Nawet Handlarz Cieni nie sięga swoimi mackami wszędzie.
Wylogowała się z systemu. Już bez ociągana, bo była świadoma upływu czasu, Yas pośpiesznie naciągnęła na siebie uniform pracownika. Chwilę musiała pokombinować, jak skutecznie zasłonić swoją odzież roboczą, ale końcem końców, nawet zadowolona z efektu, naciągnęła na głowę czepek - mało gustowny, ale przynajmniej skuteczny - i jak gdyby nigdy nic, pchnęła wóz z wszelką ilością mopów i automatycznymi odkurzaczami. Wyszła, wolnym krokiem kierując się do wind, przez chwilę jednak kluczyła, aby nie było tego powiązania, że ze schowka prosto do windy. Końcem końców oparła się o ścianę obok, czekając aż winda zjedzie na piętro - w pamięci notując, iż był to poziom drugi minusowy - po czym sama przywołała windę, aby wybrać -2. Spodziewała się, że znajdzie się na poziomie, gdzie mieszczą się hangary, dlatego też cicho bębniła stopą o posadzkę, oczyma wyobraźni już widząc, jak będzie zmuszona skakać na pokład odlatującego pojazdu; Yas miała bujną wyobraźnie, acz nie oszukujmy się - czasami zmuszana była robić rzeczy rodem z filmu o Blasto, byleby osiągnąć pożądany efekt. Problem w tym, że dziś nie była w pracy, a jedynie pełniła rolę kuriera. Oczywiście nie była naiwna, aby łudzić się, że wystarczyło podejść i spytać przepraszam, to nie Ty jesteś tą właściwą Elizabeth?. Wpatrywała się w wyświetlacz, czując rosnące napięcie, proporcjonalnego do tego, jak bliska była poziomu, na którym wysiadła kobieta.
I jeśli to jakaś pułapka... Cóż. Lepiej nie martwić się na zapas.