Serce waliło mu jak młot. Nie potrafił opanować szargających nim nerwów. Nie dało się ukryć tego, że Matt jest strasznie impulsywnym człowiekiem. Nerwowym, łatwo dającym wyprowadzić się z równowagi. Niemniej jednak, cały czas miał na uwadze fakt, że wybuchowość jego charakteru w niczym tutaj nie pomoże. Wręcz przeciwnie. Spokój był teraz bardzo wskazany, jednak jak opanować emocje, kiedy jego dawna znajoma, najważniejsza osoba w galaktyce znajduje się w na pokładzie innego statku w asyście jakiegoś zwyrodnialca, który chce jej zrobić krzywdę? Hmmm? Kto byłby wstanie tego dokonać, niech podniesie teraz rękę. W głowie rodziły się kolejne scenariusze niepowodzenia, tego jak cała załoga ginie...Radna przepada, a Matt jest całkowicie bezradny i już nie może niczemu zapobiec. Jednak optymizm Matta cały czas wyświetlał mu przed oczami światełko w tunelu, dając mu nadzieję, że wszystko się ułoży. Nie jakoś. Nie byle jak. Tylko po jego myśli, bowiem cała sytuacja, całe powodzenie tego szalonego planu spoczywa teraz w jego rękach. No cóż. Teraz było już za późno. To wszystko zaszło za daleko.
Jesteś złym, brutalnym i kurewsko, bardzo kurewsko przekonującym piratem...Arrrrrrr! Kurwa, jeszcze drewnianej nogi mi brakuje...
Pomyślał. Widząc swojego "pobratymca", na początku całkowicie zdębiał. Na szczęście hełm zasłaniał jego twarz i to jak na jego czole zaczynają się pojawiać pierwsze krople nerwowego potu. Trzeba było wejść w rolę. Szybko. Stanie jak słup na pewno tutaj nie pomoże.
-I teraz mi po prostu za to zapłaci...-Powiedział, spoglądając na swoją "zdobycz". Chciał to powiedzieć z ogromną dozą pewności siebie i satysfakcji. Tak, by brzmieć jak najbardziej wiarygodnie. By ten pirat uwierzył, że Matt naprawdę jest jednym z nich. Na szczęście różnicę w głosie można było zgonić na uszkodzenie pancerza, co za tym idzie...ciała oraz...hełmu, który zniekształcał barwę głosu. A jedno trzeba było przyznać, Matt na pewno nie brzmiał jak aniołek. Dlatego też czuł, że pirat może chwycić haczyk.
-Od razu tam zgwałcić. To tylko rekompensata za straty moralne i materialne, ale popatrz na nią. Może się trochę wierzga jak dobra, arabska klacz, ale...Jak się wejdzie z drugą falą, to macica jej się uspokoi. He he he he he...-I tu Matt wykonał manewr, jakiego Dagan mogła się kompletnie nie spodziewać. Ba! On sam tego po sobie się nie spodziewał. Jakby nigdy nic. W sposób niefrasobliwy...Po prostu solidnie klepnął ją w tyłek, a później owe uderzenie rozmasował.
-Peter sam się przekona, że to dobry towar...-W tym też momencie uświadomił sobie, jak ogromnej ujmy na honorze Dagan musiał teraz dokonać. Zdawał sobie też sprawę z tego, że na pewno nie ujdzie mu to na sucho, jak będzie już po wszystkim. Z całą pewnością. Miał jednak nadzieję, że rezultat działań jakich teraz dokonał...Będzie pozytywny.
Becca, wybacz...Ale taki mamy klimat...Taka sytuacja...Mistyfikacja...Muszę wyczytać w extranecie jak się pije herbatę przez wenflon...
Kolejna myśl, będąca po części telepatycznym przekazem na sierżant. Miał nadzieję, że...go otrzyma. W jakiś dziwny nadprzyrodzony sposób, choć jak można było się spodziewać. To tylko czcze życzenia. Cholera...