Korlus, znany jako cmentarzysko statków kosmicznych jest obecnie siedzibą wielu grup najemników, między innymi Błękitnych Słońc, którzy ponoć wykorzystują wraki statków do badań nad nowoczesnym uzbrojeniem. Planeta nie posiada biosfery (efekt cieplarniany trwa od dawna przez aktywność wulkanów).
LOKALIZACJA: [Mgławica Orła > Imir]

Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2188
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: here we go again
Kredyty: 86.760
Medals:

Caelum

24 paź 2024, o 05:49

Nie przychodziło jej łatwo przyznawać się do porażek. I choć nie żałowała swoich ostatnich decyzji, a przez myśl jej nawet nie przeszło, że mogłaby postąpić inaczej, niezaprzeczalnym był fakt, iż zawiodła jako Radna Ludzkości oraz jeden z najważniejszych oficjeli Przymierza Układów.
Ratował ją tylko fakt, iż nie poniosła spektakularnej klęski jako człowiek.
Od razu, mechanicznie, odłożyła opakowanie po owsiance na blat po tym jak zatopił w popiele niedopałek. Nie oczekiwała żadnej, konkretnej reakcji Cassiana. Nawet nie starała się ich przewidzieć. Ponieważ rzeczywiście zamierzała lecieć z nim - a dokładniej z nimi, chyba że o czymś nie wiedziała i zaplanował już w przeciągu tych kilku minut nie zabierać stąd nikogo więcej poza ich dwójką - powinien wiedzieć, jak miały się sprawy poza Układem Terminusa w momencie wykonywania ostatniego skoku przez przekaźnik masy. Byłoby wielce niezręczne, gdyby czekał na nich komitet powitalny na każdej stacji każdej planety. Nawet, jeżeli Rada nie chciała przyznać się do słabości oraz rozłamu, słusznie mieli do niej żal.
Wybrała jego, zamiast ich.
To chyba oczywiste, że zawsze wybierałaby jego.
Ta myśl uderzyła ją niemalże tak samo silnie, jak propozycja szczerej rozmowy, która wyszła od Daharisa tu i teraz. Znajdowała się ona na szarym końcu podejrzeń względem mężczyzny. Była gotowa na atak, zarzut, że zachowała się skrajnie nieodpowiedzialnie, co ona sobie tak właśnie myślała przekreślając jego starania i dlaczego niszczyła wszystko co, co chciał jej dać bez względu na koszt. Zamiast tego, uraczył ją prychnięciem. Skinęła tylko głową, przyglądając się temu, co kombinował z wyżej zawieszonymi szafkami.
Widok butelki w rękach mężczyzny sprawił, że Iris uniosła brew. To była subtelna sugestia? Nie dadzą rady porozmawiać na trzeźwo? Będzie jej trudno przełknąć kolejną, gorzką prawdę, a może nie zniesie kolejnego obdzierania ze złudzeń?
- Pięćdziesiąt minut. Chciałabym jeszcze wziąć prysznic, przebrać się w coś niewczorajszego i zmienić opatrunek - wtrąciła, patrząc na niego stojącego po jednej stronie stołu oraz na butelkę umiejscowioną prawie że idealnie pośrodku. Było tylko jedno szkło, ale czy jej to w jakikolwiek sposób przeszkadzało? Nie. O dziwo nie.
- Szczerość za szczerość? - powtórzyła po nim. Nie przesłyszała się, wyobraźnia nie plątała jej figli, podobnie jak nie drwił z niej jej własny, wredny umysł. Odezwał się co prawda w jej świadomości głos, iż to oczywista pułapka, bo przecież Cassian Daharis znany jest z unikania szczerych wyznań, a nie ich inicjowania; skoro jednak już raz dala się mu złapać i weszła prosto w jego sidła w pewnym sensie prowadzona przez mężczyznę za rękę jak baranek na rzeź.... Drugi raz wydawał się być łatwiejsze. Podeszła do krzesła, które przed dosłownie momentem odsunęła, stając przed nim jak za barykadą, która niestety nie chroniła przed wwiercajacym się spojrzeniem pochmurnych tęczówek.
- Pytaj.

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12550
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Caelum

25 paź 2024, o 00:36

Pojawienie się Yasmin skutecznie odwróciło uwagę ich obojga od wszystkiego, co pozostało niewypowiedziane poprzedniej nocy, a które teraz z jej wyjściem powróciły niczym natrętne myśli, niezdolne do zignorowania. Choć wydawałoby się, że wszechświat rozdzierał ich na kawałki, pchając w zupełnie innych kierunkach, koniec końców oboje wylądowali w tym samym miejscu. Czy przez konsekwencje, których pragnęli ponieść, czy przez decyzje kierowane instynktem i sercem, a nie logiką czy powinnością.
Butelka ze stukotem uderzyła o blat. Jej etykieta była zatarta, z daleka Fel nie widziała, co właściwie z szafki wyjął Daharis. Dopiero gdy zajęła miejsce naprzeciw niego, w świetle jarzeniówek dostrzegła szczątkowe informacje - był to wermut, choć pozaziemskiej produkcji. Liczby były niewyraźne, ale choć był mocniejszy niż wino, najwyraźniej daleko było mu do czystej czy whisky.
Przyglądał jej się, stojąc w niemal identycznej pozycji - za krzesłem, o które stał oparty, jak za barykadą. Westchnął, dostrzegając kuriozum przyjętej przez nich strategii. Jego krzesło odsunęło się jako pierwsze, szurając nieprzyjemnie po metalowej podłodze. Opadł na siedzenie, niemal instynktownie sięgając po butelkę.
Wbrew temu, co myślała, nie pociągnął niczego z gwinta. Gdy nakrętka spoczęła na blacie, nalał odrobinę do swojego pustego kubka po kawie, po czym przysunął kubek w jej stronę.
Widziała odbicie własnych, tysięcy pytań w jego spojrzeniu gdy powiódł ku niej wzrokiem. Wiedziała, że w tej chwili chciałby zadać ich wiele. Być może spytać o to, jak zareagowała Rada na jej nagłą ucieczkę. W jaki sposób zamierzała kontynuować terapię będąc poza Luną, która ją oferowała. Skąd pochodził statek, który teraz stanowił jej własność. Kim była załoga, która przywiodła ją na Korlus wbrew logice i rozkazom Rady.
Zamiast tego, pochylił się lekko, a jego łokcie spoczęły na blacie stołu.
- Jak się czujesz? - spytał wprost, lustrując ją z naprzeciwka. W jego pytaniu chowało się wiele podtekstów, które była w stanie wychwycić.
Jak jej samopoczucie psychiczne, po tym, gdy odwróciła się od stolicy galaktyki, od pełnionego przez siebie urzędu tylko po to, by polecieć na niemal pewną śmierć w płonących trzewiach Hirano Tower.
Jak jej stan fizyczny, biotyka trawiąca jej wnętrze, powstrzymywana zabranymi z Luny lekami i treningiem, który choć zdołał ją unormować, nie zdołał jej naprawić.
Przyglądał jej się spod lekko zmarszczonych brwi, nie pytając o nic więcej.

@Iris Fel
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2188
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: here we go again
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: Caelum

