-
Jasne - mruknął Khari pod nosem i uruchomił omni-klucz, żeby napisać w międzyczasie wiadomość do Anniki. Dla niego to małe oszustwo nie stanowiło żadnego problemu. Miał zaufanie w rozsądek i umiejętności Jaany, a jej wiek nie miał pod tym względem znaczenia. Przynajmniej nie w tym momencie, kiedy miał inne problemy na głowie. Wierzył, że Ritavuori z pomocą nierozgarniętej asari będą w stanie przynajmniej upewnić się, że pozostali członkowie załogi żyją, a Kuguar jest niesłusznie podejrzewanie o spowodowanie całego tego burdelu.
Suyrrae stała w pomieszczeniu sypialnym, ubrana w czyste, suche rzeczy. Na jej materacu leżały te białe ciuchy, które zabrała ze sobą z kliniki, ale na sobie miała zupełnie coś innego. Ritavuori nie poznała gładkiego, bordowego kombinezonu. Może Annika oddała to dziewczynie, bo sama nie używała, tak jak wiele innych ubrań. Na widok Jaany asari pokiwała głową i odłożyła mokrą bluzę z powrotem na łóżko.
-
Tak - odparła krótko, z przekonaniem większym, niż kiedykolwiek wcześniej. W jej oczach błyszczała determinacja. Może nie była zżyta z załogą tak mocno jak jej rozmówczyni, ale przecież zawdzięczała im naprawdę dużo. Nawet jeśli wyciągnięta z klatki została tylko przypadkiem i przy okazji. -
Co to? To dla mnie?
Jej oczy otworzyły się szeroko, gdy zobaczyła pancerz, który miała na siebie założyć. Nigdy przedtem żadnego nie nosiła. To była domena najemników, wojskowych, tego typu ludzi, podczas gdy ona pewnie nawet żadnego dotąd nie mierzyła. Z wahaniem sięgała po kolejne elementy, jakie podawała jej Jaana, nieporadnie i z jej pomocą przypinając je kolejno do ciała. Dopasowywanie nie zajęło wiele czasu, obie miały podobne rozmiary, jedynie T'Hato była odrobinę wyższa. Poklepała się po utwardzonym elemencie pancerza na brzuchu, a potem przesunęła dłońmi po biodrach, teraz zabezpieczonych przed ewentualnymi strzałami. Była jednocześnie podekscytowana i przestraszona faktem, że nagle jej rola na pokładzie wymagała takiego zaopatrzenia.
Gdy wróciły do ładowni, Tommy na ich widok zamarł w miejscu, ze szklanką wody w połowie drogi do twarzy. Z rozchylonymi ustami przesunął spojrzeniem po sylwetce Ritavuori, nie tyle z zachwytem, co absolutnym zdziwieniem. O tym zdecydowanie niczego mu nie mówiła. Była tylko nastolatką spacerującą po plaży z rodzicami, czy innymi członkami rodziny. W tej wersji w ogóle nie przypominała siebie sprzed kilku godzin, rzucającej beztrosko kamienie czarnemu psu.
-
Czy ty... czy wy tak... hm - zaczął, ale nie znalazł pytania, które skutecznie zwerbalizowałoby jego zaskoczenie.
-
Poleci z wami - zaprotestował Ndiyae, choć tego się dziewczyna na pewno nie spodziewała. -
Mówi, że jego siostra pracuje na miejscu. Zna wejście dla pracowników, inne niż główne. A to może być strzeżone i nie wpuszczą was przez nie do środka. Wejdziecie od innej strony. Potem Tommy będzie czekał w promie i wywiezie was stamtąd w razie potrzeby. Ale nie idzie z wami do środka. Tak?
-
Nie idę - westchnął niechętnie chłopak, wciąż nie potrafiąc oderwać wzroku od Ritavuori.
-
Nie idzie. Dobrze. Brandy jakby co zostaje ze mną. Dajcie mi dwie minuty. Odwrócę ich uwagę, żebyście mogli wyjść. Bądźcie gotowi.
Mężczyzna ścisnął ramię Jaany, uśmiechając się do niej lekko, po czym zostawił ich samych. Chwilę później ładownia otworzyła się, tak samo jak wszystkie pozostałe wejścia na statek. Stojąc tam, gdzie stali, usłyszeli zbrojmistrza wychodzącego na zewnątrz, do hangaru, a potem kierującego się w stronę asari - tej, która wpuściła ich do środka po przedstawieniu pełnym duszenia się i łapczywego chwytania powietrza.
-
Chciałbym omówić sprawę przeszukania - powiedział głośno. -
Jestem skłonny zacząć negocjacje.
-
Negocjacje - powtórzyła strażniczka, ruszając w stronę statku. -
No w końcu.
Skierowała się w stronę głównej śluzy, w której czekał na nią Khari, jednocześnie dając ich trójce otwarte wyjście. Gdy zniknęła w statku, mieli duże szanse przekraść się do wyjścia niepostrzeżenie.
-
Siad. Zostań - mruknął cicho Tommy do psa, a gdy Jaana uznała, że na to pora, szybko ruszył za nią do wyjścia.