Stolica, skolonizowanego przez asari, Illium. Nowoprzybyłym jawi się jako piękne, niekiedy doskonałe miasto, co często potrafi zmylić - tutejsi mówią, że Nos Astra potrafi być równie zdradliwe i niebezpieczne, co Omega. Często porównywane jest do Noverii przez swoje zaangażowanie w politykę handlu.

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 13036
Rejestracja: 1 cze 2012, o 22:04
Medals:

Apartamentowiec Vespera

5 lip 2025, o 19:36

Gdyby spoglądała na Nos Astrę oczyma siebie samej sprzed kilku miesięcy, bądź kilku lat, widziałaby w niej przeciwieństwo spokoju, który dostrzegała teraz. Znajdujący się w Terminusie hub słynął z nieprzestrzegania wielu praw i regulacji ustanowionych na Cytadeli i pewnego przyzwolenia na bezprawie w rozumieniu polityka ze stolicy. To stacja w Mgławicy Węża posiadała znamiona tej bezpiecznej przystani, w której mogła odetchnąć i nie rozglądać się wokół.
Tymczasem teraz świat wywrócił się do góry nogami i nie było bardziej błogiego miejsca od zamkniętej sypialni, z rześkim, chłodnym wiatrem muskającym jej rozgrzaną od snu skórę.
- Jesteśmy u źródła. Zamówiłem pod drzwi. - żachnął w odpowiedzi, upijając łyk swojej czarnej kawy. - Ale być może.
Fioletowa barwa niosła ze sobą znajome aromaty i smaki, których spróbowała pierwszy raz na Korlusie. Nie przypominała żadnej innej kawy, którą piła wcześniej - pewnie przez charakterystyczne ziarna, z których była prażona, a które musiały rosnąć w zupełnie odmiennych od Ziemskich warunkach. Na Illium, podobnie jak na Thescii, występowało większe skażenie pierwiastkiem zero i z pewnością zawędrował on do gleby.
- Minimalna obstawa została z nami. Reszta ma czas wolny - oznajmił, opierając się o framugę drzwi prowadzących do łazienki póki nie odwróciła się w zapraszającym geście. Gdy opatulał ją miękkim materiałem szlafroka, czuła na sobie męskie spojrzenie, a z tyłu ciepło bijące z jego ciała. Mrugnął, jakby z trudem wracając do wątku, o którym zaczął mówić - i nie wcześniej niż wtedy, gdy obwiązała szlafrok miękkim paskiem. - Podejrzewam, że Lexi jeszcze śpi, a Yasmin poleciała na zakupy. Minęło trochę czasu odkąd przebywali w... cywilizowanym miejscu.
Kąciki jego ust zadrżały w lekkim uśmiechu na wspomnienie pokładu Mirage, lub powierzchni Korlusu skąpanej w kwaśnym deszczu padającym z nieba.
- Potrafisz gotować? - odrzucił niewinnie, pozwalając jej bawić się swoimi palcami, choć jego wzrok podążał za jej spojrzeniem. - Nie robi tego za ciebie służba? - droczył się gdy wyminęła go, ruszając do łazienki. - Możemy zamówić śniadanie do pokoju i zjeść je na balkonie - dodał, jako, że w jej apartamencie aneks oferował jedynie podgrzewacz do jedzenia oraz ekspres do kawy.

@Iris Fel
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2307
Rejestracja: 10 maja 2012, o 18:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: here we go again
Kredyty: 123.410
Medals:

