Miano: Seren'Tarah nar Awarth
Wiek: 11.08.2160, 26 lat.
Rasa: Quarian
Płeć: Żeńska
Specjalizacja: Szpieg
Przynależność: SOC
Zawód: pilot-stażysta (?)
Aparycja: Kształt ciała Seren nie różni się zbytnio od kształtu ciał jej pomratymców. Nogi od kolan w dół są lekko zaokrąglone do tyłu i zwieńczone, podobnie zresztą do rąk, trzema palcami. W pasie jest bardzo szczupła, natomiast jej biodra są typowo quariańsko zaokrąglone. Piersi nie są ani duże, ani małe.
Seren jest posiadaczką skóry o śniadym odcieniu. Włosy, brwi i rzęsy quarianki, są czarne i miękkie. Również jej duże oczy odznaczają się ciemnymi tęczówkami, zaś pełne usta i rysy szczęki mają delikatny zarys. Krótko mówiąc: twarz Seren jest nie tylko urodziwa, ale i emanująca swoistym spokojem i łagodnością. Niestety żaden z tych przymiotów nie zalicza się do prawdziwych atutów, ponieważ mało komu jest dane kiedykolwiek ujrzeć prawdziwe oblicze quarianki.
Drogą wszystkich przedstawicieli swojej rasy, kobieta ukrywa własne ciało pod specjalnym kombinezonem, dającym jej ochronę przed wszelkimi patogenami. Pancerz ten jest jak ściana blokująca zarazki z zewnątrz i uczucia z wewnątrz; Seren została niemal całkowicie pozbawiona emocjonalnej prezencji. Brak możliwości okazania uczuć samą mimiką sprawia, że spowija ją chłodna aura obojętności.
Przez lekko fioletową szybkę zasłaniającą twarz kobiety można, jak przez mgłę, dojrzeć jedynie blask jej oczu i zarys nosa. W miejscu gdzie powinny być usta quarianki, na kombinezonie została umieszczona niebieska lampka, sygnalizująca, że jej właścicielka coś mówi. Ciemnoniebieski pancerz Seren jest tu i tam zakryty brązowo-szarym materiałem, ozdobionym skomplikowanymi wzorami, na pierwszy rzut oka przypominającymi kwiaty.
Osobowość:Chociaż quarianka nigdy sama by się do tego nie przyznała, ma ona raczej pesymistyczną naturę, która nie odbija się jednakże na jej stabilnej psychice. Mimo negatywnego podejścia do swojej egzystencji, ma w sobie duszę melancholijnej marzycielki i nieśmiałej romantyczki.
Chociaż wartości moralne odgrywają w życiu Seren sporą rolę, zdarza jej się zachować spontanicznie, nawet jeśli zachowanie to demaskuje jej samolubną stronę. Quarianka nie uważa, że powinna się szczycić swoim autonomicznym podejściem, przeciwnie: koniec końców niemal zawsze dochodzi do wniosków, że egoistyczny wybór nie był najlepszym. Wszelkie możliwe wyrzuty sumienia tłumi jednak w zarodku, wychodząc z założenia, że oglądanie się na błędy z przeszłości nie może zmienić przyszłości.
W towarzystwie raczej nie odzywa się za wiele, jeszcze bardzie małomówna jest w obecności nieznajomych. A trzeba przyznać, że pula osób które Seren zna osobiście jest dość skromna, co jest rezultatem tego, że quarianka stroni od kompanii innych jednostek. Dlaczego? Istoty inteligentne są dla niej jak orzech nie do zgryzienia. Ma wrażenie, że jakkolwiek się stara, nie może ich zrozumieć, a oni rozumieją ją jeszcze mniej. Kilka razy doznała wrogości innych ras, jako „winowajczyni stworzenia gethów”, co wyrobiło w niej pewnego rodzaju cichość. Za momenty słabości, w których szuka bliskości z innymi, odpowiedzialna jest tylko i wyłącznie jej podświadomość. Kiedy natomiast jest przy „zdrowych” zmysłach, unika ludzkiego towarzystwa na rzecz komputerów.
