Miano: Zhalia Deltris z domu Moon, zwana również Pink
Wiek: 22.05.2153, 33 lata
Rasa: Człowiek
Płeć: Kobieta
Specjalizacja: Żołnierz
Przynależność: Przymierze Systemów
Zawód: Komandor porucznik sił Przymierza, N5
Aparycja:
- Rzadko widuje takie mutacje. Nawet wśród ludzi...
Jeden z salariańskich lekarzy
- Ładniutka, choć gdy się zezłości... Jej spojrzenie potrafi zmrozić krew w żyłach.
Sara Metz, przyjaciółka ze szkoły
-Może i nie jest jeszcze stara, ale trochę mnie dziwi, że nadal zachowuje tak młodzieńczy wygląd.
Adrien Black, współpracownik, kumpel
Trudno powiedzieć, że Zhalia jest taka jak każdy inny człowiek. I to nie tylko ze względu na różnorodność genetyczną jej rasy. Po prostu, poprzez mutacje genetyczne, jakie zaszły w jej organizmie, ma inny, naturalny kolor włosów, nie spotykany bez farbowania u innych osób, oraz te lodowate spojrzenie jej niezwykle lśniących, szarych oczu. Jednak wracając do innych, równie ważnych cech wyglądu... Zhalia jest wysoką kobietą o szczupłej, lecz mocnej sylwetce. Jej skóra jest blada jak mleko, choć zdarza się, że się rumieni jak brzoskwinia. Po za tym, na jej ciele widnieje również kilka starych i nowych siniaków i blizn, powstałych podczas różnych starć. Twarz ma wąską, jej usta są kształtne, jasnoróżowe, a nos prosty. I jak już zostało wspomniane, posiada średniej długości, różowawe włosy i szare oczy. Najbardziej lubi nosić ubrania w stylu wojskowym lub sportowym.
Osobowość:
Ogólnie rzecz biorąc, Zhalia jest typem kobiety pracującej, która stara się pokazać, że płeć piękna nie jest w niczym gorsze od mężczyzn. Nie cierpi, gdy mężczyźni traktują kobiety, jako swoje służące i walczy o równouprawnienie. Po za tym, najczęściej jest osobą kulturalną i miłą, która nie dyskryminuje innych ze względu na rasę, czy wyznanie. Wyjątkiem są tylko członkowie Cerberusa, do których żywi prawdziwą nienawiść. Nie zapomina doznanych krzywd. Trudno jej idzie wybaczać innym ich przewinienia, choć nie jest powiedziane, że to kompletnie nie możliwe. Dzięki wydarzeniom z przeszłości, nauczyła się zachowywać zimną krew w praktycznie każdej sytuacji, oraz doskonale dostosowywać do wszelkich wymagań, jakie stawia przed nią los. Choć potrafi uszanować autorytet innych, gdy uzna, że działanie "po jej myśli" będzie bardziej skuteczne, słucha się głównie swoich racji. Wtedy zachowuje się jak czysta anarchistka i działa według własnych reguł. Oczywiście, dzieje się tak tylko wtedy, gdy ma już całkowitą pewność, co do swojej racji. Nie jest idiotką, myślącą, że da się zbawić świat. Widzi zarówno jego ciemne jak i jasne strony, dlatego daje sobie rade mimo przeciwności losu. Gdy jednak może odpocząć od walki o życie własne i innych, potrafi znaleźć czas dla przyjaciół i rodziny, dając się wciągnąć w wir zabawy. Co czasami kończy się lekkim kacem.
Historia:
Rok 2150. Nazwa i położenie planety: utajnionePlacówka Cerberusa, planeta <dane utajnione>, rok 2161.Projekt: Feniks. Obiekt: 27X.
- Witaj 27X. Czy wiesz, po co cię tu sprowadziliśmy?
- Tak. Chcecie zrobić ze mnie bezwolnego królika doświadczalnego...
- Dlaczego tak uważasz?
- Mama mi tak powiedziała. Wiele razy widziałam jak przez was płacze. Ale już jej nie skrzywdzicie. Jest wolna...
