Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12979
Rejestracja: 1 cze 2012, o 22:04
Medals:

Arae

28 lis 2024, o 00:30

Wyświetl wiadomość pozafabularną Słowa mężczyzny były pełne otuchy, a jednak jego zapewnienie wywołało w córce Abrahama sprzeczność. Potrząsnęła głową, negując ten jeden, prosty fakt - dokonania przez siebie dobrego uczynku, uratowania mu życia. Ale choć przez chłodno kalkulujący umysł Widma przeszła myśl, że być może nie powinna tego robić, sprzeczność jego siostry miała inne podłoże. Wzmogła szklistość jej oczu, sprawiając, że napłynęło do nich więcej łez.
- Wściekł się, gdy przyjechała karetka. Bił. To n-nie ma znaczenia. Ojciec obwiniał mnie często - żachnęła się. W jej drżącym głosie pojawiła się gorzka nuta, którą Viyo znał aż za dobrze - poczucie winy, choć nie wiedział, skąd mogło na razie pochodzić. - Nie mam rodziny. Mam tylko jego.
Owinęła się ciaśniej ramionami, podkulając nogi wyżej, chowając twarz w materiale spodni. On w tej chwili mógł oznaczać zarówno ojca, jak i brata, do którego za ich pomocą lgnęły w tej chwili jej myśli. Choć przebywali razem na pokładzie Arae, a wydarzenia, o których opowiadała, dzieliły od obecnej chwili dziesięciolecia, wzrok Sonyi stał się nieobecny, a jej ciałem zawładnęły dreszcze. Jakby jej cielesna powłoka tkwiła wciśnięta w chłodną ścianę statku, ale umysł znalazł się w innym miejscu i czasie, przeżywając każdy aspekt swojej traumy na nowo.
- Jak długo to trwało? - zagadnęła delikatnie niebieskowłosa. - Mówiłaś wcześniej o obietnicy - dodała, chwytając wcześniej słowa kobiety i nie wypuszczając z podświadomości.
- Nigdy się nie skończyło - szepnęła niemal od razu, tym samym, przerażonym spojrzeniem wpatrując się przed siebie. - Ojciec nigdy więcej nie przekroczył granicy. Nie od tamtej nocy z karetką. Zawsze wiedział, gdzie skończyć. Na czym przestać. Ale zawsze było blisko. Zbyt blisko. Wystarczyło mu tak niewiele. A kiedy pił...
Kobieta wyprostowała się, odsłaniając na moment swoją bladą, wychudzoną twarz, jakby jej umysłem wstrząsały sprzeczności - chęć schowania się, milczenia, a zarazem chęć wyrzucenia z siebie tego, czego nie miała okazji wypowiedzieć na głos przez całe swoje życie.
- Minęły lata. Był wyższy ode mnie. Wyższy od ojca - dodała z westchnieniem. - A ten wciąż bił go tak, jakby był małym chłopcem.
Volyova uniosła dłoń, zgarniając splątane, niebieskie włosy na jedno ramię. Jasne blizny błyszczały na jej odsłoniętym profilu, zwróconym w stronę Viyo.
- Nie próbowaliście się mu sprzeciwić? - spytała ostrożnie, spodziewając się reakcji, którą niemal natychmiast otrzymała.
- Nie wiesz, jak to jest. Nie masz pojęcia. - w spojrzeniu Sonyi błysnęła złość i choć była tylko namiastką furii Abrahama, gdy rozgorzała w jej szarym spojrzeniu, jej oczy na moment wyglądały dokładnie tak samo, jak zapamiętał je Viyo u młodego i starego Reeda.
Impuls był krótki, wątły. Jakikolwiek ogień miała w sobie, został zduszony dziesięciolecia temu. Teraz Sonya wydawała się jedynie szkieletem tego, kim mogłaby być. Podczas gdy wydarzenia z przeszłości przekształciły jej brata w oprawcę, ją na zawsze zamknęły w przeszklonej klatce ofiary.
- Donovan chciał uciec - wyznała wreszcie, ogień w jej oczach zniknął bez śladu. - Przygotował wszystko potajemnie. Zbierał skradzione pieniądze. Chował jedzenie na drogę. Ubrania, dla mnie i dla siebie. Chciał, żebym uciekła z nim.
Zachłysnęła się powietrzem, jak gdyby ich spojrzenia niosły ze sobą oskarżenie, a ona czuła potrzebę wyjaśnienia - choć nikt jeszcze nie obwieścił jej winy.
- Dla mnie to była taka głupota. Nasz dom był w lesie. Pośród niczego. Nie wiedzieliśmy gdzie była najbliższa stacja kolejowa, nie mówiąc o lotnisku. Na zewnątrz było niebezpiecznie. A ojciec... - przełknęła ślinę, urywając. - Ojciec miał oczy wszędzie. Uszy wszędzie. Widział wszystko, s-słyszał wszystko. Nie było przed nim ucieczki. Nie mogło być.
Szloch chwycił jej ciało w spazmie, zacisnęła dłonie na materiale kołdry, na której leżała. Poczucie winy przysnuło stal w jej oczach ciemną chmurą, wygięło jej twarz w grymasie kogoś, kto za wszelką cenę poszukiwał rozgrzeszenia.
- Prosiłam go, żeby został. Błagałam. Na kolanach. Próbowałam go od tego odwieźć, za wszelką cenę - zapłakała, pozwalając, by kryształowe ścieżki znów spłynęły po jej policzkach. - Ale on wściekł się. Powiedział, że jeśli nie chcę z nim uciec, zrobi to sam. Że kiedy będzie bezpieczny, kiedyś, wróci po mnie.
Urwała nagle, rozchylając usta jakby chciała zaczerpnąć powietrza, ale to zostało wypompowane z ich pomieszczenia. Napotykając próżnię, przełknęła ślinę, z trudem wypowiadając kolejne słowa.
- Ale ja nie chciałam być sama.
W ciszy, która zapadła po tym stwierdzeniu, Volyova wyprostowała się nieco, jej plecy napięły. Spoglądała na kobietę spod uniesionych brwi, bardziej zaskoczona niż oburzona wnioskiem, do którego doszła.
- Powiedziałaś ojcu.

@Vex
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2045
Rejestracja: 18 cze 2014, o 16:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 62.210
Medals:

Re: Arae

28 lis 2024, o 16:05

To, co Abraham zrobił dwójce swoich dzieci, wykraczało poza fizyczne obrażenia i blizny. Ślady pozostawione przez maltretowanie mężczyzny, były głębokie i niewidoczne gołym okiem, ale wypaczały całą naturę swoich ofiar - tak jak przypadkowa śmierć matki stanowiła fundamenty, tak działania starego Reeda stworzyły stalową ramę, która narzuciła im ich obecny kształt. Klatkę, która ich ukształtowała, nie pozwalając na bycie kimś lub czymś innym. I nawet jeżeli pomiędzy jej prętami czasami pojawiały się przebłyski tego, kim Sonya lub Donovan mogliby być, to jej konstrukcja na zawsze ich zmieniła w to, czym byli teraz.
Widmo po raz kolejny poczuł ukłucie wściekłości i goryczy, że tamtej pamiętnej nocy jednak nie wydusił życia z okrutnego mężczyzny.
- Bałaś się - powiedział cicho, gdy cisza wypełniła wnętrze kajuty, niczym fizyczny cień, który oplatał opowieść starszej kobiety. Nie było to pytanie. - Złość i okrucieństwo Abrahama skupiłoby się na tobie, gdyby Donovan uciekł. Twój ojciec wbił w ciebie posłuszeństwo strachem i koszmarami. To nie była twoja wina.
Zdrada Sonyi nie była dla niego zaskoczeniem. Nie po tym gdy widział jak broniła Abrahama przed nim, osłaniając go własnym ciałem i oddając własne życie w zamian za jego własne, chociaż stał przed nią rogaty potwór. Przez kilkadziesiąt lat była maltretowana psychicznie i formowana przez okrucieństwo jej ojca, a po czymś takim nie było szansy na postrzeganie świata racjonalnością lub w sposób, który dla innych nie wydawałby się zaskakujący. I chociaż od tamtego momentu w domu położonym w środku lasu minęły dekady, podejrzewał, że już wtedy było za późno. Ile lat miał Abraham, żeby zacząć ją kształtować po śmierci żony? Jak młoda dziewczyna mogła się bronić przed czymś takim, gdy nie znała żadnej, innej alternatywy? Gdy nie miała innych wzorców ani nawet dostępu do świata zewnętrznego?
Potrzeba było szczególnego rodzaju odwagi, żeby porzucić wszystko co się znało i uciec, ryzykując swoim życiem. Sonya jej nie posiadała. Ale też to nie ona była tą, na której wtedy skupiały się bezpośrednie uderzenia Abrahama oraz jego pastwienie się. Najgorsze jednak z tego wszystkiego było to, że nie posiadała jej kilka dekad temu, gdy poprosił ją o to jej brat, ale znalazła ją po latach dla ojca, gdy obcy turianin próbował zmiażdżyć mu gardło w swojej ręce. Tak głęboko sięgały ślady pozostawione przez jego znęcanie się.
Mentalne blizny i klatki.
- To był jedyny świat jaki znałaś. Jak mogłaś postąpić inaczej? - odpowiedział, kręcąc powoli głową. - Jak zareagował na to Abraham? I jak zareagował Donnie?

