W galaktyce istnieje około 400 miliardów gwiazd. Zbadano lub chociaż odwiedzono dotąd mniej niż 1% z nich. Pozostałe światy oraz bogactwa, które zawierają, wciąż czekają na odnalezienie przez korporacje lub niezależnych poszukiwaczy.

Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2899
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 23:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 185.987
Medals:

[Gromada Ninmah -> Maskim Xul] Przestrzeń kosmiczna

7 wrz 2024, o 22:36

Wnętrze zniszczonej mesy było chaotyczne i ciemne. Brak grawitacji i unoszące się w powietrzu odłamki utrudniały nie tylko orientację w terenie, ale też znalezienie czegoś wartościowego. W półmroku, mimowolnie, jej wzrok prześlizgiwał się po miejscach, do których docierało światło latarki - ale też wychwycił błękitny blask wydobywający się z oczu mężczyzny.
A później z jego machiny.
Robotyczny wilk, czymkolwiek był, w dość ewidentny sposób powiązany był z biotyką kapitana Anathemy i jeśli potrzebowała ku temu lepszego potwierdzenia to właśnie je otrzymała. Zapaliło to czerwone lampki z tyłu jej głowy bo choć mechaniczne cielsko wydawało się kompletnie unieszkodliwione, możliwości mężczyzny okazały się znacznie większe, niż się tego spodziewała. Jednocześnie jednak zauważyła, że być może wilk nie powinien być jej pierwszym celem w razie potencjalnej potyczki - nie, kiedy mężczyzna mógł go wskrzeszać. To Rhysem powinna zająć się najpierw.
W głębi ducha poczuła również uznanie dla zadziwiającej i skomplikowanej technologii, połączenia biotyki z inżynierią w sposobie, który przypominał jej wnętrza przekaźników mas. Ale nigdy nie przyznałaby tego głośno.
- Charon to frachtowiec, zmodyfikowana barka transportowa podążająca za Crusaderem. Przewozi wszystko, co udało im się zebrać. - zakomunikowała niemal na równi ze słowami Nephietta. - Miał wrócić do systemu z Crusaderem, ale nie wiemy kiedy. Byli w tym układzie i zabrali pierwszy z wraków, Valor czekał na ich powrót pilnując pozostałych. Najprawdopodobniej na jego pokładzie albo w jego towarzystwie znajduje się to, czego szukamy.
Gorzkie słowa oficera nie napawały jej optymizmem, choć jednocześnie wieść o frachtowcu na swój, irracjonalny sposób, nieco ją uspokoiła. Crusader nadal wydawał się przeszkodą nie do ominięcia, ale lepszy był on jeden, niż dwa pancerniki, które miały za chwilę spaść na ich głowę. W jej oczach, frachtowiec był ofiarą, nie kolejnym drapieżnikiem.
Zabierając omni-klucz kapitana podniosła się, zerkając na mężczyznę. Agonalne podrygi otaczającej ich konstrukcji sprawiały, że jej ciało boleśnie się napinało, przypominając o upływającym czasie. Kilka minut wydawało się luksusem będącym poza ich zasięgiem - wszystko dla szczątkowych informacji, których nie wiedziała, czy w ogóle potrzebowali. Wiedzieli czym był Crusader i Charon. Mogli poczekać na ich powrót u wylotu przekaźnika masy i działać na tego podstawie. Poczekać na wsparcie sił Kestrel. Mieli kurewsko wiele możliwości. Nie zamierzała ryzykować życia członków swojej załogi dla strzępów informacji.
Ale choć chciała odwrócić się i zaprzeczyć, przekleństwo wydostało się z jej gardła zamiast rozkazów. Choć nie uważała kapitana Anathemy za wartościowego człowieka, dotychczas wykazał się jakąś formą inteligencji na podstawie której była skłonna uznać, że uważa to ryzyko za warte tego.
- To miejsce się rozpada. Nie mamy kilku minut, więc cokolwiek planujesz, utnij potrzebny czas o połowę - warknęła, mocniej chwytając swój karabin. Odwróciła się do swoich załogantów, wychwytując ich rozświetlone sylwetki. Ich życia nie zamierzała ryzykować dla okruchów, ale mogła spróbować zwiększyć ich wspólne szanse - jednocześnie ryzykując tylko własnym. - Telvos, Stadtford, wróćcie do promu. Podlećcie najbliżej naszej lokalizacji jak to możliwe. Ewakuujemy się gdy wyciągniemy co się da z tego terminala - zakomunikowała, nie dając pola na dyskusję. - Jeśli żadna z dziur nie będzie na tyle duża, żebyśmy mogli uciec z tego poziomu, powiększcie ją z pomocą drona od Sykesa. W innym wypadku wykorzystajcie go żeby osłonić sobie drogę przed odłamkami. Będziemy w stałej komunikacji poprzez Wraitha. Informujcie Scotta o waszej pozycji i postępach.
Odwróciła głowę, zerkając to na Remy'ego, to na Rhysa.
- Remy powinien z wami pójść na wypadek, gdybyście napotkali uzbrojone niedobitki na drodze. Ja zostanę żeby zabezpieczyć tyły - zakończyła. Nie zamierzała dbać o jego zdrowie ale wątpiła, by mężczyzna podzielił się z nimi danymi. Cokolwiek wydostanie z tego terminala, zamierzała widzieć to na własne oczy.
W innym wypadku ewakuowałaby się z resztą.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12947
Rejestracja: 1 cze 2012, o 22:04
Medals:

Re: [Gromada Ninmah -> Maskim Xul] Przestrzeń kosmiczna

6 paź 2024, o 13:28

Rhys na krótką chwilę przestał dłubać we wnętrzu terminalu po słowach Hawk, słuchając tego co mówi, ale gdy skończyła, skinął głową twierdząco. Jego wzrok był w pełni skupiony na przewodach oraz usmażonych komponentach, które próbował przywrócić do życia i zdawał się ignorować większość tego co działo się dookoła - zgrzytających płyt poszycia okrętu, nieznacznego obrotu całej struktury, drżenia przechodzącego co jakiś czas przez powierzchnię ścian oraz podłóg. Na jej próbę pospieszenia go nie odezwał się, ale jego usta zacisnęły się mocniej, jakby powstrzymał się przed odrzuceniem jakiegoś komentarza, który prawdopodobnie nie poprawiłby ich bieżącej sytuacji.
Telvos i Stadtford zareagowali na jej rozkaz po swojemu. Być może gdyby wybrała sobie innych towarzyszy misji, ich reakcja byłaby odmienna - Kirył zapewne próbowałby się upewnić czy Hawk jest pewna co do swojej decyzji, Deuce - zakładając że pozwoliłaby opuścić mu statek - zaczął by się z nią sprzeczać, Nephiett delikatnie wyperswadować ryzyko... Ale Ryana i Red byli inni. Asari odrywała wzrok od wnętrza korytarza i spojrzała w jej stronę krótko; chociaż hełm przesłaniał jej część twarzy, czerwonowłosa czuła ostrożne zwątpienie w jej mimice ciała, ale tylko przez chwilę. Przeszkolenie komandoski wzięło górę po pojedynczym uderzeniu serca, po którym kobieta skinęła krótko głową i bez słowa ruszyła żwawo z powrotem do korytarza, wykonując polecenie.
- Wasz pogrzeb - rzucił Stadtford, też od razu porzucając swoje stanowisko przy innym z terminali. Przeskoczył po schodkach z dolnej części mostka, po czym bez wahania ruszył za asari.
- Też tak uważam - dodał Remy, śledząc wzrokiem jeden z paneli dostępowych, który oderwał się samoistnie od ściany pod wpływem nasilającego się drżenia i teraz dryfował powoli. - Że powinienem z nimi iść, to jest.
Rhys nie odwrócił się od terminala, ale skinął oszczędnie głową. Rudowłosy żołnierz Maelstormu nie czekał na dalszą zachętę i również ruszył z powrotem korytarzem, doganiając pozostałych.
- Też powinnaś iść. Nie wiem czy zdążę - odezwał się po dłuższej chwili brat Kestrel, gdy zostali sami. Jego wzrok wbity był w masę przewodów, które pospiesznie łączył ze sobą oraz wejściami przy rękawicy swojego pancerza. Wydawał się być w pełni skupiony na tym co robi, ale siedzący przy jego boku wilk wpatrywał się w Hawk i śledził jej każdy ruch swoim lśniącym spojrzeniem. Z dziur w jego ciele co jakiś czas strzelały błękitne iskierki, znikając po przeleceniu paru centymetrów w powietrzu. - Chyba, że planujesz strzelić mi w potylicę jak tylko skończę. Tak dla pewności.
Pomimo swoich słów, mężczyzna nie przestał jednak pracować. Upłynęła kolejna minuta, której towarzyszyło bezgłośne zgrzytanie metalu trącego o metal, rozchodzące się wszędzie pod ich stopami. Hawk nie musiała się już teraz nawet przyglądać - zniekształcenie otaczającego ich pomieszczenia było widoczne gołym okiem - ściany przekrzywiały się w stosunku do siebie, panele odpadały i zaczynały krążyć w próżni w miarę jak szczeliny w kompozycie stawały się coraz większe, a płaszczyzna podłogi i sufitu coraz bardziej nieregularna.
Minęło kolejne kilkadziesiąt sekund, nim Rhys odetchnął powoli i zacisnął pięść.
- Mów do mnie - mruknął pod nosem, ale nie wyglądało na to, żeby kierował swoje słowa do czerwonowłosej. Jego ciało rozżarzyło się powoli błękitem biotyki, który rzucił migotliwe cienie na powykrzywiane terminale i popękane fragmenty otoczenia. Aktywowany element piezo lśnił blado, po czym zaczął niespodziewanie spływać po przewodach podpiętych do rękawicy mężczyzny, pulsujących powoli niczym nienaturalnie grube i jasne światłowody transportujące do wnętrza komputera energię. Chwilę później podobny blask zaczął przesączać się przez sam terminal oraz rozchodzić wzdłuż paneli podłogowych, sunąc między okratowanymi płytami na podobieństwo lazurowych węży.
Chociaż cały mostek był martwy, główny stół dowodzenia Valora nagle ożył, a nad jego powierzchnią zamigotał drżący hologram.
- Dane. Zgrywaj. - Wydyszał do niej kapitan Anathemy, niespodziewanie spinając się cały. Jego twarz pozostawała skupiona, ale zaczął oddychać ciężko, a mięśnie jego szyi napięły się jak postronki.
Hologram układu zamigotał, po czym zaczął się zmieniać. Niczym pokaz slajdów przełączany obcą ręką, co chwilę pokazywał inne obrazy: nieznaną planetę nad którą unosiły się dziesiątki dziwnych, cylindrycznych stacji kosmicznych; serię schematów okrętowych; przesuwające się linijki konwersacji wymienianych między konsolami oficerów; trajektorię trasy jakichś okrętów między kolejnymi systemami galaktyki; wizualizację radarową na której trwała odległa i bardzo niezbalansowana potyczka między parą trzech bardzo różnych od siebie statków; bezgłośny fragment nagrania przedstawiający starszego, surowego mężczyznę w mundurze, który mówił coś do kamery.
Rhys westchnął i zachwiał się na nogach, przytrzymując jedną dłonią terminalu. Hologram zamigotał ponownie, a obrazy zrywały się jeden po drugim. Ekran wypełniony seriami parametrów i danych w którym Hawk rozpoznała dane floty Przymierza. Widok z tarasu jakiegoś domu na rozległe jezioro otaczające niewielką wyspę. Zapisy uzbrojenia Shield of Valor, które jedne po drugim zmieniały status w miarę odpalania kolejnych salw w stronę przeciwnika. Ulice Omegi i dłoń podająca połowę chleba młodej, znajomo wyglądającej dziewczynie. Transkrypcja komunikatów wysyłanych do okrętu Crusader z informacjami o zbliżających się dwóch statkach - transportowcu z kobietą wołającą o pomoc oraz goniącym go piracie.
Kapitan Anathemy zadrżał i niebieski blask zaczął gasnąć, aż zgasł całkowicie.

