Najważniejsze było to, że sytuacja nie eskalowała. Takie rozpieprzenie całej misji już na samym początku nie wróżyłoby niczego dobrego. Wycelowanie broni w getha było chyba naturalną reakcją, nawet jeżeli jedyne co robiło to dawało Lunie nieco, lub nawet bardzo, złudne poczucie bezpieczeństwa. No, ale problemy 'tylko' z gethem to oczywiście musiało być za mało, kiedy się okazało, że jakiś vorch zabarykadował się w ładowni. Sądząc po gwałtownej reakcji Krogula, doskonale zdał sobie sprawę, że wpuszczanie kogokolwiek niegodnego zaufania do własnego gangu, może się skończyć odwaleniem jakichś popierdolonych akcji. Czyli właśnie tak jak teraz. Trzeba każdego dobrze sprawdzić, a nie wpuszczać z czyjegoś polecenia. Przynajmniej tak zrobiłaby Luna. Jednak oszczędziła Krogulowi komentarza ze swojej strony.
Najbardziej zaskakujący był fakt, jak bardzo geth był posłuszny. Jak grzecznie siedział w wygodnym fotelu. Przynajmniej na razie. Wyglądało jednak na to, że na razie mają bardziej nagłe zmartwienia. Jak uciekający vorch, z czymś w ręce. Z czymś co mogło się okazać bardzo cenne.
-Ganianie vorcha, dawno się tak nie bawiłam...- Nie pozostało nic innego jak ruszyć tak jak Krogul powiedział i starać się zapędzić vorcha do jakiegoś schowka na miotły, czy innego składziku, by skończyły mu się drogi ucieczki. Niby płacą jej za czas spędzony tutaj, ale można było mieć tylko nadzieję, że nie jest to zwiastun jakiejś gównianej misji.
ELEKTROWSTRZĄS: 870
Efekt specjalny: Wstrząs elektryczny odbija 25% zadanych obrażeń w walce wręcz z powrotem do atakującego. Działa na cele znajdujące się w odległości 1m.
Nagolenniki Kassa Fabrication - Bonus: +5% do tarczy
Rumor przetoczył się przez cały statek.
Uciekający vorch okazał się być cholernie szybki. Rzucając frazesami, zgrabnie ominął przeszkody i innych, próbujących wejść mu w drogę, bądź podstawić nogę. Wymknął się obławie, ślizgiem wpadł na korytarz serwisowy. Echo spadających skrzyń zostawiało ślad, którym podążali za uciekinierem.
Był mały, bez trudu prześlizgnął się pomiędzy rurami, co dla Krogula i Kiru stanowiło już nie małe wyzwanie. Wpadł do maszynowni, pomieszczenie nagle rozbłysło ostrym światłem. Widzieli cień pędzącego dalej uciekiniera. Taranował co mniejsze, bardziej nietrwałe przeszkody. Biegł na złamanie karku, za cel obierając sobie rdzeń.
Jeżeli uda mi się, zniknie wśród korytarzy zbyt wąskich i ciasnych do przesmyknięcia się nawet dla quariania.
Meli ostatnią szansę, aby dorwać vorcha.
Hangarem statku wstrząsnął huk wystrzałów, śmigające nad głowami technologiczne ataki, a także spadające im pod nogi skrzynie, które tratował biegnący na oślep vorch. Umykał do jedynej dziury, skąd nie wyciągnęliby go tak łatwo; WI korwety nadawało krytyczne komunikaty, ostrzeżenia przed zbliżającym się do rdzenia intruzem.
Wrzasnął, wypluwając z siebie serie przekleństw, kiedy o jego pancerz otarły się pierwsze pociski. Widząc przed sobą potężną posturę Kiru, prześlizgnął się pomiędzy ładunkami, biorąc kurs na Anthony'ego. Skan, który posłał w jego kierunku Whittaker, rzucił na ich omni-klucze na otwartym kanale informacje o spadającym pancerzu. Biegł, nie oglądając się na siebie. Nie próbując się bronić. Był w amoku, instynkt kazał mu uciekać. Jak gryzoń, czy inny pyjak, w najbliższą, wygodną dziurę.
Przyszpilony do ściany kolejną salwą, zawył żałośnie, kiedy kolejne ręce nie były w stanie go pochwycić. Ślizgał się na oszronionej posadce po kriowybuchu, z trudem utrzymywał równowagę, a mimo to uparcie parł do przodu. Zamroczony umysł nie przejmował się konsekwencjami.
