Lustro najlepiej ze wszystkiego oddało jej stan. Faktycznie wyglądała nie lepiej, niż jej własny statek, choć była przecież tą samą osobą co jeszcze dwie godziny temu. Tylko jakby coś się w niej złamało. Ciężko było uwierzyć, że to trwało tak krótko. Dla jej załogi to była jedna bitwa, w której nie mieli szans, od tamtej pory siedzieli na zniszczonym pokładzie i czekali na swoją kapitan. Ona zdążyła zrobić wiele, wbijając sobie gwóźdź do trumny jaką był Cerberus. Ale to nie był miesiąc, ani nawet tydzień. To były niecałe dwie godziny od przylotu nad Ankthę, wypełnione niewłaściwymi decyzjami.
Nie wiedziała, kiedy kolejny raz spotka Rhamę. Nie pożegnał się z nią i nie wyglądało na to, że w najbliższym czasie pojawi się w zasięgu jej wzroku. Tak na wszelki wypadek. Bo przecież dobrze wiedział, że mogłaby go dopaść w jednym z wielu korytarzy lotniskowca i po prostu poderżnąć mu gardło, albo skręcić kark jak zrobiła to Sophie, jeśli byłby nieuważny. I zapewne nie zostałaby za to nawet szczególnie mocno ukarana. W końcu była zbyt cenna, za dużo poświęcili by ją przekonać do współpracy by teraz karać za chęć zemsty. Więc zniknął. Wyszedł z promu zaraz za nią, ale ruszył w inną stronę i pewnie już rozbierał się z pancerza w luksusowej kajucie gdzieś na wyższych poziomach lotniskowca. Mogła się jedynie domyślać.
Po wejściu do sali odpraw wbiło się w nią osiem dobrze znajomych par oczu. Pierwsze, co się jej rzuciło w oczy, to usztywniacz założony na ramię Riviero. Mocno odcinał się od jasnej skóry. Część z nich była w pancerzach, część nawet się nie wysilała, zdając sobie sprawę ze swojego położenia. Na przykład Sykes, nagi od pasa w górę, siedział oparty jednym łokciem o stół, bo plecami nie mógł dotknąć krzesła. Tak, jak wspomniała Vinnet, prawie cały jego tułów i część twarzy lśniły w zaschniętym medi-żelu. Pod spodem widniały bąble i czerwone rany, skóra wypalona do żywego mięsa. Mężczyzna nie wyglądał jednak, jakby się tym przejmował, póki co wystarczało mu przeciwbólowe działanie żelu. Pozostali wyglądali na zmęczonych, ale nic im nie było. Na widok Hawk w pomieszczeniu zapanowało zamieszanie. Riviero poderwał się z miejsca i zrobił dwa kroki w jej stronę, ale widząc w jakim kobieta jest stanie, zrezygnował. Wszyscy zamilkli, słuchając co ma do powiedzenia. Potem zapadła długa cisza.
- A chociaż płacą dużo? - padło w końcu pierwsze pytanie. Hawk rozpoznała zachrypnięty głos Tiberiusa.
Ciężko było stwierdzić, czy jego treść wywołała oburzenie, czy po prostu samo przełamanie milczenia pozwoliło pozostałym wybudzić się z transu spowodowanego przez informacje. Nie wiadomo, czy pytał poważnie, czy próbował rozładować atmosferę, tak czy inaczej poskutkowało to wybuchem małej wojny w pokoju odpraw. Ktoś opieprzył poparzonego mężczyznę z góry na dół, ktoś stanął w jego obronie, mówiąc, że jak nie ma wyjścia, to równie dobrze można się z tym pogodzić i "przynajmniej dopilnować, żeby hajs się zgadzał". Kirył dopadł do stołu i uderzył pięścią w blat, próbując wszystkich przekrzyczeć, twierdząc, że nic nie rozumieją, bo nie było ich na dole. Telvos we wściekłości otoczyła się pulsującym błękitem, jakby zaraz miała biotyką rozsmarować kogoś na ścianie i warknęła coś o tym, że w załodze jest asari i turianin, jak więc sobie wyobrażają ich pracę dla proludzkiej organizacji? Kiedy Hawk wychodziła, ktoś zaczął ją wołać, na pewno żądając jeszcze więcej odpowiedzi, ale Rosjanin powstrzymał wszystkich przed pobiegnięciem za nią, wystrzeliwując krótką serię w sufit, bo nic innego nie działało. Ale czego się spodziewała? Jej ludzie mieli swój honor, swoje ideały, każdy z nich miał też swoją opinię. Nie mogli stwierdzić po prostu "aha, ok" i wrócić do swoich spraw.
Gdy usiadła na fotelu, naprzeciw niej powoli zaczął rysować się hologram rozmówcy. Również siedział, co sprawiało wrażenie, jakby rozmowa była zwykłym nadrabianiem zaległości towarzyskich. Szkoda, że w rzeczywistości było zupełnie inaczej.
- Hawkins - przywitał ją mężczyzna i zaciągnął się dymem. Nawet na hologramie było widać, jak końcówka papierosa rozgrzewa się do czerwoności. Jego jasnoniebieskie, cybernetyczne oczy przesunęły się po siedzącej sylwetce kobiety. - Chyba miewałaś lepsze dni.