- Co masz na myśli, mówiąc "wolna"? Przecież ona nie żyje.
- Właśnie. Śmierć jest wyzwoleniem, nie karą...
- Spokojnie, nie jesteśmy twoimi wrogami... Siadaj! Zaraz, co oni tu robią?! Co ty robisz?! Ochrona!!
- Sprawiedliwość jednak istnieje. Żegnaj...
<Urwana transmisja>
W dziejach ludzkości zdarzały się już sytuacje, że silniejszy coś obiecywali, a słabsi zamiast daru od losu, otrzymywali niesłuszną karę. Tak było i w tym przypadku. Grupa ludzi, w której skład wchodzili zarówno dorośli jak i dzieci, została wywieziona przez oddziały Cerberusa, na planetę praktycznie zapomnianą przez SOC. Było to spowodowane tym, że ów ziemie nie kryły w sobie żadnych cennych złóż, a życie tam było dość trudne. Należałoby również wspomnieć o roślinności tam rosnącej, której spożywanie w dziwny sposób oddziaływało na żywe organizmy. W zależności od wieku, mutowało je, działało jak halucynogen lub nawet doprowadzało do śmierci. Cerberus obrał sobie tą planetę, jako idealne miejsce do założenia placówki badawczej, mającej na celu odkrycie, czy tamtejsza fauna może w jakiś pozytywny sposób wpłynąć na wydajność ludzkiego organizmu, co w przyszłości pomogłoby im stworzyć lepszą wersję człowieka. Obiekty wybierano natomiast z pośród najzdrowszych i najwytrzymalszych fizycznie, czyli po prostu wartościowych rasowo. Wmawiano im następnie, że zostali wybrani do zamieszkania w nowej, luksusowej i bezpiecznej kolonii, gdzie będą mogli żyć w spokoju i dostatku. Wśród ów "wybrańców", byli również rodzice Zhalii. Jej matka, będąc wówczas w drugim miesiącu ciąży, szczególnie była usatysfakcjonowana ofertą lepszych perspektyw na życie. Straszna prawda, została im uświadomiona już kilka godzin po wylądowaniu. Zostali wówczas ponownie zbadani, co od razu wydało się podejrzane, a następnie podano im do spożycia pierwszą dawkę nieznanych roślin... Godzinę później, jedna z porwanych kobiet zmarła przez bardzo wysoką gorączkę, która dosłownie ją ugotowała. Pozostali, pomimo paniki, jaka wybuchła wśród nich, nie mieli wyboru. Albo słuchali we wszystkim porywaczy, albo dostawali kulkę w łeb i lądowali w piachu. Na chwilę obecną, nie mieli co liczyć na pomoc sił Przymierza lub SOC.
Od 22.05.2151 do 2161 roku, ta sama lokalizacja
Tego dnia, narodziła się Zhalia. To imię było jednak tylko na użytek jej rodziców i bliskich, gdyż przez naukowców Cerberusa, była nazywana jak inni, czyli numerycznie. W przypadku dzieci, do liczby dodawano również literę X. Podczas badań dziewczynki, odkryto natomiast, że poprzez spożywanie przez jej matkę mutagennych roślin, nienarodzone wówczas jeszcze dziecko, zostało poddane pewnym zmianom genetycznym, jednak dopiero po paru latach miało się okazać, jakie ów zmiany mogły przynieść efekty. W każdym razie, mała wydawała się być zdrowa i silna, co rzucało jasne światło na efekty projektu Feniks. Biorąc pod uwagę, że już ponad połowa przywiezionych ludzi poniosła śmierć.