@Mistrz Gry
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12979
Rejestracja: 1 cze 2012, o 22:04
Medals:

Re: Arae

28 lis 2024, o 18:08

Żadne słowa nie były w stanie dodać w tym momencie otuchy kobiecie, która tak desperacko jej potrzebowała. Pocieszenie, które padło z ust Viyo, odbiło się od muru poczucia winy, którym otaczała się skrupulatnie przez lata. Murem, w który tak celnie trafił jej ojciec ze swoją uwagą, że od razu uwierzyła w jego możliwie bezpodstawne słowa - w to, że jej brat nigdy nie wybaczył jej tego, co zrobiła. Podcięcia nóg temu, który miał szansę się wydostać, tylko po to, by w tym więzieniu nie pozostać samemu.
- Ojciec powiedział, że go zabije - szepnęła w odpowiedzi, jej głos nadal drżący z emocji i trudu, z którym wypowiadała to zdanie. - Ale Donovan nie czekał bezczynnie na bicie. Wywiązała się walka. Wybiegł z domu, w środku nocy, bez kurtki. Była zima, lodowato, śnieg wszędzie. Ojciec ruszył za nim. Z bronią. Lubił polować.
Przyśpieszała, ledwie wyczuwalnie, jakby chciała mieć już to za sobą, jakby ta rozmowa z każdą chwilą drenowała ją coraz bardziej, pozostawiając po sobie jeszcze bardziej puste wnętrze niż zwykle.
- Złapał go? - spytała niebieskowłosa, choć obydwoje wiedzieli, że gdyby tak było, być może nie tkwiliby teraz w tej sytuacji.
Sonya zawahała się, krzywiąc wyraźnie. Choć wcześniej słowa wypływały z niej potokiem, teraz utknęły, napotykając na nieznaną barierę.
- Nie wiem, co jest prawdą, a co fikcją - szepnęła wreszcie, odwracając głowę do Viyo. - Wysyłał mi listy. Donnie. Po tym, gdy udało mu się uciec. Ale rzeczy, o których pisał... były zbyt nieprawdopodobne, żebym mogła w nie uwierzyć. Nie wiem, czy to naprawdę był on.
Maya poruszyła się lekko w miejscu, zaintrygowana.
- Pamiętasz, co było w tych listach? Co wydarzyło się po tym, gdy uciekł? - ciągnęła za słowo, ale tym razem, siostra Donovana potrząsnęła gwałtownie głową, nie chcąc tego kontynuować.
- Zostały w mojej sypialni w domu, pod poluzowaną deską w podłodze. Zachowałam je wszystkie - wyjaśniła. - Pamiętam część z nich. Nie wszystko. Ale nie chcę o tym już rozmawiać - uniosła dłoń w górę, ocierając opuchnięte oczy. - Chciałabym się położyć.
Maya westchnęła lekko, przytakując, po czym odwróciła głowę do Vexariusa, szukając w nim zrozumienia dla wyznaczonej przez kobietę granicy.
- Porozmawiamy o tym później, dobrze? - spytała, a Sonya przytaknęła niemrawo, nie patrząc w jej stronę. Materiał kołdry uniósł się, gdy Volyova wstała. - Przyniosę ci herbatę.
Jeśli Viyo nie miał nic do dodania, lub jej nie zatrzymał, skierowała się do mesy, pozostawiając kobietę w rozsypce, ale i w samotności, której się domagała.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2045
Rejestracja: 18 cze 2014, o 16:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 62.210
Medals:

Re: Arae

28 lis 2024, o 19:03

Każdy miał swoją granicę. Młody Donnie najwyraźniej również w pewnym momencie do niej dotarł, gdy ryzyko utraty życia okazało się silniejsze od bycia dalej maltretowanym, przekraczając ten jeden próg, który pozwolił mu ukształtować swoją klatkę nie na ofiarę, a na coś silniejszego. Vex obserwował Sonyę w milczeniu, oczami wyobraźni śledząc obrazy, które opisywała - Abrahama podnoszącego rękę na swojego syna, ich potyczkę, chłopaka uciekającego na zewnątrz, w śnieżycę. Wyglądało na to, że ojciec Donovana był pierwszym zagrożeniem z którym łowca musiał się zmierzyć, przeciwstawiając się przeważającej sile, którą rzuciło na niego życie, ale odpowiedź na to czy udało mu się ją przezwyciężyć, znali niestety doskonale. Wyglądało na to, życie Reeda zaczęło się od morderstwa, a potem przeszło w tryb bycia tropionym i takie już pozostało.
Podchwycił wzrok Sonyi, gdy kobieta niespodziewanie na niego spojrzała i skinął tylko nieznacznie głową, dając znać, że rozumie jej wahanie, chociaż jego myśli od razu uczepiły się nowej informacji. Listy, które wysyłał jej Donovan, stanowiły kolejną furtkę do przeszłości mężczyzny, która do tej pory okryta była nimbem tajemnicy. Bardzo wątpił, żeby Abraham był tym, który fałszował wiadomości od syna, bo nie miało to żadnego sensu - co niby mógł tym osiągnąć? Być może byłoby to jakieś alibi, gdyby faktycznie dopadł Donniego w lesie i go zastrzelił, a potem wykorzystał Sonyę do poświadczenia za niego, że jednak jego syn gdzieś żyje, ale rzeczywistość wyglądała inaczej. A to oznaczało, że listy faktycznie musiały być od jej brata.
Pytanie tylko co w sobie zawierały. Wspomnienia Reeda z wojska? Z poznania Mathiasa Steigera oraz udziału w eksperymencie z implantami?
Inne poszlaki?
- Jeżeli wysyłał do ciebie listy, to raczej nie darzy cię nienawiścią za to co się wydarzyło. Oskarżenie Abrahama było puste - powiedział z zamyślonym roztargnieniem.Umysł Widma wyciągnął szpony w stronę starszej kobiety, niecierpliwie pragnąc popędzić ją do wyjawienia fragmentów z listów, ale Maya go ubiegła nim turianin ponownie otworzył usta. Skrzyżował tylko ramiona na piersi, obracając w głowie jej słowa oraz pomysł powrotu na Wyspy Owcze. Z jednej strony wciąż znajdowali się nad Ziemią i czekali na dostawę elementów dla Isaaca, ale z drugiej wracanie na miejsce przestępstwa nigdy nie było dobrym pomysłem, szczególnie gdy dysponowali wspomnieniami siostry Donovana. Co prawda niepełnymi, ale...
Pochylił się lekko, chcąc nacisnąć na kobietę, żeby znalazła w sobie jeszcze trochę siły, ale podchwycił spojrzenie Mayi, gdy niebieskowłosa obróciła w jego stronę twarz. Bił się z myślami jeszcze przez chwilę, nim w końcu niechętnie skinął głową.
- Oczywiście. Dziękuję, że powiedziałaś nam to wszystko - powiedział zamiast tego i wstał z krzesła. Dopiero, gdy się wyprostował, poczuł jak jego zastojałe mięśnie odezwały się skrywanym do tej pory napięciem. Jego wzrok prześlizgnął się po raz ostatni po Sonyi, po czym mężczyzna ruszył za biotyczką. Nim przekroczył próg, zatrzymał się jednak na chwilę.
- Jeszcze tylko jedna rzecz. Niezwiązana już z tym o czym rozmawialiśmy - dodał łagodnie, obracając głowę ku kobiecie. - Ta kobieta, która zatrzymała nas na Wyspach Owczych. Blondynka. Poznałaś ją już wcześniej lub wiesz jak ma imię?
Niezależnie od tego czy Sonya udzieliła mu odpowiedzi twierdzącej lub przeczącej, skinął głową po raz ostatni i również wyszedł na korytarz, zostawiając ją w swojej delikatnej samotności. Dopiero, gdy zasunęły się za nim drzwi, odcinając go i Mayę od starszej kobiety, zamknął oczy i uniósł dłoń do nasady nosa, pocierając ją nieznacznie.
- Powinienem zamordować Abrahama, gdy miałem okazję - powiedział pod nosem, chociaż bardziej przypominało to warknięcie, niż zwykłe wyznanie.

@Mistrz Gry
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12979
Rejestracja: 1 cze 2012, o 22:04
Medals:

Re: Arae

28 lis 2024, o 21:37

Choć udało im się wyciągnąć z Sonyi tak wiele, gdy Widmo podzielił się z nią kolejnym pytaniem, jej granice okazały się równie stałe, jak wylewność, gdy decydowała się je przekroczyć. Kiwnęła głową, choć bez przekonania - tak, jakby blondynka była jej znajoma z widzenia bądź z innego incydentu, ale nie miała z nią żadnej, zażyłej relacji.
Volyova stanęła w przejściu, czekając, aż turianin ruszy za nią. Dopiero gdy drzwi do kajuty przydzielonej tymczasowo dla siostry Reeda zamknęły się, kobieta odetchnęła głęboko - jakby powietrze w korytarzu było bardziej rześkie od gęstego oparu wspomnień unoszącego się w środku.
- To było traumatyczne, cholernie nieprzyjemne i skomplikowane - mruknęła Maya gdy wchodzili do środka pustej mesy, znajdującej się tuż obok. - Moja matka byłaby zachwycona.
Niebieskowłosa sięgnęła do szafki, wyciągając dwa kubki. Wbrew swojej obietnicy, pierwszy podstawiła pod ekspres do kawy, zanim zabrała się na poszukiwanie herbaty. Tajemnicze torebki wypełnione liśćmi i ziołami zostały zamówione na wyraźne polecenie Isaaca, ale Volyova nie wyglądała, jakby szczególnie się znała na ich zawartości. Otworzyła szufladę, w której zostały schowane i przyglądała się jej zawartości przez chwilę, kontemplując wybór.
Lub myślami będąc gdzie indziej.
- Jaki był, kiedy go spotkałeś? - spytała po dłuższej chwili milczenia, wybierając pierwszą z brzegu torebkę o pomarańczowej etykiecie i wsadzając do kubka. Oparła dłonie o blat, pochylając się nad nim lekko, gdy jej głowa obróciła się w stronę turianina. - Czy był wielkim, okrutnym tyranem, jakim maluje go Sonya?
Szum pracującego ekspresu wypełnił ciszę. Odsunęła się, podstawiając drugi kubek bliżej, chcąc zalać torebkę gorącą wodą gdy maszyna skończy przygotowywać jej kawę.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2045
Rejestracja: 18 cze 2014, o 16:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 62.210
Medals:

