Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12606
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Arae

28 lis 2024, o 00:30

Wyświetl wiadomość pozafabularną Słowa mężczyzny były pełne otuchy, a jednak jego zapewnienie wywołało w córce Abrahama sprzeczność. Potrząsnęła głową, negując ten jeden, prosty fakt - dokonania przez siebie dobrego uczynku, uratowania mu życia. Ale choć przez chłodno kalkulujący umysł Widma przeszła myśl, że być może nie powinna tego robić, sprzeczność jego siostry miała inne podłoże. Wzmogła szklistość jej oczu, sprawiając, że napłynęło do nich więcej łez.
- Wściekł się, gdy przyjechała karetka. Bił. To n-nie ma znaczenia. Ojciec obwiniał mnie często - żachnęła się. W jej drżącym głosie pojawiła się gorzka nuta, którą Viyo znał aż za dobrze - poczucie winy, choć nie wiedział, skąd mogło na razie pochodzić. - Nie mam rodziny. Mam tylko jego.
Owinęła się ciaśniej ramionami, podkulając nogi wyżej, chowając twarz w materiale spodni. On w tej chwili mógł oznaczać zarówno ojca, jak i brata, do którego za ich pomocą lgnęły w tej chwili jej myśli. Choć przebywali razem na pokładzie Arae, a wydarzenia, o których opowiadała, dzieliły od obecnej chwili dziesięciolecia, wzrok Sonyi stał się nieobecny, a jej ciałem zawładnęły dreszcze. Jakby jej cielesna powłoka tkwiła wciśnięta w chłodną ścianę statku, ale umysł znalazł się w innym miejscu i czasie, przeżywając każdy aspekt swojej traumy na nowo.
- Jak długo to trwało? - zagadnęła delikatnie niebieskowłosa. - Mówiłaś wcześniej o obietnicy - dodała, chwytając wcześniej słowa kobiety i nie wypuszczając z podświadomości.
- Nigdy się nie skończyło - szepnęła niemal od razu, tym samym, przerażonym spojrzeniem wpatrując się przed siebie. - Ojciec nigdy więcej nie przekroczył granicy. Nie od tamtej nocy z karetką. Zawsze wiedział, gdzie skończyć. Na czym przestać. Ale zawsze było blisko. Zbyt blisko. Wystarczyło mu tak niewiele. A kiedy pił...
Kobieta wyprostowała się, odsłaniając na moment swoją bladą, wychudzoną twarz, jakby jej umysłem wstrząsały sprzeczności - chęć schowania się, milczenia, a zarazem chęć wyrzucenia z siebie tego, czego nie miała okazji wypowiedzieć na głos przez całe swoje życie.
- Minęły lata. Był wyższy ode mnie. Wyższy od ojca - dodała z westchnieniem. - A ten wciąż bił go tak, jakby był małym chłopcem.
Volyova uniosła dłoń, zgarniając splątane, niebieskie włosy na jedno ramię. Jasne blizny błyszczały na jej odsłoniętym profilu, zwróconym w stronę Viyo.
- Nie próbowaliście się mu sprzeciwić? - spytała ostrożnie, spodziewając się reakcji, którą niemal natychmiast otrzymała.
- Nie wiesz, jak to jest. Nie masz pojęcia. - w spojrzeniu Sonyi błysnęła złość i choć była tylko namiastką furii Abrahama, gdy rozgorzała w jej szarym spojrzeniu, jej oczy na moment wyglądały dokładnie tak samo, jak zapamiętał je Viyo u młodego i starego Reeda.
Impuls był krótki, wątły. Jakikolwiek ogień miała w sobie, został zduszony dziesięciolecia temu. Teraz Sonya wydawała się jedynie szkieletem tego, kim mogłaby być. Podczas gdy wydarzenia z przeszłości przekształciły jej brata w oprawcę, ją na zawsze zamknęły w przeszklonej klatce ofiary.
- Donovan chciał uciec - wyznała wreszcie, ogień w jej oczach zniknął bez śladu. - Przygotował wszystko potajemnie. Zbierał skradzione pieniądze. Chował jedzenie na drogę. Ubrania, dla mnie i dla siebie. Chciał, żebym uciekła z nim.
Zachłysnęła się powietrzem, jak gdyby ich spojrzenia niosły ze sobą oskarżenie, a ona czuła potrzebę wyjaśnienia - choć nikt jeszcze nie obwieścił jej winy.
- Dla mnie to była taka głupota. Nasz dom był w lesie. Pośród niczego. Nie wiedzieliśmy gdzie była najbliższa stacja kolejowa, nie mówiąc o lotnisku. Na zewnątrz było niebezpiecznie. A ojciec... - przełknęła ślinę, urywając. - Ojciec miał oczy wszędzie. Uszy wszędzie. Widział wszystko, s-słyszał wszystko. Nie było przed nim ucieczki. Nie mogło być.
Szloch chwycił jej ciało w spazmie, zacisnęła dłonie na materiale kołdry, na której leżała. Poczucie winy przysnuło stal w jej oczach ciemną chmurą, wygięło jej twarz w grymasie kogoś, kto za wszelką cenę poszukiwał rozgrzeszenia.
- Prosiłam go, żeby został. Błagałam. Na kolanach. Próbowałam go od tego odwieźć, za wszelką cenę - zapłakała, pozwalając, by kryształowe ścieżki znów spłynęły po jej policzkach. - Ale on wściekł się. Powiedział, że jeśli nie chcę z nim uciec, zrobi to sam. Że kiedy będzie bezpieczny, kiedyś, wróci po mnie.
Urwała nagle, rozchylając usta jakby chciała zaczerpnąć powietrza, ale to zostało wypompowane z ich pomieszczenia. Napotykając próżnię, przełknęła ślinę, z trudem wypowiadając kolejne słowa.
- Ale ja nie chciałam być sama.
W ciszy, która zapadła po tym stwierdzeniu, Volyova wyprostowała się nieco, jej plecy napięły. Spoglądała na kobietę spod uniesionych brwi, bardziej zaskoczona niż oburzona wnioskiem, do którego doszła.
- Powiedziałaś ojcu.