25 paź 2024, o 07:49

Nie była nauczona słuchania tego, co podpowiadało jej serce. Jej dotychczasowe życie, każda decyzja, podporządkowana była żelaznej logice. Surowemu głosowi rozsądku. Zobowiązaniom. Powinnościom, a także służbie. Rzuciła się na głęboką wodę. To cud, że jeszcze nie utonęła, prawdopodobnie tylko upór trzymał ją na powierzchni, nie pozwalając, aby cokolwiek - bądź ktokolwiek - pociągnął ją na dno.
Do końca nie wiedziała, czy to nowa rzeczywistość jej odpowiadała. Czy potrafiłaby odnaleźć się w galaktyce, w której stałaby się jednym z wielu cieni. Zawsze tkwiła na świeczniku, była na pierwszej linii. Potencjalna anonimowość, niosła ze sobą wiele dotąd znajdujących się poza jej zasięgiem możliwości. Wiele jednak też odbierała, zwłaszcza to, co znała. Do czego była przyzwyczajona. Co zwyczajnie lubiła. Cały wir wydarzeń, który nastąpił po tym, jak wydała polecenie kapitan statku o zmianie kursu, skutecznie zajmował jej uwagę. Odciągał od myśli co teraz i co dalej. Czy faktycznie zamierza brnąć dalej, nie oglądając się za siebie.
Aż do tego momentu. Nie było już nikogo do wyciągnięcia z Hirano Tower, żadnego szwu do założenia, czy kombinowania jak tu wybrnąć z zagrożenia obronną ręką, kiedy na szali było nie tylko jej życie. Zostali we dwoje, w korwecie, przy jednym stole. Mierząc się wzrokiem, mając do siebie nawzajem tysiące pytań.
Tych ważnych, bez dwóch zdań kluczowych dla dalszych losów Rady, Sojuszu. Wpływających na międzygalaktyczny konflikt, przemieszczające kilka figur na szachownicy.
Ale także tych ważnych tylko dla nich.
Egoistycznych.
Usiadła, zarzucając nogę na nogę. Sięgnęła po kubek, który jej podał. Jej ruchy były powolne, ostrożne, jakby pytanie, które zadał, wymagało od Fel o wiele więcej czasu i zastanawiania się. Bywało gorzej cisnęło się jej na język, tyle że byłoby to kłamstwo. Nigdy nie znalazła się w sytuacji takiej, w jakiej była teraz. Nigdy wcześniej nie zwątpiła w siebie oraz w Radę, nie zakwestionowała dotychczasowego porządku. Swojej roli do odegrania. Nie mogło więc być gorzej.
Leniwie zakołysała kubkiem. Dostałby gotową odpowiedź na każde inne pytanie. To jednak zmuszało ją do wejrzenia w głąb samej siebie, do skonfrontowania się z chaosem, jaki miała we własnej głowie. Do dopuszczenia do głosu tych wszystkich, wrzeszczących do niej myśli.
- Czuje się... zmęczona - wyznała w końcu. - Przez ostatni miesiąc, nieustannie za czymś goniłam. Najpierw za nadzieją, później upływającym czasie - kontynuowała, idąc za ciosem. Świadoma, że gdyby teraz się zawahała, być może nie padłoby z jej ust już nic więcej poza sama nie wiem.
- Dzisiaj, po raz pierwszy od bardzo dawno, obudziłam się w pomieszczeniu, które nie zdemolowała moja biotyka. Nie wrzeszczałeś na mnie nad brzegiem jeziora, ani się w nim nie topiłam... Powinnam żałować tego, co zrobiłam, prawda? - przekrzywiła głowę, błądząc spojrzeniem po jego profilu. Zahaczając o tęczówki, napięte mięśnie mimiczne, cienie czające się w kącikach oka. Nie mogła się oprzeć wrażeniu, że pomimo okoliczności, poznała go całkiem dobrze. Przynajmniej na tyle, aby zauważać subtelne zmiany w wyrazie jego twarzy, wiedzieć czym są podyktowane. Z czym się muszą mierzyć.
- Ale nie czuje potrzeby wyrywania sobie włosów z głowy, czy wyrzucania sobie co ja najlepszego zrobiłam. To była słuszna decyzja. I jej cena... Chyba. Nie. Na pewno mnie ona nie przeraża. Cokolwiek później nie nastąpi, ciesze się, że jestem tu teraz z Tobą, a nie na Cytadeli. Tego mi nikt nie odbierze, a reszta, chwilowo, nie ma większego znaczenia - jej palce mocniej wbiły się w kubek. Czuła pokusę, aby tu i teraz opróżnić całe naczynie z alkoholu, następnie dolać i wypić jeszcze jeden pełen kubek, nie wykonała jednak najmniejszego ruchu w stronę tego zamiaru. Zamiast tego, z westchnięciem odsunęła sprzed oczu zabłąkany kosmyk włosów. Popatrzyła na Cassiana przez rozcapierzone palce.
- Rozważałeś, aby naprawdę porzucić Sojusz i Korlus?

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12550
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Caelum

25 paź 2024, o 23:24

Pogoda Korlusu była złudna. Choć nocna burza już dawno przeminęła, pozostawiła po sobie dzienne niebo przykryte gęstą warstwą chmur. W jasnym świetle lampy nad kuchennym stołem, kontrastującym z półmrokiem reszty przestrzeni hangarowej, równie dobrze mógłby być środek nocy. Teraz, gdy Yasmin wyszła, brakowało tylko bębnienia deszczu by powrócili do miejsca, które zostawili kilka godzin wcześniej.
I do emocji, które chowały się w ich wnętrzach, a teraz znów wychylały na zewnątrz.
Gdy myśli krążyły w jej głowie w usilnej próbie sformułowania odpowiedzi, czuła na sobie jego spojrzenie. Nie było nachalne, pośpieszające - nie odliczało każdej z pięćdziesięciu minut, jakie im zostały. Metalowe ściany Caelum otaczały ich jak bańka, wycięta z czasu i przestrzeni, gdy ich jedyny łącznik z rzeczywistością poza tym miejscem opuścił śluzę.
Jego brwi zmarszczyły się lekko na dźwięk jej odpowiedzi. Przekrzywił głowę, starając się połączyć nietypowe sformułowania w jedną całość i mimo powagi, która emanowała z jej słów, kącik jego ust podniósł się nieznacznie w górę.
- Często śnisz o tym, że na ciebie wrzeszczę? - odrzucił, siląc się na powagę, ale zauważyła w jego głosie zabarwienie humoru, który w teorii nie powinien mieć tutaj miejsca. - Chyba nie zrobiłem najlepszego wrażenia skoro tak jest.
Uśmiech mignął, i zaraz opuścił jego twarz na dźwięk kolejnego pytania - tym razem skierowanego ku niemu. Zauważyła w jego oczach wahanie, jakby zastanawiał się, czy powinien odpowiadać szczerze, czy zachować prawdę dla siebie. Jakby obawiał się reperkusji, które mogły wyniknąć ze szczerości - reperkusji dla ich obojga, a w szczególności dla kobiety siedzącej naprzeciw, cieszącej się z tego, że jest tutaj, z nim.
A nie w bezpieczeństwie Cytadeli, które jej życzył.
Krzesło zaskrzypiało lekko gdy pochylił się w jej stronę. Chwycił kubek po kawie, który wcześniej należał do niej. Zerknął do środka i dopił resztkę zawartości - czarnej, mocnej, gorzkiej, takiej, jakiej zwykle nie piła. Kupując sobie czas na odpowiedź, złapał butelkę i przelał jej zawartość, nalewając sobie nieco więcej, niż jej.
- Tak. - odstawił wermut na blat, unosząc kubek do ust. Przechylił naczynie, upijając duży haust zawartości. Sądząc po jego minie, alkohol nie był mocny, tak jak podejrzewała.
Jego plecy opadły na oparcie krzesła. Nie pozwolił, by to potwierdzenie zawisło nad nimi na długo. Odstawił kubek przed siebie, unosząc na nią swój wzrok.
- Jak czujesz się fizycznie? - spytał, splatając dłonie ze sobą. - Jak wygląda twój protokół leczenia? Czy w ogóle pozwolono ci opuścić Księżyc? Nie masz terapii, którą musisz kontynuować?

@Iris Fel
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2188
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: here we go again
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: Caelum

