Za centrum uważa się jeden z górnych poziomów stacji, na którym znajdują się nie tylko budynki mieszkalne, ale i stacje dokowania dla statków, Targ Omegi czy osławiony już klub "Zaświaty".

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12492
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Apartamentowiec Euforia

27 wrz 2024, o 21:11

Obrazek Omega to stacja, na której próżno szukać bardziej wykwintnych rozrywek lub bezpiecznych lokalizacji dla bogatszych mieszkańców stacji. Ścisłe jej centrum jest obszarem, który z biznesowego punktu widzenia nadaje się do tego najlepiej - wyższy poziom, mniejszy obszar i ścisła kontrola rozpoczynanych w okolicach Zaświatów bójek pozwala na łatwiejszą i tańszą ochronę swoich włości.
Apartamentowiec "Euforia" jednak nie podejmuje zbędnego ryzyka. Ten niewyróżniający się od innych konstrukcji, wyższy budynek w centrum Omegi na pozór wygląda jak każde inne miejsce o przeznaczeniu handlowym. Ze sklepami umieszczonymi na poziomie ulicy, sekcjami mieszkalnymi położonymi wyżej, a wreszcie klubem o tej samej nazwie na dachu, nie przyciąga zbędnej uwagi oferując jednocześnie zróżnicowany poziom dla swoich klientów. O ile sklepy oraz mieszkania nie mogą pochwalić się standardem wiele wyższym od innych, oferowanych w centrum Omegi, klub "Euforia" należy do jednego z bardziej ekskluzywnych na stacji - i posiada sporą ochronę by ten status zachować.
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12492
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Apartamentowiec Euforia

27 wrz 2024, o 21:36

Nie musieli zbyt długo czekać - asari przekazała im zaproszenie wysłane przez klienta praktycznie od razu gdy opuścili bar. Wskazywało ono na mało wyróżniające się miejsce - lądowisko na poziomie czwartym, w położonym w centrum Omegi apartamentowcu Euforia. Euforia miała całe sześć poziomów, z których na parterze mogli znaleźć sklepy ze sprzętem i jeden spożywczy, na poziomach jeden do trzy upchane były mieszkania, natomiast szósty należał do ekskluzywnego klubu o tej samej nazwie.
Zaproszenie było na konkretną godzinę, dlatego musieli zbić całe cztery godziny na Omedze. Była to dobra okazja do przygotowania się do wylotu. Euforia znajdowała się blisko doków i zgodnie z informacjami przekazanymi przez Lyssę, mieli polecieć statkiem klienta. Obiecała do tego czasu przekazać im wszystkie posiadane przez siebie informację i plany stacji.
Taksówka nie chciała zawieźć ich na lądowisko, które oznaczone było w systemie jako prywatne. Dopiero za ukazaniem właściwego zaproszenia, system przyjął ich prośbę i podleciał wyżej niż standardowo, wysadzając ich na platformie przyrastającej wysoki budynek. O ile konstrukcje stacji były zawsze niestandardowe - i często wielopiętrowe - poziom ulicy w tej sekcji centrum był położony wysoko względem innych dystryktów. Gdy wysiedli z pojazdu, za barierką ochronną ukazał im się widok na dystrykt Gozu.
Na lądowisku czekał czteroosobowy oddział odzianych w pancerze ochroniarzy. Mieli na sobie dyskretne oznaczenia, które rozpoznała jedynie Mila - firma Kaveltach Sec. stanowiła dla niej i Crassusa pewną konkurencję, oferując wysokiej jakości usługi ochroniarskie. Byli drożsi od R&C, ale posiadali renomę oraz sporą ilość ludzi i często wynajmowano ich w przypadkach, gdy klient potrzebował całego oddziału, a nie tylko dwójki ochroniarzy.
Spośród czwórki ochroniarzy, dwóch było turianami, jednym była asari, a dowodzący nimi ludzki mężczyzna wysunął się naprzeciw gdy tylko wylądowali.
- Cześć - powiedział, tonem osoby, która zmusza się do stosowania nieformalnego języka. - Nazywam się Tewers. Musicie być oddziałem, który poleci na Hemerę. Pro... chodźcie.
Odchrząknął, wskazując im wyjście z lądowiska. Jeden z ochroniarzy ruszył za nim, dwójka natomiast mało dyskretnie zaczekała, aż ruszą, po czym zamknęła za nimi korowód.
Drzwi uchyliły się, ukazując im stosunkowo duże i, jak na Omegę, ładne atrium. Czyste podłogi, jasne, gładkie ściany okrągłego pomieszczenia. W środku stała pokaźna ilość skrzyń, część zamkniętych szczelnie, część nadal otwartych. Przy skrzyniach pracowała trójka ludzi, nieustannie przekładając rzeczy.
- Przekazano mi, że mam odebrać sprzęt od dwójki cywili - dodał, obrzucając ich spojrzeniem. Ruchem ręki wskazał na jedną z kobiet pakujących. Podeszła do nich, przyjmując sprzęt od Charlesa i Mili. - Macie udać się do Chaza. Nela wskaże wam drogę.
Asari, jedna z ochroniarzy, spojrzała na nich wyczekująco i wskazała jedno z drzwich.
Tewers westchnął ciężko, jakby ukrywał zmęczenie - lub frustrację.
- Gauthier czeka na was w klubie. Loża numer siedem. Jesteśmy już kurewsko spóźnieni ze wszystkim a wylot za pół godziny. Pośpieszcie się, proszę - poinformował pozostałą trójkę. Obrzucił ich spojrzeniem i zawahał się, docierając do Kiru. - Może tutaj zaczekaj, a tamta dwójka tam idzie. W tym klubie są... standardowi klienci. Gauthier się wkurwi, jeśli ich spłoszysz.
Isha i Viktor dostrzegli, jak jeden z turiańskich ochroniarzy staje obok nich, wskazując im drzwi prowadzące do windy.