@Vex
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1996
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 59.710
Medals:

Re: Arae

28 lis 2024, o 16:05

To, co Abraham zrobił dwójce swoich dzieci, wykraczało poza fizyczne obrażenia i blizny. Ślady pozostawione przez maltretowanie mężczyzny, były głębokie i niewidoczne gołym okiem, ale wypaczały całą naturę swoich ofiar - tak jak przypadkowa śmierć matki stanowiła fundamenty, tak działania starego Reeda stworzyły stalową ramę, która narzuciła im ich obecny kształt. Klatkę, która ich ukształtowała, nie pozwalając na bycie kimś lub czymś innym. I nawet jeżeli pomiędzy jej prętami czasami pojawiały się przebłyski tego, kim Sonya lub Donovan mogliby być, to jej konstrukcja na zawsze ich zmieniła w to, czym byli teraz.
Widmo po raz kolejny poczuł ukłucie wściekłości i goryczy, że tamtej pamiętnej nocy jednak nie wydusił życia z okrutnego mężczyzny.
- Bałaś się - powiedział cicho, gdy cisza wypełniła wnętrze kajuty, niczym fizyczny cień, który oplatał opowieść starszej kobiety. Nie było to pytanie. - Złość i okrucieństwo Abrahama skupiłoby się na tobie, gdyby Donovan uciekł. Twój ojciec wbił w ciebie posłuszeństwo strachem i koszmarami. To nie była twoja wina.
Zdrada Sonyi nie była dla niego zaskoczeniem. Nie po tym gdy widział jak broniła Abrahama przed nim, osłaniając go własnym ciałem i oddając własne życie w zamian za jego własne, chociaż stał przed nią rogaty potwór. Przez kilkadziesiąt lat była maltretowana psychicznie i formowana przez okrucieństwo jej ojca, a po czymś takim nie było szansy na postrzeganie świata racjonalnością lub w sposób, który dla innych nie wydawałby się zaskakujący. I chociaż od tamtego momentu w domu położonym w środku lasu minęły dekady, podejrzewał, że już wtedy było za późno. Ile lat miał Abraham, żeby zacząć ją kształtować po śmierci żony? Jak młoda dziewczyna mogła się bronić przed czymś takim, gdy nie znała żadnej, innej alternatywy? Gdy nie miała innych wzorców ani nawet dostępu do świata zewnętrznego?
Potrzeba było szczególnego rodzaju odwagi, żeby porzucić wszystko co się znało i uciec, ryzykując swoim życiem. Sonya jej nie posiadała. Ale też to nie ona była tą, na której wtedy skupiały się bezpośrednie uderzenia Abrahama oraz jego pastwienie się. Najgorsze jednak z tego wszystkiego było to, że nie posiadała jej kilka dekad temu, gdy poprosił ją o to jej brat, ale znalazła ją po latach dla ojca, gdy obcy turianin próbował zmiażdżyć mu gardło w swojej ręce. Tak głęboko sięgały ślady pozostawione przez jego znęcanie się.
Mentalne blizny i klatki.
- To był jedyny świat jaki znałaś. Jak mogłaś postąpić inaczej? - odpowiedział, kręcąc powoli głową. - Jak zareagował na to Abraham? I jak zareagował Donnie?

@Mistrz Gry
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12606
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Arae

28 lis 2024, o 18:08

Żadne słowa nie były w stanie dodać w tym momencie otuchy kobiecie, która tak desperacko jej potrzebowała. Pocieszenie, które padło z ust Viyo, odbiło się od muru poczucia winy, którym otaczała się skrupulatnie przez lata. Murem, w który tak celnie trafił jej ojciec ze swoją uwagą, że od razu uwierzyła w jego możliwie bezpodstawne słowa - w to, że jej brat nigdy nie wybaczył jej tego, co zrobiła. Podcięcia nóg temu, który miał szansę się wydostać, tylko po to, by w tym więzieniu nie pozostać samemu.
- Ojciec powiedział, że go zabije - szepnęła w odpowiedzi, jej głos nadal drżący z emocji i trudu, z którym wypowiadała to zdanie. - Ale Donovan nie czekał bezczynnie na bicie. Wywiązała się walka. Wybiegł z domu, w środku nocy, bez kurtki. Była zima, lodowato, śnieg wszędzie. Ojciec ruszył za nim. Z bronią. Lubił polować.
Przyśpieszała, ledwie wyczuwalnie, jakby chciała mieć już to za sobą, jakby ta rozmowa z każdą chwilą drenowała ją coraz bardziej, pozostawiając po sobie jeszcze bardziej puste wnętrze niż zwykle.
- Złapał go? - spytała niebieskowłosa, choć obydwoje wiedzieli, że gdyby tak było, być może nie tkwiliby teraz w tej sytuacji.
Sonya zawahała się, krzywiąc wyraźnie. Choć wcześniej słowa wypływały z niej potokiem, teraz utknęły, napotykając na nieznaną barierę.
- Nie wiem, co jest prawdą, a co fikcją - szepnęła wreszcie, odwracając głowę do Viyo. - Wysyłał mi listy. Donnie. Po tym, gdy udało mu się uciec. Ale rzeczy, o których pisał... były zbyt nieprawdopodobne, żebym mogła w nie uwierzyć. Nie wiem, czy to naprawdę był on.
Maya poruszyła się lekko w miejscu, zaintrygowana.
- Pamiętasz, co było w tych listach? Co wydarzyło się po tym, gdy uciekł? - ciągnęła za słowo, ale tym razem, siostra Donovana potrząsnęła gwałtownie głową, nie chcąc tego kontynuować.
- Zostały w mojej sypialni w domu, pod poluzowaną deską w podłodze. Zachowałam je wszystkie - wyjaśniła. - Pamiętam część z nich. Nie wszystko. Ale nie chcę o tym już rozmawiać - uniosła dłoń w górę, ocierając opuchnięte oczy. - Chciałabym się położyć.
Maya westchnęła lekko, przytakując, po czym odwróciła głowę do Vexariusa, szukając w nim zrozumienia dla wyznaczonej przez kobietę granicy.
- Porozmawiamy o tym później, dobrze? - spytała, a Sonya przytaknęła niemrawo, nie patrząc w jej stronę. Materiał kołdry uniósł się, gdy Volyova wstała. - Przyniosę ci herbatę.
Jeśli Viyo nie miał nic do dodania, lub jej nie zatrzymał, skierowała się do mesy, pozostawiając kobietę w rozsypce, ale i w samotności, której się domagała.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1996
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 59.710
Medals:

