Wyświetl wiadomość pozafabularną
VIKTOR, ISHA
Nietrudno było zauważyć jak dach Euforii zaczynał się wyludniać. Choć żadne z nich nie wyglądało jak Kiru, otoczenie Gauthier na ich widok zaczęło wychodzić z basenu i zmierzać w stronę głównego gmachu klubu. Cokolwiek miało się wydarzyć, żadne z nich nie zamierzało być tego uczestnikiem. Jedynie nieliczni pozostali na miejscu - ci stojący najdalej, oparci o barierki przy samej krawędzi, sączyli drinki i przyglądali się zajściu.
Pomarańczowe światło neonów i wypełniające basen bąbelki ukrywały wiele - ale niewystarczająco. Każdy ruch kobiety pod wodą ujawniał wysportowaną sylwetkę przykutą drobnymi kawałkami materiału. Odchyliła głowę do tyłu, niemal ostentacyjnie odsuwając mokre włosy lepiące się do jej skóry. Stojący przy krawędzi basenu Karajev dostrzegł figlarny uśmiech na jej ustach, błysk w spojrzeniu. Jakby dostrzegła jego zakłopotanie - nawet pomimo własnego upojenia, mimo panującego wokół półmroku. Jakby ten widok sprawił jej przyjemność.
Nie uciekała przed jego wzrokiem. Wyglądała na kobietę, która przywykła do bycia obserwowanym, do łapczywych spojrzeń rzucanych z daleka i bliska.
- I co z tego? To tylko woda - odrzuciła z rozbawieniem, zagarniając wodę dłonią i nagłym ruchem wzniecając małą falę. Woda chlupnęła, sięgając stojącego nieopodal Karajeva i uderzając w jego nagolenniki. - Zakurzony pancerz sugeruje, że nie używasz go zbyt często.
Cmoknęła, przenosząc swój wzrok na Ishę. Głęboko pod jej przysnutym alkoholem, zielonym spojrzeniem, w jej wygiętych w górę kącikach ust i przekręconej głowie, oboje dostrzegli chowający się ukryty motyw. Pod pijaństwem Gauthier chowało się wyzwanie, a granica między głupią zachcianką a wykalkulowanymi słowami była bardzo cienka.
- Kolega jest zajęty integracją - odpowiedziała lekko, nic nie robiąc sobie z zaprzeczenia D'veve. Westchnęła lekko, z frustracją wyczuwalną nawet w tym krótkim geście. - Jesteście tutaj żeby odeskortować mnie do statku.
Gdyby zerknęli do wnętrza klubu, może dostrzegliby czekającego na nich turianina przy loży numer siedem, a może już dawno wrócił na poziom niżej. Tewers powiedział im, że byli bliscy spóźnienia, wyraźnie sugerując pośpiech.
- Mamy czas - odparła wbrew temu, co im powiedziano. Zrelaksowana, uśmiechnęła się szerzej. Stojąc w środku basenu, najwyraźniej nie zamierzała się z niego ruszyć - i była poza zasięgiem ich ramion. - Przynieś mi drinka, a ty wskakuj do mnie.
----
KIRU
W najlepszych wypadkach, Kiru była jedynie nowinką na ulicach lub w pomieszczeniu, w którym się znalazła. W najgorszych - potworem do wyeliminowania, lub ekskluzywnym towarem do porwania i sprzedania na czarnym rynku. Nie wszyscy potrafili przełknąć fakt tego, jakiej była rasy, bez żadnego oporu, ale najwyraźniej Tewers był jednym z nich.
Mężczyzna przytaknął, krzywiąc się lekko. Jeśli miał doświadczenie z yahgami, nie zgłębiał tego tematu - ale czy musiał mieć, by wyobrazić sobie los istoty traktowanej gorzej przez sam fakt wykluczenia ze społecznej wspólnoty?
- Turianie nam trochę wpierdolili, ale powiedz to na Ziemi głośno a będziesz prosić się o same kłopoty - przyznał kwaśno.
Jego omni-klucz piknął, wymuszając na nim uwagę. Westchnął ciężko, odpisując sprawnym ruchem palców po holograficznej klawiaturze. Kiru nie musiała pytać, by domyślać się co jest powodem jego frustracji - już gdy przybyli wiadomym było, że nie jest to przystanek na dłużej i powinni udać się do hangaru, oraz lecieć na Hemerę. Viktorowi i Ishy schodziło podejrzanie długo na spotkaniu z Gauthier, choć żadne z nich nie komunikowało problemów do pozostałych.
