Zamknął teczkę trzymaną w rękach i odłożył ją na starte innych obok siebie. Przeniósł wzrok na Majora. Był zaciekawiony tą odprawą. Nieznane zawsze było bardziej ekscytujące, niż poznawanie prawdziwych planów liderów Przymierza. Potrafiły one być niestety bardzo ludzkie. Tutaj wchodziły w grę siły o których nie miał bladego pojęcia. Można by powiedzieć, że był podekscytowany. Jeśli umrzeć to chociaż na tajemniczej operacji. Jego ciało mogłoby posłużyć potem dla przyszłych grup jako punkt informacyjny. Jak zawsze potrafił sobie wyobrazić najciekawszą przyszłość.
Zdania wpadały do jego głowy jednym uchem, a przefiltrowana część wypadała drugim. I tak był zaskoczony, że byli gotowi powiedzieć, aż tyle. Jakby nie patrzeć ludzki rząd, nie miał ostatnio najlepszych miesięcy. Wewnętrzne niesnaski tym bardziej nie dawały pola do popisu. To, że był tutaj Wang było trochę dziwne. Oberwanie kulki w głowę niestety nie pozwoliło mu na dowiedzenie się tego dnia w górach jakie plany mieli wobec Chińczyka. Pewność miał w tym, że jego towarzysz do głupich nie należał. Do tego już raz Partia chciała go zabić. Dla Strikera było to bardzo na rękę.
- Mark, czy ty mi chcesz powiedzieć, że ten statek wyłonił się znikąd po 8 latach? - Zapytał prawdziwie zszokowany. Znał podobne sytuacje, ale z teorii spiskowych. Zaczął je brać na poważnie od czasu poznania Zbieraczy. - Naprawdę? Skasowali nawet zdjęcia?
Zapytał wypuszczając dym z ust. Obserwowali ten obiekt przez kilka dni. Wątpił, że załoga statku podjęła takie ryzyko z własnego widzimisię. Admiralicja musiała się mocno przestraszyć tego co zobaczyła. Dla Charles’a brzmiało to jak najciekawsze zlecenie tego roku. Zawsze chciał poznać coś prosto z koszmaru. Może też życie się do niego uśmiechnie i wyjdzie z tego na plus. W to dość mocno wątpił. Chyba potrzebował zrobić sobie wolne od tego wszystkiego. Do tej myśli niestety będzie mógł dopiero wrócić gdy już wrócą z tej przygody.
- A dostanę odpowiedź na pytanie czy nie rozwalicie nas zaraz po powrocie? - Parsknął śmiechem po jego krzywym komentarzu. Gdy jednak usłyszał, że to on dowodzi, aż zaniemówił. Dawali mu wolną rękę na misji samobójczej? Czegoś takiego się nie spodziewał.
- Zrozumiano. Załoga naszego statku jest odprawiona? Przy takiej operacji nie zamierzam się bawić w udawanie, że nie wiem gdzie lecimy, ani czym jest to coś zeszczepione z Karidianem.
Mlasnął. Znając życie pewnie nic im nie powiedzieli. Charles niestety, czy stety, nie należy do grupy co lubi trzymać swoich pod kloszem informacyjnym. Potem przynosiło to dużo problemów i sprzątania. Zresztą i tak by nikt im nie uwierzył. Takie zlecenia zostawały galaktycznymi mitami, a nie prawdziwymi historiami.
Wstał z miejsca. Zabrał ze sobą teczki i ruszył w stronę wyjścia.
- Widzimy się za dwie godziny na statku. Załatwcie co macie zrobić. - Rzucił lakonicznie. Po drodze do drzwi zgasił papierosa w wolno stojącej szklance. - Zabierzcie przekąski. To będzie długi lot.
@Mistrz Gry