Re: Arae

28 lis 2024, o 19:03

Każdy miał swoją granicę. Młody Donnie najwyraźniej również w pewnym momencie do niej dotarł, gdy ryzyko utraty życia okazało się silniejsze od bycia dalej maltretowanym, przekraczając ten jeden próg, który pozwolił mu ukształtować swoją klatkę nie na ofiarę, a na coś silniejszego. Vex obserwował Sonyę w milczeniu, oczami wyobraźni śledząc obrazy, które opisywała - Abrahama podnoszącego rękę na swojego syna, ich potyczkę, chłopaka uciekającego na zewnątrz, w śnieżycę. Wyglądało na to, że ojciec Donovana był pierwszym zagrożeniem z którym łowca musiał się zmierzyć, przeciwstawiając się przeważającej sile, którą rzuciło na niego życie, ale odpowiedź na to czy udało mu się ją przezwyciężyć, znali niestety doskonale. Wyglądało na to, życie Reeda zaczęło się od morderstwa, a potem przeszło w tryb bycia tropionym i takie już pozostało.
Podchwycił wzrok Sonyi, gdy kobieta niespodziewanie na niego spojrzała i skinął tylko nieznacznie głową, dając znać, że rozumie jej wahanie, chociaż jego myśli od razu uczepiły się nowej informacji. Listy, które wysyłał jej Donovan, stanowiły kolejną furtkę do przeszłości mężczyzny, która do tej pory okryta była nimbem tajemnicy. Bardzo wątpił, żeby Abraham był tym, który fałszował wiadomości od syna, bo nie miało to żadnego sensu - co niby mógł tym osiągnąć? Być może byłoby to jakieś alibi, gdyby faktycznie dopadł Donniego w lesie i go zastrzelił, a potem wykorzystał Sonyę do poświadczenia za niego, że jednak jego syn gdzieś żyje, ale rzeczywistość wyglądała inaczej. A to oznaczało, że listy faktycznie musiały być od jej brata.
Pytanie tylko co w sobie zawierały. Wspomnienia Reeda z wojska? Z poznania Mathiasa Steigera oraz udziału w eksperymencie z implantami?
Inne poszlaki?
- Jeżeli wysyłał do ciebie listy, to raczej nie darzy cię nienawiścią za to co się wydarzyło. Oskarżenie Abrahama było puste - powiedział z zamyślonym roztargnieniem.Umysł Widma wyciągnął szpony w stronę starszej kobiety, niecierpliwie pragnąc popędzić ją do wyjawienia fragmentów z listów, ale Maya go ubiegła nim turianin ponownie otworzył usta. Skrzyżował tylko ramiona na piersi, obracając w głowie jej słowa oraz pomysł powrotu na Wyspy Owcze. Z jednej strony wciąż znajdowali się nad Ziemią i czekali na dostawę elementów dla Isaaca, ale z drugiej wracanie na miejsce przestępstwa nigdy nie było dobrym pomysłem, szczególnie gdy dysponowali wspomnieniami siostry Donovana. Co prawda niepełnymi, ale...
Pochylił się lekko, chcąc nacisnąć na kobietę, żeby znalazła w sobie jeszcze trochę siły, ale podchwycił spojrzenie Mayi, gdy niebieskowłosa obróciła w jego stronę twarz. Bił się z myślami jeszcze przez chwilę, nim w końcu niechętnie skinął głową.
- Oczywiście. Dziękuję, że powiedziałaś nam to wszystko - powiedział zamiast tego i wstał z krzesła. Dopiero, gdy się wyprostował, poczuł jak jego zastojałe mięśnie odezwały się skrywanym do tej pory napięciem. Jego wzrok prześlizgnął się po raz ostatni po Sonyi, po czym mężczyzna ruszył za biotyczką. Nim przekroczył próg, zatrzymał się jednak na chwilę.
- Jeszcze tylko jedna rzecz. Niezwiązana już z tym o czym rozmawialiśmy - dodał łagodnie, obracając głowę ku kobiecie. - Ta kobieta, która zatrzymała nas na Wyspach Owczych. Blondynka. Poznałaś ją już wcześniej lub wiesz jak ma imię?
Niezależnie od tego czy Sonya udzieliła mu odpowiedzi twierdzącej lub przeczącej, skinął głową po raz ostatni i również wyszedł na korytarz, zostawiając ją w swojej delikatnej samotności. Dopiero, gdy zasunęły się za nim drzwi, odcinając go i Mayę od starszej kobiety, zamknął oczy i uniósł dłoń do nasady nosa, pocierając ją nieznacznie.
- Powinienem zamordować Abrahama, gdy miałem okazję - powiedział pod nosem, chociaż bardziej przypominało to warknięcie, niż zwykłe wyznanie.

@Mistrz Gry
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12606
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Arae

