- Nie byłbym! - zaprotestował, unosząc ręce - Może ci jebani brutale są głupi, ale beze mnie nigdzie by nie zaszli. Zresztą, miałem...plany... - jeśli miał jakikolwiek plan B, to nie mógł go użyć, więc nie za bardzo mu się w tym momencie przydał. Mimo to, poszedł w zaparte, widocznie uznając kwestię bronienia swojego ego za to, na czym powinien się teraz skupić. Jak na osobę o i zadeklarowanym i udowodnionym uzdolnieniu technicznym, w innych kwestiach bywał strasznie...głupi. Choć nie znali dokładnego sposobu działania tych najemników, tak łatwo było uwierzyć w wersję Strikera. Nie trzeba było bujnej wyobraźni, by pomyśleć, co ktokolwiek o chociaż trochę ostrzejszym temperamencie chciałby zrobić temu Quarianinowi.
Choć Alex zapytał go o imię w trakcie planowania, ten nie odpowiedział mu, ale gdy poruszona została kwestia kodu, od razu znowu się podekscytował
- Jaki mam gwarant, że mnie nie zastrz- na chwilę zamarzł, spoglądają na Strikera. Choć ten był teraz spokojny i "normalny" jak na siebie, to ten dobrze pamiętał jego wybuch. - Żadną. Bierzcie go. - rzucił o wiele chłodniej, odpalając powoli omniklucz. Na prośbę Gauthiera, przesłał mu kod. Przy pierwszym sprawdzeniu, nie dostrzegł niczego podejrzanego.
- Chyba nie muszę ostrzegać was o oczywistościach? - spytał Caelmus na słuchawce. - Jeśli macie jakiś bystry plan, to go realizujcie, ale jeśli choć JEDNA rzecz zniknie, nim zresetujemy wszystko i będzie to jakkolwiek powiązane z wami... - choć jego ton był dość oschły, tak nie czuli w nim realnego gniewu. Turianin zdawał się być zbyt zmęczony na takie rzeczy. Ostrzeżenie było absolutnie poważne, ale zdawał się wypowiadać je niekoniecznie z braku zaufania, a z poczucia, że musi to powiedzieć na głos.
Striker chwycił za komunikator. Choć wypowiadał w niego słowa, tak jego prowokacje nie zdawały się odnosić rezultatu...dopóki nie wspomniał o jej pancerzu. Nie żeby poczuła się urażona, ale to był chyba punkt przesilenia, po którym wyjęła pistolet ze swojej kabury, obróciła się do kamery i postrzeliła ją.
- Pierdol się - rzuciła w eter. Cokolwiek by mówił, nie dostał już odpowiedzi. Czy ją sprowokował? Czy zrobi coś głupiego? Raczej nie. Kamery z innych pomieszczeń nie wykazywały w tym momencie żadnych ruchów, a Caelmus nie informował ich o niczym innym.
Tak, jak powiedzieli - musieli zabrać się do roboty. Plan Alexa był jedynym, jakiego się chwycili. Zostawili Mola razem z Quarianinem, uznając, że ten wystarczy, by w razie czego pomóc mu lub powstrzymać go przed jakimś głupim planem.
Wybiegli z pomieszczenia. Teraz, gdy nikt nie utrudniał im każdego kroku, a nawet otworzył im główne drzwi, mogli bez większych problemów przechodzić przez kolejne sterylne pomieszczenia laboratoriów. Widzieli co prawda kilka mechów i wieżyczek po drodze, lecz te zostały natychmiast wyłączone, gdy tylko próbowali przez nie przechodzić. Jeśli jednak chcieliby wziąć maszyny ze sobą, zorientowali się, że te nie są w trybie patrolu i próba przełączenia ich wymagałaby poświęcenia czasu na zmiany ich dyrektyw. Czasu, którego niestety nie mieli.
W końcu, wbiegli przed skarbiec. Widzieli to pomieszczenie z poziomu kamer, ale teraz, gdy w nim byli, mogli naprawdę dostrzec jak mali byli w porównaniu do tego miejsca. Wysoki sufit i wrota o wielkości praktycznie zamkowych, czy klasztornych tylko potęgowały to uczucie. Choć otwarte zostało już kilka warstw, tak została ta ostatnia, a gdy tylko znaleźli się w środku, ujrzeli, jak rudy mężczyzna krzyczy na zakładnika:
- Jak to kurwa nie znasz hasła? Jesteś...jesteś szefem tego wszystkiego! Mówisz mi, że członek zarządu nie może otworzyć własnego skarbca? Masz mnie za debila? Chcesz się ze mną jebać?! - głośno się wydarł, po czym podszedł do niego. Nawet, jeśli nie miał dużo siły w łapach, tak czysty gniew naprowadził cios prosto na szczękę śmiejącego się Turianina. - Sprowadźcie mi resztę! KTOŚ na pewno musi wiedzieć!
- Za późno, idioto - rzucił Turianin, spoglądając w kierunku drużyny, która właśnie wbiegła do środka. Mechy i najemnicy od razu do nich wycelowali, jeszcze nie otwierając ognia.
- Wy! - krzyknął mężczyzna - Gdzie jest Ion? Gdzie moje hasło?!
Korzystając z okazji i tego, że wszystkie spluwy były na kimś innym, zakładnik, wciąż na kolanach, uderzył w kolano najbliższego sobie żołnierza. Gdy ten się schylił, wyrwał mu broń, wstał i złapał go jako żywą tarczę. Najemnicy od razu obrócili się i zaczęli strzelać, lecz ten zdążył zasłonić się ciałem na tyle szybko, że gdy padł na ziemię pod impetem, to ich kolega z oddziału poniósł rany, a nie on. Nie było jednak już nadziei na pokojowe rozwiązanie.
I wtedy, mechy obróciły się przeciwko nim, zgodnie z planem. Quarianin zrobił to, co obiecał. Musieli teraz tylko rozstrzelać tych, którzy pozostaną i liczyć na to, że VIP nie popełnił właśnie bardzo stylowego samobójstwa...