A te, mogły być tylko jedne.
Podziurawiony po serii wypuszczonej przez Kiru, poważnie zraniony strzałem Wayra oraz Luny, padł jak długi ostatecznie zastrzelony przez Krogula. Sącząca się spod niego krew była ciemna, brunatna. Torba, która trzymał tak kurczowo i bronił za wszelką cenę, wypadła mu z rąk prosto pod nogi Skaxa. Quarianin zgarnął ją wraz z całą zawartoścą; pojedyncze kredyty, zniszczone nośniki danych, pełno śmieci i bibelotów oraz pudełko gry video. Gothic Prawdziwa Historia. Fanowskie wydanie popularne sprzed wieków ziemskiej gry na rynku kolekcjonerów warta była krocie, o czym jego wewnętrzny, chytry głos nie omieszkał poinformować Skaxa.
Hangar przypominał pobojowisko. Nie minęła chwila, jak do środka za nimi wpadło kilku członków załogi. Turianin przykucnął przy vorchu, potwierdzając jego zgon. Posłano pytające spojrzenie Krogulowi, co zrobić z ciałem i tym całym bajzlem. Oficer pokładowy, który wparował do pomieszczenia z obstawą innych Szponów, wydał kilka poleceń, cześć załogi zajęła się uporządkowaniem hangaru, pojedyncze dwójki rozpierzchły się po pokładzie, aby sprawdzić, czy przypadek nagłego zrywu przez vorcha był osamotniony, czy jednak ktoś jeszcze zachowywał się jakby postradał rozum.
- A mówiłem mu, zostaw te gry, wyjdź do ludzi - mruknął jeden Szpon do drugiego, kiedy podnosili skrzynie i dźwigali porozrzucany ładunek, z sapnięciem odkładając pudło na miejsce.
- - Całkowicie oszalał, stracił kontakt z rzeczywistością, żył w świecie gry, jakby był w jakimś matriksie czy innym symulatorze Blasto... - kontynuował swoją tyradę, kiedy obchodził kolejną skrzynię, którą też miał podnieść z innym kroganinem.
- Pierdolenie. To ten czerwony piasek, a nie żadna gra - żachnął drugi Szpon, zbywając argumenty kumpla.
W ferworze zamieszania, kiedy adrenalina wciąż buzowała w ich żyłach, w pierwszym momencie nie zorientowali się, kiedy statek wystartował. Wyczuli dopiero to subtelne drżenie, a także cichy pomruk silnika. Korweta nabierała wysokości, żegnając się z przestrzenią Omegi.
- Nie! Zostań. Nie wchodź - głos Zaery przebił się przez wszechobecny rozgardiasz. Quarianka trzymała się na uboczu, stała w drzwiach, starając się mało udolnie swoją wątła posturą zasłonić getha. Maszyna posłuchała, zatrzymując się w korytarzu, jej metaliczna twarz zwrócona była na Stwórcę, a sylwetka sprawiała wrażenie gotowej do wykonania kolejnego rozkazu bez najmnieszego szemrania.
Przed nimi, zgodnie z ustaleniami, podróz przez dwa przekaźniki masy. Co najmniej doba czasu do opuszczenia przestrzeni Rady i wkroczenie na nieznane terytorium.
@Krogul MacBeth@Skax@Kiru Heidr Varah@Anthony Whittaker@Luna Reyes@Wayra Talav Wyświetl uwagę Mistrza Gry
Kto by pomyślał, że w trakcie tej misji pierwszym, niespodziewanym zadaniem, będzie bieganie i strzelanie za vorchem jeszcze na pokładziestatku, zanim wciśnie się on w jakąś najmniejszą dziurę, co jednocześnie może okazać się niebezpieczne dla całej wyprawy. Nie ma to jak emocjonujące zadanie poboczne już na samym początku. Luna pozostała wierna swoim strzałom z Akolity, szczególnie widząc, jak vorch wymyka się co większym osobnikom. Wydaje się, że dopiero oszroniona posadzka po kriowybuchu nieco spowolniła jego ucieczkę, a mimo to on dalej się nie poddawał.