Wyświetl uwagę Mistrza Gry
Viktor Karajev
Awatar użytkownika
Posty: 234
Rejestracja: 15 maja 2021, o 23:08
Miano: Viktor Karajev
Wiek: 32
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Operator C2
Lokalizacja: Ziemia
Kredyty: 25.015
Medals:

Re: Apartamentowiec Euforia

30 wrz 2024, o 11:28

Jego mało konkretne wytłumaczenie przeszło gładko u Lyssy. Nie padły żadne dodatkowe pytania, jedynie równie mało konkretne stwierdzenia o braku, mówiąc potocznie, dawania jebania o przynależność chorążego. Więcej wyczytali w swoim spojrzeniu, człowiek i asari. Lyssa wiedziała komu oferuje kontrakt, poznała go na tyle, jak każdy tu zdromadzony, by wiedzieć, że Karajev nie był typowym kowbojem kosmosu, jak dajmy na to Mila i że w przeciwieństwie do niej stawia poczucie obowiązku ponad potrzebę wolności. Nikomu nie odejmował inteligencji by udawać, że zerwał z Przymierzem i został pełnoprawnym Psem Wojny.
Co oznaczało, że skoro Lyssa pomimo takiej wiedzy z nim się skontaktowała, to oznaczało, że potencjalne ryzyko z jakim wiązało się mieszanie w to sił zbrojnych Przymierza dalece było przyćmione korzyściami jakie mogła osiągnąć. Albo była na tyle zdesperowana i brakowało jej zaufanych kontaktów. Jedno z dwóch, oby nie oba.
Czy to oznaczało, że jej zwierzchnicy z SST dali jej wolną rękę i nie wiedzieli o składzie dobranego zespołu? Tego nie wiedział, lecz ciekawiło to go.

