Największa metropolia ówczesnych Chin - Szanghaj jest ich finansowym i handlowym centrum, zlokalizowanym przy ujściu rzeki Jangcy. Jedno z najbardziej rozwiniętych technologicznie miast Ziemi słynie ze swojej szybkiej ekspansji i wspaniałej, nowoczesnej dzielnicy Pudong, często widocznej na widokówkach i pokazywanej w dokumentach.

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12605
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Klinika Neurorehabilitacji i Fizykoterapii

6 lis 2024, o 10:31

- ... Kontrola nad ludzkimi umysłami? - powtórzył po nim jak echo.
Którym poniekąd był. Sięgnął ręką do podstaw swojej czaszki, palcami badał ostrożnie zaróżowioną skórę, zabezpieczoną opatrunkiem po precyzyjnie wykonanym, chirurgicznym cięciu. Zmarszczył brwi, szarpiąc za plaster.
- Zerwij to - poprosił, choć ton jego głosu na to nie wskazywał. Obrócił się do Strikera, z jego pomocą, bądź bez niej, zdarł z kawałkiem świeżego strupa ostatnią płachtę gazy. Obejrzał się w lusterku, wykrzywiając maksymalnie szyję, aby odbicie ukazało jak największą powierzchnie.
Spomiędzy tkanki, refleksami pobłyskiwał metal.
- Wszczepili mi coś. Oni naprawdę mi coś wszczepili w głowę - otwarta pięść uderzyła niebezpiecznie blisko ekranu wypluwającego chińskie znaczki. Zamknął oczy, próbując się uspokoić, choć widział gołym okiem, że cały chodzi. - Muszę się tego pozbyć. To moja głowa, do cholery, nie jest własnością niczyjej Republiki! - zgarbił się, przytłoczony ciężarem rzeczywistości, w której się obudził. Faktem bycia czyimś lustrzanym odbiciem. Być może jedną z kilku kopii, co nieśmiało podsunął Strikerowi głosik w jego głowie. Ten paranoiczny, odzywający się z kurewskim wyczucie czasu.
- Idź po nią - dodał zrezygnowany. Pocierając ciężko dłońmi twarz. Chwycił ciuchy wygrzebane z szafy, kombinezon nie wydawał się skrojony na kogoś o jego ich posturze, ale niespecjalnie przeszkadzało to mężczyźnie.
Kiedy wychodził, zauważył, jak Marco rzucał posępne spojrzenie w stronę lustra.
Stała oparta w miejscu, w którym ją zostawił. Nogi wydawały się z trudem utrzymywać ciężar ciała kobiety, a sama Charlotte zapadała się w sobie. Wpatrywała się w swój omni-klucz, śledząc transmisje z kamer. Nikt się nie zbliżał. Byli na tym piętrze sami. Ledwo zarejestrowała jego pojawienie się. Syknęła, czując dłonie mężczyzny na swojej talii. Oparła się na nim ciężarem swojego ciała, pozwoliła, aby prowadził ją, choć plątały się jej nogi.
Jęknęła w ostrym świetle jarzeniowych lamp. Musiał pomóc jej usiąść, a następnie położyć się na łóżku w kapsule medycznej. Marco stał z tyłu, w cieniu. Przyglądał się kobiecie z twarzą pozbawioną emocji. Jego świdrujący wzrok, najprawdopodobniej domagał się, aby odezwały się w nim echa przyszłości. Odblokowały się wspomnienia, nagle poczuł, że to ona. Nic się jednak takiego nie wydarzyło.
Ostrożnie zdjął największe blachy jej pancerza. Były powyginane, nosiły ślady całej wędrówki przez tutejszy kompleks. Chwycił za hełm, zsuwając go z jej głowy. Rozlały się pukle brązowych włosów, piegi na twarzy i ostro zadarty nos wydał mu się znajomy.
Pytanie, czy odezwały się w nim jego własne wspomnienia, czy te wdrukowane przez tutejszy personel.
Dlaczego właśnie teraz, skoro widział ją już wcześniej.
Kapsuła rozpoczęła analizę. Zamknęła się szczelnie, jasne światło otoczyło Charlotte bezpiecznym kokonem. Marco usiadł obok, przysunąwszy sobie jakieś krzesło. Skinął mu głową - Będę strzelać bez ostrzeżeń - zapewnił go, iż z nim jest bezpieczna, po czym stracił Strikerem zainteresowanie.
Korytarz biegł dalej tylko w dwie strony. Jedną, przed siebie, do sal podobnych jak do tych, w których znalazł Marca. Jednoosobowych. Bądź do kostnicy.

