Wieść o tym, że zarówno Marshall, jak i Alex zgodzili się dołączyć do wieczornego siłowania na rękę, rozeszła się po mesie szybciej niż zamówienie kolejnej rundy piwa proteinowego. Załoga zareagowała z wyraźnym entuzjazmem – ktoś nawet stuknął się kubkiem z sąsiadem, jakby właśnie wygrali zakład. Przy jednym z większych stołów szybko uprzątnięto tace i zastąpiono je stabilnym, pancernym blatem, przystosowanym do takich „turniejów”.
Sierżant Callow, kobieta o sylwetce bardziej przypominającej dźwig portowy niż oficera ładunkowego, stanęła naprzeciwko Alexa jako pierwszego. Ich dłonie zwarły się z suchym trzaskiem rękawiczek, a załoga wokół przycichła, jakby od tego starcia miały zależeć wyniki całej misji. Mimo że Callow znana była z miażdżenia dłoni nowych rekrutów, tym razem nie zdołała przełamać siły żołnierza – Alex, z pozorną swobodą, przesunął jej rękę na stół, kończąc pojedynek krótkim, lecz zdecydowanym pchnięciem.
Zanim jeszcze zdołała całkowicie rozmasować nadgarstek, do boju ruszył Marshalol. Ku zaskoczeniu kilku obserwatorów, Hearrow również zwyciężył. Zrobił to powoli, bez pośpiechu, jakby analizował każdy opór, każdy moment napięcia mięśni przeciwniczki i odpowiednio go kontrował. Callow parsknęła śmiechem po porażce, żartując coś o tym, że chyba ktoś jej podmienił bateryjkę.
Ostateczny pojedynek – między Marshallem a Alexem – przyciągnął największą uwagę. Załoganci otoczyli ich ciasnym kołem, niektórzy nagrywali całość na omni-klucze. Mimo wyrównanej siły i koncentracji obu zawodników, to Alex zdołał wytrzymać dłużej. Cichy zgrzyt materiału kombinezonu, napięcie mięśni i nagły przechył ręki przeciwnika – Geuthier zyskał nad nim przewagę i zakończył pojedynek wygraną. Stół zawibrował pod siłą uderzenia dłoni Marshalla o blat, a sala eksplodowała wiwatami i śmiechem.
Reszta wieczoru upłynęła już pod znakiem swobodnych rozmów, śmiechów i pikujących komentarzy. Piwo lało się w umiarkowanych ilościach – Kefalos nie był liniowcem rozrywkowym, ale nikt nie zamierzał odmawiać sobie chwili rozluźnienia. Załoga opowiadała anegdoty o wcześniejszych misjach, ktoś rzucił pomysł zagrania w karty, a inni wrócili do ręcznych konsol i zebrali się przy zewnętrznym gnieździe zasilania, rozgrywając zawody w klasyki sprzed dekady.
Podczas kolejnego skoku przez przekaźnik masy, Striker i Wang dalej spędzali czas w jednej z bocznych kajut, oglądając transmisję wrestlingowej gali – wielki finał turnieju galaktycznego miał rozstrzygnąć się właśnie teraz, w tej walce. Obaj siedzieli skupieni, otuleni niebieskawym światłem z terminala, gdy nagle ekran zawiesił się na sekundę, zaskowyczał i zgasł. Połączenie z extranetu zerwało się z typowym komunikatem o przejściu przez zakłócenia grawitacyjne. Walka przerwana tuż przed ostatnim ciosem. Po krótkim przekleństwie, obaj rzucili się do sprawdzania wyników w sieci – transmisji już nie wznowili, ale po kilku minutach żmudnego szukania w galaktycznych forach, zdołali odnaleźć zwycięzcę. Ku zgrozie jednego z nich, przegrał faworyt.
Kiedy Alex wracał do swojej kajuty, zmęczony, ale rozluźniony, zastał przy drzwiach sierżant Callow. Nie miała na sobie pancerza, tylko standardowy kombinezon opinający jej sylwetkę, a w ręku trzymała butelkę z zatartą etykietą. Jej wyraz twarzy nie pozostawiał wątpliwości – to nie była rozmowa służbowa.
-
Masz ochotę dorzucić jeszcze jeden pojedynek do dzisiejszego wyniku? – zaproponowała z szelmowskim uśmiechem. Decyzja należała wyłącznie do Alexa – mógł zaprosić ją do środka lub uprzejmie, acz stanowczo, odmówić.
Następnego ranka, w mesie unosił się zapach podgrzewanych racji i syntetycznej kawy. Załoga powoli zbierała się do codziennych obowiązków. Cicho sączące się wiadomości radiowe nagle zostały przerwane krótkim komunikatem z mostka.
„Uwaga. Przejście przez ostatni przekaźnik zakończone. Za pięć minut podejście do sektora docelowego.” Wstrzymany oddech czuło się w powietrzu bardziej niż kofeinę. Gdy Kefalos wynurzył się z tunelu masy, gwiazdy rozlały się znów po ekranach, a przed nimi otworzył się układ, którego środkiem był martwy, czerwony karzeł i kilka zdegradowanych planetoid. Obok nich – oznaczona wcześniej jako potencjalne źródło odbicia sygnału z Echo-17 – pojawił się ich cel.
Już po kilku minutach, z pokładu technicznego, odezwał się jeden z oficerów skanowania. Usłyszeli raport na wspólnym kanale, bądź bezpośrednio z głośnika na mostku, jeżeli oderwali się od swoich zajęć, zbierając w najlepszym na statku punkcie obserwacyjnym.
„Mostek, tu sektor Skan 2. Przeszliśmy przez pełen impuls dalekiego zasięgu. Karidian… nie figuruje. Obiekt nie znajduje się w promieniu operacyjnym czujników.”
Po krótkiej pauzie, dodał ciszej:
„Statek powinien być tu. Ale nie ma go. I to mi się nie podoba.”
@Charles Striker @Marshall Hearrow @Alexander Gauthier @Wang Baozhen
Wyświetl uwagę Mistrza GryDeadline 11/06 włącznie