Dopiero widząc sączącą się spod niego krew, Luna uśmiechnęła się lekko. Dobrze, że ta idiotyczna pogoń już się skończyła. Z podłogi podniosła upuszczony przez vorcha wmacniacz mocy. Co by nie było, takie cudo mogło się jej zdecydowanie przydać. Hangar nie wyglądał najlepiej, jednak na to nie można było nic poradzić. Najważniejsze, że nie było żadnych naprawdę poważnych uszkodzeń. Słysząc głos Quarianki, Luna spojrzała na nią gwałtownie i zmrużyła oczy, przez chwilę tej pogoni zdawało się, że zapomniała, że mają przy sobie jeszcze dużo większe zagrożenie w postaci w getha.
Na razie jednak, jeżeli nie sprawiał on więcej problemów, nie pozostało Lunie nic innego jak poszukać odrobiny relaksu, a później jakiegoś miejsca do spoczynku. W tym celu podeszła do Krogula, i rzuciła.
-Wygląda na to,że wszystko dobre co się kończy dobrze. Przynajmniej na razie. A teraz możemy się czegoś napić, a potem przydałoby mi się jakieś wolne łóżko
ELEKTROWSTRZĄS: 870
Efekt specjalny: Wstrząs elektryczny odbija 25% zadanych obrażeń w walce wręcz z powrotem do atakującego. Działa na cele znajdujące się w odległości 1m.
Nagolenniki Kassa Fabrication - Bonus: +5% do tarczy
- Znalezione, nie kradzione – uśmiechnął się radośnie łapiąc to, co wypadło nieszczęśliwemu sukinsynowi.
Czego i ile trzeba się naćpać, by bawić się w złodzieja w obecności Kroganina i Yagha. Albo Yagha i Kroganina, bo to ten chyba robił większe… wrażenie. Tak czy siak, żadna z tych ras nie była tą, która stereotypowo rozwiązywała problemy przez negocjacje. W praktyce chyba również, co widać było na załączonym obrazku. - Nie mój cyrk, nie moje małpy – mruknął bardziej do siebie niż do kogokolwiek konkretnego, porzucając niepotrzebne rozmyślania.
- Skax zbierał kredyty to rozumiem, płaci za piwo przy najbliżej okazji? – dorzucił rozbawiony nie zamierzając do końca przepuścić okazji.
- Też bym chętnie zobaczył kajutę i zrzucił bety. Odwiedzenie mesy i zjedzenie czegoś też nie jest najgorszym
pomysłem. I... ja tego nie sprzątam jakby co. – mruknął zerkając na truchło. Vorcze kojarzyły mu się z szczurami, o których uczył się z holowidów o przeszłości ziemi. Tak samo znajdowałeś je w najciemniejszych i najbrudniejszych zakamarkach cywilizacji, jak i one roznosiły niezliczone ilość choróbsko. I mnożył się na potęgę.
Bleh, paskudztwo jakby ktoś pytał.
-Bosh'tet- Quariańskie przekleństwo było jedynym co w tym momencie cisnęła mu się na usta. W jednym momencie spokojnie wyjaśnia jaki mają plan, w kolejnej wchodzi Geth, atmosfera szybko się zagęściła, aby finalnie jeszcze uganiać się za niezrównoważonym vorchem. Takiego rollercostera emocji to z całą pewnością się nie spodziewał. A jeszcze nawet nie wylecieli z Omegi! A nie, chwilka, chyba właśnie poczuł, że wystartowali. Niemniej jednak, cała sytuacja paradoksalnie, wszystkim pozwoliła się nieco wyluzować. Możliwość odreagowania emocji na kimś podziałała kojąco na wszystkich. Na Skaxa możliwe, że była to wizja garści kredytów i innych szpargałów, które szybko zapełniły jego kieszenie.
-Wszystko w porządku, SN 602. Drobny incydent. Problem rozwiązany. Jeszcze raz dziękuję za informację- Po krótkiej chwili, gdy dostrzegł Zaerę, natychmiast ruszył w jej stronę, aby wspomóc jej działania w zatrzymaniu Getha. Ten w dalszym ciągu wydawał się najspokojniejszą "osobą" na całym statku, co od samego początku ich znajomości niezwykle konfundowało Skaxa. Widział wiele Gethów choć zwykle z daleka, ich opisów jeszcze więcej i zazwyczaj nie były to miłe spotkania. A jednak zawsze gdy była możliwość zamienienia kilku słów, postawa syntetyków różniła się diametralnie od tego typowo bojowego przedstawienia.