@Hawkz
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2899
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 23:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 185.987
Medals:

Re: [Gromada Ninmah -> Maskim Xul] Przestrzeń kosmiczna

7 paź 2024, o 13:31

Załoganci Wraitha dzielili się na tych niewielu, którzy zakwestionują jej rozkazy lub decyzje, oraz tych, którzy wykonają je bez zająknienia. Na mostku, bezpiecznie schowana w samym sercu fregaty, ceniła sobie tych pierwszych. Ceniła sobie ich ekspertyzę, doświadczenie, a także zwykły, ludzki instynkt. Gdy w grę wchodziło dobro statku, załogi i wszystkie ich plany długoterminowe, chciała, by podejmowana przez nią decyzja opierała się na możliwe wszystkich opiniach, które były dla niej coś warte.
Ale tutaj, w środku zaginającego się, wrogiego okrętu i z niebezpieczeństwem czyhającym nad ich głowami, nie potrzebowała niczyjej ekspertyzy by podjąć decyzję. Wiedziała, z jakim ryzykiem wiąże się pozostanie na mostku. Wiedziała, ile są w stanie dzięki temu zyskać oraz co mogą stracić. Nie potrzebowała troski lub opinii sprzecznej z nią, dlatego doceniała tych, którzy byli z nią teraz. Byli w tym samym miejscu, operowali na tej samej ilości informacji więc nic, co by powiedzieli, nie było w stanie zmienić jej zdania - a wolała w takich sytuacjach nie kłócić się tylko po to, by ostatecznie zrobić to, co zamierzała zrobić od początku. Tak było prościej.
Prawda była jednak taka, że gdyby Rhys planował stąd wyjść, również ruszyłaby do promu. Niektóre z powodów, które ją tutaj zatrzymały, były proste do wytłumaczenia i na tyle racjonalne, by Nephiett mógł ją zrozumieć. Nie wiedzieli tak wielu rzeczy - w tym skali niebezpieczeństwa, które spadło im na głowę. Musieli zrobić wszystko, by dowiedzieć się jak najwięcej, by wyciągnąć z Valora resztki jego przydatności zanim pochłonie go destrukcja. W dodatku bez odzyskanego modułu nie podlegali zapłacie od Kestrel, od tego zależała ich gruba wypłata i to, czy ich kosmiczna walka poszła na marne, czy też nie.
W praktyce jednak nic nie trzymało jej nóg w miejscu jak wizja tego, że kapitan Anathemy tutaj został, a ona nie ma żadnego pojęcia o tym, ile prawdy jej później powie.
Nie byli zespołem. Nie grali do jednej bramki. Jeśli mógł odzyskać ten moduł samemu, Kestrel nie musiałaby jej niczego płacić. Jeśli mógł uzyskać informacje o tym, w jaki sposób go zdobyć, mógł w ten sposób ją zaszantażować i spróbować zmusić do posłuszeństwa. Jeśli odzyskałby cokolwiek z tego pieprzonego krążownika, karty znalazłyby się w jego dłoni i to w jego gestii pozostałoby, czy podzieliłby się z nią tymi informacjami, czy nie.
A nawet, gdyby to zrobił, nigdy nie uwierzyłaby mu do końca, że powiedział jej wszystko.
- Twój pies miałby coś przeciwko - odrzuciła zdawkowo, obrzucając mechanicznego towarzysza krótkim spojrzeniem. Wiedziała, że póki nie wykona gwałtownego ruchu w stronę mężczyzny, potłuczone zwierzę niczego jej nie zrobi, więc podeszła do niego bliżej - nie na tyle, by strzelić mu w potylicę, ale na tyle by widzieć jego pracę. - Poza tym wątpię, żeby twoja siostra mi zapłaciła jeśli twoje ciało zostanie na Valorze.
I bardzo chętnie usłyszałaby z jego reakcji, czy tak było naprawdę.
Jej mięśnie znów napinały się bezwiednie, gdy świat wokół zaginał się pod wpływem oddziałujących na metal sił. Niemal czuła tworzącego się siniaka na swojej skórze w miejscu, w którym uderzyła ją płyta. Adrenalina obniżała ból do dyskomfortu, który nauczyła się ignorować.
Odruchowo uniosła brwi gdy błękitne smugi biotyki wypełniły pomieszczenie. Widziała, że z jej pomocą w jakiś sposób kontrolował swojego czworonożnego gwardzistę, ale nawet nie przeszłoby jej przez myśl, że będzie mogła wesprzeć go w przywracaniu zasilania do martwych systemów.
Z tyłu głowy dopisała kolejną ciekawostkę do listy. Jeszcze nie wiedziała, czy poza przydatnością będzie potencjalnym problemem w przyszłości.
Błysk głównego stołu dowodzenia odwrócił jej uwagę. Natychmiast odwróciła się w jego stronę, nie potrzebując zaproszenia, które usłyszała.
- Dorabiasz sobie jako bateryjka? - mruknęła, zerkając przez ramię na jego zmęczone oblicze, nim stół w pełni ją zaabsorbował. Zgrywała wszystko pośpiesznie, klnąc na ograniczenia przepustowości, a jednocześnie chłonąc obrazy wyświetlane przez hologram w miarę, gdy przeskakiwały jeden w drugi. Ryły się w jej umyśle jak wypalone zdjęcia do obejrzenia później - nie teraz, gdy zagrożenie hamowało jej kreatywne myślenie i ciekawość.
Zaklęła gdy ekran zgasł, zerkając na swój omni-klucz. Nie zamierzała sprawdzać teraz ile udało jej się zgrać - samo to, że wyciągnęli cokolwiek z Valora było w tej chwili łutem szczęścia. Odsunęła się od panelu, zerkając na mężczyznę i ruszając w stronę wyjścia.
- Udało nam się wyciągnąć coś z Valora, ale nie wiem jak wiele - odezwała się przez komunikator do Scotta. Od razu zaczęła przesyłanie danych do Sayi, trzeźwo świadoma tego, że być może nie uda im się wyjść z Valora cało. Wizja była dla niej abstrakcyjna, a myśl, że załoga kontynuowałaby swoje działanie bez niej, była dość mało prawdopodobna, ale nie zamierzała trzymać przy sobie witalnych informacji - wbrew temu, co powiedziała Rhysowi wcześniej, gdy spytał o lokalizację chipa. - Potrzebujemy ewakuacji.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12947
Rejestracja: 1 cze 2012, o 22:04
Medals:

Re: [Gromada Ninmah -> Maskim Xul] Przestrzeń kosmiczna

9 paź 2024, o 21:44

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Słowa Hawk wywołały na twarzy kapitana Anathemy oszczędny, mimowolny uśmiech, który jednak ledwo sięgnął jego oczu. Nie przerwał pracy przy przewodach, ale wzruszył nieznacznie ramionami.
- Nie mam wątpliwości, że by ci zapłaciła, nawet jeżeli stałoby się tak z twojej zasługi. Umowa to umowa - odrzucił z cieniem ponurego rozbawienia tonem. - A potem wysłałaby za tobą pól floty Terminusa.
Napływ biotycznej energii, który tymczasowo ożywił mostek Valora, uniemożliwiał jednak Rhysowi kontynuowania tej konwersacji. Gdy piratka podłączyła swój omni-klucz do stołu kapitańskiego, dane okrętu niemal same zaczęły spływać w jej stronę, jak gdyby wszystkie raporty oraz odzyskane informacje pragnęły opuścić ten tonący statek na granicy zniszczenia. Megabajty informacji uciekały na podobieństwo szczurów, próbując schować się przed nadciągającym zagrożeniem, który czaiło się w każdym przeciągłym zgrzycie i każdym nowym pęknięciu na ścianie. Mężczyzna nie odpowiedział na jej komentarz; chociaż jego twarz przesłaniał hełm, widziała, że pochylił lekko głowę i oparł się niepodłączoną dłonią o krawędź terminala, coraz bardziej przenosząc na nią ciężar swojego słabnącego ciała.
Czas kurczył się w ich oczach. Niska przepustowość tymczasowo ożywionego łącza wydłużała każdą sekundę niemiłosiernie, ale szczęściem w nieszczęściu było to, że danych okazało się wiele, ale nie wyglądały one na pełne pliki, a na fragmentaryczne wycinki, które uchowały się resztkami życia. Kiedy jednak ostatnie promienie niebieskiego blasku zniknęły, nim Hawk zamknęła omni-klucz, dostrzegła jeszcze, że to co zebrali i tak było o wiele większe niż można byłoby wcześniej sądzić.
Rhys zachwiał się i potrząsnął głową, po czym zaczął niemrawo odpinać przewody od swojej rękawicy. Odpowiedź Nephietta pojawiła się w jej słuchawce niemal od razu, chociaż była niewyraźna i pełna zakłóceń.
- Najwyższa pora, Jean. Wskazania Valora są bardzo niestabilne i rosną z sek-
Komunikacja między czerwonowłosą, a Wraithem, niespodziewanie urwała się w połowie słowa jej zastępcy - tak jakby ktoś wyłączył gwałtownie transmisję. W puste kosmicznej nie było wiatru, ale nagle przez jej całe ciało przeszły dziwne dreszcze, jakby niewidzialny podmuch powietrza uderzył w nią delikatnie i przemknął dalej - nie na tyle, żeby popchnąć do tyłu, ale żeby było to odczuwalne.
Pół sekundy później wyświetlacz jej hełmu rozbłysnął dziesiątkami czerwonych ostrzeżeń.

