- ... Kontrola nad ludzkimi umysłami? - powtórzył po nim jak echo.
Którym poniekąd był. Sięgnął ręką do podstaw swojej czaszki, palcami badał ostrożnie zaróżowioną skórę, zabezpieczoną opatrunkiem po precyzyjnie wykonanym, chirurgicznym cięciu. Zmarszczył brwi, szarpiąc za plaster.
- Zerwij to - poprosił, choć ton jego głosu na to nie wskazywał. Obrócił się do Strikera, z jego pomocą, bądź bez niej, zdarł z kawałkiem świeżego strupa ostatnią płachtę gazy. Obejrzał się w lusterku, wykrzywiając maksymalnie szyję, aby odbicie ukazało jak największą powierzchnie.
Spomiędzy tkanki, refleksami pobłyskiwał metal.
- Wszczepili mi coś. Oni naprawdę mi coś wszczepili w głowę - otwarta pięść uderzyła niebezpiecznie blisko ekranu wypluwającego chińskie znaczki. Zamknął oczy, próbując się uspokoić, choć widział gołym okiem, że cały chodzi. - Muszę się tego pozbyć. To moja głowa, do cholery, nie jest własnością niczyjej Republiki! - zgarbił się, przytłoczony ciężarem rzeczywistości, w której się obudził. Faktem bycia czyimś lustrzanym odbiciem. Być może jedną z kilku kopii, co nieśmiało podsunął Strikerowi głosik w jego głowie. Ten paranoiczny, odzywający się z kurewskim wyczucie czasu.
- Idź po nią - dodał zrezygnowany. Pocierając ciężko dłońmi twarz. Chwycił ciuchy wygrzebane z szafy, kombinezon nie wydawał się skrojony na kogoś o jego ich posturze, ale niespecjalnie przeszkadzało to mężczyźnie.
Kiedy wychodził, zauważył, jak Marco rzucał posępne spojrzenie w stronę lustra.
Stała oparta w miejscu, w którym ją zostawił. Nogi wydawały się z trudem utrzymywać ciężar ciała kobiety, a sama Charlotte zapadała się w sobie. Wpatrywała się w swój omni-klucz, śledząc transmisje z kamer. Nikt się nie zbliżał. Byli na tym piętrze sami. Ledwo zarejestrowała jego pojawienie się. Syknęła, czując dłonie mężczyzny na swojej talii. Oparła się na nim ciężarem swojego ciała, pozwoliła, aby prowadził ją, choć plątały się jej nogi.
Jęknęła w ostrym świetle jarzeniowych lamp. Musiał pomóc jej usiąść, a następnie położyć się na łóżku w kapsule medycznej. Marco stał z tyłu, w cieniu. Przyglądał się kobiecie z twarzą pozbawioną emocji. Jego świdrujący wzrok, najprawdopodobniej domagał się, aby odezwały się w nim echa przyszłości. Odblokowały się wspomnienia, nagle poczuł, że to ona. Nic się jednak takiego nie wydarzyło.
Ostrożnie zdjął największe blachy jej pancerza. Były powyginane, nosiły ślady całej wędrówki przez tutejszy kompleks. Chwycił za hełm, zsuwając go z jej głowy. Rozlały się pukle brązowych włosów, piegi na twarzy i ostro zadarty nos wydał mu się znajomy.
Pytanie, czy odezwały się w nim jego własne wspomnienia, czy te wdrukowane przez tutejszy personel.
Dlaczego właśnie teraz, skoro widział ją już wcześniej.
Kapsuła rozpoczęła analizę. Zamknęła się szczelnie, jasne światło otoczyło Charlotte bezpiecznym kokonem. Marco usiadł obok, przysunąwszy sobie jakieś krzesło. Skinął mu głową - Będę strzelać bez ostrzeżeń - zapewnił go, iż z nim jest bezpieczna, po czym stracił Strikerem zainteresowanie.
Korytarz biegł dalej tylko w dwie strony. Jedną, przed siebie, do sal podobnych jak do tych, w których znalazł Marca. Jednoosobowych. Bądź do kostnicy.
@Charles Striker