-Ekhem... Tak. Odpocznijcie lepiej- Chrząknął na komentarz odnośnie zbierania kredytów i postawienia kolejki. Żadnego węża w kieszeni co prawda nie miał i nie obawiał się konieczności dodatkowego wynagrodzenia za taką misję, aczkolwiek zanotował sobie w głowę, że musi nieco sprawniej chować fanty do kieszeni.
-Wszyscy cali? Ktoś potrzebuje czegoś?- Ale Quarianin choć skłaniał innych do naładowania baterii, sam czuł się na tyle nakręcony, że usiąść nie potrafił. Kątem oka ciągłe spoglądał w stronę Getha, ale przeszedł się po pozostałych obserwując czy doszło do jakichś uszkodzeń w pancerzach, nadmiarowych ran czy uszkodzeń w samym statku. Chciał żeby wszystko było dopięte na ostatni guzik i trzymał się perfekcyjnie. Choć trzymanie się wstępnego planu już szybko poszło w diabły.
Bohaterska pogoń za naćpanym vorchem zakończyła się sukcesem wśród labiryntu pudeł, kiedy Krogul ubił go celnym strzałem ze strzelby. Nawet lepiej było, że zaczął rozrabiać teraz, kiedy jeszcze nawet dobrze nie wystartowali, a nie w środku przestrzeni gethów. W sumie szkoda, że zdechł; jeśli by przeżył mogliby go przesłuchać skąd wytrzasnął te fanty i czy aby nie ma gdzieś sekretnego składziku. Niestety nie można było mieć wszystkiego i pozostawało tylko ponownie skupić się na dowiezieniu ich kontrabandy do przestrzeni gethów. - No to można powiedzieć, że rozgrzewkę mamy zaliczoną, - stwierdziła trącając czubkiem lufy truchło ich ofiary – aż chciałoby się powiedzieć, że to pewnie najbardziej pojebana rzecz, jaka nas spotka na tej robocie, ale znając nasze szczęście to nie ma co na to liczyć.
Po tym jak w na poprzedniej robocie wyskoczyła na nich miażdżypaszcza i rakhi, to prawdę mówiąc nie zdziwiłaby się za bardzo gdyby gdzieś po drodze wpadli na tych mitycznych Żniwiarzy. Na razie jednak czekała ich najnudniejsza część roboty gdzie będą lecieć do przekaźnika i mieć nadzieję, że nikt się do nich nie przyczepi. - Mamy tu jakieś skrytki, gdzie ewentualnie można by było schować naszego mechanicznego kolegę? - rzuciła do Krogula – W razie gdyby jakieś wścibskie mendy chciały wleźć na pokład.
Tarcze; 1001, koszt odnowienia 10 PA
Omni: Bonus do tarcz 15%, premia tech 20%
Pancerz: 800
+5% od obrażeń od mocy
szansa na powalenie zmniejszona o 5%
+10% do obrażeń przeciwko pancerzom
+10% do obrażeń od broni
+5% do celności broni
Chwila gonitwy, wystrzałów, ale wreszcie było po wszystkim. Pierwszy incydent podczas ich wycieczki rozwiązany, jakkolwiek nie był to incydent, którego się spodziewał na start. Kiedy ostatni strzał z jego własnej wyrzutni kolców przeszył ciało naćpanego vorche'a, sapnął z pewną satysfakcją, a następnie podszedł do truchła, jeszcze zadając mu dodatkowego kopniaka.
- Sprzątnąć mi to truchło. I przekażcie Molowi, że jeśli jeszcze raz sprowadzi jako znajdę jebanego vorche'a, to pozwolę Kredensowi wyzwać go na pojedynek na pięści po 10 skrzynkach Korlusańskiej wódki. Jeden z nich to przeżyje i nie będzie to kurwa Mol. - rzucił do swoich ludzi, a potem skupił się na reszcie.
- Ta. Zaraz zobaczycie kajuty. Miejsca nie ma jakoś w chuj dużo, ale wystarczająco dla nas. - odparł Lunie i klepnął ją lekko w plecy gestem sugerującym "dzięki za pomoc przy tym pierwszym z wielu rozpierdoli". Potem przeniósł uwagę na Kiru. - Ta, coś się znajdzie. Aczkolwiek widzę, że problemem nie będzie go tam wsadzić, ale wytłumaczyć mu, że ma zostać na miejscu. - stwierdził z przekąsem, czując już, że rozumienie niuansów społecznych getha jest na niższym chyba nawet poziomie niż Kredensa po pijaku.