28 lis 2024, o 21:37

Choć udało im się wyciągnąć z Sonyi tak wiele, gdy Widmo podzielił się z nią kolejnym pytaniem, jej granice okazały się równie stałe, jak wylewność, gdy decydowała się je przekroczyć. Kiwnęła głową, choć bez przekonania - tak, jakby blondynka była jej znajoma z widzenia bądź z innego incydentu, ale nie miała z nią żadnej, zażyłej relacji.
Volyova stanęła w przejściu, czekając, aż turianin ruszy za nią. Dopiero gdy drzwi do kajuty przydzielonej tymczasowo dla siostry Reeda zamknęły się, kobieta odetchnęła głęboko - jakby powietrze w korytarzu było bardziej rześkie od gęstego oparu wspomnień unoszącego się w środku.
- To było traumatyczne, cholernie nieprzyjemne i skomplikowane - mruknęła Maya gdy wchodzili do środka pustej mesy, znajdującej się tuż obok. - Moja matka byłaby zachwycona.
Niebieskowłosa sięgnęła do szafki, wyciągając dwa kubki. Wbrew swojej obietnicy, pierwszy podstawiła pod ekspres do kawy, zanim zabrała się na poszukiwanie herbaty. Tajemnicze torebki wypełnione liśćmi i ziołami zostały zamówione na wyraźne polecenie Isaaca, ale Volyova nie wyglądała, jakby szczególnie się znała na ich zawartości. Otworzyła szufladę, w której zostały schowane i przyglądała się jej zawartości przez chwilę, kontemplując wybór.
Lub myślami będąc gdzie indziej.
- Jaki był, kiedy go spotkałeś? - spytała po dłuższej chwili milczenia, wybierając pierwszą z brzegu torebkę o pomarańczowej etykiecie i wsadzając do kubka. Oparła dłonie o blat, pochylając się nad nim lekko, gdy jej głowa obróciła się w stronę turianina. - Czy był wielkim, okrutnym tyranem, jakim maluje go Sonya?
Szum pracującego ekspresu wypełnił ciszę. Odsunęła się, podstawiając drugi kubek bliżej, chcąc zalać torebkę gorącą wodą gdy maszyna skończy przygotowywać jej kawę.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1996
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 59.710
Medals:

Re: Arae

30 lis 2024, o 19:44

Turianin wypuścił z siebie powoli powietrze, po czym ruszył za biotyczką bez słowa. Jej ocena sytuacji była trafna. Historia Sonyi, chociaż wnosiła kilka interesujących informacji, które można było wykorzystać przy następnym starciu z Reedem, była przede wszystkim opowieścią o wieloletniej traumie przez którą starsza kobieta musiała przejść. Jej wspomnienia nie były ani przyjemne, ani łatwe do przetrawienia.
Wzmianka o Elenie sprawiła, że jego myśli powoli zwróciły się w tamtą stronę. Gdy weszli do mesy, przysiadł na krawędzi stołu i skrzyżował ramiona, przenosząc wzrok na niebieskowłosą biotyczkę. Sonya nie będzie stanowiła ich permanentnego załoganta i prędzej czy później, gdy już wyciągną z niej wszystkie informacje, opuści ich okręt. Vex nigdy nie miał zamiaru trzymać jej tu w nieskończoność, a tym bardziej zmuszać pozostałych za robienie za jej psychiatrę - którego dziewczyna jednak zdecydowanie potrzebowała. Od samego początku planował oddać ją w ręce jakiegoś lekarza, który miał o wiele większe kompetencje od nich, żeby chociaż trochę wyciągnąć ją z głębi jej przeżyć i ukazać jej ojca w prawdziwym świetle. Skorzystanie z dostępów Widma i zapewnienie jej opieki jakiegoś cytadelowego psychologa było najprostszym rozwiązaniem, a także zarazem niosącym najmniejsze ryzyko, gdy Reed wciąż znajdował się gdzieś w okolicy.
Elena Volyova też mu jednak przeszła przez myśl.
Problem wciągnięcia w to matki Mayi miał jednak więcej wad, niż zalet. Po pierwsze, rzucałoby to kolejny celownik na plecy rodziny biotyczki, gdyby Donovan postanowił odbić siostrę - lub ją zabić. A po drugie, opiekowanie się przez matkę Mayi osobą, która była siostrą człowieka, który porwał, wykorzystywał i niemal zabił jej własną córkę, stanowiło nowy rodzaj traumy i skomplikowania, którego nie życzył ani Mayi, ani jej rodzinie. Dodając jeszcze do tego ambiwalentne uczucia jakie niebieskowłosa żywiła do swojej rodzicielki... Vex już wystarczająco wiele zrobił próbując pomagać ludziom na siłę i wtrącać się tam gdzie go nie prosili. A tym bardziej polewać paliwem tlące się już węgielki.
Zorientował się, że Maya zadała mu pytanie dobre kilka sekund po tym, gdy przebrzmiało w powietrzu.
- Hm? - Oderwał od niej wzrok, przenosząc go na kubek w ekspresie oraz na spływający do niego płyn. - Tak. Jest małostkowy, okrutny i dumny. Zaproponował, że opowie mi wszystko o swoim synu, jeżeli zabiję dla niego policjanta, który mnie tam przywiózł, a którego opłacał - tylko po to, żeby dać mu nauczkę i pokazać, że ma władzę. Gdy mu zagroziłem, najpierw bez zawahania zasłonił się córką, a potem ją do mnie odepchnął "że mogę ją sobie wziąć".
Zamknął i rozprostował palce dłoni, niechętnie krążąc myślami dookoła tamtej nocy.
- Jego... zwyrodniałość było widać w całym domu. Nie wiem jak to wyjaśnić. Wszędzie na wierzchu leżały tylko jego własne rzeczy, meble były tak ustawione jakby miały służyć tylko jednej osobie, Sonya nosiła na sobie jakieś stare, dziurawe ubrania. Z jej całego zachowania biło wrażenie jak z maltretowanego zwierzęcia, który się kuli na każde podniesienie głosu. A on sprawiał wrażenie jakby był zadowolonym watażką siedzącym na tronie.
Pokręcił głową, nie potrafiąc sensowniej ująć swoich przeczuć, które wtedy miał i które sprawiły, że postanowił wyciągnąć kobietę z tego domu. Zamiast tego skupił się na czym innym.
- Ets, możesz poszukać z Isaakiem jakiejś dalszej rodziny Sonyi, od strony jej matki? Może to, że jest sama, jest kolejnym kłamstwem, które jej ojciec jej wpoił - rzucił w przestrzeń, prostując się lekko. - I daj mi znać jak wygląda obecnie sytuacja na Wyspach Owczych oraz jak stoimy z czasem. Zastanawiam się czy nie wrócić na tamtą plażę i poszukać listów o których dziewczyna wspomniała. Może ci co przeszukali dom Abrahama je przeoczyli.