Re: Arae

30 lis 2024, o 19:44

Turianin wypuścił z siebie powoli powietrze, po czym ruszył za biotyczką bez słowa. Jej ocena sytuacji była trafna. Historia Sonyi, chociaż wnosiła kilka interesujących informacji, które można było wykorzystać przy następnym starciu z Reedem, była przede wszystkim opowieścią o wieloletniej traumie przez którą starsza kobieta musiała przejść. Jej wspomnienia nie były ani przyjemne, ani łatwe do przetrawienia.
Wzmianka o Elenie sprawiła, że jego myśli powoli zwróciły się w tamtą stronę. Gdy weszli do mesy, przysiadł na krawędzi stołu i skrzyżował ramiona, przenosząc wzrok na niebieskowłosą biotyczkę. Sonya nie będzie stanowiła ich permanentnego załoganta i prędzej czy później, gdy już wyciągną z niej wszystkie informacje, opuści ich okręt. Vex nigdy nie miał zamiaru trzymać jej tu w nieskończoność, a tym bardziej zmuszać pozostałych za robienie za jej psychiatrę - którego dziewczyna jednak zdecydowanie potrzebowała. Od samego początku planował oddać ją w ręce jakiegoś lekarza, który miał o wiele większe kompetencje od nich, żeby chociaż trochę wyciągnąć ją z głębi jej przeżyć i ukazać jej ojca w prawdziwym świetle. Skorzystanie z dostępów Widma i zapewnienie jej opieki jakiegoś cytadelowego psychologa było najprostszym rozwiązaniem, a także zarazem niosącym najmniejsze ryzyko, gdy Reed wciąż znajdował się gdzieś w okolicy.
Elena Volyova też mu jednak przeszła przez myśl.
Problem wciągnięcia w to matki Mayi miał jednak więcej wad, niż zalet. Po pierwsze, rzucałoby to kolejny celownik na plecy rodziny biotyczki, gdyby Donovan postanowił odbić siostrę - lub ją zabić. A po drugie, opiekowanie się przez matkę Mayi osobą, która była siostrą człowieka, który porwał, wykorzystywał i niemal zabił jej własną córkę, stanowiło nowy rodzaj traumy i skomplikowania, którego nie życzył ani Mayi, ani jej rodzinie. Dodając jeszcze do tego ambiwalentne uczucia jakie niebieskowłosa żywiła do swojej rodzicielki... Vex już wystarczająco wiele zrobił próbując pomagać ludziom na siłę i wtrącać się tam gdzie go nie prosili. A tym bardziej polewać paliwem tlące się już węgielki.
Zorientował się, że Maya zadała mu pytanie dobre kilka sekund po tym, gdy przebrzmiało w powietrzu.
- Hm? - Oderwał od niej wzrok, przenosząc go na kubek w ekspresie oraz na spływający do niego płyn. - Tak. Jest małostkowy, okrutny i dumny. Zaproponował, że opowie mi wszystko o swoim synu, jeżeli zabiję dla niego policjanta, który mnie tam przywiózł, a którego opłacał - tylko po to, żeby dać mu nauczkę i pokazać, że ma władzę. Gdy mu zagroziłem, najpierw bez zawahania zasłonił się córką, a potem ją do mnie odepchnął "że mogę ją sobie wziąć".
Zamknął i rozprostował palce dłoni, niechętnie krążąc myślami dookoła tamtej nocy.
- Jego... zwyrodniałość było widać w całym domu. Nie wiem jak to wyjaśnić. Wszędzie na wierzchu leżały tylko jego własne rzeczy, meble były tak ustawione jakby miały służyć tylko jednej osobie, Sonya nosiła na sobie jakieś stare, dziurawe ubrania. Z jej całego zachowania biło wrażenie jak z maltretowanego zwierzęcia, który się kuli na każde podniesienie głosu. A on sprawiał wrażenie jakby był zadowolonym watażką siedzącym na tronie.
Pokręcił głową, nie potrafiąc sensowniej ująć swoich przeczuć, które wtedy miał i które sprawiły, że postanowił wyciągnąć kobietę z tego domu. Zamiast tego skupił się na czym innym.
- Ets, możesz poszukać z Isaakiem jakiejś dalszej rodziny Sonyi, od strony jej matki? Może to, że jest sama, jest kolejnym kłamstwem, które jej ojciec jej wpoił - rzucił w przestrzeń, prostując się lekko. - I daj mi znać jak wygląda obecnie sytuacja na Wyspach Owczych oraz jak stoimy z czasem. Zastanawiam się czy nie wrócić na tamtą plażę i poszukać listów o których dziewczyna wspomniała. Może ci co przeszukali dom Abrahama je przeoczyli.

@Mistrz Gry
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12979
Rejestracja: 1 cze 2012, o 22:04
Medals:

Re: Arae

1 gru 2024, o 15:08

Ekspres pracował cicho, wypełniając powietrze aromatycznym zapachem świeżo parzonej kawy. Volyova odwróciła się tyłem do maszyny, opierając o kuchenny blat. Jej ręce skrzyżowały się na klatce piersiowej gdy w milczeniu słuchała spojrzenia Widma na okrutnego ojca siostry Reeda. Gdy turianin przysiadł na stole położonym na środku mesy, zagościł między nimi dystans, z którym mogliby spokojnie prowadzić dwie różne konwersacje gdyby w pomieszczeniu był ktokolwiek inny.
Brwi kobiety zmarszczyły się lekko - perspektywa Viyo na to, jakiego rodzaju człowiekiem był Abraham, tworzyła bardziej logiczny, pełen dystansu obraz zwyrodniałego ojca. Gdy ekspres zakończył pracę, odwróciła się w stronę maszyny, wyjmując kubek spod dyszy i podstawiając na jego miejsce ten z woreczkiem herbaty umieszczonym w środku. Z cichym piknięciem przełączyła maszynę na nalewanie gorącej wody, a ta ze znacznie cichszym sykiem wznowiła pracę.
Kobieta w milczeniu chwyciła kawę, na moment zawieszając wzrok na jej zawartości. Oderwała się od blatu, nieśpiesznym krokiem ruszając w jego stronę, a stukot jej butów odbijał się od ścianek pustej mesy.
- Gdybyś miał zamordować każdego głupiego starca, który posunie się do okrucieństwa dla odrobiny władzy, w naszym parlamencie nie zostałoby zbyt wielu polityków - westchnęła, uśmiechając się lekko, choć bez wesołości. Stanęła naprzeciw niego, pochylając się w jego stronę. - Dostanie na co zasłużył, prędzej czy później. O ile już nie dostał.
Jej palce musnęły jego, odrywając od blatu, o który leżały oparte. Uniosła męską dłoń w górę, wsuwając doń kubek z gorącym, parującym napojem. Z bliska dostrzegł dwie, blade blizny przecinające jasną, różową skórę na knykciach, których nie widział pośród śniegu w Cordovej.
- Tak zrobię. - Sztuczna Inteligencja pojawiła się w mesie z kilkusekundowym opóźnieniem. Błysk hologramu sprawił, że kobieca dłoń odsunęła się jak oparzona, gdy Maya cofnęła o pół kroku. Odwróciła się w stronę kończącego pracę ekspresu, pozwalając, by błękitne włosy osłoniły jej profil, lecz pomiędzy ich kosmykami dostrzegł jej nieobecny wyraz twarzy.
- Dom Abrahama otoczony jest korowodem policyjnym, a na Wyspach Owczych wprowadzono stan wyjątkowy. Powrót na miejsce zdarzenia bez zwracania na siebie uwagi będzie niemożliwy, a nawet przy pociągnięciu paru sznurków, grozi politycznym incydentem - kontynuowała Etsy, gdy za jej plecami niebieskowłosa chwyciła kubek herbaty i ruszyła do wyjścia. - Jest coś jeszcze.
Drzwi śluzy zamknęły się z sykiem.
- Miało miejsce pewne zdarzenie w maszynowni - przyznała SI, wyraz twarzy jej hologramu nagle stał się kwaśny. - Będziemy musieli zrewidować nasz plan budżetowy i odłożyć zakup nowych projektorów na później.
SI uruchomiła omni-klucz, wyświetlając na nim obraz z monitoringu. Czarny cień przemknął korytarzem serwisowym, goniąc inny - biały, mały. W pościgu dostrzegł ledwo nadążającego za Shopenhauerem Isaaca dobiegającego do maszynowni gdy rozgorzało w niej piekło.
Małe tornado czerni i bieli pochłonęło pomieszczenie, odbijając się od ścian w ferworze iskier i błysków. Cokolwiek gonił kot, wydawał się kompletnie nie zważać na chaos, który tworzyła jego ofiara. W krawędzi pola widzenia kamery, Viyo dostrzegł zamierającego w przejściu hakera, unoszącego ręce do głowy i obserwującego wydarzenie w bezradności.
- Miniaturowa sonda obronna należąca do Isaaca poczyniła pewne szkody, ale nie uszkodziła żadnego witalnego systemu - wyjaśniła Sztuczna Inteligencja. - Szukając pozytywów tej sytuacji, możemy wylatywać do Przekaźnika już teraz.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2045
Rejestracja: 18 cze 2014, o 16:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 62.210
Medals:

Re: Arae

1 gru 2024, o 19:11

Słowa Mayi były jakimś pocieszeniem, ale stanowiło to zaledwie kroplę na tle oceanu ponurych myśli. Wiedział, że jego złość była pusta oraz że nic by nie zmieniła. Abraham był kim był, a przeszłość, którą zgotował swoim potomkom, już się wydarzyła i nic nie było w stanie jej odwrócić. Śmierć okrutnego starca nie przywróciłaby żyć ludziom i turianom, których Reed zamordował w Wieży Cytadeli, nie cofnęłaby jego czynów dokonywanych pod przywództwem Mathiasa Steigera, nie zmieniłaby stanu Sonii. Być może zapobiegłaby kolejnym, których Abraham - jeżeli wciąż żył - mógłby się dopuścić, ale na to też było już za późno.
Niemniej poprawiłoby mu humor.
Podniósł wzrok na Mayę, gdy ta wsunęła mu w dłoń kubek. Jego spojrzenie złagodniało, gdy szare chmury niespodziewanie odsunęły się na bok, na uderzenie serca przywracając wspomnienia i fragmenty z chwil, które dzielili przed paroma miesiącami. Czas dla niego tak odległy, jak dla niej niedawny, ale który wciąż nieustannie atakował go niespodziewanym napływem emocji w różnych, z pozoru przypadkowych momentach dnia. Po odruchowym cieple i miękkości prawie zawsze nadchodziło przypomnienia oraz świadomość zmian, a także miesięcy, które upłynęły - niczym fale, które odsuwały mentalne blizny pod uderzeniem przypływu, żeby po chwili ponownie wycofać się w głąb morza.
Opuścił wzrok na naczynie, pocierając delikatnie kciukiem z roztargnieniem jasne ślady na dłoni kobiety, nasuniętej na niego. Jakaś jego część umysłu odezwała się w nim z nostalgią, że chociaż pamiętał i potrafiłby prześledzić wszystkie blizny, które zdobiły ciało biotyczki, tak te musiały być nowe. Niedawne.
Głos Etsy sprawił, że dłoń Mayi wysunęła się z jego własnej, uciekając niczym spłoszone zwierzę, a on sam drgnął mimowolnie, wyrwany z pojedynczej chwili, w której na krótką chwilę się zatrzymał. Uniósł naczynie do ust, upijając łyk napoju, chociaż ten sparzył mu usta i sprawił, że skrzywił się przy tym lekko.
- Czyli to zły pomysł - odparł z ociąganiem, podsumowując słowa SI. Odprowadził niebieskowłosą spojrzeniem aż zamknęły się za nią drzwi, nim wrócił myślami do rzeczywistości. Jego wzrok przeniósł się na omni-klucz swojej elektronicznej towarzyszki, a gdy dostrzegł na co patrzy, z jego gardła wyrwało się ciężkie westchnięcie.
- Jak bardzo zrewidować? - zapytał kwaśno. - Przekaż Isaakowi, że powiedziałem, że jeżeli nie będzie pilnować Shoppenhauera, to w przyszłości będą spali w śluzie. Oboje.
Przetarł twarz dłonią i wstał na nogi, biorąc ze sobą kubek. Koci incydent dawał małe pocieszenie, ale przynajmniej wyklarowała się ta jedna rzecz.
- W takim razie nic nas tu już nie trzyma. Ustaw kurs na Przekaźnik. Podążamy tropem Reeda - rzucił, kierując się w stronę kokpitu. - I dopisz mnie do kolejki oczekujących na rozmowę z Radnym Quentiusem.

@Mistrz Gry
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12979
Rejestracja: 1 cze 2012, o 22:04
Medals:

Re: Arae

1 gru 2024, o 21:28

Powietrze wypełniał zapach zaparzonego napoju, znacznie mocniejszy od aromatu zalanej wrzątkiem herbaty, którą Volyova zabrała ze sobą wychodząc. Obojętna na takie doznania, Etsy splotła dłonie za plecami, rozglądając się po pomieszczeniu z zaciekawieniem - jej nowe możliwości dalej sprawiały jej radość, nawet jeśli z pozoru wydawały się subtelne i mało znaczące.
- Do zera - wyjaśniła, nie siląc się na przyjęcie tonu bądź wyrazu twarzy skruchy. Choć to ona miała być głównym beneficjentem montażu dodatkowych projektorów na ścianach, wydarzenie sprzed godziny najwyraźniej nie wzbudziło jej złości ani smutku - wydawała się wręcz tym lekko rozbawiona. - Isaac przekazuje, że prosił cię o pomoc, więc to twoja wina - urwała, pauzując na chwilę. - W zasadzie to prawda, ale jego prośbę przekierowałam do Raika w związku z rozmową, którą odbywaliście z Sonyą. Sytuacja w maszynowni miała mniejszy priorytet.
Na nagraniu, które nieustannie mu odtwarzała, w pewnym momencie faktycznie pojawił się kroganin, ruszając w pogoń. Huragan zmienił się w katastrofalny cyklon gdy wielkie cielsko Raika obijało się o wrażliwe konsole, gdy ten niezgrabnie usiłował złapać kota - lub drona. Za nim ruszył haker, przeraźliwie wymachując rękami i z pewnością bojąc się o to, że kot w tym wszystkim ucierpi najbardziej. SI przyśpieszyła nagranie do momentu, w którym bezpieczny i zadowolony z siebie, futrzany łowca wreszcie zamordował małego drona na środku pomieszczenia.
- W porządku - przytaknęła, a na potwierdzenie jej słów pokład Arae zadrżał nieznacznie, gdy statek przygotowywał się do odlotu. - Obawiam się, że skontaktowanie się z jakimkolwiek radnym może być w tej chwili utrudnione. Jesteśmy tysiąc szóści w kolejce priorytetowej.
Szary omni-klucz Viyo mrugnął gdy Widmo skierowało się do kokpitu. Etsy podesłała mu artykuł z extranetu - krzykliwy nagłówek informował o przeprowadzonym przez Przymierze ataku na stolicę Korlusu. Zanim zdążył przeczytać całość, SI przewinęła na sam dół i podświetliła mu jeden fragment.
- Radna Fel została zawieszona w swoich obowiązkach - przeczytała, towarzysząc mu w drodze jako głos roznoszący się w korytarzu. - Radni muszą być zajęci, jak określił to Isaac, gaszeniem pożarów.

@Vex
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2045
Rejestracja: 18 cze 2014, o 16:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 62.210
Medals:

Re: Arae

3 gru 2024, o 15:03

Z turiańskiego gardła wyrwało się westchnięcie ciężkie niczym czarna dziura, gdy usłyszał przekazane przez Etsy wyjaśnienie Isaaca. Oglądał nagranie, które SI mu pokazywała, krzywiąc się coraz bardziej przy każdym kolejnym brzdęku, zderzeniu krogańskiego ciała z delikatną maszynerią, wrzaskiem polującego kota oraz wizgiem przerażonej sondy obronnej. Kiedy jego elektroniczna towarzyszka w końcu oszczędziła mu tego widoku i przewinęła nagranie do końca, przesunął powoli dłonią po twarzy, wydając z siebie bliżej nieartykułowany pomruk zmęczenia i niezadowolenia.
- Słowo daję, że niepotrzebny nam Reed do katastrofy. Doskonale radzimy sobie z tym sami - wymamrotał, odstawiając kubek na blat obok siebie. - Donovan nie będzie musiał nic robić, a prędzej czy później sami wysadzimy się w powietrze lub ugrzęźniemy gdzieś w kosmosie.
Kosmiczny cyrk był określeniem o wiele bliższym prawdy, niż gdy prezentował na rozluźnienie to określenie siostrze Reeda. Arae była jednak teraz z pewnością o wiele bardziej wypełniona życiem i atrakcjami, niż te kilkanaście miesięcy temu, gdy na jej pokładzie znajdował się wyłącznie on i Etsy. Nawet po takim czasie bywały chwile, gdy nadal nie mógł się do tego przyzwyczaić, ani tym bardziej nadziwić.
Bywały też momenty podczas których tęsknił do tamtego stanu rzeczy.
Chociaż może bardziej brakowało mu tamtych czasów, gdy świat wydawał się prostszy, problemy mniej złożone, a podział na odcienie szarości mniej oczywisty i łatwiejszy do określenia. Czasów, w których musiał martwić się przede wszystkim tylko o swoje bezpieczeństwo oraz o to by następną misję wypełnić z sukcesem, nie kwestionując jej moralnego uzasadnienia lub powodów zlecającej mu je osoby. Łatwiej przychodziło podejmować decyzje, gdy jej efekty nie prowadziły do konsekwencji, które mogły zatrząś jego światem lub zranić inaczej niż po prostu poprzez kolejne blizny na ciele.
- A kiedy ostatnio nie jest? - odpowiedział odruchowo na wzmiankę o Radnych. Odkąd galaktyką wstrząsnął atak na Mindor, a potem kolejny na Wieżę Cytadeli, Radni mieli ręce pełne roboty. W sferach rządowych huczało jak w ulu, a tysiąc problemów zastąpił milion kolejnych. Z jednej strony utrudniało to kontakt z Irissą oraz pozostałymi, ale z drugiej sprawiło, że jemu i Arae udało się tymczasowo wpaść w szczeliny między kołami zębatymi urzędowej machinerii, zyskując nieco spokoju do podążania za własnymi tropami. Szczęśliwie z błogosławieństwem Irissy.
Kiedy Etsy pokazała mu artykuł, zmarszczył brwi i prześlizgnął się spojrzeniem po jego treści. Wyprostował się i wrócił do początku, zaczynając czytać, przeskakując po kolejnych linijkach.
- Problemy na szczycie? - zauważył w zamyśleniu. Spotkał Radną Fel przelotnie, gdy wydała swój osąd w stosunku do Mayi oraz gdy dotknęły ją cienie pozostawione przez ukrytego wewnątrz Przymierza Castora, ale bardziej chodziło o to czym było takie zawieszenie w urzędzie, niż to kim była. Rada zawsze opierała się na delikatnym balansie między Radnymi - balansie, który teraz został zaburzony.
- Wygląda na to, że czeka nas wojna na całego - podsumował z westchnięciem, gdy przeczytał również o ataku na Korlus. - Udało nam się zapobiec jednej, by zaraz wybuchła druga. Przypomnij mi kiedyś, żebym bardziej słuchał Teli.
Wygasił omni-narzędzie i wsunął się do wnętrza kokpitu, zajmując swoje miejsce w fotelu. Przesunął wzrok na poruszające się gwiazdy, gdy Arae obracała się w stronę Przekaźnika, po czym wyciągnął nogi na jednej z konsol, opierając kubek z napojem na biodrze.
- Ile będziemy lecieć, Ets? - zapytał, jednocześnie wolną ręką wystukując połączenie na omni-klucz Raika. - Ugarr, pora spłacić swoje zobowiązania - rzucił, unosząc naczynie do ust, żeby upić łyk kawy. Zamierzał dopić napój siedząc w kokpicie, a potem udać się do maszynowni, żeby zobaczyć jakie szkody poczynił kot Isaaca oraz czy coś nie wymaga krytycznej naprawy. - Za dwie godziny widzimy się w hangarze. Ja, ty, butelka ryncolu i twoje opowieści.
Po tym co usłyszał od siostry Reeda oraz po ostatnich dniach spędzonych na Wyspach Owczych, potrzebował małej odskoczni. Chociaż istniała szansa, że otwierał tym nową szafę okropieństw i traumy, przynajmniej ryncol wydawał się czymś, co mogło w tym pomóc.