@Hawk

KRYTYCZNY WZROST PROMIENIOWANIA PIEZO
Kilka metrów dalej Rhys podniósł gwałtownie głowę i obrócił w jej stronę. Nie widziała jego twarzy, ale mogła się domyśleć, że jego własne odczyty pokazywały dokładnie to samo. Jeżeli chciał coś powiedzieć albo ich ostrzec, to jednak nie zdążył tego zrobić.
Za falą promieniowania nadeszła fala zniszczenia.
Świat dookoła nich zaczął się rozpadać - już nie powoli, a raptownie i niepohamowanie. Cokolwiek trzymało Valora w jednym kawałku, właśnie straciło resztki swoich sił. Ściany mostka pękły i eksplodowały setkami stalowych odłamków, zarówno tych małych jak i ogromnych; podłoga pod butami Hawk wygięła się i rozpadła, jakby stąpała po grubym, szarym lodzie - zaczepy magnetyczne utrzymały ją na jednym fragmencie okratowania, ale ono samo nie miało już czego się trzymać i rozpoczęło chaotyczną podróż w głąb śmiertelnej entropii, która wybuchła dookoła nich. Pół mostka rozerwało się w połowie jak po otrzymaniu ciosu ząbkowanym nożem, podczas gdy drugie pół zaczęło się rozpadać jak kruszące się wzgórze, a przestrzeń dookoła nich wypełniła się gęstym rojem odłamków.
Tam gdzie wcześniej znajdowały się wygaszone iluminatory na przodzie pomieszczenia, teraz nie było nic - otwarta próżnia pełna stali, przewodów i śmierci, na tle której w oddali zamajaczył jasny punkt jednej z pobliskich planet.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2899
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 23:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 185.987
Medals:

Re: [Gromada Ninmah -> Maskim Xul] Przestrzeń kosmiczna

10 paź 2024, o 15:20

Odpowiedź Rhysa dała jej wiele informacji - nieprzyjemnych, ale takich, jakich się spodziewała. Kestrel jednocześnie była honorowa, jak i gotowa zrobić dużo żeby dopełnić zemsty. Podpowiedziało jej to, że jeśli kapitan Anathemy miał zginąć, nie mogła chełpić się chwałą jego dobicia, ani posiadać świadków innych od członków załogi Wraitha. Jej honor jednak sugerował, że gdyby mężczyzna zaatakował ją jako pierwszy, może uszłoby jej morderstwo płazem, ale jej prowokacja musiałaby być subtelna i trudna do zauważenia. Wystarczyło, by jego siostra miała odpowiednie koneksje, lub odpowiednie bogactwo by spełnić jego wypowiedzianą półżartem pogróżkę - a Hawkins wyczuła od niej smród kredytów jeszcze zanim kobieta odezwała się słowem.
Odwróciła swoje rozważania od tego hipotetycznego scenariusza. Tak, jak Deuce zabijał czas w extranecie, tak ona każdą stresującą chwilę starała się skrócić planowaniem - o ile tak nazwać można było snucie hipotetycznych rozwiązań na hipotetyczne problemy wynikłe z sytuacji, do których jeszcze nie doszło, a być może nie miało dojść wcale.
- Myślisz, że jestem tutaj hobbystycznie? - warknęła w odpowiedzi nim mężczyzna skończył, ale zorientowała się, że jej słowa pomknęły w eter. Zerknęła na omni-klucz, choć w jej gardle już urosła gula. Spodziewała się, że mogło do tego dojść - ale gdy komunikator zasygnalizował zerwanie sygnału, zaskoczenie nadal chwyciło jej trzewia w uścisku.
Ułamek sekundy później czerwień zalała wizjer jej hełmu. Uniosła wzrok na mężczyznę, gdy dziesiątki pytań błysnęły w jej głowie - czy spóźnili się? Czy jego łączność z Anathemą została zerwana? Czy rdzeń Valora właśnie eksplodował doszczętnie? Czy w układzie pojawiła się wroga jednostka? Czy zdążą uciec?
Zamiast pytań, zdążyła zwerbalizować tylko ciche, rzucone do siebie przekleństwo, nim rzeczywistość rozdarła się wokół niej na malutkie kawałeczki.
Jean nie stawała śmierci naprzeciw zbyt często. Nie dlatego, że jej zawód był na tyle spokojny i łatwy, że nie wiązał się z takim ryzykiem. Nawet nie dlatego, że była w nim tak cholernie dobra, że nic nie było w stanie jej zaskoczyć ani pokonać i z każdej bitwy wychodziła zwycięsko. Tak jak każdy problem bez rozwiązania - lub zbyt nieprzyjemny by się nim teraz zajmować - upychała do wnętrza zapomnianej szuflady, tak gdy śmierć spoglądała jej w oczy, Hawkins zwyczajnie odwracała wzrok.
I nawet teraz, gdy świat wokół niej zaginał się, rozrywał, popychał ją siłą pędu w stronę fragmentów eksplodującego mostka, nawet przez myśl nie przeszło jej, że za chwilę umrze.
Jej wzrok skanował otoczenie, umysł ucichł, topiąc wszystkie hipotetyczne sytuacje i skupiając się na tej jednej, kurewsko poważnej sytuacji, która nagle powstała. Spróbowała odnaleźć wzrokiem mechanicznego psa lub jego właściciela - nie z troski o ich żywot, ale z chęci odnalezienia wsparcia, którego potrzebowała żeby się stąd wydostać.
Bo musiała się stąd wydostać.
Z dala od entropii za swoimi plecami, w stronę pustki rozerwanego kadłuba. Kosmosu, w którym będzie mogła dryfować, im dalej od wraku tym bezpieczniejsza, włączając nadajnik i czekając na zabranie przez Wraitha. Pozbawiona biotyki, którą mogłaby wystrzelić się w pustkę, odruchowo schowała swój karabin na zaczep magnetyczny i wybiła się siłą mięśni nóg, starając pochwycić cokolwiek stałego - lub cokolwiek mknącego w stronę pustki wolniej, niż mknęła ona. Mechanicznie poruszając do przodu, w głuchej, surrealistycznej ciszy kosmosu i bez własnych myśli za towarzysza, pozwoliła, by jej instynkt przetrwania przejął kontrolę, chwytając się każdej, możliwej ramy i każdego fragmentu, który mógł dać jej oparcie.
Byle tylko wydostać się na zewnątrz.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12947
Rejestracja: 1 cze 2012, o 22:04
Medals:

Re: [Gromada Ninmah -> Maskim Xul] Przestrzeń kosmiczna

11 paź 2024, o 16:34

how sucky
A < 30 < B < 60 < C
Rhys, Hawk
Rzut kością 2d100:
66, 43
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12947
Rejestracja: 1 cze 2012, o 22:04
Medals:

Re: [Gromada Ninmah -> Maskim Xul] Przestrzeń kosmiczna

11 paź 2024, o 17:02

Chociaż cisza wypełniała wnętrze rozerwanego mostka Valora, to daleko było mu do spokoju i bezruchu otaczającego ich kosmosu. Pomieszczenie kapitańskie zamieniło się we wnętrze maszynki do mielenia mięsa lub abstrakcyjnego miksera - cokolwiek sprawiło, że krążownik wydał z siebie ostatnie tchnienie, fala uderzeniowa która temu towarzyszyła, przeszła po kadłubie wraku i napełniła jego stalowe, pourywane fragmenty śmiertelną energią kinetyczną, wprawiając je w niekontrolowany ruch. Hawk odbiła się nogami od fragmentu podłoża, który znajdował się pod nią, tylko po to, żeby odkryć, że on sam już nie jest przymocowany do niczego innego - ciężka krata obróciła się leniwie, pozwalając odepchnąć się piratce z niewielką prędkością, ale za to nadając jej nowy kierunek.
Dookoła niej panował chaos. Rhys gdzieś znikął, a metalowe fragmenty ścian i sprzętu obracały się z różnymi prędkościami, zderzając się ze sobą i wpadając na inne. Na jej oczach wielka, ostra część ożebrowania struktury wgryzła się w stół kapitański, w boleśnie powolnym ale nieubłagalnym tempie trąc stalą o stal, zostawiając po sobie głębokie żłobienia i zniszczone fragmenty przewodów oraz układów scalonych, gdy o wiele większa masa jednego elementu wbijała się w drugi, bardziej delikatny. Kawałek dalej dwa panele zderzyły się ze sobą niczym wystrzelone z karabinu, splatając w pogiętą masę metalu, która poleciała w zupełnie inną stronę. Gdzieś indziej jeden z terminalów po prostu bezgłośnie rozpadł się na dwoje, przeszyty żelaznym prętem zbrojeniowym.
Jej obserwacja pomieszczenia została gwałtownie przerwana, gdy poczuła od tyłu uderzenie w bark, które obróciło ją niespodziewanie i posłało w innym kierunku. Fragment świetlika sufitowego rozpadł się na jej naramienniku w deszczu szkła oraz metalu; inny stalowy element uderzył ją w brzuch, boleśnie trafiając akurat w to samo miejsce, które głucho pulsowało już wcześniej, ale rzucając nią w jeszcze inną stronę - w głąb Valora, z dala od upragnionej wolności. Tam gdzie wcześniej znajdował się korytarz, którym się dostali, tam teraz ziała ogromna dziura - korytarz wykręcił się niczym fragment wstęgi Mobiusa, przypominając przełyk jakiejś bestii, której fragmenty żelaznej skóry ścierały się ze sobą, próbując połknąć piratkę, rozgryźć na pył i pochłonąć w ciemność zapomnienia.
Jej lot zatrzymał się niespodziewanie, gdy jej ciało otoczyła niebieska poświata. Pośród wirujących szczątek dostrzegła Rhysa, który jedną ręką trzymał się fragmentu balustrady, wciąż przytwierdzonego do większego kawałka podłogi, a drugą wyciągał w jej stronę, lśniąc błękitem. Gdy mężczyzna dostrzegł, że udało mu się ją złapać, rozejrzał się na boki, szukając czegoś i podejmując jakąś decyzję, po czym wykonał ramieniem gest jakby czymś ciskał. Hawk poczuła jak jej ciałem szarpnęło, a następnie wypełnia je energia kinetyczna, gdy jej niekontrolowany lot został zatrzymany, a następnie odwrócony w przeciwnym kierunku. Wirujące odłamki ruszyły na jej spotkanie, gdy przemknęła przez unoszący się w powietrzu gruz, lecąc w stronę otwartej przestrzeni - mniejsze i większe fragmenty odbiły się od jej pancerza, dodając nowych siniaków oraz rys, ale kapitan Anathemy wycelował dobrze. Trzy uderzenia serca później wypadła na zewnątrz struktury Valora, wydostając się poza najgłębszą burzę chaosu.
Akurat by dostrzec jak w jej wnętrzu większa, stalowa belka stropowa, mknąca z ogromną prędkością, zmiata Rhysa oraz wyrywa barierkę, której się trzymał, posyłając go gdzieś w chmurę pozostałych odłamków.
Świat poza Valorem pozbawiony był jakichkolwiek dźwięków, poza tymi które wypełniały wnętrze hełmu czerwonowłosej. Biotycznie napędzany ruch oraz wcześniejsze zderzenia wprawiły ją w niekontrolowany ruch wirowy, podczas którego upstrzona gwiazdami ciemność kosmosu na przemian przeplatała się z przepołowionym wrakiem Valora. Statek wyglądał nieco inaczej niż gdy do niego dokowali - jego rufowa część przestała istnieć, a sam okręt znajdował się teraz w dwóch wielkich częściach oraz dziesiątkami mniejszych. Tam gdzie znajdowały się silniki oraz generatory piezo, teraz ziała idealnie okrągła, czysta dziura pozbawiona wszelkiego rodzaju odłamków i materii, które zostały albo zdezintegrowane, albo wypchnięte siłą eksplozji.
- -̷̲̬̺͗̈ả̴̙̭̓w̷̱̐̍k̸̤̼͛͑͝!̶̰̘̲̊ ̴̺̊͜-̷͓͚̿̚ - Nie wiedziała ile czasu upłynęło od momentu utraty połączenia, gdy niespodziewanie w jej słuchawkach rozległy się nieprzyjemne trzaski. Może sekundy, może minuty. - -̵͎̒̀ͅy̶̯̠͌s̶̠̤̅z̶̲̃̃̚y̴̝̝̑͝͠s̸̬̰̼͂z̶̡͓̫̀̈́̓ ̶̖͛ṇ̷̛̇͋à̴̧͎̾͝s̷̮̭̦̽͒-̴̠̳̾̔ͅ?̴͎̓ ̴̖̮͗ͅ-̶̜̝̓̀͝e̸̢̹͋̅ä̶͉͔n̶̮̅̕!̴͖̓͛͘
Łączność była pełna zakłóceń, a ona sama nie potrafiła rozpoznać głosu po drugiej stronie, gdy ten był zabarwiony nieustannym szumem.