@Mistrz Gry
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12606
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Arae

1 gru 2024, o 15:08

Ekspres pracował cicho, wypełniając powietrze aromatycznym zapachem świeżo parzonej kawy. Volyova odwróciła się tyłem do maszyny, opierając o kuchenny blat. Jej ręce skrzyżowały się na klatce piersiowej gdy w milczeniu słuchała spojrzenia Widma na okrutnego ojca siostry Reeda. Gdy turianin przysiadł na stole położonym na środku mesy, zagościł między nimi dystans, z którym mogliby spokojnie prowadzić dwie różne konwersacje gdyby w pomieszczeniu był ktokolwiek inny.
Brwi kobiety zmarszczyły się lekko - perspektywa Viyo na to, jakiego rodzaju człowiekiem był Abraham, tworzyła bardziej logiczny, pełen dystansu obraz zwyrodniałego ojca. Gdy ekspres zakończył pracę, odwróciła się w stronę maszyny, wyjmując kubek spod dyszy i podstawiając na jego miejsce ten z woreczkiem herbaty umieszczonym w środku. Z cichym piknięciem przełączyła maszynę na nalewanie gorącej wody, a ta ze znacznie cichszym sykiem wznowiła pracę.
Kobieta w milczeniu chwyciła kawę, na moment zawieszając wzrok na jej zawartości. Oderwała się od blatu, nieśpiesznym krokiem ruszając w jego stronę, a stukot jej butów odbijał się od ścianek pustej mesy.
- Gdybyś miał zamordować każdego głupiego starca, który posunie się do okrucieństwa dla odrobiny władzy, w naszym parlamencie nie zostałoby zbyt wielu polityków - westchnęła, uśmiechając się lekko, choć bez wesołości. Stanęła naprzeciw niego, pochylając się w jego stronę. - Dostanie na co zasłużył, prędzej czy później. O ile już nie dostał.
Jej palce musnęły jego, odrywając od blatu, o który leżały oparte. Uniosła męską dłoń w górę, wsuwając doń kubek z gorącym, parującym napojem. Z bliska dostrzegł dwie, blade blizny przecinające jasną, różową skórę na knykciach, których nie widział pośród śniegu w Cordovej.
- Tak zrobię. - Sztuczna Inteligencja pojawiła się w mesie z kilkusekundowym opóźnieniem. Błysk hologramu sprawił, że kobieca dłoń odsunęła się jak oparzona, gdy Maya cofnęła o pół kroku. Odwróciła się w stronę kończącego pracę ekspresu, pozwalając, by błękitne włosy osłoniły jej profil, lecz pomiędzy ich kosmykami dostrzegł jej nieobecny wyraz twarzy.
- Dom Abrahama otoczony jest korowodem policyjnym, a na Wyspach Owczych wprowadzono stan wyjątkowy. Powrót na miejsce zdarzenia bez zwracania na siebie uwagi będzie niemożliwy, a nawet przy pociągnięciu paru sznurków, grozi politycznym incydentem - kontynuowała Etsy, gdy za jej plecami niebieskowłosa chwyciła kubek herbaty i ruszyła do wyjścia. - Jest coś jeszcze.
Drzwi śluzy zamknęły się z sykiem.
- Miało miejsce pewne zdarzenie w maszynowni - przyznała SI, wyraz twarzy jej hologramu nagle stał się kwaśny. - Będziemy musieli zrewidować nasz plan budżetowy i odłożyć zakup nowych projektorów na później.
SI uruchomiła omni-klucz, wyświetlając na nim obraz z monitoringu. Czarny cień przemknął korytarzem serwisowym, goniąc inny - biały, mały. W pościgu dostrzegł ledwo nadążającego za Shopenhauerem Isaaca dobiegającego do maszynowni gdy rozgorzało w niej piekło.
Małe tornado czerni i bieli pochłonęło pomieszczenie, odbijając się od ścian w ferworze iskier i błysków. Cokolwiek gonił kot, wydawał się kompletnie nie zważać na chaos, który tworzyła jego ofiara. W krawędzi pola widzenia kamery, Viyo dostrzegł zamierającego w przejściu hakera, unoszącego ręce do głowy i obserwującego wydarzenie w bezradności.
- Miniaturowa sonda obronna należąca do Isaaca poczyniła pewne szkody, ale nie uszkodziła żadnego witalnego systemu - wyjaśniła Sztuczna Inteligencja. - Szukając pozytywów tej sytuacji, możemy wylatywać do Przekaźnika już teraz.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1996
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 59.710
Medals:

Re: Arae

1 gru 2024, o 19:11

Słowa Mayi były jakimś pocieszeniem, ale stanowiło to zaledwie kroplę na tle oceanu ponurych myśli. Wiedział, że jego złość była pusta oraz że nic by nie zmieniła. Abraham był kim był, a przeszłość, którą zgotował swoim potomkom, już się wydarzyła i nic nie było w stanie jej odwrócić. Śmierć okrutnego starca nie przywróciłaby żyć ludziom i turianom, których Reed zamordował w Wieży Cytadeli, nie cofnęłaby jego czynów dokonywanych pod przywództwem Mathiasa Steigera, nie zmieniłaby stanu Sonii. Być może zapobiegłaby kolejnym, których Abraham - jeżeli wciąż żył - mógłby się dopuścić, ale na to też było już za późno.
Niemniej poprawiłoby mu humor.
Podniósł wzrok na Mayę, gdy ta wsunęła mu w dłoń kubek. Jego spojrzenie złagodniało, gdy szare chmury niespodziewanie odsunęły się na bok, na uderzenie serca przywracając wspomnienia i fragmenty z chwil, które dzielili przed paroma miesiącami. Czas dla niego tak odległy, jak dla niej niedawny, ale który wciąż nieustannie atakował go niespodziewanym napływem emocji w różnych, z pozoru przypadkowych momentach dnia. Po odruchowym cieple i miękkości prawie zawsze nadchodziło przypomnienia oraz świadomość zmian, a także miesięcy, które upłynęły - niczym fale, które odsuwały mentalne blizny pod uderzeniem przypływu, żeby po chwili ponownie wycofać się w głąb morza.
Opuścił wzrok na naczynie, pocierając delikatnie kciukiem z roztargnieniem jasne ślady na dłoni kobiety, nasuniętej na niego. Jakaś jego część umysłu odezwała się w nim z nostalgią, że chociaż pamiętał i potrafiłby prześledzić wszystkie blizny, które zdobiły ciało biotyczki, tak te musiały być nowe. Niedawne.
Głos Etsy sprawił, że dłoń Mayi wysunęła się z jego własnej, uciekając niczym spłoszone zwierzę, a on sam drgnął mimowolnie, wyrwany z pojedynczej chwili, w której na krótką chwilę się zatrzymał. Uniósł naczynie do ust, upijając łyk napoju, chociaż ten sparzył mu usta i sprawił, że skrzywił się przy tym lekko.
- Czyli to zły pomysł - odparł z ociąganiem, podsumowując słowa SI. Odprowadził niebieskowłosą spojrzeniem aż zamknęły się za nią drzwi, nim wrócił myślami do rzeczywistości. Jego wzrok przeniósł się na omni-klucz swojej elektronicznej towarzyszki, a gdy dostrzegł na co patrzy, z jego gardła wyrwało się ciężkie westchnięcie.
- Jak bardzo zrewidować? - zapytał kwaśno. - Przekaż Isaakowi, że powiedziałem, że jeżeli nie będzie pilnować Shoppenhauera, to w przyszłości będą spali w śluzie. Oboje.
Przetarł twarz dłonią i wstał na nogi, biorąc ze sobą kubek. Koci incydent dawał małe pocieszenie, ale przynajmniej wyklarowała się ta jedna rzecz.
- W takim razie nic nas tu już nie trzyma. Ustaw kurs na Przekaźnik. Podążamy tropem Reeda - rzucił, kierując się w stronę kokpitu. - I dopisz mnie do kolejki oczekujących na rozmowę z Radnym Quentiusem.