***
Przez następne lata, Zhalia rosła jak na drożdżach i chorowała dużo rzadziej od innych dzieci. Trzeba przyznać, że w końcu, jako jedyna z nich zdołała przeżyć mordercza kurację. Po za nią, przy życiu ostało się również kilkunastu dorosłych, u których zaobserwowano jedynie polepszoną widoczność w ciemności i mniejsze zapotrzebowanie na pożywienie. Potrafili tez dużo dłużej wytrzymać bez snu. Mogłoby się wydawać, że dzięki ofierze swojej matki, dziewczynka została przynajmniej w pewnym stopniu uodporniona na toksyczne działanie roślin. Po za większą wytrzymałością i trwalszym zdrowiem, wykazywała się również tym, że jej skóra była biała sina jak u osoby zmarłej, a jednak biło jej serce, jak również miała niespotykany, różowy kolor włosów. W normalnym przypadku, prawdopodobnie były by one barwy jasnego blondu. Im była starsza, tym bardziej badacze Cerberusa uważali na jej stan, sądząc, że może być ona odpowiedzą na ich pragnienie stworzenia nadczłowieka, za co coraz bardziej nienawidzili ją inni, więzieni ludzie. Mogła liczyć jedynie na szczerą miłość swoich rodziców. Do czasu... Pewnego dnia, gdy miała skończone 9 lat, państwo Moon nie przyszli już do córki, by z nią porozmawiać, pocieszyć ją i w ogóle potowarzyszyć. Byli martwi... Gdy Zhalia dowiedziała się o tym, płakała, dopóki nie zabrakło jej łez. Tego samego dnia, została przyprowadzona do jednego z pokoi, który był stworzony do sporządzania raportów z rozmów z obiektami. Po drodze, dziewczynka widziała jak inni więzieni ludzie szepczą coś między sobą, w swych celach i patrzą na nią, jakoś inaczej, niż zwykle... Jakby przychylniej. Nie wiedziała o co im chodziło i nie chciała wiedzieć. Pragnęła jedynie umrzeć, by dołączyć do rodziców.
***
W pokoju, czekał już na nią niestety najbardziej znienawidzony z "opiekujących" się nią lekarzy. Drań... Lubił ją dręczyć, jednocześnie przez cały czas zachowując anielski spokój i odrażający uśmieszek na twarzy. Przy nim, Zhalia zastanawiała się, czy na świecie istnieje w ogóle sprawiedliwość, skoro tacy ludzie jak on, nie są rażeni za karę prądem. Marzyła jej się zemsta za te wszystkie sesje, które musiała wytrzymać. I właśnie podczas rozmowy z tym grubasem, w placówce wszczęto alarm, a do ktoś zaczął się dobijać. Wtedy zrozumiała, co mieli na myśli inni, badani ludzie. Była w pełni przekonana, że to ich sprawka. ignorując więc wołanie doktora, wstała z krzesła i otworzyła drzwi, za którymi powinni stać strażnicy. Ci byli jednak martwi, a obok ich zwłok stała grupa dorosłych "obiektów", uzbrojonych w broń zabitych. Widząc to, Zhalia odwróciła się ostatni raz do swojego prześladowcy i patrzyła jak pozostali wykonują na nim wyrok.
- Sprawiedliwość jednak istnieje. Żegnaj...- Tymi słowami, pożegnała go, czując, jakby wielki głaz spadł jej z serca. Rodzice zostali pomszczeni... Była wolna...
Natomiast wszyscy zamordowani pracownicy Cerberusa, zostali pozostawieni tam, gdzie padli. Nikt nie czuł obowiązku, by choćby zmówić modlitwę nad ich zwłokami. Wszyscy byli zajęci tylko tym, by jak najszybciej opuścić placówkę. Nie można bowiem było mieć pewności, że inne oddziały organizacji przestępczej, nie zostały w jakiś sposób zaalarmowane o tym, co się wydarzyło. W końcu jednemu z mężczyzn, który najwidoczniej miał wyszkolenie hakera, udało się wysłać sygnał SOS do najbliższych jednostek sił Przymierza. Żołnierze pojawili się na miejscu w ciągu pół godziny i po wysłuchaniu ofiar przestępców, zabrali wszystkich na statek, by udzielić wszelkiej, możliwej pomocy.
Ziemska placówka Przymierza.