Przemyślenia jednak zostawić musiał na potem. Za mało danych, a i właśnie przyszło im opuścić bar. Krótkie pożegnanie z ich pracodawcą, nim przyszło im obrać nowy azymut.
-Do zobaczenia- rzucił z lekkim naciskiem, jakby chciał jej coś tym przekazać, po czym dodał- Mam nadzieję, że było warto.
Teraz, po wyjściu z baru poruszał się w grupie, bardzo zróżnicowanej i nieregularnej, jednak poncho wróciło na swoje dedykowane miejsce. Tak na wszelki wypadek.
T'saeri szybko wysłała im namiary. Nie minęło szczególnie dużo czasu, a upchani w taksówkę, lecieli w wskazane miejsce spotkania. Przez czas przelotu Karajev patrzył przez okno, starając opanować chęć zerkania na omni co trzy minuty. W końcu jednak, niestety, uległ, tylko by zobaczyć, że brak nowych wiadomości. Westchnął cicho.
Kolejny klub, a jakże. W dodatku z kiczowatą nazwą, ale dziwnie Viktorowi pasowała. Prywatne lądowisko, klub na najwyższym piętrze dla wybranych, no i jak się szybko okazało, komitet powitalny w postaci czwórki uzbrojonych ochroniarzy. Wyglądali na prywatnych kontraktorów, zrzeszeni w jedną firmę, nieznaną Viktorowi. Strzelał, że nie byli to jedyni, jakich wynajął ich kontakt. Zapewne stać go było na dużo więcej. Czemu więc ich nasłany przez Lyssę mały oddział był w ogóle potrzebny?

Dowódca najemników pomimo tonu bezpośredniego, trzymał się raczej sztywno. Chorąży rozumiał tę manierę, on sam również miał momentami problem ze skróceniem dystansu. Ten cały Tewers musiał to robić od niedawna, skoro nie nawykł do tego.
- Dobra- przytaknął krótko i bez zbędnego pieprzenia Karajev, po czym odwrócił się do Kiru- Czujka. Oczy i uszy otwarte. W razie czego kontakt radiowy, ok?
Póki co wolał pokazać, że są bezproblemowi, nawet jeśli średnio mu się podobały rasowe uprzedzenia. Po chwili zaśmiał się ze swojej reakcji w duchu, stwierdzając, że sam nie jest od nich wolny. Zerknął przy tym mimowolnie w kierunku Ishy.

Ciekawość zawodowa sprawiła, że rzucił po pierwszych uprzejmościach okiem na sprzęt "pracowników sektora prywatnego", jak to lubił ich określać. Przez myśl mu przeszło jakby jego życie wyglądało gdyby faktycznie nieco zmienił ścieżkę kariery.
ObrazekObrazek
Muza
Mood
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1414
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 39.800
Medals:

Re: Apartamentowiec Euforia

30 wrz 2024, o 16:35

Striker odbił się od blatu jako jeden z ostatnich. Wzrokiem śledził zespół z którym znowu musiał pracować. Zamiast jednak rekrutować się do B, wpierdala się bogatym na obiad. Do tego te nic nie tłumaczące odpowiedzi Karajeva lekko go zmartwiły. Nie był on skory do zdrady. Chyba, że dowództwo mu kazało. Wtedy by nawet własną rodzinę zabił.
- Za rodinu.
Parsknął pod nosem kończąc swojego drinka i gasząc spalonego skręta. Skinął głową do Lyssy na pożegnanie. Zastanawiał się czym tym razem miało zaskoczyć go życie. Wciąż liczył na gnicie w swojej kuchni. Przeczuwał jednak, że ich wspólna przygoda nie skończy się najlepiej. W ten czy inny sposób.