@Mistrz Gry
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12606
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Arae

1 gru 2024, o 21:28

Powietrze wypełniał zapach zaparzonego napoju, znacznie mocniejszy od aromatu zalanej wrzątkiem herbaty, którą Volyova zabrała ze sobą wychodząc. Obojętna na takie doznania, Etsy splotła dłonie za plecami, rozglądając się po pomieszczeniu z zaciekawieniem - jej nowe możliwości dalej sprawiały jej radość, nawet jeśli z pozoru wydawały się subtelne i mało znaczące.
- Do zera - wyjaśniła, nie siląc się na przyjęcie tonu bądź wyrazu twarzy skruchy. Choć to ona miała być głównym beneficjentem montażu dodatkowych projektorów na ścianach, wydarzenie sprzed godziny najwyraźniej nie wzbudziło jej złości ani smutku - wydawała się wręcz tym lekko rozbawiona. - Isaac przekazuje, że prosił cię o pomoc, więc to twoja wina - urwała, pauzując na chwilę. - W zasadzie to prawda, ale jego prośbę przekierowałam do Raika w związku z rozmową, którą odbywaliście z Sonyą. Sytuacja w maszynowni miała mniejszy priorytet.
Na nagraniu, które nieustannie mu odtwarzała, w pewnym momencie faktycznie pojawił się kroganin, ruszając w pogoń. Huragan zmienił się w katastrofalny cyklon gdy wielkie cielsko Raika obijało się o wrażliwe konsole, gdy ten niezgrabnie usiłował złapać kota - lub drona. Za nim ruszył haker, przeraźliwie wymachując rękami i z pewnością bojąc się o to, że kot w tym wszystkim ucierpi najbardziej. SI przyśpieszyła nagranie do momentu, w którym bezpieczny i zadowolony z siebie, futrzany łowca wreszcie zamordował małego drona na środku pomieszczenia.
- W porządku - przytaknęła, a na potwierdzenie jej słów pokład Arae zadrżał nieznacznie, gdy statek przygotowywał się do odlotu. - Obawiam się, że skontaktowanie się z jakimkolwiek radnym może być w tej chwili utrudnione. Jesteśmy tysiąc szóści w kolejce priorytetowej.
Szary omni-klucz Viyo mrugnął gdy Widmo skierowało się do kokpitu. Etsy podesłała mu artykuł z extranetu - krzykliwy nagłówek informował o przeprowadzonym przez Przymierze ataku na stolicę Korlusu. Zanim zdążył przeczytać całość, SI przewinęła na sam dół i podświetliła mu jeden fragment.
- Radna Fel została zawieszona w swoich obowiązkach - przeczytała, towarzysząc mu w drodze jako głos roznoszący się w korytarzu. - Radni muszą być zajęci, jak określił to Isaac, gaszeniem pożarów.

@Vex
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1996
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 59.710
Medals:

Re: Arae

3 gru 2024, o 15:03

Z turiańskiego gardła wyrwało się westchnięcie ciężkie niczym czarna dziura, gdy usłyszał przekazane przez Etsy wyjaśnienie Isaaca. Oglądał nagranie, które SI mu pokazywała, krzywiąc się coraz bardziej przy każdym kolejnym brzdęku, zderzeniu krogańskiego ciała z delikatną maszynerią, wrzaskiem polującego kota oraz wizgiem przerażonej sondy obronnej. Kiedy jego elektroniczna towarzyszka w końcu oszczędziła mu tego widoku i przewinęła nagranie do końca, przesunął powoli dłonią po twarzy, wydając z siebie bliżej nieartykułowany pomruk zmęczenia i niezadowolenia.
- Słowo daję, że niepotrzebny nam Reed do katastrofy. Doskonale radzimy sobie z tym sami - wymamrotał, odstawiając kubek na blat obok siebie. - Donovan nie będzie musiał nic robić, a prędzej czy później sami wysadzimy się w powietrze lub ugrzęźniemy gdzieś w kosmosie.
Kosmiczny cyrk był określeniem o wiele bliższym prawdy, niż gdy prezentował na rozluźnienie to określenie siostrze Reeda. Arae była jednak teraz z pewnością o wiele bardziej wypełniona życiem i atrakcjami, niż te kilkanaście miesięcy temu, gdy na jej pokładzie znajdował się wyłącznie on i Etsy. Nawet po takim czasie bywały chwile, gdy nadal nie mógł się do tego przyzwyczaić, ani tym bardziej nadziwić.
Bywały też momenty podczas których tęsknił do tamtego stanu rzeczy.
Chociaż może bardziej brakowało mu tamtych czasów, gdy świat wydawał się prostszy, problemy mniej złożone, a podział na odcienie szarości mniej oczywisty i łatwiejszy do określenia. Czasów, w których musiał martwić się przede wszystkim tylko o swoje bezpieczeństwo oraz o to by następną misję wypełnić z sukcesem, nie kwestionując jej moralnego uzasadnienia lub powodów zlecającej mu je osoby. Łatwiej przychodziło podejmować decyzje, gdy jej efekty nie prowadziły do konsekwencji, które mogły zatrząś jego światem lub zranić inaczej niż po prostu poprzez kolejne blizny na ciele.
- A kiedy ostatnio nie jest? - odpowiedział odruchowo na wzmiankę o Radnych. Odkąd galaktyką wstrząsnął atak na Mindor, a potem kolejny na Wieżę Cytadeli, Radni mieli ręce pełne roboty. W sferach rządowych huczało jak w ulu, a tysiąc problemów zastąpił milion kolejnych. Z jednej strony utrudniało to kontakt z Irissą oraz pozostałymi, ale z drugiej sprawiło, że jemu i Arae udało się tymczasowo wpaść w szczeliny między kołami zębatymi urzędowej machinerii, zyskując nieco spokoju do podążania za własnymi tropami. Szczęśliwie z błogosławieństwem Irissy.
Kiedy Etsy pokazała mu artykuł, zmarszczył brwi i prześlizgnął się spojrzeniem po jego treści. Wyprostował się i wrócił do początku, zaczynając czytać, przeskakując po kolejnych linijkach.
- Problemy na szczycie? - zauważył w zamyśleniu. Spotkał Radną Fel przelotnie, gdy wydała swój osąd w stosunku do Mayi oraz gdy dotknęły ją cienie pozostawione przez ukrytego wewnątrz Przymierza Castora, ale bardziej chodziło o to czym było takie zawieszenie w urzędzie, niż to kim była. Rada zawsze opierała się na delikatnym balansie między Radnymi - balansie, który teraz został zaburzony.
- Wygląda na to, że czeka nas wojna na całego - podsumował z westchnięciem, gdy przeczytał również o ataku na Korlus. - Udało nam się zapobiec jednej, by zaraz wybuchła druga. Przypomnij mi kiedyś, żebym bardziej słuchał Teli.
Wygasił omni-narzędzie i wsunął się do wnętrza kokpitu, zajmując swoje miejsce w fotelu. Przesunął wzrok na poruszające się gwiazdy, gdy Arae obracała się w stronę Przekaźnika, po czym wyciągnął nogi na jednej z konsol, opierając kubek z napojem na biodrze.
- Ile będziemy lecieć, Ets? - zapytał, jednocześnie wolną ręką wystukując połączenie na omni-klucz Raika. - Ugarr, pora spłacić swoje zobowiązania - rzucił, unosząc naczynie do ust, żeby upić łyk kawy. Zamierzał dopić napój siedząc w kokpicie, a potem udać się do maszynowni, żeby zobaczyć jakie szkody poczynił kot Isaaca oraz czy coś nie wymaga krytycznej naprawy. - Za dwie godziny widzimy się w hangarze. Ja, ty, butelka ryncolu i twoje opowieści.
Po tym co usłyszał od siostry Reeda oraz po ostatnich dniach spędzonych na Wyspach Owczych, potrzebował małej odskoczni. Chociaż istniała szansa, że otwierał tym nową szafę okropieństw i traumy, przynajmniej ryncol wydawał się czymś, co mogło w tym pomóc.

@Mistrz Gry
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12606
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Arae

3 gru 2024, o 22:40

Artykuł, który podesłała mu Etsy, był dość zwięzły - za to fala komentarzy pod nim sięgała już trzech tysięcy stron. Rada Cytadeli jeszcze nie podała oficjalnego komunikatu poza tym wieszczącym los radnej Fel, choć ewidentnie domagała się tego publika. W tych niestabilnych czasach, zakłócenia w działanie najważniejszego rządu w Galaktyce były odbierane z - niekiedy słuszną - paniką.
- Plotki w extranecie roją się od teorii konspiracyjnych. W najlżejszych radna stanęła po stronie Przymierza w konflikcie i została odsunięta, w najcięższych przeszła na stronę Sojuszu - odrzuciła Etsy, podążając za nim do kokpitu, choć tylko w swojej fizycznej wersji - hologram mignął ponad konsolą gdy mknęli w stronę błękitnego, drobnego punktu na czarnym nieboskłonie. - Może to mieć związek z jej stanem. Może Grace wie więcej, jeśli interesują cię plotki.
Fregata mknęła w stronę Przekaźnika. Na radarze dostrzegał kropki charakterystycznych punktów w Układzie Słonecznym - planet, stacji orbitalnych, stacji paliwowych, innych okrętów. Niektóre Arae omijała w bliskiej odległości na holograficznym pulpicie, ale przy randze kosmicznych odległości, żadnego z nich nie dostrzegł na oczy. Wkrótce budowla Przekaźnika urosła w wizjerze kokpitu, wypełniając wnętrze pomieszczenia błękitnym blaskiem jak biotycznym polem. Etsy zgrabnie manewrowała okrętem i szybko znaleźli się w niepokojącej pierzynie promienia Czerenkowa.
- Za głośno. Siedzę w mesie.
Lakoniczna odpowiedź Ugarra przyszła z lekkim opóźnieniem, ale gdy dwadzieścia minut później Viyo stanął w drzwiach mesy, zastał w niej zgoła inny widok niż kiedy wychodził z pomieszczenia z kubkiem kawy.
Światła w pomieszczeniu były zgaszone, zalewając wszystko półmrokiem rozjaśnianym przez holograficzne ekrany unoszące się nad stołem. W tej chwili, pozostałe trzy były wyłączone - zamiast tego jeden był powiększony po dwukroć, unosząc się nad blatem jak ekran projektora. Vexarius rozpoznał na ekranie jakiegoś rodzaju arenę rozświetloną ogromnymi telebimami - prawdopodobnie sportową - ale cokolwiek oglądał Raik, jeszcze się nie zaczęło. Nie zmieniało to faktu, że telewizja była puszczona głośno - aż za głośno, bo gdy komentator się odezwał, jego głos ryknął wewnątrz pomieszczenia.
Ugarr leżał wygodnie rozwalony przed projektorem w swoim binbaku. W dłoniach trzymał jakiś owoc oraz komicznie wielki nóż, z którego pomocą obierał pomarańczową kulę ze skórki i odcinał sobie kawałek.
- Cisza i spokój - westchnął na przywitanie, jak gdyby nie słysząc ryku komentatora przedstawiającego sponsorów dzisiejszego wydarzenia. Kroganin nieśpiesznie wstał ze swojego siedziska, wsadzając resztkę owocu do ust. Wielki, brudny nóż wrzucił niedbale do zlewu, gdzie niemal roztrzaskał kubek po kawie, obok którego wylądował. - Kiedy statek jest w tunelu mogę oglądać powtórki.
Podszedł do jednej z szafek przy ziemi - tej, której Viyo nie otwierał prawie nigdy w swoim życiu - i zamaszystym ruchem otworzył jej drzwiczki. Wewnątrz stały detergenty do czyszczenia i smar, który odsunął, grzebiąc głębiej. W jego oku błysnęła iskierka gdy znalazł to, czego szukał - zadowolony z siebie wyciągnął ze środka obskurną, dużą butelkę z ciemnym alkoholem w środku.
- Własnoręcznie pędzony - oznajmił, stawiając butelkę z hukiem na blacie. - Nie to co te szczyny co sprzedają na Ziemi.

