Nieporozumienie, które między nimi zaszło raczej nie prognozowało udanej, szczęśliwej współpracy, zwłaszcza, że wystąpiło na jednak wczesnym etapie misji. Udało się je jednak zażegnać, gdyż mniej konfrontacyjny Gauthier odstąpił, a Charles nie należał do typu ludzi, który ciągałby go po sądach, czy bawił się w inne obywatelskie (najemnicze?) zatrzymania. Skax i Mol nie zabrali stanowisk w konflikcie, co może i wyszło na lepsze. Dopiero po czasie okaże się, czy było to mądre.
Caelmus nie wypowiedział się na ten temat, może (pal licho, nie może, tylko na pewno) mając jakąś opinię. Skupiony był najpewniej na swoich poszukiwaniach, które póki co jednak nie przyniosły żadnych rezultatów.
Miał za to jasną opinię w innej kwestii -
Waszym zadaniem jest zająć się zakładnikami - powiedział, ale w jego głosie nie było...wyrzutu. -
...ale na pewno nie chciałbym mieć kradzieży czy innego wycieku. Szefostwo może nie podzieli myśli, ale... - "to ja kontroluję przekaz", pomyślał, lecz nie powiedział. Widocznie, mimo swojej reputacji równego gościa, o której Striker słyszał, był w stanie podjąć wykalkulowane ryzyko i zapobiec stracie w kredytach, jeśli nie w "tych na górze". A może, tak jak Charles powiedział w ich pierwszej konwersacji, wiedział, że ci na górze mogą mieć do niego potem problem, nawet, jeśli wcześniej nie dał temu wyrazu.
Nieważne, co sądził, podjęli decyzję, by zboczyć z kursu i zejść do laboratoriów. Dość szybko dorwali się do windy, a z niej wykorzystali swój administratorski dostęp, by zjechać definitywnie pod ziemię, do laboratoriów. Nie trzeba było bawić się w hakowanie, ani w szukanie kart, gdyż wszystko to mieli, a i tak jasno zdradzili się ze swoimi intencjami, i nie za bardzo mieli jak ich powstrzymać...
Choć doszło do próby. Pod sam koniec ich zjazdu na dół, winda zatrzymała się. Tania próba, ale kupująca trochę czasu. Wyszli jednak awaryjnie, przez klapę bezpieczeństwa na suficie, a potem zeszli na dół, tracąc tak naprawdę tylko na czasie.
Laboratoria były dobrze zachowane i zaawansowane, ale nie różniły się jakoś bardzo od wyidealizowanej wizji tego, jak takie miejsce powinno wyglądać. Sterylne, czyste, wypełnione bielą i uderzającym po oczach oświetleniem - o dziwo, zwykłym, a nie awaryjnym. Może Quarianin przywrócił tu prąd? Jeśli tak, pełen generator musiał być tutaj, na miejscu, a nie gdzieś, skąd Korporacja mogłaby je odłączyć.
To, co psuło obraz perfekcyjnego laboratorium, to ślady po strzałach, zniszczone mechy, i uszkodzone wieżyczki. Zabezpieczenia były dla najemników już nieco bardziej realnym problemem, niż na górze, co widzieli także po śladach krwi, prowadzących...a jakże, w kierunku działu R&D, którego pozycję bardzo szybko odnaleźli na planach.
Ruszyli, ale gdy byli już przed frontalnym wejściem, grube, stalowe wrota zatrzasnęły się magnetycznie, a pobliskie, umieszczone na suficie głośniki wybrzmiały męskim głosem, który już znali z nagrań z kamer:
-
Korpo? Ja pierdolę, za co wy im płacicie... - "wy", zleceniodawcy Quarianina, który teraz do nich mówił. "Oni", najemnicy Pri'ine, którzy faktycznie nie zrobili póki co za dobrej roboty w trzymaniu ich na dystans.-
Odpieprzcie się, pracuję.- powiedział to tak zirytowanym tonem, jakby jego prośba była nie tylko perfekcyjnie logiczna, ale i oni byliby głupi za niewykonanie jej.
Nim w ogóle zdecydowali się, czy chcą pójść dłuższą drogą i wejść bokiem, czy zostać przy zamkniętych drzwiach i spróbować je shackować, usłyszeli kroki, oraz ujrzeli wybudzające się z poziomu sufitu wieżyczki. Te wystrzeliły ogniem w kierunku Skaxa, a ten dosłownie cudem uskoczył za winkiel, chowając się przed ich ogniem.
Wyświetl wiadomość pozafabularnąDeadline: 12.08 EOD
@Skax @Charles Striker @Alexander Gauthier @Mol