Seren nie zwykła śmiać się często. Rozbawienie wyraża już częściej uśmiechem, którego jednak nikt nie widzi, więc jest ogólnie uznawana za osobę pozbawioną poczucia humoru. Jedynie bliskie jej osoby znają jej dowcipną stronę i wiedzą, iż quarianka skłania się raczej ku groteskowym żartom.
Seren jest bardzo zdyscyplinowaną osobą, świetnie się kontroluje i potrafi podporządkować jednostkom wyższego stopnia. Nawet jeśli rozkazy nie do końca jej się podobają, trzyma język za zębami i wypełnia je bez słowa, o ile tylko nie łamią one wszystkich moralnych norm. Możliwe, że ugodowość kobiety ma coś do czynienia z faktem, iż nie przepada ona za kłótniami. Nie raz zdarzało jej się stosunkowo prędko ulegać czyjemuś zdaniu zamiast uparcie stawiać na swoim, chociaż podjęta decyzja rzadko wynikała ze zmiany poglądów
Jeśli chodzi o światopogląd, quarianka jest osobą bardzo tolerancyjną, co za tym idzie: przeciwną genofagium.
Nigdy nie ceniła w innych rozpoznawalności czy sławy, lecz John Shepard był i jest jej idolem już od paru dobrych lat.
Historia: Ojcem jej jest Nerr'Tarah vas Awarth a matką Lea'Tarah vas Awarth. Oboje zajmują dość wysokie stopnie i są poważanymi członkami społeczeństwa quarianów: on jako oficer, ona jako ekspert od spraw gethów. Z ojcem Seren ma raczej chłodne, czy raczej obojętne stosunki. Nerr'Tarah jest żołnierzem tak jak jego ojciec, dziad, i pradziad. Jego największym marzeniem było wyszkolić własnego syna i widzieć go w przyszłości na pozycji, którą on sam teraz piastuje. Ponieważ jednak każdej quariańskiej parze przysługuje tylko jedno dziecko, Seren pozostała dla niego gorzkim zawodem przez całe życie. Nie nienawidził jej, ale też nie kochał. Nie okazywał jej ojcowskiej miłości, a jedynie konieczną uprzejmość, na którą zmuszał się z powodu matki Seren – ją obdarzał nieustannym, gorliwym uczuciem.
Lea'Tarah jest natomiast osobą o ciepłym sercu, która całe życie swojej córki wspierała ją i mobilizowała do działania.
Tak więc dzieciństwo Seren nie było mlekiem i miodem płynące, ale też nie było na co narzekać. Dziewczynce nigdy nic nie brakowało. Lubiła chodzić do szkoły i uwielbiała spędzać wieczory w laboratorium matki, nawet jeśli niewiele rozumiała z jej badań.
Z wiekiem izolowała się jednak od jej rówieśników, poświęcając się chętniej holofilmom i nauce programowania. Gdy nadszedł czas Pielgrzymki opuściła Flotyllę z uśmiechem na ustach – całe swoje życie marzyła postawić stopę na gruncie prawdziwej planety, której ziemię, niebo i chmury widziała jak dotąd tylko na heliotypach.
Swoją podróż zaczęła od zwiedzenia Trawersu Attykańskiego, gdzie zakochała się z Virmirze, po czym przemierzyła Przestrzeń Przymierza, gdzie nie mniejsze wrażenie wywarły na nią Noveria i Ziemia. W końcu dotarła do Cytadeli, na której osiadła na dłużej, by nasycić się stolicą galaktyki. W tym okresie niewiele pożytecznego robiła – raczej błąkała się po stacji dniem, a nocą przesiadywała w swoim malutkim apartamencie i studiowała technologię. Programowania na poziomie zaawansowanym oraz wielu innych informatycznych faktów uczyła się całe życie od swojej matki. Ta wiedza pozwoliła jej na wprowadzenie kilku mało istotnych, lecz działających i cieszących ulepszeń w jej omni-kluczu.