@Mistrz Gry
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12979
Rejestracja: 1 cze 2012, o 22:04
Medals:

Re: Arae

3 gru 2024, o 22:40

Artykuł, który podesłała mu Etsy, był dość zwięzły - za to fala komentarzy pod nim sięgała już trzech tysięcy stron. Rada Cytadeli jeszcze nie podała oficjalnego komunikatu poza tym wieszczącym los radnej Fel, choć ewidentnie domagała się tego publika. W tych niestabilnych czasach, zakłócenia w działanie najważniejszego rządu w Galaktyce były odbierane z - niekiedy słuszną - paniką.
- Plotki w extranecie roją się od teorii konspiracyjnych. W najlżejszych radna stanęła po stronie Przymierza w konflikcie i została odsunięta, w najcięższych przeszła na stronę Sojuszu - odrzuciła Etsy, podążając za nim do kokpitu, choć tylko w swojej fizycznej wersji - hologram mignął ponad konsolą gdy mknęli w stronę błękitnego, drobnego punktu na czarnym nieboskłonie. - Może to mieć związek z jej stanem. Może Grace wie więcej, jeśli interesują cię plotki.
Fregata mknęła w stronę Przekaźnika. Na radarze dostrzegał kropki charakterystycznych punktów w Układzie Słonecznym - planet, stacji orbitalnych, stacji paliwowych, innych okrętów. Niektóre Arae omijała w bliskiej odległości na holograficznym pulpicie, ale przy randze kosmicznych odległości, żadnego z nich nie dostrzegł na oczy. Wkrótce budowla Przekaźnika urosła w wizjerze kokpitu, wypełniając wnętrze pomieszczenia błękitnym blaskiem jak biotycznym polem. Etsy zgrabnie manewrowała okrętem i szybko znaleźli się w niepokojącej pierzynie promienia Czerenkowa.
- Za głośno. Siedzę w mesie.
Lakoniczna odpowiedź Ugarra przyszła z lekkim opóźnieniem, ale gdy dwadzieścia minut później Viyo stanął w drzwiach mesy, zastał w niej zgoła inny widok niż kiedy wychodził z pomieszczenia z kubkiem kawy.
Światła w pomieszczeniu były zgaszone, zalewając wszystko półmrokiem rozjaśnianym przez holograficzne ekrany unoszące się nad stołem. W tej chwili, pozostałe trzy były wyłączone - zamiast tego jeden był powiększony po dwukroć, unosząc się nad blatem jak ekran projektora. Vexarius rozpoznał na ekranie jakiegoś rodzaju arenę rozświetloną ogromnymi telebimami - prawdopodobnie sportową - ale cokolwiek oglądał Raik, jeszcze się nie zaczęło. Nie zmieniało to faktu, że telewizja była puszczona głośno - aż za głośno, bo gdy komentator się odezwał, jego głos ryknął wewnątrz pomieszczenia.
Ugarr leżał wygodnie rozwalony przed projektorem w swoim binbaku. W dłoniach trzymał jakiś owoc oraz komicznie wielki nóż, z którego pomocą obierał pomarańczową kulę ze skórki i odcinał sobie kawałek.
- Cisza i spokój - westchnął na przywitanie, jak gdyby nie słysząc ryku komentatora przedstawiającego sponsorów dzisiejszego wydarzenia. Kroganin nieśpiesznie wstał ze swojego siedziska, wsadzając resztkę owocu do ust. Wielki, brudny nóż wrzucił niedbale do zlewu, gdzie niemal roztrzaskał kubek po kawie, obok którego wylądował. - Kiedy statek jest w tunelu mogę oglądać powtórki.
Podszedł do jednej z szafek przy ziemi - tej, której Viyo nie otwierał prawie nigdy w swoim życiu - i zamaszystym ruchem otworzył jej drzwiczki. Wewnątrz stały detergenty do czyszczenia i smar, który odsunął, grzebiąc głębiej. W jego oku błysnęła iskierka gdy znalazł to, czego szukał - zadowolony z siebie wyciągnął ze środka obskurną, dużą butelkę z ciemnym alkoholem w środku.
- Własnoręcznie pędzony - oznajmił, stawiając butelkę z hukiem na blacie. - Nie to co te szczyny co sprzedają na Ziemi.

@Vex
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2045
Rejestracja: 18 cze 2014, o 16:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 62.210
Medals:

Re: Arae

5 gru 2024, o 15:01

Teorie spiskowe, które wypełniały extranet, stanowiły codzienność dla Widm. Coś, co kiedyś wykpiwał, teraz było na tyle prawdziwe, że sprawiało, że żadnej z możliwości nie przekreślał od razu po usłyszeniu. Odkąd zajrzał za kurtynę i uświadomił sobie, że pełgające na niej figury to nie tylko przedstawienie zwinnych dłoni, a faktyczne, rzeczywiste cienie, inaczej postrzegał takie wiadomości.
- Teorie konspiracyjne są jak samospełniające się przepowiednie. Ile extranauci by dali, żeby wiedzieć co my wiemy - odparł, przewracając oczami, nim jedno ze zdań Etsy trafiło do niego z opóźnieniem mocniej niż inne. Poruszył kubkiem, kręcąc po dnie ostatnią odrobiną kawy, nim dopił ją do końca i zdjął nogi z konsoli. Błękitny blask tunelu Przekaźnika spowijał wnętrze przyjemną, miękką opończą, która uspokajała i hipnotyzowała, ale nie mógł spędzić tutaj całej podróży. - Z jej stanem? Co masz na myśli?
Udanie się do Grace na plotki było jakimś pomysłem, chociaż samo w sobie brzmiało dziwnie w jego głowie. Lekarka nie sprawiała wrażenia takiej, która chętnie przesiadywałaby w tabloidach lub wymieniała się opiniami na temat branży rozrywkowej czy politycznej, ale w końcu nie znał jej tak dobrze, jakby chciał. Już prędzej posądziłby o to Ugarra, szczególnie po ostatnim przesiadywaniu w mesie.
Odpowiedź kroganina na jego wiadomość sprawiła, że zmarszczył łuki brwiowe w niezrozumieniu - oraz z rosnącą podejrzliwością. Nie zdążył zapytać wojownika co dokładnie znaczy za głośno i dlaczego jego hangar jest za głośny, ale odsunął fotel pilota i podniósł się na nogi. Jego myśli od razu podążyły w stronę kolejnej kociej katastrofy albo nowego pomysłu Isaaca, który zaczął bez jego wiedzy przerabiać jego hangar na podium do koncertów albo czegoś jeszcze innego.
- Ets, czy w hangarze dzieje się coś, o czym powinienem wiedzieć? - zapytał z westchnięciem, ruszając korytarzem, żeby odstawić naczynie do mesy oraz spotkać się tam z kroganinem.
Gdy przeszedł przez drzwi w uderzył w niego ryk głośników, jego zmieszanie tylko dodatkowo wzrostło. Przesunął spojrzeniem po przyciemnionym pomieszczeniu przygotowanym niczym prywatne kino domowe Ugarra, nim jego wzrok zawisł na kroganinie rozwalonym na swoim bimbaku.
- To nazywasz ciszą i spokojem? - zapytał, stając w progu. Wykonał bliżej nieokreślony gest kubkiem w stronę powiększonego ekranu oraz ryczącej widowni, ale musiał przed sobą przyznać, że widok areny wzbudził jego drobne zainteresowanie i zmusił do przyglądania się przez chwilę rozszalałemu tłumowi. - Co w takim razie dzieje się w hangarze?
Jego wzrok podążył za Raikiem, gdy ten podniósł się ze swojego siedziska. Sam również się ruszył, żeby wrzucić własne naczynie do zlewu, po czym oparł się o niego biodrem. Na widok upędzonego alkoholu zaśmiał się cicho.
- Mam pewne podejrzenie, że krogańskie kubki smakowe różnią się od tych turiańskich. Zakładając, że mnie to nie zabije - dodał, krzyżując ramiona. - Ale jestem skłonny sprawdzić tą teorię.
Zerknął w stronę ekranu, ponownie zawieszając na nim spojrzenie. Nie pamiętał kiedy ostatnio miał czas lub chęci na jakikolwiek wieczorek filmowy, a sama idea wydawała się niemal tak abstrakcyjna, jak wzięcie urlopu... ale zarazem kusząca w ten sam, niezdrowy sposób, w który zarówno jego jak i Telę fascynowała idea normalnego życia.
- Poczekasz ze startem kilka minut? - rzucił, przekrzykując hałas. - Chcę wcześniej sprawdzić czy nie wybuchniemy w trakcie lotu po waszej misji ratowniczej w maszynowni - dodał, mrużąc lekko oczy.