@Charles Striker
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1435
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 39.800
Medals:

Re: Klinika Neurorehabilitacji i Fizykoterapii

15 lis 2024, o 20:58

Nie pomagał mu. Po prostu obserwował zachowanie Marco śledząc go wzrokiem. Gdy ten zaczął panikować w kwestii implantu odpowiedział tylko lakonicznie.
- Nasze życie nigdy nie należało do nas.
Słowa te wypowiedziane na głos sprawiły, że spuścił wzrok na podłogę. Od kiedy pamiętał zawsze był na czyimś zleceniu lub spełniał czyjeś rozkazy. Pierdolona amoralna wściekła małpa, która potrafiła tylko niszczyć w swojej ignorancji. Co jak co, ale Rosenkov wykonał tutaj kawał solidnej roboty. Pokierowali go wręcz perfekcyjnie, a on z radością na twarzy się na wszystko zgodził. Złote góry, piękne życie. Za niewielką cenę jaką była jego człowieczeństwo. Oczywiście dla dobra korporacji. Codziennie żałował, że nie zginął jak reszta na jednej z samobójczych.
Założył na głowę hełm i ruszył po Charlotte. Im szybciej ją dostarczy na łóżko medyczne tym szybciej będa mogli stąd wydostać. Albo próbując umrzeć. Każda opcja była lepsza niż dalsza walka z chińskimi szwadronami śmierci.
Widząc ledwo stojącą kobietę przyspieszył aby trochę ja odciążyć od ciężaru powoli miażdżącej ją śmierci. Próbował być delikatny. Znaczy na tyle ile potrafił. Z przyzwyczajenia mógłby ja jeszcze przeciągnąć po podłodze jak następnego trupa do wykończenia na wyłożonej folią podłodze.
- Kurwa.
Rzucił cicho w hełmie powoli zbliżając się do pokoju gdzie czekał na nich Marco. Wszystkie jego wspomnienia mieszały mu się w głowie. Niektóre zapomniane, wyparte, niektóre świeże, a czasami nawet te które mu próbowali wszczepić w głowę. Zacisnął zęby i wypuścił ciężko powietrze z płuc. Potrzebował się stąd wydostać, a najlepiej z własnej skóry.

Gdy zdjął jej hełm przez chwilę zamarł. Wyglądała znajomo. Nie wiedział jednak skąd i czemu. Pokręcił tylko lekko głową. Nie chciał żeby jego głowa zaczęła mu dopowiadać skąd mógłby ja znać. Pewnie zmęczenie zaczynało dawać się we znaki i testować jego wolę życia.
- Tylko nie zastrzel mnie.
Rzucił chłodno. Co dziwne, zaciskał i rozluźniał dłonie. Nawyk, który nigdy nie zapowiadał nic dobrego.

Spojrzał w lewo, a potem w prawo.
- Kurwa, kurwa, kurwa. - Klął pod nosem zastanawiając się w którą stronę iść. Kostnica dała by mu pewnie większe odpowiedzi co tutaj się działo lub potwierdziła jego bardziej paranoidalną myśl, że takich jak jest tu więcej.
W salach mógł znaleźć leki dla siebie, a może nawet wyciągnąć stąd kogoś jeszcze. Potrzebowali ludzi żeby stąd wyjść, a on potrzebował się otumanić. Przynajmniej dzięki temu będą mieli z niego chociaż jakiś pożytek.
Stał w nerwowym bezruchu. Lewo czy prawo, prawo czy lewo? Mógł też sprawdzić oba miejsca, ale pewnie chińczycy szykowali kolejny szturm.
- Kurwa! - Ruszył w stronę sal, które przynajmniej wiedział jak wyglądały. - Jebać to, najwyżej jestem jebanym klonem lub chuj wie kim! Jakby to miało jakieś znaczenie!
Już czuł, że ta decyzja będzie go prześladować przez najbliższe tygodnie. Nawet nie wiedział co będzie musiał wypalić czy zeżreć by wyrzucić to wspomnienie z głowy. I jeszcze wiele innych. Czekało go naprawdę dużo pracy.
- A po Mindoirze miało być już tak kurwa gładko.
Tym razem od ścian korytarza odbił się tylko zmęczony i smutny głos.