Zgarnął jeden z upuszczonych fantów Vorche'a i pozwolił reszcie sobie też coś dobrać. W teorii łupy były własnością Szponów, ale niech mają to w ramach zaliczki. Następnie polecił komuś z gangu zaprowadzić resztę do mesy, a sam przystanął, żeby sprawdzić co znowu chce blaszak.
Anthony początkowo zaskoczony był tym, jak łatwo udało mu się niemal dogonić vorcha. Potem jednak okazało się, że niesłusznie, bo gdy już miał go łapać, uciekinier dostawał nagłego przypływu energii. Bardziej zaskoczyło go jednak to, jak skłonni byli pozostali do bezprecedensowego otwarcia ognia. Od razu zrozumiał jednak przekaz – vorch ma być martwy – więc choć strzelił chyba jako ostatni, nie wahał się długo. Pierwsza seria pocisków objawiła się brunatnoczerwoną mgiełką i skowytem vorcha. Nie zatrzymywał się, wciąż liczył że uda się zatrzymać go bez zabijania. Skanował, próbując znaleźć jakiś sposób, prawie udało mu się go pochwycić, jednak ten był cały czas szybszy. Ponownie strzelił w biegu, tym razem z mniejszej odległości, mniej celnie. Miał wypuścić spalenie, ale coś poszło nie tak z omni-kluczem* i ostatecznie to strzał Krogula zatrzymał uciekiniera.
- Kuuurwa – zatrzymał się, zdyszany i rzucił rozglądając się po zdemolowanej okolicy - Na początku myślałem, że będziecie chociaż próbować go obezwładniać - wyrzekł z krzywym uśmiechem, podchodząc do ciała. Nie przeszkadzało mu jednak aż tak to, że od razu go zastrzelili. Mimo własnych idealistycznych poglądów, które swoją drogą pod wpływem wydarzeń i otoczenia w jakim ostatnimi czasy przebywał przeinaczały się w bardziej bezwzględne, bezpośrednie, śmierć vorcha należała do rzeczy które mało by go obeszły nawet kilka miesięcy temu. Rodzą się masowo, żyją krótko i giną głupio. Taki był los vorchy – kilkutygodniowe szkodniki, zamienione potem przez następne kilkutygodniowe szkodniki, będące przy odrobinie szczęścia potomstwem tych, które naćpane adrenaliną albo narkotykami nie wypadły przez śluzę ze stacji albo nie zostały poszatkowane przez wiatraki w kanałach wentylacyjnych. Jak na naukowca może była to nieprzystojna myśl, jednak sam widział ile strat i ofiar potrafią wyrządzać bez celu. Dosłownie były za głupie, żeby dało się z nimi dyskutować, ale wystarczająco inteligentne by potrafić się naprzykrzać bez powodu i bez żadnej korzyści dla nich samych. A ten mógłby stanowić zagrożenie - zimna kalkulacja. Nie mniej byłoby miło, gdyby ten konkretny przeżył. Z ciekawości, żeby dowiedzieć się czegoś więcej, co właściwie się stało.
Nie żeby to miało jednak jakieś szczególne znaczenie.
Szturchnął butem jego rękę, wyciągniętą przed siebie, która bezwładnie poruszyła się do nieco nienaturalnej pozycji, po czym lekko cofnęła się i zamarła spowrotem. Trzymała coś. Jakiś wizjer. Nie rozbił się, wyglądał na sprawny. Podniósł go i rozejrzał się wokoło - Zgadzam się z tym drugim głosem. Moim zdaniem to wina tego czerwonego ścierwa - rzucił spojrzenie w stronę Krogula. Powstrzymał się jednak od komentarza na temat pilnowania swoich ludzi i towaru, zamiast tego skupił się na swoim znalezisku.
- Wszystko dobrze, Skax. Możesz usiąść - założył w końcu nowy wizjer, po dłuższej chwili bawienia się nim - Albo chodź ze mną, zajmiemy się naszym „ładunkiem”.
Wydelegowane do zadania Szpony najpierw przetrząsnęły kieszenie vorcha, zrzucając w jedną kupę zebrane przez niego śmieci, a także dobytkiem, po czym sprawnie zgarnęli ciało, zmierzając z nim w kierunku zsypu na kosmiczne odpady. Reszta, zaczęła się sprzątaniem oraz doprowadzaniem ładowni do stanu sprzed incydentu; na osmolone ściany, najprawdopodobniej Krogul przymknie oko, gorzej z porozrzucanymi skrzyniami oraz ładunkiem. Nim oficer pokłady dopchał się do szefa, a także oddziału naziemnego, jak zwykł określać najemników oraz znajomych Skaxa i Krogula, patrol zameldował, że na górze spokój. W maszynowni również..