@Mistrz Gry
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12979
Rejestracja: 1 cze 2012, o 22:04
Medals:

Re: Arae

6 gru 2024, o 23:01

Pytanie Widma sprawiło, że hologram Sztucznej Inteligencji zafalował lekko, jej mimika uległa zmianie. Oczy rozszerzyły się jak prawdziwe, brwi uniosły do góry, wargi rozchyliły. Uśmiechnęła się przepraszająco, bardzo szybko powracając do tego samego, neutralnego wyrazu, który prezentowała wcześniej.
- Ups - odpowiedziała urywkowo. - Nie powinnam tego mówić. Zapytaj Grace.
Wyłączyła się jeszcze zanim wyruszył do maszynowni - jakby jej zniknięcie równoznaczne było z wyjściem z pomieszczenia i nie mógł przycisnąć jej, by wydobyć z niej prawdę, choć przecież wypełniała każdy system na pokładzie Arae.
Powróciła dopiero wtedy, gdy niepokój zawładnął umysłem Widma, wywołując jego kolejne, zaniepokojone pytanie. Nie wyświetliła się w korytarzu, ale jej głos odezwał się od ścianek korytarza.
- Nic niepokojącego się nie dzieje, jeśli to masz na myśli - odrzuciła od razu, bez obawy w głosie. - Jeśli zobaczę coś spoza normy, natychmiast dam ci znać.
Mesa przekształciła się w oazę spokoju - nawet, jeśli ten spokój mógł być odczuwany wyłącznie przez przesiadującego w niej kroganina. Ugarr nie potrzebował większej zachęty by zacząć grzebać w szafce za podejrzaną butelką z pędzonym przez siebie rynkolem.
- Przecież to sport - machnął ręką, oburzony wskazując na holograficzny ekran. - Nigdy nie oglądałeś wyścigów pyjaków? To są mistrzostwa Terminusa. Będziesz miał okazję.
Dwie szklanki wyglądały czysto, niewinnie przy brudnej, ciemnej butelce wyciągniętej spod szafki. Raik jednak spoglądał na nie rozochocony - być może alkoholem, który udało mu się zrobić, a może reakcją, jaką miał on wywołać u turianina.
- Zawsze powtarzam, że jeśli musisz sprawdzać, czy napój jest dekstro, czy nie, to pijesz za słaby alkohol - rzucił radośnie, wyjmując korek z wnętrza butelki. Wyskoczył z szyjki z głośnym stukotem, który szybko utonął w głośnych konwersacjach komentatorów.
Kroganin cmoknął pod nosem - gdyby nie wyraz jego twarzy, Widmo w życiu by tego nie zauważył. Przechylił butelkę, wlewając do szklanki pierwszą porcję rynkolu - niewiele, tylko na jeden palec. Płyn był jasny, bursztynowy i przejrzysty, wskazując, że to butelka była brudna z zewnątrz, a sam trunek nie wyglądał tak źle.
- Siadaj - zagrzmiał głośno, nim turianin zdążył wyjść z mesy. Zwykle uprzejmy lub niezainteresowany, wypowiedział to ze zdecydowaniem, ale zarazem krótko - grzmot był ulotny, pozostawiając po sobie ten sam, niedbały ton. - Isaac załatał wszystko, co wymagało załatania z zewnątrz. Przeźroczysta zajęła się tym w środku. Mamy tyle godzin do celu, co za różnica, czy zrobisz to teraz, czy później.
Przesunął butelkę, nalewając do drugiej szklanki tyle samo płynu. Odstawił ją na bok i uniósł głowę, mierząc wzrokiem turiańskie Widmo nim przysunął szklankę w jego stronę, podbródkiem wskazując mu krzesło naprzeciw.
- Jeśli ta łajba rozpadnie się gdy nie będziesz jej patrolował przez całą dobę, to jaki z niej użytek? - dodał, opadając na drugie krzesło, które przeraźliwie zaskrzypiało pod jego ciężarem. - Zaraz startują - zakończył, palcem wskazując na holograficzny ekran toru wyścigu.

@Vex
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2045
Rejestracja: 18 cze 2014, o 16:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 62.210
Medals:

Re: Arae

8 gru 2024, o 17:59

Odpowiedź Sztucznej Inteligencji wyjątkowo go nie uspokoiła, a wręcz zasiała kolejne ziarna podejrzliwości w jego głowie. Zmrużył nieznacznie oczy, spoglądając prosto w stronę jednego z ukrytych emiterów, jakby próbował siłą woli wymusić na swojej towarzyszce wyjawienie nie tylko prawdy, ale również odkrycie czy coś przed nim zatajała, czy też nie. Niestety ukryte kamery nie miały mimiki twarzy, którą mógłby rozpracować, a ściany korytarza nie posiadały cech, które mogłyby ją zdradzić.
- A sprawdziłaś czy blokady Isaaca dalej nie działają? Już kiedyś próbował zamaskować przed tobą widok do wnętrza hangaru - przypomniał nieufnie, idąc jednak do mesy. Nie wiedział czy jego myśli, które zaczęły zakradać się do jego wnętrza głowy, były efektem paranoi, czy detektywistycznego przeczucia, które tym razem próbowało go ostrzec przed czymś bardziej przyziemnym niż rzeczywiste zagrożenie z zewnątrz.
Raik RÓWNIEŻ go nie uspokoił.
Jego uwaga próbowała się rozdwoić pomiędzy podejrzliwością w stosunku do hałasu w hangarze, a widokiem polewanego ryncolu, jednocześnie będąc zagłuszana przez ryk dobiegający z ekranów na środku mesy. Z ociąganiem i nawet już nie próbując ukrywać nieufności na twarzy, odsunął dla siebie powoli krzesło z wymownym, długim zgrzytem nóżek po podłodze, po czym na nim usiadł.
- Jak to z zewnątrz? - wyrwało mu się odruchowo, zamieniając nieufność w niedowierzanie. - Czy cholerny kot Isaaca wysadził mi dziurę w kadłubie maszynowni, czy ty wysadziłeś mi dziurę w kadłubie w hangarze?
Sięgnął po szklankę, którą kroganim podsunął w jego stronę, powoli zaplatając palce dookoła niej. Miał wrażenie, że będzie potrzebował tego alkoholu jeszcze bardziej, niż sądził wcześniej.
- Taki, że chciałbym nią jeszcze trochę polatać, a najwyraźniej gdy jej nie patroluję przez całą dobę, to mi zaczynają wybuchać pomieszczenia - powiedział wprost, mrużąc oczy. W końcu opuścił je jednak na naczynie w swojej dłoni i kontemplował przez chwilę jasny płyn, podejmując decyzję. Niechętnie, bo niechętnie, ale w końcu zmusił się do pogrzebania swojego zaniepokojenia, decydując się zaufać pozostałym załogantom tego cyrku.
Może jak zabije go ryncol, to nie będzie musiał się zastanawiać co kombinowali.
Ciężkie westchnięcie wyrwało się z jego gardła, po którym uniósł szklankę, oznajmiając swoją przegraną.
- Nie oglądałem. Byłem raczej fanem Armax Arena - rzucił pod nosem, nawiązując do wcześniejszego pytania kroganina, a jego wzrok prześlizgnął po ekranach, nim wrócił do Raika. Bez słowa podniósł naczynie do ust i przechylił jego zawartość, przygotowując się na nadejście cierpienia.

