Baza danych to dział, do którego wklejamy nasze karty postaci z tym, że w tym przypadku jesteśmy w stanie je dowolnie zmieniać, aktualizować i dopisywać w historii z biegiem czasu nowe wydarzenia.

Ypreet’Varl nar Lokshi
Awatar użytkownika
Posty: 10
Rejestracja: 9 maja 2014, o 10:13
Miano: Ypreet’Varl nar Lokshi
Wiek: 25
Klasa: Szpieg
Rasa: Quarianin
Zawód: Freelancer; szpiegostwo
Status: Nielubiany przez ,,kolegów'' z tej samej branży.
Kredyty: 5.000
Lokalizacja: Południe

Ypreet'Varl nar Lokshi

11 maja 2014, o 22:35

Zdjęcie przekazane w ręce człowieka przedstawiające Ypreeta,
quarianina poszukiwanego przez quariankę.

Miano: Ypreet'Varl nar Lokshi

Wiek: 13 maja 2161; 25 lat

Rasa: Quarianin

Płeć: Mężczyzna

Specjalizacja: Szpieg

Przynależność: Społeczność galaktyczna

Zawód: Freelancer; wykonuje zadania stricte skryte

Aparycja: Mówią, że jego wygląd jest tak odrażający, że nie spogląda w lustro. Nie, tak naprawdę nie dlatego. Nie patrzy w lustro, bo trudno mu zobaczyć cokolwiek przez ten kombinezon, który ma każdy z quarian. Za nim skrywa jednak młode ciało, pociągająco wysportowane zresztą; inaczej nie poradziłby sobie w misji. Natomiast pod maską żaden z niego szczególny model idealnego quarianina, wydaje się, że jest wręcz przeciętny. W każdym razie to bez znaczenia, w końcu nosi wspomnianą wcześniej złotą dla tej rasy zbroję. Więc jak właściwie go rozpoznać? Gdybyś spytał człowieka kogo widzi na zdjęciu, to odpowiedziałby w następujący sposób: Przypomina mi trochę pustelnika... I nie bez powodu, albowiem przywdział płaszcz i chustę, a barwy niektórych części jego kombinezonu przywodzą na myśl piasek. Mimo to nadal cały jego zewnętrzny wygląd wydaje się stonowany; wystarczająco przygaszony, by schować się w kącie czy cieniu i nie zwracać na siebie uwagi. Tak jak to u wcześniej wspomnianych pustelników bywa, którzy wolą funkcjonować w samotności aniżeli w zespole, który ściąga na siebie uwagę wszystkich wokół. Jego enigmatyczność nosi zwyczajny pancerz, tylko że z tymi paroma wyszukanymi dodatkami - zupełnie tak jakby dbał o swój wygląd, choćby na rzecz miłosnych wojaży. Reszta to tak naprawdę nic szczególnego. Przez klatkę piersiową przebiega pas z kieszeniami, a płaszcz często przykrywa kaburę czy pozostałe miejsca na przedmioty. Gdyby doczepić mu ludzką brodę, to wyglądałby dużo starzej, a gdyby jeszcze los się zaśmiał, to może zostałby i nawet mędrcem.

- Przepraszam, że tak zawracam głowę, ale widział Pan gdzieś w okolicy tego quarianina? - zapytała przypadkowego człowieka jednocześnie pokazując zdjęcie - widział Pan czy nie?

Była wyraźnie roztrzęsioną i zmartwioną quarianką o powabnej sylwetce. Miała nadzieję na dobrą wiadomość, ale jak zawsze Ypreet pewnie zgubił się w tłumie. Człowiek nie odezwał się słowem, jedynie pokręcił głową na boki dając do zrozumienia, że nie ma pojęcia gdzie ktoś taki może się teraz znajdować. Oboje ruszyli w swoją stronę.