Re: Apartamentowiec Vespera

5 lip 2025, o 20:06

Nie patrzyła już na Nos Astrę oczyma tej zorganizowanej, chłodnej, o krok zawsze przed emocjami Radnej Fel. Oglądała ją z filiżanką fioletowej kawy w dłoniach i gorącymi wspomnieniami zeszłej nocy, które pieściły jej odsłonięte fragmenty skóry. Z nim, Illium wydawało się najbliższym odpowiednikiem domu, na jaki mogła sobie pozwolić.
Może dlatego, że tu nikt niczego od niej nie oczekiwał.
Wstała z wyraźnym ociąganiem, jakby walczyła z myślą, czy aby nie jest na tyle wcześnie, by usprawiedliwić chęć ponownego zakopana się pod kołdrą. Rzuciła pustej filiżance tęskne spojrzenie, po czym zgarnęła włosy na jego ramię, czekając, aż narzuci na jej ciało miękki materiał. Iris westchnęła cicho, rozkoszując się chwilą i czymś zupełnie nowym. Czego nie czuła wcześniej. Jego bliskość nie rozpraszała. Wręcz przeciwnie – scalała rozedrgane wątki jej myśli. Obróciła się na palcach, tak, aby stanąć do Cassiana przodem. Zadarła nieco głowę, a następnie chwyciła jego dłonie, zatrzymując mężczyznę w miejscu obok siebie. Nie dalej, niż na wyciągnięcie ręki.
- Mam nadzieję, że Yasmin jest zakupoholiczką, z kolei Lexi ma w zwyczaju spać do południa... - dodała niewinnie, najprawdopodobniej podzielając z Daharisem wizje jak chcieliby oboje, aby wyglądał ten poranek.
Cicho parsknęła, przewracając oczyma w odpowiedzi na jego sugestię.
- Oczywiście, że potrafię. Tylko że nikt nie wierzy, dopóki nie spróbuje - kreśliła leniwie esy i floresy na szorstkiej skórze wnętrzu jego dłoni. - Ale nie dziś. Dziś mam zamiar pić kawę, udawać, że nie istnieję i zjeść z Tobą śniadanie z widokiem na świt - przyciągnęła go do siebie bliżej, trącając nosem jego nos.
Podobnie jak Daharis, także potrafiła się na niego zapatrzeć, aż roziskrzone refleksy zdominowały spokojny błękit tęczówek. Niechętnie, odsunęła się od mężczyzny, wymijając go w drodze do łazienki.
- Zamów proszę to, na co masz ochotę... Tylko nie zapomnij o kawie. Jedynej słusznej - podkreśliła, posyłając mu szeroki uśmiech, nim zniknęła za drzwiami.
Była przyzwyczajona do szybciej, porannej toalety. Nie potrzebowała wiele czasu, aby wziąć szybki, zimny prysznic, spleść wilgotne od wody loki w luźny warkocz oraz przebrać się w cokolwiek, co pierwsze chwyciła w ręce. Za dużą koszulkę z logiem jakiegoś lokalnego zespołu wcisnęła w spodnie bez refleksji, czy były to rzeczy, które podrzuciła jej Lexi, czy te znalezione przez Yasmin. Rzuciła tylko jedne, przeciągłe spojrzenie w stronę lustra. Nie uległa podszeptom, ani zdradzieckim myślom. Uciekła im, z zamiarem dołączenia do Cassiana na balkonie.

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 13036
Rejestracja: 1 cze 2012, o 22:04
Medals:

Re: Apartamentowiec Vespera

7 lip 2025, o 15:58

Była w tej sytuacji pewna niezręczność - ale nie z rodzaju tych, przez które pragnie się wyjść z sytuacji i zatrzasnąć za sobą drzwi. Jeszcze dobę temu tego typu bliskość byłaby ostatnim, na co obydwoje mogli sobie pozwolić. Patrząc na ich relację przez obiektyw chłodnej, racjonalnej logiki, nie wiedzieli o sobie zbyt wiele - czy też ona nie wiedziała zbyt wiele o Daharisie. Pomiędzy krótkimi momentami wyrwanymi z codzienności, w której zbyt wiele zdawało się ich dzielić by kiedykolwiek mogli się do ciebie zbliżyć, nie spędzili zbyt wiele czasu na osobności. Nie w ten sposób.
A jednak w tej chwili panowała swoboda. Jakby nie znali się od kilku tygodni, z których większość panowała w rozłące. Obydwoje rozumieli się bez słów i gdy jedno sięgało ręką do przodu, drugie odruchowo odpowiadało, ciągnięte tą samą nicią losu.
- Mamy szczęście - odrzucił z rozbawieniem, ujmując jej dłonie. - Yasmin będzie męczyć ekspedientów do południa, a Lexi prawdopodobnie sama będziesz musiała obudzić.
Pochylił się, składając na jej czole krótki pocałunek gdy ustalili plan na następną godzinę. Odnotowując jej krótkie, choć konkretne wytyczne, uśmiechnął się pod nosem i odprowadził ją spojrzeniem gdy ruszyła do łazienki.
Vespera być może i była dziuplą, zaufanym miejscem dla oddziału Sojuszu Systemów Terminusa, ale nie ujmowało to jej prestiżu. Apartamentowiec posiadał wszystkie udogodnienia, jakich mogła potrzebować zatrzymując się w galaktycznej kolebce handlu, jaką było Nos Astra. W łazience znalazła pełen zestaw kosmetyków dostosowanych do ludzkich potrzeb, podgrzewacz do ręczników i komplet hotelowych, jedwabnych piżam łącznie z miękkimi pantoflami. Szybki prysznic mógł być utrudnieniem przez wszystkie dodatkowe funkcje, jakich nie byłaby w stanie doświadczyć na statku kosmicznym - łącznie z przełącznikami pary i osuszarką.
Gdy wreszcie wyszła na zewnątrz przebrana w ubrania podrzucone jej przez Lexi, pokój był pusty. Dopiero po chwili dostrzegła sylwetkę mężczyzny za jasnymi firankami przykrywającymi wyjście na zewnątrz.
Balkon przynależący do jej mieszkania był spory, a zarazem kameralny. Stanowił odrębną platformę niepołączoną z żadnym innym. Z prawej strony, w miejscu, gdzie znajdował się balkon należący do apartamentu obok, stała wysoka ścianka w pełni porośnięta bluszczem o drobnych, błękitnych kwiatach. Był narożny, toteż z lewej i z przodu nic nie przysłaniało widoku na miasto - Vespera znajdowała się blisko centrum i z tak bliskiej odległości, inne wieżowce wydawały się otulać ich z każdej strony.
Na środku balkonu stał mały stolik z dwoma krzesłami. Nakryty, wypełniony był po brzegi naczyniami i przyniesionymi przez obsługę daniami. Wszystkie, na razie, były przykryte by nie wystygły. Obok obydwu talerzy dostrzegła puste filiżanki.
Daharis odwrócił się, podchodząc do jednego z krzeseł. Wbrew luźnej koszulce z zespołem, którą miała na sobie, odsunął przed nią krzesło jak gdyby znaleźli się w eleganckiej restauracji.
- Choć popieram pomysł nierozmawiania o tym, co nas czeka i cieszenia się chwilą, powinniśmy ustalić niektóre rzeczy - zaczął zdawkowo gdy zajmowała miejsce. - Rozmawiałem z Aayliah.