@Mistrz Gry
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12979
Rejestracja: 1 cze 2012, o 22:04
Medals:

Re: Arae

12 gru 2024, o 00:20

vex - wytrzymałość
Ilość bezpiecznych tur:
-1 za niezjedzenie posiłku przed
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Rzut kością 2d2:
1, 2
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12979
Rejestracja: 1 cze 2012, o 22:04
Medals:

Re: Arae

12 gru 2024, o 00:28

Etsy w odpowiedzi na jego pytanie jedynie piknęła wymownie szarym omni-kluczem, jak zwykle wtedy, gdy nie mogła zdradzać swojej obecności - w tej sytuacji jednak podejrzewał, że nie chciała wdawać się w dyskusję, bądź poszła to sprawdzić czy też przedyskutować z hakerem.
Ugarr machnął za to ręką, gdy im bardziej Viyo niepokoił się jego słowami, tym bardziej zbywał je z rozbawieniem.
- Z zewnątrz, że w obudowie - odrzucił kwaśno, przekrzywiając łeb gdy spojrzał na Widmo z niedowierzaniem. - Wszystko się wyklepie. To tylko kot i latająca bomba.
Zarechotał pod nosem, opadając na swoje krzesło. Czy też jego słowa były dosłownie, czy stanowiły tylko mały żarcik, maszynownia wyglądała na pokiereszowaną, ale nie na taką, w której wybuchłaby dosłownie bomba.
Kroganin uniósł swoją szklankę, z impetem uderzając w szkło dzierżone przez turianina. Impet toastu niemal wylał zawartość rynkolu, który zachlupotał wewnątrz szklanki, rozbijając się o jej ścianki. Żwawo przechylił naczynie, upijając zawartość na raz.
Pierwszym wrażeniem był huk. Gdy palący alkohol dostał się do turiańskiego gardła, tłum zaczął wiwatować wewnątrz holograficznego ekranu. Rynkol przyniósł ból, drapał w podniebienie tak mocno, że niemal niemożliwym było nie kaszlnąć. Gdy jednak pierwsze uderzenie, od którego umysł zawył trucizna! w myślach, wreszcie minęło, Viyo wyczuł na języku subtelny, cytrusowy posmak. Po kilku sekundach, gdy fala ognia przedostała się już do jego żołądka, posmak ten był niemal przyjemny.
- Mam nadzieję, że coś zjadłeś wcześniej - parsknął Ugarr, ochoczo sięgając po butelkę, choć - na szczęście dla Viyo - nie od razu zaczął polewać. Głównie stało za tym to, co zaczęło się dziać na ekranie - wiwaty publiczności wywołane były wprowadzeniem na tor wyścigowy małych, pokracznych stworzeń. Nad każdym unosił się mały, holograficzny numer oraz logo sponsora. Raik zaklął pod nosem, kręcąc głową. - Znowu wyciągnęli Ashbara. On to do niczego się nie nadaje. - uniósł dłoń, wskazując na tor wyścigowy. - Tłukących się ludzi mogę zobaczyć wszędzie. Żadna w tym rozrywka - wyjaśnił, machnięciem dłoni wskazując na cały majestat sportu wyświetlany na ekranie. - Sam się przekonasz.
Przechylił butelkę, wlewając najpierw do turiańskiej szklanki, a później do swojej, podobną ilość alkoholu.
- Właśnie takie pędziliśmy na Tuchance zanim twój ojciec wpadł na pomysł spłodzenia potomstwa - westchnął, niemal z nostalgią. - Czujesz różnicę?
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2045
Rejestracja: 18 cze 2014, o 16:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 62.210
Medals:

Re: Arae

15 gru 2024, o 14:30

Ogień, który rozszedł się po trzewiach turianina, sprawił, że na krótką chwilę zapomniał o swoich podejrzeniach względem załogi oraz tego co działo się w hangarze, a skupił myśli na tym, żeby po prostu przeżyć. Wrażenie jednak odeszło równie szybko co przyszło i Vex odkaszlnął krótko, po czym uniósł szklankę na wysokość oczu i przyjrzał się uważnie tej odrobinie płynu, która wciąż została na dnie. W jego spojrzeniu pojawił się cień zaskoczenia, którego nie próbował ukrywać.
- Nie wiedziałem, że ryncol może mieć smak - stwierdził, ale w jego głosie przebrzmiała aprobata. Kubki smakowe wciąż paliły, podobnie jak żołądek, ale cytrusowa nuta była o wiele bardziej wyczuwalna i pędzony alkohol smakował jak... no, alkohol, a nie środek do odkażania i zdzierania rdzy ze starych metalowych paneli.
- Może gdyby inni też pędzili go w ten sam sposób, to nie miałby takiej wstrętnej renomy - zauważył, odstawiając szklankę. Ogień w żołądku oraz pytanie Raika sprawiły jednak, że skrzywił się lekko i odsunął krzesło.
- Śniadanie. Rano - odrzucił, wstając na nogi, żeby skorzystać z porady i zmienić ten stan rzeczy. W końcu jeżeli miał usłyszeć historie kroganina i nacieszyć się chwilą spokoju oraz oglądania wyścigów, to musiał zaakceptować, że jest tutaj w ramach maratonu, a nie sprintu. I chociaż szybkie wyzerowanie kusiło ideą pozbycia się natrętnych myśli i chwilowe zagłuszenie wszystkich rozterek, wątpliwości czy roztrząsania problemów, które jeszcze nie nadeszły, a także wskoczenie w odmęty snu pozbawionego koszmarów, to ciekawość wymogła na nim podjęcie innej decyzji. - Za dużo potem się działo.
Czas zawsze był tym, co posiadał w niedoborze, a im więcej rzeczy spadało na jego głowę, tym bardziej szukał go w innych miejscach. Jego wzrok przesunął się po ekranie, gdy szedł do lodówki, żeby wyciągnąć z niej hermetycznie zapakowany posiłek do odgrzania. Słuchając huku publiczności oraz dzieląc swoją uwagę pomiędzy obserwowaniem listy z nic nie mówiącymi mu numerami oraz imionami pyjaków, a szukaniem sobie czegoś, na co miał ochotę i co zawartością tłuszczu miało szansę przedłużyć jego walkę z ryncolem, w końcu wyciągnął potrawkę z talga z bulwami pędnika, a następnie wrzucił pojemnik do mikrofalówki.
- Czy zasady są takie jak w zwykłych wyścigach? - rzucił, obracając się przodem do wyświetlacza i opierając biodrami o krawędź blatu. - Tylko który pyjak pierwszy dobiegnie do mety? Czy są jakieś ubarwienia z gatunku ścigających je varrenów albo stojących na drodze ścian ognia?
Gdy mikrofalówka dzielnie pracowała nad podgrzaniem jego posiłku, całkowicie ginąc w dźwiękach ryczącego ekranu, on przejrzał jeszcze szafki i znalazł jakieś paluszki, które postawił na stole w ramach biednego przygotowania do podgryzania. Ich zapasy posiadały różne rzeczy do jedzenia, ale liczba smakołyków oraz zagryzek do alkoholu była ograniczona, odkąd...
Odkąd nie było okazji ani partnera do picia.
- Masz swojego faworyta? - dodał, wskazując kciukiem przez ramię na tor wyścigowy.

@Mistrz Gry
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12979
Rejestracja: 1 cze 2012, o 22:04
Medals:

Re: Arae

30 gru 2024, o 21:52

Skupienie kroganina wydawało się w pełni utkwione w ekranie zawieszonym nad stołem mesy, a jednak gdy turianin odsunął swoje krzesło i ruszył do szafki z żywnością, rozbawione spojrzenie Ugarra podążyło za nim.
- Rynkol potrzebuje odpowiednich warunków. I dobrej ręki. Współczesnym kroganom mniej chodzi o smak, a bardziej o moc. A nikt inny nie pamięta jak powinien smakować - machnął ręką, wracając wzrokiem do ekranu gdy odgłos wystrzału zasygnalizował rozpoczęcie wyścigu.
Przygotowując sobie jedzenie, Viyo zauważył kątem oka, że kroganin pochylił się do przodu, wpatrzony z zapartym tchem w ekran. Pyjaki mknęły po torze wyścigowym, każdy ozdobiony flagami innych sponsorów i nie sposób było stwierdzić, czy różniły się między sobą czymkolwiek innym. Niemniej, gdy pierwsza ich trójka przebiegła przez błyszczącą, holograficzną metę, Ugarr zacisnął dłoń w pięść w zwycięskim geście.
- W pierwszym etapie tak - przytaknął, korzystając z tej krótkiej przerwy by spojrzeć na turianina. - W zależności od czasu uzyskanego na wyścigu, zaczynają z przewagą drugi etap.
Bez zawahania sięgnął po jeden z paluszków gdy tylko Viyo postawił je na środku stołu.
- Widzisz, pyjaki startują w pierwszym etapie głodne. Nie jedzą konkretną ilość czasu kiedy się ścigają. W drugim etapie za to są wpuszczane do labiryntu... o! Widzisz? - wskazał palcem na ekran gdy kamera przemknęła nad konstrukcją przypominające bardziej starożytne ruiny na radioaktywnej Tuchance niż faktyczny labirynt. - W labiryncie schowane jest żarcie. Te, które kończą wyścig pierwsze, pierwsze wchodzą do labiryntu i mają szansę się nażreć. Ostatnie mają najbardziej pod górkę. W trzecim etapie jest arena.
Jakby reagując na dźwięk mikrofalówki, która zakończyła pracę, Ugarr sięgnął po butelkę rynkolu. Gdy turianin powrócił do stołu z posiłkiem, ten wciskał mu kolejną kolejkę nie pytając o zdanie.
- Ish'tak - odparł bez zawahania. Pomimo jego słów i zadowolenia z wyniku, na tablicy wyników Viyo dostrzegł, że jego faworyt ukończył wyścig jako piąty. - Jest małym i szybkim sukinsynem, ale potrzebuje zachęty. Nie chce mu się biegać w wyścigu, ale szybko nadrabia w labiryncie. Bo widzisz, skończyć na pierwszym miejscu wcale nie jest najlepiej. Niektóre pyjaki żrą i żrą, i gdy docierają do areny są nażarte i spowolnione, jak Isaac po bułkach Bao.
Stuknął kieliszkiem w kieliszek Widma, wypijając zawartość jednym haustem i nie krzywiąc się przy tym.
- Lata temu oglądałem je na żywo, na Tuchance. Teraz bilety kosztują krocie - machnął ręką zirytowany. - W telewizji jest to samo.
Opadł z powrotem na oparcie krzesła, zerkając na turianina.
- A ty? - sięgnął po przysmak. - Przydałoby ci się hobby. Łeb ci siądzie bez żadnego.