@Vex
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1996
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 59.710
Medals:

Re: Arae

wczoraj, o 15:01

Teorie spiskowe, które wypełniały extranet, stanowiły codzienność dla Widm. Coś, co kiedyś wykpiwał, teraz było na tyle prawdziwe, że sprawiało, że żadnej z możliwości nie przekreślał od razu po usłyszeniu. Odkąd zajrzał za kurtynę i uświadomił sobie, że pełgające na niej figury to nie tylko przedstawienie zwinnych dłoni, a faktyczne, rzeczywiste cienie, inaczej postrzegał takie wiadomości.
- Teorie konspiracyjne są jak samospełniające się przepowiednie. Ile extranauci by dali, żeby wiedzieć co my wiemy - odparł, przewracając oczami, nim jedno ze zdań Etsy trafiło do niego z opóźnieniem mocniej niż inne. Poruszył kubkiem, kręcąc po dnie ostatnią odrobiną kawy, nim dopił ją do końca i zdjął nogi z konsoli. Błękitny blask tunelu Przekaźnika spowijał wnętrze przyjemną, miękką opończą, która uspokajała i hipnotyzowała, ale nie mógł spędzić tutaj całej podróży. - Z jej stanem? Co masz na myśli?
Udanie się do Grace na plotki było jakimś pomysłem, chociaż samo w sobie brzmiało dziwnie w jego głowie. Lekarka nie sprawiała wrażenia takiej, która chętnie przesiadywałaby w tabloidach lub wymieniała się opiniami na temat branży rozrywkowej czy politycznej, ale w końcu nie znał jej tak dobrze, jakby chciał. Już prędzej posądziłby o to Ugarra, szczególnie po ostatnim przesiadywaniu w mesie.
Odpowiedź kroganina na jego wiadomość sprawiła, że zmarszczył łuki brwiowe w niezrozumieniu - oraz z rosnącą podejrzliwością. Nie zdążył zapytać wojownika co dokładnie znaczy za głośno i dlaczego jego hangar jest za głośny, ale odsunął fotel pilota i podniósł się na nogi. Jego myśli od razu podążyły w stronę kolejnej kociej katastrofy albo nowego pomysłu Isaaca, który zaczął bez jego wiedzy przerabiać jego hangar na podium do koncertów albo czegoś jeszcze innego.
- Ets, czy w hangarze dzieje się coś, o czym powinienem wiedzieć? - zapytał z westchnięciem, ruszając korytarzem, żeby odstawić naczynie do mesy oraz spotkać się tam z kroganinem.
Gdy przeszedł przez drzwi w uderzył w niego ryk głośników, jego zmieszanie tylko dodatkowo wzrostło. Przesunął spojrzeniem po przyciemnionym pomieszczeniu przygotowanym niczym prywatne kino domowe Ugarra, nim jego wzrok zawisł na kroganinie rozwalonym na swoim bimbaku.
- To nazywasz ciszą i spokojem? - zapytał, stając w progu. Wykonał bliżej nieokreślony gest kubkiem w stronę powiększonego ekranu oraz ryczącej widowni, ale musiał przed sobą przyznać, że widok areny wzbudził jego drobne zainteresowanie i zmusił do przyglądania się przez chwilę rozszalałemu tłumowi. - Co w takim razie dzieje się w hangarze?
Jego wzrok podążył za Raikiem, gdy ten podniósł się ze swojego siedziska. Sam również się ruszył, żeby wrzucić własne naczynie do zlewu, po czym oparł się o niego biodrem. Na widok upędzonego alkoholu zaśmiał się cicho.
- Mam pewne podejrzenie, że krogańskie kubki smakowe różnią się od tych turiańskich. Zakładając, że mnie to nie zabije - dodał, krzyżując ramiona. - Ale jestem skłonny sprawdzić tą teorię.
Zerknął w stronę ekranu, ponownie zawieszając na nim spojrzenie. Nie pamiętał kiedy ostatnio miał czas lub chęci na jakikolwiek wieczorek filmowy, a sama idea wydawała się niemal tak abstrakcyjna, jak wzięcie urlopu... ale zarazem kusząca w ten sam, niezdrowy sposób, w który zarówno jego jak i Telę fascynowała idea normalnego życia.
- Poczekasz ze startem kilka minut? - rzucił, przekrzykując hałas. - Chcę wcześniej sprawdzić czy nie wybuchniemy w trakcie lotu po waszej misji ratowniczej w maszynowni - dodał, mrużąc lekko oczy.

@Mistrz Gry
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Prywatne jednostki”