Ojczysta planeta krogan, na którą niegdyś jej mieszkańcy sprowadzili atomową zagładę, może "pochwalić się" ekstremalnymi wahaniami temperatur i śmiercionośnymi drapieżnikami. Przez genofagium populacja krogan jest dość niska. LOKALIZACJA: [Strefa DMZ Krogan > Aralakh]
Dwa wielkoludy z przodu niczym tarcza, dwóch rannych z tyłu pod opieką lekarza. Z ich przygotowanej ekipy najemniczej zostały już same resztki, ale mimo wszystko byli gotowi do walki. Skax również już się szykował, nie przejmując się tym, że będzie musiał walczyć z drugiej linii. Zanim jednak cokolwiek zdążył jego skaner wykryć, całą okolicę zakryła chmura pyłu. Gdy emocje sięgały już zenitu i każdy wyczekiwał bestii z Tuchanki, to dostrzegli, że pojawiło się tam coś zupełnie innego. Technologia! Mako! Skax głośniej wypuścił powietrze i wyraźnie się rozluźnił. Adrenalina momentalnie z niego zeszła. Chyba nigdy nie czuł się taki szczęśliwy na widok bandy Krogan.
Z jednej strony nadchodził wyczekiwany ratunek, z drugiej strony raczej chodziło im o uratowanie kogoś dla nich ważniejszego niż grupka przypadkowych najemników. Tego Quarianin nie miał im za złe, domyślał się, że jest dla nich warty tylko tyle na ile się dogadali mu zapłacić. Nic więcej, żadnych większych sentymentów. Mruk i Dekmar to była zupełnie inna historia. Tutaj sprawy mogły bardzo szybko się pokomplikować, bo odpowiedź na zadane pytanie mogła się bardzo mocno nie spodobać. Skax najchętniej uznałby, że Dekmar zginął od ciosów Raknii, a nie od wystrzałów kogoś z najemniczej ekipy. Ewentualnie spróowałby zapaść się pod ziemię, żeby tylko nie musieć na to pytanie odpowiadać. Ale Kroganin z klanu Urdnotów, jak przedstawiła go Norah, o imieniu Wrex, nie wyglądał na takiego, któremu można z łatwością wcisnąć kit lub po prostu zignorować. Sposób w jaki dyrygował on pozostałymi szybko przypomniał o rozmowie z początku ich wyprawy. Nowe porządki, zjednoczenie klanów, kumpel ludzkiego Widma. Kawał skurwysyna, nawet jak na Kroganina.
Łoże karabinu ponownie zagrzechotało, gdy Anthony miał przyłożyć się do strzału, czekając na to, co wyłoni się z kurzu. W rzeczywistości nie mógł przyjąć prawidłowej pozycji bez przewrócenia Norah, czego póki co, wolał uniknąć. Nie było to jednak monstrum Tuchanki, a przynajmniej nie to, którego się spodziewał. Opuścił pokracznie trzymaną broń w reakcji na podobny gest krogan, nie złożył jej jednak za plecy. Nie miał pojęcia z kim konkretnie mają do czynienia. Niemniej, teraz, na tle Krogula i Kiru, stojąc naprzeciw grupie krogan jako trzymadło dla rannych, pokracznie trzymające upierdolony krwią karabin wyglądał bardziej jak przestraszony kociak aniżeli realne zagrożenie.
Kurwa, Kiru… – przemknęło przez głowę Anthonego, ale szybko zmienił zdanie słysząc drugą częśc opowieści. Jest dobrze. Nie ma co przesadzać. Był już kurewsko zmęczony, trochę zaczynał tracić nadzieję i chciał po prostu stąd jak najszybciej spierdalać, co sprawiało że zaczynał być już trochę nerwowy. Kiwnął głową, potwierdzając jej słowa. Miał tylko nadzieję, że Wrex jest bardziej roztropny, niż statystyczny kroganin. Gdzieś to imię obiło mu się o uszy, ale nie wiedział gdzie dokładnie. On sam nie miał jednak nic do powiedzenia. Ta planeta była inna niż miejsca, w których do tej pory bywał i tutaj nie był pewien swoich umiejętności, więc trzymał dziób na kłódkę.
Krogul zakaszlał, kiedy nawet filtry hełmu ledwo radziły sobie z pyłem, jaki powstał po wybuchu. Zgasił też omni-klucz, na którym właśnie odszukał sygnał obu mako, skoro właśnie do nich podjechały, a ze środka wyskoczył sam Urdnot Wrex, sławny również na Omedze, podobnie jak widmo Shepard, z którym się bujał podobno dłuższą chwilę. Przysłuchał się wymianie zdań i parsknął lekko pod nosem na pytanie o Dekmara. Był ciekaw, jakim Kroganinem jest Wrex, ale jeśli opowieści o nim były prawdziwe, to raczej wolałby - podobnie jak Krogul - usłyszeć konkrety, a nie pierdolenie, jakkolwiek piękne.