@Hawk
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2899
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 23:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 185.987
Medals:

Re: [Gromada Ninmah -> Maskim Xul] Przestrzeń kosmiczna

17 paź 2024, o 21:21

Z jej gardła wydobyłby się stek przekleństw, gdyby nie nagłe, pojawiające się znikąd uderzenie, które wydarło z płuc resztkę powietrza. Bolesna świadomość pułapki, w której się znalazła, zamigotała w jej podświadomości. Pułapki, której ściany wykręcały się w morderczym tańcu, prezentując jej ostre jak brzytwa krawędzie.
Z ciałem napiętym od nieludzkiego wysiłku, ignorując paraliżujące ją doznania, wyciągnęła przed siebie ręce - jak dziecko w ciemności, po omacku, szukając jakiegokolwiek oparcia, jakiejś podpory, która zatrzymałaby jej szaleńczy wir. Wprawiona w ruch, niezdolna do zatrzymania się, z trudem orientowała się w przestrzeni, nie mówiąc o uniknięciu kolejnego uderzenia - tym razem takiego, które mogłoby pozbawić ją przytomności.
Przez chwilę, gdy jej ruch zwolnił, gdy świat przestał wirować przed oczami, pomyślała, że może jej magnetyczne buty złapały kontakt z jakąś powierzchnią - ale nie zgadzał się z tym błękitny blask. Odwróciła głowę w kierunku, z którego dobiegał - zdążyła dostrzec tylko wyciągniętą w jej stronę postać kapitana Anathemy i prychnąć cicho.
W końcu myślał, że miała przy sobie chip. Jeśli temu kłamstwu zawdzięczała w tej chwili życie, nie stanowiłoby to dobrego przykładu na przyszłość.
Odwróciła się. Choć przez myśl przeszło jej, że powinna spróbować wydostać go z pułapki, w której się znalazł, nie spróbowała tego zrobić. W kosmicznej przestrzeni to on miał większe możliwości - mógł prawdopodobnie uratować się sam, a już z pewnością mógł zrobić dla siebie więcej, niż ona mogła zrobić dla niego. W tej sytuacji bowiem zrobić mogła niewiele.
Odetchnęła lekko, jakby wydostanie się z pułapki niszczejącego mostka wiązało się z wyjściem na świeże powietrze. Adrenalina jej nie opuszczała, nawet gdy bezpośrednie zagrożenie oddaliło się nieco w czasie. Usiłując zorientować w swojej przestrzeni, na tyle, na ile mogła wirując, spoglądała na Valora, próbując dociec, czy tylko skończył im się czas.
Póki jej komunikator nie odezwał się szumem zakłóceń.
Drgnęła. W tyle jej głowy nie brakowało ostrożności, ale wirując w kosmosie była bezsilna. Niezdolna do zatrzymania swojego ruchu, pozbawiona możliwości kontroli kierunku, który obrało jej ciało. Lecąc w milczeniu tylko skazywała się na powolną, żmudną wędrówkę w kosmosie aż do utraty tlenu.
- Jestem - rzuciła w odpowiedzi, powtarzając, jeśli nie dostała zwrotki. - Słyszę was.

@Mistrz Gry
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12947
Rejestracja: 1 cze 2012, o 22:04
Medals:

Re: [Gromada Ninmah -> Maskim Xul] Przestrzeń kosmiczna

19 paź 2024, o 20:05

Komunikator odpowiedział na jej słowa statycznym szumem. Czerwone, ostrzegawcze symbole przed niebezpieczną ilością cząsteczek pierwiastka zero w przestrzeni dookoła Valora wciąż świeciły w najlepsze, chociaż ich wartość była niższa niż ta, która wcześniej krzyczała na wskazaniach podczas pierwszej fali - tej, która zainicjowała finalny rozpad krążownika. Poziom zakłóceń jednak najwyraźniej przekraczał ten, który mogły przebić narzędzia do komunikacji - nawet te zainstalowane w nowoczesnych wnętrznościach Wraitha.
Być może przekraczał nawet te, które próbowały wysyłać sygnał ratunkowy z jej nadajnika.
Pustka kosmosu wirowała dookoła niej niespiesznie, skazując na słuchanie własnego oddechu we wnętrzu hełmu, bicia serca w uszach oraz jednostajnego szumu statyki w komunikatorze. W tych przebłyskach Valora, które pojawiały się co jakiś czas w jej polu widzenia, łatwo odgadła przyczynę zniszczenia, które miało miejsce parę minut wcześniej - był nią czas. Krążownik wydał swoje ostatnie tchnienie, gdy jego generator piezo, uszkodzony walką, w końcu poddał się i wpadł w spiralę własnego sprzężenia zwrotnego albo po prostu stał się zbyt niestabilny, by bez wyłączonych zabezpieczeń, cokolwiek mogło mu pomóc. Okrągła dziura w miejscu gdzie kiedyś się znajdował, opowiadała tą historię wyraźnie.
- Hawk? - Niespodziewanie, znajomy głos przebił się przez szum statyki, czyniąc to o wiele skuteczniej niż poprzednio. Telvos odezwała się w jej słuchawce tak wyraźnie jakby stała zaledwie kilka kroków dalej, a kilka sekund później niespodziewanie omiotły ją światła. - Chyba ją widzę!
Ciało piratki wywołało jeszcze trzy obroty nim niespodziewanie się zatrzymało, a jej pancerz ponownie otoczył błękitny blask. Tym razem jednak gdy obróciła głowę, dostrzegła nieopodal ten sam prom, którym dotarły na Valora - zaś w jego otwartych drzwiach, na tle rozświetlonego wnętrza, odcinała się szczupła sylwetka asari, która jedną ręką przytrzymywała się uchwytu przy framudze, a drugą ściągała ją do siebie za pomocą biotyki.
- Red, zrób mi miejsce - warknęła kobieta, odpędzając Stadtforda, który próbował wyglądać jej nad ramieniem.
- Żyje? - padła zamiast tego odpowiedź. Mężczyzna odsunął się na bok, pozwalając Ryanie dotransportować czerwonowłosą na pokład; jak tylko magnetyczne buty Hawk złapały przyczepność z metalową podłogą, asari wypuściła ją z biotycznych objęć.
Wnętrze promu niewiele się zmieniło. W środku pojazdu znajdował się Red i Telvos - oboje stojący przy drzwiach - oraz najemnik z irokezem, który siedział na jednej z ław, przyglądając się lądowaniu Hawkins. Kiedy kobieta odzyskała równowagę i stabilna podłoże, dostrzegła na fotelu pilota milczącą azjatkę, która tylko obrzuciła ją krótkim spojrzeniem zza wizjera swojego hełmu i wróciła do obserwacji przyrządów.
Sam prom widział lepsze czasy. Jego zewnętrzna warstwa była pozdzierana i powgniatania, a silnik ciężko dyszał. Niewiele lepiej za to miał się pancerz samej piratki, który również dostał się pod falę uderzeń od mikro (i nie takich mikro) szczątków, z których każdy z pewnością przypomni o sobie następnego dnia pod postacią siniaków.
- Nie płacisz nam wystarczająco za takie akcje - mruknął Stadtford, gdy tylko drzwi promu zamknęły się za Hawk. Prom zadrżał pod ich butami i ruszył dalej. - Powiedz, że chociaż było warto.

@Hawk
Ostatnio zmieniony 25 paź 2024, o 15:05 przez Mistrz Gry, łącznie zmieniany 1 raz.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2899
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 23:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 185.987
Medals:

Re: [Gromada Ninmah -> Maskim Xul] Przestrzeń kosmiczna

23 paź 2024, o 22:29

Zawsze gdy znajdowała się na mostku w trakcie kosmicznych bitew w głowie jak mantrę powtarzała sobie, że to właśnie najgorsze możliwe położenie - tak dalekie od walki poza okrętem, gdzie ryzykowała wyłącznie sobą. Ale teraz, gdy jej sztywne od napięcia i bólu ciało wirowało bezwładnie pośród gwiazd, nie znajdując w niczym oparcia, szybko przypomniała sobie, że zawsze mogło być gorzej.
Ulga, która nią owładnęła na dźwięk znajomego głosu w słuchawce, niemal natychmiast ją rozluźniła - nie na tyle, by przestała zaciskać z bólu zęby, ale w sam raz, by ten ból spotęgował się dwukrotnie. Mając znów cel, do którego mogła dążyć, oparcie w zasięgu wzroku, ratunek na horyzoncie - kazała walczącym o jej uwagę impulsom się wyciszyć tak dobrze, jak tylko była w stanie.
- Najwyższa pora - warknęła, nie poznając własnego, ochrypłego głosu po tak długo trwającej ciszy.
Zmrużyła oczy, gdy wizjer niewystarczająco szybko zminimalizował oświetlające ją reflektory. Choć do samego końca nie wierzyła, że może przepaść w zapadającym się wnętrzu Valora, jej pełne przekonania urojenia nie były w stanie oszukać organizmu. Dopiero gdy dostrzegła znajomy prom, gdy znajome postaci błysnęły w jego wnętrzu, poczuła, jakby po raz pierwszy od dawna wypuściła całe powietrze z płuc.
Skrzywiła się, ze stęknięciem łapiąc podłoże magnetycznymi butami. Pustka i bezwładność nie pozwalały na gwałtowne ruchy i teraz, gdy magnesy szarpnięciem przytwierdziły buty do podłogi promu, jej mięśnie zapłonęły żywym ogniem. Omiotła spojrzeniem wnętrze promu. Choć odruchowo chciała odpowiedzieć było warto, widok obcych wymusił na niej oszczędność i grę pozorów. W pełni wierzyła, że gdyby do tego doszło, utrzymywałaby pozory do usranej śmierci.
- Zobaczymy.
Gdy drzwi pojazdu zamknęły się za jej plecami, iskra sprzeciwu obudziła się w tyle jej głowy. W promie kogoś brakowało. Był pozbawiony tej jednej osoby, dzięki której tak właściwie jej omni-klucz był zapełniony danymi, które już uważała za wartościowe. Tej osoby, która wypchnęła ją z wnętrza rotującego mostka gdy jej ciało szło na spotkanie z ostrymi odłamkami.
Iskra była krótka. Ulotna. Zaledwie odruch, który dusiła w sobie automatycznie jak każdy inny, niepożądany. Jak chęć podrapania gojącej się rany czy dotknięcia krawędzi noża by sprawdzić jak ostry jest.
Rhys zasłużył sobie na swój los każdym słowem, które padło z jego ust i wystrzelonym we Wraitha pociskiem. Zasłużył by zgnić we wnętrzu rozpadającego się mostka jak każdy, zadufany w sobie gnojek z Terminusa, którego napotkała na swojej drodze.
Ale jeśli było coś, co potrafiło popchnąć ją w danym kierunku - jak pozostanie w rozpadającym się krążowniku - była tym przewaga, którą mogła uzyskać.
- Brat Kestrel został na mostku. Nie wiem, czy udało mu się wydostać - powiedziała do pozostałych, licząc, że przywołana kobieta w zdaniu wyraźnie zasugeruje im, dlaczego powinno ich to interesować.
Nawet bez przewagi, którą dawałoby im uratowanie go, Rhys musiał być dla niej kurewsko wartościowy. A Hawkins wcale nie odrzuciła niektórych pomysłów przez widmo połowy floty Terminusa, która miałaby ją za to ścigać.
- Spróbuj podlecieć - rozkazała, zerkając na dwójkę dodatkowych pasażerów. - Wolę nie wiedzieć kto go zastąpi na Anathemie.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12947
Rejestracja: 1 cze 2012, o 22:04
Medals:

Re: [Gromada Ninmah -> Maskim Xul] Przestrzeń kosmiczna

25 paź 2024, o 15:51

Ryana potrząsnęła głową, cofając się do wnętrza i usiadła na jednej z ław.
- I tak dobrze, że w ogóle zdążyliśmy. Byliśmy może w jednej trzeciej drogi powrotnej, gdy wszystko zaczęło się walić - odrzuciła, zginając i rozprostowując nadgarstek. Dopiero teraz, we wnętrzu dobrze oświetlonego promu, Hawk mogła dostrzec, że pancerze pozostałych również widziały lepsze dni. Prawa ręka Telvos miała zdartą farbę na przedramiennikach, a im dłużej patrzyła na Reda, tym bardziej dostrzegała, że chociaż mężczyzna dalej miał obojętny wyraz twarzy, to próbuje opierać ciężar ciała na tylko jednej nodze. - Na szczęście taksówka była już w pobliżu - dodała, wskazując bokiem głowy w stronę kokpitu. Azjatka nie podniosła wzroku znad konsoli, ale prawdopodobnie słyszała wymianę zdań.
Nowiny na temat losu kapitana Anathemy sprawiły, że zarówno Stadtford jak i Ryana wymienili między sobą krótkie spojrzenia.
- Jakiejś jego części na pewno - stwierdził rudowłosy, opierając się o ścianę obok Hawk. Uruchomił swój omni-klucz, zaczynając coś na nim przeglądać bez większego zainteresowania.
- Mamy na radarze jeszcze jeden sygnał nadajnika awaryjnego - wyjaśniła asari. - Wraith wzmacnia nasze odczyty i przesyła dane ze swoich sensorów bezpośrednio do promu, praktycznie świecąc dla nas latarką w ciemności. Przez eksplozję generatorów piezo cały obszar jest zalany taką ilością promieniowania, że nigdy byśmy was nie znaleźli, gdyby nie systemy naszego okrętu. Nephiett na to wpadł, gdy nie mogliśmy cię znaleźć przez pierwsze kilka minut.
Patrząc przez iluminatory na przedzie promu, łatwo było w to uwierzyć. Nawet bez promieniowania, które wpływało na wiarygodność sygnałów radiowych, czarna pustka była w tej chwili pełna setek tysięcy odłamków. Niektóre z nich były wielkości piłki do baseballa, inne człowieka, a jeszcze inne przypominały kości stalowych gigantów, wirujące w powolnym tańcu i zderzające się z innymi, z każdym ciosem zwiększając entropię całego niestabilnego układu.
Kimiye nie odpowiedziała na polecenie Hawk, ale prom przemieszczał się już od chwili, gdy tylko czerwonowłosa znalazła się w środku. Remy, do tej pory milczący, poruszył się nieznacznie.
- Prawdopodobnie Val - odpowiedział zbolałym mruknięciem, być może nie dostrzegając retoryczności pytania piratki. Uniósł dłoń do głowy jakby chciał dotknąć skroni, po czym cofnął ją z powrotem, gdy zorientował się, że wciąż ma nałożony hełm. - Pewnie wyszłoby to wszystkim na dobre. No, może wam nie. Nie wiem w sumie.
Z wnętrza kokpitu rozległo się ciche piknięcie, które zaraz się powtórzyło. Zwiadowczyni odchyliła się lekko, obracając twarz w stronę Telvos.
- Jesteśmy blisko - powiedziała lakonicznie, a asari wstała ze stęknięciem i podeszła do drzwi. Stadtford szturchnął nieznacznie ramieniem Hawk, przesuwając się na swoim miejscu.
- Co się pchasz - sarknął krótko, nie podnosząc wzroku znad swojego omni-klucza. Przesunął po nim palcami, powiększając jakiś fragment tekstu i coś czytając.
A raczej udając, że coś czyta. Hawk potrzebowała drugiego spojrzenia, by dostrzec wiadomość napisaną na jego ekranie.
Możemy ich załatwić. Anathema dalej nic nie wie i nie widzi.
Gdy rudowłosy dostrzegł, że przeczytała wiadomość, wyłączył swój omni-klucz i odsunął się, przytrzymując uchwytu na jednej ze ścian. Telvos w międzyczasie nacisnęła panel przy drzwiach i te odsunęły się ponownie, ukazując najeżoną odłamkami przestrzeń kosmiczną. Prom obrócił się nieznacznie, próbując oświetlić najbliższe fragmenty i szukając jakiegoś, który nie był naturalnym elementem nieżywego Valora.

@Hawk
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2899
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 23:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 185.987
Medals:

Re: [Gromada Ninmah -> Maskim Xul] Przestrzeń kosmiczna

25 paź 2024, o 23:50

Skinęła głową, w cichej pochwale dla rozumowania Nephietta, której nie mógł w tej chwili odebrać. Ból rozlewający się po jej kończynach sprawiał, że zamarła w miejscu, zesztywniała przytrzymując się jednego z uchwytów przy suficie, podczas gdy magnetycze zaczepy trzymały ją przy ziemi. Gdy Ryana mówiła, wzrok Hawkins utkwiony był w plecach Kimye. W promie nie było ani jednego uratowanego z karceru jeńca, co oznaczało, że misja azjatki skończyła się niepowodzeniem.
Albo to nie jeńcy w karcerze byli jej celem.
Gdzieś na granicy logicznego rozumowania i paranoi, niemal nie dostrzegła wiadomości na omni-kluczu Stadtforda. Wiedziała, że mieli taką możliwość. Remy wyglądał na rannego, a kobieta sterująca promem odwracała ku nim swoje plecy. Nawet mimo obrażeń, których doznała ich trójka, nie wątpiła, że mogliby pozbyć się ich z łatwością.
Nie miała żadnych, moralnych pobudek, które powstrzymałyby ją przed wyeliminowaniem załogantów Anathemy. Ale kapitan drugiego okrętu, jakkolwiek w jej oczach szemrany, był inteligentny. Nie ufał jej, nie ufał piratom w ogóle ani w szczególe. Musiała zakładać, że choć promieniowanie utrudniało komunikację, mógł mieć jakieś zabezpieczenie na taką ewentualność wchodząc do promu należącego do Wraitha. Choćby ukryte w promie urządzenie nasłuchujące i nadające, jakiekolwiek komunikatory oczekujące na lepsze łącze - jak tylko prom dostanie się do bezpieczeństwa.
Nie zamierzała tego robić, ponieważ wiedziała, że się tego po niej spodziewał. Zamordowanie Remy'ego i Kimye nie dawało im korzyści większych niż potencjalne ryzyko, że Anathema się o tym dowie i cała ich przewaga w oczach Kestrel pójdzie w cholerę.
Dlatego też dyskretnie potrząsnęła głową, zamierzając wyjaśnić im to później, jeśli spytają. Chwilę później powiodła wzrokiem po polu odłamków, które zostało z mostka. Odnalezienie mężczyzny w tej kupie gruzu wydawało się graniczyć z niemożliwością.
- Nie kwapicie się do ratowania swojego kapitana - zauważyła kwaśno, zerkając na pozostałą dwójkę. Kimye była niemową, na jej twarzy nie widać było żadnych emocji, ale Remy też nie wydawał się być szczególnie do niego przywiązany sądząc po jego reakcji.
Kimkolwiek był Val, prawdopodobnie był, lub była, jeszcze większym dupkiem, o ile było to w ogóle możliwe.
- Jeśli wciąż mamy w promie linę, zbliż nas i sama po niego wyskoczę - zaproponowała, nie chcąc polegać na Telvos, która, ranna, mogła już nie wrócić. Wystarczył też tylko jeden odłamek by pozbawić ją przytomności lub gorzej, a bez biotyka na pokładzie ich możliwości ewakuacji stawały się mocno ograniczone. Remy wyglądał na bezużytecznego, nigdy by też mu nie zaufała.
Nie chciała tracić Telvos.
- Ręce nadal masz sprawne? - dodała, patrząc na Stadtforda. Gdyby obwiązała się liną, ufała, że to on wciągnąłby ją do środka.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12947
Rejestracja: 1 cze 2012, o 22:04
Medals:

Re: [Gromada Ninmah -> Maskim Xul] Przestrzeń kosmiczna

26 paź 2024, o 20:59

Stadtford niemal niedostrzegalnie wzruszył ramionami na jej bezgłośną odmowę i wygasił swój omni-klucz, opierając się plecami o ścianę promu, nie protestując i porzucając temat. Remy natomiast parsknął krótko, po czym niemal od razu skrzywił się z bólu.
- Obecnie nie kwapię się do niczego - wymruczał niechętnie, opierając czoło na dłoni. - Mam migrenę tysiąclecia. Poza tym nie wiedzieliśmy który z sygnałów awaryjnych jest czyj. Ciebie po prostu znaleźliśmy pierwszą.
Stojąca nieopodal asari przesunęła się lekko, gdy promem nieco zatrzęsło. Jej spojrzenie zatrzymało się na chwilę na mężczyźnie, nim skinęła do Hawk.
- Utrzymywał barierą odłamki Valora aż odnalazł nas prom - przyznała, a chociaż jej ton był neutralny, to Hawk rozpoznała, że Telvos najwyraźniej uznała za stosowne oddanie zasług tam gdzie faktycznie były.
- Rhys to dobry kapitan. - Zwiadowczyni przerwała niespodziewanie swoje milczenie, nie podnosząc wzroku znad konsoli. Stadtford uniósł brwi i przeniósł na nią wzrok, najwyraźniej myśląc, że za jej słowami będzie jakaś kontynuacja, ale kobieta nie zamierzała rozwinąć swojej myśli. Remy wypuścił z siebie powietrze i zamknął oczy.
- Miałem gorszych - rzucił polubownie. - Poza tym, nie to miałem na myśli. Rhys może i jest dobrym kapitanem, ale Val... Nie wiem skąd pochodzicie, ale w niemal każdej grupie ludzi znajdzie się taki ktoś, kogo wszyscy lubią. Na Cyrene mieliśmy takiego chłopaka, nazywał się Vasik. Zawsze uśmiechnięty, zawsze pomocny i zawsze pełen dobrych, rozsądnych rad. Nawet gdy starsze dzieciaki przychodziły nam przetrzepać kieszenie albo dać nauczkę, to był jedynym, który potrafił czasami przekonać ich do dania nam spokoju, a nawet gdy mu to nie wychodziło, to miało się wrażenie, że starszakom głupio było nas łoić i kończyli wcześniej. Był taki moment, gdy... - Biotyk przerwał, bo albo zorientował się, że zaczyna odbiegać od tematu, albo jeden z impulsów bólu zmusił go do zaniechania słowotoku. Zamiast tego machnął tylko wolną ręką w roztargnionym geście.
- W każdym razie, to właśnie jest Val. Wszyscy ją lubią.
- Brzmi zupełnie jak ty, Statdford. Tylko, że całkowicie odwrotnie. - Ryana odpięła z bocznego panelu linkę holowniczą, która więcej niż raz była wykorzystywana na promie do wciągania różnych pakunków lub większych łupów, nawinęła zdrową ręką kilka metrów na przedramię i podała ją Hawk, bez słowa sprzeciwu akceptując jej pomysł. Chociaż trzymała się prosto, najwyraźniej była równie zmęczona lub nastawiona na utrzymywanie pozorów co czerwonowłosa piratka, by wiedzieć kiedy sobie odpuścić.
Red wystawił ku niej środkowy palec, demonstrując tym samym, że tak, ręce jak najbardziej ma sprawne, po czym złapał nim fragment linki i przypiął do karabińczyka przy boku pancerza, oplatając ją sobie w talii do asekuracji.
- Mam go. - Reflektory promu niespodziewanie zatrzymały się na czymś, co z pozoru wyglądało na większy fragment zgliszczy. Dopiero po chwili Hawk dostrzegła w nich nieruchome ciało kapitana Anathemy; mężczyzna unosił się bezwładnie w próżni kosmicznej, obracając powoli dookoła własnej osi. Kiedy ich pojazd podleciał nieco bliżej, ostrożnie lawirując między przypominającymi dwa budynki, ogromnymi fragmentami poszycia, na jego plecach dostrzegła coś w rodzaju płaskiego, mechanicznego plecaka, w którym po chwili rozpoznała jego mechanicznego wilka - złożonego i wyłączonego.