Po serii badań, prawie wszyscy ocalali ludzie trafili do wojskowego szpitala, głównie ze względu na to, że byli wśród nich zaginieni krewni kilku ważnych wojskowych. Również Zhalia otrzymała stosowną opiekę medyczną, choć przez dłuższy czas jej dokładna tożsamość była Przymierzu nieznana. Przez wiele dni, lekarze starali się przywrócić jej organizm do stosownego poziomu, gdyż okazało się, że gdyby eksperyment Cerberusa trwał jeszcze z dwa lata, dziewczynka nie przeżyła by. Pewne cechy, nabyte podczas mutacji, ani trochę nie reagowały na podawane leki, nie wykazując tym samym żadnych zmian. na szczęście dotyczyło to tylko jej koloru włosów, oraz silniejszej odporności na niektóre mikroorganizmy i substancje. Na szczęście pozostałe wyniki były już pozytywne. Dzięki zażywaniu leków, skóra Zhalii miała wrócić do normalnego odcienia, jej żyły stać się mniej widoczne jak również inne, dziwne symptomy, tez miały wrócić do normy.
Nowe życie
Gdy wszyscy byli pewni, że stan dziewczynki jest już w pełni stabilny, została ona przetransportowana do Londynu, gdzie dowiedziała się, że poza rodzicami, posiada również dziadków. Senior rodziny, był "za młodu" komandorem sztabowym, a jego żona, porucznikiem. Oboje byli bardzo zasmuceni informacją, że ich syn, oraz synowa, nie żyją, jednak pocieszał ich fakt odzyskania jedynej wnuczki. Od tamtego czasu, Zhalia mieszkała ze swoimi krewnymi na Ziemi, czasami odwiedzając z nimi Cytadelę, Illium, oraz co niektóre bazy i statki Przymierza. Zaczęła również uczęszczać do szkoły i tylko dzięki temu, że rodzice zdążyli ją nauczyć pisać i czytać, nie miała aż tak strasznych zaległości. Co więcej, gdy po kilku latach poszła do szkoły średniej, zaczęła nawet zdobywać wyróżnienia, dyplomy i medale za wzorowe wyniki w nauce i osiągnięcia sportowe. Po za nauką, znajdywała tez czas na spotkania towarzyskie, jednak nigdy nie wspominała przyjaciołom i chłopakowi o swojej przeszłości, sprzed przybycia na Ziemię, obawiając się wyśmiania. Nie chciała być uważana za mutanta, dlatego też kolor włosów usprawiedliwiała wpadką z wadliwymi farbami koloryzującymi. Gdy skończyła osiemnaście lat, zgłosiła się na szkolenie do wojsk Przymierza, co z miejsca zostało pozytywnie rozpatrzone, dzięki wzięciu pod uwagę jej wyników w szkole i posiadaniu krewnych o sporych zasługach dla Przymierza. Doskonale wiedziała, że przed nią jeszcze długa droga, by dorównać swoim krewnym, jednak była niezwykle zmotywowana. Po zaliczeniu egzaminu wstępnego, oraz pierwszych szkoleń, Zhalia była już nie miała wątpliwości, że odnalazła swoje miejsce w służbach specjalnych. Mogła w ten sposób wreszcie pokazać innym swoją wartość i wyrównać rachunki z Cerberusem.
Kariera
Po przydzieleniu do jednostki, przez pewien okres czasu Zhalia miała dość spokojne życie. Jej oddział nie był wysyłany na żadne "samobójcze" misje, a jedynie proste porachunki z piratami i antyludzkimi bandami. Tak miało być również podczas misji w jednym z systemów, z poza terenów działań Rady. Miało...
***
- Marcus! Mógłbyś mi, do licha wyjaśnić, dlaczego Rada Cytadeli wtyka nosa w naszą misję? Przecież to tylko wysadzenie jakiegoś przeklętego złomowiska, które banda pajaców z pukawkami nazwała swoja bazą...- Odrzekła Zhalia, szykując się do wymarszu. Choć miała jeszcze sporo czas, wolała być gotowa przed usłyszeniem rozkazów od kapitana statku. Towarzyszył jej wówczas przyjaciel, mężczyzna imieniem Marcus i... Widmo asari.