26 paź 2024, o 10:56

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Cały Korlus był złudny. Zakłamany. Zmanipulowany. Wydawało się jej, że z perspektywy czasu pewne kwestie udało się jej poukładać w głowie. Wyciągnąć wnioski. Skonfrontować podejrzenia ze stanem rzeczywistym. Wystarczyła jednak jedna, dodatkowa rozmowa. Odkrycie losowej karty, jaką dotąd się nie interesowała. Jakiej nie brała pod uwagę, nie uznawała za ważną, aby całe wyobrażenie legło w gruzach. Błądziła po omacku. A im dłużej w to brnęła, im dalej zapuszczała się na ten grząski grunt sama, bądź prowadzona za rękę przez Cassiana czy Yasmin, tym częściej nie mogła się oprzeć wrażeniu, iż zaraz utonie. Tylko krok, albo dwa dzieliły ją od bagna.
Ta niewiedza dokuczała jej bardziej, niż rwący ból w lewym ramieniu, bądź pulsujący dyskomfort po szramie wyrytej omni-ostrzem.
Parsknęła. W oczach, które skupiły się na mężczyźnie, mógł dostrzec refleksy własnego rozbawienia.
- Nie. Ale jesteś w moich snach tak samo uparty, jak w rzeczywistości - zdradziła, z premedytacją zarzucając mu wzorzec zachowania, którym zazwyczaj to on określał jej skromną osobę. Błądziła dyskretnym, choć nie kryjącym się ze swoją obecnością, a także zainteresowaniem spojrzeniem po jego profilu wyczulona na najmniejsze drgania mięśni mimicznych. Wyprostowała się, kiedy ujął w dłonie kubek, w którym zostawiła niedopitą kawę. Nie skomentowała ani faktu, że ten wypił zimną, czarną ciecz, ani też opróżnienia przez niego na hejnał prawie że całego naczynia alkoholu.
Zdecydowała się na szczerość. Jaka by ona nie była - bolesna, brzydka, bezduszna - chciała usłyszeć prawdę. Nie ubraną w delikatne słowa półprawdę.
Jego odpowiedź ją rozczarowała. Liczyła, że wydusi z siebie więcej, niż jedno słowo. Nie pozostawi miejsca na niedopowiedzenia, czy złudzenia, których już zbieranych od wczoraj całym całunem mogłaby się okryć. Westchnęła w duchu, upijając jeden, większy łyk gorzkiego trunku. Skupiła się na palącym odczuciu w przełyku, choć nie kryła się ze swoim niezadowoleniem, które bynajmniej nie wynikało z procentowej zawartości alkoholu.
- Paradoksalnie czuje się silniejsza niż wcześniej, ale to zasługa wdrożonych ćwiczeń, które wykonywałam prawie że codziennie - mimo pokusy, aby odpłacić się Cassianowi pięknym za nadobne, usłyszał od niej więcej, niż potwierdzenie, bądź zaprzeczenie. Trzymając dalej w ręku kubek, kontynuowała.
- Nie ma protokołu leczenia. Nie ma terapii. Jest szereg zaleceń, które niespecjalnie różnią się od tych dyktowanych furiom. Przymierze nie zna nikogo, kto w moim wieku zyskałby władzę nad czarną materią. Gdyby nie mój status, być może skończyłabym jako królik doświadczalny - przyznała niechętnie, a jej usta wykrzywiły się bardziej w grymas, niż gorzki uśmiech. Upiła kolejny łyk, zadał więcej, niż jedno pytanie, ale nie miała oporu, aby odpowiedzieć na każde z nich.
- Spędziłam w ośrodku cztery tygodnie, ale o wiele szybciej wiedziałam, że tak naprawdę nie ma nic, co mogliby zrobić, aby rzeczywiście wpłynąć na mój stan. Mogłam wrócić na Cytadele, zdecydowałam się jednak zostać, aby kontynuować treningi rozpisane furiom. Rada nie miała nic przeciwko, dopóki udawało mi się to godzić z zobowiązaniami i uczestniczyć po nocach w posiedzeniach. Zostałabym dłużej, tyle że mój instruktor dostał pilne rozkazy powrotu na Ziemię. Dobrze wiesz dlaczego - ten koszmar wkrótce się skończy słowa Ashforda brzmiały jak obietnica, którą chciał spełnić. Którą tak bardzo pragnął jej podarować. Słyszała to w jego tembrze, widziała w oczach. Zamrugała intensywnie, dopiła wino, odstawiając z cichym łoskotem kubek na blat przed siebie.
- Mam brać garść tabletek z nadzieją, że któreś faktycznie zahamują mnożące się więzy piezo. Kontynuować treningi siłowe i wydolnościowe, ponieważ czarna materia nadwyręża organizm, obciąża serce i układ nerwowy. Czekać. Obserwować. Nie pozwolić, aby źródło się przelało, abym ja straciła kontrolę nad swoją biotyką. Pogodziłam się z tym - dodała ciszej, jakby stwierdzenie to nie często wymykało się jej ustom. Było nowe, a jego brzmienie dla niej samej obce. Sięgnęła po butelkę, rozlewając alkohol do obu kubków.
- Dlaczego zostawiłeś nośnik pamięci w mieszkaniu w Hirano Tower? - patrząc mu w oczy, pchnęła naczynie w stronę Cassiana, w jego ręce.

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12550
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Caelum

26 paź 2024, o 15:45

Choć Korlus wydawał się jedynie ułudą, fałszem przedstawionym jej z wprawą grających w nim aktorów, zamknięta wokół nich bańka w Caelum nagle wypełniła się szczerością. Wczorajszy dzień nie przyniósł ulgi, którą obiecywały marzenia - jedynie ból wydarzeń, które rozegrały się w Hirano, zawód czynów, które nie odniosły właściwego efektu.
Daharis nie uciekł od roli, którą musiał wypełnić. Być może walczył, gdy perspektywa implantu kontrolującego postawiona została przed nim na stole, ale jego powrót do Sojuszu po wypuszczeniu jej wolno wiązał się z konsekwencjami, których musiał być świadom. Jej pojawienie się w wieży obudziło sprzeczną mieszankę uczuć, której wczoraj dał upust, równie skonfundowany i targany sprzecznościami jak ona, pomimo odniesionych przez siebie obrażeń.
Noc ostudziła jego emocje. Już wychodząc spod prysznica, wyglądał na osobę, która zdołała poukładać sobie to, co wydarzyło się wczoraj i przybyć z innym, świeżym podejściem. Teraz jednak, gdy Yasmin się odnalazła i z rozmów o ich pragnieniach i emocjach, przełączyła ich w tor działania i planowania, widziała, że trudniej będzie wyprowadzić go z równowagi, na której balansowała poprzednią dobę.
Jej szczera odpowiedź była tym, czego chciał - a jednak jego spojrzenie pociemniało, gdy słuchał krótkich, bezdusznych faktów. Nie odwracał od niej wzroku, nawet jeśli słuchanie tych słów zdawało się przynosić mu udrękę. Splecione ze sobą dłonie zacisnęły się lekko, obnażając pobielałe knykcie.
Jego klatka piersiowa uniosła się i opadła z większym ciężarem, gdy usłyszał to, czego musiał mieć świadomość, ale choć ona miała prawie dwa miesiące na pogodzenie się ze swoim losem, on wciąż chciał jemu zaprzeczać.
- Przykro mi - odpowiedział cicho, z góry przyjmując, że instruktor, o którym mówiła, był jednym z poległych. Dostrzegła, jak jego szczęka napina się bezwiednie na myśl o tym, że być może był jednym z tych, którzy padli z jego ręki. Nie miał przecież jak wiedzieć, kim był Ashford ani kiedy umknął przed zagrożeniem. - Czy masz...
Urwał z westchnieniem, orientując się w zasadach ich gry. Choć tysiące pytań znów przemknęły mu przez usta, nie zwerbalizował żadnego. Zamiast tego patrzył, jak nalewa sobie mocnego wina do kubka po kawie, a zaraz później dolewa też alkoholu do jego naczynia.
Pozwolił kilku sekundom upłynąć, patrząc na przesuwający się w jego stronę kubek i nie śpiesząc z odpowiedzią.
- Obiecałem ci na Aeris wyjaśnienia. Wbrew temu, co sobie myślisz, zamierzałem tej obietnicy dotrzymać - wyznał wreszcie, unosząc wzrok bladoniebieskich tęczówek na siedzącą naprzeciw kobietę. - Nie sądziłem, że opuszczę Hirano żywy. Myślałem, że w najlepszym wypadku jakiś żołnierz Przymierza znajdzie ten dysk i informacje którymś kanałem dotrą do ciebie. W najgorszym byłby to tylko pusty gest.
Wbrew swoim słowom, wyczuła w jego głosie nieznaną nutę. Choć nazwany pustym, ten gest, ukłon w jej stronę, byłby dopełnieniem obietnicy, którą jej złożył i delikatne drżenie głosu podpowiedziało jej, że wydawał się coś dla niego znaczyć.
- Póki żyję, dysk pozostanie zaszyfrowany - ostrzegł, przełamując powagę swoich słów sarkastycznym uśmiechem. - W razie czego wiesz co robić.
Przechylił dzierżone w dłoni naczynie, upijając łyk wina - znów większy, choć tym razem nie stanowił on jego większości.
- Powiedziałaś, że zdołałaś uratować kilka osób. Kogo?

