Miano: Nakmor Gavos
Wiek: 06.07.1917 rok, 269 lat
Rasa: Kroganin
Płeć: Mężczyzna
Specjalizacja: Adept
Przynależność: "Społeczność galaktyczna".
Zawód: Ochroniarz, Najemnik
Aparycja:
Gavos jak każdy kroganin posiada słusznego wzrostu sylwetkę, mierząc około 220 cm wzrostu. Jasnobrązowy kolor skóry zwieńczają ciemnobrązowe łuski na głowie i karku. Czujny wzrok złoto-czarnych oczu, zdaje się świdrować przeciętnych zjadaczy chleba. Brak widocznych blizn wcale nie musi oznaczać, że ów osobnik unika walki. Zaprzeczeniem tego jest noszony przez właściciela pancerz, mieniący się czarnymi, białymi i brązowymi pasami kamuflażu oraz zamocowana na uprzęży strzelba.
Osobowość:
Będąc kroganinem nie można przeżyć ponad ćwierć milenium, rzucając się na każdego przeciwnika, którego uzna się za godnego walki. Przynajmniej tak rozumował Gavos, biorąc pod uwagę to jak mało ich zostało wskutek klątwy genofagium. Nie jest typowym kroganinem pełnym brutalności, rządzy krwi i bezwzględności. Posiada bowiem cechę rzadko spotykaną u jego pobratymców - cierpliwość, która nieraz mu sprzyjała w sytuacjach, gdy inni nie mogąc wyczekać na odpowiedni moment, rzucali się zbyt wcześnie do boju w szale i ponosili porażkę. A co może być bardziej niebezpiecznego od rozszalałego kroganina, niż kroganin działający z zimną kalkulacją i wyrafinowaniem. Nikt jednak nie jest doskonały i nawet Gavosowi zdarzały się przypadki gdy tracił cierpliwość, jednak było ich nieporównanie mniej niż u innych.
Potrafi zaufać innym i być lojalny wobec towarzyszy broni, o ile oczywiście na to zasłużą. Ci, którzy ośmielą się go wykorzystać zwykle kończą jako pożywka dla varrenów. Trzyma się kilku swoich zasad i jak do tej pory nie wyszedł na nich źle. Walczyć, przetrwać i żyć kolejny dzień. Nie poświęcać swego życia z powodu błahostek. Ocalić lub darować komuś życie, w przyszłości może się to przydać.
Historia:
Urodzony w 1917 roku na Tuchance w klanie Nakmor. Miał to szczęście przeżyć podczas porodu, co było dla jego matki wyjątkowym darem. Młodzieńcze lata swojego życia spędził wraz z klanem samic, gdzie Szamanki przekazywały mu i jego nielicznym rówieśnikom historię Krogan od czasów wojen Raknii po czasy obecne. Młodego fascynowały te opowieści, na równi z rywalizacją z resztą młodzieży, niezależnie czy chodziło o zwykłą bójkę, czy o polowanie na pyjaki. Gdy osiągnął odpowiedni do tego wiek, przeszedł pod opiekę ojca, ponad osiemsetletniego weterana Rebeli Krogańskich i pod jego surowym, i często niesprawiedliwym, okiem trenował walkę wręcz oraz posługiwanie się bronią palną. Czas mijał a on doskonalił się, by mieć chociaż cień szansy na przetrwanie na niegościnnej planecie, jaką była Tuchanka. To podczas tych treningów ujawnił się drzemiący w nim potencjał biotyczny, dzięki czemu dość szybko go zauważono i skierowano pod opiekę szamana Targara. Wszczepione implanty wraz z nową wiedzą nauczyła go odrobiny pokory i zmieniły jego spojrzenie na dotychczasowe poczynania i charakter.
