Przełożony wymienił z Arielem porozumiewawcze spojrzenia, następnie skinął mu głową i przeniósł spojrzenie na Larssona, po pytaniu zadanym przez Halperina. Nim blondyn zdążył jednak choćby otworzyć usta. Charakterystyczny syk siłowników obsługujących drzwi, obwieścił nadejście jakiegoś gościa.
-
Ja odpowiem na to pytanie - Joel Malard widocznie uznał, że żołnierze mieli dość czasu na przygotowanie się do boju. -
Proszę za mną, wszystko objaśnię w drodze na miejsce.
Nie mając za bardzo innej alternatywy, szóstka mężczyzn podążyła za naukowcem, ponownie rzucając się w labirynt korytarzy. Ośrodek Szkoleniowy był wręcz absurdalnie wielki. Znajdowały się tu biura, skrzydło sypialne, liczne strzelnice, zbrojownie, a także umieszczone na wyższym poziomie, regularnie pole walki. Sądząc jednak po fakcie, że właśnie znaleźli się przed ogromnymi wrotami, za którymi dało się dostrzec lądowisko, oni sami kierowali się poza budynek. Przy wejściu czekały już na nich trzy transportery. Cały zespół, wraz z Joelem zajęli miejsca w pierwszym, kiedy ten natomiast ruszył, mężczyzna wrócił do objaśnień.
-
Niespełna kilometr od ośrodka znajduje się przygotowane na potrzeby szkolenia, położone na obszarze pięciu hektarów prowizoryczne pole walki. Naturalnie manewry na jego terenie odbywają się w otoczeniu zurbanizowanym, nikt nie będzie więc zmuszał was do biegania po lasach - laborant zdobył się nawet na lekki uśmiech, powaga na twarzach żołnierzy szybko sprowadziła go jednak na ziemię. -
Test rozegra się na zasadach znanej chyba wszystkim gry w zdobycie flagi wroga. Należy wedrzeć się do siedziby nieprzyjaciela, odebrać sztandar, którego rolę będzie pełnił łatwy do przeniesienia hologram i dostarczyć go bezpiecznie do swojej bazy. Oczywiście należy jednocześnie bronić swojej flagi, dlatego aby wygrać należy umieścić w schronie emblemat zarówno swój, jak i przeciwnego zespołu.
Nużące objaśnienia na szczęście dobiegły końca wraz z zatrzymaniem się pojazdu. Wszyscy bez pytania wstali ze swoich miejsc i skierowali do wyjścia.
***
Skierowani do sporego namiotu, który sądząc po ilości obecnych tu komputerów miał pełnić rolę centrum dowodzenia, szybko stanęli oko w oko ze swoimi przyszłymi przeciwnikami. Wciąż nieaktywne platformy, umieszczone w specjalnych pojemnikach, które od razu przywodziły na myśl oszklone trumny, mimo wszystko wzbudzający niemały podziw. Na każdy składała się bliźniacza, blisko dwu metrowa, nienaturalnie smukła forma ze stopów, których nazw sami pewnie nie mogliby wymówić. Każdego z osobna podnoszono do pionu, wyciągano z pojemnika i następnie aktywowano. Z punktu widzenia żołnierzy jedyna różnica polegała na tym, że ich jednostki sterujące, lub określając bardziej obrazowo - głowy, przyozdobiło kilka świecących lampek. Sami Myrmidoni nie ruszyli się choćby o krok. Dopiero kiedy komplet sześciu maszyn został już przygotowany do testów, wszystkie jednostki, niemal w idealnym momencie sięgnęły po broń. Stopień precyzji, którego nie da się wyuczyć, a który można tylko zaprogramować. Kilka osób obecnych w sztabie skomentowało ten swoisty pokaz cichym prychnięciem, ale z pewnością nie byli to ludzie mający lada moment stanąć z nimi do walki. Ariel przyglądał się przyszłym przeciwnikom przez dłuższą chwilę i cóż ... cholerstwo było duże, silne i miało łepetynę wypchaną sprzętem za setki tysięcy kredytów. To nie mogło być proste.
-
Oto słynni Myrmidoni - Joel raz jeszcze wtrącił swoje trzy grosze. W jego głosie wyraźnie dało się słyszeć dumę.
-
Kolejne kredyty wyrzucone w błoto - wszyscy odwrócili się o 180 stopni, słysząc tak dobrze znany im głos. Do namiotu wkroczył McKnight.
Widząc posępną twarz komandora, Malard od razu schował się za maszynami, jakby próbując coś jeszcze "skalibrować". Bez powodu, olbrzym nie zaszczycił go choćby spojrzeniem.
-
Ta misja ma stanowić odwzorowanie operacji za liniami wroga, innymi słowy brak jakichkolwiek skanów terenu, map i tym podobnych pomocy. Tyczy się to tak waszej grupy, jak i tych Myrmidonów - ostatnie słowo wypowiedział z wyraźną nutą ironii. -
Jesteście zdani tylko na siebie. Jeśli nie macie żadnych pytań, na zewnątrz znajdziecie transporter, który zabierze was do flagi, którą macie bronić. Podczas jazdy otrzymacie również swoją własną, zakodowaną częstotliwość, której będziecie mogli używać do komunikacji oraz nadajnik alarmowy, na wypadek nieprzewidzianych okoliczności. Liczę, że ten ostatni na nic wam się nie przyda.
McKnight skupił na nich swoje spojrzenie, zupełnie jakby czekając na jakiekolwiek pytania z ich strony. Tymczasem naukowcy zaczęli wyprowadzać maszyny z namiotu, prawdopodobnie w stronę osobnego transportera.