@Mistrz Gry
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12605
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klinika Neurorehabilitacji i Fizykoterapii

27 lis 2024, o 10:08

Tajny rzut MG
50%
Rzut kością 1d100:
44


Spostrzegawczość Striker 25%
+10 do rzutu za powyższy wynik
Rzut kością 1d100:
21
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12605
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klinika Neurorehabilitacji i Fizykoterapii

27 lis 2024, o 10:19

Skostniałe palce bez szemrania poddawały się jego woli, na zmianę zaciskając się i rozluźniając. Skupienie się na tej prozaicznej sytuacji przyniosło tylko jeszcze więcej wątpliwości, cały wór pytań bez odpowiedzi. Im bardziej zagłębiał się w kręte korytarze ośrodka, tym wiedział mniej. Ta sprawa go przerastała, stał się pionkiem w cudzej rozgrywce. Ktoś bawił się jego kosztem, czego cholernie nie lubił. I nie zamierzał tolerować.
Kapsuła medyczna zamknęła się, otulając ciało słabo kontaktującej z rzeczywistością Charlotte niczym kokon; było źle, skoro kobieta nie odwarknęła tak, jak miała w zwyczaju na jego słowną zaczepkę. Marco warował przy pracującej maszynie, wpatrując się tempo w ekran, który wypluwał odczyty oraz parametry życiowe zmieniające się zbyt szybko, aby ludzkie oko było w stanie wychwycić właściwie odpowiedzi i za nimi nadążyć. Sam proces trwać będzie co najmniej trzydzieści pięć minut. Miał jeszcze trzydzieści trzy do otwarcia się wieka kapsuły i otrzymania wyroku do dalej. Na tyle, na ile się znał na tym podobnych ustrojstwach, kobieta nie znajdowała się w stanie krytycznym.
Zdążył.
Korytarze na pierwszy rzut wyglądały identycznie. Różniło je wyłącznie oznaczenie, po chińsku. Fakt, że był w stanie rozczytać i rozszyfrować napis, dotarł do niego po kilku pewnych krokach. Nie znał chińskiego, a zrozumiał napis. Tak po prostu.
Co się z nim kurwa działo?
Czy jego własna głowa znowu zaczynała mu płatać figle?
Pierwsze dwie sale były opuszczone, a meble porozrzucane. Ktoś opuścił ją w pośpiechu, zabierając ze środka medykamenty oraz sprzęt. Włączone monitory wyświetlały błękitny ekran. Domyślił się, że dane zostały usunięte, a rejestry wyczyszczone.
Do drzwi kolejnej musiał się włamać, wyważając je. Wpadł do pomieszczenia, które na pierwszy rzut oka wydawało się dawno nieużywane. Idealnie zaścielone łózko, puste szafki, postawione pod ścianą krzesło. Wygrzebał z odmętów szuflady zestaw do szycia oraz dwie rolki świeżego bandażu, znalazł także opaskę uciskową i lekkie środki przeciwbólowe. Pożarcie wszystkich tabletek na raz raczej nie sprawi, że zobojętnieje, bądź zdystansuje się do rzeczywistości.
I tego miejsca żywcem wyjętego z koszmarów.
Szedł przez kolejne, porzucone sale. Zorientował się w porę, instynkt kazał mu się tu i teraz zatrzymać. Przekrzywiając głowę, zauważył przyczepioną na plaster niedbale minę. Mogłaby podziurawić mu nogę, a także narobić hałasu, gdyby bezmyślnie wszedł w nią, uśpiony z czujnością po wędrówce pustymi pokojami.
Rozglądając się po sali, widział rozgardiasz jak wszędzie. Łóżko, otwarte szuflady od szafki obok, uchyle drzwi do szafy, poprzewracane stojaki na kroplówkę, kilka zmiętoszonych koców rzuconych pod ścianę na kupę.

@Charles Striker
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1435
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 39.800
Medals:

Re: Klinika Neurorehabilitacji i Fizykoterapii

30 lis 2024, o 09:32

Stał gapiąc się na napis przed sobą. Zrozumiał go naturalnie, jakby to było coś normalnego. Instynktownego. Ściągnął z głowy hełm zaciskając silnie dłoń na jednym z zaczepów. Wiedział, że marnował cenne minuty, ale nie mógł ruszyć z miejsca. Jego wspomnienia znowu się mieszały. Miał ochotę się poddać.
Przetarł dłonią twarz i wypuścił silnie powietrze z płuc.
- Najpierw ich wyprowadzę stąd, a potem się zabije. Priorytety.
Pokiwał głową zgadzając się sam ze sobą. Nie było innego wyjścia. Nie mógł się zabić jeśli miał coś do zrobienia. Przynajmniej tego mu nie odebrali. Wyboru.