Osobowość: Niemal wiecznie wyglądający na przygnębionego, przejętego czymś. Jakby ktoś wyrzucił go prosto w ocean wszystkich smutków, drażliwych doświadczeń czy filozoficznych myśli. Wydaje mu się, że charakter ma po swojej matce, stąd też w nim ta wrażliwość. Interesującym zjawiskiem jest to, że przy wykonywanym zadaniu skupia się tylko na celu; ale gdy zrobi co do niego należy, zdaje się zgorzkniały, jakby czegoś żałował w swoim postępowaniu. Może nawet samego zadania? Powinieneś zaprosić go do jakiegoś klubu, może się rozweseli. Chociaż znając go usiądzie przy barze i nie zamawiając nic, przybierze pozycję myśliciela. Filozof tego wieku się znalazł. Przynajmniej jego postawa i światopogląd męczennika bywają przydatne. Będąc gotowym za coś zginąć, staje się stanowczy i nieodwołalnie przyjmuje na siebie kłopot, ale to też może przynieść mu zgubę, jeśli przesadzi. Kiedy był młodszy to wynosił dobro innych ponad swoje, zbyt często, dlatego był równie często wykorzystywany. Litry tej wody z oceanu - chyba przesadzam, już wdaje mi się w krew jego sposób bycia - inaczej, doświadczenia pozwoliły mu zmienić to. Dziś już pomaga tylko najbliższym, a do obcych podchodzi z rezerwą, mimo że zajęło mu to lata, to w końcu nauczył się właściwie funkcjonować, przynajmniej w tym temacie. Radzi sobie doskonale, jeśli chodzi o temat walki z przeciwnościami. W codziennym życiu napotyka jednak sporo problemów. Choćby to, że nie potrafi sprzątnąć po sobie bałaganu. Parę razy też zapomniał zapłacić za prom i należało mu zwrócić uwagę. Dużo by wymieniać. To jest niewątpliwie wada, ale w przeżyciu to właśnie te zaawansowane rzeczy z którymi sobie radzi pozwalają mu przetrwać. Śmiem twierdzić nawet, że radzi sobie z nimi lepiej niż pozostali, dzięki temu, że prozaiczne czynności - takie jak zrobienie zakupów - ustępują w jego umyśle miejsca rzeczom dla niego przydatniejszym. Te braki mimo wszystko uzupełnił sobie inną osobą, quarianką z którą jest w związku i z którą podróżuje. Są nierozłączni, ich współpraca w czymkolwiek jest owocna. Gdyby nie ona, pewnie zdążyłby zgubić się w tym świecie pełnym nowych miejsc. Okazuje się, że ta druga połówka nie łata tylko wyżej wspomnianych braków, ale i niesamowicie istotną rzecz - mowę. Tak, mowę. Ypreet stracił zdolność mowy i dziś posługuje się prostymi kwestiami nagranymi na swoim omni-kluczu przez tą samą towarzyszkę oraz gestami, które mają na celu zasugerować proste odpowiedzi. Tak się składa, że quarianka jest doskonałą mówczynią, potrafi przekonywać, no i przede wszystkim skoro jest w związku z tym quarianinem, to też doskonale rozumie jak sam by się zachował, gdyby potrafił mówić. Jak to możliwe, że Ypreet zdołał ją do siebie przekonać? Znają się od zawsze. Do momentu afazji quarianina była tylko jego przyjaciółką, ale po fakcie postanowiła spędzić z nim resztę życia, by między innymi pomóc, a to wiązało się też z jej przyszłością. Więc żeby było wygodniej zeszli się ze sobą, gdy tylko w jakimś momencie między nimi zaiskrzyło. Żadne z nich nie mogło trafić lepiej.

Obudziła się. Pierwsze co, to zerknęła na miejsce obok. Spodziewała się tam Ypreeta, ale ten widocznie jest już na nogach. Westchnęła zmieszana, tak jakby od lat zajmowała się nim jak dzieckiem. Mimo to, takie zajmowanie się nim sprawiało jej niewyobrażalną przyjemność.

- Ypreet, ty już wstałeś?! - zapytała donośnym głosem, bo była niemal pewna, że znajduje się gdzieś na statku. Nie chciała tego, ale wyglądało na to, że nieznośny quarianin wyszedł coś załatwić. Chwyciła zatem za jego zdjęcie na wszelki wypadek i ruszyła w poszukiwania.