Niestety... Gdy tylko zaczęła rozkręcać się z tuningiem swojego prywatnego komputera, musiała przerwać intensywne badania, by uzupełnić wydane kredyty podarowane jej przez flotę. Z początku zamierzała zatrudnić się jako technik, ponieważ już od dawna była mistrzem kodu i sieci, jednak szybko zorientowała się, że nie odpowiada jej robienie z hobby pracy. Po kilku dniach spokojnej kontemplacji doszła do wniosku, że przestrzeń wszechświata za bardzo jej odpowiada, by tak szybko skończyć Pielgrzymkę i wrócić do ciasnych ścian agrostatków. Gdy zdała sobie z tego sprawę, w jej głowie pojawił się dość absurdalny zamysł, by wstąpić w szeregi SOC i przynajmniej tam na coś się przydać. Zostanie pilotem statków o napędzie podświetlnym nie było wprawdzie jej marzeniem, była nim możliwość powrotu na Rannoch z całą jej rodziną. Jednak dostanie się w szeregi SOC zostało celem do którego zamierzała uparcie dążyć i który pozwolił jej zapomnieć o niespełnionym marzeniu.
Wiedziała, że straż Cytadelii nie przyjmie jej z otwartymi ramionami. Quarianie nie wchodzili w skład Rady Cytadelii i nie byli obdarzani zbytnim zaufaniem, mimo iż oficjalne stosunki między nimi było przyjazne. Sprawa komplikowała się jeszcze bardzie biorąc pod uwagę, że quarianka stosunkowo niedawno zaczęła swoją Pielgrzymkę i nie była bardzo krótko mieszkanką Cytadeli. Mimo to dziewczyna postanowiła się nie poddawać. Na dobry początek wydała swoje ostatnie kredyty na szkolenie i licencję pilota Modliszki. Nie był to wprawdzie pojazd o napędzie nadświetlnym, jednak nie było jej stać na nic więcej, więc ta podstawa musiała wystarczyć. Pozostało jej wierzyć, że jej doskonałe umiejętności technologiczne przechylą szalę na jej korzyść.
Składając podanie na stanowiska pilota-stażysty w SOC starała się być dobrej myśli, jednak podświadomość ciągle podpowiadała jej, iż będzie musiała skończyć jako pilot-najemnik lub inny parszywiec: na co naprawdę nie miała ochoty. Tym bardziej była zdziwiona dostając pozytywną odpowiedź na swoje podanie. Jak się ten cud zdarzył – nie zostało jej wyjaśnione, lecz Seren nie bardzo to interesowało. Jedyne o czym mogła myśleć, to rozpoczęcie szkolenia i służby w szeregach Służby Ochrony Cytadeli.
Ekwipunek:
* standardowy generator tarcz
* omni-klucz "Primo"
* 20 tysięcy kredytów
* zdjęcie swoje twarzy
* zdjęcie twarzy matki
Środek transportu: zamiar jest taki: wyszkolić się na pilota i dostać własny pojazd na fabule.
Dodatkowe informacje:
* Cel i motywacja: Odkąd Seren opuściła swoją flotę i poczęła odkrywać inny świat, jej celem zostało zaadaptowanie się w nim. Najlepszą adaptacją było w jej pojęciu dostanie się w szeregi SOC i przysłużenie się galaktyce, jednocześnie wiodąc normalne życie. Mimo to zdobycie rangi pilota nie było jej największym marzeniem... Rzecz o której śniła nocami była kompletnie inna: mianowicie razem ze swoim ludem cieszyć się przestrzenią Rannocha – przestrzenią, którą tak ceniła sobie na innych planetach. Nie chciała jednak, wzorem starszych generacji, poświęcać swojego życia tej naiwnej ułudzie. Miała wrażenie, że walka z gethami jest bezowocna, a tym samym walczący – są bezużyteczni. Wierzyła, że w SOC będzie bardziej potrzebna i... szczęśliwsza.
* Nawyki: ma nawyk mamrotania do swojego omni-klucza, jakby był jednostką SI. Czasami ma problemy ze snem.
* Hobby: Jej największym hobby jest technologia: przede wszystkim programowanie sztucznej inteligencji.
Co do pilotowania nie jestem pewna, czy „przeskoczyć” szkolenie i zacząć z „normalną” sesją w SOC, czy też zrobić i je. Bo chyba takie szkolenie jako sesja to nieprosta sprawa nawet dla MG. Mistrzu Gry, jakaś rada?
Edit: kilka literówek się zakradło, poprawiłam wczesnym rankiem (: