Saiph:
- O kurwa! O kurwa! - metody Widma wzbudziły w Wilsonie kolejną falę silnie naładowanych emocjami wykrzyknięć. O wiele spokojniej, choć nie stoicko, podszedł do sprawy sam poszkodowany. Salarianin chwycił się za postrzeloną nogę i powoli bujał na plecach, starając się załagodzić, czy może po prostu zapomnieć o bólu. Krople krwi sączyły się spod płytki pancerza i spływały na podłogę w równym tempie. Zbyt małym, by zakładnikowi faktycznie groziło wykrwawienie się.
- Mówiłem ci, gadaj? Mówiłem? O ja pierd... - mężczyzna chciał pomóc towarzyszowi i chwycił go za nogę. To wywołało kolejną falę bólu w organizmie inżyniera. Tym razem uzewnętrznił go całkiem głośno
- Mógłbyś się zamknąć?! - oklapły z sił salarianin oklapł i rozłożył się na podłodze. Właśnie wtedy do akcji wkroczył Saiph.
Gdy przesłuchiwany poczuł dotknięcie noża, uniósł głowę by zobaczyć co to takiego.
- Nie, tylko swędzi. - odparł cynicznie, ale syk bólu jakim skończył zdanie wskazywało na co innego.
- Myślę, że dam sobie radę bez twojej pomocy. - Otrzymaną chwilę salarianin wykorzystał na uspokojenie oddechu, przerywane syknięciami tylko okazjonalnie. Kolejną serię pytań przyjął ze względnym spokojem. Z początku milczał, ale w pewnej chwili niewielki ruch jego nogi i ręki porucznika sprawiły, że nóż zaczął penetrować ranę. Zakładnik wydał z siebie pełen bólu krzyk.
- Dobra! - zgodził się na współpracę.
- Ten ośrodek i tak jest skończony. - podjął, gdy udało mu się unormować oddech.
- R54 układu standardowego. Pod rzeką, blisko wodospadu. Nie znam hasła otwierającego hangar, nie jestem pilotem. - inżynier przez chwilę przyglądał się pobratymcowi, dając mu czas na odnotowanie informacji, których powtarzać już nie zamierzał.
- W ośrodku prowadzone są badania nad bojową SI. Dowodzi jakaś suka asari, właściwie nie jest istotna. Najważniejszy jest spec, turianin. Główny koder, nie dopuszcza do pracy nikogo innego. - salarinin wziął kilka głębokich oddechów
- Skoro nic o tym nie wiecie, to co wy tu do cholery robicie?
Ner:
Drzwi skrytki wyglądały na wystarczająco solidne, by darować sobie próby rozwiązania problemu siłą. Biorąc pod uwagę oprogramowanie, jakim zabezpieczono klucz zarządcy, także jego schowek musiał być niezwykle trudną do sforsowania wirtualną twierdzą. Nadzieja leżała w odgadnięciu hasła, lecz okazało się, że quarianin nie ma dość czasu, by głowić się nad pozostawioną na terminalu zagadką.
-Przyjąłem. - raz jeszcze udzielona przez turianina odpowiedź była zdawkowa. Zadaniowiec? A może udzieliła mu się niechęć Iris?
Asystenci Toraki spojrzeli na siebie z rezygnacją, po czym odstąpili od schowka i obrazu, by ustawić się obok drzwi. Dłonie posłusznie oparli o szyję.
- Ech... Jasne. - odparł jeden z nich. Windykator posługiwał się językiem, który oboje świetnie rorzumieli.
Prowadząc aresztowanych przed sobą, Ner mijał te same ciała, obok których wcześniej przechodzili Iris i Scott. Mowa ciała turian jasno pokazywała, że te widoki nie są im obojętne. Przechodząc obok ciała kobiety, jeden z nich wykonał niejasny dla quarianina gest, prawdopodobnie związany z jakąś religią. Drugi zareagował, gdy wyszli na schody, gdzie znajdowały się kolejne dwie ofiary. Niemal stracił równowagę na stopniach i musiał salwować się pomocą barierki.
- Cholera. - stwierdził jedynie.
W drzwiach prowadzących do terminalu Ner minął się z dwójką funkcjonariuszy zmierzających w przeciwnym kierunku. Dwóch kolejnych podeszło, by odebrać aresztowanych.
Scott:
Mężczyzna zbliżył się do turianina, gdy ten zajęty był wydawaniem rozkazów. Sytuacja kolonii nie była ciekawa jeszcze przed odkryciem wielkiego spisku. Teraz mieszkańców, jeśli jacyś jeszcze pozostaną w Oola, czeka wiele pracy przy doprowadzaniu wszystkiego do stanu względnej używalności.
- ... więc mam nadzieję, że to rozumiecie. - początku zdania Scott jeszcze nie zdążył pochwycić.
- Nie mamy innego wyjścia, ale cywile nie mają pojęcia o sytuacji. Słyszeli strzały, choć nie wiedzą skąd - pewnie pomyślą, że to junta. Starajcie się nie zachowywać jak terroryści, jasne? Słyszysz Artem? - tu Rien zwrócił się bezpośrednio do jednego z podkomendnych
- Tym razem ma się obyć bez wyciągania ludzi za nogi! Jazda! - ruchem ręki dowódca wskazał grupie, że ta ma się oddalić. Zostało z nim tylko trzech turian.
- Wy dwaj zabezpieczcie biuro zarządcy. Słyszeliście komunikat od quarianina? Sprawdźcie ten schowek. Z pewnie jest tam niezły bajzel, więc, z łaski swojej, ogarnijcie go wstępnie. I przygotujcie ciała do transportu. - dwójka oddaliła się, by wykonać otrzymane rozkazy.
- Ty przyprowadź mi tu Darriusa. Najlepiej za jaja, jasne? - Ren został sam. Wziął głęboki oddech, po czym szybko obrócił się o kilkadziesiąt stopni w lewo i wyprowadził szybki prosty w ścianę. Wzmacniany biotyką cios pozostawił ślad na metalowym panelu. Dopiero z tej pozycji dowódca ochrony mógł zobaczyć sierżanta. Odwrócił się do niego, rozcierając pięść.
- Dobra robota, chociaż szkoda, że draniowi udało się umrzeć. - zapewne chodziło mu o zarządcę
- Jaki jest wasz dalszy plan?
Wyświetl wiadomość pozafabularnąDeadline: 19.10.2012 godz. 20:00
Kolejka: Dowolna
Iris i Mist: Nie dzieje się blisko was nic istotnego, jak rozumiem chcecie pogadać ;)