Historia: Liczyła, że odnajdzie go w parę minut, nieczęsto się to zdarzało, ale jednak. Była bardzo zmęczona, bo wstała dosyć wcześnie. Wówczas pomyślała też, że i on pewnie się nie wyspał, a ten fakt ją dodatkowo zmartwił, bo zawsze stara się o niego zadbać na tyle, by czuł się dobrze, mimo wady, przez którą ma w zwyczaju się przejmować i rozmyślać nad problemami własnymi i otoczenia. Po piętnastu minutach błądzenia, zaczęła z pomocą zdjęcia pytać o niego. Niemal sama zgubiła się w zgiełku, ale ostatecznie zauważyła go w jakimś kącie, siedzącego na ławce w totalnym bezruchu. Odetchnęła z ulgą i przysiadła się, pytając co wyprawiał. Yrpeet powciskał coś na swoim omni-kluczu przez dosłownie chwilę i odtworzył nagranie:

- Straciłem zdolność mowy i nie mogę rozmawiać. Musimy znaleźć inne rozwiązanie, by móc się porozumieć.

- Tak, wiem. Powtarzasz to od wczoraj, więc chyba jesteś w humorze. Poza tym idzie Ci coraz lepiej, nagraliśmy wspólnie tego trochę, ale odnajdujesz się w nagraniach, a przynajmniej na razie z tym, co jest dla Ciebie podstawą. Kurczę. Chciałabym znowu usłyszeć Twój głos. Na całe szczęście mam jakieś stare nagrania o jakichś bzdurach, kiedy jeszcze mogłeś mówić. Dobra, ale... następnym razem błagam, błagam powiedz, że gdzieś wychodzisz.

Chwyciła go wtedy za dłoń i wstając zasugerowała mu, by ten udał się wraz z nią. Ten o dziwo szarpnął, protestując i uniemożliwiając wspólne pójście. Za to zaraz po tym kiwnął głową na bok, sugerując, by udać się w inną stronę. Przystała na jego propozycję i udali się do konkretnego sklepu. Gdy doszli na miejsce, wskazał palcem na model statku. Był to statek, który wyglądał identycznie jak ten na którym żył Ypreet - statek pod nazwą Lokshi. Quarianka też znała go doskonale, przynajmniej z dawnych opowiadań swojego wybranka. Rodzice quarianina nie byli nigdy kimś szczególnie wyjątkowym, podobnie jak on zrezygnowali z pielgrzymki na rzecz interesujących przygód poza flotą. Mieli oni za to własną, liczną załogę. Tego między innymi chciał choć trochę doświadczyć Ypreet, ale jak widać zdecydował się na coś mniejszego - na pojazd swojej wybranki. To nie było nic wielkiego, zaledwie prom, ale on i ona mogli się tam zmieścić. Skoro sypiają ze sobą, nie powinno to stanowić problemu. Quarianin oficjalnie przejął dowództwo nad statkiem, zajął też funkcję pilota. Pokładał nadzieję w tym, że będzie w stanie się utrzymać dzięki wykonywanym zadaniom na tyle, by móc podróżować gdzie zechce. Gdyby mógł jakoś ubrać to w słowa, to pewnie wykrzyknąłby śmiejąc się jednocześnie:

- Ahoj, przygodo!

Zgadza się. Uwielbiał poznawać nowe miejsca, rzeczy. Chęć ta zwiększyła się w momencie utracenia zdolności mowy. Może to, że nie potrafi mówić sprawiło, że odczuwał większą przyjemność, satysfakcję z samego dotyku czy czegokolwiek innego.