@Mistrz Gry
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2899
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 23:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 185.987
Medals:

Re: [Gromada Ninmah -> Maskim Xul] Przestrzeń kosmiczna

29 paź 2024, o 21:56

Nawet spojrzenie Ryany nie było w stanie osłodzić jej goryczy na widok stoickich załogantów Anathemy. W jej odczuciu to oni powinni - w jakiś sposób - sami ratować swojego kapitana. A jeśli nie, powinni być jego losem bardziej przejęci. Powinno im zależeć, powinni oferować się z pomocą, zamiast zrzucać to na jej kark. Sama chętnie porzuciłaby mężczyznę w miejscu, w którym został i znacznie ładniej wyglądałoby to, gdyby uratowała go dzięki ich naleganiom - co skrzętnie by później wszystkim wypomniała.
Dobrze byłoby mieć i wdzięczność Kestrel, i Anathemy po swojej stronie. Wyglądało jednak na to, że zagwarantowane miała tylko jedno. W duchu miała świadomość, że nawet mający na wszystko tak doszczętnie wywalone Stadtford choćby odrobinę bardziej przejąłby się jej losem niż Remy i ta cicha sucz przejęli się Rhysem.
- Brzmi na lepszego kapitana od niego - odrzuciła sarkastycznie, tonem osoby niezainteresowanej nawet, jeśli opowieść mężczyzny ją ciekawiła. Anathema była jednym z narzędzi Kestrel. Chciała wiedzieć o swoim wrogu jak najwięcej. - Może tak czy siak powinniście zastanowić się nad zmianą.
Odwróciła się, chwytając za hak, który mieli pod ręką. Dopiero gdy został przypięty do jej pancerza uświadomiła sobie ciężar, który spoczął na dnie jej żołądka. Naprawdę kurewsko nie chciała wracać do ciemności nabitej ostrymi kolcami. Tylko intensywne uczucia mogły sprawić, by rzucała się w stronę niebezpieczeństwa z łatwością. Takie, jak miłość do swojej załogi i swojego statku. I czysta nienawiść płonąca w jej sercu do wszystkiego, czym kapitan Anathemy był w jej oczach.
Była gotowa zrobić wiele by móc zadzwonić do Kestrel i poinformować ją, że jej ranny brat jest na pokładzie promu Wraitha, czysto na jej łasce. W głowie liczyła kredyty, które mogłaby zdobyć na czarnym rynku za jego robo-psa. Stając przed wyjściem, przez chwilę nawet zastanawiała się, czy nie pozbyć się tej dwójki tak czy inaczej, a później skłamać, że psa nie dało się uratować - by nawet kooperując z Anathemą mieć dodatkowy zastrzyk pieniędzy. Szybko jednak uznała, że kto jak kto, ale Kestrel odnalazłaby każdą część z tego zwierzęcia, gdyby chciała ją sprzedać, a nie było z tego psa wartości jeśli nie wymieniłaby go na kredyty.
- Jesteśmy w kontakcie wizualnym - zarządziła, włączając swoją latarkę. Jeśli tam promieniowanie znów pozbawi ją łączności, w ostateczności reflektory promu i jej źródło światła posłuży im za prowizorkę.
Upewniła się, że zaczep nadal trzyma ją mocno i, wstrzymując oddech, wycelowała nim skoczyła w pustkę.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12947
Rejestracja: 1 cze 2012, o 22:04
Medals:

Re: [Gromada Ninmah -> Maskim Xul] Przestrzeń kosmiczna

30 paź 2024, o 13:25

Pustka kosmiczna, teraz wypełniona wszelkiego rodzaju odłamkami i gruzem, które mogły okazać się równie śmiercionośne co wystrzał z pistoletu lub strzelby, nie zachęcała do powrotu w swoje objęcia. Stojąc na krawędzi otwartych drzwi promu, odległość między nimi, a dryfującym Rhysem, wydawała się o wiele większa niż na radarze - mężczyzna wydawał się być niewielkim punktem w otoczeniu podobnych zgliszczy, a świadomość, że między powrotem w tną tnącą matnię dzieli Hawk wyłącznie kilkanaście milimetrów średnicy holowniczej linki, niezbyt pomagała zrobić ten pierwszy krok. Wystarczył jeden ostrzejszy odłamek mknący z odpowiednią prędkością i znajdujący się na odpowiedniej trajektorii, by przeciąć tą wstęgę utrzymującą ją z bezpiecznym promem i sprawić, że ponownie pomknie w bezdenną przestrzeń.
Pomimo świadomości tego wszystkiego, skoczyła.
Jej prędkość była niewielka, ale ledwo oddaliła się na kilka metrów od promu, jej przewidywania okazały się słuszne. Szum zakłóceń na połączeniu wewnętrznej komunikacji zaczął narastać i gdy Ryana odezwała się, żeby przetestować łącze, jej głos dotarł do czerwonowłosej obarczony coraz większym sykiem zakłócanych systemów.
- Ż̸͈a̵̼̥͔̎̉m̷̺̏r̴͖̮̈́u̶̬̜̿̍̔g̵̰͌͜ͅa̷̩̲͂̌͝j̷̡̰̝̋̅̾ ̵͚̩̈̚͝t̴̺̤͘ȑ̴̡͍z̴̥͓͔̏̇y̴̮͎͂̍͘ ̶̜̈́̈́̈́r̸̗͎̠̄̍a̴̤͇͂z̷̭̮̕y̶̦̙̐́ ̴̛͚l̶̬̽͝ả̶̩̼͎͊́t̶͙̙̭͒̀̚a̵͖̫͓̋̈̿r̶̨̟̐̍k̷͎̤̱̀̋ą̷̭́̕̕͜,̶͖̻̼̊͗ ̵̲̖́͜å̷̢̭̥ ̶̂͜ś̶̢͖͆̉̄c̴̝̹̑i̴̝̠̝̾͋̅ą̴̺̤̉g̴̡͋͌n̷̘͌̚i̸͍̖̓͝e̴̙̿͠m̶͉̬̬̆͊y̷̰̗͎̔̂͑ ̷͓̇͋ć̵̪̔̾ĭ̷͔̟͖̈́͝ę̶͎͂ ̴͙͘z̸̰̩͖͐̔̉ ̶̠̠̯̃͂ṕ̴̻o̵̼͑̀̽w̵̘͗̚r̷͈̗̉̾̚ö̷̞̟t̶͈̀e̴̺͖͚͒̈́m̴̭̠̳̈ - poinformowała ją, nim promieniowanie zagłuszyło resztę jej wypowiedzi, zamieniając się w jednostajny szum.
Lot między pojazdem, a unoszącym się kapitanem Anathemy, trwał zaledwie kilka sekund, ale wydawał się dłużyć niczym wieczność. W końcu Hawk dotarła do ciała mężczyzny i zderzyła się z nim we względnie kontrolowany sposób, chwytając go i przez parę metrów lecąc z nim bezwładnie dalej, nim naciąg linki gwałtownie zatrzymał ich oboje w miejscu po tym jak Stadtford zauważył zmianę tempa jej rozwijania się.
Kapitan Anathemy nie zareagował na jej pojawienie się ani na uderzenie. Będąc bliżej niego, widać było teraz lekkie podświetlenie wnętrza jego hełmu, które ukazywało jego nieprzytomną twarz i unoszące się we wnętrzu kropelki szkarłatu, który pokrywał również prawą stronę jego czoła, skroni oraz policzka. Na holograficznym wizjerze migała lampka aktywacji awaryjnego nadajnika, ale reszta parametrów stanu zdrowia mężczyzny wydawała się być w porządku - w tym poziomy tlenu. Jakiekolwiek uderzenie pozbawiło go przytomności, najwyraźniej nie naruszyło integralności jego pancerza. Sam mechaniczny natomiast wilk pozostawał wyłączony i zimny. Gdyby nie fakt, że Hawk rozpoznawała w płaskim plecaku elementy, które kojarzyła z rozłożonego mecha, złożony twór mógłby przypominać każdy inny zestaw inżynierski jaki bardziej techniczni żołnierze Przymierza czasami nosili na pole walki.
Powrót do wnętrza promu był nieco spokojniejszy. Jak tylko piratka dała umówiony sygnał, Stadtford zaczął ściągać ją z powrotem, wyciągając z morza odłamków powolnymi, jednostajnymi ruchami. Kilka razy niektóre z większych fragmentów Valora zbliżyły się zbyt blisko złączonej pary, wymagając od niej odepchnięcia ich ramieniem lub zamortyzowania uderzenia nogami, ale zagrożenie, chociaż nieustannie obecne, nigdy nie stało się bardziej aktywne. Lecąc przez tą chmurę entropii, Hawk widziała jednak jak z każdą chwilą jej poziom rośnie - kawałki zderzały się ze sobą, przełamując na mniejsze, które z kolei zderzały się z kolejnymi i jeszcze kolejnymi, powiększając strefę zagrożenia. Sam Valor również dryfował w powolnym tempie, wprawiony w ruch przez wcześniejszą eksplozję. Gdy w końcu czerwonowłosa dotarła z powrotem do promu i została wciągnięta do środka przez Ryanę oraz Stadtforda, o karoserię promu coraz częściej było słychać drobne uderzenia - niczym narastający deszcz lub grad na powierzchni szyby.
- Zmień mnie - poprosiła Ryanę krótko Kimiye, wstając z fotela, gdy tylko Hawk wylądowała z Rhysem we wnętrzu pojazdu. Azjatka do tej pory manewrowała ostrożnie promem, starając się utrzymać ich w zasięgu i pilnować, że żaden z większych odłamków nie zgniecie ich na pył, ale teraz wróciła do części desantowej. Asari bez słowa upewniła się, że Hawk jest w jednym kawałku, po czym prześlizgnęła się obok zwiadowczyni i zajęła swoje miejsce w kokpicie, chwytając za stery, podczas gdy druga kobieta przyklęknęła przy nieprzytomnym kapitanie.
- Żyje? - zapytał ostrożnie Remy, na co Kimiye kiwnęła tylko głową.
- Powinniśmy się zbierać i sprawdzić to dalej od tego cmentarzyska - rzuciła Telvos z kokpitu, po tym jak spojrzała na wskazania. - Zbliża się do nas fala odłamków i nie wiem czy ją przetrzymamy oraz w jakim stanie. Poza tym-
Asari przerwała, marszcząc brwi, gdy radar niespodziewanie zapikał głośno. Jakiś nowy obiekt, inny od pozostałych, pojawił się na echu radarowym we wnętrzu szczątków Valora. Kobieta przeklikała coś na wyświetlaczu, kalibrując sensory Wraitha na nowy cel, nim westchnęła krótko.
- Jakby ktoś miał wątpliwości, to najwyraźniej magazyn Valora również szlag trafił - rzuciła ze zmęczeniem, dezaktywując skanowanie, gdy obiekt nie okazał się być bezpośrednim zagrożeniem. - Powinniśmy lecieć.
Przez otwarte przejście Hawk dostrzegła jak pośród odłamków lawiruje większy kontener, obracając się bezwładnie w kosmosie i zderzając z innymi szczątkami. Silniki stabilizacyjne masywnego pojemnika najwyraźniej były częściowo uszkodzone, sprawiając że zasobnik ruszał się chaotycznie, gubiąc co jakiś czas mniejsze pakunki, które wysypywały się z jego uszkodzonej, powyginanej bocznej ściany. Stadtford sięgnął do panelu drzwi promu, zamierzając je zamknąć.