Przypiął hełm do paska, a sam odpalił papierosa. Musiał się uspokoić, a skoro wszystko dookoła mu mówiło, że raczej nie znajdzie tutaj tego czego szukał. Dwa pierwsze pokoje dość mocno mu to uświadomiły.
Kolejne pomieszczenie z zamkniętymi drzwiami brzmiało obiecująco. Trochę musiał walczyć z zamkiem, ale korzystając ze swojej postury dość szybko przebił się do środka. Rozejrzał się po środku. Sala była jak nowa. Może w końcu chociaż szczęście personalnie się do niego uśmiechnie. Dlatego ruszył od razu do przeszukiwania szafek.
- Kurwa, nawet nie opioidy. - Mlasnął, ale zabierając wszystko co znalazł. Co najwyżej będzie mógł zdechnąć pod naporem chińskiej armii bez migreny. Na ten moment została mu stara dobra dysocjacja.
Ruszył dalej. Czas nie był po jego stronie.

Moment w którym postanowił zdjąć hełm z głowy uratował mu życie. Wątpił, że zauważyłby tą mine przez wizjery. Dezaktywował ja i odczepił od plastra. Mogła się przydać na potem. Gorzej, że mina miała chronić kogoś w środku lub, żeby ktoś nie wyszedł z środka.
Na wszelki wypadek odpiął od paska magnetycznego broń. Były dwa miejsca gdzie ktoś mógł się schować. Góra kocy albo szafa. Szczerze mówiąc nie chciało mu się bawić zbytnio w podchody.
- Przeszukam sobie ten pokój i już mnie nie ma. Potrzebuje tylko zapasów, możesz uciekać stąd z nami, jeśli spróbujesz mnie zaatakować to zacznę strzelać.
Wypuścił dym z płuc. Szczerze mówiąc to miał po prostu nadzieje, że ktoś jeszcze żył i mógł dostarczyć mu jakichkolwiek przydatnych informacji. Dał sobie chwilę, żeby poczekać na jakąkolwiek reakcje. Jeśli jej nie było to zabrał się za przeszukiwanie pokoju.

@Mistrz Gry
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12605
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klinika Neurorehabilitacji i Fizykoterapii

dzisiaj, o 08:44

Odpowiedziała mu cisza. Niczym nie zmącona.
Mina przy wejściu była jedyną niespodzianką, którą napotkał w pomieszczeniu będącym najprawdopodobniej gabinetem lekarskim. W przeciwieństwie do wcześniej mijanych sal, tutaj nie dotarł tajfun. Wszystko stało na swoim miejscu, schludne i czyste. Bez większych trudności zlokalizował szafkę z medykamentami. Była zabezpieczona zamkiem, ale dla niego nie stanowiła większej przeszkody w wyłamaniu go. Szarpnął raz, drugi, coś przeskoczyło w machaniźmie, po czym wysunęła się w całości z całym ciężarem prosto w ręce Strikera. Sapnął, zaskoczony kilogramami, a także szczęściem, które niespodziewanie postanowiło się do niego uśmiechnąć. Pełna sterylnych opatrunków, podstawowych narzędzi chirurgicznych do zakładania szwów, a także leków opisanymi chińskimi znaczkami, musiała zawierać psychotropy, których w tej chwili tak bardzo pożądał.
Przesuwając kolejne opakowania, starając się cokolwiek zrozumieć z rzędu znaków, oglądając opakowania z każdej strony, łudząc się, że może jednak znajduje się tutaj drobnym drugiem angielska adnotacja, nie mógł oprzeć się wrażeniu, iż jest przez cały ten czas obserwowany.
Kiedy w końcu postanowił zaspokoić swoją ciekawość, podniósł głowę i obejrzał się za siebie, w progu stała kobieta. Miała na sobie lekarski kitel, a śnieżnobiała biel wydawała się zlewać z jej bladą cera. Drobna Azjatka, mierzyła do niego ze strzelby, którego kaliber widział kiedyś w łapach Kiru, bądź Krogula. Nie wyglądała jak ktoś, kto obchodzi się z bronią, aczkolwiek sposób w jaki ją trzymała, postawa jej ciała, ułożenie rąk ostrzegało go, iż mógł się mylić.
A każde źle dobrane słowo, a także gwałtowna reakcja, mogła go kosztować kolejną dziurą w bebechach.
- Co tu robisz? Czego tu szukasz? Jesteś tu sam? - rzuciła w jego stronę gradem pytań, jak serią z karabinu. Mówiła płynnie w języku angielskim, bez akcentu.
I o ile jej sylwetka absolutnie nie wywołała w nim najmniejszej reakcji, tak miękki tembr przywoływał na myśl mgliste wspomnienia. Bliżej niezlokalizowaną sytuację, w której gdzieś go już słyszał.
Był tego pewny.
Na ile mógł wierzyć swojej chorej głowie.