- Nawet mi nie mów. To gówno jest zbyt wciągające - burknął, dezaktywując omni-klucz. - Ostatnio wydałem sześćset kredytów na nową skórkę. Po co mi ona? Chuj go wie. Ale ładnie wygląda.
Uśmiechnął się lekko, przestępując z nogi na nogę. Wydawał się nieco zmieszany, jakby zaskoczył samego siebie swoją otwartością. Umilkł na kilka sekund, w głowie obracając słowa, którymi się z nim podzieliła. W tle pierwsi pracownicy podnosili ciężkie skrzynie i ruszali do wyjścia na lądowisko, gotowi do wyruszenia na stację.
- Nie słyszałem o pierwszym kontakcie z yahgami. Komu dokopaliście?
----
CHARLES, MILA
Choć to kobieta otrzymywała komplementy, mogli odnieść wrażenie, że z każdą chwilą to ego Chaza jest coraz bardziej łechtane. Jego niezadowolona mina bledła, gdy ich dwójka doprowadzała się - jego zdaniem - do porządku. Z zadowoleniem patrzył, jak Charles układa swoje włosy i brodę. Momentami wyglądał, jakby chciał coś powiedzieć, albo podejść i w czymś mu pomóc, ale Striker najwyraźniej radził sobie zaskakująco dobrze w jego oczach, lub wystarczająco dobrze by móc pozwolić mu zrobić wszystko samemu.
Spoglądając w lustro, Striker mógł poczuć się zadowolony ze swojego wyglądu. Poprzednie miesiące spędzone głównie w pancerzu, w trakcie jednej misji lub drugiej, nie nakłaniały do dbania o swój wizerunek. Proste czynności, kilka kropli olejku i drogi ubiór sprawił, że wyglądał młodziej. Żywiej.
Chaz parsknął, gdy Mila wyszła z przebieralni i, oglądając się w lustrze, stwierdziła, że czuje się nago.
- O to w tym chodzi, kochana. Ale nie miej takiej skonsternowanej miny. Wyglądasz jak milion kredytów, nie to co w tych łachach, w których przyszłaś - machnął ręką, dobierając buty i stając przed nią z wyborem. Żadne nie wyglądały dla Račan wystarczająco stabilnie, ale wyglądał na nieustępliwego. Słysząc słowa Charlesa, obrócił ku niemu głowę i uśmiechnął się z politowaniem. - Bardzo śmieszne.
Wbrew temu, co sugerowała jego mina, westchnął ciężko i odsunął się. Odłożył buty na blat, rozglądając się za inną parą, póki nie usłyszał kolejnych słów Chorwatki.
- Chcesz założyć do tej sukienki plecak? - zamarł, zbyt wstrząśnięty jej słowami by kontynuować poszukiwanie butów. Wyprostował się, odnajdując spojrzeniem Charlesa, którego doprowadzenie się do porządku ociepliło jego wizerunek w oczach mężczyzny. - Czy ty widzisz, z czym ja muszę pracować?
Jej prośba wydawała mu się tak absurdalna, że nawet nie spróbował czegoś odpowiedniego poszukać. Suknia, którą miała na sobie, z pewnością nie była noszona przez ludzi, którzy musieli nosić plecaki. Pewnie mieli ludzi od tego, by nosili wszystko za nich.
- Zakładaj obcasy albo idź na bosaka - zarządził, wciskając jej te, które wskazał Striker, w dłoń, jakby jej uwaga o plecaku rozeźliła go na tyle, że przestał szukać niższych. - Będziesz oglądana koło Gauthier. Nie możesz wyglądać przy niej jak wypłosz.
Przetoczył wzrokiem po suficie, odwracając się w stronę Charlesa gdy Mila zakładała buty - lub chwytała je w dłoń by nieść ze sobą.
- Obsługa i załoga stacji nic nie wie o waszym fortelu. Czy ty w ogóle umiesz gotować? - rzucił z powątpiewaniem. - I nie pytam tylko o posługiwanie się nożem.
Wyświetl uwagę Mistrza Gry