Wyświetl wiadomość pozafabularną
Leah z wahaniem skinęła głową, początkowo zszokowana, że Hawk postanowiła tak po prostu zostawić gdzieś jej pierwszą zdobyczną broń. Przecież oddała jej go na przechowanie, po to, żeby pomóc jej uniknąć problemów, a ta mówiła, jakby nie miało to żadnego znaczenia. A mimo, że nie oddała z niego żadnego strzału, ten Predator był pierwszym pistoletem, jaki trzymała w dłoni. Potem jednak okazało się, że dostanie za niego rekompensatę i na jej twarzy po raz kolejny odmalował się wyraz ulgi. Mogła za niego dostać kilka tysięcy kredytów. Wystarczająco wiele, by zacząć nowe, lepsze życie, a na całą resztę sobie zapracuje.
- Dziękuję - rzuciła cicho, opuszczając wzrok i splatając dłonie. Niektórych nawyków długo będzie się oduczać.
Zapewnienie przyszło szybko. Na pokładzie był już Kirył, poinformował całą załogę, że mają się zbierać. Czekali na pozostałą trójkę, nie wiedząc, że wraca z nimi też niewolnica. Vinnet była przygotowana na przybycie Hawkins, siedziała w stacji medycznej. Martwego Mouse'a ułożyli w jego kajucie, nie chcąc podejmować żadnych decyzji bez niej. Prawda była taka, że nie bardzo mieli co z nim zrobić. Do żadnej z podstawowej wielkości skrzyń ładunkowych się nie mógł się zmieścić, leżąc prosto. Nie mieli dla niego trumny. A przecież trzeba było go odwieźć do rodziny. Ułożyli go więc na jego łóżku, w miejscu, w którym wyglądał znacznie bardziej naturalnie. W którym czułby się, jak u siebie.
- Zwalniasz - mruknął Naeem, tak jakby sama tego nie zauważyła. Odstawali już nieco od Reda i Leah, którzy zniknęli w tej chwili za rogiem. Znajdowali się już w korytarzu prowadzącym do ich doku. Zostało im może pięćset metrów, ale w bólu, który Hawkins zaczęła odczuwać z powrotem, wydawało się to równie odległe, co zostawione za plecami apartamenty Ovesena. Ze spojrzenia Rhamy doskonale dało się odczytać fakt, że martwi się o nią. Nawet jeśli była wobec niego od rana całkowicie obojętna. - Chodź, pomogę.
Objął ją delikatnie, podtrzymując ją i ułatwiając jej poruszanie się. W ten sposób wystarczyło tylko przestawiać nogi. Nie było to nic, co trzeba by było ukrywać przed pozostałymi, bo tak samo mógł wesprzeć ją każdy inny członek załogi. W ten sposób przekroczyli w końcu śluzę i znaleźli się na znajomym pokładzie, jedynym miejscu w galaktyce, które było dla niej domem. Naeem od razu zaprowadził ją do ambulatorium, nie czekając na jej zgodę, zresztą i tak w tej chwili nie byłaby w stanie za bardzo zaprotestować. W środku czekała Vinnet i Deuce, tak samo jak po Ankhcie, choć tym razem oboje byli w dobrym stanie, a pilot stał na dwóch nogach. Na widok obolałej Hawkins skrzywił się, a medyczka doskoczyła do nich i pomogła przenieść czerwonowłosą na łóżko. Z pomocą Rhamy ściągnęła z niej napierśnik, po czym spojrzała na niego wyczekująco, zamierzając rozbierać ją dalej.
- Do widzenia mi stąd - uniosła brwi, gestem głowy wskazując drzwi. Naeem westchnął, nie mogąc przecież kłócić się, że widział ją już nago, więc brak bluzki nie zrobi na nim wrażenia.
- Odlatujemy? - spytał Adams, ruszając w stronę wyjścia, ale wciąż patrząc na Hawk. On też się martwił, ale miał pewność, że pod opieką Veronique jego kapitan była już bezpieczna. - W stronę Horyzontu?
Brzmiało to niemal metaforycznie, choć w rzeczywistości ich wszystkich przytłaczała bolesna proza życia. Mężczyźni opuścili stację medyczną, zostawiając je same. Kobieta szybko wprowadziła znieczulenie i gdy tylko zaczęło działać, rozcięła bluzkę Jean, odsłaniając naprędce zasklepioną ranę. Zajęła się oczyszczaniem jej, podczas gdy Hawkins odczuwała tylko jedno: błogi brak bólu.
- Cięcie jest czyste, nie poszarpane, więc powinno szybko się zagoić. No, w miarę szybko. Tak czy inaczej przechodzi na wylot - westchnęła, uruchamiając omni-klucz i podłączając się do systemu chirurgicznego. - Możemy następne wakacje spędzić gdzieś indziej? Nad jakimś morzem? Słyszałam, że na Thessii są piękne plaże.