- Ej no, złotko, nie bądź taka nerwowa. Zawsze lubiłaś niespodzianki. Po za tym, próbuję poderwać tą błękitno skórą ślicznotkę, więc proszę, przyhamuj trochę.- Odpowiedział jej szeptem żołnierz, z którego ust od kilku minut nie schodził idiotyczny uśmieszek namolnego kochasia.
- Phi, nie załamuj mnie. Ona ma ponad 700 lat...- Żachnęła kobieta.
- Nie wiem, czy was to zainteresuje, ale wszystko słyszałam. I uważam, że nie jestem jeszcze taka drętwa.- Zaśmiała się asari, stojąca nieopodal. Po chwili skupiła swą uwagę na Marcusie.- Mógłbyś z łaski swojej przestać się gapić na mój tyłek?!
Mężczyzna już miał jej odpowiedzieć, gdy nagle ich rozmowę przerwała wiadomość z głośników statku. Był to kapitan, rozkazujący im przygotować się do misji.
- Chodźcie, tylko tracimy tutaj czas...- Tymi słowami, Zhalia zakończyła wymianę zdań i cała trójka ruszyła do miejsca zbiórki. To była ich ostatnia chwila spokoju. Później było już tylko gorzej...
Cała drużyna została wysłana w kierunku głównego wejścia na teren bazy piratów, choć wskazania była temu zupełnie przeciwne. Oficjalny rozkaz brzmiał, wysadzić cała budowlę, razem ze wszystkim, co się w niej znajduje. Nie miało tam być żadnych osób, po za wrogami. Gdyby tylko Zhalia i jej towarzysze wcześniej poznali prawdę... Może wszystko potoczyłoby się inaczej?
***
- Mamy strzelać do wszystkiego, co się rusza... Czy to ci nie brzmi trochę idiotycznie? Co, Marcus?- Zhalia usilnie próbowała rozładować napięcie, które pojawiło się w ich szeregach. Nic z tego jednak nie wyszło, gdyż sama była kłębkiem nerwów. Każdy był przekonany, że kapitan coś przed nimi ukrywa. Na innych misjach po prostu wydawał im rozkazy i mieli radzić sobie sami, a teraz... Pilnował prawie każdego ich kroku. Coś tu było nie tak.
- Może staruszek liczy na mały awansik i nie chce, byśmy mu to popsuli?- Mruknął niepewnie Marcus i choć towarzyszyła im zgrabna Widmo, do której przedtem z wielkim entuzjazmem się przystawiał, teraz najwyraźniej stracił już ochotę na słanie jej komplementów. Minę miał niepewną i gdyby nie hełm, można by dostrzec liczne krople potu, spływające mu po twarzy.
W każdym razie, po pewnym czasie, żołnierzom udało się pozbyć pierwszej grupy przeciwników, po czym wszyscy ostrożnie wkroczyli do środka budynku, tracąc Widmo Rady z oczu.
- Twoja dziewczyna chyba poszła przypudrować nosek. Może postanowiła się dla ciebie wystroić?- Zaśmiała się cicho Zhalia, gdy nagle w pomieszczeniu obok rozległ się huk.- Uważajcie, na czym stajecie! Nie wiadomo, co te świry tu poustawiały.- Powiedziała do wszystkich członków oddziału, dalej idąc wgłąb kolejnych pomieszczeń. Po drodze natknęli się jedynie nielicznych piratów, których szybko udało im się zdjąć. Po wszystkim, wpuścili di środka osoby żołnierzy odpowiedzialnych za zamontowanie ładunku wybuchowego. Miał uszkodził najważniejsze części konstrukcji budowli, co skutkowałoby zawaleniem się wszystkiego.
- Dobra, wszyscy mają się natychmiast ewakuować. Chyba, że komuś zbrzydło życie i ma ochotę się z nim pożegnać.- Odparł Marcus, na co jego różowo włosa towarzyszka odpowiedziała szturchnięciem go w ramię.
- Dobra, dobra, żartowałem. Wszyscy na statek!- Zaśmiał się i pilnując tyłów, zaczął się wycofywać z budynku.