@Iris Fel
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2307
Rejestracja: 10 maja 2012, o 18:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: here we go again
Kredyty: 123.410
Medals:

Re: Apartamentowiec Vespera

7 lip 2025, o 16:53

Była w tej sytuacji pewna niezręczność, lecz nie z rodzaju tych, które palą policzki i każą uciekać spojrzeniem. Wręcz przeciwnie. To było jedno z tych niecodziennych spięć rzeczywistości, gdy człowiek uświadamia sobie, że coś - ktoś - stał się nieodwracalnie bliski, choć pozornie nie miał na to czasu ani przestrzeni. Fel nie znała jego ulubionego dania. Nie wiedziała, jaki kolor kolor koszul przeważa w jego szafie, ani nawet, czy wolał deszcz czy słońce. Ale znała ciężar jego spojrzenia, gdy milczał zbyt długo. Czuła napięcie w jego ramieniu, zanim odezwał się słowem. I wiedziała, że z jakiegoś powodu te wszystkie drobiazgi znaczyły więcej niż pełna dokumentacja personalna.
Daharis był bliżej niż ktokolwiek inny. I choć mogła się temu opierać, nie potrafiła. A może po prostu nie chciała.
Zamknęła za sobą drzwi łazienki i od razu poczuła chłód kafelków pod stopami. Z początku planowała szybki, zimny prysznic - nawykowy gest, który miał zmyć resztki snu i przywrócić jej bieg codzienności. Ale gdy tylko weszła pod strumień wody, a ciężkie krople zaczęły spływać po karku, to napięcie, którego nawet nie była świadoma, odpuszczało. Czuła wręcz, jak jego palce coraz lżej trzymają jej kark.
Zmywała z siebie Cytadelę, protokoły, zbyt dokładne wspomnienia i napięcie, które przez tyle miesięcy nosiła jak zbroję. Woda była gorąca, otulająca. Nie parzyła, tylko koiła. Zamknęła oczy, pozwalając sobie na luksus bycia tylko tu i teraz. Bez planów, bez analiz, bez konieczności stawiania czoła czemukolwiek. Po raz pierwszy od dawna nie musiała niczego udowadniać - ani sobie, ani nikomu innemu.
Nie wiedziała, jak długo tam stała, zanim w końcu wyłączyła strumień. Gorące powietrze otuliło ją natychmiast, a dotyk podgrzanego ręcznika był niemal absurdalnie przyjemny. Przebrała sie w zostawione jej ubranie - proste i cywilne, lekkie jak nowa skóra. Z uśmiechem błąkającym się po jej ustach wyszła z sypialni. Balkon był większy, niż sądziła. Przestronny, ale odizolowany. Przez krótką chwilę zapatrzyła się na panoramę. Miasto jeszcze nie wpadło w swój pełny rytm - poranek był spokojniejszy od tych, do których była przyzwyczajona. Z tej wysokości inne wieżowce wydawały się raczej otulać ich, niż górować nad nimi. Wyciągnęła rękę, jakby chciała je dotknąć, ale czując na sobie spojrzenie mężczyzny, chrząknęła i udała, że poprawia włosy.
- Zadbałeś o każdy szczegół - zauważyła z uznaniem. Musnęła jego dłoń, kiedy dotykał oparcia jej krzesła. Oparła się wygodniej, skupiła spojrzenie na Cassianie, lekko sie krzywiac, kiedy wspomniał o żmiji.
[In]50/[in]- Co ustaliliście? Możesz dokładnie zacytować co ci powiedziała? - tak, jak do porządku dziennego przeszła z jego obecnością w chwili obudzenia sie, tak teraz swobodnie mówiła o rzeczywistości, ktora nadal widziała ich po przeciwnej stronie barykady.
- Chcesz zapytać o Brezneva albo Jamesa?