@Hawk
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2899
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 23:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 185.987
Medals:

Re: [Gromada Ninmah -> Maskim Xul] Przestrzeń kosmiczna

30 paź 2024, o 20:09

Potrafiła lubić kosmiczne spacery - takie w warunkach kontrolowanych, z jakąś formą oparcia lub zabezpieczenia przed niekontrolowanym ruchem, w który wpadła wcześniej. Ale nawet metalowa, wytrzymała linka nie potrafiła dać jej komfortu psychicznego przy skoku w pustkę. Adrenalina docierała do granic ukrywania przed jej świadomością bólu - jej ciało było zesztywniałe, boleśnie świadome każdego uderzenia, które na siebie przyjęło i końskiej dawki promieniowania wydzielanej przez Valora. Zacisnęła zęby, zbliżając się do wnętrza tego pobojowiska, na którego tle opancerzona sylwetka miała za mało ostrych końców, za dużo obłej ceramiki.
Z jej gardła wydostało się ciche przekleństwo gdy zderzyła się z mężczyzną, oplatając go ramionami. W nieważkości zamocowany do jego pleców pies nie robił wielkiej różnicy wagowej, ale i tak w duchu przeklęła dodatkowe obciążenie. Stabilizując ich ruch, pośpiesznie sprawdziła odczyty pancerza i, widząc, że nie grozi mu bezpośrednie niebezpieczeństwo, postarała się obrócić kapitana Anathemy tak, by jego mechaniczny towarzysz - oraz plecy - zebrały na siebie potencjalne ogłuszające uderzenie większego z odłamków.
Wystarczyła jej jedna osoba, która ucinała sobie drzemkę.
Przybrała neutralną pozycję, trzymając mężczyznę mocno i blokując mniejsze kawałki posyłane w ich stronę jak pocisk. Odcinek, który wydawał jej się krótki przy locie w tamtą stronę, przekształcił się w siermiężnie długi gdy czekała aż Stadtford wciągnie ją do środka.
- Wracajmy na Wraitha - rzuciła, głosem bardziej ochrypłym niż się tego spodziewała, wrzucając mężczyznę do środka pojazdu i pozwalając, by zaczepy magnetyczne utrzymały ją w miejscu wewnątrz promu.
Nie odsunęła się, gdy Kimye przeciskała się do tyłu by sprawdzić stan kapitana. Cichej kobiecie nie ufała niemal tak samo, jak samemu Rhysowi.
Odwróciła głowę, zaalarmowana nagłym sygnałem na radarze. Dostrzegając kolejną falę odłamków lecącą w ich stronę, odruchowo chciała zamknąć drzwi ale zawahała się, dostrzegając duży kontener wylatujący prosto z ładowni Valora. Szpony zacisnęły się wokół jej serca gdy przyglądała się zalakowanemu ładunkowi, podczas gdy Red zamykał ich śluzę. Dopiero w tej chwili odczuła prawdziwy, głęboki żal. Gdyby była w choćby trochę lepszym stanie i nie czuła, jakby jej bark miał oderwać się od reszty ciała, spróbowałaby zapolować na bonus.
Odwróciła się z powrotem w stronę Kimye, przyglądając jej podejrzliwie.
- Co z jeńcami w karcerze?
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12947
Rejestracja: 1 cze 2012, o 22:04
Medals:

Re: [Gromada Ninmah -> Maskim Xul] Przestrzeń kosmiczna

4 lis 2024, o 22:44

Telvos sięgnęła do górnego panelu w kokpicie i zaczęła przestawiać kolejne przełączniki, nie czekając na ponowną zachętę. Prom zamruczał głośniej, gdy w jego silniki popłynęła większa dawka zasilania.
- Nie musisz mi tego powtarzać dwa razy - odparła, ustawiając nowy kurs. Odłamki na radarze zaczęły się oddalać, gdy prom ruszył z miejsca, umykając przed nadchodzącą falą. Po tym jak Red zamknął drzwi, kontener magazynowy pozostał jedynie wspomnieniem oraz jedną z tysięcy kropek na wyświetlaczu czujników, która wkrótce zniknęła pośród sobie podobnych, zabierając swoje sekrety ze sobą. - Ustawiam kierunek na prom Anathemy, bo i tak czekają na nas w pobliżu. Zgarniamy drugą ekipę, tak?
- Jak tylko wrócę na okręt, zamierzam połknąć garść Neuraclone, zapić je butelką khar'shaka i umrzeć - wymruczał Remy, siadając ciężko z powrotem na ławie, gdy Kimiye zajęła się doglądaniem Rhysa. Podczas gdy on myślami odbiegał do popularnego, taniego lekarstwa na migreny wywołane biotyką oraz batariańskiej wódki, azjatka obejrzała wskazania na hełmie kapitana Anathemy, po czym w milczeniu wystukała na jego omni-kluczu aktywację podania przez pancerz medi-żelu. Przez cały ten czas ignorowała czujne spojrzenie Hawk, ale gdy piratka zadała swoje pytanie, jej dłonie zwolniły na krótką chwilę. Nie odezwała się od razu, ale w końcu potrząsnęła tylko głową przecząco.
- Jeden z pocisków przebił się do sektora, w którym znajdował się karcer - powiedziała po dłuższym milczeniu, gdy okazało się, że brak odpowiedzi może nie być w pełni satysfakcjonujący. - Więźniowie nie mieli pancerzy.
Jej słowa były lakoniczne, ale niosły ze sobą obraz tego co prawdopodobnie zastała na miejscu. Rozszczelnione pomieszczenia nie mogły zbyt długo utrzymywać atmosfery oraz życiodajnego tlenu, a gdy reszta okrętu zaczęła tracić zasilanie oraz rozpadać się pod wpływem kolejnych uderzeń, karcer z pewnością nie był wysoko na liście priorytetów żołnierzy Przymierza. Automatyczne systemy odcięłyby tamten sektor tak jak inne, ale nie mogły poradzić nic na istniejącą nieszczelność otwartą na zimną pustkę.
- Pech - rzucił obojętnie Stadtford i w końcu również usiadł na ławie, chociaż w pewnym oddaleniu od drugiego mężczyzny. - Ale byłoby zabawne, gdyby to wystrzał z Anathemy ich zabił.
Zwiadowczyni nic nie odpowiedziała, ale Rhys poruszył się powoli i otworzył z trudem oczy, jak gdyby przywołanie nazwy jego okrętu wywołało go na powierzchnię odmętów nieprzytomności, w których się pogrążył. Jego wzrok najpierw skupił się na azjatce, a potem przesunął na Hawk; piratka mogła obserwować niemal z kliniczną precyzją jak jego umysł powoli się budzi, bo jeszcze nim zorientował się gdzie się znajduje ale gdy dostrzegł na kogo patrzy, jego ręka odruchowo sięgnęła w stronę kabury. Po jego palcach zatańczyła biotyka, ale zgasła niemal od razu, a mężczyzna skrzywił się z bólu.
- Jak...? - zaczął mówić, a jego głos okazał się być nie mniej ochrypły niż Hawk. Spróbował się podnieść, ale Kimiye najpierw przytrzymała go lekko przy ziemi, a dopiero potem wsunęła bark pod jego ramię, pomagając mu usiąść. - Gdzie...?
- Nadajnik ratunkowy. Jesteśmy na promie Wraitha - odpowiedziała azjatka. Mężczyzna potrzebował chwili, by dojść do siebie, ale gdy w końcu do tego doszło, jego wzrok zatrzymał się na czerwonowłosej. Przez chwilę wyglądało jakby chciał coś powiedzieć, a w jego spojrzeniu zamigotały wymieszane emocje, ale ten moment był ulotny - lub zbyt przyćmiony otrzymanymi obrażeniami.
- Nie mamy zbyt wiele czasu - powiedział zamiast tego ochryple po dłuższej chwili milczenia.
- Co ty nie powiesz. Lecimy na Anathemę i spadamy z tego systemu. Nie wiem jak wy, ale ja nie mam ochoty na spotkanie z pancernikiem Przymierza - mruknął Remy nagle poirytowanym tonem, wciąż trzymając się za skroń. Wbrew jego słowom, Rhys pokręcił powoli głową, chociaż widać było, że sporo go to kosztuje.
- Nie, na Wraitha - odpowiedział powoli, a jego wzrok wrócił ku Hawk. Podtrzymał się na ramieniu Kimiye, a w jego spojrzeniu przez chwilę toczyła się walka, nim w końcu któraś ze stron wygrała. - Hawkins. Czy możemy skorzystać ze skrzydła szpitalnego na waszym okręcie? - zapytał nieco sztywnym tonem.

