Daryl pokręcił głową, zaciągając się papierosem. Nie patrzył na nich, tylko po prostu siedział obok, zatopiony we własnych, pewnie dość depresyjnych myślach. Faktycznie, nie reagował tak zazwyczaj. Prościej by było, gdyby Snow była jedną z wielu, którą zaliczy w jakimś losowym hotelowym pokoju. Z jakiegoś powodu jednak czuł się źle i było to po nim widać. Może Susan powiedziała mu coś, co dogłębnie zraniło jego delikatną duszę. Charles wiedział, jak cięty język potrafiła mieć, gdy była zła, kto wie, czy nie pokazała się właśnie od tej najlepszej strony.
- Poleciała już. Próbowałem ją namówić, żeby została, ale nie chciała. Stwierdziła, że jak przyleciała tu tylko po to, żeby zająć miejsce kolejnej zabawki, to równie dobrze może pozwiedzać miasto zamiast marnować swój czas na mnie.
Wypuszczony przez niego dym wzniósł się do góry i zniknął, wciągnięty przez mocną klimatyzację. Aya odchrząknęła cicho, rozprostowując sukienkę na udach po tym, jak została podwinięta, ale nie wtrącała się w rozmowę. To nie był jej problem, to nie był jej brat, może zresztą Daryl wcale by nie chciał żeby się wypowiadała. Mógł przeprosić, ale to nie znaczyło, że darzył ją z powrotem taką samą sympatią jak wcześniej.
- Spoko - mruknął. - Nic mi nie będzie. Zresztą przyprowadzając ją tu zabrałem drzewo do lasu, teraz mam przynajmniej problem z głowy.
- Nie rób tego - powiedziała cicho Aya, w reakcji na jego pełne frustracji słowa.
- Oj wiem przecież.
Westchnął i zarzucił nogi na stół, krzyżując je w kostkach. Wszyscy przy tym stole wiedzieli, że mógłby sobie tu kogoś znaleźć na jedną noc. Nie musiałby się nawet wysilać za bardzo, biorąc pod uwagę ile podpitych kobiet wielu ras plątało się w klubie. Ale wtedy już w ogóle nie miałby szans na dogadanie się z Susan, a z jakiegoś powodu akurat na tym mu zależało.
- Pójdę do łazienki. Zaraz wracam - rzuciła Hatake i wstała, zostawiając ich na chwilę samych. Całkiem możliwe, że zrobiła to celowo, żeby mogli porozmawiać sobie swobodnie, bez niej słyszącej każde słowo. Siedzący twarzą w stronę wyjścia z palarni Daryl odprowadził ją wzrokiem. Na jego twarzy, poza irytacją, nie było żadnych emocji.
- Wyrządziłeś większe szkody, niż ja - zauważył. - Dobrze, że wyszedłeś wtedy z loży, bo to mogło eskalować dużo bardziej - przeniósł spojrzenie na brata, przez chwilę przyglądając mu się w milczeniu. Jego papieros powoli się kończył. - Nie umiemy ze sobą rozmawiać, co? Nigdy nie umieliśmy.