Ypreet nie mógł powstrzymać się od kupna modelu statku, o którym była mowa wcześniej. Gdy tylko wrócili na prom, sięgnął po zabawkę i przyjrzał się jej. Spędził na Lokshi wspaniałe lata. Był jedynakiem, więc nie musiał nawet niczym się dzielić. Ze wspomnień żałuje tylko ostatniej kłótni z rodzicami. To był moment przez który musiał opuścić statek i udać się w swoją stronę. Nigdy nie zdążył przeprosić swoich rodziców. Za co? Za silną chęć zrobienia czegoś po swojemu. Nie dopuszczał do siebie żadnych rad na temat tego, jak postąpić w otoczeniu. Chociaż... miał w tym pewną słuszność. Przez całe życie był traktowany jak śmieć, sam nie wie do końca dlaczego. Miał ochotę przestać nim być i zrobić coś, czego nie mogli zrobić inni – osiągnąć duży sukces. Bycie zapamiętanym, to było dla niego istotne osiągnięcie. Wtedy mógłby spokojnie umrzeć. Pewnie nie trzeba mówić, że skoro był źle traktowany przez środowisko, to nie miał żadnych innych przyjaciół poza quarianką, która chyba jako jedyna okazywała zrozumienie dla jego wyższej świadomości i celów. Kiedy ta zaczęła z nim podróżować, nadal nie spotkał się z rodzicami, ale podobnie jak oni odczuwał silną więź. Rodzice byliby z niego dumni. Mimo że ich drogi rozdzieliły się dosyć dawno, to ich syn tak czy inaczej sobie poradził.

- A nie mówiłem? - tak pewnie powiedziałby swoim rodzicom, gdyby tylko żyli i gdyby potrafił jeszcze mówić. Fakt, poszczęściło mu się. Nie musi się błąkać po galaktyce, bo ma teraz dla kogo, gdzie i po co żyć.

W tym samym momencie, kiedy Ypreet zanurzył się w nostalgii, quarianka znalazła jego datapad. Właściwie był to raport salarianina dotyczący afazji quarianina. Nigdy wcześniej go nie widziała, może dotarł tutaj niedawno albo był jak dotąd ukrywany i nie został schowany z powrotem. Nie myślała o tym, bardziej interesowała ją sama treść tego raportu. Choć spodziewała się filmowych zwrotów akcji, czegoś zaskakującego, to informacja nie była niczym szczególnym. Mówiła o utracie zdolności mowy przez uraz psychiczny. W momencie odnalezienia quarianina wyglądał tak jakby ujrzał zbieraczy. Nie odnotowano żadnych innych reperkusji poza wcześniej jedną wspomnianą.

- Tak - quarianka usłyszała swój głos z omni-klucza Ypreeta. Chwilę później odłożyła datapad na wcześniejsze miejsce, a quarianin schował go do szafki, przysiadając się do niej.

- Nie masz mi za złe, że tam zajrzałam? - zapytała, bo nie była pewna czy mógłby być na nią zły, ale ten pokręcił głową na boki i przytulił ją do siebie. Oboje nie wiedzą, kto stoi za spowodowaniem tego defektu, ale być może na swojej drodze się kiedyś tego dowiedzą.

Przed utratą mowy quarianin wykonywał zlecenie. Miał wykraść dane dla jakiegoś człowieka za sporą sumę kredytów. W swoim fachu radził sobie doskonale, zawsze, nawet po urazie. Przekradał się, nie wydając ani jednego dźwięku. Dziś nawet z wiadomej przyczyny nie piśnie słowem. Podczas zajmowania się zadaniem nie towarzyszyła mu quarianka. Wtedy spotykali się tylko od czasu do czasu, był niezależny. Dzisiaj zachował namiastkę niezależności. Nie ma mowy o współpracy z kimkolwiek innym niż z quarianką, chyba że komuś bardzo zaufa bądź przyjmie czyjąś słuszność do wiadomości. Ale zadanie takie jak to, gdzie wymaga się przekradnięcia, ciszy, to zadanie tylko dla niego. Jak to miał w zwyczaju, wszystko dopinał na ostatni guzik i jego misja zawsze kończyła się powodzeniem. Swego czasu był bardzo znany wśród osób potrzebujących tego typu pomocy. W tym przypadku nie poszło to tak, jak sobie wyobrażał. Podczas wykradania danych z terminalu zauważył na miejscu swojego przeciwnika z branży. Może nawet inaczej. Prędzej to jego przeciwnik go zobaczył. Do tamtej pory był niemal niezauważalny, jak się okazało nie tylko on otrzymał to zlecenie. Ypreet zabrał ze sobą dane i miał się już wycofać, ale nie mógł się powstrzymać od wyjaśnienia paru spraw ze wspomnianą osobą.

- Miałeś wykraść te da-

Przerwało mu delikatne puknięcie bronią w jego hełm, przez tego samego człowieka, który zlecił mu zadanie. Chwilę potem zabrano mu skradzione wcześniej informacje.

- Ktoś chciał się Ciebie pozbyć. Przykro mi. Za to pomogłeś nam ukraść dane, których potrzebowaliśmy. W zamian Cię oszczędzimy, ale chciałbym skorzystać jeszcze z tej okazji i nieco Cię uszkodzić. Co o tym myślisz? - powiedział mniemany zleceniodawca, a ,,kolega z branży'' tylko się temu przyglądał. Quarianin był pewny już swojej śmierci, bo nie wyglądali na żartownisiów, a minimalne uszkodzenie mogło mu poważnie zaszkodzić. Dotąd myślał o swoim losie, ale człowiek miał zupełnie co innego na myśli.

- Zemszczę si- – odbił piłeczkę, wyraźnie wściekły Ypreet.

Przyciśnięto lufę do jego hełmu. Padł strzał, potem kilka kolejnych. Gdzieś w okolicy, bo były wystarczająco głośne, by oszukać świadomość quarianina na tyle, by ten z przerażenia stracił przytomność już po pierwszym. Nigdy nie zdarzyło się, by był kiedykolwiek w tak krytycznej sytuacji, stąd jego gwałtowna reakcja. Został sam, a następnego dnia odnaleźli go salarianie w drodze do pracy i zabrali ze sobą. Jednym z salarian był ten, który pozostawił mu swój raport. Kiedy był pełen sił, trafił na przesłuchanie. Podejrzewano go o zabójstwo dwojga quarian, jak się okazało ich rodziców, którzy akurat znajdowali się w pobliżu. Nie był przecież w stanie tego zrobić i służby wycofały podejrzenie. Od tamtej pory Ypreet nie odezwał się słowem. O śmierci swoich rodziców wie tylko on sam. Chęć zemsty kumulowała się na tyle długo, by mógł jej dokonać.

- Było tam napisane, że znalazł Cię w drodze do pracy. Powinieneś dowiedzieć się, kto Cię na to skazał. - powiedziała quarianka do Ypreeta, który szykował pewnie już z nagrań odpowiedź ,,nie'' na omni-kluczu, ale zaraz potem dodała jeszcze - Czekaj! Nadal robisz to co wcześniej. Sami do Ciebie przyjdą. Wtedy będę tam ja. - quarianin kiwnął głową na potwierdzenie. Jakby sam planował to wcześniej. W tej chwili jednak nie wyglądał na przejętego, zresztą trudno poznać to po pancerzu jaki nosi. Na pewno miał tylko świadomość, że ponownie przyjdzie mu stanąć kiedyś do walki z nemezis, oby w uczciwszej walce.

Ekwipunek:
  • M-92 Modliszka, broń, którą ma od dawna, w momencie jej zakupu kosztowała o 2 tysiące kredytów więcej niż u Frank Drake;
    Standardowy generator tarcz, zawierający 650 jednostek i 12 PA odnowy;
    Omni-klucz pod nazwą ,,Primo'', wypełniony m.in. nagraniami pomagającymi mu nieco w rozmowach;
    5 tysięcy kredytów, wcześniej kupił M-92 Modliszka;
    1 sztuka medi-żelu od salarianina, który się nim opiekował przez jakiś czas;
    Model statku przypominającego statek z którego pochodzi; znajduje się na promie
    Datapad z danymi salarianina, który mu pomógł;
    Własne zdjęcie;
Środek transportu: Status Quo Ante Bellum, to prom, który z całą pewnością nadaje się do użytku. Ypreet otrzymał go od quarianki z którą przyszło mu podróżować i planować wspólną przyszłość. Kiedy była jeszcze jedyną właścicielką tego pojazdu, to dbała o niego jak teraz o quarianina. Z tego też powodu prom prezentuje się znakomicie i można by nawet śmiało powiedzieć, że wygląda jak nowy.