@Hawk
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2899
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 23:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 185.987
Medals:

Re: [Gromada Ninmah -> Maskim Xul] Przestrzeń kosmiczna

8 lis 2024, o 17:41

Odpowiedź Kimye, gdyby padła od kogokolwiek innego, byłaby dla niej satysfakcjonująca. Była prosta, nie wskazując na stworzone, zawiłe kłamstwo, jak i na tyle gorzka, że w pełni wiarygodna w tym świecie. Ale choć uwierzyłaby, gdyby te słowa padły ze strony Remy'ego - możliwie błędnie, natychmiast skarciła się w myślach - azjatka prezentowała pokerową twarz, mówiła niewiele. Równie dobrze mogłaby powiedzieć jej, że wylecieli z wnętrza Valora na lśniącym jednorożcu i prawdopodobnie zrobiłaby to z tą samą mimiką. Jean jej nie znała, ale wydawała się większym zagrożeniem niż głośno narzekający biotyk, dlatego choć przytaknęła głową, nie pozwoliła jeńcom uciec ze swojej podświadomości jak każdemu, rozwiązanemu problemowi.
Gdy Ryana wysuwała ich prom z pola odłamków, wykorzystała słowa Kimye jako odwrócenie uwagi. Nie zamierzała przekazywać Rhysa ani jego załogi Anathemie, ale jeszcze nie wymyśliła sposobu, w jaki miałaby wziąć ich na Wraitha. Uratowanie mu życia było może i miłym gestem w oczach Kestrel, ale nie dawało jej żadnych możliwości negocjacji. Co innego posiadanie jej uratowanego brata na pokładzie Wraitha.
Wtedy mogłaby zażądać wszystkiego, gdyby do tego doszło. Z bogactwem na koncie z pewnością znalazłaby sposób na ucieczkę przed flotą, którą kobieta rzekomo mogłaby za nią posłać.
Zanim jednak zdążyła stworzyć w huczącej od bólu głowie odpowiednio racjonalny argument za zabraniem ich na Wraitha, który nie wzbudziłby podejrzliwości w Azjatce, kapitan Anathemy poruszył się na podłodze ich promu. Obrzuciła spojrzeniem jego zbolałą sylwetkę. Tym razem nie czuła potrzeby napuszenia własnej w prezentacji swojego dobrego samopoczucia - stała, a on z trudem i pomocą swojej towarzyszki usiadł. Większego potwierdzenia nie było.
Puszczając każde ze słów narzekającego Remy'ego mimo uszu, przyglądała się drugiemu mężczyźnie w przyduszonych światłach promu. Sprzeczność targnęła jej emocjami, ale tylko na chwilę. W głębi siebie chwyciła ratunek i odsunęła od swojej świadomości tak daleko, jak była w stanie. Odcięła możliwość tego, że mężczyzna mógłby umrzeć we wnętrzu Valora gdyby nie postanowiła go z niego wyciągać.
Z pewnością Anathema podłapałaby jego nadajnik ratunkowy i przysłała kogoś innego. W jej czynach nie było ratunku, było pochwycenie okazji gdy ten ratunek miał wysoką wartość - a gdyby przyleciał po niego jego własny prom, miałby już żadną. Czuła potrzebę bohaterstwa wyłącznie na papierze, który wciśnie Kestrel przy pierwszej lepszej okazji, ale nie chciała mierzyć się z myślą, że mogłoby być prawdziwe.
Odsuwając od tej kwestii kredyty, Rhys był bardziej wartościowy martwy, niż żywy. Był przebiegły, spodziewał się po niej najgorszego i był skłonny zrobić wszystko, by ochronić interes swojej siostry przed Hawkins. Kestrel wydawała jej się osobą, którą wbrew jej tajemniczości potrafiłaby na płytkim poziomie rozgryźć i wyciągnąć z tej współpracy jak najwięcej - coś, co było znacznie prostsze nim do gry dołączył jej pionek.
- Jestem pewna, że twoi załoganci ucieszą się widząc cię zdrowego i żywego - odrzuciła z ironią, odruchowo, ostrożnie. Choć jeszcze kilka sekund temu myślała nad tym, jak ściągnąć go na Wraitha w subtelny sposób, teraz, gdy ta propozycja padła z jego ust, cofnęła się o pół kroku.
Nie ufała mu ani odrobinę.
- Dlaczego chcesz lecieć na Wraitha?
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12947
Rejestracja: 1 cze 2012, o 22:04
Medals:

Re: [Gromada Ninmah -> Maskim Xul] Przestrzeń kosmiczna

8 lis 2024, o 21:25

Pancerz mężczyzny był powgniatany od dziesiątek mikro uderzeń odłamków Valora, a resztki błękitnego lakieru, które już wcześniej stanowiły bardziej wspomnienie niż faktyczną reprezentację, teraz stanowiły zaledwie pojedyncze punkty na tle czerni kompozytu oraz nagiej szarości odkrytej, wewnętrznej struktury. Chociaż opancerzenie czerwonowłosej piratki również widziało lepsze czasy, to kapitan Anathemy najwyraźniej wyciągnął krótszą słomkę w trakcie ucieczki z rozpadającego się okrętu - wiele szram pozostawionych przez zderzenia z kosmicznym gruzem było głębokich i pozostawiło po sobie ślady, które sprawiały, że Rhys, chociaż również próbował zachować godność, to ewidentnie robił to z trudem. W pewnym momencie musiał dostrzec coś w jej oczach albo usłyszeć jej myśli, bo po chwili ciężkiej ciszy spróbował podnieść się na nogi, pomimo niemego sprzeciwu Kimiye. Złącza jego pancerza zazgrzytały, gdy oparł się na jej ramieniu i wyprostował, wolną ręką przytrzymując bocznego uchwytu promu.
- Znudziła mi się Anathema. Uznałem, że zabiorę sobie Wraitha - odszczeknął się na jej pytanie w pierwszym odruchu, nim ból lub inne poczucie rozsądku kazało mu skrzywić się i zrezygnować z sarkazmu. Pokręcił powoli głową, odwzajemniając spojrzenie Hawk. - Pragmatyzm.
- Chuj, nie pragmatyzm - warknął niespodziewanie Remy, sprawiając, że nawet Telvos uniosła nieznacznie brew. - Odstawcie nas na Anathemę. Wystarczy mi wycieczek i samobójczych misji jak na dzisiejszy wieczór.
Rhys obrócił lekko głowę w stronę mężczyzny, przyglądając mu się w milczeniu. Remy wymruczał coś niecenzuralnego pod nosem, nie opuścił jednak wzroku; wciąż trzymał dłoń przy skroni i siedział na ławie, ale jego spojrzenie miotało gromy, wytrzymując spojrzenie swojego kapitana.
- Nie wiemy ile mamy czasu. Charon albo Crusader mogą pojawić się tu w każdej chwili i będą stały na naszej jedynej drodze ucieczki z tego systemu - odpowiedział Rhys powoli, krzywiąc się przy każdym kroku. Chociaż w jego spojrzeniu w pierwszej chwili błysnęło rozdrażnienie, to dość szybko wyparowało, gdy przyglądał się wściekłemu biotykowi. Jego oczy przesunęły się z Remego na Hawk, dając znać, że kieruje swoje słowa również do niej. - Musimy znaleźć się w tunelu Przekaźnika najszybciej jak to możliwe, a potem opracować dalszy plan i przejrzeć dane, które udało się zgrać z Valora. Nie będziemy w stanie sensownie tego zrobić, gdy będziemy odcięci od extranetu oraz komunikacji między naszymi okrętami.
- Więc możemy to zrobić gdy już wrócimy do strefy Terminusa!
- Stracimy całe godziny. Nie mamy tyle czasu. - Rhys zacisnął silniej palce na uchwycie, ale ciężko było powiedzieć czy zrobił to dlatego, bo stanie wyprostowanym sprawiało mu coraz większą trudność, czy z tłumionych emocji. - Poza tym nie lecimy w stronę Terminusa. Lecimy do Argos Rho.
Biotyk zamilkł, wbijając w niego spojrzenie. Nawet Kimiye zerknęła w górę, na uderzenie serca nie potrafiąc zamaskować zdziwienia. Kapitan Anathemy nie przestał jednak wpatrywać się w Hawk.
- Pojebało cię - odparł beznamiętnie Remy, gdy minęła zbyt długa chwila ciszy.
- Argos Rho oficjalnie znajduje się w przestrzeni Rady - powiedziała cicho azjatka, tonem graniczącym z delikatnym sprzeciwem.
- Na granicy. - Rhys pokręcił lekko głową, ale na jego twarz wpłynęło zmęczenie. - Tam Charon zabrał Conflagrationa. - Widząc jak biotyk otwiera usta, żeby coś powiedzieć, podniósł nieznacznie rękę, żeby go zatrzymać. - Od Argos Rho dzieli nas przynajmniej jeden Przekaźnik i kilka godzin, podczas których możemy to przedyskutować i zmienić zdanie. Na Wraithu - dodał, wracając wzrokiem ku Hawkins.

@Hawk
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2899
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 23:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 185.987
Medals:

Re: [Gromada Ninmah -> Maskim Xul] Przestrzeń kosmiczna

8 lis 2024, o 22:17

Jej brew mimowolnie uniosła się w górę gdy mężczyzna z trudem podnosił się na nogi. Wystarczyło jedno spojrzenie by stwierdzić, że Valor potraktował go znacznie gorzej, niż potraktował ją - prawdopodobnie dlatego, że pomógł jej się wydostać na zewnątrz zamiast ratować siebie. Dane znajdowały się na jej omni-kluczu - i, jeśli komunikacja na cokolwiek się zdała, na Wraithcie - więc rozumiała jego decyzję. Nie dlatego, że sama również by taką podjęła - nie poświęciłaby się dla żadnego zlecenia, nieważne jak istotnego, ale w jego oczach z pewnością ważniejszym było, żeby wydostała się ona - i przekazała potrzebne dane Kestrel.
- Nie przyjmujemy nowych - odrzuciła kwaśno, przestępując z nogi na nogę.
Jego powody wprawiły ją w osłupienie. Nigdy nie wybrałaby pójścia na Anathemę, nawet gdyby mogło zależeć od tego jej życie.
Gdyby sytuacja była odwrotna i to ona obudziła się w stacji medycznej okrętu Rhysa, w pierwszej kolejności zażądałaby powrotu na swój statek. Miałaby opory przed tym, by wejść na terytorium wroga nawet, gdyby Wraitha nie było w systemie i brakowałoby jej alternatywy. Jak daleko mogła znajdować się Anathema? Dziesięć, piętnaście minut drogi promem? Pół godziny więcej by opuścić system? Przy czasie, który tu spędzili, wydawało jej się to nieistotne. Niewystarczające by wybrać drogę piracką łajbą, do której wystrzeliło się wcześniej bez zapowiedzi, urażając jej kapitan.
Milczała, podczas gdy prom sunął w kierunku Wraitha. Nie potrafiła zdecydować, czy mężczyzna obdarzył ją odrobiną zaufania, czy planował coś jeszcze, do czego potrzebował dostać się na jej okręt.
Niemal instynktownie założyła drugą opcję.
- Jeśli boisz się, że w tunelu ucieknę ci z towarem dla Kestrel, możesz być spokojny - odpowiedziała wreszcie, mocniej zaciskając dłoń na uchwycie promu gdy mknęli przez pustkę. Uśmiechnęła się krzywo, czując, jak całe napięcie, które zdołało z niej wylecieć jak powietrze z balonika, niespodziewanie wraca. - Jeszcze mi nie zapłacono.
Pokręciła głową, nie podzielając konsternacji załogantów Rhysa gdy ten zaproponował ich kolejny kierunek. Sięgnęła do omni-klucza, wybierając połączenie z Wraithem, z którym, jak miała nadzieję, będzie mogła porozmawiać w tej chwili. Wystukała wiadomość.
Wracamy z 3 pasażerów. Niech Vinnet przygotuje stację medyczną.
Dwa uzbrojone oddziały. Jeden blisko stacji medycznej, jeden blisko hangaru. Czekaj na sygnał.
Nie zamierzała ryzykować. Na pokładzie jej statku trójka uzbrojonych ludzi z Anathemy, którym przewodniczył kapitan o inżynierskim zacięciu, wręcz gwarantowała problemy, a ona wolała mieć ludzi w pogotowiu.
- Nasza lekarka przygotuje dla was miejsce - westchnęła, dezaktywując urządzenie. - Jak doprowadzi cię do porządku przedyskutujemy twój irracjonalny plan.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Wróć do „Galaktyka”