- Czekajcie!- Nagle w komunikatorze odezwał się głos znajomego gościa, który miał sprawdzać przekazy informacji w bazie piratów i jej okolicach.
- Co się dzieje Steven?- Zhalia czuła się już lepiej, będąc przekonana, że podejrzane zachowanie ich dowódcy to fałszywy alarm. Nie wiedziała, że to dopiero początek...
- Udało mi się rozkodować sygnał komunikacyjny naszych "znajomków" i usłyszałem ciekawą rozmowę. Uczestniczył w niej nasz... kapitan.- Mężczyzna odpowiedział jej niepewnie, przesyłając chwilę później fragment wspomnianej rozmowy.
- To mi wystarczy...- Mruknęła posępnie Zhalia. Informacja o tym, że we wszystko wmieszana jest ta przeklęta, pro ludzka organizacja, zadziałało na nią jak zimny prysznic, by chwile później zmienić jej serce w "lodową bryłę". Przestało ją obchodzić, że chodziło o jej dowódcę. Teraz już nie był jednym z nich. Był zdrajcą, a zdrajcy muszą zostać ukarani...- Inaczej się umawialiśmy! Miałeś dopilnować, by Rada o niczym się nie dowiedziała!
- Bez obaw... Widmo zostało unieszkodliwione, a oddziały Przymierza poniosą za wszystko odpowiedzialność. Nikt się o was nie dowie.
- Mam taka nadzieję. Bo wiesz, co się stanie, jeśli ci polityczni <cenzura>, których mamy, wszystko wypaplają? Nie mogą stąd wyjść żywi! Niebawem otrzymamy pieniądze z okupu, natomiast Przymierze zostanie zhańbione. Wtedy otrzymasz swoją dolę.
- Interesy z wami, to prawdziwa przyjemność... Tylko czemu nie zabiliście zakładników od razu?
- Nie mogliśmy tego zrobić, zanim inne rasy Cytadeli nie zaczęły o wszystko podejrzewać ludzi. Dzięki temu, będziemy mieli alibi, na okazję pozbycia się wrogów Cerberusa...
- Ile zostało czasu do wybuchu?- Bez chwili namysłu, zadała pytanie Stevenowi.
- Kwadrans, by móc przedtem zdać raport dowództwu i dopiąć wszystko na ostatni guzik. Ale...- Wyjąkał mężczyzna, nie będąc pewnym, czy dobrze zrozumiał słowa Zhalii.
- Czy ty... Nie ma mowy! Nie pozwolę ci tam pójść! Masz wracać ze mną na statek!- Krzyknął Marcus, szarpiąc towarzyszkę za ramię. Ta jednak odepchnęła go i zaczęła biec z powrotem w stronę budynku.
- Więc wolisz, by zginęły niewinne osoby i to politycy, a następnie Przymierze zostało obwinione za ich śmierć?! Nie ma mowy! Prędzej zdechnę, niż na to pozwolę!- Głos kobiety zabrzmiał w słuchawkach Marcusa głośnym echem. Ten stał przez moment jak kołek, wpatrując się jak Zhalia oddala się od niego, dzierżąc w dłoniach broń, gotowa na śmierć w imię własnych idei. I choć sam wolał żyć, szybko zrozumiał, że miała racje, dlatego postanowił do niej dołączyć. Później, wszystko potoczyło się już szybko. Zhalia i Marcus zaczęli sprawdzać kolejne pomieszczenia, nasłuchując głosów z wnętrza budynku. W końcu, do ich uszu dotarł odgłos czyichś kroków. Bez chwili zastanowienia, wycelowali do zbrodniarzy, widząc wśród nich zdrajcę.
- Wstrzymać ogień! To roz...- Krzyknął, lecz ci kompletnie zignorowali jego rozkaz. Teraz mieli już sami decydowali, co zrobią. Nie liczyło się nic, po za ratowaniem zakładników i wizerunku Przymierza.