Dodatkowe informacje:
  • Nie potrafię mówić, ale mam to gdzieś. Ypreet stracił zdolność mowy, ale jego pozostałe zmysły są istotniejsze. Poza tym zajmuje się tajemniczymi zadaniami, więc nie powie o nich ani słowa.

    Bo zadzwonię po rodziców. Jeśli w grę wchodzi rozmowa, a nie wykonanie zadania, to sam sobie nie poradzi. Stał się zależny od quarianki. Musi mieć ją pod radiem lub ze sobą, żeby móc się porozumieć lepiej, jeśli nagrane kwestie czy gesty nie wystarczą.

    Od jutra zażywam używki. Żartuje, tak jak Ci, którzy je zażywają i chcą je rzucić. Ypreet zawsze stronił od tego typu rzeczy i nie ma absolutnych szans, że świadomie sięgnie po jakąś używkę, która może mu zaszkodzić.

    Czy życie ma sens? Ypreet Ci powie. Jego przesadna wrażliwość sprawia, że angażuje się często w błahe sprawy jak w te życia i śmierci. Może zdarzyć się, że zniesie to na niego porażkę albo i nieoczekiwany sukces w zależności od sytuacji.

    Przejdę tędy, potem wcisnę tylko to... i gotowe. Może nawet kogoś zastrzelę w drodze powrotnej. Ma smykałkę do wykradania danych. Wcześniej się tym zajmował, zajmuje się tym i dziś. Potrafi uniknąć walki, jeśli to możliwe i bez zaalarmowania przeciwników weźmie ze sobą co trzeba, wychodząc bez szwanku. Ewentualnie wykorzysta swoje sokole oko i ustrzeli kogoś ze swojej broni, jeśli będzie to konieczne.

    Rodzice mnie nie nauczyli. Nieporadny w sprawach codziennych. W sprawach, które dotyczą przeciętnego życia. Za to lepiej angażuje się w sprawy większej wagi. Co z tego, że zostawi niespuszczoną wodę w toalecie? Trzeba ratować świat.

    Trudno, stawię im czoła. Powoli wraca do branży szpiegów. Możliwe, że po jakimś czasie usłyszą o nim Ci sami ludzie, którzy wcześniej spowodowali u niego uszkodzenie mózgu. Powrócą, jeśli zechcą.

    Daj mi powód, a będziemy działać. Ufa tylko sobie i quariance, która mu towarzyszy. Będzie współpracować tylko wtedy, kiedy zauważy czyjąś słuszność. Wówczas zaufa innej osobie.

    Mam miękkie serduszko, choć jestem twardzielem. Matka zaszczepiła w nim miłość do muzyki, poezji i wszelkich innych twórczości, które wymagają wrażliwości, ducha i serca, by je wszystkie zrozumieć.

    Jestem wybrańcem. Bywa, że ma wysokie mniemanie o sobie. Jest w stanie podjąć ryzyko lub akt typowy dla męczennika, zwłaszcza kiedy istotne jest dobro osoby na której mu zależy.

    No, cześć mała. Lubi kontakt z kobietami każdej rasy. Nie dopuszcza się co prawda zdrady, ale zwyczajnie łatwiej mu jest być z kobietą niż z mężczyzną. Łatwiej się dogaduje - tak jakby, bo przecież nie potrafi mówić.
  ObrazekObrazek
Ypreet’Varl nar Lokshi
Awatar użytkownika
Posty: 10
Rejestracja: 9 maja 2014, o 10:13
Miano: Ypreet’Varl nar Lokshi
Wiek: 25
Klasa: Szpieg
Rasa: Quarianin
Zawód: Freelancer; szpiegostwo
Status: Nielubiany przez ,,kolegów'' z tej samej branży.
Kredyty: 5.000
Lokalizacja: Południe

Re: Ypreet'Varl nar Lokshi

11 maja 2014, o 22:54

[center]Archiwum[/center][/size]

[center]Brak danych o ukończonych misjach[/center]
  ObrazekObrazek

Wróć do „Baza danych”