Ciężkie lata nauki i zdobywania doświadczenia zwieńczyło przejście rytuału dojrzałości i stanie się pełnoprawnym członkiem klanu Nakmor. Nie minęło dużo czasu i idąc śladem wielu innych młodych krogan - a sam miał wtedy pół wieku na karku - opuścił Tuchankę, by poszukać szczęścia i sławy na innych planetach, a przy okazji odwiedzić kilka miejsc, o których słyszał z opowieści starych weteranów.
Ponad standardowy wiek spędził wędrując po Układach Terminusa i Przestrzeniach Rady. Pierwszym jego celem była Cytadela, centrum wszechświata jak mówili i miejsce gdzie można ujrzeć i nauczyć się sporo. Gavos istotnie był pod wrażeniem wielkości stacji, widział nawet pomnik ku chwale krogan, którzy pokonali hordy Raknii ratując tym samym galaktykę. Odwiedził nawet akademię biotyczną, która jednak niewiele mu dała informacji, zważywszy że otrzymał już gruntowne przeszkolenie od szamana na Tuchance pod tym względem. Nie zagrzawszy tutaj długo miejsca ruszył dalej.
Zważywszy na to, że był rzadko spotykanym krogańskim biotykiem, nie miał zbytnich trudności ze znalezieniem roboty za odpowiednią ilość kredytów. Większą część czasu spędził na Omedze a potem Ilium, ochraniając handlarkę asari Faerię Shaptos, która zajmowała się dostawami broni dla wojujących watażków. Najprzyjemniejsza robota, jaką miał w swoim życiu. Dobrze płatna to fakt, ale miał również okazję dostać parę lekcji na temat biotycznych mocy i ich użytkowania od drugiego ochroniarza asari, Nelis. Ha, dobrana była z nich wkrótce para, zwłaszcza gdy Gavos dowiedział się, że Nelis jest jego "starszą siostrą", po szaleństwach ojca w młodości z jedną asari. Od tamtej pory ich wspólna praca nabrała większego tempa.
Swój pierwszy prawdziwy test swoich umiejętności miał podczas próby abordażu ze strony batariańskich piratów na ich frachtowiec, który ochraniali na polecenie Faerii. Napastnicy pewni siebie wtargnęli przez luk, wrzaskiem i strzałami chcąc przerazić załogę frachtowca. Jakież było ich zdziwienie, gdy napotkali zacięty opór dwójki biotyków, asari i kroganina, którzy osłaniając się nawzajem sami ruszyli do kontrataku. Piraci miotani mocami, z ogromną siłą uderzali o ściany, grodzie i już tam zostawali. Ci z tyłu cofali się bezwładnie i wkrótce też musieli sami walczyć w obronie własnego statku. W czasie nie dłuższym niż pół godziny było już po wszystkim i ruszyli dalej ku celowi podróży, wraz ze zdobyczną jednostką. Faeria choć zaskoczona niespodziewanym dodatkowym zyskiem okazała się wyjątkowo hojna dla dwójki swych ochroniarzy, pozwalając im zachować sporą część zysku za sprzedaż pirackiej jednostki. Gavos wykorzystał zdobyte wtedy fundusze za zakup własnego środka transportu, który też zmodyfikował odpowiednio w kabinie pilota pod swoją krogańską posturę.
Reputacja dwójki adeptów na usługach Faerii dość szybko wzrosła na przestrzeni lat. Wspomnieć można o kilku, bowiem wymienienie wszystkich ich przygód starczyłoby na książkę.
W brawurowy sposób zdobyli i przejęli skradziony uprzednio ładunek broni ręcznej i mediżelu, który miał trafić na kolonię Thunawanuro. Mając za przeciwników najemników z Krwawej Hordy, wykorzystali w walce przeciw nim elementy otoczenia na frachtowcu, oraz jego systemy podtrzymywania życia. Choć to ostatnie kosztowało ich utratę części ładunku, to jednak większość skradzionego towaru przetrwała i dotarła na miejsce.