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 13036
Rejestracja: 1 cze 2012, o 22:04
Medals:

Re: Apartamentowiec Vespera

10 lip 2025, o 18:30

Przeskok do rzeczywistości powinien być gwałtowny - jak powrót do pracy po weekendzie tak wspaniałym, że zapomniało się o jego istnieniu. Ich powrót przypominał stopniowe wejście do chłodnej wody w gorący dzień wakacji. Wskoczenie do niej na główkę wywołałoby falę nieprzyjemności, ale ostrożne zanurzanie się w głębinach rozkładało dyskomfort tak, by nie doskwierał zbyt mocno.
- Dosłownie zacytować? - powtórzył z nutą rozbawienia, jakby nie przywykł do widzenia tej jej strony - zorganizowanej, konkretnej i gotowej do przejścia do działania bez żadnej rozgrzewki. - Czy to twoja potrzeba kontroli, czy nie ufasz mojemu streszczeniu? - dodał, drocząc się.
Gdy zasiadł naprzeciwko, sięgnął do pierwszego naczynia, zdejmując z niego przykrywkę. W środku znalazła pieczywo - było świeże, miękkie w środku i chrupkie na zewnątrz choć miało niecodzienny, lekko zielonkawy kolor. Gdyby zbliżyła się i je powąchała, wyczułaby ziołowy aromat schowany wewnątrz.
Jej nagłe, ostatnie pytanie wyrwało go z zamyślenia, w którym kontemplował od czego rozpocząć streszczanie jej rozmowy, którą odbył. Wspomnienie imienia mężczyzny sprawiło, że subtelny cień przemknął po jej spojrzeniu - ale był tak szybki, że nie zdołała dostrzec które z imion wywołało ten efekt.
- Czy powinienem? - zapytał, sięgając do kolejnego naczynia. Odkrywając wazę, ujawnił na zewnątrz jej kolorową zawartość - była jakiegoś rodzaju zupą lekką zupą, w której pływały fantazyjne warzywa o kształtach, z których tylko niektóre kojarzyła z innych potraw z kuchni asari. - Wróciłaś. Tylko to ma dla mnie znaczenie - dodał ciszej, wzrok przenosząc na talerz z pieczonym mięsem pokrojonym na plastry. Odkładał pokrywki jedna na drugiej, nagle skupiony na śniadaniu bardziej niż rozmowie, którą prowadzili.
Odchrząknął, rozmywając negatywne emocje z twarzy szybciej, niż powiew wiatru zdążył rozwiać jej włosy.
- Jak poszło z Breznevem? - dodał, skupiając się na wydarzeniach poprzedniej nocy nim przejdą do rozmowy na temat żmii. - Wrócił wściekły na galę, ale nie widziałem śladów walki.

@Iris Fel
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2307
Rejestracja: 10 maja 2012, o 18:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: here we go again
Kredyty: 123.410
Medals:

Re: Apartamentowiec Vespera

10 lip 2025, o 19:18

Daharis nigdy nie widział Fel jako Radnej. Nie w pełni. Nie w jej politycznej masce, w perfekcyjnie skrojonym garniturze funkcji, za chłodną logiką argumentów i wyważonym tonem, który nie pozostawiał miejsca na emocje. Znał ją z innej strony - tej, którą mogło zobaczyć niewielu. Widział ją zmęczoną, przygniecioną ciężarem misji, zamyśloną w śladach po bitwie, rozbawioną w nieodpowiednich momentach. Ale nie jako bezwzględnego negocjatora. Nie jako dyplomatkę, która potrafiła jednym zdaniem zamknąć dyskusję w sali pełnej oponentów.
Jego Fel była tą z porannego światła, z mokrymi włosami i zaparowaną filiżanką w dłoniach. Tą, która teraz prostowała się przy stole i wypowiadała się swobodnym tonem, choć rzeczywistość uparcie o sobie przypominała w dochodzących do nich z wiatrem odgłosach budzącego się o poranku miasta.
Cmoknęła, przekrzywiając głowę i posyłając mu nie mniej zaczepne spojrzenie.
- To moja potrzeba ugrania jak najwięcej w konfrontacji z Aayliah - imię kobiety jakoś prześlizgnęło się przez rozciągnięte w lekkim uśmiechu wargi Iris.
Sięgnęła po pieczywo. Było to doskonale wymierzone i celowe; jej palce musnęły dłoń Cassiana, kiedy sam częstował się kromką. Puściła mu perskie oczko, przełamując chrupiący wypiek. Spróbowała środka pieczywa, które pachniało jednocześnie znajomo, i zupełnie inaczej, niż to, co jadała zazwyczaj w różnych zakątkach galaktyki. Kwestia przyprawy?
Jeszcze skutecznie dusiła w sobie myśli uciekające do Jamesa. Jego gorzkie słowa, trafiły w czuły punkt i choć Fel odsuwała je od siebie, nie mogła i nie potrafiła im zaprzeczyć. Pozostawało jej jedyne odkładać je w czasie na później. Jak wiele innych spraw, czy kwestii pomijanych przez nią od zeszłej nocy.
Jednego była jednak absolutnie i bezdyskusyjnie pewna. Niczego nie żałowała. Żadnej, najmniejszej decyzji, która doprowadziła ich do tego śniadania jedzącego wspólnie na balkonie apartamentowca na Nos Astrze.
- Nie musisz - odparła, pozostawiając temat otwarty, jeżeli jednak było coś, o co chciałby zapytać. Spojrzenie Iris złagodniało. Było jak to bezchmurne niebo nad ich głowami, odbijające pełne słońce, jakie imitowały wplecione w poszycie stacji lampy. Sięgnęła po chochle i spojrzała pytająco na Daharisa; jeżeli przytaknął, nalała najpierw jemu odrobinę zupy, a następnie sobie. Zapewne zauważył, jak jej palce momentalnie zaciskają się mocniej na rączce chochli.
- Nie wiem, jakim to robi mnie człowiekiem, ale... Nawet przez moment nie przeszło mi przez myśl, aby miało być inaczej - wyznała, nagle zawstydzona własną szczerością.
Odchrząknęła, ponownie łamiąc pieczywo i maczając je w aromatycznej zupie.
- To było... Zaskakująco łatwe - zaczęła, skubiąc środek z kromki. Podniosła oczy na Cassiana, dostrzegając refleksy własnego spojrzenia w jego tęczówkach. - Nie miałam konkretnego planu. A on w oka mgnieniu zinterpretował tę wyzwanie jak grę, w której musiał zaznaczyć swoją dominacje. Jak wiesz, wyciągnęłam go bez trudu kawałek dalej od ochrony - kontynuowała, opierając pieczywo o talerz. Nie mając co zrobić z rękoma, po prostu splotła palce ze sobą, a ten prosty gest zakotwiczył jej myśli tu i teraz. Nie chciała prawdę mówiąc pamiętać ze szczegółami tej konfrontacji. Jego cierpkiego oddechu na swoim policzku.
- Chciał mnie pocałować. Zamknął oczy, więcej nie potrzebowałam do szczęścia. Zerwałam mu z nadgarstka omni-klucz i słysząc w słuchawce uciekaj, używałam czarnej biotyki, aby przeskoczyć poza jego zasięg... Chyba próbował mnie gonić - w tamtej chwili, a dokładniej ułamku sekund, ani razu nie obejrzała się za siebie, czując, że gdyby tylko obróciła głowę i zerknęła przez ramię, straciłaby tę cenną, wywalczoną własną odwagą przewagę.
- Jakaś część mniej trochę żałuje, że nigdy się nie dowie, kogo prawie pocałował na tej rampie - dodała cichej, pod nosem, tylko na pozór lekkim tonem. Chyba nie musiała dodawać, że była gotowa się posunąć o krok dalej, gdyby tylko miało to zapewnić mu zdobycie omni-klucza i spełnienie żądań żmii.

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Nos Astra”