@Iris Fel
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2188
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: here we go again
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: Caelum

26 paź 2024, o 18:08

Pierwsze było zaprzeczenie. Nie chciała do siebie dopuścić prawdy. Wypierała ją. Choć ledwo stała na własnych nogach, kręciło się jej w głowie, kiedy siadała na łóżku w sali w Huercie, zmuszała się do tego, aby wertować swoją kartę pacjenta, przeglądać wyniki badań, które napływały. Mimo iż widziała w danych odzwierciedlenie tego, z czym miała do czynienia na Korlusie, to przecież nie mogło dotyczyć jej osoby. Nie i koniec.
Później przyszedł gniew. Potęgowany przez czarną materię, rozrywał ją od środka. Odtrącała każde, życzliwe słowa. Nie współpracowała, nie przyjmowała gości, odsyłała kwiaty, odmawiała wizyt Radnym. Gdyby w tamtym momencie wpadł w jej ręce ktokolwiek, kto powiązany był z Sojuszem, bez zawahania zrobiłaby coś, czego później gorzko by żałowała, choć wtedy przyniosłoby jej to dziką satysfakcję.
Próbowała się targować. Wymuszała na personelu medycznym kolejne badania, porównywała na własna rękę neuroobrazowania, nie ufając kompetencją pracowników Huerty. Przejrzała całą listę specjalistów, których zgrała na datapad Radna Irissa. Szukała najlepszych. Kogoś, komu byłaby w stanie zaufać. Kto mógł mieć dla niej nadzieję.
Zrezygnowanie dopadło ją już na Lunie. Kiedy kolejny dzień nie przynosił zmian, a ona nadal nie potrafiła zapanować nad cholerą piłką odbijającą się jak na złość od ścina w sali treningowej w ośrodku. Denerwował ją już nawet Ashford, który niewzruszony jej pesymistycznym nastawieniem, powtarzał do znużenia od nowa każdą sekwencję.
W głównie mierze to dzięki niemu zaczynała akceptować prawdę.
Przeszła każdy etap żałoby.
Pozostało jej już tylko żyć dalej, a przynajmniej próbować.
Zacisnęła palce, którymi pod wpływem chwili, jego spojrzenia, wyrazu twarzy, zapragnęła sięgnąć przez cały stół, aby dotknąć grzbietu jego dłoni, oderwać wbijające się w naczynie kłykcie. Nie powinno być mu przykro. Po stacji już nic nie zostało, a dane pozwoliły doktor Maketarii opracować plan leczenia dla dzieci, który przyniósł skutki i dwójka z nich przeżyła. Tylko to miało znaczenie. Tylko to było w tym wszystkim najważniejsze. Znał ją na tyle, zresztą usłyszał to już z jej ust. Była człowiekiem, jak każdy z nich. I życie żadnego człowieka nie było cenniejsze od życia innego.
- Obiecałeś mi wyjaśnienia przy butelce wina z rocznika Wojny Pierwszego Kontaktu, a nie znalazłam w mieszkaniu żadnego alkoholu - odparła, przechwytując jego wzrok. Kąciki jej ust drgnęły. - To mieszkanie... Całe Hirano Tower pogrążone było w walce, a ono było takie, jakim je zapamiętałam. Nietknięte - dodała ciszej.
Jej oczy rozszerzyły się gwałtownie, a Iris prychnęła pod nosem.
- Nawet tak nie mów - weszła mu w słowo, nie dając Cassianowi szans, aby dokończył. Ton jej głosu był ostry, jak i zimny, podobnie do spojrzenia, z którym spotkał się jego krzywy uśmiech.
Pokręciła głową, chciała pozbyć się z niej myśli, które sprowokował. Przed którymi wzbraniała się przez cały pościg przez Hirano Tower.
Nie mogła przybyć za późno.
Musiał żyć, nawet, jeżeli licznik do wybuchu podłożonego ładunku pokazywał ostatnie minuty.
Zapatrzyła się w opróżnioną do mniej więcej połowy butelkę wermutu, na swoje własne, rozcapierzone palce, którymi obejmowała kubek. Więcej ludzi zginęło, niż zdołała ich wyciągnąć z wieży. Nie umiała sobie tego wybaczyć. Ta rana była świeża, bolesna oraz krwawiąca, wracając do tamtych wydarzeń, rozdrapywała ślad, który nawet nie zdołał zarosnąć strupem.
- Doktor Maketarii oraz Finnasa. Znalazłam ich oraz Kelly w klinice, ukrywających się w kostnicy. Chciałam ich odesłać na statek, ale na naszej drodze stanęli żołnierze Sojuszu wciąż walczący z niedobitkami z Przymierza... - urwała, czując, że nagle brakuje jej tchu na dokończenie zdania. Widziała ostrze zatapiające się w szyi. Gasnące w oczach Kelly życie. Słyszała wrzask Aileeny, który odbijał się echem w korytarzu. Wypuściła kubek z niedopitym trunkiem z rąk, nie dbając o to, że kilka kropel rozlało się na stół po tym, jak naczynie uderzyło z brzdękiem o blat.
- Podjęłam złą decyzję. Jeden z zabójców Sojuszu, ten, o którego Cię pytałam, przedarł się w cieniu do Septimusa, zabił go, a potem stwierdził, że potrzebuje tylko jednego dziecka, więc zatopił swoje ostrze w Kelly i uciekł z Finnem. Goniliśmy go, ale nie zdołalibyśmy go zatrzymać, gdyby nie wpadł na furię z Przymierza - przymknęła oczy, nie zdołała zdusić wyrzutów sumienia, choć skutecznie odepchnęła inne, głośne myśli. - Pomógł nam dostać się do punktu ewakuacyjnego Przymierza. Wsadziłam na transportowiec doktor Maketarii, Finnasa i asari z mojej załogi. Wierzę, że odlecieli przed wystrzałem z orbity, musieli o nim przecież wiedzieć - zacisnęła mocniej powieki.
Po kilku uderzeniach serca, nie dłużej niż ułamkach sekund, które mimo wszystko dla niej wydawały się całą wiecznością, spojrzała na niego ponownie. Obiecała mu szczere odpowiedzi, w niepisanych zasadach nic nie było o zduszanych emocjach w sobie.
- Jak dobrze znasz osobę, do której lecimy na Ilium? - czy jej podejrzenia były słuszne?

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12550
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Caelum

29 paź 2024, o 19:17

Butelka wermutu leżąca między nimi w niczym nie przypominała wykwintnego wina, które wypili na szczycie Lavoisier. Ale ich chwila szczerości miała pięćdziesięciominutowy licznik czasu, po którym Yasmin powróci ze środkiem transportu, gotowa zabrać ich na Illium. Mimo tego, na dźwięk tego wspomnienia jego usta wygięły się w półuśmiechu.
Ich wspólne wspomnienia były mieszanką najgorszych, i najlepszych chwil w przeciągu ostatnich miesięcy - nawet jeśli w tej chwili zabarwione były goryczą tego, jak to wszystko się skończyło.
Mężczyzna przyglądał jej się z uwagą, notując w głowie wypowiadane przez nią imiona. Finneas, doktor Maketari - musiał mieć świadomość tego, że zostali w klinice. Wtedy, kiedy nie mógł nic już z tym zrobić, poza wysłaniem dwójki ludzi - tych, których prawdopodobnie zabili na swojej drodze do kliniki.
Przesunął się lekko, słysząc drżenie jej głosu, widząc drżenie jej rąk. Poczucie winy wypełniło powietrze między nimi jak gęsty opar, niemożliwy do zignorowania, cięższy niż powietrze i zalegający na dnie płuc. Dostrzegła w nim ten sam odruch - chęć wyciągnięcia ręki przed siebie, pochwycenia jej drżącej dłoni. Zapewnienia jej, że to, co się stało, nie było jej winą, jedynie brutalnością wojny, w której broczyli oboje.
Powstrzymał się, zamiast tego sięgając po swój kubek. Dostrzegła, jak przełknął ślinę, odwrócił wzrok na zaledwie ułamek sekundy. W chwilach taki jak te wydawał się kierowany podobnymi instynktami, co ona, ale niemal nigdy za nimi nie podążał. Coś zawsze trzymało go z tyłu.
- Nie podjęłaś złej decyzji. Gdyby nie ty, nikt nie wydostałby się z tej kliniki. Jestem i tak w szoku, że udało ci się uratować dziecko i Maketari biorąc pod uwagę to, co działo się na każdym z poziomów - odpowiedział miękko, decydując się na słowo zamiast gestu. - Wsadziłaś ich na statek Przymierza? Razem z tą furią?
Machnął lekko ręką, orientując się, że były to kolejne pytania. Ten ruch wyraźnie sugerował jej, że jeśli zamierzała tym samym wyczerpać jego pulę pytań na tę kolejkę, nie chciał słyszeć odpowiedzi - przynajmniej nie teraz.
Jej pytanie wybiło go z tropu. Wcześniej zmarszczone brwi uniosły się w górę, zaskoczone taką zmianą tonu. Uniósł szkło do ust, upijając łyk alkoholu.
- Kiedyś powiedziałbym, że dość dobrze. Teraz niezbyt - odpowiedział z lekkim wzruszeniem ramion. - Rozstaliśmy się w mało przyjaznych warunkach.
Odstawił szklankę przed sobą, przyglądając się Fel przez długość stołu.
- Jak dobrze znasz swoją nową załogę? - skontrował jej pytanie. - Mówiłaś, że masz nowy statek do dyspozycji. Dość szybko.