- Jest tak, jak mówi Yaghanka. - potwierdził słowa Kiru, decydując się opisać ją nazwą rasy, na wypadek, gdyby nie miała ochoty zdradzać swojego imienia. Sam Krogul nie zamierzał jednak owijać tak bardzo w bawełnę tego, co zaszło. Nie zamierzał jednak też wkopywać za bardzo reszty, ale zgodnie z prawdą wziąć odpowiedzialność za swoją, bądź co bądź, decyzję. Wystąpił przed Kiru, spoglądając prosto na Wrexa. - Konkretniej, to Dekmarowi odjebało i chciał wysadzić ładunki, które celowo zabrał ze sobą, żeby utorować przejście i wypuścić królową rakni na wolność. Osobiście wbiłem mu ostrze w bebechy, bo inaczej skurwiel dopiąłby swego, a prędzej zdechnę, niż dam temu robactwu wrócić. Chociaż koniec końców i tak te jego ładunki detonowały, to nie centralnie nad tunelem, gdzie jest uwięziona, tylko dalej, pod pancerzem miażdżypaszczy, którą i tak potem ostrzeliwaliśmy kilkanaście minut, aż spierdoliła zdechnąć gdzieś w głębinach Tuchanki. Jeśli szaman będzie mieć z tym problem, to chętnie osobiście z nim o tym pogadam. A na twoim miejscu upewniłbym się, czy czasem sam szaman też nie miał podobnego pomysłu, co jego syn. -
Wbił wzrok w drugiego Kroganina, nie ustępując ani kroku.
Ślepia kroganina przeskakiwały z Kiru do Krogula, sporadycznie zahaczając o trzymającego się z tyłu Anthony'ego, bądź Norę. Na pokrytej bliznami mordzie, nie wypełzały żadne emocje. Wysłuchał ich, jak oczekiwało się tego po dobrym przywódcy, po czym westchnął ciężko.
- I tak nie lubiłem gówniaka - stwierdził, odsuwając się na bok. Zachęcił gestem, aby wsiedli do pojazdu, przytrzymując bezceremonialnie za ramię Norę, pod którą nogi się uginały, kiedy zmusiła swoje ciało do posłuszeństwa i weszła na rampę. Ta wymamrotała pod nosem, że nie trzeba, to zbędne, lecz nie sprzeciwiła się Wexowi.
- Był dobry do walki, ale pomyślunku u niego za grosz. Rakni trafiły na podatny grunt, jeżeli chodzi o indoktrynacje. Zastanawia mnie tylko jedno... - kontynuował, zajmując miejsce obok nich w Mako. Pozostali, usadowili się na pojazdach, rozbłysła w środku elektronika, Wex poklepał blachę pojazdu i ten ruszył. Szarpnęlo mocno do przodu, trzęsło i podskakiwali, ale siedzieli w fotelach. W bezpiecznym pojeździe, otoczeni uzbrojonymi po zęby kroganami, które nie jedno widzieli na Tuchanke.
- Tak sobie myślę, kiedy zaczęły wpływać na młodego? Te ostatnie jego wysoki, brednie, które podejmował, decyzje jakie wymuszał to była jego inwencja, czy już słyszał szepty w przeżartym umyśle? Zginął chociaż w honorowej śmierci? Opowiedzcie mi o ataku rakni - polecił w drodze, dopytując o szczegóły informacji, którymi się z nimi dzielili. Drążył, najprawdopodobniej odnotowując w myślach to, co najważniejsze.
- Faktycznie Ty i Ten blaszany - wskazał na Skaxa - wyglądacie jakby przeżuła i wypluła Was miażdżypaszcza - podsumował Wex, kilku krogan ryknęło śmiechem, inni zaczęli dopytywać o walkę na zawalonej arenie.
Widok słońca, które wpadało do wnętrza Mako przez wizjer z przodu był jak łyk orzeźwiającej wody dla spragnionego organizmu oraz hust życiodajnego tlenu po wielu, długich sekundach pod wodą. Oba pojazdy sprawnie przecinały kamienistą pustynię Tuchanki, wspomnienia tuneli zostały gdzieś daleko za nimi. W podziemiach, zakopane razem z historią planety, o któej sam Wex mówił niechętnie. Jakby uwierała go trochę jak ta zadra w oku.
Z całym klanem, zatrzymali się w głównym obozie. Urdynoci ugościli ich surowo, ale otwarcie, dzieląc się alkoholem, od którego palił przełyk i podejrzanie wyglądającym mięsem smakującym jak pieczyste. Znalazły się także przekąski dekstroskrętne dla Skaxa. Norah nie brała udział w świętowaniu, kiedy zapadł zmierzch i przy ogniskach, kroganie siłowali się na rękę, bądź snuli wojenne opowieści. Kiru wiodła nie mały prym, zyskując kilku adoratorów oczarowanych surowością, a także siłą yaghanki. Kontakty Krogula znacznie poszerzyły się, a Anthony i skax poszerzyli swój słownik o egzotyczne przekleństwa, a także dane na temat rakni.
Kolejnego dnia, Norah wręczyła im datapad z odkodowanymi danymi z dysku. Mogli wrócić do zleceniodawcy z informacjami, za które sowicie ich wynagrodził. Żegnając się, wsunęła w ręce Anthony'ego spreparowaną i szczelnie zamknięta w probówce robotnice rakni. z najlepszymi życzeniami. Królowa Rakni, szeptała Krogulowi słowa przez sen jeszcze długo po wizycie na Tuchance, lecz kiedy wybudzał się nagle w środku nocy oblany potem, nie potrafił ich powtórzyć. Ślady po zębach miażdypaszczy na pancerzu Skaxa przypominały barwy wojenne. Mógł je zostawić na napierśniku i nosić z dumą. Kiru wróciła z cała skrzynką lokalnego alkoholu, który na Omedzie, czy w innych zakątkach, chodził za naprawdę dobrą cenę wśród najemników, którzy nie bali się pić czysty alkohol pędzony na Tuchance.