@Vex
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2045
Rejestracja: 18 cze 2014, o 16:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 62.210
Medals:

Re: Arae

31 gru 2024, o 17:00

Vex skinął lekko głową, akceptując takie wyjaśnienie, ale jego wzrok zatrzymał się dłużej na kroganinie. Rewelacja o wieku Raika nie zdążyła jeszcze przyblaknąć w jego głowie, ale była ciągle spychana na dalszy plan przez inne rzeczy i dopiero teraz tak naprawdę miał chwilę, żeby się nad nią zastanowić. Patrząc na siedzącego i chrupiącego paluszki wojownika łatwo było zapomnieć, że według wszelkich standardów Raik jest antyczny. I to nawet bardziej niż antyczny, jeżeli wziąć pod uwagę średnią wieku jego rasy - nie z perspektywy biologicznej, a z perspektywy ich tendencji do mordowania się wzajemnie, pchania się w każdą większą potyczkę w galaktyce czy zamiłowanie do najemniczej służby. Raik stanowił niespodziewane źródło doświadczenia wynikającego z wieku, a także czasami zaskakujących odstępstw od krogańskiej natury, do której przywykła reszta galaktyki. Włączając w to Widmo.
- Może powinieneś spisać tą recepturę. Szkoda byłoby, gdyby kiedyś bezpowrotnie przepadła w mrokach wieków - zauważył, przenosząc wzrok na butelkę. Ryncol, który posiadał smak, brzmiał niemal jak sekret wygrzebany z ruin dawnej cywilizacji i pomimo absurdalności tego stwierdzenia, Vex mówił szczerze. Wiele rzeczy umarło wraz z czasem, a ten przepis, chociaż wydawał się błahy, stanowił małe światełko ku krogańskiej przeszłości.
Mikrofalówka piknęła cicho, czego turianin niemal nie zauważył w hałasie ryków wydobywających się z ekranu, gdy pierwsza tura wyścigu została rozpoczęta. Śledząc jednym okiem bieg na wyświetlaczu, odwrócił się i wyciągnął dla siebie posiłek, a następnie zajął miejsce przy stole.
- Wyścig z elementem strategii. Podoba mi się - stwierdził, śledząc wydarzenia na ekranie. Zaczął skubać jedzenie, słuchając wyjaśnień Raika, a gdy ten podsunął mu kieliszek, przyjął go bez wahania. Stuknął nim w geście toastu, ale zawahał się przed wypiciem, zamiast tego błądząc wzrokiem po wyświetlaczu. Kamera przesunęła się nad ruinami, ukazując pobojowisko raz wąskie ścieżki, które skrywały przysmaki dla przygotowujących się do biegu pyjaków, stanowiących zarówno dla nich nagrodę jak i potencjalną zgubę w ostatnim etapie.
- Ish'tak nawet brzmi prawie jak Isaac - zauważył lekko, chociaż haker pewnie nie ucieszyłby się z porównania do małego i szybkiego pyjaka. Wsunął sobie do ust duży kęs mięsa, po czym zapił go zawartością kieliszka i dał sobie kilka długich sekund na oswojenie się organizmu z palącym działaniem alkoholu, nim odkaszlnął cicho. Uniósł naczynie na wysokość wzroku i kontemplował przez chwilę ostatnie krople na jego dnie, wciąż nie potrafiąc strząsnąć z siebie wrażenia, że patrzy nie na zwykły, pędzony bimber, a na kawałek zapomnianej historii.
- Znam kogoś kto doceniłby taki prezent - mruknął pod nosem, odstawiając kieliszek i wracając do jedzenia. - Jak zrobisz więcej, to chętnie przyjmę jedną lub dwie butelki.
Jego spojrzenie prześlizgnęło się ponownie po ekranie, ale wróciło do Raika, gdy ten zadał swoje pytanie. Vex otworzył usta, żeby odpowiedzieć, ale zorientował się, że nie bardzo wie jak, więc po chwili po prostu wzruszył bezradnie ramionami.
- Pytasz czy mam faworyta, czy hobby? - odparł, uśmiechając się półgębkiem. Machnął widelcem w stronę telewizora, wybierając losowo jedno z imion, które znajdowało się na samym końcu tabeli. - Niech będzie M'ya. Jestem fanem odkupienia oraz historii od zera do bohatera, nic na to nie poradzę. A jeżeli chodzi o hobby...
Ponownie wzruszył lekko ramionami, wracając do skrobania sztućcem wewnątrz styropianowego pojemnika. Hobby stanowiło element normalnego życia, z którego utratą się już pogodził i które stało się jedną z ofiar wiecznie skurczonego czasu.
- Kiedyś lubiłem czytać czasopisma technologiczne, oglądać konferencje z nowymi gadżetami i chodzić na eventy gdzie prezentowane były różne wynalazki czy eksperymentalne systemy. Dalej lubię, ale nie mam na to za bardzo czasu. Poza tym teraz mam eksperymentalne i nowoczesne technologie bliżej serca - rzucił, wykonując bliżej nieokreślony gest dookoła siebie. - A z rzeczy zbliżonych do wyścigów, to gdy byłem na oficerskich, to kibicowaliśmy kilku oficjalnym drużynom z Armax Arena. Czy tam teraz Elysium Arena - poprawił się, podpierając brodę na pieści i przenosząc wzrok na ekran. - Cerastes Vipera byli moimi ulubieńcami. Pamiętam, że mieli w swoim składzie Kabałę do której ślinili się wszyscy z mojego garnizonu - włączając w to również mnie - dodał z cieniem roztargnienia. Wspomnienie wydawało się tak stare niemal jak antyczny był przepis na ryncol Raika.

@Mistrz Gry
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12979
Rejestracja: 1 cze 2012, o 22:04
Medals:

Re: Arae

4 sty 2025, o 21:05

Nie wiedząc, jakie myśli chodzą teraz po głowie Widmu, Raik ochoczo sięgał po kolejne paluszki i dopiero na dźwięk jego pytania odwrócił się, łypiąc na niego wzrokiem.
- A co, już mnie do grobu posyłasz? - odpowiedział natychmiast i choć jego oko błysnęły groźnie, w głębi poważnego tonu głosu chowało się rozbawienie.
Kroganin jednym ruchem opróżnił zawartość naczynia, niewzruszony mocą alkoholu, która dla kroganina musiała mieć znacznie mniejsze skutki niż dla przedstawiciela innej rasy. Odstawił ze stukotem kubek na blat, na powrót wlepiając spojrzenie w ekran, na którym trwały przygotowania do drugiej rundy.
- Isaac by zdechł w przedbiegach. Pewnie potknął się o własne nogi i był zbyt leniwy by wstać - zarechotał, odpowiadając na teorię Vexariusa tak szybko, jakby sama idea powiązania była dla niego nieprawdopodobna. - Podobnie zresztą jak... - przekrzywił głowę. - M'ya. Imię brzmi jak niebieskiej, ale niebieska jest kurewsko szybka. Bardziej jak Ish'tak.
Kroganin skinął głową na myśl o dwóch lub trzech butelkach zrobionego rynkolu - gdy sięgał po butelkę, turianin widział więcej niż jedną w środku, ale trudno było określić, czy pozostałe były gotowe, czy nie. Ugarr z pewnością zanotował jego słowa, choć jego spojrzenie pozostało utkwione w labiryncie ruin, po którym obecnie wędrowały unoszące się, małe drony telewizyjne.
- A to teraz nie możesz czytać czasopism i oglądać konferencji? - cmoknął kroganin, przyglądając się pochłanianemu przez Viyo jedzeniu. - Gdybyś chociaż jedną trzecią czasu, który się umartwiasz, przeznaczył na oderwanie myśli od tych wszystkich problemów, może szybciej znalazłbyś rozwiązanie. Nie zobaczysz wyjścia z gówna, póki masz nim uwalone oczy - pochylił się lekko w stronę turianina, palcem wskazując opaskę na swojej głowie. - Albo oko.
Kamery na ekranie przeniosły się w punkt startowy dla pyjaków - pierwszy z nich, który wygrał wyścig, już rwał się do wyjścia kuszony przez pierwszy, wystawny tobołek z jedzeniem postawiony przy wejściu.
- Wiecznie powtarzam to Isaacowi. Przeźroczysta mówiła, że w ludzkim społeczeństwie starszyzna ma szacunek i posłuch wśród młodszych. Mógłbym trzy tysiące lat żyć a ten gówniarz i tak robiłby wszystko po swojemu, nawet gdy mu szczenę ujebało. A mówiłem, że musimy zmienić miejsce - westchnął przeciągle, niebezpiecznie zbliżając rękę do butelki alkoholu. Uniósł rynkol, gotów nalać kolejkę, gdy odgłos wystrzału obwieścił start drugiej rundy. Z butelką zawieszoną w powietrzu, wpatrywał się jak pyjak wylatuje zza bramki, rzucając się na jedzenie. - Nie żyje się tyle, ile ja żyję, nie mając tu - butelką wskazał swoje czoło, nim przechylił naczynie, wlewając do kubka Viyo kolejny kieliszek. - Poukładane odpowiednio.

@Vex

Wróć do „Prywatne jednostki”