@Iris Fel
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2188
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: here we go again
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: Caelum

29 paź 2024, o 23:04

Pięćdziesiąt minut do powrotu Yasmin. Dwadzieścia pięć potrzebnych na powrót z muzeum do ośrodka. Kwadrans dzielący Ashforda od odjazdu. Godzina na znalezienie Cassiana na szczycie Hirano Tower, aby zdazyć przed wybuchem podłożonego przez Przymierze ładunku. Czas wydawał się nie mieć dla niej litości. Bezdusznie, wydzielał jej swoje cząstki. Rzucał ochłapy. Miał w nosie jej status oraz koneksje. Po prostu płynął dalej, nie oglądając się, czy Fel dalej tkwiła w miejsc, czy jednak łaskawie ruszyła się z niego, aby wykorzystać do maksimum te podarowane jej minuty.
Patrzyła na siedzącego naprzeciwko niej mężczyzny z przeczuciem, że nie tak miało to wszystko wyglądać. Ich niespodziewane spotkanie, decyzje, które podzieli na przekór rzeczywistości oraz oczekiwaniom względem ich dwójki, także miało przewidziane swoje zakończenie. Z jednej strony, bardzo pragnęła je odegrać. Z najdrobniejszymi detalami. Z drugiej, tyle pytań oraz wątpliwości nie dawało jej spokoju, iż Fel miała zwyczajnie trudność z podjęciem wyboru. Zdecydowaniem, co z tej całej puli było najważniejsze, o czym musiała, albo co chciała od niego usłyszeć.
Już teraz rozważała, czy przypadkiem nie zignorować tak, jak wcześniej, pukania kobiety, aby wyłuskać dla siebie oraz dla Daharisa jeszcze kilka cennych minut.
Bywała egoistką, choć rzadko przypisywano jej tę cechę. Dbała o pozory.
Kąciki jej ust drgnęły w niemrawym uśmiechu. Doceniła gest, nawet, jeżeli zamiast czynów, ubrał go w słowa.
- Staram się nie myśleć, jakby to wszystko się skończyło, gdybym uwierzyła w pozory, jakie stworzyli w klinice i zwyczajnie poszła dalej, zamiast przyglądać się nieścisłościom - wyznała, nerwowo pocierając opuszkami palców ściany kubka. Na co dzień, bez trudu panowała nad swoimi emocjami. Utrzymywała je na wodzy przez całą drogę tutaj, później kiedy pokonywali biegiem kolejne poziomy. Zachowała zimną krew w trakcie konfrontacji na szczycie, kiedy Yasmin rzuciła jej strzykawkę i poleciła wbić igłę w szyje mężczyzny. Teraz jednak, kiedy towarzyszyła im wyłącznie cisza odbijająca echa urwanych myśli, czy też niedopowiedzeń, wyrwanych z kontekstu słów, czuła, że nie musi tego robić. Nawet nie chciała.
Nie maskowała więc przed nim niczego.
Było to coś... Nowego. Niecodziennego. Odłożenie maski na bok. Nie zgrywanie niewzruszonego przywódcy.
- Wyobraź sobie, że obok nie dokował żaden inny statek do wyboru - odparła, ignorując jego machnięcie, zbywając niewypowiedziane na głos słowa oraz zapewnienia. I tak postanowiła odpowiedzieć na wyrwane mu się pod wpływem chwili pytanie, nie oczekując w zamian dodatkowych profitów.
- Wsadziłam je na statek Przymierza z komandoską z mojej załogi oraz z furią, która... Która była moim instruktorem w ośrodku. Rozpoznał mnie od razu na korytarzu Hirano Tower, choć w pierwszym odruchu nie dowierzał. Powiedział mi jako pierwszy, jeszcze zanim przyznał to admirał, jaki otrzymał rozkaz. Co planuje Przymierze. Ufam mu - na tym ucięła temat, nie kontynuując, nawet, jeżeli dostrzegła w wyrazie jego twarzy pragnienie, aby dopytać. Ignorując ewentualne pytanie w ich grze pod byle pretekstem.
Lekką ręką dolała alkoholu do kubka, który trzymał Cassian. Wyglądał na kogoś, kto potrzebował się napić; kto być może potrzebuje przechylić całą tę butelkę.
- Zakładam, że masz plan, jak chcesz rozegrać to spotkanie na Ilium - nie było to pytanie. Nie szukała w jego spojrzeniu potwierdzenia. Zwyczajnie podniosła kubek w geście niemego toastu i dopiła wermut, obserwując go, kiedy opróżniał swoje naczynie.
Zatrzymała kubek na wysokości ust, ale szybko zrezygnowała i go od siebie odsunęła.
- Niezbyt dobrze. Została skompletowana na polecenie Radnej Irissi. Po raz pierwszy spotkałam się z nimi w momencie wylotu z Cytadeli, przez trzy tygodnie stacjonowali w doku ośrodka, a kiedy powiedziałam kapitan Averze o zmianie kursu na Korlus, posłała mi długie spojrzenie i bez komentarza, wykonała polecenie. Wysłuchała dlaczego, zorganizowała trzyosobowy oddział, który miał zejść ze mną do Hirano Tower. Najlepiej ze wszystkich poznałam lekarza pokładowego doktor Evans, była ze mną przez większość czasu w ośrodku... Dlaczego pytasz? - zapytała bez ostrzeżenia, pochylając się w stronę stołu. Jakby to, co chciała dodać, było zbyt wrażliwe, kruche, czy poufne. - Czy wśród załogi mogą być ludzie Orchis? - rzuciła w eter, mało delikatnie odstawiając puste naczynie. Patrzyła w jego stronę bez słowa, cenne minuty przepływały pomiędzy jej palcami.
- Dlaczego Ty? Dlaczego właśnie Ty miałeś mnie zawlec z Ilos na Korlus?

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12550
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Caelum

30 paź 2024, o 00:53

Wokół Hirano w tamtej chwili był ogrom statków - ale żaden nie był w istocie zadokowany. Wieża, trzymająca się wyłącznie na mocnych fundamentów i ocalałej strukturze, przypominała pustoszejący szkielet rozrywany kolejnymi eksplozjami. Wdrapując się na wyższy poziom po leżących na schodach trupach, przez okna bądź dziury w ścianach nie widziała by żaden inny statek podlatywał tak blisko. Tam, w niebie, toczyła się zupełnie inna, równie krwawa bitwa, która swoje żniwo zebrała jeszcze zanim stopa Fel dotknęła podłogi - gdy pocisk przeleciał przez ich transportowiec, zabierając życie jej załogantki ze sobą.
Wspomnienie o innej furii, a w szczególności tym, który był jej instruktorem, wzbudziło jego zainteresowanie, choć nie chciał tego po sobie poznać. Zauważyła jedynie drobne ożywienie w jego mimice, ciekawość chowającą się w szaroniebieskim spojrzeniu.
Skinął głową, nie drążąc tego tematu. Dostrzegł postawioną przez nią ścianę, od której jego brew drgnęła w górę po raz kolejny. Jakby sam instruktor zainteresował go w pewnym stopniu, ale to jej niechęć do mówienia o nim podsyciła ogień zaciekawienia w jego głowie.
Upił łyk, wbrew ochocie na zgłębienie tego tematu.
- Polecimy tam, poprosimy o pomoc, Aaliyah zażąda w zamian czegoś niemożliwego, czego nie będziemy mogli jej dać. W zamian za to zaoferujemy coś innego, pewnie też kosmicznie drogiego - przytaknął, bez chwili zastanowienia, jakby ten element zdążył ułożyć sobie w głowie i choć nadal posiadał wiele niewiadomych, jego znajomość kobiety najwyraźniej pozwalała mu przewidzieć główne punkty.
- Nie wiem tego. Może tak, może nie - odparł po krótkiej chwili, posyłając jej równie długie spojrzenie jak to, którym Avera musiała obdarzyć ją gdy oznajmiła jej swoje zamiary. - Ale jestem skłonny się założyć, że są wśród nich ludzie z Rady.
Jego spojrzenie było znaczące. Wypowiedział w ten sam sposób nazwę Rady, w jaki ona wypowiedziała Orchis - jak potencjalnych przeciwników, którzy chcieliby wiedzieć o każdym wykonywanym przez nią kroku.
Jej kolejne pytanie znów zbiło go z tropu. Dopił zawartość swojego kubka większym łykiem, odstawiając naczynie gdy nalewała więcej. Wermut nie był mocny, ale od wypitych kilku łyków mogła poczuć rozlewający się po jej trzewiach gorąc. Po mężczyźnie, jak i po niej, na razie nie było widać śladów upojenia alkoholowego, choć z pewnością odrobinę stępiał ich krawędzie.
- Taka jest moja rola w Sojuszu - odpowiedział wreszcie. Nie było w jego słowach żalu czy zgorzknienia, ale wyglądał, jakby powstrzymywał się przed odpowiedzią z innego powodu, nim wreszcie uległ ich zasadom. - Schwytanie cię na Ilos miało tak wysoki priorytet, że tylko nieliczni w SST znali szczegóły operacji. Jeśli potrzebują, żeby coś zostało doprowadzone do końca lub utrzymane w sekrecie, wysyłają mnie.
Nie dodawał nic więcej, ale mogła wywnioskować to z jego słów. Kimkolwiek był w Sojuszu, jego pozycja w hierarchii musiała być wysoka. W Przymierzu najlepszych ludzi ściągało się z pola walki za biurka, by planowali działania podległych sobie odddziałów, ale nie wiedziała w jaki sposób działało to w Terminusie i być może w tej kwestii byli inni, patrząc na ich watażkową naturę i niechęć do biurokracji.
- Czy zapłaciłaś za statek z własnych pieniędzy, czy otrzymałaś go z ramienia Rady? - spytał twardo, powracając do kwestii, która wyraźnie trawiła go od środka.