Te cztery godziny pozwoliły mu zniknąć na krótki okres, gdzie mógł się przygotować do zadania. Bardzo chętnie zmienił pancerz na bardziej robocze ubranie. Nic co wyróżniało go z tłumu, a do tego kupił na niewielkiej promocji śmieszne klapki antypoślizgowe. Kupił też dość dobrej jakości lokalizator. Miał nadzieję, że będzie ciężki w wykryciu. Kiedy wrócił do reszty z plecakiem i znacznie większą torbą w której znajdował się cały jego sprzęt.
Załadował się z resztą do taksówki. Widać było po nim, że do najrzeźwiejszych nie należał. Słodkawy zapach unosił się od jego ubrań. Mało go to jednak interesowało. Obserwował symfonię kolorów za kompozytowym oknem. Nie znał Omegi, nie przepadał za nią. Lądował tu tylko kiedy wymaga tego zlecenie.
W tej części Omegi był tylko raz w życiu i nawet niezbyt głęboko. Obstawiał jakąś szychę podczas negocjacji. Dziwiło go, że potrzebowali akurat ich do tego ale nie dostali zbyt dużo informacji. Doceniał stanie w miejscu i obserwowanie. Przynajmniej nie musiał biegać i zdychać. Zawsze to była jakaś nowość.
Wyciągnął swój mandżur z bagażnika. Autopilot sprawił, że papieros pojawił się w jego ustach jeszcze zanim zdążył się nad tym zastanowić. Zaciągnął się wolną ręką. Czuł się jak turysta na lotnisku zaraz przed wylotem na najtańsze wakacje. Westchnął tylko głośno i ruszył za resztą. Ta, zresztą, zbytnio nawet rozmowna nie była. Tęsknił za ich amatorskimi wersjami. Było w nich więcej życia.
Przejechał wzrokiem po odbierających ich najemnikach. Średnia półka w opakowaniu godnym premium. Perfekcyjnie skrojony produkt dla kierowników wyższego szczebla. Na pokaz, ale nie za drogo. Pracował z gorszymi. Może nawet jak posłucha ich rozmów to przypomni sobie jak to było myśleć, gdzie myślał, że wszystko ma pod kontrolą.

Oddał swój dobytek z lekką niechęcią. Szczególnie po ostatnich wydarzeniach. Gubienie prawie całego dobytku przez idiotyzm sprawiał, że na plecach czuł lekki dreszcz. Był zmęczony cyklem odzyskiwania go. Po prostu chciałby go nie tracić. Dlatego tym razem się zabezpieczył. Zamontowany lokalizator w pancerzu był jego zabezpieczeniem. Znał życie. Znał siebie. Wiedział, że pewnie ktoś go od niego odetnie. Teraz przynajmniej będzie miał wieczne zapewnienie gdzie on chociaż jest.
- Gauthier? - Podrapał się głowie. Najpierw ta dziwna lekarka na stacji, potem ten wielki Francuz. Czuł, że był chyba jeszcze jeden ale nie miał pewności. Chciał coś rzucić po haśle, że Kiru wystraszy klientów. Pokręcił tylko lekko głową z dezaprobatą i ruszył na spotkanie z niejakim Chazem.
- Znasz ich? - Zapytał Milę. Mówił oczywiście na tyle głośno żeby ich przewodniczka dobrze słyszała co mówi. - Wyglądają strasznie profesjonalnie. Mam nadzieję, że kiedyś też nam się uda dotrzeć do ich ligi. - Mówił to wszystko naprawdę przekonującym tonem. Bez zająknięcia, nawet lekkiego pęknięcia. - To Windykator?

@Mistrz Gry
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mila Račan
Awatar użytkownika
Posty: 290
Rejestracja: 1 cze 2021, o 10:48
Miano: Mila Račan
Wiek: 33
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemniczka
Lokalizacja: Horyzont
Status: Cud że jeszcze żyje
Kredyty: 5.895
Medals:

Re: Apartamentowiec Euforia

30 wrz 2024, o 19:37

Krzywawy uśmiech wykwitł na ustach Mili, gdy tylko porucznik, czy jak mu było, wspomniał o ostatniej akcji na Mindoir. Może i Karajev był na cenzurze, ale śmierdział jej osobą, która na rozkaz dowództwa zdradziłaby własną matkę... szczególnie, jeśli w grę wchodziłoby oczyszczenie imienia. I chociaż nikt tego wprost nie powiedział, Mila do samego końca nie ufała mężczyźnie. Wspomnienie o SST było trafną uwagą i należało brać to pod uwagę, a samego żołnierza - pod lupę. Szkoda tylko, że ona sama większość czasu będzie poza zasięgiem, więc wszelkie krzywe akcje mogą ujść mu płazem.

