Do gabinetu badań szła z nosem utkwionym w wyświetlaczu datapada, przeglądając wciąż historię medyczną swojego pierwszego pacjenta. Było tego zbyt wiele, by zdążyła się z tym zapoznać w krótkim czasie, który jej pozostał.
- Ten facet to jakaś masakra... - mruknęła do siebie - Jego historia choroby jest chyba dłuższa niż spis ludności niejednej kolonii...
- Marshall Hearrow, gabinet 35 - usłyszała z głośników i uświadomiła sobie, że jej pierwszy pacjent jest właśnie wywoływany.
W lekkiej panice podniosła wzrok i jej spojrzenie trafiło na drzwi, pod którymi właśnie stała. Drzwi opatrzone tabliczką "Gabinet badań" i numerkiem 35. To tutaj - pomyślała i odwróciła się w kierunku korytarza akurat w momencie, gdy swe kroki kierował ku niej ludzki mężczyzna.
- Porucznik Marshall Hearrow, chwilowo bez przydziału - odezwał się i wyciągnął ku niej rękę.
Odwzajemniła uścisk, taksując go przez chwilę wzrokiem. Górował nad nią,musiała zadrzeć głowę bu spojrzeć mu w oczy.
- Cała przyjemność po mojej stronie - odpowiedziała szybko i spuściła wzrok. Nie chciała, by w jej oczach dostrzegł niepewność, lekkie rozkojarzenie i... ciekawość. Tori nie miała dotychczas kontaktu z ludźmi, a jedyni obcy, których widziała na własne oczy to turianie i batarianie. Tego człowieka starała się traktować po prostu jako pacjenta.
Otworzyła drzwi do gabinetu i weszła do środka, słysząc kroki mężczyzny wchodzącego za nią. Cały czas mówił, ale asari słuchała go jednym uchem, zerkając wciąż do dokumentacji.
- Będzie pani mnie oglądać? - spytał w końcu, koncentrując na sobie jej uwagę.
Zmrużyła oczy i uniosła brew. Ten człowiek był albo żartownisiem, albo zblazowanym marine, jakich już zdążyła spotkać na Manae.
- Obawiam się, że bez tego się nie obejdzie - odpowiedziała uśmiechając się i przerzuciwszy dane z ekranu datapada na terminal, już po chwili rozpoczęła badanie.
Przyjrzała się uważnie bliznom na brzuchu mężczyzny. Jedna starsza, druga wyraźnie świeższa, ale rana już dawno się ładnie zabliźniła.
- Mam nadzieję, że stosuje się pan do zaleconej diety - zerknęła na terminal, po czym podniosła głowę i odwzajemniła spojrzenie mężczyzny. - Rozległy uraz wielonarządowy to nie przelewki. Mógł zostawić patologiczne zmiany. Ale zobaczmy, co ma pan w środku. Proszę położyć się na leżance. - wskazała stojące pod ścianą łóżko z czujnikami aparatury zawieszonymi nad nim. - Nie, spodnie niech zostaną na miejscu - dodała szybko widząc, ze mężczyzna wykonuje ruch, jakby chciał je również zdjąć.
Przysunęła sobie do leżanki krzesło na kółkach i siadając, uruchomiła skaner medyczny. Nad leżącym mężczyzną wyświetlił się hologram będący zobrazowaniem jego struktury kostnej,mięśni i narządów wewnętrznych.
- Widzę masę zrostów... - przesunęła ręką nad wyświetlonym holograficznym obrazem odsłaniając kolejne "warstwy" skanu - I masę tkanki bliznowatej na dwunastnicy i prawym płacie wątroby. Zaleciłabym próbę usunięcia tych zmian, jeżeli wyrazi pan na to zgodę. Zabieg jest nieinwazyjny, ale wymaga kilku sesji biolaserem. I może być bolesny - oderwała wzrok od hologramu i spojrzała w oczy leżącemu. - Nie daje również gwarancji całkowitego cofnięcia patologii. Zatem decyzja należy do pana.
Odepchnęła się nogą i razem z krzesłem podjechała do biurka z terminalem. Wklepała szybko wyniki swych obserwacji do karty pacjenta i przejrzała listę zaleceń.
- Widzę zalecenia dotyczące ćwiczeń rehabilitacyjnych... Wpiszę pana na listę pacjentów. Sesje odbywają się co drugi dzień, o 11-tej. O ile nie zdecyduje się pan na proponowany przeze mnie zabieg, może pan zacząć nawet jutro.
Zmarszczyła brwi odnajdując jeszcze jeden akapit w dokumentacji. Odepchnęła się znów i podjechała ponownie do leżanki. Przełączyła tryb wyświetlania skanera i na hologramie zamiast tkanek pojawił się cybernetyczny implant Marshalla.
- Jak dawno miał pan przeprowadzaną diagnostykę implantu? W dokumentacji nie ma nic na ten temat, a bojowe implanty powinny być serwisowane i regulowane przynajmniej raz na pół roku...