@Charles Striker
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1435
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 39.800
Medals:

Re: Klinika Neurorehabilitacji i Fizykoterapii

36 min temu

Przez większość czasu towarzyszyła mu cisza, potem dziwne uczucie na karku. Nie był sam. To dobrze. Przynajmniej ktoś jeszcze żył. Do tego nie próbował go od razu zabić więc raczej nikt z chińskiej armii to nie był. Miał tylko nadzieje, że ocalały jest w dobrym stanie. Niestety wątpił, że mieliby czas na wrzucenie jeszcze kogoś do kapsuły leczniczej. Przynajmniej mógł na spokojnie przejrzeć szafki.
Może i były zamknięte, ale nie miało to dla niego znaczenia. Przynajmniej miał na czym wyżyć swoja frustracje. Musiało to wyglądać dość komicznie dla obserwującego ocaleńca. Po prostu ciągnął za szafkę tak długo, aż sama się poddała. Bycie idiotycznie wielkiem miało swoje idiotyczne plusy.
- Wyśmienicie.
Na twarzy wyskoczył od razu ciepły i radosny uśmiech. Czuł się jak dziecko które otworzyło kalendarz adwentowy akurat na czekoladce w ulubionym smaku. Gorzej, że kalendarz był po chińsku więc tak naprawdę nie wiedział czym by się najadł. Wolał nie zasnąć w połowie akcji albo żeby zbyt duża ilość przepaliła mu flaki.
Zamiast jednak radości z pakowania w siebie leków, odczuwał on frustrację jak małpa na widok banana za szybą. Obracał nerwowo w dłoniach plastikowe opakowania nadziei, że może jego mózg znowu przypomni sobie ten śmieszny język.
Nawet nie usłyszał, kiedy kobieta się do niego zakradła. Jego skupienie było w całkowicie innym miejscu. Do tego dziura w głowie nie brzmiała tak źle. To na pewno rozwiązałoby wszystkie jego umysłowe problemy. Raz, a dobrze.
- Zaraz.
Poddał się z ostatnim opakowanie. Obrócił się w jej stronę, a pistolet odłożył na stolik. Oceniał ja przez chwilę wzrokiem. Głos brzmiał znajomo, ale cała reszta ani trochę. Wyciągnął z wewnętrznej kieszeni papierosy.
- Na pierwsze pytanie nie jestem w stanie ci odpowiedzieć, bo już sam do końca nie wiem po co mnie tu trzymali.
Odpalił papierosa, a paczkę i zapalniczkę zostawił obok pistoletu. Oparł się nawet szafkę jakby był na rozmowie ze znajomym, a nie sytuacją gdzie zła odpowiedź może go zabić. Jego całkowity brak obrony, zazwyczaj rozbrajał nie tylko jego. Nigdy nie miała ona sensu. Striker miał po prostu dość prosty system przekazywania intencji.
- Szukam psychotropów, bo mnie trochę pojebało w ostatnich dniach. - Westchnął wypuszczając dym z płuc. - Przy okazji uznałem, że może znajdę jeszcze kogoś kto chce się stąd zwiać za nim zaczną wpuszczać śmiercionośny gaz do wentylacji.
Uśmiechnął się do niej krzywo. Przynajmniej się cieszył, że to nie jest jakaś młodsza wersja jego osoby. Ten scenariusz chyba byłby w stanie popchnąć go do strzelania sobie w łeb. Nie zniósłby tej absurdalnej “Opowieści Wigilijnej” w tym dziwnym wydaniu.
- Oprócz mnie jest jest jeszcze jeden ja i kobieta, która chce nas stąd wyciągnąć. Znaczy drugiego mnie, mnie znalazła przez przypadek. Bo ten drugi, to jej brat. I nie, nie będzie mieć to więcej sensu jak już ich spotkasz. - Uśmiechnął się znowu starając powstrzymać śmiech. - Znasz moze chiński? Naprawdę potrzebuje leków.
Ton jego głosu przeszedł z radosnego do dość zmęczonego. Chyba nie miał już tyle mocy by śmiać się z absurdu sytuacji.

@Mistrz Gry
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905

Wróć do „Szanghaj”