- Jakaś asari? Cóż. Mniemam, że ostatnie co teraz powinnam zrobić, to przypomnieć Ci o Twoim profesjonaliźmie. W końcu nikt nie ma prawa Ci nic narzucać, zwłaszcza, jak sam zauważyłeś, nie jest to dla Ciebie opłacalny biznes.
Wyraziła swoje zdanie na ten temat zaraz po tym jak dostrzegła w spojrzeniu Diega chęć usłyszenia czy może Iris nie ma nic ciekawego do dodania. Jeśli myślał, że pozwoli sobie na... większy komentarz odnośnie tego, że negocjować ma przyjść urodziwa asari (swoją drogą nie ma brzydkich asari i każda jest atrakcyjna, w końcu tak a nie inaczej oddziałują one na inne rasy), czekało go przykre rozczarowanie. Była daleka od okazywania zazdrości, nawet, gdyby zastała niechcący jakąś asari na jego kolanach. Miała swoje zasady i ich się trzymała. A to, że Rodriguez musiałby się później solidnie tłumaczyć, to już odrębna kwestia.
- W takim razie zaproponowałabym Ci kawy, nie mniej pewnie wypiłeś dzisiaj już nie jedną.
To nic, że Diego się do niej zbliżał, a jego dłoń sunęła po okolicy bioder Iris. Umiałaby zachować się niewzruszenie, nawet, gdyby zsunął ją nieco niżej. Tylko po co? Lekko zmrużyła oczęta, postanawiając tym razem zignorować wyzwanie. Jako że miała pewne oparcie za sobą, otoczyła Diega jedną nogą zgiętą w kolanie. I wcale dopasowana do sylwetki sukienka w tym nie przeszkadzała, choć... odsłoniła o wiele więcej ciekawszych widoków. Aż chciałoby się rzec, że czas ucieka
- Owszem. Nie wiem tylko o której kończysz pracę i czy wyrobisz się na kolacje... powiedzmy na dziewiętnastą. Chyba nie chciałbyś, abym jadła ją w samotności, mm?
Skoro miał na popołudnie zaplanowane jeszcze tylko jedno spotkanie, do dziewiętnastej skończy się ono już dawno. Wspaniałomyślnie zostawiła nawet malutki zapas na inne zobowiązania, przejrzenie dokumentacji, ale też nie tyle, aby siedział w swoim gabinecie do późna. W końcu wolała mieć go tutaj.
- Szpinak? Dobrze. Będzie makaron ze szpinakiem i... co dalej, będę zastanawiać się później.
Otarła się nosem o jego polik.