Po kilku minutach, dotarli również, do przetrzymywanych polityków, wśród których nie było ani jednego przedstawiciela ludzi, co tylko potwierdzało to, co usłyszeli od Stevena. I gdy już po wyjściu przed budynek myśleli, że się udało, tuż za nimi rozległ się potężny wybuch. Zhalii, Marcusowi i paru zakładnikom, nie udało się uniknąć oberwania. Prawie każde z nich straciło przytomność, zostawszy zasypane gruzami.
***
Przytomność odzyskała dopiero w szpitalu. I właśnie wtedy dowiedziała się, że politykom, których ocaliła z Marcusem, nic się nie stało. Niestety, jej towarzysz, oraz Widmo rady, której nie zdążyli odnaleźć, stracili życie...
- Nie możesz się teraz załamać. Nie po to Marcus cię wtedy osłonił, byś teraz się poddała...- Próbowali ją pocieszać przyjaciele z oddziału, którzy widząc, co się stało, przetransportowali wszystkich na Cytadelę. To jednak słabo zadziałało i Zhalia jeszcze przez długi czas cierpiała na depresję po stracie przyjaciela. Nawet awans nie potrafił nic zdziałać. Służba w Przymierzu i zabawy z przyjaciółmi nie były już dla niej takie pasjonujące i fajne jak wtedy, gdy żył Marcus. Czyżby była w nim zakochana? Nawet ona nie była tego pewna. Musiała mimo wszystko coś do niego czuć...
***
Na szczęście, po kilku latach nastąpił kolejny, tym razem szczęśliwy zwrot w jej życiu. Poznała bowiem Valmira Deltrisa, drellskiego ambasadora, który walczył o prawa jego rasy, oraz, by w Radzie Cytadeli w końcu tez zasiadł drell. Zdarzało się, że kłócili się na tematy polityczne, jednak uczucie, jakie między nimi zakwitło, doprowadziło w końcu do ich ślubu. Uczestniczyli w nim krewni państwa młodych, znajomi Zhalii z Przymierza, oraz stronnicy Valmira ze świata polityki. Od tamtej pory żyją szczęśliwie i zastanawiają się nad adopcją dziecka.
Ekwipunek: M-4 Shuriken i Omni-klucz
Środek transportu: SSV Tardis- nazwa wzięła się z ziemskiego serialu o doctorze Who, gdyż doskonale odzwierciedlała niezwykłą więź załogi ze statkiem. Jest on podzielony na trzy pokłady, posiada sprawny system maskowania, oraz niezwykle ciche systemy. Jego szybkość można ocenić, jako średnią, lecz zadowalającą. osiąga natomiast doskonałą zwrotność, jakby został stworzony do sprawnego uniku ostrzałów, oraz innych zagrożeń z przestrzeni kosmicznej, strojących na drodze. Siła dział również nie jest zbyt potężna, lecz nadal spełnia wymagania bitewne, a tarcze potrafią wytrzymać krótki, mocny ostrzał i długi, słaby, bez uszczerbku na reszcie budowy. Została stworzona głównie do misji zwiadowczych, lecz w ostateczności może się sprawić, jako jednostka wspierająca.
Dodatkowe informacje:
- Najbardziej rzucają się w oczy każdemu jej różowe włosy
- Lubi whisky z colą. Nienawidzi natomiast piwa
- Lubi słuchać miksów różnych znanych utworów muzycznych
- Sama również czasami śpiewa na przyjęciach i innych, towarzyskich występach, jednak w celu osobistej rozrywki, a nie zarobku
- Ma ptasznika i dwa chomiki, którymi najczęściej opiekuje się jej mąż
- Przyjaźni się z grupką hakerów, z którymi często wysyła do sieci różne, upokarzające Cerberusa materiały. To pomaga jej choć trochę ukoić nerwy związane z tym, co kiedyś ów organizacja jej zrobiła
- Po za tym, stara się również na różne inne sposoby walczyć z Cerberusem i pomagają jej w tym polityczne znajomości męża
- Nie lubi ciągłej gadaniny hanarów o "Rozbudzaczach", lecz ogólnie ich toleruje