Wyświetl wiadomość pozafabularną
Wraith powitał ją znajomymi korytarzami, które teraz sprawiały wrażenie nieco bardziej opustoszałych, gdy większość jego załogi rozpierzchła się po Omedze, dołączając do świętowania lub uzupełniania straconego czasu spędzonego w przestrzeni kosmicznej oraz na lotach między Przekaźnikami. Cisza nie była jednak ponura ani przygnębiająca, a na swój sposób kojąca. Okręt mruczał cicho, gdy kierowała się w stronę mesy, ale nie w ten sam charakterystyczny sposób, gdy pracowały jego silniki; szum wewnętrznej klimatyzacji towarzyszył jej przy każdym kroku, w oddali co jakiś czas słyszała przytłumione rozmowy oraz przemieszanie się innych załogantów, którzy postanowili zostać na pokładzie fregaty lub zostali wytypowani do tego przez jej zastępcę, a mijane lampy skryte pośród paneli brzęczały cicho od przepływającej przez nie elektryczności.
Mesa okazała się pusta, podobnie jak pokład obserwacyjny, co pozwoliło jej pobyć przez chwilę z własnymi myślami. Przestrzeń wypełniająca stację tam gdzie nie sięgały ludzkie nogi, za ogromnym wyświetlaczem nosiła w sobie ślady Omegi podobnie jak wszystko co znajdowało się w pewnym zasięgu od okrętu. Bezpiecznie stacjonujący w doku Wraith wciąż był z nią połączony i gdyby Hawk postanowiła obrócić widok, z pewnością dostrzegłaby część łączących się z jej okrętem kładek prowadzących w głąb hangaru oraz stalowych ramion, które magnetycznymi zaczepami wielkości ciężarówek pomagały fregacie tkwić na swoim miejscu. Jednak tam gdzie spoglądała teraz, mogła bez większych przeszkód podziwiać tętniące życie doków Omegi - dystopijne i tak odmienne od innych stacji położonych w bardziej cywilizowanych częściach galaktyki, gdzie hangary lśniły czystością, powietrze było wizualnie przejrzyste dzięki pracującym pełną parą wentylatorów wentylacji, a sklepienie i ściany skrywały swoje stalowe wnętrza pełne hydrauliki oraz odkrytych przewodów za gładkimi panelami. Tamtym brakowało jednak uroku, który posiadała Omega.
Duszy.
Nawet jeżeli miejscami przeżartej problemami i brudem niewiele różniącym się od tego, który dostrzegała w silnikowych oparach unoszących się gęsto w powietrzu oraz oleistych naleciałościach na niektórych elementach konstrukcyjnych szkieletu, które podtrzymywały wnętrza kompleksu przed własnym ciężarem oraz naporem pustki kosmosu. Coś, co potrafiło dostrzec tylko oko kogoś, dla którego była domem. Lub umiejętnie zapełnione płótno.
Jej samotnia została przerwana po pięciu minutach, gdy drzwi za jej plecami rozsunęły się z cichym sykiem. Nephiett zatrzymał się obok niej bez słowa, również obserwując widok rozpościerający się na ścianie przed nimi i w milczeniu słuchając jej streszczenia. W dłoni trzymał biały kubek z herbatą, która palowała lekko, co sugerowało że podążył jej śladami i zawitał do mesy na kilka chwil przed przyjściem tutaj.
- Brzmi jak najłatwiejszy zarobek pod słońcem. Kto by mu odmówił? - odezwał się spokojnie, gdy skończyła. Jego twarz pozostała neutralna, ale gdy ich spojrzenia spotkały się w odbiciu wyświetlaczy, powaga w jego spojrzeniu kontrastująca z przelotnym uśmiechem, który jej posłał, utwierdziła ją, że jego myśli podążyły tym samym torem co jej przed kilkunastoma minutami.
- Pasuje to niejako do tego czego się dowiedziałem - powiedział po chwili, przetrawiając w ciszy słowa, które właśnie usłyszał. Jego tęczówki śledziły lot jednego z mniejszych promów, który lawirował między podniebnymi autostradami, zmieniając tunele powietrze i najwyraźniej się gdzieś spiesząc, co zapewne wywoływało liczne sygnały klaksonów pozostałych uczestników ruchu, chociaż te były dla nich niesłyszalne. - Mikel Duhalde. Jest pierwszym oficerem na Segalari. Potwierdził mi, że pracują dla Kestrela, ale gdy tylko próbowałem zapytać o coś więcej, otwarcie mnie powstrzymał. Kestrel ceni sobie swoją tajemnicę. A oni sobie cenią jego współpracę. Jego słowa, nie moje. - Zawiesił na chwilę głos, żeby unieść do ust kubek i upić łyk gorącego napoju, nim kontynuował. - Znam Mikela z dawnych czasów, to honorowy człowiek. Podobnie kapitan Segalari. Przynajmniej w naszych standardach. Nie wyczułem jednak w jego głosie ani obawy przed potencjalnymi reperkusjami, ani niechęci. Wydawał się niemal przepraszać, że nie chce powiedzieć nic więcej.
Gdzieś na skraju wizjera pokładu obserwacyjnego jeden z kominów wentylacyjnych eksplodował nową porcją dymu i smug chemicznych, najpewniej wypuszczanych z dolnych pokładów stacji. Prądy popychanego powietrza przez olbrzymie, pracujące wiatraki natychmiast porwały go w inną stronę, kierując w większości do oddzielnych rur oraz systemów filtracyjnych - lub być może bezpośrednio na zewnątrz, w objęcia pustki.
- Albo z nienawiści - odpowiedział na jej uwagę odnośnie Cerberusa, skinąwszy nieznacznie głową. - Cerberus nie ma przyjaciół na Wraithcie, a założę się, że Handlarz o tym wie. Nie sądzę, żeby podał ci nieprawdziwą informację, bo na tym utrzymuje się jego reputacja, ale na pewno nie była dobrana przypadkowo - zgodził się z nią co do jej podejrzeń. - Ani bardzo subtelnie, co już samo w sobie jest nietypowe.
Odwrócił się od widoku na Omegę, opierając ramieniem o panele, tak by móc spoglądając na Hawk bezpośrednio, bez udziału stojącego między nimi niewyraźnego odbicia.
- Myślę, że pozostali mu odmówili. Wyjaśniałoby to dlaczego ten cały Garrett pofatygował się do ciebie osobiście, dlaczego tak bardzo naciskał na sprzedaż, dlaczego pojawił się od razu po odebraniu od ciebie dysku, jeszcze zanim mieliśmy okazję porozmawiać z Kestrelem. Pewnie śledził Stadtforda po wyjściu z Cegłówki.