Iris, Rebecca
Dalsze zagłębianie się w setki raportów i informacji dotyczących zaginionego okrętu nie zapewniło Rebecce odpowiedzi na pytania dotyczące samej walki - kto atakował, a kto się bronił. Być może gdzieś między tysiącem nieistotnych bzdur i zbędnej biurokracji znajdowały się te dane, ale Dagan nie była ich w stanie znaleźć na szybko, bez przekopywania się przez to wszystko. Statek po prostu zniknął z wszelkich radarów i to by było na tyle.
Z kolei jeśli chodziło o same kolonie, przyczynę tego wszystkiego, nie musiała się nawet wysilać. Po uzyskaniu dostępu do kolejnych zastrzeżonych danych natychmiast wyświetliło się jej to, czego szukała. Całe ludzkie kolonie znikały z mapy galaktyki, nie pozostawiając po sobie ani śladu. Żadnych nagrań, sygnałów SOS, niepokojących oznak wcześniej. Jakiś czas temu, jeszcze niespełna cztery miesiące, podejrzewana była o to organizacja zwana Cerberusem, teraz było już wiadomo że podejrzenia te nie mają nic wspólnego z prawdą. W chwili, gdy wykluczono tę przyczynę, temat został zamknięty, a śledztwo - razem z problemem SSV Arsuf - przeniesione na wyższe poziomy zabezpieczeń, zlecone komuś innemu. Do tego Dagan już nie miała dostępu, a jeśli chciałaby go uzyskać, musiałaby się wznieść na wyżyny swoich umiejętności. Nie znaczyło to, że nie da rady, po prostu musiałaby poświęcić na to dużo więcej czasu i skupienia, niż to miało miejsce w przypadku szybkiego łamania firewalli z omni-klucza. Zostało tylko jedno słowo -
zbieracze - które brzmiało równie niepokojąco, co nieznajomo.
-
Może nadal szukają - odpowiedziała Sandra za Rebeccę. -
Fiyo nadal jest poszukiwany. Każe widmo ma priorytet podjęcia się misji w przypadku podejrzenia, że przypadkowo znaleziony trop może prowadzić do niego. No i nie jest jedynym zaginionym widmem. Voso Indtus został wysłany za nim, od trzech miesięcy nie ma z nim kontaktu.
Spędzone na rozmowie te kilkanaście minut minęło bardzo szybko, choć wydawało się, że wejście w zasięg radarowy będzie trwało w nieskończoność, zwłaszcza w oczekiwaniu. Tymczasem chwilę później już dotarł do nich ten sam sygnał, który słyszały wcześniej. Charakterystyczny głos komandora Fel, z jego angielskim akcentem, niezmiennie wypowiadał ten sam przerywany komunikat. Wyglądało więc na to, że to nie odległość była przyczyną, a jakieś wewnętrzne uszkodzenie.
Kaestus momentalnie znalazł się przy panelu dowodzącym i wydał kilka rozkazów przeprowadzenia szczegółowych skanów - uruchomienie detektorów wizualnych i cieplnych, lidarów o wysokiej rozdzielczości, próby nawiązania połączenia radiowego - i milczał, w skupieniu wpatrzony w pojawiające się wyniki.
Matthew
Nikt nie zaglądał mu przez ramię, gdy grzebał w drobnych kabelkach, każdy bowiem zajęty był swoją pracą. Maszynownia i tak chwilowo była dość mocno opustoszała - Scooter doprowadzał Cegłę do stanu względnej użyteczności społecznej, pozostała część załogi też gdzieś wybyła z sobie tylko znanych przyczyn. Tylko Tilus bez słowa robił swoje, przełączając przewody, przy okazji raz po raz zerkając na wyświetlający się wciąż na terminalu przekaz z mostku. Informatyk nie wyłączył go, zbyt zaaferowany stanem swojego przyjaciela i teraz mogli być na bieżąco z decyzjami dowodzącego. Odpowiednio szybkie reakcje mogły dać im duże plusy w przyszłości.
Ale w końcu skończyli i turianin wyprostował się z zadowoleniem, zakładając pokrywę z powrotem. Wyglądało na to, że usprawnienie działało i tak już miało zostać.
-
Dobra robota, Tarczansky - skinął głową i podszedł do terminalu, by tam już zostać, wpatrując się w przesuwające się powoli dane. Wchodzili właśnie w cień radarowy SSV Arsuf, więc podciągnięte czujniki chwilowo nie były potrzebne, ale dobrze było wiedzieć że nie będą już sprawiać kłopotów, a wręcz przeciwnie. -
To teraz powiedz mi proszę, o co chodzi z Wasiliewem?
Pytanie na tyle ogólne, by odpowiedź nie wymagała niewygodnych konkretów, ale Matthew mógł się domyślać, że Tilus nie jest głupi. Ani ślepy, ani przygłuchy. Krótkie spojrzenie, jaki przełożony mu rzucił, jasno dawało do zrozumienia, że ma nie kombinować, tylko mówić jak jest. I w tym momencie pojawiła się informacja o zleconych przez Inrakę skanów.
Oczywiście, Decril dorwał się do wyników pierwszy.
-
Statek nie odpowiada na próby połączenia, wygląda na to, że jest pusty. Silniki są zimne, nie włączane co najmniej od kilku dni, a co było wcześniej, to nie wiem. System podtrzymywania życia też padł. Awaryjny podtrzymuje kilka kapsuł, z których czujniki odbierają słabe ciepło - podrapał się z tyłu głowy. -
Ma oderwaną jedną ścianę ładowni, sztuczna grawitacja też nie działa... czy tam działa cokolwiek? - mruknął bardziej sam do siebie, niż do Tarczanskiego. -
Jeśli to faktycznie brat pani Fel, to ładnie go urządzili. Powinni się dostać do tych kapsuł bez problemu, bo procedury awaryjne automatycznie zezwalają na podpięcie się do śluzy. Gorzej będzie z wejściem na pokład, bo znając życie potrzebny jest identyfikator Przymierza, żeby to zrobić bez zatwierdzenia z drugiej strony. Ciekawe, czy będziemy ruszać na ratunek... Oby to szybko poszło, mam do kogo wracać na Cytadeli.
Wyświetl wiadomość pozafabularnąDedlajn: sobota, godz. 24:00