@Iris Fel
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2188
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: here we go again
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: Caelum

30 paź 2024, o 05:44

Ta ściana nie była dla niego, tylko dla niej. Nie odgradzała Cassiana od informacji, a jedynie sobie zabierała je sprzed wyciągniętych rąk. W jej opowieściach, które Rada chciała usłyszeć parokrotnie, Daharis był bezimiennym żołnierzem Sojuszu. Obdartym z tych szczęśliwszych wspomnień, anonimowym, obcym, który w kluczowym momencie postawił dobro swoich własnych ludzi nad interesem SST i tylko dlatego wyciągnął ją z Aeris. Chciała go chronić, trzymać z dala od zainteresowania Rady, a także Przymierza.
W podobny sposób, pragnęła obronić Ashforda. Nie zdradzić zbyt wiele na jego temat. Nie podkreślać jego zasług, w tym roki, jaką odegrał w trakcie jej walki w Hirano Tower. Może i miała do Cassiana większe zaufanie, niż do Rady, ale jego głowa nie należała w pełni do właściciela. Dopóki nie odzyska nad niej pełen kontroli, dawkowała opowieści o innych.
Absolutnie, nie miało to nic wspólnego z nieprzyjemnym uścisku w środku, który czuła, ilekroć wspominała Jamesa nagłos, czy w myślach.
Przytaknęła, kiedy Cassian powtórzył plan, który w większości nakreślił już kilka minut temu, kiedy przy tym stole siedziała z nimi Yasmin.
- Ta kobieta... Czy zażądanie przez nią przysługi w ramach zapłaty będzie na tyle niebezpieczne, że nie powinniśmy się nigdy na to godzić? - musiała wiedzieć. Mieli negocjować z kimś, kogo on bardzo dobrze zna, ale dla Fel był obcy. Domyślała się, że z oczywistych względów, Daharis może nie chcieć mieć świadków swojej rozmowy z Aaliyahą, musieli jednak oboje założyć, że po drodze do jej kliniki na Ilium może pójść coś bardzo nie tak i to ona - bądź Yasmin - zmuszone zostaną decydować. W takiej sytuacji, wolałaby nie zadeklarować czegoś, czego nigdy nie powinna. Okoliczności nie będą zapewne sprzyjające, aby rozegrać to tak, jak miała w zwyczaju.
Parsknęła, w jej urwane rozbawienie, wkradła się nuta goryczy.
- Oczywiście, że są. Zawsze są - przyznała, nie łudząc się nawet, komu przede wszystkim była lojalna jej załoga.
A mimo to, zmieniono kurs, nie kwestionując jej życzenia. Nie upominając Fel, nie prosząc, aby się opamiętała. Zabębniła opuszkami palców o metal. Nie dostrzegała pewnej prawidłowości? Jej pogoń, walka z czasem, mogła chwilowo oślepić. Umknęło jej coś? A może zwyczajnie nie chciała przyjąć do wiadomości?
Choć upicie się wydawało się kuszące, niosło ze sobą obietnicę łatwego odepchnięcia niewygodnej prawdy, przestania przejmować się ile czasu im zostało, z kim bądź z czym wróci Yasmin. A mimo to, rozsądek nie pozwalał jej przekroczyć pewnej niewidzialnej granicy.
Powinna go za to nienawidzić.
Uniosła brew, słysząc odpowiedź podobną do każdej innej. Taką, którą udzieliłby jej na co dzień, a jednak próbował także teraz, kiedy sam wyszedł z inicjatywą szczerych wyzwań. Nie spodobało się to Fel, czego echo widział w jej spojrzeniu nawet, kiedy zmusił się do rozwinięcia wypowiedzi.
Widział też to pragnienie, aby zadać kolejne pytanie, ale zdusiła je w sobie. Choć chciała poznać zasady funkcjonowania Sojuszu, ta wiedza była też dla niej niebezpieczna. Z założenia, prędzej czy później wróci na Cytadele, a wtedy znów będzie musiała się pilnować na każdym kroku, ważyć słowa, sprytnie manipulować pomiędzy kłamstwem, a prawdą.
- Statek został sfinansowany przez Radę, a następnie podarowany mi. Nie wiedziałam i nie oczekiwałam takiego gestu- odparła, starając się ignorować sposób, w jakim akceptował słowo Rada. Stała się właścicielem, nie była jednak kupującym. Ostatnie wydarzenia nie pozostawiały nawet przestrzeni, aby nadać mu nazwę. - Dlaczego tak bardzo interesuje Cię ta korweta? Co Ci chodzi po głowie, Cassian?

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12550
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Caelum

30 paź 2024, o 19:58

Choć ilość pytań zdawała się powiększać zamiast zmniejszać, zegarek tykał nieubłaganie. Jego omni-klucz, pozbawiony zasięgu i kontaktu ze światem zewnętrznym, wskazywał, że upłynęła już połowa czasu, który podarowała im Yasmin. Choć kobieta mogłaby być skłonna do zaczekania, prawdopodobnie nie ucieszy się słysząc co jest powodem ich opóźnienia.
Ludzka ciekawość i niezałatwione sprawy.
- Nie wiem. Z nią nigdy nie wiadomo - westchnął, a jego wzrok utknął w jakimś punkcie przestrzeni, nieobecny. Cofając się wstecz, do myśli i wspomnień z innego okresu życia. - Będziemy musieli zadecydować na miejscu.
Po rozlaniu alkoholu do szklanek, w butelce pozostała jedna trzecia wermutu. Wydawała się adekwatna do ciężaru pytań, które padły w ciągu ostatnich dwudziestu minut - a jednocześnie zbyt mała, by móc przygotować ich na to, co miało nadejść następne. Zauważyła to najpierw w jego gestach - odrobinę wahania, z jaką podchodziło się do osoby z zamiarem poruszenia potencjalnie delikatnego tematu.
- Twój poprzedni statek został zaatakowany na Ilos, a ty zostałaś porwana przez siły wroga i zniknęłaś na prawie miesiąc, podczas którego nikt nie wiedział co się z tobą stało - zaczął ostrożnie, wykładając znajome jej fakty jak pierwsze rozdanie talii kart na stół między nimi. - Gdybym był członkiem Rady, upewniłbym się, że nowa załoga jest przygotowana na taką ewentualność i nada sygnał o zagrożeniu, jeśli takie dostrzeże. Ale jednocześnie zamontowałbym we wnętrzu statku lokalizator by zawsze móc cię odnaleźć.
Sięgnął do szklanki, upijając z niej mały łyk słodkiego alkoholu.
- To byłyby zabezpieczenia, gdyby miało dość do najgorszego. Wszystko dla twojego bezpieczeństwa - dodał, obserwując ją bacznie. Podejrzewał, że dotrze do tych samych wniosków sama i kontynuował oszczędniej, nie urażając jej inteligencji. - A teraz sprzeciwiłaś się pozostałym Radnym i zabrałaś statek cholera wie gdzie w ich mniemaniu, prawda?