Mówiąc wszystko i załatwiając tak samo, Lyssa pożegnała ich. Mila wysunęła się z ich loży i wyszła na ulice Omegi, odpalając kolejnego papierosa i rozglądając się z nieodgadnioną miną po okolicy, ruszając powoli w kierunku budki z jedzeniem, do której lubiła w tej okolicy witać, szczególnie, jeśli bywała sama. Jedzenie może i było dobre, ale właściciel nie serwował lewoskrętnych opcji i Curio zawsze smęcił jej nad uchem, że jemu nie chce się drałować kilka ulic dalej, żeby kupić własne żarcie. Wybierając jakiegoś burgera, którego mięso przypominało choć odrobinę to z Ziemi, przeżuwała kęs za kęsem, spoglądając na wymalowane na okolicznej ścianie emblematy. Kilkukrotnie rozmyślała nad organizacją, która wydawała się być na tyle gigantyczna, że nie mogła być rozporządzana twardą ręką, ale wspomnienie Mindoir zostawiało posmak żółci w jej ustach. Jeśli było się po tej drugiej stronie, to dołączenie do SST brzmiało w jej głowie trochę niedorzecznie, a jednak kusiło.

Minęło pół godziny, dostała koordynaty, a widząc, ile jej zostało czasu, wklepała na szybko wiadomość do Ishy, gdzie jest, i podreptała tam, towarzysząc asari, w czymkolwiek chciała, nawet jeśli było to tylko wyjście na kawę, czy alkohol. Gdzieś w międzyczasie plotkowania,a także pytania, jak u niej (w ogólny sposób, nie chciała specjalnie drążyć tematu jej ostatniej niedoli), poruszyła poprzednio gnębiący ją temat. — Tak w ogóle, śmierdzi mi nasz żołnierz. W sensie, może i faktycznie teraz nikt go raczej w wojsku nie lubi, nie chwaląc się, za częściowo moją zasługą, ale no kurwa, wydaje mi się, że wystarczyłoby słowo, a on już miałby nowe rozkazy i nie ma, że misja, że obiecał — westchnęła, przeglądając co jakiś czas extranet. — Na moje kurewskie nieszczęście będę musiała udawać tę, no, było takie ładne słowo... kurtyzanę? Ta, więc ja nie mogę trzymać na niego oka, ale jakby zachowywał się dziwnie, to możesz dać mi cynk?

I gdy minęło odpowiednio dużo czasu, znalazła się w wieżowcu, w cywilnych ubraniach, może i nie nosząc się w dresiarskim stylu, ale też nie miała na sobie nic przesadnie kobiecego, ot, zwykłe trepy, przylegające spodnie, jakaś koszula wciśnięta w nie raczej średnio i narzucona na to kurtka. Przyznać się nie przyznawała, ale z pomocą Ishy kupiła sobie coś bardziej eleganckiego - nie uwodzicielskiego, nie daj boże, ale bardziej, gdyby miała pójść na spotkanie z szychami. Widząc Kaveltach Sec., prychnęła cicho pod nosem. Z jej i Crassusa osiągnięciami, gdyby R&C nie było głównie wierzchem do przyjmowania pojedynczych, legalnych zleceń i posiadania własnego statku (Split, na leasing, przynajmniej dopóki jej turiański partner nie dostał lepszego promu), mogliby śmiało ich przegonić. Nietrudno byłoby zatrudnić i wyszkolić dodatkowe osoby, ale no, nie da się wciskać nosa w najbardziej parszywe zlecenia, jeżeli jest się na dużym, papierkowym świeczniku. I tak wystarczyło jej, że ostatnio zamieszani byli oboje w medialne sprawy. Rozpoznawalna twarz nie była takim plusem, jak na początku myślała.

Niezręczną gadaninę szefa oddziału olała, traktując to w głowie z wyższością - gościu nie był dobrze dostosowany do interakcji z ludźmi, więc tylko utwardziła sobie w głowie wizję dominacji R&C nad Kaveltach. W atrium rozglądnęła się, cmokając na wystrój, po czym z wyraźną niechęcią złożyła bezpiecznie sprzęt, broń układając na wierzchu. Poczuła się naga, w duchu zaciskając kciuki, by ochrona stacji, ani nikt tutaj nie dowiedział się za prędko o jej biotyce. Strikera ukrytym asem były mięśnie, u niej implant w głowie, a im dłużej będą myśleć, że jest bezbronna, tym lepiej dla niej.