Geth zastygł w bezruchu, przyjmując polecenia Zaery. Nie zakwestionował komend, które wydał mu Skax, choć jego oko błysnęło, zwrócone do quarianina.
- Stwórco? Dokąd teraz?- padło rzeczowe pytanie. Ale odpowiedź nie była już tak oczywista. Raczej nikt nie był skory podzielić się miejscem w kajutach załogi z gethem.
- Może zostać tutaj - zaproponowała Zaera, szukając zgody w spojrzeniu Krogula. - Jeżeli ma się w ogóle nie rzucać w oczy, lepsza może być stacja medyczna. Sprawdziłam, nikt tam teraz nie przebywa. W maszynowi plątałby się pod nogami inżynierów... Chyba muszę się napić - dodała już ciszej, do Skaxa, kiedy geth został oddelegowany na wskazane mu przez niego i Krogula miejsce na dalszą podróż.
- Proszę za mną. Pokaże Wam, gdzie możecie zrzucić szpej - tymczasem, oficer pokładowy zwrócił się do pozostałych. Ruszył przodem, po metalowych schodach na główny pokład i kolejny, wyższy poziom. Wąskim korytarzem serwisowym, poprowadził ich do dwóch znajdujących się naprzeciwko siebie par drzwi. Otworzył je, dotykając panel dostępu zlokalizowany przy jednych, po czym gestem zaprosił, aby pierwsi weszli do środka.
Standardy kajuty dla załogi nie odbiegały od tych, którymi zwykli podróżować. Miejsca nie było wiele, ale każdy miał wydzieloną kapsułę do spania, wąską szafę na swoje rzeczy. Pomieszczenia były koedukacyjne, po sześciu maksymalnie na jedną kajutę. Gdyby chcieli, mogli zmieścić się wszyscy, bądź rozdzielić na dwa pomieszczenia. Do każdych przylegała łazienka z prysznicem. Przełączniki były opisane intuicyjnie, wręcz łopatologicznie, trudno byłoby im pomylić gdzie włącza się głośnik z radiem, a gdzie zamyka i odcina od bodźców, bądź wyłącza światło padające nad ich łóżko.
- W rogu znajdziecie stół i kilka narzędzi, gdybyście chcieli naprawić, bądź zakonserwować swój pancerz. Mesa jest na końcu korytarza... Uważajcie na Devona. Każdego próbuje nabierać, że to ziemski burgon, ale nie wierzcie mu. Skurczybyk sprowadza swoje szczyny z Tuchanki, a naiwniaków młóci w karty - dodał konspiracyjnym szeptem salarianin. Jeżeli nie mieli pytań, wycofał się, wracając do swoich obowiązków na mostku.
Podłączeni do wewnętrznej sieci, mogli śledzić trasę, jaką pokonuje korweta. Zbliżała się do przekaźnika masy, wyraźnie dało się odczuć, jak statek przyspiesza.
W mesie panowała mała wrzawa. Wydawano posiłki, eksresy mieliły kawę, a w przenośnej lodówce chłodziły się puszki z piwem zabranym z Omegi z przemytu. Przy jednym stoliku, grupa krogan i turian, właśnie grała w kości. Poleciały pierwsze rzuty, ktoś zaklął siarczyście, ktoś inny roześmiał się rubasznie, zgarniając kredyty. Przy stoliku znajdowało się kilka, wolnych miejsc dla zainteresowanych łatwym zarobkiem, bądź szybką stratą.
Na Krogula, czekała jego prywatna kajuta kapitańska zaopatrzona zgodnie z listą życzeń, którą dostarczył załodze.
Osoby zainteresowane grą w kości mogą dołączyć, wpisowe 100 kredytów. Do wygrania 500, do straty maksymalnie 100.
Do swojego postu należy dołączyć rzut z 6 kośćmi k6, czyli wpisać w rodzaju rzutu 6d6.
Proszę o deklaracje i krótki opis jak zamierzacie spędzić pierwszą dobę do podróży do ostatniego przekaźnika.
Deadline 7/12 włącznie.