaac parsknął śmiechem, opierając się tyłem o kuchenny blat. Sączył swojego energetyka, jak podpiętą do jego ust kroplówkę, która powoli wskrzeszała go do życia.
- Grace przed pierwszą kawą sprawia, że prawie tęsknię za Reedem - przytaknął z rozbawieniem. - Wczoraj przyszedłem do niej z pewną wysypką...
Urwał, gdy drzwi znowu się otworzyły. Dostrzegając po drugiej stronie niebieskowłosą, haker odetchnął, jakby przez chwilę obawiał się, że będzie to Grace. Maya rozejrzała się po mesie, obrzuciła spojrzeniem wszystkich znajdujących się w środku i zatrzymała je na dłużej na turianinie. W dłoniach trzymała dwa pudełka z jedzeniem - jedno puste, jedno pełne.