Uczestniczyli w pościgu za poszukiwanym listami gończymi turiańskim renegatem i terrorystą Aradimem Demeirosem, którego nakryli na Ilium podczas zakupów sprzętu. Gonitwa zaczęła się od zdemolowania podczas walki sklepu, gdzie go spotkali po czym przeniosła się na ulice i przestrzeń miasta. Turianin okazał się groźnym przeciwnikiem dla Gavosa i Nelis. Strąceni z powietrza w taksówce doprowadzili do zderzenia z pojazdem Demeirosa i kraksy na terenie parkingu przed jednym z hoteli. W ogniu walki i miotanych mocy biotycznych oboje odnieśli poważne rany, asari od postrzału ze strzelby, zaś Gavos ratując przypadkową rodzinę, która pechowo znalazła się w złym miejscu i czasie. Postawiona w ostatniej chwili kula biotyczna przyjęła na siebie większość mocy wybuchającego granatu, ale kroganin i tak oberwał stając na drodze odłamków. Ostatecznie walka skończyła się w sposób dość nieoczekiwany, gdy turianin zginął od spadającego nań sporej wielkości stołu. Całą nagrodę pochłonęły koszty napraw wyrządzonych szkód, ale jak potem oboje przyznali - było warto trochę się rozluźnić i pofolgować mocom, a przy okazji dać upust krogańskim korzeniom.
Podczas pobytu na Omedze ocalili życie swej pracodawczyni Faerii, która stała się celem zamachu w czasie załatwiania spraw kolejnych umów handlowych. Początkowy pojedynczy napastnik nagle okazał się być częścią większej grupy, która okazała się być przy okazji dobrze wyposażona i zorganizowana. Mając przeciw sobie tak przeważające siły musieli się wycofać, wciągając wroga do środka magazynów. Tam dopiero, wykorzystując otoczenie zaczęli się odgryzać, jednak dostawszy wyraźne wytyczne od szefowej, wycofali się z przegranej potyczki. Raz się wygrywa, raz przegrywa mówiła im potem. Stracili towar, musieli się wycofać, ale wszyscy przeżyli i to się głównie liczyło.
Wszystko jednak co dobre kiedyś się kończy. Kontrakt wygasł w chwili śmierci pracodawczyni. Przyczyny naturalne jedni by powiedzieli, inni że to trucizna. Cóż przed takimi zagrożeniami nie byli w stanie jej ochronić. Rozstawszy się ruszyli każde w swoją stronę, obiecując sobie, że gdy znów się spotkają zorganizują jakąś imprezę.
Od tamtego czasu minęło kilkanaście lat. Roboty jakie trafiały się Gavosowi były przeważnie przeciętne, zarówno pod względem zadania jak i wypłaty. Ot ochrona paru frachtowców, pilnowanie magazynów, przewóz paru osobników na inną planetę. Brakowało tego czegoś w tych wszystkich zleceniach. Obecności kogoś, na kim można było polegać i kto osłaniał twój tyłek a ty jego w trudnych chwilach. Skończywszy ostatnią robotę i zainkasowawszy wypłatę zaczął się rozglądać za czymś ambitniejszym.
Ekwipunek:
M-23 Katana, omni-klucz, implant biotyczny, omni-żel (1 jednostka)
Środek transportu:
http://media.moddb.com/cache/images/mod ... 0/4856.jpg
Zakupiony i przebudowany prom, który wyglądam przypomina bardziej kawał dziwnego latającego złomu niż solidną jednostkę. Mimo to jest w stanie latać do innych systemów i posiada niezłe tarcze w porównaniu do uzbrojenia składającego się z jednego bocznego podwójnego działka, jednego pod kabiną pilota i jednego na kadłubie. W historii opisane jak wszedł w jego posiadanie :).
Dodatkowe informacje:
- Słabość do asari i ludzkich kobiet
- Nigdy nie skrzywdzi dziecka (pozostałość po wychowaniu na Tuchance, gdzie jest ich niewiele a każde na wagę złota)
- asari Nelis, "starsza siostra"