Zanim ruszyła za asari do kogoś, kto ma na imię Chaz (nie była pewna, czy to ich klient, czy to tamten Gauthier jest ich przykrywką, ale nie pytała), puściła współczujące spojrzenie Kiru. Z drugiej strony - rozumiała doskonale, bo sama na samym początku ich znajomości zerwała się przerażona. Ba, nawet czasami nadal miała odruch, gdy nie widziała jej dłuższy czas. Dla Mili Kroganin wyglądał parszywie, a co dopiero przedstawiciel rasy, której nazwa brzmiała jej, jak egzotyczny gatunek bizonów, czy żubrów.

Dreptając wraz ze Strikerem za asari, początkowo zmarszczyła brwi na jego dziwny tekst, ale pewność, z jaką to mówił, skłoniła ją do tego, że i ona odrobinę dołożyła do tej malutkiej szopki. — Tylko ze słyszenia — odparła, spoglądając na ochroniarkę z udawanym podziwem. — Reputacja ich wyprzedza. Słyszałam, że mają luksus wyboru płotek, które chcą ich wynająć. Nie dziwię się, że mają taki sprzęt.
ObrazekObrazek
Kiru Heidr Varah
Awatar użytkownika
Posty: 690
Rejestracja: 3 cze 2013, o 22:04
Miano: Kiru Heidr Varah
Wiek: 100
Klasa: Szpieg
Rasa: Yahg
Zawód: Przemytnik
Lokalizacja: Cytadela
Status: ex-Krwawa Horda, jako Urdnot Kubera poszukiwana przez organizacje zwalczające przemyt
Kredyty: 16.533
Medals:

Re: Apartamentowiec Euforia

30 wrz 2024, o 22:14

Kiru zazwyczaj nie bywała w tej lepszej części Omegi, do której właśnie zmierzali. Za dużo ochrony i za mało okazji by realnie coś zarobić ponieważ mieszkańcy zazwyczaj korzystali z usług większych firm ochroniarskich. Słowem powinni jak najszybciej zgarnąć kontakt i wyruszyć w dalszą drogę, zanim ochlapie ich bagno sektora prywatnego.
Sugestia ochroniarza, że powinna zostać na zewnątrz bo może wystraszyć klientów, nieco ją zaskoczyła. Można by pomyśleć, że bawiła na Omedze już wystarczająco długo by jej wygląd nie był już tak szokujący. Poza tym perspektywa zastania w tyle podczas gdy inni ruszą na spotkanie z kontaktem nigdy nie należała do najbardziej kuszącyh. Na końcu języka miała, że tutejsi mieszkańcy najwyraźniej są ulepieni ze znacznie gorszej gliny niż cała reszta stacji, ale ostatecznie machnęła na to ręką. Jeśli zaczęłaby wykłócać się o prawo do wejścia nie tylko zmarnowaliby mnóstwo czasu, ale pewnie też zrazili kontakt, z którym mieli przecież współpracować. Słowem gra nie była warta przysłowiowej świeczki, a Kiru nie miała przecież pięciu lat by nie mogła zostać przez chwilę sama na zewnątrz.
- W porządku, ale utrzymujmy stały kontakt radiowy na wypadek gdyby ten cały Gauthier chciał coś jeszcze ustalić przed wylotem – odpowiedziała. Już i tak chyba robiła tutejszej ochronie wystarczającą uprzejmość, że nie awanturowała się przy wejściu. Zatem raczej nikt nie powinien mieć jej za złe, że chciała być na bieżąco ze wszystkim co mogło dziać się z klubie – Dobra, zbierajcie się, nie każmy Hemerze na nas czekać.
ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną
Isha D'veve
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 294
Rejestracja: 17 paź 2021, o 17:53
Miano: Isha D'veve
Wiek: 109
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Najemniczka
Lokalizacja: Hemera
Status: Wolna od Cerberusa
Kredyty: 40.900
Medals:

Re: Apartamentowiec Euforia

30 wrz 2024, o 23:36

- Totalnie ją popierdoliło. Jest poza kontrolą - przewróciła oczami na komentarz Lyssy, mówiąc to bez większego zaangażowania. Szybko jednak urwała ten temat. Nie mówiła już nic więcej przy tym całym spotkaniu, bo i nie było o czym. Zastanawiała się jednak tylko czym jest ten cały szwajcarski, i czy to dobrze, że ser taki jest, czy źle. Potem sprawdzi to w Extranecie. O, albo zapyta Mili.
Miała cztery godziny do zmarnowania. Pierwotnie planowała rozejść się i znaleźć sobie jakąś kawiarenkę, czy inne "przytulne" (jeśli taki przymiotnik istniał na Omedze) miejsce, ale zaproszenie od Mili wyprzedziły jej chęć izolacji i spokoju. Przyjęła je, dochodząc do wniosku, że "w sumie czemu nie". Jej plan wypicia samotnie kawy został jednak częściowo zrealizowany, bo wiadomość nadeszła po trzydziestu minutach, ale odnalezienie się nie zajęło im za długo, bo Mila była bardziej niż chętna, by po prostu do niej dołączyć. Usiadły więc przy kawie, i zaczęły plotkować i gaworzyć jak stare przyjaciółki. Czy znały się jakoś długo? NIe, niekoniecznie. Czy utrzymywały stały kontakt? Mniej-więcej. Na pewno D'veve była jej bardzo wdzięczna za wcześniejszą pomoc, a uczestniczyły już razem w tylu szalonych operacjach, że Mila była pewną...stałą w jej życiu. To jest, wiedziała czego po niej się spodziewać, i że współpracuje im się w miarę dobrze.
Nie mówiła o sobie za dużo, bo też nie było co mówić. Głównie egzystowała. Czasem gdzieś wyszła, czasem nawet się szlajała, ale nie miała szczególnych przygód z tych momentów. Zlecenie było wyrwaniem się z marazmu, o czym też wspomniała.
- Mi dwa razy nie musisz powtarzać. Zapadł się po ziemię po Mindoirze, i teraz nagle się pojawia, i to znowu w towarzystwie Strikera - odpowiedziała natychmiastowo - Wiem, że ma jakieś swoje turbulencje, ale nie zdziwiłoby mnie, gdyby znowu coś miało się odjebać - mówiła to dość...luźno, bez konspiracyjnej atmosfery, czy ciągłego oglądania się za siebie. Czy była przekonana, że będzie źle? Nie. Czy wszystko w niej krzyczało, że może być źle? Tak. Nie mogła z tym za dużo zrobić, ale skoro słoń w (akurat innym) pokoju został zaadresowany, to powiedziała to na głos.- Ta, będę patrzeć. Ktoś mądry kiedyś powiedział, że to nie paranoja, jeśli Przymierze serio może cię zdalnie zabić. - parsknęła śmiechem z własnego żartu.
- Ta, uh. Podpowiedź od ex-striptizerki, jeśli już będzie naprawdę źle, po prostu uśmiechaj się i kiwaj głową. A jak to nie pomoże, to graj na czas. A jak TO nie pomoże, to masz moje błogosławieństwo, by mu jebnąć - uśmiechnęła się.
Miała nadzieję, że nie pójdzie tak źle i że nie będzie trzeba go bić, ale chciała, by koleżanka wiedziała, że ma jego wsparcie, gdyby coś miało jednak się wydarzyć.
Nie musiała jakoś specjalnie się ubierać. Wystarczyło wziąć swój sprzęt i stawić się na miejscu, i dokładnie to zrobiła, docierając na miejsce razem z koleżanką, z którą wcześniej musiała i tak pójść na małe zakupy. Ona wyposażyła się w ubrania, D'veve zaś...w trochę więcej gumy do żucia.
Sprawa została przedstawiona dość szybko. Kiru nie wchodzi, bo wygląda zbyt egzotycznie. Oni za to tak. Dołączyła do Karajeva bez zbędnych słów, puszczając balona z gumy, gdy wchodziła do windy. Postanowiła na razie nie rozmawiać z Karajevem o jego "prywatnych" sprawach. Miejsce na to na pewno znajdzie się później.
Była "ochroniarzem". Wystarczyło po prostu...wyglądać groźnie.

Wróć do „Centrum Omegi”