Nie przychodziło jej łatwo przyznawać się do porażek. I choć nie żałowała swoich ostatnich decyzji, a przez myśl jej nawet nie przeszło, że mogłaby postąpić inaczej, niezaprzeczalnym był fakt, iż zawiodła jako Radna Ludzkości oraz jeden z najważniejszych oficjeli Przymierza Układów.
Ratował ją tylko fakt, iż nie poniosła spektakularnej klęski jako człowiek.
Od razu, mechanicznie, odłożyła opakowanie po owsiance na blat po tym jak zatopił w popiele niedopałek. Nie oczekiwała żadnej, konkretnej reakcji Cassiana. Nawet nie starała się ich przewidzieć. Ponieważ rzeczywiście zamierzała lecieć z nim - a dokładniej z nimi, chyba że o czymś nie wiedziała i zaplanował już w przeciągu tych kilku minut nie zabierać stąd nikogo więcej poza ich dwójką - powinien wiedzieć, jak miały się sprawy poza Układem Terminusa w momencie wykonywania ostatniego skoku przez przekaźnik masy. Byłoby wielce niezręczne, gdyby czekał na nich komitet powitalny na każdej stacji każdej planety. Nawet, jeżeli Rada nie chciała przyznać się do słabości oraz rozłamu, słusznie mieli do niej żal.
Wybrała jego, zamiast ich.
To chyba oczywiste, że zawsze wybierałaby jego.
Ta myśl uderzyła ją niemalże tak samo silnie, jak propozycja szczerej rozmowy, która wyszła od Daharisa tu i teraz. Znajdowała się ona na szarym końcu podejrzeń względem mężczyzny. Była gotowa na atak, zarzut, że zachowała się skrajnie nieodpowiedzialnie, co ona sobie tak właśnie myślała przekreślając jego starania i dlaczego niszczyła wszystko co, co chciał jej dać bez względu na koszt. Zamiast tego, uraczył ją prychnięciem. Skinęła tylko głową, przyglądając się temu, co kombinował z wyżej zawieszonymi szafkami.
Widok butelki w rękach mężczyzny sprawił, że Iris uniosła brew. To była subtelna sugestia? Nie dadzą rady porozmawiać na trzeźwo? Będzie jej trudno przełknąć kolejną, gorzką prawdę, a może nie zniesie kolejnego obdzierania ze złudzeń?
- Pięćdziesiąt minut. Chciałabym jeszcze wziąć prysznic, przebrać się w coś niewczorajszego i zmienić opatrunek - wtrąciła, patrząc na niego stojącego po jednej stronie stołu oraz na butelkę umiejscowioną prawie że idealnie pośrodku. Było tylko jedno szkło, ale czy jej to w jakikolwiek sposób przeszkadzało? Nie. O dziwo nie.
- Szczerość za szczerość? - powtórzyła po nim. Nie przesłyszała się, wyobraźnia nie plątała jej figli, podobnie jak nie drwił z niej jej własny, wredny umysł. Odezwał się co prawda w jej świadomości głos, iż to oczywista pułapka, bo przecież Cassian Daharis znany jest z unikania szczerych wyznań, a nie ich inicjowania; skoro jednak już raz dala się mu złapać i weszła prosto w jego sidła w pewnym sensie prowadzona przez mężczyznę za rękę jak baranek na rzeź.... Drugi raz wydawał się być łatwiejsze. Podeszła do krzesła, które przed dosłownie momentem odsunęła, stając przed nim jak za barykadą, która niestety nie chroniła przed wwiercajacym się spojrzeniem pochmurnych tęczówek.
- Pytaj.
@Mistrz Gry