@Iris Fel
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2188
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: here we go again
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: Caelum

30 paź 2024, o 20:21

Odchrząknęła, prawie że dusząc się kolejnym łykiem alkoholu. Będziemy musieli zdecydować. Musieli, a nie będę musiał. Zamierzał podejmować tę decyzję wspólnie? Dotyczyła bezpośrednio jego osoby, nie miała więc prawa mówić mu, co ma robić. Mogła zasugerować swoje zdanie, powiedzieć mu prosto w twarz, że być może popełnia największy błąd swojego życia, godząc się na przedstawione mu warunki...
A może już teraz Cassian zakładał, że kobieta zażąda czegoś nie bezpośrednio od niego?
Była Radną, którą Orchis z jakiegoś powodu pożądań. Domyślała się, że Daharis w życiu nie zgodzi się, aby obciążono ją jego zobowiązaniami, lecz prawdę mówiąc... Dopuszczała do siebie tę myśl. Podobnie jak mężczyzna, ona również wybiegała myślami w przód. Starała się dostrzec potencjalne ruchy na szachownicy.
Upierał się, że w tym wszystkim chodzi tylko o nią. Oczywiście, że było to kłamstwo. Tam, gdzie Cassian skupiał się na niej, tam Iris nie zamierzała go porzucać, czy o nim zapominać.
W tym gównie oboje siedzieli już dawno po uszy.
Wyprostowała się, pozwalając mu skończyć. Nie odzywając się, kiedy robił przerwy, aby ubrać swoje myśli w odpowiednie słowa, czy zwilżyć gardło alkoholem. Zauważył detale, które Fel ignorowała i zamierzała ignorować tak długo, jak długo wszystko układało się zgodnie z jej życzeniem.
- Zakładam, że wiedzą, gdzie jestem - odparła, kreśląc opuszkami esy i floresy na szklance stojącej przed nią na stole. - Jeszcze z Księżyca poinformowałam Radę o planach Przymierza. Zrobili to na własną rękę, Rada życzyła sobie mojego powrotu między innymi po to, aby móc oskarżyć Admiralicję. Zanim podjęłam decyzję, sprawdziłam, czy w okolicy nie ma żadnego Widma. Ile zajmie dotarcie tutaj stacjonującemu najbliżej. Musieli połączyć fakty... Chcesz coś zasugerować, Cassian? - zwróciła się do niego bezpośrednio. Nie bawiła się w ceregiele, czy podobną mu delikatność.
- Jak na przykład to, że Radzie jest na rękę, że jestem tutaj, gdzie odbyła się regularna walka, skąd wcale nie musiałam wrócić żywa?

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12550
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Caelum

30 paź 2024, o 20:47

Choć żadne z nich nie zakończyło swoich słów pytaniem, napięcie nie zelżało w powietrzu gdy krążyli wokół tematu nowonabytej korwety, podarowanej jej przez radną Irissę. Mimo tego, wbrew słów Fel, mężczyzna parsknął śmiechem w odpowiedzi, kręcąc głową bez przekonania.
- Albo masz bardzo złe zdanie o mnie, albo o swoich kolegach z pracy, Iris - odrzucił, opadając plecami na oparcie krzesła, które zaskrzypiało lekko pod jego ciężarem. - Aż tak kogoś wkurzyłaś, że chciałby cię zamordować?
Uśmiechnął się półgębkiem, wbrew powadze tej sytuacji drocząc z nią chwilę. Przysunął szklankę do siebie, ale tak jak i ona, obracał ją w dłoni zamiast znów sięgnąć po kolejnego łyka.
- Chcę zasugerować ci, że jeśli polecisz ze mną na Illium, Rada prawdopodobnie się o tym dowie. A skoro jeszcze godzinę temu podejrzewałaś, że to może jakieś Widmo cię tutaj szuka, nietrudno domyślić się, że mogą jakieś za tobą wysłać. Żeby sprowadziło cię na Cytadelę.
Przełamał się, sięgając po naczynie i opróżniając je do końca. Nie przysunął jednak szklanki w jej stronę, ani samemu nie dolał sobie więcej, chwilowo stopując ich pośpieszne dopijanie wermutu.
- Abstrahując od tego, ja, Yasmin czy moi ludzie z pewnością nie są bezpieczni na twoim statku bez względu na to, jak wyrozumiała jest twoja nowa kapitan. Rada natychmiast dowie się o naszej obecności i na Illium będzie czekał na nas piękny kordon wojskowy - dodał, nie musząc na głos tłumaczyć dlaczego.
Sama czytała akta, które dostała od Irissy i prowadzących śledztwo Widm. Była na szczycie Hirano Tower, na których poległy dziesiątki żołnierzy Przymierza. Daharis był w oczach Rady terrorystą, jak wszyscy z Sojuszu, z którymi współpracował.
- Jeśli mamy lecieć razem na Illium, nie może to być twoją korwetą.

@Iris Fel
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2188
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: here we go again
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: Caelum

30 paź 2024, o 21:18

Dwadzieścia trzy godziny dzieliły ją od Korlusa, kiedy wsiadała na statek zadokowany w Corolus City. Miała sporo czasu, aby rozważyć każdy, możliwy scenariusz, nie ważne jak bardzo abstrakcyjny wydawał się on na pierwszy rzut oka.
- Właściwie to tak - dodała. Zerknęła kątem oka na upływający na jego omni-kluczu czas. Dwadzieścia dwie minuty. Zaklęła w duchu. - Powiedziałam Radzie nie. Postąpiłam wbrew jej woli, spowodowałam jej rozłam. Nikt wcześniej tego nie zrobił. Ale! - uniosła palec, gotowa wymierzyć nim ostrzegawczo w Cassiana, gdyby nie pojął ukrytej między słowami aluzji i już chciał kontynuować.
- Nie będziemy teraz tracić czasu na czcze rozważania. To moje konsekwencję, zajmę się nimi, kiedy przyjdzie ich kolej. Obecnie interesują mnie inne sprawy... - ucięła, wstając z miejsca. Obeszła stół w kilku, sprężystym krokach. Mimo opróżnienia dwóch szklanek wermutu, czuła się pewnie na własnych nogach, a po cieple, które przez moment faktycznie wydawało się rozlewać po jej ciele, w końcu przeganiając lodowate zimno, nie było już śladu.
Słodkie alkohole były podstępne. Powinna dziękować swojemu ojcu, że ze wszystkich jego parszywych cech, udało mu się odziedziczyć jedną z nielicznych, wartościowych - mocną głowę.
Zatrzymała się przed Daharisem. Wślizgnęła się w niewielką przestrzeń, która dzieliła mężczyznę od stołu. Spojrzała z góry na siedzącego na krześle Cassiana, krzywiąc się minimalnie, kiedy skrzyżowała ręce na wysokości klatki piersiowej.
- Rozumiem. Nie planowałam lecieć na Ilium swoim statkiem, a już na pewno zabierać Was nim gdziekolwiek. Nie wiem, dlaczego o tym pomyślałeś, ufam, że nie rozważałeś, czy może dałoby radę go uprowadzić - urwała, posyłając mu wymowne spojrzenie. To nie było kolejne, zadanie pytanie. Szachowała słowem, urywając w momencie, w którym wydawałoby się, iż wykona ruch. Ale nie tym razem. Ich niepisane zasady były jasne. Absolutnie nie znalazło się wśród nich zastrzeżenie, iż nie wolno jej wykorzystywać doświadczenia, czy innej przewagi.
- Jakiś czas temu na Cytadelę wtargnął samotny haker. Do dzisiaj dokładnie nie wiadomo, jak udało mu się przeniknąć do korytarzu serwisowych dostępnych wyłącznie dla Opiekunów i zamknąć stację... Był z Orchis? Miał z Wami cokolwiek wspólnego? - mierzyła go wzrokiem, dość otwarcie i frywolnie traktując swoją tymczasową przewagę we wzroście; dopóki siedział grzecznie na krześle, mogła nonszalancko oprzeć się o blat, lustrując mimikę mężczyzny i mając cały czas na oku upływające minuty.
Potrzebowała ich jeszcze dosłownie kilka.
Reszta mogła w drodze wyjątku poczekać na kolejną butelkę wina.
Choć prawdopodobnie oboje zdawali sobie sprawę, że to może nigdy nie nastąpić.

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12550
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Caelum

30 paź 2024, o 22:26

Pierwszy rozłam w Radzie Cytadeli wydawał się dokładnym przeciwieństwem czczych rozważań, dlatego niemal od razu jego brew powędrowała w górę. Nie miał jak spodziewać się tego, co mogło być w tej chwili ważniejsze od tego, co zostawiła za sobą na Cytadeli. Była radną. Jej status wiązał się z możliwościami, które utraciła, ale też obowiązkami, do których skrzętnie któreś Widmo zawlecze ją siłą. Być może czekały ją reperkusje prawne. Brak miejsca w urzędzie, który opuściła, jeśli Rada zdecydowałaby się zastąpić ją kimś innym.
Istota tego kim była, a także kim miała się stać, rozgrywała się w tych czczych rozważaniach i gdyby rozmawiała z kimkolwiek innym, być może nie pozwoliłby jej na tę zmianę tematu. Domagałby się, by sprostała temu, co się wydarzyło - dla własnego dobra. Ale siedzącemu naprzeciw mężczyźnie nie było obce zręczne wymijanie tych palących problemów tak długo, jak nie zaczną parzyć go w dłonie.
Drgnął, zaskoczony jej wstaniem. W jego spojrzeniu zakradła się podejrzliwość, z którą obserwował, jak obchodziła długi stół, na którego dwóch stronach zajmowali miejsca. Po drugiej stronie dostrzegła, że przednie nogi jego krzesła unoszą się kilka centymetrów nad ziemią, a Cassian, intensywnie planując kolejne ruchy i szukając w nich problemów, balansuje na tylnych.
Przestrzeń między jego kolanami a krawędzią stołu nie była wielka - wystarczająca jednak, żeby ją pomieścić. Mogłaby przysiąc, że, odchylony w krześle, odchylił się na nim jeszcze bardziej, odruchowo robiąc jej miejsce. Odruch był jednak zwodniczy, bo choć mogła stanąć naprzeciw, gdyby chciał opuścić przednie nogi krzesła wpadłby prosto na nią.
- Nie porywam statków - odrzekł miękko. Rzucone względem niego oskarżenie wywołało szelmowski uśmiech na jego twarzy. - Piractwo to twoja ambicja.
Ciepło alkoholu rozgrzewało od środka, kontrastując z chłodem panującym w Caelum. Ale nawet i bez działania wermutu, powietrze między nimi zgęstniało. Zadzierając głowę, mężczyzna odwzajemnił jej spojrzenie. Z bliska widziała każde zadrapanie, każdą nową rysę na jego obliczu, która wkrótce miała się zagoić. Wcześniej wilgotne włosy wyschły niedbale, stercząc w różnych kierunkach z kilkoma kosmykami opadającymi na jego czoło. Niebieskie oczy, wcześniej przypominające burzową chmurę nadciągającą zza horyzontu, teraz przypominały jaśniejące niebo pogodniejszego poranka.
Ale z bliska dostrzegła też sztywność jego ciała gdy stanęła naprzeciw. Naznaczone bitwą dłonie kurczowo zaginające palce. Napiętą szczękę, która jeszcze chwilę wcześniej wydawała się zrelaksowana. Jego oddech przyśpieszył lekko, dyskretnie - gdyby nie była uważnym obserwatorem, nie dostrzegłaby tej różnicy.
Stół między nimi był wysokim murem wymuszającym dystans.
- Może tak, może nie. Nie wiem o wszystkich operacjach Sojuszu. Tylko tych, które mnie dotyczą.
Krzesło zachwiało się lekko, gdy balansował na jego tylnych nogach. Spojrzenie mężczyzny nie zatrzymało się na jej oczach - błądziło po rysach jej twarzy, od lekko uniesionej broni aż po zadarty podbródek. Było intensywne, palące - nawet, gdyby nie obserwowała go z uwagą, byłaby w stanie wyczuć je na sobie z drugiego końca pomieszczenia.
- Jak zamierzasz zająć się swoimi konsekwencjami po powrocie, jeśli za chwilę będziesz paradować na Illium w towarzystwie terrorysty z Sojuszu? - spytał, powracając wzrokiem do jej różnokolorowych tęczówek. - To zdrada.

@Iris Fel
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2188
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: here we go again
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: Caelum

31 paź 2024, o 06:00

Nie mogła oprzeć się wrażeniu, że właściwie to przez całe swoje życie podejmowała decyzje zgodne z wolą Rady. Była jedną z czterech, częścią całości nadrzędną nad własnymi, indywidualnymi potrzebami, bądź pragnieniami. Nikt wcześniej nie skłonił ją do tego, aby zakwestionować swój urząd, a co dopiero wyjść z pełnionej tak sumiennie roli. Widziała w jego oczach dezaprobatę. Pragnienie, aby wszystko było po staremu, mogło biec dalej w znanych, starych, utartych schematach kiedy ich drogi na powrót się rozejdą. Rozumiała dlaczego Daharis tak kurczowo pragnął dla niej powrotu do normalności, problem w tym, że ta została bezpowrotnie zmieniona. Sojusz odcisnął na niej swoje piętno, zrobiło to także Hirano Tower, Aeris, Cicero i - co było najistotniejsze - on sam.
Mogła się postarać. Choćby dla niego. Jak jednak długo udawałoby jej się żyć dalej, ignorując SST, nie myśleć o nim, nie wracać do wydarzeń sprzed miesiąca, nie rozgrywać ich na nowo w swojej głowie? Nawet nie trzy tygodnie spędzone w ośrodku na Lunie. Wystarczyła chwila. Jeden zapalnik. Nie miało znaczenia kim była, czego od niej oczekiwano.
Być może było to naiwne. Głupie. Na pewno nierozsądne. A jednak prawdziwe i rzeczywiste bardziej, niż ostatnie miesiące, których dni przepływały jej przez palce.
Poświęcił dla niej wszystko. Dosłownie. Zaakceptował swoją karę choć wystarczyłoby tylko zagryźć zęby. Odwrócić wzrok. Opuścić Hirano Tower na dwa tygodnie. Po powrocie nie byłoby jej juz w Wieży. On też mógł mieć swoją znajomą, bezpieczną rzeczywistość. Dlaczego to jego mogła się rozpaść na kawałki, a jej musiala i koniec dyskusji trwać dalej?
Tak wiele dyskusji przebiegało tylko w jej głowie, nad brzegiem jeziora, ktore nigdy nie istnialo, pod upstrzonym promieniami Czerenkowa niczym gwiazdami niebie, że nawet teraz, kiedy los pchnąl ich w swoje ramiona i siedzial przed nia na wyciagniecie reki naprawdę on, nie przeszkadzalo Fel, aby przez moment wysluchac tylko wlasnych mysli.
Rozciągnęła usta w oszczędnym usmiechu, który bezczelnie, nie pytając o zgodę, dosięgnął również do jej oczu.
- Być może kiedyś o mnie usłyszysz - w jej przypadku trudno było mówić o jakiejkolwiek przyszłości. Odebrano jej bliżej nieokreślony czas, zostawiono ochłapy, kilka lat, czy miesięcy. A mimo to, stojąc naprzeciwko niego, nie wyglądała jak ktoś, kto miał gasnac w oczach. Upór trzymał ją twarto na ziemi, wbijał jej stopy w poszycie statku, a dłonie kurczowo wczepial w ramiona, które obejmowała, kiedy na własne życzenie stół przestał być granicą. Murem, za ktorym zawsze mogła zrobić unik.
Skinęła głową. Im więcej dowiadywała się na temat SST bezpośrednio u źródła, tym więcej zaczynała dostrzegać mankamentów w historiach, które już się dowiedziała. Być może, nigdy nie pozna prawdy. Albo miała ja całkiem blisko siebie, zgrana na dysku. Wystarczyło tylko... Ucięła mysl. Postawiona przed wyborem, bez wahania roztrzaskałaby kostkę o najbliższą ścianę, niż przyjęła ofertę podsunieta jej pod nos.
Zaintrygowana, przekrzywiła głowę, pochwyciwszy jego spojrzenie. Zdublowanie jego zachowania przychodziło jej z coraz większą wprawą.
- A co? Zamierzasz mnie zaprosić na spacer po Nos Astrze? - beztroski głos kontrastował z powaga sytuacji, podobnie jak błysk w oku. Celowo wspomniała o spacerze, nie o kawie, czy wykwintnym lokalu, jakich na planiecie było pelno. Moment ich kolejnego wyjścia z Hirano Tower był przełomowy. To miejsce, ta korwety, wyglądała wtedy zupełnie inaczej. Czy on też zapamiętał Caelum takim, jakie było w jej głowie? Z jednej strony chciała znaleźć odpowiedź w jego tęczówkach, z drugiej być może tutaj także lepsza okazywałaby się niewiedza.
- Zdradą był już sam lot tutaj. Teraz.... - urwała, przesuwając sobie krzesło ze zgrzytem, balansując zaskakująco zręcznie nad mężczyzną przed sobą - Chwilowo jesteśmy po tej samej stronie barykady. Nie wyobrażaj sobie jednak za dużo. Nie daje ci to prawa, aby rozstawiać mnie po kątach - usiadła, zarzucając nogę na nogę. Przodem do niego. Mając nadal doskonały widok na Cassiana. Niespecjalnie przeszkadzał jej fakt, że aby pomieścić się obok niego po tej samej stronie stołu, stykali się nogami, w krzesła szukały nieprzyjemnie przy każdym przemieszczeniu.
- Jesteście poszukiwani w Przestrzeni Rady, a ja nie mogę ujawnić swojej obecności. Przy odrobinę szczęścia i dobrego rozegrania, nikt nigdy nie dowie się, że tam byliśmy. Przecież to nie pierwszy raz, kiedy musisz gdzieś się dostać po cichu... Na dobry początek, sama nie wiem, bluzy z kapturem? - błysk w jej oczu zaczął przypominać figlarne chochliki.

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Korlus”